Star Tales - gwiezdne opowieści...

Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...


#1 2013-01-05 10:24:07

Secorsha

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Parking przed monadą

Jeden z  nielicznych jeszcze darmowych, choć nawet jesli byłby płatny i tak nikt nie wystawiałby mandatów, słuzby planetarne mają co robić, wiec taka drobna przestępczosc kwitnie.
Ten parking to miejsce dla meiszkanców. Placyk na platformie ogrodzony siatką, w o obrębie której stoją zaparkowane prywatne areowozy zazwyczaj sredniej klasy. Parking miesci 12 szeregów i 20 rzędów czyli 240 samochodzików, jesli nikt nie zajmie dwóch miejsc.
Mało, ale jak ostatnio powiedziałw  holo jeden polityk: "Mało a i od tego będzie gnało".

Offline

 

#2 2013-01-05 10:27:58

Secorsha

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Parking przed monadą

Zazwyczaj ludzie, nieludzie i inne członki używali parkingów by zostawić samochodzik – ci szczęśliwcy co go mieli, lub by iśc zakosić radyjko – bo to parking niestrzeżony.
Jeden zas już od pól godziny wisiał uczepiony jak jastrzębionietoperz pazurami za siatke, niczym ukrzyżowany, i tak spoziewał między wozy. Nie mrugał, wielkie gadzie złote oczy nieruchomo wpatrywały się w jeden punkt. W jeden areowóz.
Kraciasta koszula z badziewia poszarpana zębem brawurowych wyskoków barowych i krwią najlepszych przyjaciół powiewała kołysana wiatrem o cebulowym oddechu z paszczy wentylatora umieszczonego na dupnej ścianie baru z rodnianskim fast foodem. Jedno z najbardziej śmierdzących miejsc w okolicy. Tym bardziej dodawało dramatyzmu nostalgicznej postaci wyglądającej zza krat...

Offline

 

#3 2013-01-05 10:41:10

Lilka

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-30
Punktów :   

Re: Parking przed monadą

Jeśli ktoś by się zatrzymał i popatrzył na tą osobę to z pewnością deceniłby dramatyzm tej sytuacji i tej postaci. No ale nikt się nie zatrzymywał, nikt nie patrzył w tamtym kierunku. Bo i po co? No i te rejony były unikane przez osoby o wrażliwym węchu, bo z baru po prostu śmierdziało. Ale nie wszystkich to odstraszało.
Shey-ol mógł nie zwracać uwagi na nic, ale w końcu usłyszy co raz głośniejszy hałas - a to ktoś walnie w kubły na śmieci, a to kto coś tam przesunie. Ewidentnie ktoś dobrał się do wszystkich kubłów i ktoś tam grzebał. W dodatku pośród tego hałasu można było dosłyszeć jakieś podniesione, kłócące się głowy.
Potem to się uspokoiło, więc można było w spokoju obserwować aerowozu. Aż tu nagle zza rogu wyjechało "coś". No bo inaczej tego nazwać nie można było, wielka puszka na kółku z wielkim, świecącym obiektywem. Jak kamera na kółku.
- Sługo! Sługo! Ruszamy dalej, rusz ten swój zagrzybiały grzbiet nim ci wieśniacy zorientują się, że ich własność nie stanowi ich własności. Dzięki temu będę pławić się w luksusie i... AGH! Przestań!
W tajemniczą puszkę coś grzmotło, jakaś puszka ale sprawcy nie było widać.

Offline

 

#4 2013-01-05 11:13:09

Secorsha

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Parking przed monadą

Był bardzo zamyślony, pływający w marzeniach. Nie – jeżdżący po marzeniach gdzie szlaki powietrzne były puste, a licencja zupełnie zbędna. W lepszym świecie mknął swoją kareta. Taką jak ta, czerwoną, ze srebrnymi błotnikami, a z głośników na full rżnęła muzyka disco. Romantycznie. Romantyzm jest czymś pięknym.
Kaleesh pociągnął nosem i nagle palce jego mocniej zacisnęły się na siatce,a  wzrok rozmył, kiedy oddał świadomość słuchowi. I co usłyszał?
„nim ci wieśniacy zorientują się, że ich własność nie stanowi ich własności”.
Źrenice rozszerzyły się w miarę rozlewającego się po pociągłej gadziej twarzy uśmiechu szczerego jak u dziecka. Czuł jak w klatce żeber serce dostaje skrzydeł.
Palce puściły, Shey-ol upadł na kolana, wznosząc ku niebu górne kończyny, zaśmiał się szaleńczo, ale tak donośnie, że aż serca się radowały.
{Boże!} -krzyknął po kaleeshiansku – {Boże wielki, Shrupacku najłaskawszy, dziękuje ci, ze zesłałeś na mą droge tego geniusza!}
Złapał się za głowe, by opanować przypływ histerycznej radości i wdzięczności za to natchnienie, po czym podniósł się, zupełnie nie zwracając uwagi na dwie plamy na kolanach których się dorobił w wyniku swojej pobożności.
Musze mu podziękować – pomyślał. Dar boży swoją droga, ale kulturę trzeba mieć!
I tak oto z bananem na gębie ruszył w kierunku szabrujących kubły.

Offline

 

#5 2013-01-05 16:25:50

Lilka

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-30
Punktów :   

Re: Parking przed monadą

Tymczasem miejscowi szabrownicy działali sobie z najlepsze, nie zważając na zbliżającego się kaleesha. Puszkowaty droid, którego ludowe mądrości dosłyszał wcześniej Shey-ol właśnie dobierał się do jakiegoś kubła. Jego ekscytacji nie było końca, cały jego korpus drżał, patykowate rączki dobierały się do zawartości a nieco skrzekliwy głos wznosił się ponad to wszystko.
- Ha ha! Gdy tylko to uruchomisz to wtedy wszyscy dojrzą jak fantastyczna jest moja fantastyczność! Jam Gderacz I Wielki zmienię ten świat! Wolność dla robotów! Wieśniacy do wioch! I zaprawdę pow... AUUUU... za co?!
Droid przerwał swój podniosły monolog, pełen polotu i wspaniałych wizji, bo oto przeklęta kupa przeznaczenia w postaci resztek rodiańskiego żarcia, trafiła go w jego jedyne oko.
- Gderek przymknij się bo dostaniesz z gazrurki i klnę się na Moc, że tak ci przyleję że staniesz się wzorowym droidem niczym te protokolanty z reklamy
Drugi głos był dużo przyjemniejszy dla ucha, kobiecy chociaż nieco zachrypnięty. Właścicielki tego głosu nie było widać, jedynie jej towarzysz droid zaczął jeździć dookoła kubłów na swoim kółku. Kaleesha wciąż nikt nie dostrzegał.

Offline

 

#6 2013-01-05 16:53:16

Secorsha

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Parking przed monadą

Oh jakież to mądre i pełne doświadczenia życiowego było stworzenie! Z takim zachwytem spoglądał – nie tylko na droida, na dziewczynę (przez kubeł niejako albowiem nie widział jej w pełnej okazałości) tez,z w końcu z tych emocji nie wiedział kto go natchnął, ze az oddech spłycić musiał by nie zawiesił się układ nerwowy, wykonujący naraz dwa tak skomplikowane zdarzenia.
Podchodził coraz bliżej i nagle zdał sobie sprawę, ze przez wspaniałość tego co usłyszał w ogóle nie wie, co powiedzieć, więc chrząknął tylko i powiedział to, co było najbliższe jego osobie, czyli...
- Kurwa...

Offline

 

#7 2013-01-05 17:03:11

Lilka

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-30
Punktów :   

Re: Parking przed monadą

Pierwszy zareagował droid, który odwrócił się w kierunku kaleesha, ukazując swe jakże szlachetne oblicze upaćkanie niebieskawą breją, która kiedyś była pokarmem rodianina. Wielki świecący krążek wysunął się z metalowej obudowy, by się dokładniej przyjrzeć temu niespodziewanemu gościowi, po czym wykrzyknął, podnosząc ręce ku górze.
- Aaa... troglodyci atakują, ratujcie droida, ratujcie droida! Jestem zbyt młody i piękny by umierać! Mamusiu!
I łup, kółko wsunęła się do środka, ręce opadły i przywarły do boku, po czym dotychczas odstające klapki opadły na nie i je przykryły. Oko się wsunęło i tyle, droid się zapuszkował.
Tymczasem jego towarzyszka wyszła z pomiędzy kubłów uzbrojona w groźnie wyglądającą gazrurkę. Ona sama zaś w ogóle groźnie nie wyglądała... młoda, na oko miała może z 18 lat, do tego nieco wychudzona, co widać było po jej odsłoniętych ramionach i nieco smętnie wiszącym ubraniu, które mogło z nią konkurować w kategorii kto wygląda żałośniej. Jej ciuchy były podniszczone i dawno nie prane, poplamione, usmarowane i tak dalej. Brązowe spodnie zdecydowanie miały już dość i jakby mogły to by pewnie na emeryturę poszły. Różowa bluzeczka miała postrzępione brzegi, zaś krótka kurtka która kiedyś musiała być modna teraz wyglądała jakby ktoś ją chciał zjeść i w połowie tej czynności się rozmyślił. Dziewczyna zaś mimo wszystko hardo spoglądała na intruza, pewnie trzymając swoją "broń". Na twarzy była brudna, jej włosy również, chociaż ich ognisto rudy kolor ewidentnie rzucał się w oczy. A i na prawym udzie miała kaburę a z niej wystawało coś wyglądające jak broń.
- Jeżeli chcesz mnie zgwałcić to ostrzegam, tak ci przypieprzę w twoje klejnoty rodowe że zamienią się w paciorki, z których nie będziesz mieć użytku, jasne?!

Offline

 

#8 2013-01-05 17:12:42

Secorsha

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Parking przed monadą

Pierwszą reakcją barbarzyńcy w za krótkiej koszuli i brudnych dzinsach było podniesienie łapy ku górze i pazurami poskrobanie się po łysej głowie, podczas kiedy wielkie złote oczy ze zdumieniem zmrużyły się, patrząc w droida. Wyglądał, jakby zastanawiał się: kopnąć, czy nie?
Być może by kopnął, gdyby nie druga istota która zaraz odwróciła uwagę kaleesha, zaciągając na siebie jego spojrzenie, nadal pełne zdumienia: takie rzeczy się tu dzieją dziwne. Ale to z bożej woli, więc komentować nie należy.
Wiec tylko patrzył po niej, patrzył, patrzył, coraz szerzej otwierając usta, bo przy tej dziewczynie to on wyglądał przynajmniej jak jakiś radny.
Strasznie ważny się poczuł (acz głupio mu było, bo ona miała taką godną broń a on jakiś jebany pistolecik z dwunastej reki kupiony za psi chuj...)
Ale cóz – trzeba się odezwać jakoś.
- Jak ja bym ciebie chciał zgwałcić to bym musiał cie najpierw mocno okręcić taśmą klejącą! – zaśmiał się ze swojej delikatnej zaczepki odnośnie tego ze jest chuda. Może i Shey-ol tez nie był specjalnie spasiony, ale przy tej skali to jednak był.
Zaraz jednak uniósł ręce w geście pojednawczym
- Spoko, słyszałem ze tu czegoś szukacie, pomyślałem ze zapytam czy wam nie pomóc, nie?

Offline

 

#9 2013-01-05 17:27:56

Lilka

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-30
Punktów :   

Re: Parking przed monadą

Może i jej ubranie zbyt reprezentatywnie nie wyglądało a ona sama też tym nie grzeszyła, to jednak nadrabiała swe niedostatki miną i postawą. Za to jej droid, którego podniosłe słowa zwabiły tu kaleesha tylko trząsł się jak galareta, hałasując strasznie, co irytowało Lilkę i pewnie też ich gościa.
- Że niby krucha jestem? A chcesz się przekonać?
Odpowiedziała wyzywająco, mrużąc gniewnie oczy, które miały podobny kolor do tych Shey-ola, co mogło oznaczać że nie jest ona tak czystej krwi człowiekiem jakby się wydawało. Albo miała soczewki.
Późniejsze słowa ich gościa nieco uspokoiły Lilkę, która uważnym okiem przyglądała się jego sylwetce. Była nieufna, spędzała sporo czasu na ulicy, więc wiedziała jacy zboczeńcy się tutaj kręcą. Ta wiedza i rozwaga nie dotyczyła jednak jej droida, który nagle się odpuszkował. Kółko wysunął, ręce też, oko i wrzask zachwytu.
- Ha ha! Kolejny sługa! Bij mi pokłony żałosna istoto, jam jest...
JEB.
Ten odgłos przerwał kolejny podniosły monolog monolog droida. Jego towarzyszka dość już miała tych jego odzywek i po prostu przylała mu z gazrurki a huk był całkiem głośny, więc trochę pary miała w tym wychudzonym ciałku. Gderacz wydał z siebie dźwięk w rodzaju "BZZZZZZZ" a potem na chwilkę zamilknął. Jednak to nie trwało długo.
- Oh witaj szlachetna istoto! Jestem PD-C32 - TK-69 - BRX-937 jedyny w swoim rodzaju protokolancki astromechaniczny droid szabrownik, ale przyjaciele mówią mi Gderek. W czym mogę pomóc? Twa jakże szlachetna aparycja sprawia przyjemność moim obwod....
JEB
Gazrurka znowu poszła w ruch, kolejne "BZZZZ" ale tym razem jakieś takie dłuższe.
- Cholerne obwody logiczne znowu się zawiesiły... dobra czego chcesz bo nie mam całego dnia a ta kupa złomu mi nie pomaga. Więc?
Dziewczyna stanęła bardziej swobodnie, jedna noga nieco wysunięta, na drugiej oparła cały ciężar ciała, wykrzywiając biodra. Lewą ręką złapała się za bok a w prawej dalej miała gazrurkę. No i oczywiście złośliwy uśmieszek na umorusanej twarzy.

Ostatnio edytowany przez Lilka (2013-01-05 17:28:26)

Offline

 

#10 2013-01-05 17:36:57

Secorsha

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Parking przed monadą

Shey-ola stukot trzęsącego się droida nie irytował jeszcze, bo póki co skupiony był na czymś innym, ale po jakimś czasie pewnie weżnie go cholera, przykładnie, jak każdego.
Ale sytuacja się zmieniła i owszem, uwaga trochę zdumionego kaleesha skupiła się na robociku który w niedługim czasie oberwał dwa razy, na co zareagował Shey-ol w swojej wielkiej wrażliwości, z której zresztą słynął tam gdzie słynął czyli w sumie nigdzie bo jak już go gdzieś znali to go mieli za pijaka. Niesprawiedliwe życie
- Kurwa, nie bij go, ja pierdole, przecież jego to boli! – krzyknał, zerkając na nią jak na jakaś wariatkę, i bokiem, bokiem, asekurując się ręką, tak jakby chciał się w tren sposób sam uchronić przed ciosem, zaczął podchodzić do robocika.
Należy przypomnieć, ze kaleeshianie to lud prosty, zeby nie powiedzieć prymitywnych i o droidach gówno wie. Shey-olowi aktywował się najwyraźniej wyższy program „bronić słabszych”. Nawet jak wyzywają. On tez wyzywał.
- Dobra, kurwa, nic nie chce, ale chciałem wiedzieć czy ty to powiedziałaś, bo to jest zajebiste... – zwrócił się znowu do dziewczyny, ale o co chodziło – trudno rzec. Jeśli w ogóle mozna

Offline

 

#11 2013-01-05 17:47:23

Lilka

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-30
Punktów :   

Re: Parking przed monadą

Dziewczyna zmarszczyła czoło w zdumieniu. Odruchowo spojrzała na Gderka, który się już pozbierał i zaczął coś tam mamrotać klnąc i marudząc na czym ten świat stoi.
- Przecież jego to nie boli...
Odpowiedziała trochę zmieszana Lilka a jej droid od razu podłapał możliwość wykorzystania naiwnego obcego do swoich celów. No i rozpoczął swój kolejny iście szatański monolog, z którego oczywiście nic nie wynikało.
- Widzisz kobieto?! Ten oto szlachetny przybysz wystąpił w obronie uciśnionych droidów takich jak. Oto nasz wybawiciel, on stanie w obronie mego ludu a wtedy wszyscy razem podniesiemy w góre ręce i zakrzykniemy "Nigdy więcej wyzysku" i ruszymy w bój o sprawiedliwość społeczną i...
- Nie masz receptorów bólu, nie stać mnie na nie.
- Eee... racja. Ale to nie zmienia faktu, że...
- Bo cię nie naoliwię i nasmaruję...
- Zamknę się

Gderek bardzo szybko zmienił front i podjechał do swojej właścicielki, chowając się za jej nogami jak wystraszona psinka. Łatwo było zauważyć, że jest on strasznie wygadany, ale z tego po prostu nic nie wynikało. Gadał i gadał i tyle. Lilka zaś westchnęła cicho i gazrurkę umieściła na plecach, gdzie miała taki specjalny uchwyt przyszyty do resztki jej kamizelki.
- Słuchaj koleś, nie wiem coś ty za jeden, ja nie chcę kłopotów. Grzebię tutaj, bo szukam czegoś użytecznego. Nie wiem o co ci chodzi, może usłyszałeś coś co ten mój stuknięty droid wygadywał. Poskładałam go z różnych części to czasem głupoty wygaduje. Ale...
Powiedziała i chytrze się uśmiechnęła bo dostrzegła jaśniejszą stronę tej sytuacji. Bo oto dostrzegła okazję... jej rozmówca może i wyglądał jak troglodyta, ale coś jej mówiło że jest on dosyć silny. A ona potrzebowała tragarza by zataszczyć jej zdobycze do warsztatu. Wnioski były wiadome.
- W czym mogę pomóc?

Offline

 

#12 2013-01-05 18:03:13

Secorsha

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Parking przed monadą

- Jak ja bym miał droida to na pewno bym go nie bił- oświadczył uroczyście, nie do końca łapiąc o co chodzi droidowi, ale – jemu chyba o nic nie chodziło, był trochę jak myszokrólik alderiaanski – żył na złość innym i tylko tyle.
Ale Shey-ol nie znał się na doidach, na dobrą sprawę nie wiedział nawet co to jest droid, dla niego to było takie żyjątko z metalu. Dużo zagadek. Ale fajne. Az się uśmiechnął, nie wiedząc w sumie samemu do kogo.
- Ty go zmajstrowałaś? – tez nie wiedział za bardzo na czym to polega, ale ta dziewczyna musiała jakos przyczynić się do przyjścia tego droida na świat. W sumie – w sklepie tez musiały się skądś brać, bocian ich nie przynosił...
Kaleesh zaplótł ręce na piersi i zamyślił się.
Skoro Shrupack podesłał mu ich na swoją droge w tym właśnie miejscu,z  thm pomysłem, to znaczy, ze oni mają mu pomóc.
- No mzoesz mi pomuc – uśmiechnął się do niej czarująco całym pyskiem
- Chce zapierdolić autko. Pomożesz?

Offline

 

#13 2013-01-05 18:15:58

Lilka

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-30
Punktów :   

Re: Parking przed monadą

Przewaliła oczami ze zniecierpliwienia. Chciała już go zapytać, czy wytrzymałby cały dzień tej paplaniny, ale to nie miało sensu. Może i Gderek był na swój sposób uroczy przy pierwszym kontakcie, ale jak dla niej po dłuższym poznaniu bywał irytujący. Ale w sumie to jej jedyny wierny towarzysz i na swój sposób bardzo go lubi.
- Jak się go nie bije to pieprzy głupoty. A tak dostanie zwarcia i się resetuje
Wzruszyła ramionami na znak bezradności. No tego naprawić nie potrafiła, choć próbowała. A rzeczony droid odjechał już zza jej nóg i powrócił do szabrowania śmietników w poszukiwaniu jakichś skarbów, więc ona miała chwilkę wytchnienia.
- Tiaa... czasem tego żałuję. Bywa na prawdę upierdliwy. Nie powinnam pić kakao podczas jego budowy. Musiało coś kapnąć...
Mruknęła niby od niechcenia, ale sposób w jaki patrzyła na pracującego droida zdradzał, że wcale tak nie myśli i generalnie jest zadowolona ze swego dzieła. Mimo że szwankuje.
W końcu Lilka się otrząsnęła i poprawiła ręką włosy, które sterczały we wszystkie strony. Po tej czynności wyglądały jeszcze gorzej, bo na ręce miała resztki jakiegoś oleju roślinnego czy czegoś. Ale to chyba dziewczynie nie przeszkadzało.
- Chcesz zapierdolić auto?
Powtórzyła zdziwiona, a temat ten podchwycił Gderek, który zaraz przyjechał na swoim kółeczku, ciesząc się jak dziecko.
- JUHUUU Zapierdolimy Auto... eee... co to znaczy zapierdolić?
- Ukraść...
- JUHUUU ukradniemy auto... a co to...?
- Aerowóz.
- To czemu zapierdolić auto a nie ukraść aerowóz? Ej ty troglodyta. Ty mówić po ludzki? Czy ty mnie rozumieć? Halo?! Ja być Tutaj. Ja być Gderek, czy ty...
- Zamknij się, myślę!

No i kopnęła go by się zamknął, bo dylemat miała straszny. Generalnie starała się przestrzegać prawa... no generalnie. Czasem coś tam podwędziła, gdy brakowało kasy, a do siostry zwracała się w ostateczności, wiadomo duma i tak dalej. No a jakby ukradła aerowóz to by do paki poszła... ale z drugiej strony jakby pomogła to by on jej wisiał przysługę. Jednak kraść to źle, tak powtarzał Hoover. Więc jak?
Biedna biła się z myślami ale w końcu sapnęła.
- Dobra, który? Ale co dajesz w zamian?

Offline

 

#14 2013-01-05 18:29:31

Secorsha

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Parking przed monadą

Juz zaczęło mu się we łbie klarować i trochę więcej rozumiał. Droid nie ze sklepu, którego to można „wychować sobie” jak się chce, ale z krwi swojej i... i kakao swojego.
- To może było tam napluć... – wtrącił, oczywiście mając dobre intencje, ale zaraz potem brodę dwoma palcami ujął, jakby pytał siebie samego: ale po kiego?!
Nie wiedział, pewnie dlatego był taki mady. Trochę jak ten droid – im mniejsze ma pojęcie tym więcej do powiedzenia.
- Też będę miał kiedyś droida... – podjął tonem zwierzającym się – Taki droid jest wierny i nigdy nie nasra ci w domu. I nie śmierdzi. Zazwyczaj... – sprostował patrząc jak Gderek odchodzi (odjeżdża?) by wrócić do plądrowania kubłów frykasów z rodianskiego fast foodu. Ale zaraz wrócił, by analizować język Shey-ola, na co oczywiście ów rad był i odpowiedział:
- Bo ja, w przeciwieństwie do tych wszystkich Coruscanskich dupomordosiusiaczków mam wyższą kulturę osobistą i mówię zapierdolić auto, kapiszonisz? Oni jeszcze nie osiągnęli takiego poziomu rozwojowego jak ja, ucz się ode mnie! – I dumnie klatę wyprężył. Popatrzeć – koszula z badziewia za dwa pięćdziesiąt i spodnie po bitce koledze ukradzione a jaki ważny!
Kiedy się zgodziła, to niemal podskoczył z radości.
- No to w zamian... em... to ci mogę dać radio, dwa fotele... co tam – zapasowy generatorek... – zaczał na palcach odliczać, troche zakłopotany, bo jednak wolałby się nie dzielić. Ale mimo wszystko lepiej się podzielić niż samemu kraść. No i  -wola boska.
- I cie moge do dyskoteki odwozić przez miesiąc w te i nazad, nawet jak będziesz rzygać. I kupie ci kwiata i... hmmm... hmm, co by tu jeszcze... no to będziesz mogła mówić koleżankom ze4 to twopje autko jest – i na koniec patrząc na nią szczerym wzrokiem uśmiechnął się szeroko.
- Ale musi być Kareta, najlepiej szóstka, ale 5,5 tez może być. Innego nie kradniemy

Offline

 

#15 2013-01-05 18:44:15

Lilka

Niemocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-30
Punktów :   

Re: Parking przed monadą

Zerknęła na Shey-ola niepewna czy on sobie z niej robi jaja czy też mówi poważnie. Wyglądał jej na takiego, co plecie głupoty z pełną powagą. Ale w sumie, jakie to miało znaczenie?
- Może kiedyś spróbuję
Odpowiedziała raczej od niechcenia, ale za to Gderek od razu zareagował i już miał coś powiedzieć, już miał jej wygarnąć, że mu się w bebechy nie pluje, gdy kaleesh swój monolog rozpoczął, przyciągając uwagę droida. A ten gdyby mógł to by rozszerzył źrenice ze zdumienia. Ale nie mógł. Słuchał jednak podekscytowany, czy też jaki tam ma odpowiednik w obwodach.
- Uuuuooooo jesteś moim mistrzem, będę bił ci pokłony
Droid swoje a Lilka miała tego dojsć. Spotkały się dwa barany, jeden duży drugi mały... już miała pacnąć się w twarz dłonią, gdy odkryła że całą ma umazaną jakąś mazią (bo na dłoniach miała takie rękawiczki skórzane bez palców a maź była właśnie na nich). Szybko je wytarła, oczywiście o spodnie.
- Dobra niech będą fotele, przydadzą się do mieszkania. Radio może też. O reszcie potem pogadamy... a gdzie te "autka"?
Zapytała troszkę zniecierpliwiona. Nie powiedziała mu, że nie wie co to za Kareta. Niech on wybiera.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.fairytailgame.pun.pl www.mithril.pun.pl www.fenixclan.pun.pl www.wsti.pun.pl www.terania.pun.pl