Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...
Niewyszkolony Mocowładny
I jak na nieszczęscie nie odebrali od razu, widać gdzieś łazili, czymś byli zajęci. I w końcu, kiedy już Thorulowi ręce cierpły, odezwał się głos Ruth z tym zwykłym, zasadniczym „słucham?”
Offline
"No tak, Ruth zasadnicza jak zwykle, nic się w tej materii nie zmieniło" przemknęło mu przez myśl. Odchrząknąwszy przybrał ponurą minę i takowyż głos.
- Dobry Ja po denatkę niejaką Panią Ruth.
Jak się bawić to się bawić. Wejście bez figla nie było by tym zwykłym wejściem jakie robił tu od lat. Ostatnio podał się za pana z elektrowni. Ruth nie była z tego zadowolona ale wybaczyła mu. Czy i teraz wybaczy?
- Mam tu wieńce i znicze dla rodziny zgodnie z zamówieniem 253196A
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Odpowiedziało milczenie, jakiś stukot w słuchawce. Myśli – to było oczywiste.
-Ale ja żyję – odpowiedziała takim głosem jak to ona kiedy jest wkręcana. Moze i poważna pani doktor cybernetyk, ale nabierała się na takie rzeczy, zwłaszcza ze Thorul umiał manipulować głosem.
Tym razem jednak w słuchawce jeszcze coś innego było słychać, jakby zwierzęce pomrukiwanie i za chwile głos poza słuchawką „Idź do siebie”.
- To pomyłka
Offline
W końcu nie wytrzymał i poarskął śmiechem. Swoim śmiechem swoim głosem. Znowu nabrał Ruth. Kolejny punkt dla niego.
- Otwórz Ruth to ja T.
Przez domofon wolał nie wymawiać swego imienia. Cholera wie czy jakiś zamachowiec-samobójca nie podsłuchuje. Na co arażać panią doktor i jej rodzinę. Z resztą ona wiedziała co oznacza skrót T.
- Przyniosłem małe co nie co. Nie nie tym razem to nie dmuchana lala i wibrator.
Znów zachichotał. Zmieszanie jakie malowało się na twarzy Ruth gdy otrzymała w prezencie wibrator było nie do zapomnienia. Ech te drobne przyjemności z płatania figli.
- Ręce mi już scierpły a tych dwóch drani strzeliło focha. Nie chcą mi pomóc. Wszystko muszę robić sam.
Jak zwykle gdy wspominał o obrażonych ochroniarzach w jego głosie był wyrzut. Czasem to działało i w końcu po jakimś czasie łamali się i wszystko wracało do normy.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Znowu chwila ciszy, trzeszczenie domofonu i w końcu głos
- No wiesz co – nie zaśmiała się, choć pewnie zaraz będzie się śmiać. Teraz nastąpi kilka chwil kiedy będzie urażona. Zaraz tez usłyszeli tam na dole brzęczenie i drzwi im się otworzyły
- No to było jeszcze dłużnej głupoty wymyślać, właź i nie wnerwiaj mnie – w końcu już w głosie zabrzmiało rozbawienie, bo ona już wiedziała, ze Thorul to jajcarz i że nie daruje, musi ją rozśmieszyć. Gorzej było z jej mężem, ale odpowiednie podejście i też działało. Tylko ze teraz mieli w domku mała tajemnice, o której muzyk nie wiedział.
Offline
Ochroniarze nadal urażeni nie otworzyli mu drzwi. Pomógł droid. Weszli do środka i pojechali windą na odpowiednie piętro. Tuz przed drzwiami Throul zasapany jak siedem nieszczęść czuł że bez papierocha nie zrobi ani kroku więcej. I gdy myślał że już zaraz padnie Pierwszy zlitował się i nacisnął dzwonek a drugi wetknął Throulowi szluga w usta i odpalił. Mały przeżył kolejny szok. Taka nagła zmiana nastroju?Albo im się spodobał dowcip zrobiony Ruth albo liczą że jednak w końcu będzie premia. Tak czy inaczej Mały chciwie zaciągnął się papierosem i niczym mityczny smok wypuścił dym nosem. Skinieniem głowy podziękował za przysługę. Teraz trzeba było poczekać aż drzwi się otworzą a on w końcu pozbędzie się tego całego bagażu. A miał tam rzeczy tak cudne że proszę siadać. Dla Ruth kiecka z najdroższych materiałów a do tego torebka i buty za które można by śmiało kupić śmigacz. Dla jej męża Stos części do naprawy chip[y i takie tam rożne takie oraz kilkanaście modeli statków.. Do tego masę pyszności do jedzenia. Niestety jako iż nie wiedzioał nic o owej niespodziance jaką mieli w domu dla owej niespodzianki nie przygotował zupełnie nic.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
I trzeba przypomnieć jeszcze że przyszedł zupełnie niezapowiedzianie kiedy Adlaksowie nie mieli w domu nic czym można było godnie gościa uraczyć. Owszem, Ruth zaraz po wpuszczeniu ich na klatkę zamówiła pizze, bo jednak coś trzeba. No teisty jak się ma takiego znajomego jak Thorul to trzeba się godzić ze od czasu do czasu jest się zaskoczonym.
Szybko w łazience pani domu przebrała się z dresów w coś wytworniejszego. Starm oczywiście marudził w salonie, bo mu zawsze wszystko nie w czas. On nie musiał się ubierać. Wcześniej dopilnował, by drzwi jednego z pokoików zostały zamknięte...
Po chwili przez Thorulem i jego bandą rozsunęły się drzwi do jasnego mieszkania pani doktor.
- No, obładowany, czerwony, potargany i z papierosem w gębie – podsumowała widok małego – a naprawdę był mały względem niej, nie była to drobna kobietka. Miała spokojnie ponad 180cm wzrostu a jej budowa ciała zdradzała zamiłowanie do siłowni. Ale przecież na Coruscant zyły rozne istoty, zarówno bardzo wysokie jak i bardzo niskie.
Offline
Mały zadarł głowę i spojrzał na panią domu wzrokiem zupełnie wypranym z szacunku. Po chwili jednak uśmiechnął się a papieros mało nie wyleciał mu z ust.
- Czyli jak zwykle
Zgodził się z nią w niemal całej rozciągłości bo tym razem nie był zalany jak poprzednio. Oj wtedy prosto z baletów w gości pojechał. Trzeba go było wynosić z mieszkania. Wstyd i hańba ale co zrobić?
- Pomożesz mi olbrzymie czy będziemy się na siebie tak patrzeć, co?
Nieco uszczypliwie zapytał Ruth. Liczył na szybką pomoc. Pierwszy i Drugi jak zwykle czujnie przepatrywali przedpole w poszukiwaniu potencjalnego zagrożenia. Ci jak zwykle czujni zwarci i gotowi. Niemal jak cyborgi.
- Mam tu to i owo dla Pani i Pana Domu.
Stwierdził z trudem unosząc siaty. Co jak co ale siłownia nie była jego ukochanym miejscem choć zdarzało mu się ćwiczyć. Jednak po ym mikrusie mało co było widać.
- A właśnie. Gdzie jest Starm? Znowu zrzędzi że goście przyszli nie w porę?
Trafnie zgadywał czy jakoś szpiegował tę rodzinkę? O to było pytanie.
- Dla tego zrzędy też coś mam. Mam tylko nadzieję że To się nie rozleciało podczas transportu.
Ostatnio edytowany przez Throul (2013-04-02 20:47:21)
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Oj dobrze że Pierwszy i Drugi nie zobaczyli... ale sza. Odnośnie tego co nie zobaczyli, to Ruth miała ochotę zwrócić uwagę Thorulowi by wywalił tego peta bo...
Ale nie. Nie chciała się zdradzić od razu. Z reszta powitanie z Thorulem jest emocjonujące już samo z siebie, najlepiej rozłożyć szok w czasie.
Ruth pochyliła się, nie zwracając nawet uwagi na to, ze w tej pozycji daje sobie zajrzeć w dekolt gustownej ale skromnej sukienki. Zabrała torby i wniosła do środka.
- Wchodźcie, wchodźcie. Thorul, jesteś taki miły, nie trzeba było... Zapraszam do salonu.
No i szczerze mówiąc Traxowie to byli ich jedyni bliżsi znajomi przy których Adlaksowie pozwalali sobie na nieco więcej niż to w ramach etykiety Republikanskiej.
– Jeszcze nie nadszedł taki dzień żeby Starmowi wszystko pasowało...
Po wejściu do salony pojawił się i Starm – gość który czy jest zły, czy wesoły, czy to święto czy stan wojenny – zawsze wygląda tak samo. Bliżej mu było do droida niż człowieka, nie było widać jego twarzy ani żadnego innego skrawka ciała. Nie widać było czy się teraz uśmiecha, czy krzywi z niesmakiem. Jednak Thorul odwiedzał Ruth już od tak długiego czasu, ze jej mąż musiał go zaakceptować z tym całym jego wariactwem. I musiał tez zostać zaakceptowany, inaczej Ruth by tu gości nie podejmowała.
- Siadaj na dupie, ze wszystkim zdążysz. Siadajcie, chłopcy – zapraszała i Małego, i bliźniaków, ba, nawet droida.
Offline
Przechodząc przez kuchnię zostawił na stole wszystko co do kuchni należało czyli cztery siaty. A smakołyków tam było tyle że objadły by się cztery czterodzietne rodziny. No i wszystko było naj. Same frykasy. Z dwoma siatami wlazł do salonu jak zwykle zostawiając za sobą chmury dymu. Kopcił jak lokomotywa. Zanim usiadł jedną z siat wręczył Ruth a drugą Sternowi. W końcu z gołą ręką się w gości nie przychodzi. Oprócz tego co yło wcześniej było wymienione na dnie każdej z siat były kredyty. I to nie małe sumy. Throul miał gest. Z resztą tyle forsy co on przepijał i wydawał na balangi zapewne mocno zapełniło by budżet Republiki. Po wręczeniu podarków rozsiadł się w fotelu.
- Gdy taki dzień nadejdzie będzie zapewne ostatnim dniem Republiki
Roześmiał się. I rozejrzał. No tak. Zapomniał jakiegoś spodeczka na popielniczkę. Szczęściem w pobliżu był droid. Otworzyła się klapka a Throul odgasił peta. Bliźniacy Już chyba zauważyli że coś jest nie tak i jedne drzwi są niemal zabarykadowane. Albo Adlaksowie mają jakąś wstydliwą tajemnicę albo coś kombinują. Co jakiś czas Pierwszy i Drugi zerkali w stronę tych zabarykadowanych drzwi. Byli cholernie podejrzliwi ale przy świadkach nie zamierzali zdradzać się ze swoimi obserwacjami. Poczekają aż wyjdą i wtedy zwrócą uwagę Małemu na ten dziwny fakt. Droid robiący za podręczny barek popielniczkę przypominacz budzik itd trzymał się w pobliżu Throula. A ten jak zwykle rozparty w fotelu juz szukał kolejnego papierocha.. Dopiero po chwili skontentował gdzie jest i zaprzestał poszukiwań.
- Co tam u was moi drodzy? Zaczął nieobowiązującą rozmowę.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Adlaksowie mieli zas honor więc jeśli chciało im się dać pieniążki to trzeba było je chować, np. w czekoladzie, ale to Thorul już wiedział. Zas kiedy wchodził z siatkami, by wręczyć jedną Starmowi który czekał w salonie (Ruth zas łaziła już coś stawiając na stole) rozległo się takie głośne, ale bezwonne PRRRRRYYYYYK. Pierdniecie wydobyło się spod nogi Thorula. Jeśli spojrzy w dól zobaczy, ze nadepnął na wielką, gumową zabawkę, jakby dla psa, czy coś takiego...
- Kopnij to pod stół – poradził Starm odbierając siatkę. Wymienił spokojnie uścisk dłoni. Choć był wzrostu swojej żony a nawet większy i ważył pewnie coś koło 300 kilogramów, jego uścisk wcale nie był mocny. Wręcz symboliczny. Nie był istota silną. Jego wątłe ciało nie dało rady wykorzystywać pełnych możliwości ciała z którego korzystał.
Starm zwalił się na drugi fotel. Musiały to być naprawdę solidne meble, bo fotel nawet nie sieknął. Zanim odpowiedział, nastała chwila kompletnej ciszy w domu. Były to może dwie sekundy, gdy Thorul gasił peta, Starm już siedział, a w kuchni Ruth na chwile zamyśliła się, co ma jeszcze przynieść.
Wtedy Pierwszy i Drugi mogli usłyszeć zza tych zamkniętych drzwi takie charakterystyczne „rrrrrrrrrrrh...”
Pan domu zatarł ręce, kierując na ich „małego” gościa centralnie usytuowany fotorceptor.
- U nas? Oj, nie powiem ze nic nowego. Nasze życie troche się zmieniło, ale o tym to Ruth powie, jak skończy... czego ona tam łazi jak nemoidianin po mięsnym...
-Po to by goscie mieli co jeść! – fuknęła wchodząc do salonu z taca na której były zarówno te słodycze od Thorula, bo ładnie jest nimi poczęstować gości, jak i ciasto własnego wypieku które jeszcze nie zeszło, i inne domowe przekąski na słodko. Zaraz pewnie przyniesie coś jeszcze.
Kiedy tak fuknęła wchodząc, mijając te zamknięte drzwi, cos za drzwiami tez fukneło, tak głośno ze Pierwszy i Drugi usłyszą to mimo gwaru w salonie
Offline
Podniósł zabawkę dwoma palcami i przyjrzał się jej krytycznie.
- Sprawiliście sobie psa?
Spytał zerkając to na trzymaną zabawkę to na Sterna. Gdy Bliźniacy usłyszeli owo mruczenie zaniepokoili się. Ich dłonie w jednakowym szybkim ruchu sięgnęły pod marynarki po broń. Throul O dziwo nie zwrócił uwagi na ich poczynania.wciąż zainteresowany zabawką. Dopiero bzyknięcie droida przywróciło go do realnego świata.
- Spokojnie chłopcy to tylko piesek. Pewnie jakieś duże bydlę zważywszy na zabawkę.
Bliźniacy nieco uspokoili się jednak nie spuszczali wzroku z tych drzwi.
Throul też zaniepokoił się nieco. Takie zachowanie bliźniaków z pewnością było spowodowane nie tylko tym co usłyszeli ale i jakimiś przeczuciami. Złymi przeczuciami. A oni wyczuwali niebezpieczeństwo na kilometr. Jednak starał się zbagatelizować sprawę.
- No zwierzę w domu to raczej niewielka zmiana. Albo czyżby Ruth była...?
Nie dokończył, ale wiadomym było co miał na myśli. Choć to raczej było awykonalne zważywszy, że gospodarz był cyborgiem. No ale przy takiej technologii. Różne rzeczy były możliwe. Nawet ciąża z cyborgiem. Na pytanie gospodarza nie zdążył odpowiedzieć w zwykły dla siebie bezczelny sposób, bo oto pojawiła się Ruth. Ruth, która prychnęła na drzwi a coś zza tych drzwi prychnęło na tyle głośno by bliźniacy sięgnęli po broń i wycelowali nią w drzwi. Zrobiło się nieprzyjemnie.
-Chłopcy, co wyście oczadzieli?
Spytał wstając z fotela.
- to nie żadne zwierzę szefie. Zwierzę nie fuka tak głośno i nie mruczy w tak dziwny sposób.
Drugi, bezszelestnie jak duch podkradł dię pod drzwi a Pierwszy z bronią gotową do strzału ubezpieczał go. Wyglądało to jak akcja komandosów.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Siedzacy wygodnie w salonie Thorul nie za bardzo mógł widzieć co się dzieje w korytarzyku z racji rozkładu mieszkania. No ale jak wstał to wiadomo.
Starm czaił się z odpowiedzią, ale nie potwierdził, ze mają psa. Pies zresztą by szczekał, nie oszukujmy się, ze zwykły mieszkaniec Coruscant może mieć mądrego psa który nie ujada. O ile takie w ogóle istnieją. Ten nie szczekał, więc to nie pies, to co innego.
Ruth odstawiła tace i odkaszlnęła, by zwrócić na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych.
- No tak... wszystkie przypuszczenia są i prawdziwe i błędne zarazem. Mamy dziecko. Chłopcy, odłóżcie ta broń bo on się wystraszy i może zrobić wam krzywdę. To nie jest zwykłe dziecko... – to jeszcze nic nie musiało znaczyć, jak wiadomo na Coruscant żyją różne pojeby, mogą mieć w tym pokoju rankora i uważać go za synka, u bezdzietnych małżeństw to się zdarza.
Offline
Nastąpiła chwila konsternacji i lepkiego, ciężkiego milczenia. Throul jako pierwszy metodą małych kroczków starał się dociec prawdy, a raczej wyłudzić ją od swoich znajomych.
- Skoro to dziecko, to czemu ma takie duże zabawki i czemu barykadujecie drzwi jakby to był rankor?
Pytanie trafne i oczywiste. Bliźniacy nie opuścili broni. Drugi w milczeniu skinął bratu głową. Ten odkiwnął.
- I czemu sądzicie, ze moi chłopcy sobie nie poradzą? Oni takich jak my wciągają nosem a wypluwają dupą...Rankor do dla nich betka.
Drugi przycisnął przycisk otwierania drzwi a Pierwszy złożył się do strzału. Drugi zaś poszedł za przykładem brata. Obie lusy śmiercionośnych broni były tera wycelowane w mające się otworzyć drzwi i to co było za nimi.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Ruth i Starm spojrzeli po sobie kiedy padło to pytanie. Pytanie banalne i logiczne, ale jak na nie odpowiedzieć. Znowu nastała cisza i to „mhrrrrrrrrrrrhrr” było słyszalne. Ale to był subtelny pomruk, nie ryk wookiego.
- Uspokójcie się! – krzyknęła naglę Ruih, kiedy ujrzała co robią bliźniacy. Ale było już za późno. Drzwi się otworzyły i ukazała się za nim olbrzymia sylwetka monstrualnego bojowego droida, który wyglądał jakby miał być wykorzystywany do masowej eksterminacji setek istnień ludzkich. Miał trzy metry wysokości, na pewno coś koło dwóch ton wagi, był maszyną przysadzista, ciężka, typowo użytkową, niehumanoidalna, składająca się właściwie tylko z nóg, dział i łba jak kadłub myśliwca. Jednolicie czarny lakier utrzymany był w idealnym stanie. W działach lufy patrzyły w oczy braciom. Droid chwile stał nieruchomo, po czym warknął i... cofnął się. Chyba się wystraszył, tak jak Ruth ostrzegała. Jednak nie zaatakował, po prostu się cofnął. W końcu to dziecko (to też zostało powiedziane)
Offline