Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...
- bardzo chętnie, ale innym razem. Musze już uciekać, chce się przygotować do spotkania z Radą, a muszę jeszcze zrobić notatkę z twoich wypowiedzi. – wstał powoli i od razu oparł się przedramieniem o Sisca tak ze go niemal dotknął czołem. Uśmiechnął się do swojego czarnoszarego odbicia w siatce sensorycznej.
- I jeśli będziesz miał wybór to wybieraj inne miejsca na swoje występy bo ten hotel ma złą aurę
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
- To nie ja wybieram sobie miejsca, ale powiem Richardowi. Może i racja, trochę tu dziwnie, ale bardzo mi się podobają te świeczniki z prawdziwym ogniem. Swoją droga: zastanawiało mistrza kiedyś jakim cudem to się jeszcze nie zjarało? – obecnie statystyczny mieszkaniec galaktyki potrafił sobie zrobić krzywdę kartką papieru, a co dopiero prawdziwym ogniem.
Na pieszczotę Jamesa zareagował Sisco długim, łagodnym cichym pomrukiem.
Offline
Krótko trwałą ta pieszczota, czy bardziej oparcie się mistrza (można to było śmiało interpretować jako zaufanie do młodego). Zaraz się wyprostował i klepnął go jeszcze w „policzek”.
- Nie zastanawiałem się, bo ja to wiem. Ale o tym porozmawiamy kiedy indziej. Niech Moc będzie z tobą i pamiętaj o piosence.
I opuścił mroczny hotelik.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
- I z tobą Mistrzu – pożegnał się. Oczywiście przy następnym spotkaniu doczyta czemu się Sacrum nie spaliło i spróbuje Jamesa zaskoczyć. Teraz zaś poszedł w sale, pogadać z jeszcze paroma osobami.
Offline