Star Tales - gwiezdne opowieści...

Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...


#31 2012-12-09 21:38:25

Leri

Rycerz

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Ulice dystryktu handlowego im. senatora Albuzziego

Leri nie miała pojęcia o tym, że to był jego pierwszy prawdziwy spacer po Coruscant. No i niestety nie trafił mu się zbyt ciekawy obiekt do zwiedzania, bo uliczki którymi się poruszali były raczej opuszczone, przeznaczone dla droidów budowlanych i technicznych. Krótko po oblężeniu musiały one tętnić życiem, teraz znowu świeciły pustkami. Ale dzięki temu bez problemu mogła ona prowadzić "młodego" do domu. Obejrzała się znowu za siebie, by mieć pewność, że wszystko ok. Bo w Mocy tak jakby stracił entuzjazm. I to krótko po tym jak przypomniała mu o domu. Leri próbowała dociec dlaczego tak się stało. No i mimo że nie miała normalnego domu to chyba się domyśliła o co mogło chodzić.
- Czeka ktoś na ciebie i boisz się, że troszkę ci się oberwie za ten spacer?
Ona obrywała od swoich opiekunów i od mistrzów, gdy samowolnie wymykała się ze Świątyni. Pamiętała jak to jest, wracać do domu ze świadomością czekającej kary. Ale wcześniej była zawsze bura, a to niejednokrotnie było gorsze od samej kary.
- Spokojnie, coś razem wymyślimy, dobrze?

Offline

 

#32 2012-12-09 21:46:38

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Ulice dystryktu handlowego im. senatora Albuzziego

*Zapewne sama Leri od swojego mistrza nie raz dostała, już nie ważne w jaki sposób, czasem niezadowolenie opiekuna jest gorsze niż paskiem w  dupę. Sisco raczej paskiem w  dupę nie dostanie bo to słaba kara dla niego, ale to niezadowolenie może być.
Po przelezieniu przez zostawioną w poprzek chodnika rurę znowu jakby nabrał zapobiegliwości, bo zamilkł, nieco zmieniając pozycję jakby chciał coś obwąchać (nadal przesuszając się do przodu). Ale odpowiedział*
Długo mnie nie było... *odpowiedział zdecydowanie zbyt ciężki, mocny głos by kojarzył się z dzieckiem. Z droidem – jak najbardziej,zwłaszcza takim dużym.
I nagle – stop. I stoi. Patrzy. I za chwile: mhrrrrhrrr, ale jak głośno! Tak bardzo,ze az Lori mogła poczuć rezonans na swojej skórze. I nagle – do przodu, wyrwał z  niesamowitą siłą i energia, aż fragmenty spękanej płyty chodnikowej podskoczyły na niemal metr. Dalej zabraczka mogła zobaczyć, jak podbiega do istoty która ni stad ni zowąd pojawiła się kilkadziesiąt metrów przed nimi. Nie mogła rozróżnić szczegółów, bo widoczna ona była przez ułamek sekundy, potem Sisco ją zasłonił.*


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#33 2012-12-09 21:57:41

Leri

Rycerz

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Ulice dystryktu handlowego im. senatora Albuzziego

Zabraczka na chwilę przystanęła, gdy jej towarzysz ponownie zmarkotniał. Pewnie docierało do niego co tak na prawdę zrobił i jak musiał się martwić jego opiekun lub opiekunka. Co prawda miał on umysł małego dziecka, co się wyczuwało, ale też czasem zachowywał się jak ktoś starszy, tak jakby to że był dzieckiem było na nim wymuszone i czasem miał przebłyski czegoś innego. No ale to mogła być też nadinterpretacja samej Leri, która nigdy przedtem nie miała do czynienia z kimś takim jak "młody".
- Nie martw się, jakoś cię wytłumaczymy z tego wszystkiego
Starała się go pocieszyć, gdy nagle ten ryknął straszliwie, niczym rozwścieczona bestia. Zabraczka stała dotychczas po środku uliczki, z torbami zakupowymi w lewej ręce. Tak więc stała ona na drodze "droida" który nagle wyrwał do przodu bez ostrzeżenia. Gdyby nie trening i Moc to pewnie z Leri zostałaby mokra plama, bo by patrzyła przerażona na rozpędzonego "młodego" a tak uskoczyła od razu do ściany gotowa w razie konieczności skoczyć wyżej w górę, by uniknąć spotkania z wielgachnymi nogami.
A gdy Sisco przebiegł obok niej to ruszyła w pościg, bojąc się że może kogoś stratować. Dlatego też szerzej otworzyła się na Moc, skanując okolice w poszukiwaniu jakich potencjalnych ofiar.
- Hej czekaj! Dokąd tak pędzisz?

Offline

 

#34 2012-12-09 22:13:59

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Ulice dystryktu handlowego im. senatora Albuzziego

*Nie zostałaby mokra plama, on miał oczy, od początku miał w zamiarze ją zgrabnie ominąć, swojej wybawicielki by nie podeptał, choć sam pęd powietrza był nieprzyjemny no i strach pomyśleć co by było gdyby się na przykład stopa na tor dostała. Jednak to było bydle, a ekspresje w sobie miało, emocje poniosły – pobiegł. Mogła go obserwować w ruchu od tyłu, jak nogi się na szynach poruszają. Takich technologii republika nie stosowała – nie były modne, a może nikt na taki pomysł nie wpadł...
Pierwsza odpowiedź była w Mocy – ta istota która się pojawiła, i bardzo silne emocje między nią a Sisco. Bardzo pozytywne – szczęście, tęsknota, ulga. Dużo miłości. To bliska osoba. Podobne aury. Bez wątpienia – to ta opiekunka.
Zaraz potem Leri mogła usłyszeć całą masę szczebiotów, klekotów, pomruków, powarkiwań i innych tego typu dźwięków wydawanych zarówno przez jedno, jak i przez drugie – nieprzerwanie, nie czekali na odpowiedzi tego drugiego, klekotali cały czas*


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#35 2012-12-09 22:24:47

Leri

Rycerz

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Ulice dystryktu handlowego im. senatora Albuzziego

Cóż, Leri znała "młodego" od niedawna, nie wiedziała czego tak na prawdę może się po nim spodziewać, więc miała prawo martwić się co do dalszego rozwoju wypadków. Ale gdy tylko dosięgnęła Mocą do tajemniczej istoty i gdy pośpiesznie zbadała emocje nią targające to wtedy poczuła prawdziwą ulgę. Znalazła opiekunkę tego biedaka. Więc wszystko dobrze się skończy. Mogła więc zwolnić i na chwilkę postać z boku, by dać im czas na czułe powitanie i ewentualną burę za oddalenie się.
Zabraczka usunęła się w cień i z uśmiechem obserwowała tą dwójkę. Cieszyła się z tego, że w końcu się odnaleźli po tej krótkiej rozłące. To musiało być dla obojga straszne przeżycie. Leri przez chwilę pomyślała o swoim życiu i o tym, czy ktoś martwiłby się o nią, gdyby tak nagle bez słowa zniknęła. I czy by ktoś cieszył się tak na jej widok? Raczej nie. Miała rodzinę w Zakonie, ale to był inny rodzaj relacji, opierający się na innych uczuciach, przy wstrzymywaniu emocji. A tutaj miała piękny przykład na to jak piękne one mogą być.

Offline

 

#36 2012-12-09 22:35:44

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Ulice dystryktu handlowego im. senatora Albuzziego

Ze swojego cienia mogła lepiej widziec. I dokładnie, bo cielsko droida jej nie zasłaniało. Cieszył się, dosłownie się łasił. Istota odbierająca tę radość była raz po raz podrzucana w powietrze. Jak wyglądał Sisco, to już leri wiedziała. Zas ta druga istota wzrostem niższa była od jej samej. Przypominała pasikonika lub szarańcze chodząca w pionie, na dwóch cienkich ale długich owadzich nogach o malutkich stópkach. Dwoma górnymi odnóżami, spełniającymi funkcje rak przygarniała do siebie olbrzymi obły droidzi łeb który na nia napierał. Głowę miała duzą, trójkątna,z  owadzimi szczekami, oczami wielkimi jak talerze, składającymi się jak u owada – z niezliczonej ilosci malutkich oczek. Czułki długie i cienkie poruszały się niezależnie od siebie, najczęściej oklepując „ciało” droida. Od karku, spod chitynowej płytki aż do końca odwłoka który sięgał kolan, układały się przeźroczyste skrzydła. I tak wyglądała ta istota. Póki co bury nie było, tylko radość. Jednak radość się skończyła, i istota szybkim ruchem – za sznurek (okazało się teraz ze na dziale droid sznurek miał), pociągnęła i żeby isc, ale jak się „młody” postawił to aż ją do tyłu ścięło (ale trzymała się sznurka i nie upadła). I dalej w klekot jedno przez drugie – rozmowa. Po chwili istota spojrzała w kierunku Leri...


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#37 2012-12-09 22:52:05

Leri

Rycerz

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Ulice dystryktu handlowego im. senatora Albuzziego

Przyglądała się z zainteresowaniem nowo spotkanej istocie. Nie rozpoznawała tej rasy ale nie dziwiło jej to zbytnio, bo nigdy też nie uznawała się za eksperta w tej dziedzinie. Galaktykę zamieszkiwały tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy różnych ras, wiele z nich było skatalogowanych, inne dopiero były odkrywane i badane. Leri nie znała wszystkich najnowszych odkryć, znała tylko jakąś setkę najbardziej rozpoznawalnych ras i to było chyba tyle. No i grupkę tych niej znanych, których jednak sama badała.
Gdy pomiędzy młodym a jego opiekunką doszło do jakieś wymiany zdań to zabraczka tylko zmarszczyła czoło. Od dłuższego czasu uczyła się pewnej umiejętności, polegającej na translacji języka przy użyciu Mocy, ale jeszcze jej to nie wychodziło. Tutaj spróbowała i nie wyszło. Więc musiała trochę na czuja zgadywać o co chodziło. I chyba jej niedawny towarzysz pochwalił się swoją nową znajomością, bo oto Leri znalazła się w centrum uwagi opiekunki. Pozostało jej tylko wyjść z cienia i się przedstawić.
Zabraczka uśmiechnęła się uprzejmie i zrobiła krok do przodu. Wyglądała prawie tak samo jak w chwili gdy spotkała "młodego". Różnica polegała na tym, że teraz buty i spodnie miała ubłocone a włosy wyrywały jej się na wolność.
- Cześć... jestem Leri i znalazłam... eee... wybacz, nie miałam okazji zapytać. Jak się nazywasz?
Tym razem zwróciła się bezpośrednio do "młodego"

Offline

 

#38 2012-12-09 23:03:59

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Ulice dystryktu handlowego im. senatora Albuzziego

Pewnie z czasem Leri zacznie udawać się ta „translacja” jak zacznie z tych klekotów chociaż słowa wyławiać, bo specyfika mowy x'tingów była osobliwa, między innymi dlatego, ze mówili oni tak jakby w dwóch jeżykach naraz – jedno słowami, inne pomrukami, a do tego mówili jedno przez drugie, nie czekając za długo na siebie. Bardzo ekspresyjne w mowie istoty.
Na szczęście, jak miało się zaraz okazać, opiekunka trochę basick znała.
Kiedy zabraczka podeszła, to oboje na nia patrzyli. Sisco cichutko pomrukiwał, chyba był zadowolony. Opiekunce czułki zamarły, zastygła w bezruchu – zresztą zupełnie jak Sisco kiedy mierzył się z jakaś nowością, i nagle – bardzo gwałtownie zareagowała. Też – jak Sisco. Ona objęła jego łepek wszystkimi czterema rękami i wpychając go „za siebie” rzuciła do Leri łamanym wspólnym.
Nie na sprzedaż, nie na sprzedaż!
Najwyraźniej uznała, ze Leri była chętna kupić jej braciszka. W końcu to droid, tak go widzieli mieszkaniowcy Coruscant i wszyscy którzy nie znali prawdy.
„Młody chciał odpowiedzieć”, nawet łeb zadarł ale opiekunka zaraz go ściągnęła, do dołu, a on się posłusznie skulił.
- Dobra pani, nie na sprzedaż... – zakomunikowała klekotliwie z jeszcze większym naciskiem


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#39 2012-12-09 23:16:50

Leri

Rycerz

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Ulice dystryktu handlowego im. senatora Albuzziego

Właściwie opanowana umiejętność translacji pozwalała na komunikację w danym języku na bardzo dobrym poziomie, o ile pozwalała na to budowa narządów mowy, bo wiadomo wszystkiego nie da się zastąpić i skopiować. No a Leri dopiero się tego uczyła, tą technikę poznała niedawno i nie zdążyła jeszcze poczynić odpowiednich postępów, więc musiała polegać na basicu.
No i początkowe rozluźnienie szybko przeszło w stan lekkiego oszołomienia, gdy opiekunka młodego nagle zaczęła krzyczeć że nie jest on na sprzedaż. Przez kilka chwil nie wiedziała ona o co chodzi ale potem uświadomiła sobie to, że ta opiekunka nie wie o tym, że Leri wie o ich małej tajemnicy. Musiała więc od razu zaprzeczyć.
- Nie, nie, ja nie chcę go kupować. Pomogłam mu znaleźć drogę. Znam trochę Coruscant. Nie chcę go kupować
Zabraczka żywo też gestykulowała prawą dłonią, by ułatwić swój przekaz, podczas gdy w lewej ręce wciąż trzymała torby z zakupami, które chciała za sobą schować, tak by nie rzucały się zbytnio w oczy.
- Chciałam tylko pomóc. Nie musisz się martwić. Nie chcę go kupić

Offline

 

#40 2012-12-09 23:23:36

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Ulice dystryktu handlowego im. senatora Albuzziego

Istota tez była oszołomiona, bo najwyraźniej nie była z kolei ona w stanie uwierzyć ze ktoś tutaj może chcieć pomóc takiemu droidowi. W takiego droida to najwyżej granatem rzucić i zwiewać. Dlatego właśnie tak trzymała „braciszka” pod skrzydłami. Sisco zaczął brzęczeć, ona na niego w końcu zaczęła „krzyczeć” (wysokie, trochę świdrujące dźwięki), to Sisco swoje - jeszcze głośniej i w końcu wygrał. Potrafił głośniej... Miał lepsze warunki. Nastała cisza, podczas której zdenerwowany świerszcz obserwował zabraczkę, a  droid powoli wysuwał ssie zza jego pleców, by ostatecznie znaleźć się „twarzą w twarz” z zabraczką. Znowu chwila ciszy, i oświadczył
- choć, Leri, pokażemy ci bazę... – co zakończył przyjaznym mruknięciem. Opiekunka stała jeszcze chwile, ale z jakim „wyrazem” patrzyła to trudno było odgadnąć po tych dziwnych oczach. W końcu jednak ruszyła, prowadząc do „bazy”.
Zapraszali ją do domu.

Ostatnio edytowany przez Sisco Hasupidona (2012-12-09 23:24:00)


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#41 2012-12-09 23:36:41

Leri

Rycerz

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Ulice dystryktu handlowego im. senatora Albuzziego

Gdy wywiązała się ta dyskusja to Leri mimowolnie lekko się skrzywiła, bo jednak wysokie i głośne dźwięki nie najlepiej służyły jej słuchowi. Mimo to poczekała do końca tej krótkiej sprzeczki (bo na taką jej to wyglądało w porównaniu do wcześniejszej rozmowy), z ulgą przyjmując jej koniec. Teraz wystarczyło poczekać na dalszy rozwój wypadków. Wyglądało na to, że "młody" wygrał, bo przejął inicjatywę.
- Z chęcią ją zobaczę. I bez obaw, nie powiem nikomu
Wolała od razu zapewnić o swojej dyskrecji, chociaż pewnie i tak opiekunka pozostanie nieufna. Tutaj na niższych poziomach Coruscant nie było to dziwne. Łatwo wierność i ufność w szczere zamiary innych były natychmiastowo tępione. Taka osoba nie mogła tutaj zbyt długo przetrwać.
- Prowadź więc, jeśli twoja towarzyszka się zgodzi. Nie chcę się narzucać

Offline

 

#42 2012-12-09 23:43:16

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Ulice dystryktu handlowego im. senatora Albuzziego

Towarzyszka prowadziła, Sisco by nie trafił, a Leri mogła tylko przypuszczac. Zgodziła się jednak (towarzyszka) bo prowadziła bez sprzeciwu, a Sisco mruczał. W koncu zabraczce należy się jakaś wdzięczność za odstawienie :dziecka do domu”. I szli sobie w milczeniu jakaś minute, czy dwie, aż dotarli do miejsca z kitorego już doskonale widac było cel wędrówki:
http://www.startales.pun.pl/viewtopic.php?pid=98#p98


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#43 2013-03-09 22:23:58

Lilka

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-30
Punktów :   

Re: Ulice dystryktu handlowego im. senatora Albuzziego

Kontynuacja wątku z tego Tematu

Goftdritt napisał:

No ruszył, ruszył, ale sam nie wiedział, co się z nim dzieje. Gdyby teraz miał chwile ciszy i spokoju by myśleć, to by pomyślał,ze Lilka na Tatooine pewnie zachowywała by się podobnie. A on? On akurat był wyjątkowo gościnnym typem, więc pewnie by uspokajał. Ale – to miejsce jest dużo gorsze, niż Tatooine.
Kolejny przystanek – winda. Trzeba było zaczekać chwile az przyjedzie więc Goft miał czas by przynajmniej dotarło do niego to co mówi tej irytujący blaszak.
{- Nie można tego jakoś obejść?} – odezwał się w końcu głosem kogoś, kto ma zamiar rychło puscić pawia. Ale skoro nie było odczuwalne – znaczy jakaś dobra winda. Ale co tam Goftdritt wiedział...
gdy się drzwi an dole rozsunęły, to go wgniotło w ścianę, bo nagle zobaczył inne miejsce niż te, z którego tu weszli.
Wehikuł czasu, czy jak?

Dotarli w końcu na niższe poziomy. Tutaj światła słonecznego praktycznie nie było ,jedynie wielkie lampy i neony rozjaśniały wieczny półmrok tej dzielnicy. Tutejsze powietrze było tez nieco gorsze od tego z wyższych poziomów. Tutaj wiatr rzadko hulał między budynkami, był mniejszy przewiew, w dodatku wiele tutejszych instalacji wydzielało ciepło, parę i inne gazy, przez co było tu cieplej niż u góry, nieznacznie ale jednak.
Lilka zdecydowanym krokiem wyszła z windy a przed nimi rozpościerał się widok na kładki, ulice, mosty, schody, neony itp itd. To miejsce żyło, setki osób przeróżnych ras śpieszyło w tylko sobie znanym kierunku, młodzież w zwartej grupce zmierzała gdzieś, popijając coś ze swoich kubków, ktoś inny głośno puszczał muzykę, jeszcze inni się kłócili. Górne poziomy były piękniejsze, spokojniejsze i bardziej nudne. Tutaj toczyło się prawdziwe życie.
- {Ty chodź, pokazać dobre miejsca}

Offline

 

#44 2013-03-09 22:31:54

Goftdritt

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2013-03-08
Punktów :   

Re: Ulice dystryktu handlowego im. senatora Albuzziego

Wychylił się z windy jak zwierzak z nory i rozejrzał.
Tam panował wieczny dzień, tu wieczna noc, rozświetlana tymi kolorowymi takimi. Tam one były jednym wielkim blaskiem, tu po prostu akcentem w  ciemności.
Od razu poczuł, ze jest tu cieplej. I poczuł się lepiej. Wyszedł powoli. Jakoś – tu lepiej. Nie ma tego strasznego szumu. Hałas, ale inny, taki bardziej jak w  porcie na Tatooine. I ludzie tacy bardziej podobni. Swojscy, bo biedniejsi.
Tak, tu lepiej.
Uschnąłem się nieznacznie, ale uśmiech ten nie wyszedł poza gęsty zarost na twarzy.
Rozmarzył się chyba. Nagle ocknąwszy się zauważył, ze Lili się oddala. Pierwsze kroki by do niej dołączyć pokonał lekkim truchtem. Naprawdę lekkim, po piasku ciężko się biegało, więc tu poczuł się nagle jakby kpił z grawitacji. To bardzo przyjemne – pomyślał, i westchnął.
A jak westchnął, tak się zaraz zakaszlał, bo powietrze tutaj takie... „skarpetkowe” trochę.
[i]{- Zawsze tu tak śmierdzi?{/i] – zapytał, kiedy odzyskał normalny oddech. Nie chciał wkurzać jej swoimi pytaniami, ale jednak zapytał.

Offline

 

#45 2013-03-09 22:47:50

Lilka

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-30
Punktów :   

Re: Ulice dystryktu handlowego im. senatora Albuzziego

No niestety Lilka byłą nieco marną przewodniczką, bo nie trzymała za rękę, nie mówiła "teraz zrobimy to, nie bój się", albo "to nic niezwykłego ,wszystko będzie w porządku". Szła tylko przed siebie, czasem się odwracając i czekając na swojego towarzysza. Zgubić się nie zgubią, przynajmniej na razie.
Za nią podążał wesoły Gderek, ciesząc się bardzo z czegoś. I paradoksalnie to on trzymał się najbliżej Gofdritta. Więc on pierwszy usłyszał jego pytanie.
- {Tak, nie ma wiatru co by przewiał te wszystkie smrody. niewychowana banda srająca we własne gniazdo}
Zawyrokował nie będąc wcale tak daleki od prawdy. Lilka tymczasem niecierpliwie czekała na nich. Obserwowała też jej gościa bardzo uważnie. Zauważyła drobną różnicę w jego zachowaniu, wyraźnie mu się tutaj bardziej podobało, co uznała za plus. Nie będzie marudził jej, że nie ma światła, że powietrze trochę zatęchłe, że dużo ludzi i w dodatku nie takich jak u góry. Z powodu takich narzekań - i oczywiście kąsania całej ręki - nie pomagała innym. Szkoda było jej czasu i nerwów. Ale dzisiaj jakoś zrobiła wyjatek.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.pakalizaka.pun.pl www.zarzadzaniez11.pun.pl www.pokemon-gra-pbf.pun.pl www.mechatronika10.pun.pl www.naruto-swiat.pun.pl