Star Tales - gwiezdne opowieści...

Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...


#1 2013-02-16 13:56:38

Jenathaza

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 9139520

Mieszkanie Mavhonicków

Wyżyłowane na kredyt 90 metrów kwadratowych z oknem. Było to coś, na co nigdy nie mógłby sobie powozić kapitan CSB, nawet wielokrotnie odznaczony – gdyby był sam. Ale Jena nie był. Mimo iż miał dzieci – a to wydatek, to poznał kobietę, ożenili się, a Jena wyjątkowo spodobał się teściom. Obije sprzedali swoje mieszkanka, teściowie się dołożyli, plus wielki kredyt na 10 lat i oto – niemal alartament.
Było to mieszkanie w monadzie wprawdzie, ale na górnych piętrach i z naturalnym oknem wychodzącym na obszar równikowy, przez ktore widoki Mavhionicowie mieli piękne, szczególnie wieczorami. Okno było wprawdzie tylko jedno na całe mieszkanie, ale zajmowało cała ścianę salonu na który łączyła się i jadalnia i kuchnia, oraz duzy procent obszar zabawowy dla dzieci, których Mavhonicowie mieliw  domu obecnie czworo, bo najstarszy syn Jeny był już na swoim i miał swoje dzieci (Im tez trzeba było pomóc kupić mieszkanie, stąd tez tak duzy kredyt). Ale było dobrze.
Do mieszkania wchodziło się dużymi, ozdobnymi drzwiami w mały korytarzyk. Na przeciwko miało się wówczas łazienki, na lewo – wejście do salonu – na prawo korytarz szedł trzy metry dalej i rozprowadzał do trzech pokoików, z czego dwa zajmowały dzieci i jeden – rodzice. Niewielkie były, kosztem salonu który zażyczyli sobie Mavhonicowie mieć królewski (i mieli, bo byli to „ludzie” porządni i ze smakiem, więc urządzili go stylowo)
Ściany były wszędzie białe, oświetlenie retro, sporo obrazów, nie tylko przez Jenę malowanych, kilka innych ozdób, meble z miękką tapicerką (nie skórzane lub a'la skóra), stół na 8 osób, włochaty dywan no i balkon za oknem

Offline

 

#2 2013-02-16 14:04:34

Artrus

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-19
Punktów :   

Re: Mieszkanie Mavhonicków

W mieszkaniu państwa Mavhonic rozległ się dźwięk dzwonka, oznajmiający nadejście jakiegoś gościa. Na ekranie wyświetlającym obraz z kamerki przy drzwiach (taki apartament z pewnością miał coś takiego) pojawiła się sylwetka czarnoskórego mężczyzny, którego Jena dobrze będzie znał. Był to Artrus. Ubrany w lekką marynarkę i spodnie tego samego kroju, do tego elegancka koszula, rozpięta pod szyją, bez krawata. Wygląd na luzie, ale z klasą. W wyglądzie Mando zaszła drobna zmiana, nie miał już brody, za to na głowie miał krótko przystrzyżoną, czarną czuprynę. Blizny oczywiście zamaskowane.
Fibal nie odzywał się od miesiąca, więc Mavhonic mógł założyć, że albo zwiał albo go gdzieś zabili i jego trup leżał pewnie w jakimś rynsztoku na niższych poziomach. Aż tu nagle i nieoczekiwanie odezwał się wczoraj i poprosił o spotkanie. Po szybkiej wymianie wiadomości się dogadali co i jak. I oto stał, przed wejściowymi drzwiami mieszkania Mavhoniców.

Offline

 

#3 2013-02-16 14:19:30

Jenathaza

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 9139520

Re: Mieszkanie Mavhonicków

W żadnym wypadku Jena nie pomyślał, ze Fibal ot tak zwiał. A nawet jeśli to nie od niego – za dobrze go znał. By zwiał tak po prostu, musiałby być bardzo silny powód. To ze go zabili – to już trochę gorzej. Mavhonic spokojnym był typem, ale denerwować się zaczął, ostatnie dni to już bardzo nerwowy był i chodził w te i nazad, rozmyślając. Na szczęście po napięciu przyszło rozładowanie.
- Tatoooooo! Wujek przyszeeeedł! – głos syna wyrwał Jenę z drzemki na kanapie. Była sobota. Wolna sobota, nieliczne zjawisko, które nie powinno się teraz zdarzyć. Zamach, śledztwo, jeszcze nie wiadomo co. Komendant w domu.
- O, świetnie, wpuść go – krzyknął. Gdzies tam z  drugiego końca salonu odezwało się prychniecie „czego się drzecie, sąsiedzi może jeszcze śpią” (12 godzina).
Kalet, mały historii, podobny do ojca, jednak z kilkoma różnicami, zapewne po matce, uruchomił procedurę otwierania i za chwilę Artrus mógł już wejść.

Offline

 

#4 2013-02-16 14:29:07

Artrus

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-19
Punktów :   

Re: Mieszkanie Mavhonicków

Gdy drzwi się otworzyły to Artrus automatycznie spojrzał nieco w górę, bo spodziewał się że to Jena otworzy. Ale gdy go nie zobaczył to spojrzał nieco niżej i ujrzał Kaleta. Uśmiechnął się więc szeroko i wchodząc do drzwi zawołał.
- Cześć urwisie!
A potem na powitanie chwycił go za boki i lekko podrzucił do góry, a potem postawił go na ziemi, udając że go łupnęło w krzyżu.
- Ahh... na Moc ale wymężniałeś i nabrałeś tężyzny. Za niedługo to ty mnie będziesz podrzucał do góry...
Chwilę jeszcze udawał zniedołężniałego starca a potem się zaśmiał. Cieszył się na widok malca, lubił dzieci. Jednak ich widok zawsze przypominał mu o jego zamordowanym synu, co wywoływało u niego falę goryczy, ale nigdy nie dawał tego po sobie znać. Nakładał maskę wesołego wujaszka, wchodząc głębiej do mieszkania.
- A gdzie twój umęczony życiem ojciec, co? Chyba go definitywnie nie wykończyliście, co? Nie chciałbym go szukać po szpitalach

Offline

 

#5 2013-02-16 14:42:18

Jenathaza

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 9139520

Re: Mieszkanie Mavhonicków

- Czeeeśc wujek – ucieszył się otwarcie młody Mavhonic, chwycony pod boki się rak Artrusa złapał, zadowolony. Z racji rasy był trochę większy i cięższy niż typowy ośmiolatek rasy ludzkiej, ale skoro Atrrus (jeszcze) dał rade, to chwała mu! Kalet śmial się głośno, ale na szczęście nie ustawiła się kolejka do podrzucania. Reszta młodych Mavhonicków była zajęta. Czym – na szczęście nie wiadomo.
Kalet miał na sobie domowe dziecięce odzienie. Barwa ojca przypominał. Na zebach miał aparat korekcyjny – w celu zapobieżenia temu, co miał ich ojciec – przodozgryzowi (Jena miał bowiem wadę zgryzu pospolicie zwaną jako „kopara” i nie chciał tego dla swoich dzieci)
- Oj, on umęczony bardzo. Ugrzązł na kanapie – objaśnił młodzik i już prowadził wujka do salonu, gdzie rzeczywiście Jena zbierał się do pionu. W dresie od góry do dołu, z rozpięta bluzą wyglądał jak pospolity, bardzo napakowany dresiarz. Ale tylko w pierwszym skojarzeniu, bo później już nabierał ów strój jego większej powagi, jednak wciąż pozostawał strojem „po domu”
- Cześć, Artrus, fajnie ze cię jednak nie zabili – uśmiechnął się w sposób zarezerwowany tylko dla własnych czterech kątów. Tu, w tym bezpiecznym miejscu już niczego nie musiał udawać.

Offline

 

#6 2013-02-16 14:48:53

Artrus

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-19
Punktów :   

Re: Mieszkanie Mavhonicków

- Umęczony, tak? Pewnie przez was, przyznaj się
Zagadnął wesoło Kaleta, dając się zaprowadzić do salonu, gdzie w końcu dojrzał seniora rodu. Od razu się do niego uśmiechnął, a z racji braku blizn i brody wyglądał tym samym dużo młodziej. Bo jednak jego normalny wygląd dodawał mu nieco lat.
- No co ty, ktoś musi robić za wrzód na twoim tyłku. Tylko nie mów tego mamie Kalet, dobra? To będzie nasza męska sprawa
Przestrzegł młodego Mavchonica a potem podszedł i wyciągnął rękę na powitanie. Po zwyczajowym uścisku na powitanie siadł sobie wygodnie na jakimś fotelu czy sofie. Bywał tu parę razy, więc czuł się bardziej swobodnie.
- Ciężki okres w robocie, co?
Zagadnął Jenę a potem zerknął na Kaleta. Mimo że lubił chłopca to jednak lepiej by nie był obecny przy ich rozmowie.

Offline

 

#7 2013-02-16 15:19:58

Jenathaza

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 9139520

Re: Mieszkanie Mavhonicków

- Niieee, nie przez nas. Przez mamę! – szybko zrzucił winę na matkę, nawet nie mając pojęcia, wszak to dziecko, jak Artrus mógłby to zrozumieć. Kalet był dzieckiem niezepsutym kultura masowa, w domu Mavhonicków było hermetycznie. Z zaangażowaniem Jena swoje dzieci wychowywał.
- Na Moc, Artrus, przez chwile myślałem ze jakiegoś obcego chłopa mi syn do domu wprowadził! – nie ze tak całkiem nie poznał, chciał tym samym powiedzieć ze nieźle stary Fibal wyglądał jak się tak ucharakteryzował.
- Ale co mam nie mówić, wujek? Że wrzód? – nie zrozumiał chyba młody.
Jena uścisnął rękę przyjaciela i znowu usiadł. Widać było ze drzemał przed chwilą. Po oczach i po ruchach. Ale Jena to gliniarz, więc długo ten stan nim władać nie będzie.
- Kalet, poproś mamę by nam coś do picia przyniosła – zagonił młodszego do pracy. Nie był tym, co po prostu każe wyjść. Z resztą nie musiał. Juz mamusia go zagospodaruje, bo przecież wszyscy wiedzieli o co chodzi jak się ma w domu policjanta.
Kalet pokręcił się, pokręcił i poszedł ukosem przez salon. Iliani na drugim końcu w kuchennej części uśmiechnęła się do gościa z daleka. Była przeciwna darciu się przez mieszkanie więc przywita się dopiero jak podejdzie.
- Urwanie łba – odparł stary Mavhonic, teraz już podnosząc głowę bezpośrednio na przyjaciela. Włosy miał rozpuszczone, widać było teraz w całej okazałości ich długość.
– gdybym nie miał dziś wolnego to chyba bym nie przezył. Wszystko przez ten cholerny zamach...

Offline

 

#8 2013-02-16 15:36:28

Artrus

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-19
Punktów :   

Re: Mieszkanie Mavhonicków

- Ah przez mamę...
No początkowo jego myśli pomknęły ku sprawom łóżkowym, ale potem szybko się zreflektował i spojrzał na tą sprawę jak dziecko. Czyli pewnie coś w stylu "wyrzuć śmieci" czy coś. W tych tematach Artrus nie miał zbyt dużego doświadczenia - zbyt duże różnice kulturowe. U Mando to wyglądało całkiem inaczej.
- Czyli działa!
Stwierdził dobitnie i z zadowoleniem Fibal. Jego wygląd nie powinien zbytnio dziwić (po pierwszym szoku) bo jak było Jenie wiadome - miał paranoję. W dodatku pracował teraz nad sprawą tych przemytników, co już stanowiło odpowiedź.
Artrus poczekał aż Kalet odejdzie a do Iliani nieznacznie machnął ręką, gdy ją zauważył.
- Wiem, czytałem. Traktat pokojowy z Imperium wkurzył parę osób, co?
Zagadnął Fibal.

Offline

 

#9 2013-02-16 15:52:31

Jenathaza

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 9139520

Re: Mieszkanie Mavhonicków

- Niebywale wkurzył – mruknął stary Mavhonic
- Co ciekawsze prawdopodobnie nasi nowi przemytnicy pomogli w zamachu, choć póki co to tylko domniemania. Budynek rozprysł się w drobny mak, ofiar są setki,a  przez komisariat nie da się przejść – tyle papierów. Łącza holo się zapychają. To nie powinno tak wyglądać – Jena wydał się teraz strasznie zmęczony. Milczał chwile, przez która to chwilę przyszła Iliani. Nie była typowym człowiekiem, raczej jakimś mieszańcem, subtelne roznice na to wskazywały, jednak w dokumentach miała wpisane „człowiek”.
- Witaj Artrus, świetnie wyglądasz – kolejna która złapała się na jego kamuflaż. Ale to znaczyło ze był dobry. Przyniosła im po drinku – wielkie szklanki (w końcu tu Jenathaza mieszka!), wyglądało to co przyniosła na mocną herbatę z lodem i zapewne jakimś alkoholem. Ale ów nie był głównym składnikiem. Pamięć, ze to dla chłopów

Offline

 

#10 2013-02-16 15:59:09

Artrus

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-19
Punktów :   

Re: Mieszkanie Mavhonicków

- Domyślam się... ja właśnie w tej sprawie
Artrus nie wyglądał na szczególnie zaskoczonego tym co usłyszał. Z wewnętrznej kieszeni swojej marynarki wyjął małą kość pamięci a potem podał ją Jenie.
- Tam masz wszystko czego się dowiedziałem przez ostatni miesiąc. Nie odzywałem się, bo musiałem na jakiś czas opuścić Coruscant. Z dwóch powodów. Pierwszy zaciągnął mnie na tereny Imperium. Złapałem trop... po drugie, zbytnio zwróciłem na siebie uwagę, musiałem sprzedać mieszkanie, porzucić starą tożsamość i tak dalej. Ale opłaciło się
Nie był zmartwiony tym, że musiał wszystko rzucić w cholerę. Coś takiego byłoby z pewnością dla Jeny trudne, dla Artrusa to chleb powszedni. Poza tym Mavhonic też wiedział, że na co dzień Fibal nie posługiwał się swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem tylko wymyślonym, dokumenty podrabiane miał i tak dalej. Wszystko ułatwiało zniknięcie.
Gdy Iliani przyszła to uśmiechnął się do niej z wdzięcznością a potem poprawił marynarkę.
- Dzięki, małe hokus pokus w sklepie i oto nowy ja.
Mrugnął do niej porozumiewawczo a potem odebrał swojego drinka. Nie wnikał w jego skład, ważne że był dobry.
- Dzieciaki rosną jak na drożdżach. Pewnie dają ci w kość, co?

Offline

 

#11 2013-02-16 16:11:40

Jenathaza

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 9139520

Re: Mieszkanie Mavhonicków

Milcząc wziął kość ale nie aktywował jej od razu. Oczywiście ubolewał nad tym, co mu Artrus odpowiedział, chyba nawet bardziej ubolewał słuchając tego, niż mandalorianin – przezywając to. U nich to jednak inaczej wyglądało, mimo to jena czuł się winny sytuacji. W końcu „mogło się coś stać”. To z kolei jego choroba zawodowa.
Iliani chyba wiedziała, co on teraz myśli, ale nic nie powiedziała. Sama tez była ubrana w strój codzienny, ale elegancki – spodnie z dzianiny rozszerzane ku dołowi tak ze tworzyły coś między spódnica a spodniami, na górze kolorowa bluzka i luźniejsza bluza na nią narzucona. U Mavhonicków w mieszkaniu gorąco nie było. Raczej chłodniej niż cieplej, bo {tak zdrowo”.
- Teraz już mniej, właśnie dlatego, ze rosną. Teraz zajęte są bo budują miasto już trzeci dzien, znoszą kartony, to poważna inwestycja – Iliani nie siedziała z dzieciakami cały czas, także pracowała na etacie, była agentem ubezpieczeniowym. Zatrudniali opiekunkę. Nie chcieli by dziećmi opiekował się droid, choć był tańszy.
- Dobrze, panowie, to ja was zostawiam, mam jeszcze parę rozdziałów książki do przeczytania. Bawcie się dobrze – uśmiechnęła się, odchodząc przejechała Jenie po ramieniu i tak znikła sobie w ich sypialni.
Stary Mavhonic, senior rodu przyciągnął wówczas do siebie projektor – nie własny,a  domowy, swoją szklankę odstawiając na stolik.
- Nie martw się, mam bogaty budżet na to – oczywiście chciał Artrusa pocieszyć ze jego poświecenie będzie nagrodzone.
W projektorze okazało się ze siedzi inna karta pamięci – jak się okazało z  bajkami, więc ją na bok odłożył i załączył to co od Artrusa dostał by rzucić okiem, oczywiście zapozna się z tym dokładniej później.

Offline

 

#12 2013-02-16 16:21:38

Artrus

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-19
Punktów :   

Re: Mieszkanie Mavhonicków

Jena nad tym ubolewał, a sam zainteresowany nie bardzo. Bo to była esencja jego życia - Mandalorianie byli nomadami. Mieszkali to tu, to tam, nie przywiązywali się do miejsc czy przedmiotów (poza ich własnymi pancerzami lub ulubionymi broniami). Spakowanie się i odejście zajmowało im może z 10 minut. A potem znikali. Artrus to lubił, wtedy dopiero czuł, że żyje.
- Oho, byleby tylko was nie puścili z torbami... bo zostaniecie z samymi kartonami
Napił się nieco napoju ze swojej szklanki, odprężając się.
- Dzięki i miłego czytania
Pożegnał się z Iliani a potem utkwił badawcze spojrzenie w Mavhonicu. No tak, ten jak zwykle się martwił.
- No ja mam nadzieję, że masz. Wiesz ile ta marynarka kosztowała? A to inwestycja
Mruknął żartobliwie. Kasą aż tak się nie przejmował, ale oczywiście się przyda zwrot kosztów. Ale póki co o forsie nie było co mówić, dopiero gdy się sprawa rozwiąże.
Kość pamięci Artrusa zawierała sporo raportów, dosyć dokładnie opisanych, w wojskowym stylu. Do tego zdjęcia i różne projekcje mapy galaktyki z zaznaczonymi planetami i trasami. Najwięcej zaś dokumentów poświęconych było broni.
- Ci przemytnicy są sprytni, dobrze się maskują, działają przez pośredników, z którymi kontaktują się tylko przez holo. Żadnych bezpośrednich spotkań, konta pod fałszywe nazwisko. Ale podszedłem do tego z innej strony, przyjrzałem się temu co przemycają i rozprowadzają. I zgadnij co to jest?

Offline

 

#13 2013-02-16 16:46:14

Jenathaza

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 9139520

Re: Mieszkanie Mavhonicków

Tak, Jena się martwił. Był takim typowym mieszkańcem Glactic City – przywiązany do miejsca, z chałupą na kredyt, martwiący się na zapas przed utrata „dorobku całego życia”, nadwrażliwy z lęku o rodzinę, która miał przecież strzec, bronić i otrzymywać. Choć miał wiele cech które mando cenili, to – nie byłby w stanie zmienić tego życia. Załamałby się chyba gdyby nie miał tych swoich bezpiecznych zmartwień. Z kolei inne zmartwienia zaatakowałyby ze wzmożoną siłą.
- Co przemycają. Broń i narkotyki to by było zbyt proste... niewolników? – spojrzał na Artrusa znad projekcji
- Bo chyba nie marynarki  -zdobył się na skromny żart po żarcie przyjaciela na temat – właśnie marynarki.

Offline

 

#14 2013-02-16 16:55:28

Artrus

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-19
Punktów :   

Re: Mieszkanie Mavhonicków

- Broń. I zbroją wszystkie mniej znaczące gangi Coruscant
Mruknął Artrus. To jednak było zbyt proste... przynajmniej powierzchownie. A na wzmiankę o marynarkach tylko się uśmiechnął, ale nic nie odpowiedział.
- Przyjrzyj się tym zdjęciom. Żadnych numerów seryjnych, znaków firmowych, nic. Broń widmo. Niby nic takiego, ale tknęło mnie przeczucie. Zwinąłem manatki i zahaczyłem o kilka planet Imperium, poodbierać stare długi. I w końcu trafiłem na trop... taką broń, a raczej podobną, Sithowie podrzucali buntownikom z Republikańskich planet w czasie wojny. Od razu skojarzyło mi się to ze strategią, którą się stosuje dosyć często. Co robisz, gdy planeta którą chcesz podjąć ma zbyt dużą siłę ognia? Masz dwa sposoby. Albo zwiększasz swoją siłę ognia, albo...?
Dla Artrusa było proste rozwiązanie, Jena też powinien na to wpaść.

Offline

 

#15 2013-02-16 17:01:54

Jenathaza

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 9139520

Re: Mieszkanie Mavhonicków

Jena zacmokał i siegnął po swojego drinka
- Na to zawsze będzie rynek zbytu. Ale mądrze robią. Logicznie. – wiadomo,z e odbiorcy zrobią wszystko by ich przewoźnik nie wpadł, bo może się to dla nich skończyć po prostu końcem.
- Albo wspieram ich wewnątrzustrojowych wrogów – szepnął  Mavhonic powoli przerzucając kolejne fotografie przedstawianych broni.
- Czyli chcesz powiedzieć, ze tak naprawdę Imperium stoi za tym wszystkim?

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.fenixclan.pun.pl www.pnp.pun.pl www.fairytailgame.pun.pl www.wsti.pun.pl www.mithril.pun.pl