Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...
Niewyszkolony Mocowładny
Sisco mruknął cicho, jednak nadal wpatrywał się w walizkę najwyraźniej oczekuj ac, ze coś się jeszcze wydarzy. Był skupiony, ale i wyciszony, w dobrym stanie psychicznym, czujny, aktywny intelektualnie. Nadal czekał, co będzie dalej.
Offline
Popatrzył na Sisco. Czekał dalej. Niestety trzeba było opowieść zakończyć i zamknąć walizkę. Zamknął ją więc i oparł na niej przedramiona. Pochylony do przodu wbił spojrzenie w swoje dłonie. Nie było to zakłopotanie, a lekkie wyciszenie się, restart. Później wzrok podniósł, na Sisco, potem na Leri.
- I Asyr i Kanzo mogliby żyć aktywnie i robić wiele dobrego, ale Moc chciała ich w takiej właśnie roli. By nas uczyć. Nauczyli mnie dystansu do rozpaczy. Wiecie, co było najtrudniejsze? Wzięcie Maca. Ja cały czas czułem, ze mam jednego ucznia i zobowiązania wobec niego. Teraz też, jeszcze cały czas Asyr jest moim uczniem
Uśmiechnął się – mimo wszystko pogodnie.
Offline
- Rozumiem to, mimo że tego nie doświadczyłam. Życie przez cały czas czegoś nas uczy, pokory, współczucia... oraz tego by się nie poddawać. Rozumiem czemu zostałeś mistrzem i zwierzchnikiem Zakonu na Coruscant
Leri lekko się uśmiechnęła do Jamesa. Współczuła mu, to jasne, stracił dwóch uczniów, ale jak sam powiedział, trzeba nabrać do tego dystansu, tak jak on to zrobił. Sisco pewnie tego jeszcze nie rozumiał był zbyt młody umysłem. Ale z czasem to zrozumie... ale czy zaakceptuje to już inna sprawa. Rozumienie jedno, a pogodzenie się z tym i zaakceptowanie to drugie.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
O tak, nie rozumiał. Nigdy się nie zmierzył. A jeśli się zmierzył, to usunięto mu te doświadczenie razem z pamięcią. Teraz był, jakby obok siebie samego. Patrzył na zamkniętą walizkę na kolanach Jamesa. Słuchał, jak rozmawiają, inaczej niż on. On to widział prosto, tak, na ile pozwalał mu jego wymęczony kasacjami umysł – rozwojowo nadal młody. On cały czas współczuł Asyrowi, to mu zapadło w serce
Offline
- Staram się jak tylko mogę – odpowiedział ciepło w kierunku Leri. Zaraz tez strzyknęły zamki,a potem kolana, kiedy Jedi wstał i lekko się przeciągnąwszy, poprawił marynarkę i podszedł do Sisco by podrapać go „pod brodą”.
- Była chwila relaksu, to teraz idziemy do laboratorium. Idziemy? – zapytał wzrokiem Leri, choć jego oczy nadal pozostawały szklane i sztuczne.
- Poprzytulasz Sisco podczas gdy będziemy mu robić sesje zdjęciową - chodziło oczywiście o prześwietlenie, ale po co go straszyć takim słowem...
Offline
- No cóż, idziemy
Zgodziła się od razu, wstając ze swojego miejsca. Wystarczyło tylko trochę poprawić marynarkę i była gotowa do drogi. Podeszła też zaraz do Sisca, któy wciąż przejmował się opowieścią o Asyrze. To dobrze wróżyło... był wrażliwy na cierpienia innych. Z czasem więcej rzeczy dowie się o świecie, poszerzy horyzonty. Oby tylko pozostał taką dobrą duszyczką.
- No to co, gotowy?
Zapytała go, klepiąc go po boku.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Az się pod pachę Leri wsunął, choć wcześniej mruczał do Jamesa który go drapał. Jednak do zabraczki bardziej się przywiązał i rzeczywiście – okazywał wrażliwość. Moze to podświadomość? Sam kiedyś w pewnym sensie był jak Asyr – żył, ale jednak nie było to życie.
- Tak, ja chce tam iść – coś mu opowiadali, ale pobieżnie. Nakręcał się i był bardzo chętny do poznania nowości, tym bardziej,ze jak się skończy to coś w laboratorium, to będą się bawić. I malować beczkę.
Offline
Miły dla oka to był widok jak się Sisco tulił. I bardzo dobrze, on był w takim wieku, ze mógł. W takim wieku rozwojowym oczywiście, bo już po badaniach jego sławnej krwii wywnioskowali ze ciało Sisco jest starsze.
O krwi pewnie porozmawiają na miejscu, kiedy Sisco skupi się na innych osobach.
– to idziemy! – zadecydował jako prowodyr całego przedsięwzięcia, i ruszył do drzwi. Opuścili gabinet
Offline