Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...
W końcu po T'kula ktoś przyszedł. Nie była to zbyt wielka obstawa - jeden jedi, człowiek w dodatku i to starszy. Nosił dosyć nietypowe szaty, podobne do szat jakiegoś czarodzieja z tych wszystkich holofilmów fantastycznych. Jego ubrane pokryte było szeregiem tajemniczych symboli. Do pasa miał przyczepioną długą rękojeść miecza świetlnego.
- Rada cię wzywa. Spotkanie odbędzie się w sali konferencyjnej
Głos przybysza był nieco zbyt cichy i bardzo spokojny. Nie wyglądał szczególnie groźnie, w Mocy też się nie wyróżniał, ale wiadomo, pozory mogą mylić.
Offline
Powoli otworzył oczy i spojrzał na przybysza. Dziwnie był ubrany, ale T’kul nie wnikał. Powoli wstał i rozprostował kości. Bzyk zareagował na jego ruch. Czerwona dioda skierowała się ku niemu.
- Bzyk idziemy. Rada mnie woła. Nie zostawię cię tutaj. – Stwierdził, na co droid zareagował ożywionym bzyczeniem. Tyle lat byli razem. Przywykli do siebie. Pau’an podszedł do szafy i zabrał z niej swoje bagaże. Ostatni raz rzucił okiem na pokój. Wyszedł na korytarz bez smutku. Poczekał aż Droid i staruszek dołączą. W obstawie ruszył ku Sali konferencyjnej nie sprawiając nikomu z obstawy kłopotów.
Offline
- Droid musi tu pozostać. Nic mu nie będzie
Stwierdził cicho nieznajomy. To było zamknięte spotkanie, tylko T'kul, Rada i ten strażnik - mistrz Havesh.
Po wyjściu z pokoju staruszek poprowadził pau'anina do sali konferencyjnej.
Offline