Star Tales - gwiezdne opowieści...

Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...


#1 2012-12-06 16:11:38

MOC

Administrator

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   

Ulice Courscant

Wyższe poziomy Courusant to zapierająca dech w piersiach gra świateł na wypolerowanych na gładko pionowych, opływowych ścianach wieżowców, panoramiczne okna, błysk żywego słońca, powiew wiatru na twarzy, liczne mosty i platformy. Ruch powietrzny pociągnięty sznureczkami, jak szachownica nad głową. Uładzeni mieszkańcy różnych ras, z różnych rejonów galaktyki, a łączy ich jedna cecha – nienaganna powierzchowność i wieczny pośpiech. Nawet droidy różnych marek ciągle tu się spieszą. Mało miejsca na spontaniczność i zachwyt ta perełka architektury, jedyną taka w galaktyce – Courusant, wieczne miasto, te właśnie, jakie obejrzymy na pocztówkach.

Offline

 

#2 2013-02-13 18:37:31

Leri

Rycerz

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Ulice Courscant

Od pamiętnego zamachu na wieżowiec Giltenai minęły dwa miesiące. W tym czasie wydarzyło się wiele rzeczy, głównie kolejne protesty i doniesienia z innych planet, rósł niepokój na niższych poziomach, ale tutaj na samym szczycie Coruscant tego tak nie odczuwano. Bogaci mieszkańcy żyli swoim życiem...
Trzy tygodnie wcześniej Leri musiała udać się z ważną misją dla Zakonu i przez ten czas nie było jej na Coruscant. Ale od czasu do czasu wysyłała Sisco krótkie listy oraz zdjęcia z innych planet - inne niż oficjalne widokówki. Nie chciała po prostu by pomyślał, że całkiem o nim zapomniała odkąd trafił do rodziny zastępczej.
A gdy jej misja dobiegła końca to mogła wrócić na Coruscant, więc gdy tylko odpoczęła i zdała wszystkie raporty to wysłała wiadomość Siscowi, że chętnie się z nim spotka. I jako że mógł już bez przeszkód podróżować po Coruscant to zaproponowała mała wycieczkę po górnych poziomach. Chciała mu pokazać to i owo, chociaż pewnie już sam się wielu rzeczy dowiedział. W tym celu podleciała pod budynek jego szkoły. Wszystkie drobne "formalności" zostały już załatwione i teraz czekała na niego przed głównym wejściem. Dzisiaj dla odmiany miała na sobie skromną szatę Jedi a do tego rzemyk z kamykiem na szyi. Miecza jak zwykle nie miała.

Ostatnio edytowany przez Leri (2013-02-13 18:37:44)

Offline

 

#3 2013-02-13 18:50:51

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Ulice Courscant

Trochę się działo i wszystko było trudne dla Sisca. Przede wszystkim to jak dowiedział się o śmierci siostry, ale zniósł to dzielnie, bo akurat zeszło się to z tym jego nowym domem, który był prawdziwym cudem, bo kto by chciał „coś takiego”. Okazało się ze był ktoś taki. Pani cybernetyk, starsza już, która po prostu rozumiała, i jej maż który borykał się z podobnym problemem (też nie był do końca organiczny a co za tym szło – dzieci mieć nie mogli).
Siscowi było dobrze u nich, ale jeszcze się docierali.
W szkole też było nie najgorzej. Tylko z Ollem się nie dogadywał,a le z nim nikt się nie dogadywał. Z pozostałymi dziećmi z grupy było w porządku,a  panie go chwaliły – za karność, bo bardzo grzeczny był, choć na zajęciach często się „rozjeżdżał” i lądował gdzieś we własnym świecie.
No ale – za dużo się wydarzyło jak na ten „mały łepek”.
Ze szkoły przez szkło drzwi toś wyjrzał. Najwyraźniej zobaczy Ledi, bo zaraz wypuszczono Sisca. Przyszła pani po niego,a  wiedziano ze przyjdzie jedi, to wypościli go do niej. Zazwyczaj wracał z „matką”. Ale nie był jeszcze tak blisko z ta pania, nie nazywał jej tak.
Wyglądał dobrze-  wymyty, zadbany, nadal w czarnym lakierze ale pewnie niedługo to się zmieni, na razie nowa rodzina nie chciała go stresować. Nie miał ze sobą żadnych szkolnych przyborów bo wiadomo ze nie mógłby z nich korzystać, ale miał już przypięta do wewnętrznej części działa torebeczkę,a  tam dokumenty – jego własne, zezwolenia, zaświadczenia, instrukcje (co zrobić jeśli znajdziesz Sisca itp.)
Zachowywał się tez trochę inaczej. Juz nie taki dziki był. Zauważywszy Leri z daleka zaraz ruszył truchtem do niej, aż czuła jego kroki po wibracji chodnika pod nogami. Juz był blisko, tak trzy metry i... stop. Chwila rozmyślania. W tył zwrot i pod kosz na smieci. Odwrócenie się tyłem i kopa! Kosz tutaj był jednak na to odporny, już przewidziano,ze łobuzy chetnie go przewrócą, więc był na sporęzynie. Sisco był wystarczająco silny by wprawić go w porządne „drganie”. Był jednak od gory zabezpieczony więc nic się nie stało. Sisco zrobił sobie przyjemnosc i dopiero podszedł do leri, pomrukujac cicho, ale o wiele weselej już „po tym” niż „przed tym”


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#4 2013-02-13 19:07:35

Leri

Rycerz

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Ulice Courscant

W czasie czekania Leri zachowywała się jak na Jedi przystało. Ręce trzymała splecione za plecami, postawa wyprostowana a głowa dumnie uniesiona. Biła od niej pewność siebie i pewna dostojność tak charakteryzująca Jedi. Teraz, w tej szacie po prostu wyglądała odpowiednio, jednak jej samej trochę to przeszkadzało, bo nowo poznane osoby postrzegały ją tylko przez ten pryzmat. "Mistrzyni to... Mistrzyni tamto..." dlatego wolała być bardziej incognito. W cywilnym ubraniu. Na czas tej wycieczki uznała, że jej powierzchowność Jedi może się przydać, gdyby ktoś robił jakieś problemy.
W końcu pojawił się Sisco a Leri złamała nieco tą maskę Jedi, bo pomachała mu wesoło na powitanie, sama też wyszła mu na spotkanie. Co prawda nieco zdziwiło ją jego zachowanie - kopnięcie kosza - ale pamiętała, że ten bardzo lubi beczki. Dla niego była to po prostu zabawka. I najwyraźniej dobrze mu to robi.
- Cześć Sisco. I jak tam? W szkole w porządku?
Przywitała się z nim a potem podeszła, by go pogłaskać tak jak zawsze.

Offline

 

#5 2013-02-13 19:17:07

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Ulice Courscant

Tak, kosz był dla niego beczką a beczce nie można darować. Zapewne niedługo zaczną się naciski by „pomalować beczkę”, bo jak wiadomo niepomalowane beczki przynoszą nieszczęście itp.
Ustabilizowanie wyraźnie służyło Siscowi. Nie był może wulkanem rozbuchanego entuzjazmu, ale  widać było ze czuje się pewnie i bezpiecznie. Jego aura nie była jeszcze aura „szczęśliwego dziecka” ale na pewno istoty która zaspokaja swoje potrzeby.
No i cieszył się na widok Leri, nie to co wtedy w gabinecie, kiedy to wszystko było już dla niego obojętne.
Przy bezpośrednim kontakcie pochylił łeb do głaskania.
- Cześć Leri. Czemu masz takie ubranie? Wcześniej nie miałaś – nie ważne co, nie ważne jak, zapytać trzeba. I dobrze ze tylko raz.
Dopiero po chwili dotarło do niego, ze jego tez o coż zapytała. Ale to akurat proste bo wszyscy pytaja jak w szkole. Straszne dziwne ze wszystkich to tak bardzo interesuje.
- W szkole jest ładnie – odparł więc. Ale to tak „masz i się ciesz” zeby szybko zapomniała i żeby on mógł pytać.
- Już wróciłaś z tamtej planety? – (bo to ze tu stoisz i rozmawiasz ze mną wcale nie musi o tym świadczyć – przypomnienie od tłumacza z Siscowego na nasze)
- A ten kamyczek to jest stamtąd?


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#6 2013-02-13 19:26:11

Leri

Rycerz

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Ulice Courscant

Powitała się z nim czule, przytuliła go a potem poklepywała po boku, by w końcu się nieco odsunąć, by mógł lepiej popatrzeć na nią. W Mocy czuła, że nowa rodzina mu służyła, co ją bardzo cieszyło. W listach czasem go pytała o to co tam u niego i jak tam rodzina, ale na żywo i tak go potem wypyta.
Zaś pytanie o jej stój wcale ją nie zdziwiło.
- To oficjalna szata Zakonu Jedi. Powinnam ją zawsze nosić, ale nie lubię tego za bardzo. Ale dzisiaj może się przydać
Odpowiedziała z uśmiechem i uniosła nieco ręce a potem się okręciła wokół własnej osi, prezentując swoje ubranie, czyli kremową tunikę, takiego samego koloru spodnie, do tego wysokie, skórzane oficerki i brązowy płaszcz z kapturem. Standardowe ubranie Jedi. Istniały jeszcze inne warianty, ale ten był taki powszechny.
- To fajnie. A lubisz się uczyć?
Niestety zabraczka nie ustępowała mu pola jeśli chodzi o zadawanie pytań. Ciekawa była.
- No jak widać wróciłam. Cała ja we własnej osobie...
Niezrażona znowu zrobiła taki mały piruet co w oczywisty sposób przeczyło "godności Jedi". A gdy padło pytanie o kamyczek to mimowolnie chwyciła go i wyciągnęła nieco przed siebie. Kamyczek tak włąściwie był kryształem, zielonym z białymi "żyłkami". Gdy promienie słońca przez niego przeszły to nieco się rozświetlił.
- Nie. Ten kryształ pochodzi z innej planety. Długo go szukałam... kiedyś posłużył mi do budowy miecza świetlnego, takiego jak ma James. Ale jak zostałam Jedi to go rozmontowałam a kryształ przerobiłam na wisiorek.

Offline

 

#7 2013-02-13 19:36:31

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Ulice Courscant

Ciężko się pisało z Sisciem listy bo on pisał bardzo chaotycznie, jakby nie nadążał za własnymi myślami i nie wiadomo było w efekcie o co chodzi, ale to akurat z czasem naprawi szkoła.
- Lubie – odpowiedział, chuć jak łatwo się domyślić, pewne kłopoty z nim były i z tym jego wypytywaniem, bo jak Sisco musi zapytać to musi i nie ważne ze nauczyciel chce skończyć myśl. On niby taki grzeczny ale wychowania wymagał. Ukierunkowania.
Najpierw łeb przekręcił jak się prezentowała, a później obszedł ją naokoło, jak reszce się kręciła, uznając to najwyraźniej za formę zabawy, czy jakież życzenie by ją obejść, czy coś – wszystko mógł sobie pomyśleć i tak akurat zrobić. Ale dośc ciężko się poruszał – znaczy zmęczony był. W szkole stosowano podobną technikę jak kiedyś na uczelni by Sisca zmęczyć – ganiać, ganiać, az się zasapie. I to działało. I wcale nie było „brutalne” jak to wielu uważało.
Jednak kolejne rewelacje sprawiły ze przestał się kręcić, bo oto znowu coś mu się nie zgadzało. A mianowicie szukanie kryształu by zrobić z niego miecz a następnie go rozebrać?
-A dlaczego tak?


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#8 2013-02-13 19:44:59

Leri

Rycerz

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Ulice Courscant

- To fajnie...
Mruknęła a potem nieco zmrużyła oczy w wyrazie "unikasz odpowiedzi a ja to wiem", ale już nie dopytywała. Na razie, potem to zrobi, bo zauważyła że Sisco bardzo się zainteresował jej kryształem. Co w sumie nie dziwiło, bo inni Jedi też bardzo byli ciekawi "a dlaczego tak?" i to dla nich sensu nie miało.
Leri westchnęła cicho a potem zaczęła króciutką opowieść.
- Bo widzisz Sisco, w Zakonie Jedi są pewne zasady. Jedna z nich mówi, że każdy padawan, który chce zostać rycerzem musi znaleźć pasujący do niego kryształ a potem stworzyć własny miecz. To taki egzamin. Musisz go po prostu zdać, by zostać Jedi. I dlatego z moim mistrzem poleciałam na planetę, gdzie są takie kryształy i długo szukałam tego odpowiedniego, pasującego do mnie. A potem zrobiłam swój własny miecz, na egzamin. A gdy już wszystko zdałam to go rozmontowałam, bo mi nie był potrzebny. Nie lubię broni, nie umiem też nią walczyć. A noszenie miecza dla samego noszenia było takie... jak młodzież to określa... pozerskie? Chyba tak. Więc dla wygody go rozmontowałam a z kryształu zrobiłam wisiorek. Bo on był po prostu mój
Spokojnie wyjaśniła mu jak to wyglądało. Na pewno nie mówiła mu tego zniecierpliwiona, na odczep się, by go nie zniechęcić do pytań, jeśli je będzie miał.
Jej opowieść też była bardzo uproszczona, ale w sam raz pasująca do pojmowania przez Sisca świata. Dla Jedi oczywiście miała inną opowieść, bardziej rozbudowaną.

Offline

 

#9 2013-02-13 19:55:47

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Ulice Courscant

Unikał odpowiedzi bo po prostu miał ciekawsze tematy i wcale się z tym nie krył, był po prostu spontaniczny, taki Siscowy – jak to on, i nie za bardzo się przejmował tym, ze unika. Nie musiało to o niczym złym świadczyć, jakby się zaspokoiło już jego ciekawość, wyciszyło, to na pewno by rozmowa nabrała bardziej charakteru rozmowy niż wzajemnego przesłuchania. A Sisco lubił przesłuchiwać.
Opowieść zas była w sam raz dla niego, bo i zrozumiała i logiczna. Kazali zrobić broń – Leri zrobiła. Ale nie chciała  jej więc teraz nie ma. Ma kryształ.
Pochylił łeb do kryształu, wydając dźwięki przypominające cykanie jakiegoś owada. Wiadomo,z e z tak bliska nie mógł zobaczyć kryształu, zapewne chciał go zbadać dotykiem, ale czułek mu brakowało.
- A teraz wszyscy jedi mieszkają na tej planecie ze zdjęć? Wielu z nich rozbiera miecze po egzaminie?


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#10 2013-02-13 20:03:46

Leri

Rycerz

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Ulice Courscant

Kryształ był na prawdę malutki, musiał się w końcu mieścić w rękojeści miecza świetlnego. Był długi na jakieś 2 cm i szeroki na 1 cm. Więc niezbyt wielki ani okazały. Ale rezonował silnie w Mocy w połączeniu z aurą Leri. Ale to wyczuwało się tylko po przejściu szkolenia, więc Sisco nic nie poczuje. Dla niego to będzie tylko ładna ozdoba i pamiątka.
- Nie, nie... tylko najlepsi uczniowie i mistrzowie, którzy ich uczą. Reszta podróżuje po różnych planetach, najczęściej tam gdzie są potrzebni. Niektórzy w wojsku służą, pomagając gdzie mogą.
Wiele osób właśnie tak uważała, że Jedi zaszyli się na Tythonie i nic innego nie robią jak tylko siedzą na tyłkach i debatują. Zakon jednak działał tak jak zawsze, wysyłał Jedi wszędzie tam gdzie byli potrzebni. Nic się nie zmieniło... poza czasami, które stały się bardziej niebezpieczne.
- Nie, niewielka grupka... oprócz mnie może jeszcze jedna, albo dwie osoby.
Poklepała znowu Sisca po boku a potem już puściła kryształ, by swobodnie opadł jej na materiał tuniki a potem się odwróciła.
- Chodź, zamówiłam platformę, przelecimy się kawałek do głównych ulic i tam się przespacerujemy. Co ty na to?

Offline

 

#11 2013-02-13 20:29:39

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Ulice Courscant

ciekawość świata zaspokajała się powoli. Słuchał i wtedy grzeczny był, nie ruszał sie, pomrukiwał tylko cichutko i słuchał co się do niego mówi, w odpowiednim oddaleniu by widzieć kryształek, który rzeczywiście był malutki – choć w oczach Sisco na pewno trochę inaczej i gdyby kazać mu go narysować (oczywiście nie ręcznie) to byłyby większy. Bo był ważny mimo iż powagi tej kwestii nie rozumiał. Jednak – większość istot nie rozumiała co leży w naturze miecza świetlnego i „jaka to wieź jest”, to też co chcieć od Sisca.
Pewnie będzie miał kolejna kwestie do przemyślenia, bo to taki myśliciel był.
- Nie lubie platform, ale moge iśc  -zgodził się. Juz dłuzszy czas dawano mu spokój ale miesiąc temu, może troche dłuzej to go wozili i wozili do obrzydzenia, totez teraz wolał dystanse pokonywać na własnych nogach. Jednak – dla dobra sprawy był skłonny się zgodzić. Tym bardziej ze ciekawiło go, co Leri planuje. Bo nawet jeśli planowała przejechac się do enklawy i z powrotem, to dla Sisca nowe wyzwanie.


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#12 2013-02-13 20:36:56

Leri

Rycerz

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Ulice Courscant

O kwestii wagi miecza świetlnego dla Jedi głośno się nie mówi poza Zakonem. W dwóch czy trzech opracowaniach pewnie znajdzie się stosowne wyjaśnienie, ale 99% społeczeństwa miała to w nosie. Oni widzieli tylko broń, potężną i wielofunkcyjną i tyle. Więc rozważania nad znaczeniem kryształu nikogo nie interesowały. Ale jak Sisco będzie pytał to i odpowiedź uzyska, bo to nie była jakaś wielka tajemnica.
- Tylko kawałeczek... twoją szkołę i centrum dzieli wiele, wiele kilometrów. Nim byśmy tam doszli to by trzeba było wracać
Leri wolała jednak przelecieć się platformą, bo może się to tak nie wydawać, ale samo centrum Galactic City było ogromne i by przejść z jednego końca na drugi potrzeba kilka tygodni, nawet idąc w linii prostej. Platformy, pociągi czy taksówki są po prostu szybsze i wygodniejsze.
Leri poprowadziła więc Sisca na postój taksówek, gdzie czekała tradycyjna barka turystyczna, służąca do zwiedzania różnych ciekawych miejsc. Tym razem była psuta, więc Sisco i Leri bez problemu mogli zająć najlepsze miejsca. A potem wystartowali.
- Zwiedzałeś już miasto?
Zapytała go, gdy ruszyli.

Offline

 

#13 2013-02-13 20:50:46

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Ulice Courscant

Grzecznie za nią poszedł, oczywiście wzbudzając zainteresowanie przechodniów. Ale z dumną wyższością ich ignorował. No, chyba ze wyciągali aparaty, Wtedy startował z fuczeniem a nawet warknięciem. Bo go flesze denerwowały i to „pstryk”. Jednak teraz jak z  oficjalną jdi szedł to mniej byli przechodnie bezczelni. Sisco barkę obszedł ze cztery razy, obejrzał, ostatecznie jednak musiała zostać pozytywnie wydana opinia, bo wlazł, i zaraz nogi przygiął. Tu nieosłonięty był, nie miał gdzie się schować, naokoło przepaść i nie czuł się komfortowo, jednak na tyle już go ucywilizowano ze jak stanął, tak stał i skakać nie miał zamiaru.
- Tylko trochę. W galerii byłem. I w lodziarni i w takich innych miejscach różnych... – trochę po tonie było słychać, ze boi się. Ciekawski jest owszem, ale nie był wyjątkowo odważny w nowych miejscach, potrzebował trochę czasu, dlatego trzeba było go wprowadzać powoli.
Kiedy ruszyli Sisco warknął, ale nie należało się tym martwić, on musi warknąć czasem żeby emocje wylądować.
- A masz parówki? – i przypomniał sobie najważniejszą rzecz. Żebranie o parówki było na porządku dziennym. Jego „rodzice” popełnili pewien błąd wychowawczy, mimo ostrzeżeń Jamesa i dokarmiali go podczas procesu adaptacji by się szybciej przyzwyczaił. I przyzwyczaił się bardzo szybko do tego ze parówki mu się należą...


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#14 2013-02-13 20:59:41

Leri

Rycerz

Zarejestrowany: 2012-12-06
Punktów :   

Re: Ulice Courscant

Dlatego ubrała się dzisiaj w szaty Zakonu - one onieśmielały wiele osób. Nawet ci, co normalnie nie przepadali za Zakonem po prostu odsuwali się w ciszy i nie przeszkadzali, bo mimo wszystko Jedi wciąż mieli silną i ważną pozycję w społeczeństwie i po prosu mogli więcej. A nikt nie chciał być aresztowany za utrudnianie spraw Zakonu - Leri oczywiście tego by nie wykorzystywała, ale ludzie różnie myślą.
Zabraczka też nie popędzała Sisca, zachęcała go do oglądania i badania, by był pewny gdy już wsiądzie na pokład barki. A potem w nagrodę poklepała go czule po boku.
Fakt, lecieli nad tą wielką przepaścią, ale z dala od ruchliwych powietrznych tras. Barki turystyczne miały po prostu inne przepisy i trasy - na szczęście. Można więc było w spokoju podziwiać piękny widok - strzeliste wieżowce, dziesiątki majestatycznych statków, powoli sunących po nieboskłonie oraz tysiące aerowozów.
W tle przelatywały holograficzne reklamy czy inne turystyczne barki.
- No to coś ci pokażę za chwilę
Odpowiedziała Leri z uśmiechem. Z jednej strony to dobrze, że mało widział - przynajmniej nie będzie się powtarzać. Ale z drugiej to szkoda, bo Coruscant było pięknym miejscem, mimo tego że wszędzie były tylko budynki. Ale one też miały swój urok.
- A mam parę dla ciebie
Zabraczka wyciągnęła spod szaty paczuszkę parówek. Pamiętała, że je lubił no a skoro jej długo nie było to troszkę go rozpieścić można było. Odpakował szybko pierwszą a potem mu podała.

Offline

 

#15 2013-02-13 21:09:48

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Ulice Courscant

I Sisco oglądał. Troszeczkę nerwowy, bo wiadomo – nie ma tego bezpiecznego obudowania, ale jego zachowanie świadczyło o tym, ze ktoś go oswaja, a może i nawet przelot barką miał za sobą. Krótki oczywiście.
Teraz widać było ze się rozgląda, lub raczej  -czuć, w mocy, bo łbem nie ruszał. Mając tak szerokie pole widzenia nie musiał, a trochę się obawiał ze wypadnie. Gdyby miał ręce pewnie trzymałby się Leri kurczowo. Dopiero do parówki się poruszył. Dobry to był sposób na oswajanie strachu związanego z lotem barką – nawet jak się poruszysz po parówkę to nic się nie stanie. I Sisco się poruszył – łeb do niej odkręcił i ożyły „szczękoczułki”, przy pysku. Były to dwa „narzędzia: coś a'la kończyny które pozwalały mu złapać parówkę jak modliszka owada i zapakować lub raczej pomóc w wpakowaniu parówki do „pyska” czyli dwóch płytek którymi czasem bardzo boleśnie kąsał. Płytki były umieszczone wewnątrz otworu pod siatką, czyli tam gdzie go kiedyś Leri karmiła butelką. Nadal mieszanka podawana w ten sposób była jego podstawowym pokarmem, za to parówki to był rarytas.
Trzeba mu było jednak trzymać bo brał małe kawałeczki,a  szczękoczułki były za słabe by długo trzymać sobie całą dużą parówkę. Jednak biorąc pod uwagę ze podczas tej pracy nad parówką cały czas obserwował ich lot, to było opłacalne.


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.loth.pun.pl www.u-s-army.pun.pl www.rockowisko.pun.pl www.teamofshadow.pun.pl www.hooligansmt2.pun.pl