Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...
- Ależ skad, ja nie mieszkam w mhrrowisku – zaprzeczył, jakby wyznacznikiem bycia mendą było mieszkanie w monadzie. Jednak patrząc na Seco – to chyba każdy by wolał mendę za sąsiada. Seco był całkiem sympatyczny i zabawny, ale jako sąsiad na pewno uciążliwy.
- Ojej, jaka się delikatna znalazła, dobhrra, ide... – wstał, odszedł, ale [po kilku krokach się zatrzymał i odwrócił ku Lilce.
- Ide do KIBLA SHRAĆ! -oznajmił tak dobitnie, ze kilka osób w barze się na niego obejrzało. A on zrobił „Małysza”, zacisnął pieści i zaczął „pierdzieć” (tylko efekty dźwiękowe wykonywane ustami)
Offline
- A gdzie? W termitierze?
Zapytała z przekąsem. Na Coruscant każdy mieszkał w większym bądź mniejszym mrowisku. Jednorodzinnych parterówek tutaj zwyczajnie nie było. Jedynie co to na ulicy mógł mieszkać lub w aerowozie.
- No. Jakbyś nie zauważył to jestem kobietą i jestem bardziej wrażliwa na smród niż ty
Dla podkreślenia wagi swoich słów wskazała na swoja twarz a potem na piersi. Bo moze Seco nie do końca rozróżniał płcie u ludzi.
Zaś gdy wstał to cicho odetchnęła z ulgą. Będzie mogła na spokojnie dokończyć śniadanie a potem pójść pozałatwiać sprawy. Ale oczywiście Seco nie byłby sobą gdyby z czymś nie wyskoczył
- Tylko uważaj, by kapitalistyczny kibel nie zeżarł ci dupy!
Offline
A nie, bo Seco mieszkał w garażu. A nawet garażem trudno to nazwać, po prostu ktoś pomysłowy dokleił budę do fundamentu monady,w których i tak niektórzy sobie coś drążyli. Ten ktoś dolepił i na wojnę najwyraźniej musiał to opuścić. Teraz zajął to Seco. Ale miał tam tak, ze lepiej nie wchodzić.
- Masz rhacje, to sie może stać, więc nashrram tutaj – wyszczerzył się wariacko i zaczął rozpinać pasek...
Offline
Lilka tylko pokręciła głową, bo wiedziała co się zaraz stanie.
Podniósł się lament, ktoś wołał głośno właściciela, który zjawił się dosyć szybko i wrzasnął.
- Co się tutaj do cholery dzieje?!
No i zauważył stojącego po środku kaleesha rozpinającego rozporek. No to zaraz ruszył w jego kierunku by go wywalić z lokalu. A swe zamiary oznajmiał głośnymi krzykami "Wynocha!"
Offline
A ten się zaczął głośno śmiać jak debil i machać na boki, oznajmił, ze będzie srał, jednak z tendencją do wycofywania się. Jeszcze chwila „walki” i uciekł, tylko Lilce zdążył machnąć na pożegnanie.
Trzeba jednak uczulić właścicieli lokalu ze to był zły pomysł, bo najprawdopodobniej nasrane będzie pod drzwiami, jak nie dziś to przy okazji.
Offline
To właściciel prędzej czy później domyśli się kto mu kloca pod drzwi podłożył. I wtedy seco już się tu nie pojawi.
Zaś Lilka w spokoju skończyła śniadanie, odniosła talerze do kuchni a potem udała się w tylko sobie wiadomym kierunku by pozałatwiać sprawy.
Offline