MOC - 2013-07-12 22:01:48

Mimo ze dolne poziomy, to knajpa naprawdę bardzo dobra. Ochrona w postaci sześciu droidów o dobrym uzbrojeniu, zakaz wnoszenia broni, czyste, duze stoliki. Holoekran – jeden ale duży, rura – czyli czasem wieczorem się cos dzieje, bardzo seksowne kelnerki, przyćmione światło, fajna muzyka i przepyszny zapach z  kuchni. Super lokal.

T'kul - 2013-07-12 22:06:17

To go zdziwiło. Poejrzewał huttcicy o jakies niecne zamiary a tu na pierwszy rzut oka lokal wyglądał nieźle. Po przejściu przez kontrol droidów wszedł do srodka.  T’kul był ciekaw jak będzie na zapleczu. Wtedy się okaze z czym ma do czynienia. Podszedł do lady. Poczejał na kelera/barmana.
- Dobry. Słyszałem, ze szukacie chętnych do pracy. – powiedział bez owijania w bawełnę.

MOC - 2013-07-12 22:08:38

Barman wyprostował się i spojrzał na przybysza. Był to postawny człowiek po 30tce.
- A, pewnie, leć na zaplecze tam zapytasz o szefa - uśmiechnął się do niego. Paru zębów mu brakowało, ale co tam. To dolne poziomy. I od razu luz jaki.

T'kul - 2013-07-12 22:11:44

- Dzięki. – T’kul wyszczerzył się w uśmiechu i pokazał swoje braki w uzębieniu, malowiczą pamiatke po bojce z pijanym sąsiadem. Porzedł na zaplecze. Tam pierwszego z brzegu kuchcika zapytał o szefa. Jak zwykle skierowano go do kantorka. Westchnał. Miał nadzieję, ze ten kantorek będzie mniej pstrokaty niż w mamusinym lokalu. Zapukał do drzwi.

MOC - 2013-07-12 22:17:26

- Włazić! – odkrzyknął gromki głos. Nie, nie było tu nic pstrokatego, tu dominowały rude brązy, miłe kolory, takie niebrudzące. W kantorku siedział hutt. Był o wiele mniejszy i szczuplejszy, tak jak i pomieszczenie było skromniejsze. Szef tez mniej profesjonalny, zamiast przeglądać papiery – palił szisze i macał ręką sylikonowe sztuczne cycki.
- Oooo, a pan to pewnie do pracy? No to od 11 do 17, lub od 17 do 23, na rączkę 1200 a bez ubezpieczonka 1500  -mrugnął do T'kula jednym żabim okiem (miał dwa oczywiście ale mrugnął jednym).
- ładny garniturek, ale dresu to nie ma? Bo się pobrudzi...

T'kul - 2013-07-12 22:23:55

Hutt zaskoczył go bezposrednoscią. Szybko przeszedł do rzeczy. Podał czas pracy pensje. Taak tylko zapomniał podac stanowiska i paru innych detali jak premie, bonusy, awanse i urlopy.
- Tak ja do pracy – Odparł jednak kontrolował twarz i emocje. Nie okazał zdumienia. – Miałbym kilka dodatkowych pytań… - Celowo nie dokonczył. Pozostawił adwersarzowi pole do manewru. Niech zastanowi się jakie to mogą być pytania i jak na nie odpowiedzieć.

MOC - 2013-07-12 22:25:37

- Pytaj – zagrzmiał wesoło hutt, kręcąc pokrętełko na sztucznym sutku. Nie miał wcale zamiaru się domyślać.

T'kul - 2013-07-12 22:28:54

- A więc.. a wstępie chciałem się dowiedzieć o awanse, premie, dodatkowe godziny i urlopy. – powiedział równie szybko jak hutt. - no i oczywiscie o jakim staowisku mowimy.

MOC - 2013-07-12 22:33:32

- Premia jest za nie branie urlopu – zarechotał hutt – bo za urlopy odcinam. Po prostu, robisz po 6 godzin, 6 dni w tygodniu, jak wyrobisz miesięczną, dostajesz 1500 w łapkę bez ubezpieczonka, 1200 – z ubezpieczonkiem. Wyrobisz więcej – więcej płacimy. Bierzesz urlopik – wyliczamy godzinki, mniej płacimy. A na awans zawsze szansa jest, wie, na przykład kucharz bez ubezpieczonka robi, jak zachoruje – nie będą leczyć. Jego wybór – rozłożył ręce jakby bardzo w bezradności swojej ubolewał.
- I jak umrze to jest szansa na awans... A stanowisko to... takie no wie, na kuchni...

T'kul - 2013-07-12 22:47:59

- Dobra, biore. Bez ubezpieczenia. – „ubezpieczenie da mi urząd pracy” pomyslal sobie. Przez pierwszy miesiąc będzie musial zapieprzac w pelnym wymiarze godzin. Oj będzie wesoło. Wiedzial ze wytrzyma. Skoro wytrzymal swoje treningi przez tak dlugi czas praca mu nie zaszkodzi. – A te sza se na awans są dość ciekawe. – Uśmiechnal się.
- Kiedy mogę zaczać?

MOC - 2013-07-12 22:50:41

– jak nie szkoda ubranka to nawet teraz leć na kuchnie, powiedz ze jesteś nowy i ci wytłumaczą. A jak szkoda, to zapierdalaj do domku, zmień garniturek na jakiś dresik i wracaj. Powiedz tylko jak się nazywasz, żeby Niuniek mógł ci kartoteczkę założyć – wymruczał zadowolony z życia ślimak.

T'kul - 2013-07-12 22:55:49

T’kul skrzywil się. Rozpiał marynarkę i przerzucił dokumenty oraz resztke oszczednosci do kieszeni spodni. Zdjał marynarkę i stwierdził.
– Jestem gotow szefie. Jestem Toshiro Mifune. - powiedział szybko a po chwili dodał -  Lece na kuchnię. – I poleciał. Tak jak stał z marynarka w łapie w odswietnej koszuli wyglancowanych na wysoki połysk butach. Widac, ze mu zalezalo.

MOC - 2013-07-12 23:01:38

- Szkoda tego garniturku, taki ładniutki... weź czyjeś ciuszki z szafeczki... nie pozna się! – krzyknął za nim hutt, ale nie wiadomo, czy T'kul, względnie Toshiro go usłyszał.
W kuchni było wspaniale. Duza, jasna przestrzeń, olbrzymie kotły smażące frytki i mięso, wielkie beczki z  surówkami, wszędzie walające się frytki które można podjadać, kawałki pizzy, napoje w kubkach. Kazdy zajmujący się czymś innym. Dla świeżaka trudno było wyłapać szczegóły, jedynie pierwszy bardzo przytulny kontakt. Wprawdzie sanepid mógłby się przyczepić do tych porozwalanych frytek, kubków czy paru rozdeptanych na ziemi kotletów i pieska który bezstresowo lizał się po jajkach pod jednym ze stołów, no i parę muszek... ale przecież to dolne poziomy są!

T'kul - 2013-07-12 23:06:48

Usłyszał, ale zignorował ironię. W gajerze czy nie musi ać sobie rade. Po wparowaniu na kuchnię wypytał kuchcika o kogos kto na kuchni rzadzi. Oczywiście przedstawił się i popwiedział kim jest, znaczy ze jest świeżak  tymi muchami kartofelkami na glebie się nie przejal. Frytki nie skubnał nawet. Nie był głodny. Za to piesek takaz go lizaca jaja chedorzona w rzyc gramatka zaskoczył go. Widać warunki sanitarne były pojęciem omijanym szerokim łukiem.

MOC - 2013-07-12 23:14:25

To wcale nie była ironia, T'kul był zbyt niewiele znaczącym trybikiem, w tej maszynie, by trzeba było do niego używać takich środków. Naprawdę szkoda było garniturku.
Zespól przywitał go bardzo serdecznie, przedstawili się, jedni imionami, inni pseudonimami, pokazali kierownika zmiany, który był murzynem i chodził na bosaka. Miał też dość niehigienicznie utrzymaną brodę. Odesłał Toshiro „na sort”. Tam pracował młody bothanin, młodszy od Asyra, może 17to latek. Rece miał ogolone z futra po łokcie.
- Chodź, pokaże ci, na czym to polega. – i otworzył przed nim wielki czarny worek, po czym wsadził rękę – gołą, bez rękawiczek czy niczego.
- Butelka, nie? Patrzysz, czy jest korek, czy etykieta w dobrym stanie, i pach – na recykling. A ta – zgnieciona. Do do wywalenia. Serwetka – do wywalenia. A ta nie użyta – na recykling, pójdzie na sale. Rozumiesz? – i uśmiechnął się do niego, jak gdyby nigdy nic.

T'kul - 2013-07-12 23:21:03

- Kapuje. Jeśli butelka w dobrym stanie na recykling jak w złym na szrot. – Stwierdził beznamiętnie. Przyłączył się do bohtianina Z początku szło mu nieskoro ale szybko załapał, o co biega, skumał cza-cze i zaczął sortować w tempie bohtianina. O dziwo poprawnie. Czyli taki najgorszy nie był. Dopiero po jakimś czasie załapał prawdę oczywista. Nie przedstawił się
- Ech skleroza. Jestem Toshiro a ciebie jak wołają? Nie pytam z ciekawości tylko dla ułatwienia ewentualnej rozmowy.

MOC - 2013-07-12 23:26:26

- Ja jestem Kass, ale wołają na mnie Rudy – przedstawił się, po czym uścisnęli sobie brudne łapska.
[i]- Frytki odkładaj do tego. 5 minut w oleju i są jak nowe. A tu... taki kawałek kotleta. Się przemieli i na pierogi.. [i]- rozejrzał się koło siebie
[i]- Kuźwa, nie wziąłem miski na mięso, no nic, będziemy na ziemi na razie kłaść bo nie chce mi się wstawać.
[i] – w oddali widać było jak kucharz, kaszlący jak gruźlik wałkuje ciasto. Gruby był a w kuchni ciepło. Pocił się, krople potu co raz wpadały w wałkowany placek...
Miedzy czasie kuchenny piesek przyszedł poznać nowego pracownika. Powąchał Toshiro, powąchał kotleta i poszedł dalej.

T'kul - 2013-07-12 23:39:30

- Spoko - Padło w odpowiedzi. Wzrok T'kula wyłapywał coraz więcej niezgodnosci z przepisami. Gdyby wpadła tu kontrola byłoby pozamiatane. Ale zapewne zapobiegliwy hutt zabezpieczył się. - Ty jak tu jest z wypłatą? Płacą na czas? i w jakiej formie? - Skupił sie porzadnie. Chcial wykryc ewentualne kłamstwo, fałsz i emocje. To moglo mu rozswietlic sytuacje.

MOC - 2013-07-12 23:51:48

- Pewnie że na czas, a jak potrzebujesz wcześniej, to też ci wyliczy i zapłaci. Do rączki. – biorąc pod uwagę jakie tu są oszczędności na tym, co właśnie Toshito i Rudy robili, to miał czym Hutt płacić swoim ludziom. Na każdej jednej butelce którą wyciągnęli  - cztery kredyty. Garść frytek – cztery kredyty. Jakieś tam strzępy surówki – do pizzy, mięso na przemiał.
Dwa razy dwunastka i ósemka, woda z lodem bez cytryny i dwie herbaty dawajcie  -w kuchni pojawiła się kelnereczka z zamówieniem.
- Smażycie nieużywane fryty dziś?
-No może za dwie godziny przy tym obrocie
– odparł ktoś
- To zapakujcie mi, wezmę dzieciakom.
-Spoko mała

Nie, nikt tu nie kłamał, nikt tez już nie był zniesmaczony tym co tu się działo. Tutaj musiało panować braterstwo, bo każdy dobrze zarabiał (jak na dolne poziomy) nie pajacując ciężko dzięki temu ze wszyscy grzecznie i cicho łamali przepisy.
- Zaszczep się na salmonellę - poradził T'kulowi Rudy, też szczerze.

T'kul - 2013-07-13 00:04:23

Pracował do końca, do zamknięcia lokalu a nawet nieco dłużej. Potrzebował kasy. Żyć trzeba było a pensja nie była zbyt wysoka. Nadzieja były nadgodziny, wiec ciągnął ile się dało. Przychodził pierwszy i wychodził ostatni. Huttowi było to na rękę. Reszta rozumiała. Żyć trzeba a życie kosztuje. Obeszło się bez zawiści, choć kierownicy zmiany patrzyli na jego poczynania krzywo. Szybko jednak przywykli widząc, ze to nie jest podlizywanie się, próba wygryzienia ich z posady. Nie zabiegał o awans. Tylko o kasę. Pracował wszędzie gdzie tylko się dało. Zastępował innych a jednocześnie odwalał swoja robotę. Wszędzie go było pełno. Oczywiście nie bylo się bez przyspieszacza w postaci protekcji. Nadużywał Mocy, ale cel nie był zły. Chodziło o przeżycie. Dali mu wiec pseudonim Zefir. Po powrocie do domu zwalał się a wyro niczym zrąbany pień. Nie raz spal tak jak stal. Ale wiedział, dlaczego. Szybko przywykli do tego trybu życia. Jadł szybko w biegu i do roboty. W robocie skubnął to frytkę to kotleta (przywykł do warunków nie wybrzydzał) wiec głodny nie był. Czasem dopił czyjś napój (nie bacząc na przepisy bhp), ale był zdrowy. W domu gotował sobie posiłki zdrowe, kaloryczne, bogate we wszystko, co potrzebne. Zaszczepił się na wszystkie choroby, jakie można było wyłapać w takim lokalu. Tężec, gruźlica salmonella itd. W aptece zaopatrzył się w witaminy a w sklepie przemysłowym w rękawice. Nie używał jednak rękawic. I tak zycie toczyło się dalej…

Katia Ner`ya - 2013-08-25 22:38:27

Był wieczór, nie padało, nieba oczywiście nie było widać przez te wszystkie światła i holobilbordy. Ale było ciepło, no ale w sumie czego można się spodziewać po planecie-mieście. do knajpki weszła dziewczyna, wyraźnie niepełnoletnia, ubrana w czarne spodnie i szarą tunikę. Włosy miała jak zawsze rozpuszczone. Gdy już droidy ją przepuściły usiadła przy wolnym stoliku i zamówiła kawę i ciastko. Tak wiec siedziała popijając kawę. Wyraźnie była zamyślona, patrzyła w przechodniów, a w końcu dobry widok na nich miała, bo siedziała przy oknie.

Talon - 2013-08-25 22:46:14

Talon od czasu do czasu pozwalał sobie na odrobinę zapomnienie i przepuszczał część pieniędzy na spędzenie czasu w nieco lepszych knajpach. Do jednej z nich należała zdecydowanie "Serce Cyklonów". Mimo iż usytuowana w dolnych poziomach, to spokojnie mogła by znajdować się w wyższych częściach Coruscant. Dolne poziomy jednak sprawiały, że można było tutaj czuć się nieco swobodniej. Wolnym, swobodnym krokiem przechodził właśnie koło okna przy którym siedziała Katia. Ubrany był w brązową kurtkę, zielonkawe spodnie na pasku, białą luźną koszulkę i brązowe oficerki. Na twarzy miał kilkudniowy zarost. Czasami żartował, że w ten sposób można rozpoznać kawalera i zapuszcza ją specjalnie. Tak na prawdę jednak, nie chciało mu się po prostu ogolić, ot taki kaprys. Po chwili wszedł do środka i podszedł do lady. Przywitał się z barmanem i rozejrzał się po zali. Przy oknie zauważył młodziutką dziewczynę, przyglądał się jej chwilę.

Katia Ner`ya - 2013-08-25 22:52:17

Patrząc tak w zamyśleniu zdawalo jej się, że jakaś znajoma osoba właśnie tędy przeszła. Zamrugała i się obejrzała, ale już nie widziała tego mężczyzny. Rozejrzała się jeszcze kilka razy po ulicy, ale w końcu dała sobie spokój i upiła łyczek kawy. Zaraz... skąd ona go znała... zastanawiała się nad tym analizując wszystkie osoby poznane na Coruscant. Dokończyła swoje ciastko i rozsiadła się wygodniej. Upiła łyczek już niezbyt ciepłej kawy i przymknęła oczy.

Talon - 2013-08-25 22:58:08

Wpatrywał się tak jeszcze przez chwilę do momentu aż obsługa nie przyniosła mu zamówionej herbaty. Musiała być oczywiście podana w dużym kubku i z trzema miarkami cukru, nie inaczej. Podziękował, zapłacił i ująwszy ów kubek w dłoń ruszył w stronę stolików. Wyglądało na to jakoby wszystkie były już zajęte przez pary, grupki znajomych i samotnych osobników. Zdecydowanie wolał siedzieć w towarzystwie kobiety, którą już chyba gdzieś spotkał niż przy grubym, spoconym Rodianinie. Powoli zbliżał się do stolika, przy którym siedziała Katia.

Katia Ner`ya - 2013-08-25 23:03:11

Popatrzyła na swoją kawę, już jej niewiele było. Dopiła ją, odstawiła filiżankę i wstała. Wtedy spostrzegła go. To jeg widziała przez okno. Wiedziała, że gdzieś go już widziała, ale gdzie... usiadła spowrotem patrząc wciąż na niego.
-Witaj
Przywitała się patrząc wciąż na niego.

Talon - 2013-08-25 23:15:06

Talon zatrzymał się nagle przy stoliku Katii, kiedy ta przywitała się z nim.
- Witaj - odpowiedział uśmiechnąwszy się do dziewczyny.  - Czy mogę się dosiąść do stolika? - zapytał.

Katia Ner`ya - 2013-08-25 23:26:53

-Oczywiście, że tak
Odpowiedziała i popatrzyła na swoją filiżankę.
-Ale daj mi chwilkę, muszę sobie też coś zamówić.
Dodała obdarzając go uśmiechem i wstała od stolika. Podeszła do lady, zamówiła słabą kawę z dużą ilością mleka. Po chwili zamówienie przed nią stanęło, zapłaciła i wróćiła do stolika niosąc kawę.
-Więc? Jak interesy?
Zagadnęła z ciekawością w głosie.

Talon - 2013-08-25 23:32:15

Kiedy Katia wstała od stolika by udać się po kolejną porcję kawy ten cały czas śledził ją wzrokiem. W pewnym momencie potrząsnął głową i spuścił głowę przyglądając się maleńkiej tafli kawy w swoim kubku. Podniósł szybko głowę i na jego twarz wrócił poprzednio widziany uśmiech, kiedy ta wróciła.
- Bardzo dobrze, nie mogę narzekać ale wolę nie rozmawiać o pracy w chwilach wolnych od niej... - powiedział uśmiechając się jakoby sugerując, że po prostu cieszy się towarzystwem. - Cóż u Ciebie? Rozgościłaś się już na dobre na Coruscant?

Katia Ner`ya - 2013-08-25 23:36:19

Posłodziła kawę i zamieszała ją łyżeczką.
-Tak, zadomowiłam. Nawet znalazłam pracę. W końcu...
Odpowiedziała wciąż się uśmiechając. Uniosła filiżankę do ust chcąc upić łyczek kawy. Podmuchała, i przystawiła wargi do filiżanki. Jednak wyczuła, że kawa jest zbyt gorąca, wic znów odstawiła filiżankę na spodeczek.

Talon - 2013-08-25 23:39:44

- O to bardzo dobrze, że udało Ci się znaleźć pracę. Można spytać gdzie? - zapytał zaciekawiony i upił łyk herbaty. Miał bardzo dziwny nawyk picia napojów gorących z łyżeczką pozostawioną w kubku. Nienawidził kiedy był mały i zwracano mu z tego powodu uwagę. Był uparty i zawsze to robił mimo uwag i tak zostało mu do dziś.

Katia Ner`ya - 2013-08-25 23:46:36

-W tym salonie... czekaj, jak on sie nazywał. Echosfera, tak, chyba Echosfera.
Odpowiedziała próbując sobie przypomnieć nazwę. Bo też w tylu miejscach próbowała, że już sama nie kojażyła nazw, gdzie była, a gdzie jeszcze nie.
-Dziś byłam pierwszy dzień. Muszę dostać trochę znieczulicy na niektóre zabiegi, ale jak narazie jest nieźle.
Stwierdziła i upiła łyczek. Teraz już kawa była w sam raz, jedynie trochę oparzyła się w język.

Talon - 2013-08-25 23:48:55

- A cóż to za salon bo niestety nie słyszałem nigdy o nim? - zapytał obserwując jak upija kolejny łyk kawy. Nawet dyskretnie się uśmiechnął kiedy zauważył, że sparzyła się w język.

Katia Ner`ya - 2013-08-25 23:53:06

Odstawiła kawę na spodeczek
-Tatuaż, zabiegi kosmetyczne, fryzjerstwo. Takie tam.
Odpowiedziała na jego pytanie.
-Ale przecież o pracy mieliśmy nie mówić.
Dodała i mrugnęła go niego okiem. Oparła się plecami o oparcie fotela.
-Co Ty tu właściwie robisz?
Spytała z ciekawością. Bo przecież pełnił usługi transportowe. Nie tylko dla paczek i bagażów, lecz również dla ludzi. Dlatego też zdziwiła się, że spotkała go w takim miejscu i to poza jego transportowecem.

Talon - 2013-08-25 23:55:47

- Wiesz, czasami bywa tak, że ludzie kończą pracę danego dnia i po niej odpoczywają. Kiedy jesteś właścicielem własnej firmy, taki czas możesz wyznaczać sobie kiedy tylko chcesz. Musisz tylko pamiętać by nie spocząć na laurach. Ludzie przecież nie mogą pracować dwadzieścia cztery godziny na dobę prawda? - odpowiedział jej żartobliwie. - Chyba, że jesteś androidem i działasz na prąd. - dodał śmiejąc się.

Katia Ner`ya - 2013-08-25 23:59:41

-Ale Ty nie jesteś prawda?
Spytała ni to żartem ni serio. Patrzyła tylko w jego oczy ciekawa jego reakcji.

Talon - 2013-08-26 00:15:58

- Wykonać protokół Z-12JX - powiedział zmienionym głosem niczym droid i wyciągnął w jej stronę rękę po czym uśmiechnął się szeroko i zmieniając z powrotem głos powiedział - Nie nie jestem, krwawię jak każdy i mam ciepłe ciało, sprawdź. - powiedział śmiejąc się.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 00:18:03

Uśmiechnęła się delikatnie. Dotknęła dłonią jego dłoni.
-Tak, faktycznie... jesteś ciepły. Ale może to od nagrzewających się kabli, co?
Wciąż się delikatnie uśmiechała.

Talon - 2013-08-26 00:34:56

Faktycznie można było odnieść takie wrażenie. Talon posiadał dosyć widoczne żyły na dłoniach, przedramionach i bicepsie mimo iż był szczupły, nie ćwiczył, nie pracował fizycznie i nie ćpał. Od taka jego uroda, i wysokie ciśnienie w żyłach pomimo spokojnego z reguły charakteru.
- Spokojnie, to tylko żyły i moja krew, ale wolałbym uniknąć ich przecinania by udowodnić iż nie jestem androidem. - powiedział wykrzywiając nieco twarz w zabawnym grymasie.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 00:38:00

Zachichotała, bo faktycznie ja to rozbawiło.
-No dobrze. Więc skoro nie jesteś doidem to kim takim jesteś?
Spytała patrząc mu w oczy. Wciąż trzymała dłoń na jego dłoni, widocznie zapomniała o tym szczególe.

Talon - 2013-08-26 00:42:32

- Jestem człowiekiem z krwi i kości, który krwawi, śmieje się i płacze. Człowiekiem, który próbuje poskładać swoje życie do kupy. Człowiekiem, który upada i próbuje wstać... jak każdy z nas. - powiedział również patrząc jej w oczy z powagą na twarzy. Również zapomniał o tym, że trzyma jej rękę, ale cóż sprawiało, że nie chciał jej puścić mimo iż wcale mocno jej nie trzymał i spokojnie mogła swa rękę uwolnić z uścisku. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak poważny stał się jego wyraz twarzy kiedy opowiadał jej kim jest. Może nie tyle straszny co smutny. Kiedy jednak skończył jak za sprawą magii, na jego twarzy znów pojawił się lekki uśmiech.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 00:47:29

Słuchała go i po części czuła, jakby mówił też o niej. Spuściła wzrok i wtedy spostrzegła, że wciąż trzymają się za ręce. Szybko zofnęła swoją dłoń i upiła łyyczek swojej kawy. Siedziała przez chwilę cicho.
-A... co tu robisz dla rozrywki?
Spytała chcąc zmienić temat. Popatrzyła na niego, ale juz bez uśmiechu. Widać trafił w niej w jakąś bolesną strunę.

Talon - 2013-08-26 00:55:25

- Mało rozrywkowy ze mnie człowiek, zwłaszcza że raczej jak można zauważyć nie otaczają mnie tłumy znajomych. Moją rozrywką jest chwila ciszy, możliwość bycia samemu w spokoju sam na sam z własnymi myślami. - powiedział zapatrzony w lustro kawy popijając ją. - Lubię jednak kiedy mam okazję spędzić z kimś miło czas, porozmawiać, pośmiać się... - dodał u uśmiechnął się do niej. - To moja rozrywka.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 01:02:04

-I gdzie za zwyczaj szukasz tej chwili ciszy?
Spytała i znów na niego spojrzała. Wyczekiwała jego odpowiedzi patrząc mu w oczy.  dłońmi obejmowała prawie już pustą filiżankę, w której kawa była już zimna. Zaczęła zastanawiać się nad swoimi rozrywkami...

Talon - 2013-08-26 01:15:41

- Cóż, lubię miejsca pełne ludzi choć sam nie lubię się nimi otaczać. Lubię obserwować... - powiedział. - A Ty?

Katia Ner`ya - 2013-08-26 01:22:01

Wyraźnie się zastanawiała nad odpowiedzią.
-Rozrywka? To jest moja rozzrywka... kawa w knajpce, ciastko, czasem lepsza kolacja, którą ja ugotuję. Niewiele mam... rzrywek... które są uznawane przez społeczeństwo za rozrywki.
wyjaśniła mu, jak to z nią jest. Dłońmi powli i delikatnie obracała filiżankę na spodeczku.

Talon - 2013-08-26 01:32:33

- Może chciałabyś jeszcze kawy? - zapytał widząc jak namiętnie obraca pustą prawie już filiżankę. - Na koszt firmy! - zażartował.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 01:39:20

-Nie, dziękuję. Już i tak za dużo wypiłam. I niedługo będę wracała.
Odpowiedziała i odsunęła filiżankę na bok.

Talon - 2013-08-26 01:40:47

- Cóż, ja jeszcze tutaj zabawię. Wszakże ledwo tutaj wszedłem. - powiedział. - Może kiedyś zawitam w salonie, zastanawiałem się nad tatuażem ale jakoś z tym zawsze zwlekałem. - dodał. - Jesteś pewna, że nie chcesz nic? Spokojnie, stawiam.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 01:43:29

Popatrzyła na ladę, po chwili znów na niego.
-No to może... jakieś lody? Najbardziej lubię advokatowe...
Poprosiła z delikatnym, ale uroczym uśmiechem.
-A o jakim tatuażu myślałeś?
Spytała oatrząc na niego z ciekawością.
- No i gdziem iałby się ten tatuaż znaleźć?

Talon - 2013-08-26 01:45:22

- Deser? Dobry pomysł... - powiedział i szybko poszedł złożyć zamówienie. Wrócił do stolika i pozostało teraz tylko czekać aż obsługa przyniesie wyśmienite lody. Sam zamówił owocowe. - Tatuaż, hmm dokładnego wyglądu nie mam jeszcze zaplanowanego, ale chciał by znajdował się na ramieniu.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 01:48:54

Popatrzyła za nim, gdy poszedł zamawiać lody. Uśmiechnęła się do niego gdy wracał.
-A co lubisz?
Spytała chcąc dojść, jaki tatuaż mógłby sobie zrobić.

Talon - 2013-08-26 01:51:52

- O jest bardzo dużo rzeczy w Galaktyce które lubię. Bardzo fascynowali mnie Jedi. - powiedział a oczy zaszkliły mu się. - Czasami kiedy latam myślę, że nie bez powodu posiadam taki refleks... Nie miałem jednak okazji na to by z jakimkolwiek Jedi rozmawiać, który mógłby to ocenić. Możliwe, że logo Zakonu Jedi... - powiedział niepewnie.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 01:57:03

Słuchała jego słów.
-Tylko wiesz... nie każdy ich lubi. Niekórzy mogliby Ci sprawiać kłpoty za taki tatuaż. Poza tym symbole do czegoś zoowiązują. To może inaczej... co jest dla CIebie ważne?
Odpowiedziała na jego słowa,m patrzyła mu w oczy. Jedi... tyle legend o nich już słyszała, równie wiele, co o sithach. A przecież nigdy żadnego nie spotkała, ani z jednej ani z drugiej strony. I cała ta Moc, o której wszyscy wiedzą, a zarazem nic. Czym ona właściwie była? Chyba jednak wolała zatrzymać się tu i teraz...

Talon - 2013-08-26 02:02:39

- Co jest dla mnie ważne? Cóż nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Chyba szczerość, wiesz... szczerość i otwartość, prostolinijność, uczciwość. - powiedział. Owszem sam czasami szmuglował niejeden towar, ale nie o taką uczciwość mu chodziło, a o uczciwość międzyludzką. Czyli np. to, że zleceniodawca, dla którego Talon przesyłał towar po prostu go nie wystawił.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 02:07:28

-No, ale jak zamierzasz to przedstawić? W jednym, małym symbolu.
Spytała próbując go jakoś nakierunkować. Chociaż sama też by nie wiedziała, co miałaby sobie wytatuować. Tylko że ona nigdy nie myślała o żadnym tatuażu, więc nie miała nad czym się zastanawiać.

Talon - 2013-08-26 02:09:51

- Nie wiem, może pewnego dnia dostanę jakiegoś oświecenia i uznam, że któryś z symboli bedzie się nadawał. Wydaje mi się, że symbol Zakonu Jedi nadaje się znakomicie. - dodał po czym uśmiechnął się na widok nadchodzących deserów.
- Smacznego... - powiedział członek obsługi i po chwili zniknął.
- Smacznego - dodał Talon i spojrzał się na Katię z uśmiechem.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 02:16:03

-Nawzajem.
Również mu pożyczyła i skosztowała lodów. Oj były smaczne. Nie tak dobre jak na Naboo, ale smaczne. Trzy gałki lodów, bita śmietana i dwie rurki z kremem czekoladowym. Deser, którym bez problemu można było się najeść.
-Smaczne, nawet bardzo... a jakie Ty masz?
Spytała w czasie jedzenia.

Talon - 2013-08-26 02:17:29

- Owocowe, chcesz spróbować? - powiedział wyciągając łyżeczkę zanim zdążył wziąć pierwszego kęsa. - Śmiało, nie ruszone... - dodał żartując.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 02:20:12

Spróbowała jego lodów.
-Smaczne, ale wolę swoje...
Odpowiedziała nakładając na łyżeczkę trochę lodów i podała mu.
-Spróbuj...
Zaproponowała z szerokim, ciepłym uśmiechem.

Talon - 2013-08-26 02:24:42

Talon wykrzywił nieco brwi w zaskoczeniu, gdyż rzadko zdarzało się by tak dobrze czuł się w towarzystwie osoby, którą w sumie ledwo znał. Troszkę się wahał ale po chwili wychylił się by skosztować lodów, które podała mu Katia na łyżeczce. Skosztował lodów, dyskretnie oblizał ubrudzone kąciki ust i usiadł z powrotem.
- Całkiem smaczne - dodał i uśmiechnał się.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 02:27:29

Uśmiechnęła się i już sama zajadała sie swoimi lodami.
-A nie mówiłam?
Spytała i mrugnęła do niego okiem. Po chwili ciszy popatrzyła na niego.
-Więc co najbardziej lubisz w tej planecie?

Talon - 2013-08-26 02:37:22

- Coruscant nie jest dla mnie planetą, to jedno wielkie miasto. Z pewnością nie jest moim ulubionym miejscem. Alderaan, Tatooine, Hoth, Manaan te planety mogą się podobać, są różnorodne. Coruscant to jedno wielkie zbiorowisko ludzi różnego pokroju. Jak na razie to po prostu miejsce, w którym pracuję i tyle... - powiedział.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 02:40:58

-Hm... jak dotąd byłam tylko tu i na Naboo...
Stwierdziła z rozmarzeniem. Po chwili otrząsnęła się z tego stanu i dojadła lody.
-A które z tych miejsc najbardziej przypadło CI do  gustu?

Talon - 2013-08-26 02:45:45

- Sam nie miałem okazji na nich jeszcze być, ale dużo czytałem, oglądałem i chyba najbardziej podoba mi się Hoth... Mróz może być przerażający, ale to jest to co czyni tą planetę piękną. Srogi klimat, który sprawia, że dla jednych jest to miejsce wcale nieatrakcyjne, dla innych zaś wydawać się może miejscem ucieczki, spokoju... - powiedział.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 02:47:16

-Tam to chyba cały czas musiałbyś mnie trzymać w piecu... ja wolę jeziora. Może i wśród nich sie wychowałam, ale chyba z tego powodu tak bardzo mi się podobają.
Odpowiedziała wyraźnie nie podzielając jego fascynacji mroźną planetą.

Talon - 2013-08-26 02:50:02

- Może kiedyś się tam osiedlę, kto wie... Wydaje mi się, że byłoby to idealne miejsce dla mnie - dodał. - Naboo też jest piękne i mimo iż bardziej żywe niż Hoth to też potrafi być miejscem ucieczki. - dodał.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 02:54:41

-żebyś widział jeziora... w słoneczny dzień woda odbija kwiaty, drzewa, niebo. Wiosną pięknie pachnie kwiatami, wszystko kwitnie, wszystko jest kolorowe. Cała planeta ma bardzo intensywne kolory. Wieczorem cykają świerszcze, śpiewają ptaki. Delikatny powiew wiatru koi nerwy, przynmosi spokój. Powietrze jest świerze.
Mówiła z rozmarzeniem w głosie. Patrzyła gdzieś w bok, na brudną szybę knajpy, ale przed jej oczami wyraźnie rysował się obraz jezior z jej rodzinnej planety.

Talon - 2013-08-26 13:52:15

- Zgadzam się, niestety tego na Coruscant nie doświadczysz. No chyba, że w górnych poziomach. Sztucznie jednak wykreowany klimat to jednak nie to samo... - powiedział niemalże obrazując sobie widoki, o których wspomniała Katia dookoła siebie. - Będę musiał się tam kiedyś udać na dłuższe wakacje... - dodał nabierając kolejną porcję lodów na łyżkę.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 14:00:22

-Oj tak... szkoda, że ja już tam nie pojadę...
Stwierdziła cicho, bardziej do siebie niż do mnie. Popatrzyła na niego.
-A Ty coś tak pieknego widziałeś?
Spytała ciekawa tej odpowiedzi.

Talon - 2013-08-26 14:05:21

- Cóż, spędzając większość życia tutaj na Coruscant nie masz zbytnio okazji na to by zobaczyć coś naturalnie pięknego. Na szczęście wczesne założenie firmy i ciężka praca sprawiają, że niedługo chyba nabędę statek na tyle odpowiedni by udać się poza to wielkie miasto. A mówią "na tyle odpowiedni" mam na myśli taki, który zaopatrzony jest w hipernapęd. - powiedział z zadowoleniem na twarzy. Dzięki temu część podróżniczych marzeń Talona może się spełnić. - A Ty czemu nie wrócisz na Naboo? - zapytał z zaciekawieniem.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 14:11:13

-No to mam nadzieję, że już niedługo będziesz mógł kupić taki statek.
Odpowiedziała zgodnie z oprswdą, bo faktycznie mu tego życzyła. Gdy spytał o jej powód, dla którego nie mogła wrócić zmieszała się trochę.
-Wiesz... Generalnie na Naboo nie mieliśmy zbytnio przyszłości, ale też nie mieliśmy czym się stamtąd wydostać...
Mówiła ciszej niż do tej pory. Po części mówiła prawdę, ale nie całą. Nobo przecież nie mogła mu powiedzieć, że przyczyniła się do śmierci ojca. Zwłaszcza, że nie wiedziała, jak właściwie ona to zrobiła...

Talon - 2013-08-26 14:16:15

- Skoro nie miałaś przyszłości do dlaczego nadal wypowiadasz się o niej w superlatywach? Kiedy gdzieś nie mam przyszłości to raczej tego miejsca nie darzę zbytnią sympatią. I skoro nie miałaś czym się stamtąd wydostać, to jak się tutaj znalazłaś? - zapytał lekko skonsternowany.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 14:24:47

Miała nadzieję, że resztę sobie dopowie. No, ale trudno.
-No właśnie dlatego nie mogę tam wrócić... ja i mój brat ukradliśmy statek z głównego hangaru...
Odpowiedziała mu szeptem tak, aby nikt inny tego nie usłyszał
-Co do Twojego wcześniejszego pytania to to zawsze pozostanie moja rodzinna planeta, na której się wychowywałam.
Cóż, taka odpowiedź powinna mu wystarczyć, miała nadzieję, że mu wystarczy...

Talon - 2013-08-26 14:29:14

- Rozumiem... - powiedział krótko. Nie miał zamiaru drążyć tematu. Ciekaw był jednak tego, co było powodem ich ucieczki. Dlaczego zdecydowali się uciec tu na Coruscant. Talon sam nie był święty ale nigdy nie przeskrobał tak by uciekać z jakiegoś miejsca. Wolał to pytanie pozostawić na późniejsze rozmowy. - I jak lody? - zapytał zmieniając temat.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 14:37:22

Uśmiechnęła się słysząc, że chce zmienić temat.
-Bardzo smaczne.
Przyznała wskazując na już pustą miseczkę. Była mu wdzięczna, że nie chciał drążyć tematu.
-Wiesz, już jest późno, a ja jutro rano idę do pracy. Może umóimy się na kiedy indziej?
Zaproponowała patrząc mu w oczy.

Talon - 2013-08-26 14:51:37

- Bardzo chętnie - powiedział bardzo zadowolony. Spodobało mu się towarzystwo Katii, miła z niej osóbka. - Moje namiary powinnaś już mieć, złapiesz mnie i wtedy dogadamy się co do konkretnej daty spotkania tak? - zapytał.

Katia Ner`ya - 2013-08-26 14:54:45

-Dobrze. Ale to... są moje namiary...
Odpowiedziała biorąc czystą serwetkę i zapisała na niej numer swojego komunikatora. Pod numerem narysowała coś w stylu: :*
Podała mu złożoną serwetkę wstając. Uśmiechnęła się do niego.
-Do zobaczenia.
Dodała i ruszyła do wyjścia. gdy była przy drzwiachh jeszcze na niego popatrzyła i pomachała mu.

Talon - 2013-08-26 14:58:53

- Do widzenia... - powiedział i położył dłoń na podanej mu serwetce uśmiechając się. Kiedy ta byłą przy drzwiach i pomachała mu ten sam wyprostował się i odwzajemnił gest. Kiedy opuściła knajpę usiadł i jeszcze przez chwilę trzymał serwetkę pod dłonią. Po chwili ją odtworzył, uśmiechnął się szeroko i pokręcił głową delikatnie. Z uśmiechem na twarzy wstał, zapłacił rachunki i opuścił knajpkę.

Wiktor - 2013-12-13 20:37:33

Po przeszmuglowaniu go na tę obrzydliwą planetę przez znanego pokątnie porzemytnika/czkę – bez znaczenia – co z resztą żałośnie łatwe było, mają swoją republikę z ochroną dziurawą jak sito – znalazł się na Coruscant. Zszedł szybko na dolne poziomy bo w tym splendorze na górze wytrzymać by długo nie mógł.
   Co dnia, jak wychodził na ulice z tej klatki w której zamieszkał – całkiem legalnie z reszta,z  pieniędzy odłożonych z radosnych dni bycia najemnikiem który umie się wycenić  -roniło mu się niedobrze w tłumie szaroburych istot bez celów, perspektyw i ambicji. Dalej przez tygodnie życia, pracy i poszukiwań ojca poznawał świat który go – mandalorianina, a  więc istotę zahartowaną psychicznie – przeraził dogłębnie. Poczuł się znowu jak w zombielandzie na Pzorbie. Tylko ze tu trupy były żywe naprawdę. Zauważył, ze większość tu wegetuje. Codziennie mijał na klatce tych samych ludzi i dopiero w ostatnim tygodniu jedna sąsiadka zagadała uprzejmie, ze „pan to chyba nowy”. Od dwóch miesięcy nowy!
Zero zainteresowania światem, obserwacji, wnioskowania czy jakiegokolwiek życia. Praca, i swoja klatka.
   Gdyby nie to, ze całe dnie zajmowało mu intensywne poszukiwanie ojca, a kiedy nie poszukiwał to zarabiał jako ochroniarz w kasynie, żeby mieć na łapówki, to by tu chyba zwariował, wziął dwa miotacze i wybiegł pewnej ciemnej jak gamoerrańska dupa nocy rozruszać towarzycho.
Coraz częściej podejrzewał ze ojciec nie żyje (mimo iż oficjalnie nie żył i tak, ale to wcale nic nie musiało znaczyć, Wiktor nie żył na kilku planetach, u mando to normalne).
   Wracając jednak do rzeczywistości, obudził się pewnego dnia, był to poniedziałek, ubrał lekki pancerz techniczny pod ubranie, założył kurtkę, wyszedł, zaryglował mieszkanie na 150 spustów, myśląc sobie ze to głupie, bo tu mocniej kopnąć i juz ściana idzie...
Jakies trzy dni temu do jego drzwi zastukała jakaś przemiła dziewczynka ze swoimi pozbawionymi mózgu przydupasami. Wykrzykiwali coś o jakimś Ciulu oraz inne imię na S chyba...
   Strasznie długo ich krew się na drzwiach utrzymywała i nie chciała nawet od wody z solą zejść, będzie trzeba szybko pomalować, zanim się zacznie ktoś interesować...
I tak sobie rozmyślał o tym siedząc przy stoliku w tym sympatycznym barze.
- uczta farmera dla pana z siódemką!
Wiktor, w cywilnej kurtce i modnie powycieranych spodniach wyglądał jak zwykły obywatel. Podszedł, wziął tackę, zapłacił.
- Smacznego! – uśmiechnęła się babka za barem, on skinął głową, ale nie dał napiwku. W takiej dziurze?!
I Wrócił do stolika. Uczta farmera – zabawne danie, stodoła ułożoną z frytek, pola z żeberek, drzewka z brokułów. Ale badziew. Za to dużo, szybko, i ciepłe, prawie pod nos podane.

Artrus - 2013-12-13 20:57:14

"Serce Cyklonów" - gówniana knajpa dla ludzi nie mających kasy lub po prostu kubków smakowych. Artrus z reguły starał się unikać tego szamba, bo nie wiedział z jakiego śmietnika wyciągnięto to jedzenie. Jednakże czasem musiał tutaj wpadać - bo nie wiedzieć czemu - jeden z jego informatorów bardzo lubił tutaj jadać. Może miało to związek z tym, że był chadra-fanem? Artrus nie był rasistą... zbyt wielkim. Czasem tylko jakaś rasa mu nie pasowała z wyglądu i już.
I tak starszy Mando, który miał być martwy a nie jest (prawie jak cud) wlazł do tej osik wartej knajpy. Ubrany w nierzucającą się w oczy skórzaną i trochę podniszczoną kurtkę, a pod nią t-shirt z jakimś młodzieżowym napisem a do tego czarne spodnie. Nic ciekawego. Twarz również ucharakteryzował tak, by nie widać było blizn, na oczy nałożył soczewki zmieniające kolor, ogolił się a włosy nieco zapuścił.
Oczywiście miał ze sobą broń - swoje wierne bliźniacze blastery (robota rzemieślnicza nie taśmowa), do tego nóż bojowy w lewym rękawie kurtki, dwa noże do rzucania w cholewach butów i kilka rzutek z trucizną paraliżującą. Ukrył je w małej opasce na prawym nadgarstku, by w razie czego szybko kogoś ugodzić. Pancerza nie miał na sobie, zgodnie z własną filozofią - albo pełen beskar'gam albo nic. I tak wybrał opcję nic...
Podszedł do baru i zamówił drinka, bo jedzenia wolał do ust nie brać. No i czekał na swojego szczurowatego "kumpla"

Wiktor - 2013-12-13 21:09:15

Albo tez dla tych co niedawno przybyli i jeszcze nie wiedzą, jaką historie ma żarcie tutaj. Wiktor nie miał głowy jeszcze bawić się w sanepid. Ale dzięki temu mógł zjeść tanio i bez przesadnej etykiety wkoło siebie. Lekki, swojsku syfek, kulawe stoliki i podrzędna klientela.
Wpierdzielał żeberka łapami, od czasu do czasu wycierając o obrus ukradkiem, kiedy chciał przewrócić stronę gazetki reklamowej, cały czas jednak obserwował wnętrze, to w odbiciu jakiegoś elementu dekoracyjnego przy jego stoliku, to niby mimochodem rozglądając się po wnętrzu. Same nudy, wszystkich co tu siedzieli przynajmniej z widzenia znał. Bo obserwował, po prostu, Patrzył na mordy i zapamiętywał, jakby miał się orientować w przestrzeni za pomocą żywych punktów.
A ten gość co wszedł – tez możliwe ze widział go, lub kogoś bardzo podobnego ze dwa razy. Moze nawet był odrobinę podobny do ojca z tych starych zdjec które miał. Bardziej jednak szukał podobieństwa do siebie, niż do nich.
Wiktor miał śniadą skórę, ciemne oczy i włosy ścięte na jeżyka oraz charakterystyczny, utrzymywany stale w długości 'trzydniowej” zarost na kanciastej szczęce. Brodę miał „dzieloną” i garbaty nos oraz wyjątkowo krzaczaste brwi.
Zerkał na gościa ukradkiem, tak by nie wzbudzić jego czujności. Był świadom, ze jesli to mieszkaniec Coruscant, to nawet nie zauważy. Jeśli to jakiś gangster, to zauważy,a  może nawet zaczepi – jeśli czuje się pewnie, znaczy ze ma broń i umie jej używać i/lub jest z Sel Makor.
A jeśli to mando, to zauważy, ale Wiktor nie zauważy że zauważył.

Artrus - 2013-12-13 21:26:25

I zauważył to, również ukradkiem. Artrus był świadom tego, że gdy zdradził to Imperium wrzuciło go na lisę swoich wrogów i zdrajców. Dlatego sfingował swoją śmierć, by mieć trochę spokoju. Jednak utrzymywał sporadyczne kontakty z najbliższą rodziną i grupką przyjaciół. Więc to było tylko kwestia czasu aż się wyda to, że jednak żyje. Dlatego był ostrożny... bardzo ostrożny. Paranoicznie wręcz, o czym kilka osób mu wspomniało. Pewne rzeczy weszły mu w nawyk po prostu.
I tak zawsze gdy wchodził do lokalu to szybko przyglądał się klientom, odhaczając potencjalnie niebezpiecznych osobników. I do tej grupy wrzucił od razu Wiktora. Z prostego powodu - postawa i położenie miejsca w którym siedział względem strategicznych miejsc lokalu. Najemnicy i mando to rbią to często instynktownie, wybierają najlepsze miejsce do obserwacji. Również postura przy siedzeniu wiele zdradza... i wbrew pozorom sposób poruszania się również. KAżdy żołnierz walczący na co dzień w ciężkim pancerzu bez niego porusza się nieco ociężale - ciało po prostu przywykło do dodatkowych kilogramów. Normalna osoba tego nie zauważy, ale dobry obserwator na pewno. A Artrus spędził na Coruscant prawie dwa lata, był więc świetnym obserwatorem, potrafił od razu z tłumu odłowić takiego najemnika.
Sam nie rzucał się aż tak w oczy teraz, bo beskar'gam zakłada sporadycznie i długo uczył się "normalnie" chodzić tak, by nie rzucać się od razu w oczy.
I teraz obserwował czasem Wiktora, jednak nie wykonywał żadnego ruchu. A potem przyszedł jego informator i wspólnie usiedli przy usytuowanym na uboczu stoliku.

Wiktor - 2013-12-13 21:36:24

Zatem trwało wzajemne ukradkowe podpatrywanie się. Wiktor tez wyciągał wnioski. Nie gangster, ale i ruchów nie miał typowo mandalorianskich. Może dlatego, ze się tu ukrywał. Ale na pewno nie jest to zwykły mieszkaniec Galactic city. No i spotkał się z jakimś szczurkiem, tacy są najgorsi, niepozorni, nikt ich o nic nie podejrzewa, nawet o posiadanie mózgu. Tymczasem to oni są nośnikami.
Pomyślał, ze jeśli ktoś będzie coś wiedział o jego ojcu to właśnie taki informator. Albo – ten gość który z  nim rozmawiał. Może za odpowiednią opłatą znalazłby dla niego jakieś informacje. Wyglądał na starszego, więc penie niechętnie brali go na bramkarza w klubach.

Artrus - 2013-12-13 21:44:39

Artrus długo pracował nad tym, by nie zdradzić się od razu swoją mową ciała. Ktoś, kto spędził dużo czasu z Mando mógł od razu ich rozpoznać właśnie po mowie ciała, bo nad nią bardzo ciężko było zapanować. Fibal zaś miesiącami pracował nad tym, by zatrzeć swoje naturalne odruchy, wyuczył się zaś nowych, by bardziej pasować w klimat Coruscant. Niewiele osób wiedziało, ze tutaj mieszka, nikomu też nie podał swojego adresu. No może poza Mavhoniciem...
Załatwienie wszystkich interesów z chadra-fanem nie trwało jakoś szczególnie długo, bo wiele do obgadania nie mieli. Umowę zawarli już wiele miesięcy wcześniej, nikt jej nie próbował zmieniać, wszystko działało. Dyski z danymi poszły w ruch, kredyty też, ale dla niepoznaki siedzieli jeszcze przy jednym stoliku i rozmawiali, a szczurowaty nawet zamówił coś do żarcia. Co nie spodobało się Artrusowi...

Wiktor - 2013-12-13 21:50:46

Wiktor zaś siedział. Zastanawiał się nawet czy nie podejść „zaprzyjaźnić się”, ale na coś takiego ująłby tylko mieszkańca Coruscant – inny, w tym być może mando, lub inny pozaświatowiec najemnik od razu wyczułby podstęp, do tego głupi ruch i Wiktor straciłby nie tylko szanse ale też pewnie szacunek, a to wbrew pozorom ważne, nawet u obcych czy u wroga.
Obżerał więc swoje żeberka i „czytał” gazetę. Pomyślał, ze jednak spróbuje kontaktu. Wyjął zatem długopis, popstrykał nim, „porozpisywał”, tak by zrobić odrobinę hałasu, zwrócić uwagę, choć i tak podejrzewał ze jest czujnie obserwowany. Domalował zaraz babce na okładce reklamy wąsy i plaster na policzku, po czym odtworzył gazetkę, napisał coś, dożarł frytki i wyszedł. Nie odszedł jednak za daleko. W razie jakby tamto nic nie dało, po prostu przypilnuje i pójdzie za człowiekiem.

Artrus - 2013-12-14 14:38:54

Działanie wiktora nie odniosło spodziewanego rezultatu, bowiem Artrus nie zareagował na to. Był zbyt ostrożny, by złapać tą przynętę. Może w innych czasach w innym miejscu, kiedy to nie musiał się ukrywać. Teraz jednak wolał się nie wychylać. Było to trochę szare życie, zważywszy na to że w czasach wojny bawił się dobrze w swojej kompani, co wieczór pili, śpiewali, imprezowali o ile nie toczyli wojen. A teraz często zaglądał do kieliszka, trenował i wykonywał zlecenia. Takie trochę nudne życie...
Fibal zaobserwował odejście podejrzanego osobnika i stracił go z oczu. Ale coś przeczuwał, że nie odszedł on daleko i pewnie będzie go śledzić. Cóż, trzeba będzie zastawić jakaś pułapkę.
Rozmyślał tak siedząc przy stoliku, podczas gdy jego informator coś tam cały czas nawijał o plotkach z okolicy, które były jednak mało ważne. Chciał już odejść, ale w końcu stwierdził, że przytrzyma dłużej swój ewentualny ogon. Niech trenuje wytrwałość.

Wiktor - 2013-12-14 14:46:47

Artrus miał rację. Wiktor zaczaił się w odpowiednim, nie rzucającym się,w  oczy miejscu, gdzieś na przystanku w którym zatrzymywał się ostatni areobus, jeden z  niewielu które miały „odwagę” kursować do dolnego miasta. W grupie ciężko jest wyłowić jednostkę, za to on miał doskonały wgląd na wyjcie od „Miśka”.
I czekał. Długo czekał. Ale podejrzewał ze tak może być. Tamten mógł chcieć go przeczekać, bo podejrzewał, że on nie odejdzie. Bardzo ostrożny jest. I chyba nie wziął jego wiadomości.

Artrus - 2013-12-14 14:53:41

Wiadomości nie odebrał, bo nie był zainteresowany nawiązywaniem nowych kontaktów. Miał pewną grupę stałych "współpracowników" i niezbyt zależało mu na powiększeniem tej liczby. Był takim samotnym strillem, który dawno temu porzucił swoje stado by polować w pojedynkę. Przywykł do tego życia i nie miał ochoty tego zmieniać.
W końcu po prawie czterdziestu minutach siedzenia i gadania o niczym pożegnał się ze swoim informatorem, zapłacił rachunek i wyszedł z knajpy. Po przekroczeniu drzwi na chwilę przystanął, niby poprawiając z zimna kurtkę, ale wzrokiem omiótł zatłoczoną ulicę, wyszukując wzrokiem swojego obserwatora, a potem nieśpiesznie ruszył w swoją stronę, wkładając ręce do kieszeni. Tak na wszelki wypadek wyciągnął z opaski dwie igiełki z trucizną. Wolał być przygotowany do ewentualnego starcia.

Wiktor - 2013-12-14 15:07:59

Oczekującego na przystanku wiktora zastanawiało jedno: kim tak naprawdę jest ten gość, prócz tego ze mógł być kimś kto wie coś o jego ojcu. Ale kim? Może kimś od imperium? Może jakimś byłym wojskowym? Moze nawet jego wrogiem?
Tak czy siak Wiktor czekał. Wdał się nawet w rozmowę z jakaś starszą panią, przez co stał się jeszcze bardziej elementem otoczenia, nie rzucającym się w  oczy obywatelem.
Ale i tak obserwował, nie spuszczał z oka wejścia do Miśka.
W końcu zauważył. Jest, wychodzi, i idzie w ich stronę. Kiedy był już na wysokości przystanku, Wiktor zapytał swoją rozmówczynię, co sądzi o mandalorianach. Babka oczywiście zaczęła złorzeczyć. Wiktor nie ruszył od razu za starszym mężczyzną. Akurat nadlatywał areobus. Wskoczył do środka, tak, by tamten go widział- a podejrzewał, ze nadal obserwuje. Niemal tez natychmiast z tłumem wysiadł drugimi drzwiami i wmieszany w grupkę niedanwych pasażerów ruszył w kierunku Artrusa.
Nie był pewny, czy dobrze robi i dobrych uzywa metod. To jego pierwszy raz na Coruscant, z tych poważniejszych.

Artrus - 2013-12-14 15:16:52

Fortel z aerobusem był całkiem dobry, bo wyglądało jakby faktycznie czekał na przystanku na swoją linię. Więc Artrus nieco się rozluźnił, jednak jak zwykle nie zamierzał iść najprostszą drogą do swojego aerowozu. Szedł sobie spokojnie i nagle skręcił w jedną z bocznych, mniej uczęszczanych uliczek. Często tak robił by upewnić się, że nie ma ogona. Taka jego paranoja. Gdy inni idą na parking 5 minut, on szedł 10. Ale przynajmniej miał pewność, że nikt go nie śledzi.
Uliczka w którą wszedł Artrus była węższa od tej głównej drogi, bardziej zapuszczona. Wszędzie znajdowały się kałuże, do których kapała woda z klimatyzatorów i innych urządzeń do kontroli klimatu. Każda rasa miała w końcu swoje preferencje. Do tego tu i tam stały jakieś stare śmietniki a po ścianach biegły rury.
Fibal zmierzał raźnym krokiem do następnego skrzyżowania i poszedł nie w lewo, jakby nakazywała logika a w prawo. Robił więc małe kółko.

Wiktor - 2013-12-14 15:23:03

Wiktor zaklął w myślach. Mądre posuniecie starego, sam by tak zrobił. Czując się wystarczająco pewnie by nie bać się mętów w ciemnych uliczkach można sprawdzić, czy nikt nie śledzi. Wiktor zatrzymał się za węgłem. Sięgnął do kieszeni i wydobył... lusterko. Odchylił na bok by widzieć uliczkę i człowieka w miej. Ruszył dopiero kiedy nie było widać ruchomego obiektu, mogło to oznaczać, ze opuścił ją. Lub jest daleko. Niosło to ryzyko, bo jeśli facet wyjdzie na kolejną ruchliwą ulicę, to może się oddalić zanim wiktor go namierzy, dlatego patrzył w lustereczko starając się zauważyć w którą stronę ów skręca.
Kiedy to wszystko zauważył, ruszył biegiem przez uliczkę, by wyjrzeć zza węgła dyskretnie w stronę w która udał się Artrus.

Artrus - 2013-12-14 15:31:38

Po każdym skręcie Artrus z reguły czekał kilka sekund przyciśnięty do ściany, czekając na ewentualny ogon. Najczęściej obserwatorzy śpieszą się wtedy by nie stracić obiektu z oczu i takie zaczajenie się daje najwięcej szans na zaskoczenie ewentualnego śledzącego. Owszem, była to kolejna - w opinii wielu - niepotrzebna strata czasu. Tym razem jednak chyba nie aż taka niepotrzebna, gdy Artrus usłyszał głośne kroki. Ktoś biegł za nim.
Fibal szybko wyjął z ukrytej pod kurtką kabury swój pistolet i ustawił go na ogłuszanie a potem cofnął się nieco i wymierzył lufę na przeciwko siebie, czekając aż śledzący go osobnik wyskoczy zza zakrętu. Gdy zobaczył lusterko to uśmiechnął się nieco. Starodawny sposób, ale całkiem dobry.
- Wyłaź kutasie z rękami na wierzchu albo zrobię ci z dupy jesień Malastere i rodzona matka nie rozpozna twoich zwłok. O ile je ktoś znajdzie. Słyszałem, że cthony są tak głodne o tej porze roku, że jedzą nawet ubrania ze sztucznych tkanin.
Warknął w kierunku lusterka. Były trzy możliwości: albo wyjdzie, albo zwieje... albo zaczną strzelać.

Wiktor - 2013-12-14 15:39:55

Pewnie by tak było, ale sam Wiktor zatrzymał się za rogiem i byli przez jakiś czas blisko siebie. I tak wyszło, ze kiedy wyjrzał, to spojrzał Artrusowi w lufę. Pojawiło się uczucie które dobrze znał. Zaskoczenie, trochę nawet strach, ale wszystko to razem w charakterze pochodnej podziwu. Ładnie został załatwiony. Ale nie od razu jednym boltem między oczy,  a  to już zachowanie wręcz dyplomatyczne.
Rzucił lusterko pod nogi Artrusa, jakby to była broń. Gdyby rozważał walkę byłby to zarazem element rozpraszający dający mu te pól sekundy przewagi. Ale wyszedł po dobroci, z rekami nieznacznie w górze i trochę na boki, pokazując ze nic w nich nie ma. I okazało się ze to ten sam facet co u Miśka. Wyszedł, pokazał się, od razu spokojnie ale nieugięcie patrząc w towar, i nawet się lekko uśmiechnął. Cały czas liczył się z tym, ze tamten może strzelić, ustawiał się bokiem, wtedy szansa ze dostanie w ramie, w rękę, niż w łeb.
- Nie chciałbym im psuć apetytu, ale już w dzieciństwie mówiono o mnie że jestem niedobry...  -odpowiedział głosem nie zakrawającym na zakapiorstwo, czyli nie będzie się rzucał jak tutejsze „łobuzy”

Artrus - 2013-12-14 15:53:26

Gdy zza rogu wyszedł ten sam facet, który obserwował go u Miśka to Artrus wykonał nieznaczny krok w tył. Nie dlatego, że się go bał, ale z doświadczenia wiedział, że trzymanie wymierzonej broni zbyt blisko celu jest nieco ryzykowne. Zawsze istniała szansa, że ten ktoś z zaskoczenia spróbuje odbić w bok jego rękę i przejść do walki w zwarciu. Lepiej więc się zabezpieczyć i zdobyć tą dodatkową sekundę. Celował też w głowę, zakłądając że tamten może mieć lekki pancerz lub kamizelkę pod ubraniem.
- Cóż, fabryki są niedaleko.
Mruknął od niechcenia. W fabrykach też łatwo było pozbyć się ciała.
- Kim jesteś i dlaczego mnie śledzisz?
Artrus musiał się śpieszyć, bo jego nowy "znajomy" mógł mieć kumpli, którzy teraz mogli ich okrążać. Minuta i trzeba stąd spieprzać.

Wiktor - 2013-12-14 16:02:43

- Spokojnie... To prywatna sprawa. Nie pracuje dla żadnej liczącej się siły tutaj... potrzebuje informacji. Archiwalnych. Szukam ojca. – czemu miałby nie powiedzieć, czy to coś złego poszukiwać swojego ojca? Na pewno to by gość wolał usłyszeć niż ze planuje zapach na kogoś. Bo w szukaniu ojca nikt się na tobie nie zemści.
- nazywam się Wiktor Petrona... – jeśli gość jest mando, to powinien skojarzyć chociaż przelotnie to nazwisko. Choć niekoniecznie, taki nic nie znaczący klanik...

Artrus - 2013-12-14 16:05:49

NAwet nie drgnął mu mięsień gdy usłyszał nazwisko Petrona. Z prostego powodu, w pierwszej chwili w ogóle nie skojarzył tego nazwiska - bo faktycznie był to nic nieznaczący klan, jeden z ogromnej hordy tych mniejszych. Ale coś mu tam powoli zaczynało świtać pod kopułą... Petrona... Petrona... wydawało mu się to znajome.
- I jak się niby twój tatusiek nazywa?
Zapytał kpiąco. Matka musiała być pasztetem to dał drapaka. I teraz synalek szuka go, pewnie by mu spuścić łomot. Typowe. Tylko skąd pomysł, że Artrus będzie go znał?

Wiktor - 2013-12-14 16:18:53

Pomysł stąd, ze przed chwilą gadał z kimś, kto wyglądał na szczurka informatora. Bo zachowywał się jak wojownik,a  nawet jak mando. A Wiktor szukał mandalorianina, który teoretycznie nie żyje. Szukał go żywego lub martwego i nie po to by spuścić mu łomot za to ze zostawił jego brzydką matkę. Matka może nie była pierwsza w szeregu na kandydatkę do mis układu, ale nie była tez jakoś szczególnie odrażająca. Miała może trochę krzywe żeby ale była ładna jak na mandaloriankę.
- On się nazywał Fibal... Artrus... – można by powiedzieć, ze powinien pozna. Bo widział zdjęcia. Ale widział zdjęcia kiedy ojciec był w  jego wieku.
- I był mando. Obserwowałem cię, wydałeś mi się kimś, kto miał z nimi styczność...
Ostatnimi czasy, czyli te dwa miesiące czy trzy niecałe często tak "zaczepiał" obcych którzy mu się wydawali podchodzący pod temat. i tak dzięki nim wiedział powoli coraz więcej.

Artrus - 2013-12-14 16:31:09

Tego imienia i nazwiska się nie spodziewał. I po chwili sobie przypomniał skąd znał to nazwisko. No tak, Nakor Petrona! Kiedyś walczyli na tej samej planecie, trochę z nią poimprezował, parę razy walczyli razem w sparingu (dostał wtedy łomot) i chyba nawet po pijaku się z nią przespał. Nie żeby była taka brzydka że tylko po alkoholu. Tylko jakoś tak samo wyszło. Potem Artrusa przenieśli i jakoś nie interesował się jej dalszym życiem, sam poznał potem Artris i założył swoją rodzinę.
No i teraz miał dylemat... jeśli to pułapka (i to dosyć wymyślna - bo kto wiedział, że spał z kimś z klanu Petrona?) to nie mógł się ujawnić. A najlepiej zastrzelić tego faceta... ale jeśli to prawda to... fierfek, miał syna! Tylko jak to rozegrać?
- Może coś wiem... a teraz spierdalaj w podskokach. Sprawdzę cię, jeśli to co mówisz jest prawdą, to sam cię znajdę. A jeśli kłamiesz... cóż, też cię znajdę. Ale rozmowa przyjmie znacznie mniej przyjemny obrót.
Cóż, wolał jednak sprawdzić czy to prawda. Pociagnie za sznurki tu i tam, pogrzebie i w końcu się dokopie do prawdy.

Wiktor - 2013-12-14 16:41:10

Jeśli to była pułapka to zastawiona przez kogoś kto dobrze Artrusa znał, a Jena Mavhonic miał się dobrze, nie był przez nikogo porwany.
Wiktor zachowywał spokój, czekał i chyba miał nadzieje – ze się dowie czegoś.
- Dobra... – ostrożny. Młody mando poczuł ze jest bardzo blisko, być może o krok. Ten gość musi go znać. Pójdzie pewnie do niego i powie o co chodzi.
Cofnął się dwa kroki, już swobodniej ale nadal jeszcze ze świadomością ze jest na muszce.

Artrus - 2013-12-14 16:47:32

Nawet Mavhonic nie wiedział o klanie Petrona. W sumie nikomu o tym nie mówił, bo po co? Kumple z kompani nie byli zbyt ciekawscy, z resztą większość z nich nie żyje. W jego rodzinie też nikt nie wiedział... cholera jednak wie, jak to się miało po stronie Petrony...
Po drugie, Artrus musiał się dowiedzieć, kto zakablował o tym, że siedzi na Coruscant. To go martwiło, bo skoro ten cały Wiktor go znalazł to ktoś jeszcze mógł podążać jego śladem. Szlag by to...
- Spływaj
Warknął na pożegnanie i zaczął się powoli wycofywać aż do następnego zakrętu. A potem wciąż trzymając broń w ręce ruszył szybkim marszem wcześniej obrana trasą, prosto do aerowozu. Będzie miał o czym rozmyślać w mieszkaniu.

Wiktor - 2013-12-14 16:51:36

Wiktor wyprężył się, uderzył się prawica w pierś po mandaloriańsku i bez słowa odszedł, choć się jeszcze przez ramie oglądał. Wprawdzie facet nie powinien go zabić, jakoś tak nie wyglądał by planował, ale kto wie czy nie zmieni zdania. Ruszył do swojego mieszkania na piechotę, bo nie miał auta, nie miał zresztą pieniędzy na takie zbytki. Całą drogie która trwała koło godziny a nawet więcej, był podekscytowany, ale tylko w duchu.
Miał bardzo silne wrażenie ze jest blisko, naprawdę blisko, bliżej niż nigdy przedtem.

Wiktor - 2013-12-16 23:04:48

Niewiele minęło czasu aż Wiktor wrócił do Miśka. Znalazł ojca, i ten mu wspomniał coś, nie tylko on zresztą, by tu nie łaził. Może było coś w tym, ale i tak tu się umówił z Callisto. Zamówi jej ucztę farmera i będzie się z lubością przyglądał jak ona nie daje rady tego zjeść.
To raz, bo był sadystą z zamiłowania a dwa że lubił tego zadziora.
A trzy ze miał interes, a ze był człowiekiem niezwykle praktycznym postanowił wszystkie te trzy potrzeby w spotkaniu zaraz załatwić. Umówił się z nią na dziewiątą, założył sweter z golfem który dobrze kamizelkę i blastery maskował, i siedział przy stoliku, przygotowany na spóźnienie, bo jak kobieta się spóźnia, to znaczy ze to prawdziwa kobieta.

Callisto - 2013-12-16 23:19:59

Call spóźniła się może pięć minut. Przynajmniej według niej, raz, szczęśliwi czasu nie liczą, dwa, kto miał do niej problem, to... To go miał, nie musiała się tym przejmować. Odziana była w kombinezon uszyty z paseczków beżowej, jasnobrązowej i ciemnobrązowej skóry ulożonych w jodełkę. Najbardziej wyrazistym elementem jej stroju był niemal krwisto czerwony szal udrapowany na jej ramionach.  Stroju dopełniały długie po łokcie rękawiczki, wysokie buty na złotych obcasach oraz szeroki pas w tym samym kolorze. Nie miała innej biżuterii niż para bardzo prostych kolczyków.
- Ach... Tu jesteś. Bardzo się spóźniłam? - Zagadnęła, siadając naprzeciwko Wiktora. Dopiero wtedy rozejrzała się po lokalu, szukając czegoś interesującego.

Wiktor - 2013-12-16 23:27:35

W tym lokalu było, lub raczej pojawiło się coś interesującego dopiero jak Call weszła i nie był to element podrywu (tak jak i spojrzenie Wiktora zdradzające zw widzi cos ciekawego dopiero teraz... a może było?), bo wyglądała jak na dolne poziomy bardzo ekstrawagancko. Nie żeby mu się nie podobało.
- Nie boisz się ze skręcisz nogę na dziurawym chodników  tych butach?[/i ] -ja na mando to można uznać ze to komplement, bo nie skręciła nogi. Mando w ogóle specyficzny lud.
Wiktor uśmiechnął się obnażając zęby i charakterystyczną szczerbę między jedynkami.
[i]- Sie tyle spóźniłaś ile trzeba. Zaraz żarcie wjedzie

U miśka było szarobury, tanie serwety zamiast normalnego obrusa, trochę niedoczyszczone, trochę podśmierduje zepsutą klimatyzacją. Ogólnie – swojsko.
Ale i tak jak na dolne miasto to dobra knajpa. Albo zła – różne opinie. Wiktor jeszcze nie rzygał po opuszczeniu lokalu „Miśka”.
Właśnie, dlaczego „U Miśka” jak to ma jakas swoją nazwę romantyczną. Serce Cyklonów. Co za debil wymyślił taką nazwę.
Misiek chyba.
- Co słychać? – zagaił do dziewczyny.

Callisto - 2013-12-16 23:37:49

Dziękuję, co zamówiłeś? - zagadnęła, oglądając sobie serwetę, prawdopodobnie uznała, że nie złapie od tego tężca, bo ściągneła rękawiczki.- Nie wane, co słychać, mów, co ode mnie chciałeś. Raczej nie spodziewam się, że zapragnąłeś mnie nagle zobaczyć, bo się stęskniłeś. Więc?
Dziś oczy Arkanianki były ciemnozielone, widać kolor błękitny, który u niej widział ostatnio sprzykrzył się kobiecie.
Jaki masz do mnie interes? A może do nas, to obejmuje też Kela? Wiesz, że unikam spraw, w które on się nie chce mieszać? Ma sukinkot jakąś intuicję... Która czasem działa.

Wiktor - 2013-12-16 23:50:28

- Uczta farmera – wyprostował się i strzelił z kłykci, jakby na zapowiedź dobrego jedzenia. Apetytu to miało dodać? Tak czy owak – strzelił.
- Śmieszne danie, dają ci stodołę ułożoną z frytek... płot z żeberek, pole z gyrosu, drzewa z brokułów, jakbym był dzieckiem to mi by się podobało. Teraz jestem dorosły i... nadal mi się podoba!
Uśmiechnął się do niej przez stół.
- Oczywiście nie powiem tego mojemu ojcu którego udało mi się odnaleźć... – pochwalił się. Było to dla niego bardzo ważne, ze odnalazł. Wcześniej z Call za bardzo o tym nie rozmawiał, ale wspominał. Z reszta po to tez tu przyleciał.
- Daj spokój z tym Kelem, ma obroty jak gamoerrańska samobieżna kosiarka do durabetonu... jak on leci to ja nie. – na nim facet dobrego wrażenia nie zrobił. Jakiś taki marudny, niezdecydowany. No jak baba republikańska. Ale Call to co innego. Ona baba taka prawie mando.
- Jak juz wspomniałem znalazłem ojca i zaprosiłem go na polowanie. Potrzebuje dyskretnego przelotu omijającego kontrolę graniczna... czyli to samo jeszcze raz, na jakieś tydzień, z powrotem. Dla dwóch mando i kilkudziesięciu kilo broni i amunicji...
To wszystko powiedział jzu szeptem, nachylając się przez stół do niej, co tez wykorzystał by przyjrzeć się bardziej dekoldo... to znaczy oczom, oczom oczywiście!
Międzyczasie przynieśli ucztę farmera, mniej więcej taka jak Wiktor opisał.

Callisto - 2013-12-17 00:02:26

Nie lubię brokułów, zjesz moją porcję? Uśmiechnęła się krzywo, widać nie do końca przemówił do niej opis. Ale nie czuła się w żaden sposób przymuszana. Będzie chciała zjeśc, to zje, a jak nie, to nie. proste, logiczne. Wysłuchała jego propozycji, nieszczególnie zachwycając się jego cudownym odnalezieniem ojca. Kel jest moim partnerem, znaczy - jedno nie roluje drugiego. Praca zawsze jest dla nas dwojga, jak mam gdzieś lecieć wolę mieć go pod ręką, tyle z mojej strony. Chcesz, bierzesz nas oboje. Nie chcesz, szukasz kogoś innego. Widać Call lubiła proste rzeczy. Tak, nie, czarne, białe. Bez 'być może' i odcieni szarości. Jak się zdecydujesz, to powiedz. Soczewki wyglądały jak 'prawdziwe'. Gdyby nie to, że widział ją już w innych kolorach mógłby się nabrać.
Na widok uczty farmera uniosła lekko jedna brew do góry, ale frytki zawsze były daniem nie do pogardzenia, dlatego zajęła się demolowaniem dachu.

Wiktor - 2013-12-17 00:17:21

- Pewnie, uwielbiam brokuły, fantastycznie się po nich pierdzi. – ach ta chłopska romantyka!
Kiedy przynieśli żarcie, od razu wbił widelec w jej brokuła.
- Ta... w sumie mi nie przeszkadza, ale z nim to będzie sto tysięcy lat trwało, a mi zależy przede wszystkim na sprawnym załatwieniu sprawy... no, chyba ze go nie znam i się mylę.
- Jak się zdecyduje to od razu napisze do ciebie o wolny termin. No i muszę ustalić dokąd polecimy.
Oczywiście i tak i tak się zdecyduje, ale wybierze raczej przewoźnika bez partnera który rozpływa się w eterze i próżno czekać na niego.
Żując „drzewko” obserwował Call.
- Co tak się krzywisz? Nie mów ze nerfiego mięsa nie jesz? Albo w ogóle mięsa. Nie mów ze jesteś wege-śmege.

Callisto - 2013-12-17 00:23:08

Nie krzywię się, to wielka porcja, nie spodziewałam się, że podają tu takie ilości jedzenia. I sześć osób by się najadło. Jadam mięsa, ale... Uwielbiam frytki. Oczywiście rozumiem, że musisz się namyślić i tak dalej. Uśmiechnęła się do niego, jakby w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego, że weźmie kogo innego na jej miejsce.
Więc odnalazłeś swego ojca.... Zaczęła tonem, który miał zachęcić go do zwierzeń. Co prawda tak mocno jej to nie interesowało, ale chciała zmienić temat na inny prócz jedzenia, pracy i kłopotów gastrycznych Wiktora.

Wiktor - 2013-12-17 00:36:18

- A ja to sam bym zjadł – pochwalił się jakby był to powód do dumy. Tym razem jednak mieli zamówiona jedną uczt ę na dwoje, jeśli wcześniej zasugerowano inaczej to pewnie dlatego ze jest późno i autor przysypia.
Mando złapał za kość od żeberka i nie bacząc na sztućce zaczął ogryzać. Ostatnio jak to zamówił to nie podołał, chwalił się więc na wyrost, ale kto tam będzie sprawdzał.
- I dobrze, wegetarianizm to kolejna niezrozumiała dla mnie bezsensowna republikańska moda. – chociaż z drugiej strony jak klonują mięso to co to za mięso... tak naprawdę to na Coruscant prawdziwego mięsa nikt nigdy nie jadł. A przynajmniej większość.
- Znalazłem. Jest prawie tak czarujący jak ja. Oczywiście wcześniej o mało co mnie nie zastrzelił. A teraz chcemy się zintegrować na polowaniu. Tylko jeszcze nie wiem, gdzie. Moze Kashyyyk? No a Endor to co najmniej. – wiele powiedzieć o ojcu nie mógł, sam dopiero go poznał, a historie rodzinne i o tym,z e to jzu trzeci ojciec w jego życiu – takich rzeczy się nie mówi. A już na pewno nie auretiise.

Callisto - 2013-12-17 16:12:05

Zastrzelił? Spytała ot tak, dla pewności. Widać stary był tak samo szurnięty jak synalek, ale tę opinię wolała zatrzymać dla siebie. Wiktor mógł mieć średnie poczucie humoru, jeśli chodzi o rodzinę. Jak zresztą każdy...
Faktycznie, musi być czarujący. Więc polowanie zamiast wspólnego wypadku do knajpy, oglądania rodzinnych hologramów i tak dalej? A jak uzna, że jest za hm... późniejszą aborcją i strzeli ci w plecy? Takie rzeczy się zdarzają, nie uważasz? Może spojrzeć w lustro, uznać, że jednak dorosły syn go postarza, uznać za oszusta, który pragnie jego kredytów i majątku... Takie tam sprawy.

Wiktor - 2013-12-17 16:35:35

- Taaaa... ale to w sumie moja była wina bo sam mu pod lufę podlazłem... – zabawnie by sprawa sądowa wyglądała. Choć jak się domyślamy – nie wyglądałaby, wywieźli by zwłoki do karmazynowego korytarza i wrzucili do scieku, tam cthony by je zeżarły.
- Niech strzela, będę miał beskar'gam – czyli mandalorianską zbroje. Nie zawsze chroniła od strzału w plecy z dobrej broni, ale może troche uchroni przed aborcją poniewczasie.
- ale mało prawdopodobne bo my jesteśmy generalnie przeciw. Za to za eutanazją, nie zawsze z woli pacjenta i przy wskazaniach medycznych.
Wziął z talerzyka kolejne żeberko a drugą ręką garść frytek.
- Ale jak chcesz to sporządzę testament i uwzględnię cie. Ale mogę przepisać tylko karciane zadłużenie bo nic innego nie mam...

Callisto - 2013-12-17 17:28:11

Zapisz mi swoją głowę, jestem pewna, że gdzieś w galaktyce ktoś zdążył puścić za nią list gończy. Może to nie pomoże ci spłacić swoich długów, ale pozwoli mi zakupić nowe buty. Będę o tobie pamiętała za każdym razem, gdy je założę i zacznę w myślach przeklinać na świat i to, że są tak kurewskie niewygodne, ale za to... Jak wyglądają na stopie! Roześmiała się na samą myśl. Większość kobiecego obuwia z zasady wyglądało obłędnie, ale noszenie go przypominało bardzo wymyślne tortury. Wszystko jednak wynagradzały pełne zawiści spojrzenia koleżanek i mijanych na ulicy kobiet...

Wiktor - 2013-12-17 20:59:51

Zaśmiał się głośno na ten żart, ze za jego głowę tylko buty można kupić.
- No to ci zapisze jeszcze nerki, one więcej warte. – wyszczerzył się znowu. A i długów nie miał większych niż „wisisz mi obitą mordę”.
- Moja mama miała fajne buty kiedyś,ale niestety nie miała córki, która by je odziedziczyła, poza tym i tak się rozwaliły...

Callisto - 2013-12-17 21:17:59

Jeśli chodziło o buty to ona zawsze była śmiertelnie poważna.
Chodziłeś w butach mamy aż się rozwaliły?Upewniła się, ot tak, dla podtrzymania konwersacji. Żartowała, albo i nie, tego stwierdzić niestety nie potrafił. Może i w oczach  kobiety wygladał na takiego, ktry po pracy zdjemuje zbroję i zakłada coś bardziej 'przewiewnego', do tego blond peruka, kurwi makijaż i buty na obcasach należące do jego matki.

Wiktor - 2013-12-17 21:32:00

- Mama mi nie pozwalała – wyznał takim głosem jakby to była dla niego wielka tragedia. Międzyczasie wziął łyżkę i zaczął podbierać gyros z „pola” w uczcie farmera.
Wiktor poczucie humoru miał, ale nie wobec wszystkich. Wobec niej akurat tak.
Zeżarł ostatnią łyżke i strzelił z kłykci. Znowu, chyba to lubił.
- Dobra, to skontaktuje się na holo, gdzie i kiedy z tatusiem lecimy, dobra? A teraz bee już spadał bo zaraz przyjdzie mój pośrednik, muszę kupić coś szykownego na to polowanko
A mowa oczywiście o broni.

Callisto - 2013-12-17 21:39:12

Tylko unikaj przewiewnych materiałów, bo podrą ci się na krzakach. I krzykliwych kolorów Otrzegła go z wyraźnym humorem. Znajdę Kela, mam nadzieję, że nie przesiaduje w burdelu, bo zwykle się na mnie dziwnie patrzą, jak tam wpadam. Miło było znów ciebie zobaczyć, Wiktorze. Mam nadzieję, że jednak się spotkamy podczas tego przelotu, o ile nie znajdziesz kogoś tańszego... A wtedy moja nadzieja w rychłe spotkanie zamieni się w taką, że napotkacie deszcz meteorytów. Parsknęła śmiechem, w sumie wcale tak nie myślała, ale ją śmieszyło.

Wiktor - 2013-12-17 21:46:07

- Dobrze, zostawię pończochy w domu. Eh, co za szkoda, tak chciałem siew  nich tacie pokazać – pociągnął nosem pokazowo, za chwile jednak wstał.
- Zdyscyplinuj tego swojego koleżkę, wtedy nie będzie nas musiał spotykać deszcz meteorytów
oczywiście ze wolał lecieć z call niż z jakimś nieznajomym gościem. Tylko ten Kal jakoś mu nie leżał.
- Spadam. Trzymaj się – machnął jej ręką i wyszedł „na zakupy”. Błyszczyk se kupi.

Callisto - 2013-12-17 21:53:09

Spadaj, ale nie tak dosłownie. Rzuciła kilka kredytów na stół, rozejrzała się jeszcze po kantynie i wyszła.
Na zewnatrz złapała powietrzną taksówkę i kazała jej lecieć do "domu", który był na razie pokojem w podrzędnym motelu.  Po rozmowie z Wiktorem miała co prawda ochotę na zakupy, ale się powsytrzymała. Nie stała zbyt dobrze finansowo, dlatego dla niej każda robota była na wagę złota. Gdyby tylko Kel tak nie znikał... Co on wyprawiał, gdy znikał jej z oczu?

www.motoexstreme.pun.pl www.iskrosno.pun.pl www.obozowa38bc.pun.pl www.sp.pun.pl www.totalconflict.pun.pl