MOC - 2012-12-06 15:57:36

Galeria handlowa to miejsce znane z tysięcy światów, nawet tych biednych, każdy bowiem musi mieć własną galerię, w której emitujące uliczki pasaże olśniewałyby przepychem, oferując artykuły na każdą kieszeń. Ta mieściła się nieco dalej od samego tętniącego serca, na uboczu wielkich monad i wyglądała jak wielka makówka – kopuła na nóżce. Często zapominana, pomijana, była bardzo ciekawym miejscem.
Swoim klientom oferuje artykuły z każdej dziedziny życia, w różnej klasie i cenie. Nie można tu kupić jedynie towarów w typie broń i inne środki zagłady
Rzeczona galeria dzieli się na 30 poziomów, których ropiska wisi u wejścia na każdym piętrze.

Artrus - 2012-12-30 18:33:11

Poranki Artrusa zazwyczaj były nudne, ciężkie wstawanie, ogarnianie się, śniadanie a następnie szperanie za jakaś robotą. Czasem coś podłapał, czasem nie. Urok wolnego najemnika. Dzisiaj jednak zaskoczyła go wiadomość od komendanta Mavhonica. Mimo że się znali to jednak rzadko się kontaktowali. Jeden drugiemu czasem pomagał, czasem pogadali, coś wypili i to było tyle. Dlatego też od razu umysł Mandalorianina zaczął kombinować nad tym, o co też może chodzić.
Po ogarnięciu się stawił się w wyznaczonym miejscu, przy stoisku wędkarskim i czekał. Ubrany był po cywilnemu, w skórzaną kurtkę, pod którą ukrywał mały pistolet blasterowy a do tego nóż w rękawie. Do tego ciemne spodnie i biały podkoszulek. Blizny zamaskował specjalnym makijażem, więc nie było ich widać. Czekał na bardzo charakterystyczną sylwetkę Mavhonica.

Jenathaza - 2012-12-30 18:39:25

*Jena pojawił się niebawem, Nie spóźnił się i widac było go już nadchodzącego z daleka, rzucającego się w oczy swoja wielkością i gadzią sylwetka. Zmierzał jak gdyby nigdy nic, jakby wcale nie miał zatrzymać się przy czarnoskórym człowieku nieopodal stoiska wędkarskiego.
Tez był po cywilnemu, spodnie z materiału typu jeans, kurtka z bliżej niesprecyzowanego materiały nałozona na policyjna koszule, która w tym przypadku wyglądała jak zwyczajna cywilna, acz w takim kolorze. Mavhonik podszedł do Artrusa i podał rękę na przywitanie.
- Jak tam, biorą rybki? – uśmiechnął się serdecznie swoją szeroką gębą, ukazując ukradkiem gadzie zębiska.

Artrus - 2012-12-30 18:51:30

Faktycznie wypatrzył go dosyć szybko, ciężko go było przegapić, zdecydowanie górował nad innymi. Artrus jednak poświęcił swą uwagę witrynie ze sprzętem wędkarskim i poczekał aż Jena nadejdzie.
W centrum panował jak zwykle mały tłok. Co prawda nie było tak źle, że nie dało się swobodnie przejść, ale korytarze pustkami nie świeciły. A to Mando uznał za okoliczność sprzyjającą, bo im więcej osób tym mniejsze prawdopodobieńśtwo, że ktoś będzie się im przyglądał. W tłumie własna świadomość jakoś się rozpływała.
- Nie bardzo, kiepska przynęta. Szukam nowej
Odpowiedział na powitanie i uścisnął wielką, gadzią łapę. Następnie spojrzał na jej właściciela. Sam nie był niski, jednak w porównaniu do Mavhonica to na takiego wyglądał. Musiał zadzierać głowę do góry, by móc spojrzeć rozmówcy w oczy.
- A więc?

Jenathaza - 2012-12-30 19:02:30

Jena juz przywykł do tego. Na dobrą sprawę nie musiał przyginać karku jak miał 15 lat, wtedy był wzrostu przeciętnego człowieka.
Czasem, jak miał do czynienia z niższymi istotami to trochę go szyja bolała.
Teraz po przywitaniu nie przystąpił do zwyczajowych grzeczności ani nie zaprosił by gdzieś usiedli. Mieli być para przypadkowo spotykających się znajomych.
- Chce ci coś pokazać – Wyjał z kieszeni płytkę nośnika i podał Artrusowi, by ten odpalił ja na swoim komunikatorze. Płytka zawierała kilka zdjęć. Zdjęcia przedstawiały olbrzymiego ok 3 metry wysokości czarnego droida, był trochę jakby pomyślany do działania w mieście czołg. Nogi, głowa i wielkie działa, nic poza tym, nawet oczu.
- Wiesz coś o tym? – zapytał Jena. Jesli gdzieś trzymano takie maszyny, to nikt nie będzie wiedział, a mandalorianin – tak. A zwłaszcza taki paranoik jak Artrus

Artrus - 2012-12-30 19:13:20

Bez słowa odebrał płytkę z danymi i sięgnął po swój cyfronotes. Jeden z nowszych modeli trzeba dodać, Artrus oszczędzał na takich luksusach jak mieszkanie czy aerowóz, ale na sprzęt o przeznaczeniu bojowym (lub taki służący do zdobywania informacji) nigdy nie szczędził środków. A porządny i niezawodny cyfronotes czy komunikator to podstawa.
Zdjęcia szybko wgrał na swoje urządzenie i przejrzał je pośpiesznie. Wyraz jego twarzy nieco się zmienił, z poważnej na bardziej ponurą.
- Cholerny kawał żelastwa... swego czasu chodziły plotki, że po niższych poziomach szlaja się jakiś czołg na dwóch nogach po spięciu w obwodach. To niby on? Zająć się nm?
Artrus pośpiesznie przemyślał sprawę i wnioski wysnuł może pośpieszne, ale przy tak małej ilości informacji chyba jedyne możliwe, przynajmniej jeśli chodzi o Mando. W przeszłości w końcu zajmował sę eliminowaniem podobnego "złomu".

Jenathaza - 2012-12-30 19:23:41

Jene ucieszyło jedno – ze Artrus był taki chętny do pomocy. Wprawdzie na żywo droid wyglądał gorzej, ale na zdjęciach tez nie zapowiadał się na łatwego przeciwnika. Choć akurat ten nie był trudny. Jena cały czas nie wiedział co o nim myśleć.
- Ten o którym mówisz to prawdopodobnie ten ze zdjęcia... już go złapaliśmy. Teraz bardziej mi zalezy na kimś, kto je tu przywozi... z planety nie należącej do republiki, ale nie znam nazwy. Zamieszkują ja insektoidy

Artrus - 2012-12-30 19:32:07

Chętny jak chętny, do rozwałki to go za bardzo przekonywać nie trzeba było. Miałby jakieś zajęcie i w przyszłości mógłby liczyć na jakąś przysługę. Niestety niszczycielskie zapędy Artrusa zostały od razu zastopowane, nim w ogóle zaczął zastanawiać się nad sposobem eliminacji tej bestii.
- Przemytnik, tak?
Zacisnął szczęki i zaczął dokładniej wpatrywać się w te zdjęcie, starając się wyłapać jakieś szczegóły, które pomogą w identyfikacji twórcy tego droida, ale niestety niczego znajomego nie wyłapał.
- Więc chodzi o przemytnika... a okolicy wszyscy przemytnicy są na usługach. Nie słyszałem by ktoś nowy wszedł na rynek... mogę się pokręcić, popytać. Przycisnąć kogo trzeba. Pilna robota?
Kątem oka zerknął na stojącego obok Mavhonica. ta robota mu śmierdziała i to bardzo. Więc był chętny się tego podjąć, ale to kosztowało, bo zapowiadało się na prawdziwe brodzenie w szambie.

Jenathaza - 2012-12-30 19:42:38

- Przemytnik to jedna osoba. Tu musiało zadziałać wiele, by można było przewieźć coś tak wielkiego. Szczerze mówiąc, nie mam konstruktywnych pomysłów. Najważniejsze prócz znalezienia przemytnika to znalezienia kogoś kto je zamawia
Jena rozejrzał się po okolicy jak gdyby nigdy nic, jakby wyglądał za żoną, czy coś mu się rzuciło w oczy. Po prostu gość w galerii.
- Dość pilna. Nie wiadomo kiedy i gdzie przywiozą następnego. A jest naprawdę duzy. Ma takie pociski
Pokazał palcami odległość ok 8cm
- Po prostu – wszystko co w okolicy się mowi na ten temat oraz tematy pokrewne. Kto kiedy kupił bojowego droida...
Następnie przychylił nieco łeb do głowy mandalorianina.
Dobrze by było też pogadać z Morrigan

Artrus - 2012-12-30 20:02:20

- Niekoniecznie, sprytny i obrotny dałby radę takiego przewieźć. Ale raz.
Mavhonic jako oficer porządkowy nie znał wszystkich sztuczek przemytników. Artrus nieco liznął ten temat i generalnie domyślał się, że jeden na prawdę dobry szmugler dałby radę przewieźć takiego droida. Ale opcja z szajka była bardziej prawdopodobna.
Mando podrapał się po brodzie prawą ręką, lewą zaś schował swój cyfronotes do kieszeni. Rozmyślał nad tym problemem... prawdziwa zagadka. To lubił.
- To pewne że przewiozą kolejnego czy tylko zgadywanie? Muszę wiedzieć za czym się rozglądać. Czy za obrotnymi przemytnikami od kontrabandy czy... no bez pierdolenia, mam szukać tutaj Sithów?
To ostatnie słowo wypowiedział co prawda bardzo cicho, jednak ostrzejszym tonem.  No i jedynie te dwie grupy mogły sobie pozwolić na przemycanie droidów. Ktoś pokroju Morrigan, albo właśnie zwolennicy Imperium.
- Jek chcesz to mogę spróbować załatwić ci wizytę u niej. Ja do niej nie wpadnę by pytać o droidy bojowe bo z miejsca mnie sprzątną jeśli to ona. Ciebie będzie respektować. Nikt sobie w gniazdo srać nie będzie zabijając komendanta CSB
Do końca to nie była prawda, ale taka wizyta mogła podziałać zbawiennie na ich małe "śledztwo". Bo jeśli to Morrigan to przestraszy się węszącego CSB a wtedy łatwo o wpadkę.

Jenathaza - 2012-12-30 20:22:55

- pewne jest tylko to, ze złapaliśmy tego jednego. Reszta to spekulacje. Ja od razu pomyślałem, ze ten to po prostu jeden z wielu, być może wadliwy. Powiem ci cos, to nie jest droid, to jest robione na bazie żywej tkanki. Całość bardzo mi pasuje do sithów. Boje się ze już teraz jest ich na Coruscant przynajmniej oddział
Podniósł wielka łapę do lekkiej gestykulacji, jak to często ludzie gestykulowali przy galeriowych spotkaniach.
- Ale nie zaczynaj od szukania  ICH, bo to jak byś do sedesu wpadł. Spróbuj znaleźć przewoźnika i pogadać z nim po swojemu...
Następnie milczał chwile, jakby się zastanawiał. Ostatecznie jednak kiwnał głową.
Spróbuj. Aha, mam trochę lewego grosza, więc wiesz, obiad na koszt firmy
Z tym obiadem to taka przenosnia ze jak Artrus zechce jakaś upatrzoną plicyjną giwerę, to jest super szansa załatwic

Artrus - 2012-12-30 20:32:11

- Czyli jedyna poszlaka to droid a raczej biodroid lub cyborg, do tego wadliwy... pięknie kurwa, pięknie. Da się go chociaż przesłuchać? Albo kogoś z jego otoczenia?
No najlepiej uderzyć od razu do samego winnego, może coś pamięta, może ma coś w banku pamięci. Imiona, miejsca... cokolwiek. Jakiś punkt zaczepienia, bo takie poszukiwanie na ślepo było bardzo trudne. Co prawda Artrus lubił wyzwania, ale skoro czas się liczy to pomoc by się przydała.
Następnie spojrzał na Jenę nieco gniewnie, przymrużając oczy.
- Naturalnie, nie musisz mnie pouczać, wiem co robię. Fakt nienawidzę tego ścierwa, ale aż taki zapalczywy nie jestem by od razu na grube ryby się rzucać.
Odzywała się w nim jego duma Mando, która już kilkakrotnie wpędziła go w kłopoty. Ale tego zbytnio nie dało się zmienić, chociaż Artrus starał się nad tym panować. Zaś prezent wywołał u niego lekki uśmiech i rozchmurzenie twarzy.
- No no no... hojnie. Czuję że to grubsza afera, ale to nie rozmowa na takie miejsca. Pociągnę za sznurki, postaram się załatwić ci audiencję u tej suki. Jest bardziej niedostępna niż senator w tym grajdołku

Jenathaza - 2012-12-30 21:01:00

- Tak, to już jest realizowane, więc jak coś będę wiedział, to dam ci znać. Istota nie znanej dla mnie rasy, taki duży pasikonik. – Nie powiedział Artrusowi, ze top raczej nie przemytniczka bo – sam nie wiedział i wcale nie był taki pewny. Oficer CSB, może nie tak jak SIS, ale podejrzliwy tez jest.
- Świetnie, tylko postaraj się jej za bardzo nie nakręcić, bo jeszcze wpadnie na pomysł by znaleźć te cyborgi pierwszej i kupić kilka sztuk...

Artrus - 2012-12-30 21:22:57

- Dużo mi to mówi. W ogóle nie lubię insektoidów. Dogadaj się z takim co ma czułki, oczy jak spodki i gada niewyraźnie.
Artrus nigdy nie twierdził, że nie ma uprzedzeń do innych ras. Większość tolerował, innych nie lubił. Jak to zwyczajny człowiek. Ktoś, kto uwielbiał wszystkie paskudztwa tej galaktyki był dla niego dziwolągiem.
- Spokojnie... nie chciałbym by ktokolwiek kupił takie potworki, bo jeszcze by je ktoś obrócił przeciwko mnie. Wiem, wiem... paranoja
Sam doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest paranoikiem. Wszędzie szukał podsłuchów, kamer, nowo poznaną osobę traktował jako potencjalnego wroga. O i to mu o czymś przypomniało. Gdy pijany wracał z jednej takiej eskapady zrobił zdjęcie jednemu takiemu. A teraz przydałaby się taka mała przysługa od stróża prawa. Wyciągnął więc ponownie cyfronotes i odpalił to zdjęcie. Nie było ono zbyt dobre a raczej korzystne, bo pijana morda Shey-ola trochę odpychała. Ale pokazał to Jenie.
- Kojarzysz gościa? Ostatnio jakoś się na niego napatoczyłem i skończyliśmy pijąc razem w jednej melinie. Sprawdziłbyś go w tej waszej bazie anych przestępców? Tutaj nikt go nie zna... wariat, ale może udawać
Cóż, teraz w pełni ujawniała się paranoja Artrusa, skoro kompana od kieliszka sprawdza i to u CSB.

Jenathaza - 2012-12-30 21:34:27

-Tutaj akurat rozumiem twoją paranoje, byłem dość blisko tych dział
Mięśnie pod łuskami na twarzy Mavhonicka ściągnęły się, jakby w napięciu. Teraz – pomyślał sobie – to bardziej ja mam paranoje. Nie ma żadnych dowodów by droidy były w stolicy,a  on już je liczył w setkach.
A odnośnie niechęci Fibala do insektoidów nic nie powiedział. Nikt nie musi zaraz wszystkich lubić, jena tez miał kilka ras na czarnej liście za samo istnienie. Ale był trochę subtelniejszy od mandalorianina.
Z tym sprawdzaniem kolegi, to już owszem, troche chore, ale Jena miał trochę inne podejście do zaburzeń psychicznych niż tamten Jedi, i jeśli komuś miałoby pomóc sprawdzenie jakiegoś pijaka, to sprawdzi.
Ale akurat tutaj nie musiał, bo tylko morde ujrzał to już skojarzył.
- Ja ci z pamięci powiem, mieliśmy niedawno gościa w areszcie za pobicie, raz mu nawet osobiście wlepiłem mandat za szczanie w miejscu publicznym. Porządnie zakręcony jest. Przyleciał tu, kompletnie nie mając pojęcia gdzie przylatuje...

Artrus - 2012-12-30 21:39:40

O działach już nic nie wspomniał. Powęszy trochę po dolnych poziomach, popyta kogo trzeba i coś już wiedzieć będzie. W końcu jeżeli takie coś włóczyło się po ulicach to ktoś coś widzieć musiał. Ktoś coś musiał wiedzieć. Takiego czegoś nie da się schować w bagażniku aerowozu.
Zaś co do kaleesha to słowa Mavhonica nieco uspokoiły Artrusa. Wiedział, że w oczach gada mocno przesadza, ale to nie na niego dybali ludzie z Imperium za to, że zabił jednego z ich oficerów, porwał drugiego i przehandlował go u SIS za wolny wlot na Coruscant w ramach azylu. Ale sam tego chciał to musiał teraz cierpieć.
- To by się zgadzało... pojeb jakich mało. Ale nawet sympatyczny... dobra, skoro nic na niego nie masz to chyba już wszystko? Jak coś załatwię to dam znać
Parę dni pewnie minie, bo tak od ręki nie był w stanie tego załatwić. Mando się bano, ale tutaj to on był tylko mrówką w wielkim kopcu. Też musiał działać ostrożnie, jeśli chciał żyć w spokoju. Względnym.

Jenathaza - 2012-12-30 21:50:09

- Oczywiście. Bez nerwów. Leć na zakupy – na koniec uśmiechnął się do niego jak znajomy z galerii, który przeprasza, bo musi isc, bo już żona przy kasie supermarketu. Swoją drogą, ile on rozmów odbył, właśnie takich, gdy żona mierzyła staniki...
Żona to dobry ka muflarz. Czasami rzecz jasna, kiedy nie grozi to jej narażeniem.
Jena był zadowolony. Ruszył sprawę.

Artrus - 2012-12-30 21:52:47

Schował cyfronotes a potem sam się uśmiechnął, klepnął Jenę w plecy tak po przyjacielsku a potem się pożegnał.
- Miło było cię spotkać. Lecę jeszcze do wypożyczalni po film. Udanych zakupów
No i po chwili Artrus wmieszał się w tłum. W jego przypadku nie było to trudne, nie wyróżniał się wzrostem, rasą czy jakimiś znakami szczególnymi. Po kilku chwilach całkowicie zniknął z oczu.

Sisco Hasupidona - 2013-12-16 14:50:10

Dzisiejsze spotkanie w tym było wyjątkowe, ze w ogóle miało do niego nie dojść. By to wyjaśnić należałoby sięgnąć nieco historii jednego z bohaterów spotkania. Sisco wrócił na Coruscant około tygodnia temu na dobre, nie dlatego, ze się stęsknił czy chciał tu rozwijać karierę za sukcesem „karety” i jego politycznych przyśpiewek. Wrócił z powodów zdrowotnych i pierwsze trzy dni jak zawsze, z tym ze z powodu kiepskiego stanu jeszcze bardziej – cierpiał w izolatce i nikogo nawet do niego nie wpuszczali, bo przyniesie zarazki. Po tygodniu leczenia i wzmacniania wypuścili go by się spotkał na mieście z Asyrem, a potem miał wracać do szpitala, nie do domu. Ciężka sprawa i przykra, jednak on już nauczył się z tymi przeciwnościami godzić.
Pora była wczesna. Sisco czekał pod nieotwartą jeszcze sekcją kinową, bo tu o tej porze w ogóle prawie ludzi nie było, może ze dwie pary przy stoliczkach w kawiarence przykinowej, gdzie drogo – ale spokój, pewnie tak jak Siscowi, zależało im na braku rozgłosu. Z  resztą Sisco szybko rozpoznał w jednym syna senatora...
Pewnie miał zakazaną dziewczynę z plebsu i się spotykał potajemnie. Sisco był ciekawski. Na detektywa by się nadawał.
Wiedział, ze syn senatora go rozpoznał, i chyba wszyscy co tu siedzieli, ale mieli go dyplomatycznie w dupie, on ich tez i bardzo duzą wdzięczność za to także.
Stał na uboczu przy stoliku ze szklanką czekolady której nie wypije bo mu nie wolno, ścisła dieta zanim nie wyzdrowieje. A raczej zanim mu się polepszy bo nigdy nie wyzdrowieje. I patrzył na ruchome schody.

Asyr - 2013-12-16 14:57:53

Sisco patrzył na schody a Asyr zrobił mu psikusa – udał się na schody klasyczne, nieruchome, przez co zaszedł Sisca od tyłu.
Co dziwne najpierw go wyczuł, potem zobaczył. Wyczuł bez trudności, ze jest chory, ze cos nie tak z jego ciałem, bo w mocy to widać. I zmartwiło go to, choć wiedział wcześniej czemu Sisco wraca.
Później dopiero go zobaczył – swoim nowym okiem. Na żywo, i się przeraził. Istota... cyborg, droid, mechaniczna strona jego przyjaciela – to było cos niesamowitego. Wielkie, uzbrojone, pancerne.
Kłamstwem będzie powiedzieć ze od razu dostrzegł w tym przyjaciela – on chciał uciekać. Zachować się nie tylko jak nie przystoi jedi, ale w ogóle myślącej cywilizowanej istocie. Uciec i nie mieć z nim nic wspólnego.
Ale pomogła Moc. Zobaczył też aurę jego umysłu, dusze ktorą widział zawsze, nawet jak nie miał oczu.
To Sisco, i nie jego jest winą jak wygląda. Półtora roku temu sam się tulił jak dzieciak do tego pancerza.
Z nieznacznie przyspieszonym pulsem ruszył w stronę Sisca, ale już zaniechał „niespodzianki” i zaskakiwania go od tyłu. Szedł więc tak by go Sisco zobaczył.

Sisco Hasupidona - 2013-12-16 15:32:11

Jako niewidomy na pewno Asyr odbierał go inaczej, jednak – był i będzie fizycznie droidem bojowym ciężkiego typu, , pancernym ciężkozbrojnym czołgiem. Wcześniej jednak wyglądał jeszcze mroczniej, teraz jego pancerz przemalowano na szaroniebieski, przyjemny, estetyczny kolor, a nie czarny jak wcześniej,a  na nogach miał jeansowe podkolanówki, element ozdobny który bardzo lubił. Paski na działkach i gdzieś tam na boczku zawsze jakiś malunek często zmieniający wzór i miejsce ekspozycji.
Szybko zauważył Asyra. Moze był trochę przygłuchy, a nawet trochę sporo, ale szerokie pole widzenia sprawiało ze ciężko go było zaskoczyć.
Zamruczał – co Asyr z daleka mógł usłyszeć,a  i nawet pary w kawiarni się lekko obejrzały. Sam Sisco ustawił się przodem do nadchodzącego, pochylił łepek – jak zawsze wobec osób uważanych za bliskie lub chociaz bliższe. A Asyr był przecież jego najlepszym przyjacielem.
Czekał, aż bothanin podejdzie, międzyczasie już zaczynajac oględziny dawno nie widzianego druha.

Asyr - 2013-12-16 15:47:49

Zauważył mnie – pomyślał. I dreszcz go przeszedł jak zobaczył tą durastalową bestie w ruchu. Przecież to Sisco, durniu  -powtarzał sobie w  myślach. Jednak – stop. Zatrzymał się. W wizji Sisco wyglądał inaczej. Wyglądał jak ten ze zdjęć, plus wyobrażenie samego Asyra. Był dużo mniejszy, mniej... droidzi. A teraz to co widziało jego nowe oko, to była maszyna.
Czuł się jak ostatnie ścierwo, bo świadomość ze to jego przyjaciel nadal była.
I tak stał. Nie był w szacie jedi, sam Sisco wystarczająco rzucał się w oczy. Ale Asyr nie wiedział, ze aż tak. W nim teraz charakterystyczne było tylko oko zasłonięte bandaną. Z resztą przysłaną przez Sisca...

Sisco Hasupidona - 2013-12-17 14:43:57

Nadal jeszcze jakaś szczątkowa mocowładnosc w nim była, chyba to zadziałało, bo zdało mu się jakoś tak dziwnie,ze Asyr sie go boi. Ze chodzi o niego, ze nie chce, czuje jakieś negatywne emocje.
I się domyślił szybko co się zmieniło. Oko. Oko się zmieniło, wcześniej Asyr go nie widział. Odbierał go innymi zmysłami ale nie widział go nigdy na żywo.
Sam tez się poczuł podle. Przecież dożo ludzi mniej odważnych od Asyra nie bało się.
Tak jak przed chwilą się ucieszył, tak teraz poczuł ze uchodzi z  niego cała energia.
Odstąpił więc, odsuwając się za zasłonę stołu.
Jak chcesz, to idź sobie – zdawał się mówić.

Asyr - 2013-12-17 15:19:10

I wtedy Asyr stanął jak wryty. Zauważył. Rozpoznał i zrozumiał – pomyślał. Przypomniał mu się wykład Jamesa o mowie ciała. Odczytał wahanie Asyra. I odpowiedział swoim ruchem.
Asyr poczuł się nagle skończonym kretynem. Ale to mu lęku nie ujęło. Ruszył trochę mimo sobie, na sztywnych nogach, ale prosto do stolika, który nie stanowił żadnej bariery dla ognia dwóch wręcz artyleryjskich dział.
Ale był jedi. Od dwóch dni już rycerzem. Co za jedi tak się zachowuje.
- Cześć Sisco. Chyba cię trochę... nie poznałem... – rzekł tonem pełnym skruchy. Nie widzieli się półtora roku. Nie tak powinni się witać.

Sisco Hasupidona - 2013-12-17 15:46:35

Nie drgnał nawet od ostatniego ruchu, stał bokiem, tak czekając aż Asyr podejdzie. Albo nie. Nie podejdzie i ucieknie, jednak stwierdzi ze nie chce się przyjaźnić z Sisciem z powodu jego ciała.
Doświadczył już takiego podejścia, ale nie mógł się przyzwyczaić i chyba nigdy się nie pogodzi z takim traktowaniem jego osoby.
Ale Asyr podszedł i teraz Hasupidona wyraźnie widział jego nowe oko. Widział tez, ze lepiej wygląda, poprawił się, sierść błyszczała.
- Nie poznałeś? To zasłoń oko. Moze wtedy poznasz. -głos jaki się odezwał był ten sam. Należał do osoby sprzed półtora roku. Choć słychać było w nim odrobinę zawodu.

Asyr - 2013-12-17 17:40:59

Mimo dziwnego samopoczucia, poczucia winy i dyskomfortu a także nadal – strachu,a  przynajmniej jakiegoś lęku, poczuł ze tak właśnie powinien zrobić w tej chwili i uczynił to bez obaw. Naciągnął bandanę na odzyskane oko i nastała ciemność. Sercer zabiło mu szybciej, jak na chwile wyobraził sobie,ze to mogłoby wrócić. Przez chwile bał się ze spanikuje, lecz-  pozwolił biec nurtowi wydarzeń, wyciszył się szybciutko i otworzył na swiat jaki jakim był kiedyś. I pojawił siew  nim Sisco. Świadomość czegoś wielkiego, bliskiego, bardzo ebzpiecznego i przyjaznego. To jego „ciepło” w mocy, świadomość bliskości, cichy szum tego co utrzymywało go przy życiu.
Młody jedi poczuł ze wzruszenie pali go w język.
- Sisco, nie mysl o mnie źle. Mnie teraz... wiele rzeczy zaskakuje.  - wyciągnął ręce, złapał go za łepek – znowu to był łepek a nie kokpit myśliwca, i przytulił się jak dzieciak.

www.wizut.pun.pl www.fifakrotoszyn.pun.pl www.teamusp.pun.pl www.blazers.pun.pl www.samurayz.pun.pl