Goftdritt - 2013-03-08 21:05:32

Oczywiście na Couruscant nie ma cmentarzy, a przynajmniej nie są powszechne i raczej nie ma na nich ciał grzebanych, raczej prochy,a  i tak częściej jest to tylko symbol.
Owe cmentarzysko to rodzaj manifestu społecznego - na jednym z większych boisk sportowych tuż po wojnie mieszkańcy zaczęli wznosić pomniki z hasłami przeciw wojnie, Senatowi, jedi, sithom i Imperium. czyli przeciw wszystkiemu, każdy mógł tu wykrzyczeć swoje żale. Na nagrobkach często widnieją zdjęcia senatorów/innych osób publicznych z hasłami obciążającymi ich za śmierć bliskich

Goftdritt - 2013-03-08 21:09:40

Minęło już.... am nie wiedział, trudno mu tu było odróznic noc od dnia, ale z tydzień na pewno. Tydzien w tym dziwnym miejscu,w  tym piekle. Kluczac między pudłami myślał sobie, ze już wolałby zadusić się na tej Kel-dorskiej planecie. Tutaj też śmierdzi.
Trząsł się cały. Schudł chyba z 5 kilo, przez co jeszcze bardziej marzł. Czegoś takiego w życiu nie doswiadczył. Na Tatooine ciezko, owszem, ale.... no tak blizej życia. A tu, nawet ludzie tacy... mordy powykwaszane...
Goftdritt przytrzymał się między „pomnikami” i ściskając się płaszczem przyjrzał się jednemu z nich. Jakas morda nalana na obrazku, napis jakiś – nie do przeczytania dla niego.
Nie wykluczał, ze to ożyje nagle, jak te takie... nie wiedział jak się nazywa. Albo ściana przeźroczysta – nigdy nie wiadomo kiedy cie zatrzyma. Ale tu chyba sam był.
Bycie samemu dłuzej może się źle skonczyc...

Lilka - 2013-03-08 21:22:08

Alejki "cmentarne". Lilka czasem tutaj przychodziła, chociaż sama nie wiedziała po co. Protestować? O co? Że nie ma pracy? Była zaradna, dawała sobie radę no i miała siostrę, która mogła jej pomóc. A może miała manifestować niezadowolenie z powodu śmierci rodziców? Też nie bardzo, bo zginęli głupio na własne życzenie. Pogodziła się z tym dawno. Tak więc po co przychodzić? Chyba z ciekawości, by zobaczyć tygiel wszystkich nastrojów społecznych Coruscant.
Dziewczyna stała sobie przy jednym z "pomników" i gapiła się na niego, nie przejmując się pogardliwymi spojrzeniami innych osób. W końcu wyglądała jak żebraczka - brudne, znoszone ubranie, miejscami pocerowane czy połatane amatorsko. Do tego była brudna i troszkę od niej zalatywało potem. Nie przejmowała się tym. Obok niej stał jej wierny towarzysz Gderek, który jak zwykle gadał, gadał i gadał. Teraz jakąś rewolucję chciał rozkręcić, bo wyłapał w holonecie wystąpienie jakiegoś oszołoma i sam chciał pójść jego śladem... powinna wyczyścić mu pamieć. Ale lubiła tą jego ekscentryczność.  Zwyczajne droidy - posłuszne i trochę bezosobowe - ją nie interesowały.
I gdy tak obserwowała sobie te wszystkie postacie to jej wzrok padł na jakiegoś dziwaka w płaszczu, który wyglądał jakby miał zaraz paść z zimna, podczas gdy ona miała na sobie koszulkę bez rękawów i coś co kiedyś było jej ulubiona kamizelką.
No i wpatrywała się w niego nieco natarczywie, więc pewnie jej wzrok dostrzeże.

Goftdritt - 2013-03-08 21:30:29

Tak, było zimno, nadal. Goftdritt zmrużył oczy. Nadal wpatrywał się w zdjęcie z pomnika. Pomyślał nawet, ze to czyjś grób, ale ciarki go przyszły. Grzebać ludzi, w betonie, stawiać im jakieś pudła? I dawać zdjęcia z mordą skrzywioną? Brak szacunku dla czegokolwiek. Choc oczywiście mógł się mylić i radośnie by swoją p[omyłkę przywitał.
Miał już naprawdę, serdecznie wszystkiego dość. Spania na betonie, wszy, i zimna.
Myślal, zeby znaleźć jakiegoś hutta. Przynajmniej by się dogadał. Uprosiłby jakaś pracę.
Ale nie wiedział, gdzie szukać. Tak, by nikomu nie dopaść bo znowu ryj obiją.
Poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Tak, to się czuje, zazwyczaj spojrzenie mówi: przeszkadzasz mi BO TAK, i trzeba się wycofać. Nan początku trochę walczył. Honor i te sprawy. Teraz już się nauczył
Podniósł wzrok. Ukazała się zarośnięta twarz, bardzo opalona skóra. Tylko oczy błyszczały, bo i brudny tez był. I dostrzegł dziewczyne. Od razu zauważył, ze to nie taka, co tu łażą. Ona bardziej jak z Tatooine wyglądała. Zmrużył oczy, prostując się, bo odwrócenie uwagi pozwoliło mu na chwile przestać myśleć o zimnie. Stał do niej lewym bokiem. Ręką ściskał poły płaszcza pod szyja, trzymajac kołnierz na sztorc.

Lilka - 2013-03-08 21:37:49

Zdecydowanie nie wyglądała jak dziewczyna z średnich poziomów. Nie miała modnego ubrania, czystych włosów ułożonych w fantazyjne fryzury. Jej były ognisto rude, poczochrane, brudne. A oczy? Złociste, pełne życia, energii. Roziskrzone wręcz. Nie wyglądała jak większość tu obecnych, któzy byli zrezygnowani, przygaszeni lub rozżaleni.
Wpatrywała się w biedaka, ale nie z pogardą tylko z ciekawością, bo takiego osobnika dawno nie widziała. Na Coruscant ciężko o opaleniznę i tylko bogatsi i bardziej zblazowani ludzie udawali się do solarium. On zaś nie wyglądał na takiego, co się opala z nadmiaru kasy.
Taki zagubiony, nieporadny. Dobra ofiara... ale jej serducho się ulitowało, więc kiwnęła mu ręką by podszedł. Zagada, dowie się co to za jaki, może pomoże. A jak będzie się przystawiać to dostanie z gazrurki, bo taką miała zawsze przy sobie, doczepioną do korpusu Gderka.

Goftdritt - 2013-03-08 21:45:20

On sam za wiele nie wiedział. Nic nie wiedział. Coś takiego jak solarnium? Pojęcia nie miał. Zauważał, ze ludzie mają tu inny kolor skóry, ale to go nie dziwiło, bo na Tatooine chyba nawet lepszy przekrój niż na Coruscant. Tylko tam nie ma czegoś takiego jak jednolitość,a  tu było. Widział to teraz – te właśnie „tutejsze” i ta dziewczyna co ją widział teraz. Jakby nietutejsza.
Jemu się kojarzyła z portem na Tatooine. Bo z czym innym mogłoby mu się kojarzyć? Nie miał za dużo punktów odniesienia, jak on całe życie nosa z dziury  nie wyściubił.
Patrzył. Dzieliła ich odległość, działał więc uniwersalny język gestów. Na razie nie było bariery językowej.
Goftdritt patrzył. Pozostawał czujny, czy aby jakiemuś innemu tutejszemu nie podpada, kiedy tak stoi przy „grobie” i patrzy.
A ona. Woła go? Chyba tak. Ale jeśli tak, to po co? Po co go woła, jak go nie zna? Co on jej może pomóc, tylko się zdenerwuje ze się dogadać nie umie.
Jednak mimo to, nawet mimo sobie – jednak ruszył. Najpierw się oczywiście na boki rozejrzał, a później ruszył, klucząc między nagrobkami, trzymając kołnierz. Prawą rękę niósł z tyłu,. Jakby za sobą...

Lilka - 2013-03-08 22:58:05

To że nietutejszy to było poznać. Prawdopodobnie uchodźca a sądząc po tym, że wciąż było mu zimno mimo stosunkowo ciepłego dnia można było poznać, ze pochodził z jakieś ciepłej planety. O Tatooine słyszała tylko przelotnie, w kantynach dla przemytników. Słyszała, że tam jest dużo piasku... a w sumie sam piach. A co to piach to tez miała mgliste pojecie, bo tutaj na Coruscant to go praktycznie nie było, nie licząc sztucznych plaż. A tam nie bywała, zbyt drogo.
Lilka nie znała innego świata poza Coruscant, dla niej olbrzymie wieżowce z durastali to był naturalny widok. Brak ziemi nie przeszkadzał, brak słońca również. To był jej dom... ale obserwowała uchodźców z biednych, rolniczych planet, którzy nie mogli się przystosować. Przerażał ich ten świat stali i betonu. Dlatego czasem im pomagała. Ale czasem, zależnie od humoru.
Gdy nieznajmy podszedł to od razu wypaliła.
- Nowy, tak? Uchodźca pewnie... mogę ci pokazać co i jak, pomogę znaleźć przytułek. Prześpisz się, coś zjesz... mam dobry dzień, uznaj to za darmową poradę ale się nie przyzwyczajaj

Goftdritt - 2013-03-08 23:17:40

Podszedł, owszem. Na tyle blisko, by mogła go obejrzeć. Zapach pustyni już dawno znikł, a był to charakterystyczny zapach. Zastąpiła go woń trwającej tydzień bezdomności, żywienia się na śmietnikach (choć to trzeba przyznać w porównaniu do kuchni Tatooine była poprawa, ale i tak szok żołądkowy Goft przypłacił silną sraczką z która upłynęło mu z 5 kilo wagi).
Podszedł, nawet się uśmiechnął.
Az do czasu, kiedy zaczęła nawijać. Wtedy wyraz lekkiego zmieszania wraz z nadzieją na jakiś kontakt zastapiły wielkie oczy typu „co ty do mnie rozmawiasz”. Po kilku chwilach milczenia, jakby się zastanawiał, co powiedzieć, puścił kołnierz, odsunął w bok lewe ramie, wzruszył ramionami i coś powiedział – najpewniej po huttańsku, o ile Lilka kojarzyła to narzecze. Pewnie powiedział, ze nic nie rozumie. A na pewno miał to na twarzy wypisane.

Lilka - 2013-03-08 23:35:28

Gdy odpowiedział po huttańsku to jej mina zrzedła. Znała ten język, coś tam dukała ale średnio jej to wychodziło, bardzo rzadko się nim posługiwała. Podrapała się po głowie w zmieszaniu, starając się sklecić sensowne zdanie ale i tak wydukała tylko
- {Eee... ty czekać. Ja... eee... pomoc }
Wsparła się jeszcze odpowiednią gestykulacją a potem odwróciła się by spojrzeć na Gderka. A ten w najlepsze agitował mały tłumek, plotąc bzdury o nierówności społecznej. Po raz kolejny go kopnęła, tyle że tym razem mocniej. Biedak grzmotnął o ziemie z hukiem a część osób odskoczyła a częśc zaczęła nawet wygrażać Lilce, ale jak dorwała w swoje ręce gazrurkę to jakoś umilkli.
Po krótkiej kłótni zmusiła na droida do tłumaczenia (taki protokół miał) a potem zaczęła mu dyktować.
- Zapytaj skąd jest.
= {Ty niegodna kreaturo kaląca tą świętą ziemię, skąd przybywa.... AAAA {

Droid oberwał rurką a dziewczyna zaczęła na niego krzyczeć, by tłumaczył poprawnie. Wygrażała też, że jeśli doda coś od siebie to odda go na złom.
- {Wybacz mi moją impertnencję o pozaświatowcze, ale moja nad wyraz niewychowana służka... AUUU!}
- Wiem co znaczy słowo {służka} ty zakuta pało!
- {Ekhm... wybacz, ale moja... "Pani"... Auuu!... Moja pani chce wiedzieć skąd pochodzisz... co za wredna jędza... AUUU! To boli szalona kobieto! AUUU... }

Jak łatwo się domyślić przed każdym AU następowało silne uderzenie rurką w korpus droida co dawało niezbyt miły dla ucha metaliczny odgłos.

Goftdritt - 2013-03-08 23:47:39

Jak usłyszał owo dukanie, to zaraz urósł o kilka centymetrów, bo skoro ona dukała po huttansku, a on we wspólnym umiał „dzień dobry” i „chuj ci w dupę” to na pewno się dogadają! Gdyby w bogów wierzył to by im teraz dziękował. Opłacało się podejść do tej swojsko wyglądającej istoty. Na tym końcu świata jeszcze nadzieja nie zgasła.
No a później przyprowadziła droida.
Nie był aż taki zacofany. Droidy widział. I nie odbiegały za bardzo od tego tutaj, chociaż za tego to i jawowie pewnie by wiele nie dali.
Jedna z krzaczastych brwi uniosła się mu wymownie, kiedy tak zbesztany został przez maszynę. Trzeba przyznać, nie lubił tego. Ale co zrobi?
Toż to, ze jest tłumacz mu życie ratowało!
O ile przetłumaczy...
O ile przeżyje....
Podniósł wzrok na wyzywająca się dziewczynę. Chyba jednak rozumiała po huttansku więcej niż co nieco, bo tak go karciła. On sam – nie wiedział, jak się wobec tego zachować. Nigdy specjalnie bitny nie był, dewbaka mieli kiedyś, to jedyne co to przyrżnął ze dwa razy gadowi by się słuchał. Nietypowe na Tatooine, ale żył w swoim świecie. Całe życie.
Odczekał, aż droid zostanie zdyscyplinowany, lub az Lilka uzna, ze już.
{- Z Tatooine na zewnętrznych Rubieżach} – odpowiedział w końcu, ale nie do droida. Do dziewczyny. Na nią patrzył. Głos miał cichy, taki pustelniczy.
{- Matka pochodziła z Korrelii, ale ja znam po korreliansku tylko kilka słow...}

Lilka - 2013-03-09 00:06:22

Stała nieco z boku, z założonymi rękoma i czekała na wynik wstępnego przesłuchania. Coś niecoś po huttyjsku rozumiała, ale z mową było znacznie gorzej. Mogła za to kontrolować jej złomka, by nie plótł zbyt wielu głupot. Bo znowu oberwie.
- A wiec ten wieśniak jest z totalnego zadupia zwanego Tatooine. Gdybyś nie wiedziała, to planeta piachu o dwóch...
- ... słońcach, wiem. Coś jeszcze?
- Eee... zame pierdoły, matka z Korelli, nic nie wie i tak dalej...
- Zapytaj się go co tu robi...
- Ale ja...
- Pytaj!

Nakazała mu i pogroziła mu rurką. W takich chwilach żałowała tego, że nie wyczyściła mu pamięci, co by jej znacznie ułatwiło sprawę w tej chwili... co zaś się tyczy jej nowego znajomego to z ciekawoscią mu się przyglądała. Tatooine... ciekawe jak tam jest. Cieplej, to na pewno... słonecznie... ciekawe jaki jest piasek? Ale go nie wypyta, bo nie ma jak a w umiejętności translatorskie Gderka nie wierzyła.
- {Ekhm... szanowny panie, w jakim celu przybyłeś w to betonowe piekło... raj! Znaczy się raj! Szklany... nie szukasz czasem roboty? Bo widzisz ja... AUUU }
Droid musiał znowu przerwać bo po raz kolejny oberwał w bok z gazrurki. No nie miał dzisiaj szczęścia.

Goftdritt - 2013-03-09 00:13:05

On z kolei, kiedy ci rozmawiali, nie wiedział nic. Oczy już mu się wprawdzie trochę zmniejszyły i cały czas ustawiał się bokiem do niej, cały czas był tez jakby najeżony z powodu zimna. I zdezorientowany, ale zdeterminowany, by się tego „tropu” trzymać, choć droid był bezczelny. No trudno, był, a bo to się nie przyzwyczaił na Tatooine do bezczelności...
Mógł sobie tylko wyobrażać, co oni do siebie mówią. Bo to, ze o nim, to bardziej niż oczywiste.
{- W jakim celu?} – teraz dopiero pokazał, ze ma ekspresje w głosie. I spoglądał – trochę na Gderka, ale bardziej na Lilke. Ona tu jest człowiekiem.
{- Gdybym wiedział,  że tak tu jest, to bym nigdy się w tym „raju” nie pokazał... Tak, szukam roboty, szukam czegokolwiek}

Lilka - 2013-03-09 20:23:25

Lilka "bawiła się" swoją rurką, lekko uderzając nią o swoją dłoń, patrząc "wrogo" na swojego droida, który tak jakby się skulił. Jego zachowanie było bardzo ludzkie, ale tylko pozornie. Nie czuł bólu chociaż krzyczał że go boli. Nie odczuwał też emocji, jedynie w jego systemie część konkretnych rzeczy przyporządkowanych było do konkretnej "emocji". Nie modulował tez głosem, bo jego syntezator mowy miał chy ba tylko jeden tryb - wrzask. Ale generalnie był dosyć zabawny i nieszkodliwy.
- Nie wie czemu tu jest, roboty szuka. Zaproponować mu?
- Sama nie mam to jak mam mu coś proponować...
- Warknęła gniewnie do droida a potem obrzuciła nieznajomego uważnym spojrzeniem. - Powiedz, że pracy mu nie obiecam ale pomogę znaleźć jakiś kąt.
Gderek jednak zwlekał z wykonaniem polecenia, rozglądając się za swoimi niedawnymi słuchaczami, ale głośne i wrogie "Gderek" przywróciło go do rzeczywistości i odpowiedział nieznajomemu.
- {Masz szczęście wieśnia... znaczy szanowna istoto. Ma wiedźmo... znaczy się wspaniała pani zaprowadzi cię do miejsca gdzie cię wycho... znaczy pomogą. Za mną! Znaczy za nią! Znaczy za nami! }

Goftdritt - 2013-03-09 20:30:58

Krzaczaste brwi człowieka zbiegły się nad czołem. Owszem, szukał pomocy, jakiejkolwiek i był w  sytuacji dość beznadziejnej, ale teraz stał w  obliczu „zaufać obcym”. Nie wiedział kim są. Dla kogo pracują. Nawet jeśli to pozornie nieszkodliwszy gang, to Goft sam jeden nic im nie zrobi.
Tak więc zawahał się. Patrzył na Lilkę tak, ze na pewno domyślała się, co on myśli. Bo cóż miał myślec. To, co każdy na jego miejscu. Po prostu się bał, choć w swojej dumie próbował nie okazywac.
Ostatecznie jednak poszedł,w  milczeniu, czujny. Miał jakiś blaster zakutany głęboko w szmatach które dawały mu ciepło, ale nie miał pewności czy w razie czego zadziała. Ba – mógł mieć jedynie nadzieję że mu nie urwie jedynej reki przy użyciu...

Lilka - 2013-03-09 20:42:26

Dziewczyna wyłapała to spojrzenie i domyśliła się o co chodzi. Ale nie miała zamiaru nakłaniać przybysza do zaufania im. Nie była taką idealistka by wszystkim pomagać, najczęściej pilnowała własnego nosa, rzadko komu pomagając. Dzisiaj zrobiła wyjątek. Lilka tylko wzruszyła ramionami i wydukała po huttańsku.
- {Chcesz to chodź, nie chcesz to nie chodź.}
Nie odmieniła tego poprawnie ale chyba jej rozmówca się domyśli... Następnie zaś się odwróciła, walnęła lekko Gderka, warcząc "Chodź" a potem ruszyła przed siebie. Musieli przejść spory kawałek tego cmentarzyska, by dostać się do wind i klatek schodowych. Potem korzystając z kładek i mostów musieli przejść dobrych kilka kilometrów. Nie użyją transportu publicznego, bo Lilka nie miała przy sobie tyle kredytów a jej towarzysz pewnie też nie miał.

Goftdritt - 2013-03-09 20:48:39

Tak się składało, ze Goft nie wiedział co Lilce chodzi po głowie, ani jaka jest i jakimi zasadami się kieruje. I w tym tkwił problem.
Czy ona poszłaby z nim? Ale on na Tatooine zachowywałby się trochę inaczej. Ona pewnie tez.
Jeśli będę tak stał i rozmyślał, to raczej mi to nie pomoże.
I poszedł. Poszedł, bo lepiej iść niż stać. Jesli nie zaryzykuje, czeka go naprawdę marna egzystencja,a  ten robot przynajmniej ma moduł tłumacza, więc jest szansa, by się dogadać.
No ale ruszył. Kilka metrów za nimi, tak jakby nie wiedział, o co chodzi, czy w ogóle mu wypada się zrównac. W każdym razie – szedł. Przez cmentarz bez problemu, aż do pierwszej windy. Tu znowu go zamurowało i pokazał, jak wielkie ma oczy.
No niestety, on czegoś takiego jak winda u siebie nie miał...

Lilka - 2013-03-09 21:08:52

Lilka pewnie lawirowała pomiędzy tymi osobliwymi pomnikami pamięci. Za nią niezgrabnie podążał Gderek, na swoim śmiesznym kółeczku a ich pochód zamykał Gofdritt. Dziewczyna zastanawiała się nad jego losem... ona wychowana była na coruscant, znała to miejsce, wiedziała jak tu żyć, gdzie znaleźc pracę gdzie dom itp. A on wyraźnie pochodził z jakiegoś zacofanego świata. Wiec to zderzenie się z wielomiliardową metropolią musiało być szokujące i bolesne...
Lilka odwróciła się na chwilę by zobaczyć, czy jej towarzysz dalej za nią szedł.
W końcu dotarli do strefy granicznej alejki i dalej do głórnej kładki. Tam przy barierkach można było poaptrzec na powietrzną ulicę - to robiło wrażenie. Strzeliste wieżowce tworzyły swoisty mur - kanion a ulica była bardzo głęboką przepaścią, sięgającą wiele kilometrów w dół. Nie była jednak pusta - czarna. Mieniła się setkami kolorów, aerowozu latały w idealnym porządku, hałas był olbrzymi, ale nikt na to nie zwracał uwagi. Dziewczyna śmiało podeszła do pierwszej wolnej windy, gestem ręki zachęciła nieznajomego do wejścia a potem nacisnęła przycisk i błyskawicznie pomknęli w dół.

Goftdritt - 2013-03-09 21:17:06

Kiedy wyszli na tą... sam nie wiedział, skrawek wolnej przestrzeni – to niemal nogi mu się ugięły. Poczuł wirowanie w głowie, kiedy to wszystko ukazało się jego oczom w tak bliskiej panoramie – wczesnej widział tam tylko co nieco – bezpiecznie, między ścianami monad, jakieś skrawki nieba i lepszych budynków – choć dla niego to nawet nie były budynki – takie nie wiadomo co!
Od barierki trzymał się najdalej jak mógł. Miał wrażenie, ze lada moment to się zarwie i poleca w dół. Momentalnie jego opalona twarz stała się bledsza o dwa odcienie. Juz nie ukrywał prawej ręki, więc trzy wyzierające z rękawa ostrza raz po raz były widoczne, szczególnie teraz, kiedy miał wywołane lękiem problemy z równowagą – szedł jak po płynącym statku nawodnym. Oczywiście to porównanie ogólne, bo Goft nie miał pojęcia, ze coś takiego istnieje. Ba – ze istnieje coś takiego jak morze, jezioro, czy inny akwen wodny, jakikolwiek. Duzo wody.
Dla niego woda była świętością.
Hałas był nie do wytrzymania. Próbował zatkać uszy – więc trzy ostrza śmignęły w powietrzu, koło głowy, na co ludzie zareagowali krzykiem.
Nie podszedł do windy, skołowany i ogłuszony. Tylko białkówki oczu błyskały spomiędzy przedramion ściskających skronie.

Lilka - 2013-03-09 21:33:01

Dla niej był to zwyczajny widok, nic niezwykłego. Ale gdyby role się odwróciły i ona znalazłaby się na Tatooine, to pewnie ją by również zamurowało, nie mogąc zrozumieć tego, jak to się stało że wszędzie jest piach a za domy robią jakieś lepianki lub budynki wydrążone w skałach lub jaskiniach. Nie do pomyślenia.
Lilka czekała na niego w windzie, ale nie należała do cierpliwych osób, wiec podeszła do niego i klepnęła go w ramię. I wtedy dostrzegła jego "protezę" i od razu skrzywiła się. Noże zamiast dłoni? Barbarzyństwo... zacofanie. Dobrze, że mieszkała na Coruscant.
- {Ty chodź!}
Ponagliła go, bo nie miała zamiaru czekać aż do jego małego mózgu zaczną docierać jakieś informacje. Mieli kawał drogi do przejścia a jeśli on co chwilę będzie się tak zatrzymywać, to w życiu nie dotrą na miejsce.

Goftdritt - 2013-03-09 21:39:23

Po klepnięciu skrzywił się i zazgrzytał zębami, czego jednak w tej wrzawie słychać nie było. Nie, nie bolało go, po prostu – apokalipsa się zaczeka. Juz widział i czuł, jak leci w dól.
Wiedział, ze się ośmiesza i traci punkty w oczach swojej nowej towarzyszki w tym złym świecie, ale – nie mógł pokonać swoich niektórych reakcji.
Zamknął oczy i zacisnął szczęki, az zaczęło mu piszczeć w głowie. Nie przestało, az zaczęło tak bardzo piszczec ze na chwile nic z zewnatrz nie słyszał.
Głowa bolała go od tygodnia nieprzerwanie, teraz jednak na chwile i to nawet ustało.
Kiedy otworzył oczy szybko stwierdził, ze oslepł. Ale za chwile przeszło.
Za to rzygać mi się chciało.
Na Lilke popatrzył wzrokiem typu „kobieto, zrozum”, i ruszył – na przekór sobie, jak po lodzie (oczywiscie nie miał pojęcia co to lód, ale można było ten sposób poruszania porównać).
Niech to się wreszcie skonczy... ile czekac, niech się zarwie, chce mieć to już za sobą – myślał.
Ta planeta to dowód na istnienie Mocy – bo tylko jakaś nadprzyrodzona siła mogła tak pokarać ludzkość!

Lilka - 2013-03-09 21:55:54

Przewróciła wymownie oczami. Coś tam rozumiała, próbowała wejść w jego skórę... ale potem tego zaniechała. Niestety miał pecha i trafił na Coruscant na niższe poziomy, gdzie rzadko kiedy wybacza się słabości. Wystarczy popatrzeć na innych emigrantów, którzy uciekli ze swoich planet, jednak zamiast szczęścia spotkały ich slumsy, gangi i Moc wie co jeszcze. Albo będzie silny i przezwycięży to wszystko albo stanie się robakiem pod butami innych.
No może Lilka trochę to demonizowała... nie było tu aż tak źle. tylko ciężko dla ludzi bez domu i pracy. Jeśli masz i to i to to żyjesz spokojnie i w miarę dostatnie.
Dziewczyna czekała aż się jej towarzysz ogarnie. Skrzyżowała ręce na piersi i z chmurną miną patrzyła na Goftritta. W końcu się opłaciło bo się ruszył. Nareszcie...
W windzie zamknęła drzwi i wybrała poziom, ale Gderka kopnęła i kazała mu ostrzec ich gościa. Jednak droid jak to on, nieco opacznie to zrozumiał.
- {Zaraz zginiesz w męczarni HAHAHAHAHA! A na serio to jest winda. Pojedziemy w dół. Szybko.{
No i ruszyli bardzo szybko, ale w kabinie nie było to odczuwalne, Jedynie migajacy za szybą obraz dawał poczucie prędkości.

Goftdritt - 2013-03-09 22:03:43

No ruszył, ruszył, ale sam nie wiedział, co się z nim dzieje. Gdyby teraz miał chwile ciszy i spokoju by myśleć, to by pomyślał,ze Lilka na Tatooine pewnie zachowywała by się podobnie. A on? On akurat był wyjątkowo gościnnym typem, więc pewnie by uspokajał. Ale – to miejsce jest dużo gorsze, niż Tatooine.
Kolejny przystanek – winda. Trzeba było zaczekać chwile az przyjedzie więc Goft miał czas by przynajmniej dotarło do niego to co mówi tej irytujący blaszak.
{- Nie można tego jakoś obejść?} – odezwał się w końcu głosem kogoś, kto ma zamiar rychło puscić pawia. Ale skoro nie było odczuwalne – znaczy jakaś dobra winda. Ale co tam Goftdritt wiedział...
gdy się drzwi an dole rozsunęły, to go wgniotło w ścianę, bo nagle zobaczył inne miejsce niż te, z którego tu weszli.
Wehikuł czasu, czy jak?

Lilka - 2013-03-09 22:22:24

Dotarli w końcu na niższe poziomy. Tutaj światła słonecznego praktycznie nie było ,jedynie wielkie lampy i neony rozjaśniały wieczny półmrok tej dzielnicy. Tutejsze powietrze było tez nieco gorsze od tego z wyższych poziomów. Tutaj wiatr rzadko hulał między budynkami, był mniejszy przewiew, w dodatku wiele tutejszych instalacji wydzielało ciepło, parę i inne gazy, przez co było tu cieplej niż u góry, nieznacznie ale jednak.
Lilka zdecydowanym krokiem wyszła z windy a przed nimi rozpościerał się widok na kładki, ulice, mosty, schody, neony itp itd. To miejsce żyło, setki osób przeróżnych ras śpieszyło w tylko sobie znanym kierunku, młodzież w zwartej grupce zmierzała gdzieś, popijając coś ze swoich kubków, ktoś inny głośno puszczał muzykę, jeszcze inni się kłócili. Górne poziomy były piękniejsze, spokojniejsze i bardziej nudne. Tutaj toczyło się prawdziwe życie.
- {Ty chodź, pokazać dobre miejsca}

Przenosiny do tego Tematu

www.f.pun.pl www.narutoahinobi.pun.pl www.agroekologia.pun.pl www.oferty.pun.pl www.tolkien.pun.pl