Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...
Niewyszkolony Mocowładny
Jeśli chodziło o pytanie i o Sisca to tu nie było problemu bo on zapyta o wszystko. Czasem jednak – co mu się zdarzało – musiał w ciszy własnych myśli o czymś „pomedytować”, zastanowić się. jednak jego stan umysłu nie zdradzał zmieszania, wycofania czy jakiegoś przestrachu tym, ze nie wie. Na pewno zapyta, i to być może nagle, ni z gruszki niż pietruszki przy zupełnie innym temacie.
Teraz jednak zaczął bardziej interesować się tym co widział, jako ze byli już coraz bliżej litego „lądu” i to było zapowiedzią zbliżającego się bezpośredniego kontaktu z tym, do czego zmierzali. Trochę się bał, co było czuć w mocy, jednak pragnienie eksploracji było silniejsze więc jeśli się go wypuści, to na pewno będzie łaził i zwiedzał.
Offline
Nie podejmowała już tematu tylko obserwowała jak platforma podchodzi do lądowania. Lot się bardziej wyrównał, zwolnili a potem ostatecznie się zatrzymali. Boczna ścianka się rozsunęła a potem wysunęła się mała kładka, po której można było zejść. Leri na chwilkę odeszła, by załatwić drobne formalności z przewoźnikiem a potem wróciła do Sisca i poklepała go po boku.
- No to schodzimy, jesteśmy na miejscu.
W końcu mógł rozprostować nogi, troszkę poszaleć. Plac Pomników był ogromny, a zwiedzających nie było też aż tak dużo, by trzeba było się przepychać.
Leri poprowadziła go do schodów, obok których na szczęście był zjazd dla różnych repulsorowych wózków, więc Sisco mógł sobie spokojnie wejść na górę. Nie było zbyt stromo, więc się nie stoczy, ale idąca obok Leri i tak czuwała. Na wszelki wypadek.
Przenosiny do tego Tematu
Offline
Ulice Courscant. To tu trafił Yato po odbyciu odprawy w porcie kosmicznym. Wypucowane, wychuchane, oczojebne neony, światła i hałas. Nie było to to czego szukał. Ale musiał przywyknąć do życia na wolności. Zwłaszcza po tylu latach za kratami. Rad nie rad zaczął szukać jakiegoś pieprzonego zejścia na niższe poziomy. Szczęściem swój cały dobytek mieścił w plecaku więc obie ręce miał wolne jakby co. Tyle, że na jego widok rozstępowano się z trwożnymi minami. Yato pogardzał, szczerze pogardzał tymi istotkami, co to ie wiedzą jak smakuje zakazany owoc, a największym wyzwaniem jest dla nich pójść do burdelu. Spróbowali by żyć w pace. Żadnego zejścia nie znalazł. Zatrzymał więc jakiegoś krawężnika i grzecznie spytał o drogę. Ten wskazał mu kierunek. Yato podziękował. Czasem psy przydają się do czegoś.
Offline