Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...
- Droga jedi to nie tylko służba ale i nieustanna nauka. Ktoś bieglejszy nie nauczyłby się tu tego, czego ty możesz się nauczyć – James sam spoczął na fotelu i chwilę się mościł, widać ogon mu przeszkadzał, jednak szybko rozluźnił się zupełnie.
- Słucham? – zaciekawiło Jamesa, jakaż to może byc przysługa.
Offline
- Nie kwestionuje mądrości rady, ani nie neguje okazji do lepszego zrozumienia. Sądzę że ktoś bardziej doświadczony mógłby jednak pchnąć sprawy do przodu w szybszym tempie. Moja prośba zaś jest dość... błaha, muszę mieć nieco informacji o lokalnym czarnym rynku, będą mi potrzebne by podtrzymywać swoją legendę i zapewnić moją partnerkę że wszystko idzie jak należy. Wyjaśnił z prostotą i szczerością, od razu klarując po co mu takie informacje. - Będę również potrzebował nieco informacji na temat sytuacji, czy były ostatnio jakieś ataki? Czy może skaza ciemnej strony objawiła się w jakiś sposób, podejrzenia. Wszystko co może być użyteczne. Zbieranie informacji które już możesz mieć mistrzu było by stratą czasu.
Offline
Barabel skinął głową, przymykając oczy. Bez wątpienia nie jego naturalne. James miał kilka lat temu, teraz to już kilkanaście – wstawione implanty oczu.
- Twoje pytania są zasadne, ale szczegółowych informacji udzieli ci mistrz Havesh. Nie mógł dziś cię podjąć sam, dlatego ejsteś u mnie. Ja jestem oficjalną wizytówką zakonu na Coruscant, zajmuje się wszystkim tym, co legalne i pewnie dla ciebie trochę nudne.
James bywał i w senacie, i u kanclerza i u dyplomatów, w wielu, wielu miejscach gdzie wymagano oficjalnej figury jedi i czasem głosu zakonu w danej sprawie. Stricte ciemną stroną tak naprawdę się nie zajmował. Miał do tego „swoich ludzi”
Offline
- A tak po prostu, bez protokołu mistrzu? Jak sytuacja? Nie mogę zbyt często śledzić największych wydarzeń, skupiając się na tym co tu i teraz, ty zaś rezydujesz tu już nieco. Jak się na to zaopatrujesz co się dzieje, na ten dziwny traktat? Setki lat wojen, rzucone w kosz... tylko po to by imperium wylizało rany i znów natarło. An'Dair wiedział że czasem by móc zachować pokój, trzeba ciąć bez litości, niestety był również boleśnie świadom, że na to zabrakło sił.
Offline
James milczał chwilę, i nie dlatego że chciał przedstawić gościowi sytuację w miarę delikatnie. Ten był dorosły, doświadczony. Chodziło o to, ze dla kogoś kto służy republice od początku kiedy wykształciła się jego świadomość - jest to temat smutny.
- Bez protokołu to jest źle i właściwie kolejna wojna wisi w powietrzu, niepokoje społeczne są ogromne a jedyna licząca się władza to gang Sel Makor. Senat traci kontrole, kanclerzowi spada poparcie. Chaos był już od dawna, teraz z dnia na dziej jest jeszcze większy. Na dolnych poziomach zaczyna się jakaś zaraza. Do tego niedawno złapano kilku lordów. Tu jest dosłownie wszystko, An.
Offline
Mężczyzna milczał chwilę trawiąc wiadomości które otrzymał. Ciężko je nazwać optymistycznymi, ani przyjemnymi w odbiorze. - Zastanawiające jest to że ludzie nie mają dość. Co musi się stać, by żołnierze rzucili broń i stwierdzili że mają zwyczajnie dość walki dla Imperium, czy dla Republiki, że ten konflikt tak naprawdę ich nie obchodzi, że nie interesuje ich kto rządzi, byle by skończyła się wojna. Sithowie wiedzą jak podburzyć do walki i zaszczepić nienawiść, zastanawiam cię co napędza republikan. Rzadko miał okazje podyskutować z mistrzami, korzystał więc z każdej, w końcu poszukiwanie wiedzy było najważniejszym elementem drogi Jedi.
Offline
- ustrój republikański przez pokolenia zniewolił ludzi. Dając im wszystko, na co dawniej we wcześniejszych etapach ewolucji musieli sami zapracować. W większości obywatele nie potrafią wziąć za siebie odpowiedzialności. Zaś żołnierze... żołnierze zazwyczaj są idealistami. Lub pazerami na pieniądze. Wydaje mi się, ze Moc ma wobec nas swoje plany i choć może to zakrawa na bierność, staram się jej zawierzać kiedy tylko mogę... – jedi mówił cały czas głosem spokojnym choć zarazem i smutnym.
- Mistrz Havesh pewnie przedstawi ci sytuacje zupełnie inaczej. Ale on inaczej ją zna i trochę inaczej podchodzi do Mocy.
I tak oto okazało się ze republikan nic nie zagrzewa do walki, bo stali się oni zupełnie bezwolnymi, rozpasionymi przed holowizją manekinami. Takie podejście musi zaowocować rozwałem całej struktury
Offline
- Zniewolił ludzi? To bardzo mocne słowa Mistrzu Trenson. Rzekł bym że nadspodziewanie ostre. Nie będę jednak rozwodził się nad ich brzmieniem, askupie się nad treścią. Podczas nauk padło niegdyś stwierdzenie że republika to najgorszy twór jaki mamy, ale nic lepszego nie wymyślono. Imperium zdaje się skupiać na pierwszej części, ciekaw jestem jak żyje się zwykłemu człowiekowi pod rządami imperatora. Obawiam się że lata życia jakie znam nie pozwalało mi tego sprawdzić. Tak czy siak Mistrzu Trenson, twoje poglądy są dość nietypowe, nie spotkałem się z podobnymi twierdzeniami wśród innych rycerzy.
Offline
- Nie, An, to mowa potoczna. Postaraj się trochę bardziej słuchać niż analizować – pouczył spokojnie, bo zasadniczość jest dobra w pewnych granicach, jak wszystko. Poza tym James nie był językoznawcą a psychologiem. Oczywiście prócz tego ze przede wszystkim był jedi.
- Tak czy siak chciałem powiedzieć przez to ze ludzie zrzucili z siebie obowiązek bycia odpowiedzialnym za siebie na republikę, opiekuńczy ustrój który miał się nimi zająć, ten proces trwał kilkanaście pokoleń. A ustrój czy jest zły czy dobry – jest taki, jakimi są ludzie. Wszyscy, którzy ją tworzą.
Nagle komunikator Jamesa odezwał się. Jedi jako ze był grzeczny, przeprosił gościa i odebrał wiadomość.
- Mistrz Havesh jest już wolny i pewnie niebawem pojawi się w enklawie, będziesz mógł się z nim spotkać
Offline
Przyjął skarcenie z pewnym zastanowieniem, nieco czasu minęło od kiedy ktoś ostatnio pouczał go jak padawana... to było całkiem przyjemne znów poczuć się jak uczniak. - Możliwe że zbyt dużo doszukuje się ukrytych prawd i znaczeń w tym co słyszę, a za mało skupiam się na treści. Dziękuje ci mistrzu Trensonie za audiencje. Mam nadzieje w przyszłości jeszcze porozmawiać. Niech moc będzie z tobą. Wstał i skłonił się z szacunkiem, po czym opuścił gabinet Jamesa. By skierować się na rozmowę z kolejnym mistrzem.
Offline