Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...
- Oby
Zgodził się z nim twi'lek i spojrzał w kierunku kanonierki, która już była załadowana więźniami. Po chwili silniki maszyny zawarczały głośniej, wzbijając się w powietrze. Tam dołączyły do niej dwie kanonierki CSB i wspólnie odleciały. Na miejscu pozostały jeszcze dwie maszyny, które czekały na funkcjonariuszy zabezpieczających miejsce wypadku.
- Oczywiście. Dziękuję za współpracę i do zobaczenia
Oficer SIS się pożegnał i odszedł w kierunku swoich ludzi, pozostawiając Jenę samego. Mógł podejść do ludzi z CSB i wypytać o wszystko.
Offline
Tak tez zrobił. Najpierw jednak przeczesał palcami włosy, trochę je układając – wprawdzie nosił zawsze warkocz, ale jakieś pojedyncze włosy, które kiedyś mu dzieci wyrwały teraz były odrośnięte na pewną długość i latały po łbie. Wiec „uczesał się”, zakaszlał kilka razy, wygładził kołnierz i ruszył do „swoich”. Po drodze zauważył,z e kolano go boli. Musiał się uderzyć,a stary uraz dał o sobie znać – sztuczny staw wstawiony kilka lat temu. Jena nie chciał nie móc więcej pracować w terenie, za biurkiem to nie to samo.
Offline
Funkcjonariusze CSB uwijali się wokół wraku. Robili zdjęcia, ustawiali płotki wokół niego, technicy sprawdzali maszynę itp. Maszyna będzie tak leżeć dopóki nie utworzą pełnej dokumentacji. Potem ekipy sprzątające się za to zabiorą.
Nadejście Mavhonica zostało zauważone i szybko podbiegł do niego młody zabracki sierżant i zasalutował mu.
- Sierżant Basco melduje się na rozkaz.
Jego koledzy tymczasem kontynuowali swoją pracę.
Offline
Jena lekko utykał i był odrobinę usmolony, poza tym jak zawsze pełen policyjnej prezencji.
- Spocznijcie, sierżancie. – nawet się lekko uśmiechnął. Chyba kojarzył tego zabraka, ale skąd- teraz nie miał w głowie zastanawiać się kogo gdzie widział i pyta c czy zna Walda z recepcji
- Byłbym za to wdzięczny za skrócony słowny raport
Offline
W CSB służyło tysiące funkcjonariuszy a dla chostariego to wszyscy zabracy mogli się wydawać do siebie podobni. Basco zaś Mavhonica znał - w końcu to komendant.
Na rozkaz się rozluźnił, na chwilę się zastanowił przed odpowiedzią po czym zaczął referować.
- Wszystkie trzy uciekające grupy zostały pochwycone i więźniów oddaliśmy w ręce SIS. Ochrona szacuje straty, jest wielu rannych, w tym cywili. Grupy porządkowe zajmują się zabezpieczeniem wszystkich miejsc, w tym sektora z którego wyruszyli. Szukamy dowodów, poszlak, wszystkiego.
To był bardzo króciutki raport. Jena jednak mógł być pewien, że gdy trafi on w ostatecznej formie na jego biurko to będzie mieć co najmniej kilka stron, jeśli nie kilkanaście.
Po chwili zabrak dorzucił coś jeszcze.
- Pańscy ludzie są już w pełni sił. I jeden z nich pana szukał
Offline
- Dziękuje, sierżancie – raport był krótki ale najważniejsze – zawierał dużo dobrych wierci. Mavhonicowi opadły z ulgą rozluźnione ramiona.
- Tak? Gdzie ich znajdę? -zapytał. Jeden pytał, ale dobrze by znalazł ich obu. Razem wylatywali to i razem niech się trzymają. Z resztą oni młodzi, piękni, lepiej będą na zdjęciach w prasie wyglądać. No i zadowoleni będą.
Offline
- Wkrótce powinni przybyć z grupą Ochrony
Odpowiedział a po chwili któryś z jego kolegów go zawołał, wiec przeprosił Mavhonica, zasalutował i podbiegł by wyjaśnić jakieś problemy natury technicznej.
Jena mógł się pokręcić chwilę po okolicy. Dostrzeże z pewnością, że z każda minutą napływają gapie, każdy chciał zobaczyć o co było tyle szumu, czemu alarmy itp. Na jego widok reagowano różnie, czasem ktoś na niego wskazał, coś powiedział, czasem ktoś podchodził by o coś zapytać a najczęściej go ignorowano i podchodzono do przenośnych barierek.
Jego towarzysze przybyli po kilku minutach na jednej z barek repulsorowych. Wyglądali na nieco zawstydzonych swoim wcześniejszym zachowaniem, ale do Mavhonica podeszli od razu i zaczęli przepraszać.
Offline
Jena spokojnie czekał, rozglądając się. Także z obawa wyczekiwał pierwszych dziennikarzy. Był najbliższym wydarzeń funkcjonariuszem, i najbliższej stojącym, po drugiej stronie barierki, ale w zasięgu. Rozmasowywał sobie kolano, gdy przybyli „jego chłopaki”, Drill i Hakkim. Widział na ich twarzach owe zawstydzenie i się nie dziwił, bo sam pewnioe wyglądał by na ich miejscu podobnie. Mimo meczącego pościgu i goryczy na wspomnienie dwóch poległych ochroniarzy uśmiechnął siew duchu wspominając tych wszystkich otumanionych biedaków. Jena przeżył to, czego niewielu doświadczyło – atak fallenki na trzeźwo.
- Nic się nie stało, chłopcy. – co miał im powiedzieć, nie ich wina ze byli mężczyznami. Wiadome było ze Jena nie opowie tej historii ze szczegółami tak by ich ośmieszać. Policyjna solidarność.
Offline
Obaj kiwnęli głowami niezbyt przekonująco. O ile dla Jeny nic się nie stało to oni mieli sobie za złe to, że bardziej się nie opierali.
W końcu jednak Hakkim sobie o czymś przypomniał i wyciągnął z torby swój cyfronotes i pomachał nim przed twarzą kapitana.
- Kompletnie sformatowany, nic nie mam, wszystko poszło się jeb... znaczy się zniknęło. Ale!
Hakkim na chwilę urwał robiąc taką dramatyczną pauzę, ale jego kolega go szturchnął a potem głową dał znak Mavhonicowi by nieco odeszli w bok, z dala od tłumu gapiów.
Znalezienie takiego spokojnego miejsca było nieco kłopotliwe, ale w końcu zaczaili się w jednym z zaułków doku przeładunkowego.
- Próbowałem odzyskać dane i natrafiłem na niewielki ślad ingerencji tego hackera. Czy też SI, zależy kto woli jaką opcję. Myślę, że mogę tego użyć by wyśledzić tego kogoś.
Urwał i spojrzał na Mavhonica oczekując jego reakcji.
Offline
Jena postawił uszu. Ów gest oznaczał zaintrygowanie. Uszy kapitana były niewielkie, mięsiste i stosunkowo mało ruchliwe, ale na pewno bardziej niż uszy ludzkie, które po prostu były. Ruszanie uszami dla wielu było zabawne, a juz na pewno w wykonaniu gościa o takiej twarzy jak Jena, tu jednak było tylko zwiastunem zainteresowania. Jena bardzo dobrze reagował na wszelkie „dramatyczne pauzy”, był cierpliwy, w bezruchu patrzył w twarz i czekał. Mało kiedy ponaglał. Teraz dał się odprowadzić w bok, medialna kariera zaczeka.
- To doskonale, Hakkim – pochwalił, jednak nie było w jego głosie jakiegoś ogromnego entuzjazmu. Moze się nie udac, czy coś.
- Lećcie na komisariat, bierzcie sprzęt jaki wam potrzebny, z mojego zezwolenia, jakby mieli wątpliwości niech dzwonią. I spróbujcie
Offline
Obaj ucieszyli się z tej reakcji kapitana. Najwyraźniej długo między sobą dyskutowali o tej sprawie i naradzali się co z tym fantem zrobić. Nim jednak któryś z nich się ruszył to Drill podszedł nieco bliżej kapitana.
- Szefie, moglibyśmy to na razie utrzymać w tajemnicy, przynajmniej przed SIS?
- To w końcu wywiad. Kto wie co zrobią... gdy się włamywałem do nagrań kamery na chwilę pojawiły się takie oczy. A potem napis "Pomóż mi" i wszystko szlag trafiło. Co jeśli ten hacker jest więziony i musi ich słuchać? SIS go zamknie i potem pewnie wykorzysta
Dodał od siebie Hakkim. Obaj byli jednak niepewni tego co mówili, bo dyskutowali o tym. Albo mieli rację i faktycznie kogoś wykorzystywano. Albo to pułapka i oni w nią wejdą. A jeśli poinformują wywiad to ten przejmie sprawę, nic im nie powie i tyle z tego będzie.
Offline
Jena mówiąc szczerze nie chciał się na razie tym zajmować, jednak to co usłyszał trochę go zaintrygowało. I zaniepokoiło. Tajemnica przed SIS? Jeżeli coś znajda i tak będzie trzeba sprawę oddać. Ba – w ogóle będzie trzeba ją oddać.
Jednak podobało mu się myślenie Hakkima.
- Dobrze, na razie nie musicie nikomu nic meldować. Jest chaos a i zobaczymy co z tego będzie. A jak już będzie, to postaram się przedstawić te sprawę od góry, nie przejmujcie się.
Offline
Cóż, wokół wywiadu zawsze krążą przeróżne plotki. Nikt tak na prawdę nie wiedział jak oni działają, jakie mają możliwości itp. Takie tajemnice nie sprzyjają zaufaniu. I to była widać właśnie w reakcji takich osób jak Hakkim i Drill. Jasne, współpraca z SIS była opłacalna - mają lepszy sprzęt, szybciej reagują itp. Ale cholera wie co zrobią z więźniami.
- Dobrze, bierzemy się do roboty. Potem pana poinformujemy
Zasalutowali mu na pożegnanie a potem szybko opuścili to miejsce. Oni mieli szczęście, szeregowcy bez problemu mogli gdzieś przemknąć. A Jena mógł co prawda się schować w jednej kanonierce, poczekać na skońćzenie formalności i polecieć na komendę. Lub przedrzeć się przez dziennikarzy, którzy jak sępy go dopadną.
Offline
Jena wiedział że przedzierać się nie może. Musi mediom coś przekazać bo inaczej powymyślają niewiadomo co i później się ktoś do Jeny przyczepi, jak on ta akcję przeprowadzał że to i to i to. Wiec podszedł do barierki i czekał,a z się zaczną pytać. Trudno. Kiedyś to się skończy
Offline
Gdy tylko Jena podszedł to rzuciło się na niego małe stadko dziennikazy. I zaczęli pytać o akcję, kto nią kierował, kim są podejrzani itp itd. Padające pytania były standardowe i Mavhonic jako kapitan policji pewnie wiedział jak odpowiadać, by poinformować wszystkich a jednocześnie by zbyt wiele nie zdradzać.
Wywiad trwał kilka minut a potem dano mu spokój i zajęto się poszukiwaniem innych uczestników pościgu. Pan kapitan zaś mógł spokojnie odejść, ze świadomością,że wieczorem będzie w prawie każdym programie informacyjnym.
Offline