Star Tales - gwiezdne opowieści...

Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...


#31 2013-06-12 18:45:43

Artrus

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-19
Punktów :   

Re: Mieszkanie Mavhonicków

Artrus rzadko pijał piwo, wolał coś mocniejszego - wódkę, whiskey, brandy, czy inne "kolorowe" trunki. Ale to też w ilościach średnich, rzadko kiedy chlał do upadłego. Paranoja nie pozwalała mu na to, by się spić i spać w kantynie.
- I pewnie strasznie ten osik śmierdzi?
Mruknął a potem zamienił się w słuch. Opowieść Mavhonica i nim wstrząsnęła, chociaż widział już na prawdę wiele okropieństw. Ale tu chodziło o dziecko, a na tym punkcie Mando są przewrażliwieni. A zwłaszcza jeśli poddaje się je takim eksperymentom i torturom. To było bardzo Sithowskie... dlatego nigdy nie lubił tych skurwieli z mieczami. Niestety nie zasiadał w kręgu dowódczym Mandalora i musiał wykonywać rozkazy albo kopa w dupe. Z resztą wojnę lubił...
- Chakaare auretiise. Gdybym dorwał ich to by błagali o śmierć... co z dziewczynką?

Offline

 

#32 2013-06-12 18:58:35

Jenathaza

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 9139520

Re: Mieszkanie Mavhonicków

Nie odpowiedział jak bardzo ten osik śmierdzi,a z zasugerował,ze pod koniec opowieści Artrus sam sobie odpowie. I teraz już wiedział. Śmierdziało jak huttańska panna młoda.
- gdyby istniała szansa, ze gdybyś ich dorwał to błagaliby o litość, to zrobił bym wszystko żebyś mógł ich dorwać, niestety ich skurwysyństwo przerosło moje wyobrażenia. Jak rozpatrywaliśmy sprawę Sisca, to sądziłem ze gorzej się nie da.  -wniosku nie dokończył. Nie chciał by mu drżał głos, zaciskały się piesci, nie chciał być taki „nieprofesjonalny”.
- Zabrali ją do szpitala. Porobili badania. Trudno mi opisać to, ona ma tak jakby scalony układ nerwowy z tymi portami. No i sadziliśmy,ze już wszystko będzie dobrze, kiedy pewnego razu poszedłem do niej w odwiedziny, chwile porozmawialiśmy i wszedł lekarz. Poprosił bym wyszedł. Ale cos mi się nie zgadzało. Nie wyszedłem. I zakatował mnie. Kopnął mnie w kolano i zaczęliśmy się szamotac. Miał strzykawkę, chciał ja zabić – Jena przerwał na chwilę – Ochrona wbiegła,a  on już zmieniał kształt ciała...

Offline

 

#33 2013-06-12 19:25:08

Artrus

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-19
Punktów :   

Re: Mieszkanie Mavhonicków

- Niestety, ja widziałem wżyciu wiele podobnego skurwysyństwa. Ale żeby takie coś robić dziecku... z chęcią bym ich dopadł
Warknął cicho z zaciętą miną. Nie dziwił się reakcji Mavhonica, bo w końcu miał rodzinę, kochał swoje dzieci. A patrzenie na efekty prac szaleńca, który eksperymentował z jakimś bezbronnym dzieckiem. Takie rzeczy pozostają w  pamięci na długo.
Artrus bardzo chętnie by się zajął tymi skubańcami. Potrafił torturować ludzi, był w tym całkiem niezły, a przy Nich to by nawet się dokształcił u znajomego Mando. Ale to był zestaw umiejętności o których głośno nie mówił, nawet Jenie. Poza tym nie lubił tego, wolał sprawę kończyć szybko i bez ceregieli, ale czasem trzeba było uciekać się do tortur.
Kolejne rewelacje już Artrusa nie zaskoczyły. Sam na ich miejscu próbowałby odbić dziewczynkę lub ją wyeliminować nim zacznie gadać. Tak nakazywała logika a wojna jest bezlitosna.
- Zmiennikształtny... przeklęta choroba galaktyczna. Nigdy nie wiesz kiedy na jakiegoś trafisz. I co, wsypał kogoś?

Offline

 

#34 2013-06-12 19:33:43

Jenathaza

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 9139520

Re: Mieszkanie Mavhonicków

Jena chciałby, by można było to tak łatwo zakończyć, jak teraz mówił Artrus. By przysłowiowe powieszenie za jaja wystarczało. By można było po prostu odpłacić według zasady oko za oko. Ból za ból, cierpienie i poniżenie za ta samą cenę.
Czasem bardzo trudno było być praworządnym policjantem. Pragnienie zemsty za krzywdę niewinnych dokuczało bardziej niż kac.
- SIS go przejęło. Nic powiedział nic wartościowego, a  to bardzo mnie niepokoi... – jak nie powiedział, znaczy silny gracz. A silnego gracza byle kto nie wynajmie.

Offline

 

#35 2013-06-12 20:00:55

Artrus

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-19
Punktów :   

Re: Mieszkanie Mavhonicków

No niestety tak łatwo nie było. Artrus też by chciał, by to tak łatwo dało się zakończyć, niestety życie proste nie jest i lubi rzucać kłody pod nogi.
Podejrzewał co musiał przeżywać Jena - praworządny komendant CSB, którym targają silne emocje i myśli o działaniu niezgodnym z prawem. Fibal zaś nie miał takich dylematów, bo jemu poszanowania dla prawa nikt nie wpoił w dzieciństwie.
- To profesjonalista, taki to prędko nie wsypie pracodawcy o ile nie chce wypaść z interesu. Nie liczcie na zeznania, chyba że po torturach
Zerknął uważnie na Jenę, ale i tak wiedział że tego nie zrobią. To była Republika - demokracja, prawa człowieka itp. Tylko w skrajnych wypadkach skłąniali się do tortur. A to nie było takim przypadkiem. Chyba.

Offline

 

#36 2013-06-12 20:07:12

Jenathaza

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 9139520

Re: Mieszkanie Mavhonicków

SIS mogło by to zrobić – pomyślał Jena, ale nie powiedział. Ich nikt nie kontroluje, stoją najwyżej.
Ale nawet jeśli, i nawet jeśli to profesjonalista, to raczej nie ktoś, kto wie więcej niż można z niego wyciągnąć. Z resztą tak jak wszędzie – w wielkiej machinie poszczególne elementy wiedza tylko tyle jak nacisnąć swój guzik, kiedy przyjdzie czas. Trzeba złapać jakiś mózg.
Najlepszym źródłem informacji była sama Queni.
Jena absolutnie nie podejrzewał ze ktokolwiek z SIS byłby skłonny torturować Queni.
Ale przeszło mu to przez myśl... Po ostatnich wydarzeniach jego zaufanie do kogokolwiek bardzo stopniało. Przez chwilę nawet poczuł dreszcz na plecach, bo pomyślał,ze obok nie siedzi Artrus, tylko kolejny agent.
- Paranoi można dostać – szepnął i napił się piwa.
Artrus to ktoś kto dobrze wie jak się dostaje paranoi...

Offline

 

#37 2013-06-12 20:18:29

Artrus

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-19
Punktów :   

Re: Mieszkanie Mavhonicków

I właśnie w tym momencie Fibal się uśmiechnął, by nie powiedzieć że się roześmiał. Ale stał się bardziej wesoły niż zazwyczaj i otworzył sobie puszkę, by się z niej napić.
- To teraz już wiesz, czemu ja mam paranoję. A nie siedzisz po uszy w bagnie jak ja
Do tej pory Mavhonic zawsze wytykał mu jego paranoję, że to niepotrzebne, że zbyteczne i w ogóle że przesadza. A teraz sam na własnej skórze przekonuje się, jak życie może dać komuś w shebs.
Po chwili jednak spoważniał.
- Nie życzę ci życia w paranoi, masz rodzinę i w ogóle. Ja już przywykłem, nawyki weszły do codziennego życia.
Kiedyś Artrus nie miał aż tak rozwiniętej paranoi na tle swojego bezpieczeństwa. Ale po morderstwie jego rodziny i jego zemscie na imperialnych to było konieczne, o ile chciał jeszcze żyć.

Offline

 

#38 2013-06-12 20:38:54

Jenathaza

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 9139520

Re: Mieszkanie Mavhonicków

Jena zas próbował się uśmiechnąć ale wyszło mu coś w rodzaju grymasu po cytrynie.
- Chyba się rozpowszechnia, ta choroba... To chwilowe. Tak mi się tylko pomyślało. Wcale tak nie odczuwam – podejrzewał, ze zaczyna się od myslenia. Jednak – Jena osiągnął wiek w ktorym zaczyna dochodzić do świadomości,ze komiksowe opowieści o gliniarzach to bajki.

Offline

 

#39 2013-06-12 20:52:54

Artrus

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-19
Punktów :   

Re: Mieszkanie Mavhonicków

Ponownie przyjrzał mu się uważnie popijając piwo. Może faktycznie to tylko chwilowe zwątpienie i takie ogólne osłabienie. Lepiej dla niego by tak było. Bo życie z paranoją jest na prawdę uciążliwe. Wystarczyło spojrzeć na Artrusa by to dostrzec. Zmienił nawet pigment skóry by go nie rozpoznali od razu.
- To się ciesz. I wracaj szybko do zdrowia
Uniósł puszkę do toastu a potem znowu się z niej napił. Praktycznie wlał już w siebie prawie całe piwo. Pół litra to jednak trochę mało jak na kogoś, kto regularnie sobie popija różne rzeczy w najróżniejszych miejscach.

Offline

 

#40 2013-06-12 20:58:00

Jenathaza

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 9139520

Re: Mieszkanie Mavhonicków

Jena na pewno by się leczył, gdyby paranoja się rozwinęła i zaczęła przeszkadzać. Zona by go wysłała, pewnie do samego Jamesa Tresona, którego Jena poznał bardziej przy sprawie Queni. Bo wcześniej przy Siscu tylko powierzchownie.
Jena zamilkł, dziwnie zamyślony. Milczał, milczał, chyba wciąż wszystkiego nie powiedział. A był ostrożny, zapobiegliwy. Niespecjalnie wylewny.
- Sisca adoptowała chirurg cybernetyk z Równikowego. Wiedziałeś?

Offline

 

#41 2013-06-12 21:06:28

Artrus

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-19
Punktów :   

Re: Mieszkanie Mavhonicków

Jena miał to szczęście że miał żonę, która się nim opiekowała, nawet jeśli ten uważał, że jest inaczej. Więc do zaostrzenia paranoi raczej nie dojdzie.
Artrus wygodniej rozwalił się na kanapie i tylko spoglądał na zamyślonego kapitana. Pływał on sobie gdzieś hen daleko, po morzach i oceanach, gdy nagle wrócił na ziemię i wyskoczył z innym tematem. Ten już Fibala tak nie ruszał, o ile w ogóle.
- Dobrze dla niego
Mruknął obojętnie. O sprawie Sisca czytał jakiś czas temu, reakcje miał podobną do tej na wieści o Queni. Ale czas mijał, miał własne problemy i sprawa to po prostu wyblakła i trafiła do kategorii "ofiary wojny". Artrus nie był jak Jena - nie zamartwiał się ciągle, nie myślał o tym co z kim będzie, nie troszczył się o los nieznanej mu dziewczynki. Za dużo miał własnych spraw na głowie. No i by oszalał gdyby tak postępował na wojnie. Niestety musiał wykształcić w sobie pewną dawkę znieczulicy społecznej.
Teraz losem dziewczynki się przejmował i był wściekły. Za tydzień to go będzie gówno obchodziło co z nią będzie. Ale tych drani by dopadł. W sumie tych cybernetyków od Sisca też. Ale lista tych do odstrzału w jego przypadku była straszliwie długa.

Offline

 

#42 2013-06-12 21:10:49

Jenathaza

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 9139520

Re: Mieszkanie Mavhonicków

Temat nie był tak znowu drastycznie zmieniony. Raczej zaczęta pewna myśl, nie dotycząca Sisca, on był bezpieczny, można było już usunąć go z listy tych których koniecznie trzeba bronić.
- Pomyślałem, ze Queni... ona tez musi koniecznie znaleźć rodzinę – skoro jedna historia zakończyła się szczęśliwie, to druga też musi.

Offline

 

#43 2013-06-12 21:27:19

Artrus

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-19
Punktów :   

Re: Mieszkanie Mavhonicków

Artrus pokręcił z rezygnacją głową.
- Na siłę nie ma co szukać. Będzie mieć szczęście, to ktoś ją adoptuje. A jak nie to pomęczy się parę lat, osiągnie dojrzałość i pewnie zniknie.
Może brzmiało to trochę bezdusznie, ale on sam jej nie adoptuje. Za niebezpieczny tryb życia prowadził. Znajomych godnych polecenia nie miał. Może poza Mavhoniciem. No i właśnie tak krzywo na niego popatrzył.
- Ty chyba nie zamierzasz jej adoptować, co?
Jena miał trochę zbyt miękkie serce i mógłby na taki pomysł wpaść.

Offline

 

#44 2013-06-12 21:41:56

Jenathaza

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 9139520

Re: Mieszkanie Mavhonicków

Szczerze mówiąc to jena na taki pomysł wpadł, ale nie miał za bardzo z kim o tym pogadac. A wpadł w ciąg, bezie teraz mówił i mówił
- Ludzie nie adoptują dzieci, nawet zwykłych, bo się boją. Bo obce, bo nie wiadomo jakie geny  -to Jeny dotyczyło. On sam był sierotą. Wychowany w domu dziecka. Nikt go nie adoptował, nikt nawet nigdy nie wykazywał chęci. Thorul Trax świętej pamięci obnosił się ze swoim sieroctwem i zrzucał na nie wszystkie swoje błędy. Jena z nikim nie rozmawiał. To tez nie była dobra postawa.
- Adoptowałbyś dziecko które może cie rozdeptać? – znowu nawiązał do Sisca. Kiedyś wyobrażenie „Sisca w domu”, mimo świadomości kim on jest, przerażało. Pewnie dlatego, ze  jego samego, tak przecież „adopcyjnego” nigdy ni,t nie chciał nawet poznać.
Sisco tak pięknie złamał jego blokadę.
- A ktoś się odważył.

Offline

 

#45 2013-06-12 22:02:44

Artrus

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-19
Punktów :   

Re: Mieszkanie Mavhonicków

Jeśli chodzi o dobór osoby do rozmowy o adopcji to Jena dobrze trafił. Co prawda Artrus adoptowany nie był, ale w jego kręgu kulturowym to była normalka. Wiele rodzin miało własne dzieci plus adoptowane i to nawet nie tej samej rasy co rodzice. U Mando adopcja nie była tematem tabu. To była konieczność.
- Bo wasze społeczeństwo zbyt dużą wagę przywiązuje do kwestii krwi. Rodzina to więź, uczucie a nie pokrewieństwo. To tak na prawdę osik się liczy i tyle
Machnął ręką. Już dawno temu odkrył, że te wszystkie "cywilizowane" społeczeństwa, które tak pogardliwie traktowały Mandalorian wcale takie wspaniałe nie są. Mają swoje ułomności, nie mniejsze niż u Mando.
Artrus westchnął i nachylił się ku Jeny.
- Wiesz chyba jak u nas to wygląda. Jeśli jakiś dzieciak ma w sobie ducha wojownika to się go adoptuje. I nie ważne, czy to człowiek, twi'lek, zabrak, wookie czy trandoshanin. Może być rodianin czy duros. Liczy się to co kto ma tutaj
Poklepał się pięścią po klatce piersiowej w okolicy serca. Mando bez problemów przygarniali dzieci... jednak i oni mieli minus. Przeprowadzali swoistą selekcję ,brali tylko te dzieci z których w przyszłości wyrosną nowi członkowie ich społeczności. Słabe dzieci nie dostawały szansy.
- Odważył się. Ale ktoś tego musi chcieć. Nie ma sensu wpychać jej komuś w ramiona tylko dlatego, ze musi mieć rodzinę. Obie strony tego muszą chcieć. Ona już nie jest uroczym dzieciaczkiem, któremu puści się bajkę i problem z głowy. Z tego co mówiłeś to ta dziewczyna jest inteligentna. Zorientuje się jesli coś sztuczne będzie

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.terania.pun.pl www.fairytailgame.pun.pl www.fenixclan.pun.pl www.pnp.pun.pl www.wsti.pun.pl