MOC - 2013-01-07 19:43:35

Niespodziewany atak Sithów na Coruscant pociągnął za sobą wiele tragedii i zniszczeń. Niewątpliwie do nich należało też zburzenie Świątyni Jedi oraz śmierć wielu członków Zakonu. Podpisanie Traktatu dawało wytchnienie od wojennej zawieruchy oraz nadzieję na odbudowę. Rozpoczęcie prac przy Świątyni wydawało się logiczne, jednak ze względu na napiętą sytuację w Republice plany te zawieszono a Zakon pozbawiono siedziby. Odkrycie Tythona sprawiło, że niemal wszyscy Jedi opuścili Coruscant, pozostała ledwie garstka. Pojawiał się jednak problem, gdzie ich umiejscowić. I wtedy jeden z senatorów wpadł na pomysł, by udostępnić im jedną z opuszczonych ambasad. I tak powstała Enklawa Jedi.

Enklawa mieści się w budynku Senatu pośród ambasad wielu innych światów. Zajmuje ona kilka na prawdę sporych pomieszczeń, które zostały podzielone ze względu na role. Mieści się więc tam sala treningowa, Archiwa Jedi (okrojona kopia tych ze Świątyni), sale badawcze (również w okrojonej wersji), sala konferencyjna, sala medytacyjna, pomieszczenia mieszkalne (dla tych Jedi którzy nie mają zastępczych mieszkań lub są tylko przejazdem), Gabinet (który pełni różne role, zależne od danej potrzeby) oraz Główna Sala.

Główna Sala czasem jest też nazywana przedsionkiem, gdyż stąd można się dostać do innych pomieszczeń. Ma ona okrągły kształt, w centrum którego znajduje się recepcja, gdzie przyjmowani są wszyscy interesanci. Przyjmowaniem ich zajmuje się nie droid a młoda sekretarka miralańskiego pochodzenia. Dziewczyna została tutaj przyjęta na staż.
Pomieszczenie ma dwa piętra, na które prowadzą eleganckie, przeszklone windy z widokiem na resztą sali. Pod ścianami mieszczą się wygodne kanapy oraz małe stoliczki, których jednak nikt nie używa. Na ścianach wiszą proporce z symbolami Zakonu oraz Republiki. Wystrój jest generalnie oszczędny i nieco surowy, nie ma tutaj zbędnego przepychu tak charakterystycznego dla innych ambasad z bogatych światów.

James - 2013-01-07 19:51:16

Jamesa nie było tu od dwóch dni, a do dużo, bo starał się bywac tu codziennie, choć na chwile, pojawić się, skontrolować co się dzieje.
Wszedł dzisiaj. O dziesiątej zaczął wykłady, skończył o 13, nie prowadził konsultacji, obejrzał Sisco i postanowił nadrobić zaległości w enklawie, tym bardziej ze podobno ktoś wymedytował sitha i jeden rycerz miał kryzys osobowości – co się zdradza, zwłaszcza w sytuacji kiedy kryzys był wszędzie.
James przybył w  szatach jedi – przebrał się już na uniwersytecie.
Wszedłszy nie oglądał się za bardzo,a  tylko skierował kroki do recepcji, bo zazwyczaj 50% tego co tam zostawiano miało w sobie frazę „mistrz James”.
Warto przypomnieć ze było już koło 15

MOC - 2013-01-07 20:03:07

W Enklawie panował raczej spokój, większość pozostałych na Coruscant Jedi zajmowało się swoimi sprawami o których James oczywiście wiedział. Większość z nich wspierała wojsko, wywiad czy CSB w swych działaniach. Pozostali albo ćwiczyli z padawanami albo prowadzili własne badania. Nieobecność Jamesa nie była więc jakoś szczególnie kłopotliwa, bo w razie nagłego wypadku zawsze można się było z nim skontaktować.
Wchodząc barabel zastał główną salę w takim samym stanie jak dwa dni temu, żadnych najazdów bandziorów czy koczujących tu protestujących przeciwko Zakonowi. Cisza i spokój. Za ladą recepcji zaś pracowała młoda mirialanka, absolwentka Uniwersytetu Ekonomicznego Coruscant, która na miejsce swojego stażu. Teoretycznie pełniła funkcję sekretarki, ale w praktyce organizowała całe życie w Enklawie, przyjmowała raporty, meldunki, polecenia, katalogowała je a potem przedkładała Jamesowi. Gdyby nie ona to biedny barabel sam by musiał zajmować się tą paskudną papierkową robotą.
Teraz zaś na jego widok dziewczyna ucieszyła się, co widać było po jej rozpromienionej twarzy.
- Witaj mistrzu Jamesie.
Przywitała go a potem dała nura za ladę, wiec zwiastowało to groźbę niebezpieczeństwa w postaci nudnych raportów i tym podobnego badziewia. Miralanka w końcu się wynurzyła, trzymając trzy cyfronotesy, które następnie ułożyła na ladzie przed barabelem.
- Proszę oto raporty Jedi ze służb wojskowych. Żaden z nich nie jest pilny, raczej standardowe krótkie meldunki. Tutaj mam raport służb cywilnych, też standard. A i mistrz Havesh z SIS przysłał przed chwilą pilną wiadomość, to wszystko jest w tym cyfronotesie
Wskazała na ostatnie urządzenie.

James - 2013-01-07 20:17:51

O tak, James bardzo był wdzięczny dziewczynie, ale od kiedy  padła decyzja ze on zajmie się enklawa, to wystąpił po stażystkę od razu, więc nie tylko Moc ale i planowanie pomagały mu w życiu.
A wbrew pozorom by stażystkę otrzymać to trzeba więcej niż „ja chcę” z przytupem. Polatał z papierami tez.
- Witaj, Aleise, nie meczą cie tu za bardzo?- Uśmiechnął się po gadziemu, opierając poduszki dłoni o brzeg lady. Rzeczywiście, miał już zawroty głowy w reakcji na to nurkowanie. Kiedy było mało to zazwyczaj leżało w pliczku na wierzchu. Jak dużo – to pod ladą, Ale nie było go sporo czasu, miało święte prawo być dużo.
- No, w końcu się uczą pisac krótko, zwięźle i na temat... – może i to nioe jest ścieżka jasnej strony, ale trochę wrednie pomyślał o członkach rady i o tym, jak dzisiaj Mac ubogacił opasłe tomiska o Siscu o 30 nowych stron. Oni biedaki będą musieli to przeczytać.
- Nie jest źle – skwitował optymistycznie patrząc na całość dokumentacji.
- Bardzo dziękuje. Jak się uporam z  tym szybko to ci trochę pozawracam głowe – uśmiechnąwszy się pożegnał się skinieniem głowy i odszedł. Starał się mieć choć chwile czasu na pogadanie z każdym w enklawie. To miejsce po zagładzie świątyni było dla niego namiastką domu który stracił i rodziny która mu pozostała. Był w tym sensie jak wielu zwykłych mieszkańców, którzy stracili domy,a  ich bliscy wyprowadzili się ze stolicy.

MOC - 2013-01-07 20:28:24

Dziewczyna nie wyglądała na specjalnie przepracowaną. Studiowała w końcu zarządzanie i dla niej takie wyzwania nie były straszne. A im więcej napiętrzonej roboty tym więcej mogła się nauczyć. Bo w końcu do każdej teorii potrzebna jest praktyka. Tutaj miała idealną. No i była zadowolona.
- Ależ skąd mistrzu, systematycznie wszystkiego doglądam to nie jestem zawalona pracą. I niech się tak mistrz nie cieszy, bo jak tylko skończę segregować raporty z posiedzeń Rady to zawalę mistrza kolejną dawką nudy
Miralanka uśmiechnęła się trochę ze współczuciem i poprawiła kosmyki włosów. James szykował swoją "zemstę" na Radzie za papierkową robotę, a oni na bieżąco zawalali go skrótami z posiedzeń w których nie uczestniczył oraz najważniejszymi informacjami dotyczącymi Zakonu. Czyli na prawdę spory pliczek.
- Niestety mistrzu, to nie wszystko. Kilku senatorów prosiło o ustalenie terminów spotkań, chcą porozmawiać o możliwości audiencji u Rady... no i kilku z nich chciałoby wiedzieć, czy Zakon pomoże im w walce z okupantem. Generał Treshan z Armii również prosił o spotkanie, ale nie ma to trybu pilnego... w przyszłym tygodniu za to jest pan wzywany do biura kanclerza na comiesięczną naradę, zapisałam to mistrzowi w kalendarzu. Koliduje to z pańskimi wykładami. Mogę połączyć się z Uniwersytetem i wszystko załatwić
James spędzi więc trochę czasu w gabinecie na przeglądanie wszystkich raportów, próśb o spotkania i takie tam. Pozycja zwierzchnika zakonu nie była prosta i przyjemna, wiązało się z tym sporo obowiązków.
- Aha i jeśli mogę mistrzu. Sugerowałabym natychmiastowe przeczytanie wiadomości od mistrza Havesha, wydawało mi się to pilne a przyszło przed kilkoma minutami.

James - 2013-01-07 20:51:57

- Ah, uwielbiam nudę! – odparł entuzjastycznie unosząc na wysokość piersi zaciśnięte lekko dłonie. Taka autosugestia, lub raczej gest by dodać trochę słońca swojej przykrej najbliższej przyszłości. Biurokracja w zakonie była ograniczona do minimum, więc to, co było było potrzebne – trzeba to przełknąć.
Dalej już tylko słuchał, słuchał, i na siłę utrzymywał uśmiech na twarzy.
- No dobrze, to przełóż wykłady. Umów mnie tez z generałem, a do senatorów napisz oficjalną wiadomość, czy nie zgodziliby się odbyć tej rozmowy na holo.
Odwrócił głowę, spojrzał za siebie, westchnął, i nagle znowu oparł cię łokciami o ladę.
- A co to za senatorowie?
Uczulony wziął swój pliczek, położył obok i sięgnął po cyfronotes z wiadomością by zerknąć na nią teraz podczas kiedy Aleise pewnie wyznaczy mu spotkanie z generałem i poda od razu date.

MOC - 2013-01-07 21:02:05

- Jak każdy
Odparła wesoło dziewczyna i zerknęła do komputera, by posprawdzać jeszcze parę rzeczy. Jamesa nie było tylko dwa dni a już się nagromadziły zaległe sprawy, które trzeba przejrzeć. Ale i tak Aleise była pod wrażeniem tego, że mistrz potrafił połączyć stanowisko w Radzie z jego pracą na uniwersytecie. To było na prawdę godne naśladowania. '
- Oczywiście, zaraz się tym zajmę. A gdy uporządkuję resztę drobnostek to przedłożę je mistrzowi. Większość to takie, przepraszam za słowo, "duperele". Wywiady dla jakichś szmatławców, prośby o sesje zdjęciowe i kilka zaproszeń na jakieś nieistotne imprezy
Cóż, James był osobą publiczną i to znaną na Coruscant m.in. ze względu na jego członkostwo w Radzie i doktorat. Co chwilę przychodziły jakieś prośby o wywiad czy coś.
- Właściwie to byli senatorowie, przedstawiciele planet które na mocy Traktatu znalazły się w granicach Imperium Sithów. Ostatnia sytuacja polityczna skłania ich do działania, chcą organizować ruchy oporów i takie tam. O dokładniejszą opinię proszę prosić mistrza Havesha
Miralanka jak na zwykłą stażystkę była dobrze poinformowana. Czasem z nudów śledziła wszystkie doniesienia z Galaktyki, czasem przeglądała te nietajne raporty (miała odpowiednie pozwolenia) itp.

Zaś wiadomość od mistrza Havesha zawierała szczegółowy raport z działalności wszystkich Cieni Jedi współpracujących z SIS (Służby Informacji Strategicznych - wywiad Republiki) skierowany do Rady Jedi, później krótka notka z poszukiwań domniemanego Sitha na Coruscant. Okazało się że był to wyznawca jednej z pomniejszych ideologii Mocy. Został od razu skatalogowany. No a na koniec została krótka osobista notatka:
Musimy porozmawiać w cztery oczy - będę ok 15 w Enklawie

James - 2013-01-07 21:21:21

James zmrużył oczy, patrząc na zdanie na cyfronotesie. Wiadomość przyszła jakieś 10 minut temu, więc wizyty należało spodziewać się lada dzień.
James wyłączył cyfronotes i odłożył go na wierzch kupki, po czym wszystko wziął by włożyć do przewieszonej przez ramie torbie pod kolor i strukturę szaty. Juz mu się nie opłaci isc do siebie, poczeka tu na Havesa.
- Wiesz co? Sporządź mi notatkę z tych dupereli, niewykluczone ze w najbliższym czasie przyda nam się przychylne oko mediów. Do tej sesji postaram się ściągnąć kogoś fotogenicznego z Tythona- I na chwile zamilkł. W oczach stanęła mu Leri. I ta spódnica na siedzeniu w jego areowozie.
- Albo nie, tutaj znajdę. – nie ma nic lepszego niż sympatyczna, ładna dziewczyna. Jedi. James może i mistrz, może i z zasługami, ale brzydki był i społeczeństwo się do jego wizerunku nie uśmiechnie.
Zerknął w kierunku głównego wejścia.
- Przykra sprawa z tymi senatorami – przykra dlatego ze w sumie sprawa typowo senatorska – gadać będą cały dzień, a wiele zrobić nie mogą, bo co im James powie? Zróbcie tak a tak?
No ale – coś tam powie o sithach.

MOC - 2013-01-07 21:31:04

- Oczywiście mistrzu. Zaznaczę też które sesje są warte uwagi, by oszczędzić kłopotu. Z tego co pamiętam większość to szmatławce, nie godne uwagi, ale kilka renomowanych gazet o sporym nakładzie również było zainteresowanych wywiadem i sesją
Miralanka udowadniała za każdym razem, że mimo wszystko lepiej jest zatrudnić żywą osobę w charakterze takiej sekretarki lub asystentki niż droida. Może i był on tańszy w utrzymaniu, ale z własną inicjatywą to on nie wyjdzie.
Aleise zerknęła jeszcze na barabela, który najwyraźniej na coś lub na kogoś czekał. Zmarszczyła nieco czoło a potem zapytała.
- Pomóc jeszcze w czymś mistrzu?
Barabel nie musiał jednak zbyt długo czekać, bo oto główne wejście się rozsunęło i do środka wmaszerował raźnym krokiem mistrz Havesh. Miał na sobie szatę mistrza, jednak odmiennego kroju niż ta od Jamesa. Dłuższa, bardziej zdobna utrzymana w szarych i beżowych kolorach, z głębokim kapturem (rysunek pomocniczy). Sam Havesh był starszym człowiekiem, ponad pięćdziesięcioletnim o sporym doświadczeniu w zakresie szpiegostwa i infiltracji. Dla niewielkiej grupki Jedi było wiadome, że nadzorował on działalność wszystkich Cieni Jedi, a więc szpiegów Rady odpowiedzialnych za bezpośrednią walkę z Ciemną stroną i Sithami, ale za linią wroga.
- Ah mistrz James, cieszę się że cię zastałem.

James - 2013-01-07 21:42:20

Prawdopodobnie James w wolnej chwili gdy staż się będzie kończył złoży wniosek gdzie trzeba by zatrudniono dziewczynę na stałe. O ile nie podniesie się kolejny protest ze tyle pieniędzy wydaja na jedi, to będzie dobrze.
- Nie, nie, czekam po prostu na mistrza Havesha... o, i doczekałem się. Dziękuję, miłej pracy, Aleise
Odszedł od recepcji parę kroków i powitawszy uśmiechem przybyłego skłonił się lekko.
- Witaj, mistrzu Havesie. Ja tez się ciesze, ze dotarłem na czas. Ah, co ja bym zrobił gdyby Moc mnie nie pilnowała...

MOC - 2013-01-07 21:54:27

Dziewczyna zerkneła na wchodzącego mistrza i skinęła mu na powitanie. Nie będzie w końcu drzeć się na cały głos by go przywitać, to było niegrzeczne.
- Dziękuję mistrzu, również życzę miłego dnia. Resztę raportów i dokumentów dostarczę później
No i następnie wróciła do swojej pracy. Siadła na stołku i zaczęła przeglądać dokumenty na swoim komputerze, nie zwracając uwagi na dwóch mistrzów. Trochę kusiło ją by podsłuchiwać, ale lubiła tę pracę i nie chciała jej stracić, mimo że była tylko asystentką i sekretarką. Miała jednak poczucie że bierze udział w czymś większym, ważniejszym od jej ambicji.

Havesh zaś zbliżył się do Jamesa, zdejmując z głowy kaptur. Miał on czarne, krótko przycięte włosy, chociaż obecnie znajdowały się w lekkim nieładzie, ale nie dbał on o to. Na prawej stronie twarzy zaś znajdowała się spora blizna po mieczu świetlnym, pamiątka po burzliwej, wojennej przeszłości. Mistrz  również lekko się pokłonił a potem wyciągnął rękę na powitanie.
- Gdyby nie ona to pewnie rozmijalibyśmy się, chociaż od czego są komunikatory. Odejdźmy może troszkę na bok
Havesh wskazał ręką na jedną z ławeczek stojących sobie pod ścianą. Ale nim jeszcze usiadł to przekazał Jamesowi cyfronotes i włączył mu jakiś filmik. Barabel od razu go rozpozna - przedstawiał on lądowanie kanonierki CSB oraz wyładunek Sisca. Jeśli się przyjrzy to dostrzeże uwijającą się tam Leri oraz siebie w oddali.
- Musimy o "tym" porozmawiać. W holonecie krąży wiele takich filmików, ci z SIS są wkurzeni i chcieli nawet hmm... "go" zabrać ale ich powstrzymałem, bo poznałem ciebie.

James - 2013-01-07 23:26:32

Odeszli więc i usiedli na samotnej ławeczce w opustoszałej gali głównej, by mieć i spokój i prywatność.  James pamiętał jak czuł się dziwnie gdy pierwszy az miał do czynienia ze „szpiegiem”, ale przeszło, teraz już obaj byli na Coruscant, współpracowali, i James ufał Haveshowi, człowiekowi o dwóch twarzach. Choć w praktyce pewnie bardzo, bardzo wielu.
Później już oglądał filmik  -z zupełnie innej perspektywy. Nie szukał siebie na nagraniu, myślał raczej teraz jak obca osoba która widzi coś takiego. Szok.
Ale on wiedział, obaj wiedzieli ze James jest najbliższy tej sprawy. Oczywiście James wiedział w sumie niewiele o tym, jak widzą to służby specjalne.
- Tak, sprawa zaczyna robić się śmierdząca, już odzywał się do mnie kapitan Mavhonic z CSB – nie musiał tłumaczyć o kogo chodzi, Havesh to wie. Wiedział, ze to wie. On pewnie nawet wie ile razy dziennie James myje tyłek. Ale to jego zadanie tu na Coruscant – wiedzieć.
- Nie podałem nigdzie oficjalnej informacji. Na razie trzymam go na uczelni
To była sprawa, w której James wiedział więcej niż Havesh i budowało go to. Popatrzył uważnie na towarzysza, jakby pytał :czy ty wiesz, co to jest?

MOC - 2013-01-08 12:28:08

Havesh czekał spokojnie aż jego towarzysz w spokoju dokończy oglądanie tego filmiku. On go już widział kilka razy, podobnie jak ci z SIS. Analizowali go i tak dalej. A gdy barabel w końcu się odezwał, to Mistrz Cieni kiwnął głową na znak że się z nim zgadza. Sprawa robiła się śmierdząca.
- Póki co ci z wywiadu na moją prośbę usuwają z holonetu wszelkie wzmianki o tym, ale to tylko kwestia czasu gdy prasa to wyniucha i wybuchnie skandal. Już widzę te tytuły "Zakon Jedi ukrywa groźną broń na Uniwersytecie". Trzeba coś z tym zrobić, świadków było wielu... w ogóle, dlaczego uniwersytet a nie baza wojskowa?
Havesh nie wiedział zbyt wiele o tej sprawie. Przeglądał raport Mavhonica, ale był on bardzo ogólnikowy i brakowało w nim konkretów. Zaś zabraczki nie mógł namierzyć, bo jeszcze oficjalnie nie potwierdziła swego pobytu na Coruscant, co go również cholernie frustrowało. Był tu Jedi o którym nic nie wiedział.
- James, musimy się z tym jakoś uporać. Mogę ci pomóc ale muszę wiedzieć z czym mam do czynienia.

James - 2013-01-08 12:40:53

James obejrzał filmik i zaczął bawić się emiterem, na którym go obejrzał. Obracał go w dłoni jak holocron i patrzył pustym wzrokiem. I choć w jego przypadku to nie przypadek, jednak – w tym przypadku jeszcze bardziej pustym.
Tak nadużywając słowa „przypadek” bo choć w Mocy nie istnieje, to można powiedzieć ze od niego się wszystko zaczęło.
- Odpowiedź dlaczego jest bardzo oczywista, ale kiedy ci powiem... a zaraz co powiem, to mimo iż to wszystko ci wyjaśni, to sprawa zrobi się jeszcze trudniejsza. Wiele trudniejsza. Typowo „dżedajska” - im więcej wiesz tym jest gorzej.
Odłożył urządzenie, strzelił z palców, westchnął, spojrzał na towarzysza szklanymi oczami i westchnął.
- Havesh, to nie jest droid. To nie jest nawet biodroid a i na cyborga w naszym rozumieniu jest zbyt bardzo organiczny. Jak przyłożysz mu ucho do boju to bez używania mocy poczujesz bicie serca. Do tego rozwojowo jest na poziomie siedmiolatka

MOC - 2013-01-08 12:50:56

Havesh położył dłonie na swoje kolana, oparł się plecami o ścianę i cierpliwie czekał na wprowadzenie go w temat. Na razie barabel unikał jasnej i prostej odpowiedzi, co kazało mu przypuszczać, że to będzie jakiś bardzo zawiły problem. Ale gdy usłyszał o tym, że jest to rodzaj cyborga to aż z ulgi westchnął cicho i nawet się uśmiechnął.
- Na szczęście nie jest to wielki problem. Cyborgizacja stała się powszechna, zwłaszcza po wojnie. Jednak ten tutaj wygląda jak droid wojenny, co jest problemem. Ale wciąż nie wyjaśnia to dlaczego uniwersytet, gdzie studiuje wiele osób, w tym dzieci senatorów. Gdy to wyjdzie na jaw to zażądają naszych głów za narażanie na niebezpieczeństwo tysięcy osób. To już nie są czasy, gdy wystarczyło powiedzieć "to sprawa Jedi" i wszyscy schodzili nam z drogi. 
James miał inne spojrzenie na ten problem, zajmował się przede wszystkim Sisciem. Havesh zaś spoglądał na to neutralnym okiem i co widział? Mistrza Jedi który przywozi na teren uniwersytetu coś co wygląda jak czołg na nogach i to z działami. W dodatku bez żadnej wojskowej obstawy. On jakby miał dzieci to by domagał się usunięcia tego czegoś z terenu uczelni i karnego wydalenia Jamesa z pracy. A senatorowie mogą stanowić jeszcze większy problem.

James - 2013-01-08 12:59:37

Ale James tez to rozumiał, widział, jak to wyglądał. Jednak – co miał z nim zrobić. No co?
I to samo powiedział Haveshowi:
- Powiedz mi, ty, na moim miejscu, mając do dyspozycji uczelnie, lub 30 metrów kwadratowych w monadzie – co byś zrobił gdybyś spotkał taki przypadek? Tu się działa odruchowo – zabrać i zabezpieczyć. Ja to zrobiłem. Wiem, trzeba sprawę wyjaśnić, trzeba ten problem rozwiązać, ale nie mamy do czynienia z droidem. A na to jak wygląda nie mamy wpływu. Wiec co zrobisz? Zamkniesz siedmiolatka w zakładzie bo procedury? Bo prace możesz stracić? Żebym ja chociaż wiedział, gdzie go deportować, ale nazwy tej planety nie mogę nawet powtórzyć, zadupie o którym republika nie słyszała. Na razie robię dokumentacje dla Rady, choć wiem, ze Rada mi tego problemu nie rozwiąże

MOC - 2013-01-08 13:10:23

Havesh sięgnął dłonią ku twarzy i w zamyśleniu zaczął palcami pocierać podbródek. Swoją postawą i wyrazem twarzy nie zdradzał zdenerwowania czy zmieszania, wciąż zachowywał spokój, chociaż w jego umyśle trwała gonitwa myśli.
- Cóż, ja bym go zabrał do bazy wojskowej. Armia dysponuje najlepszymi laboratoriami, jednak ja już myślę podobnie jak oni, w kategoriach wojennych. Zbyt długo się tym zajmuję
Westchnął cicho a jego dłoń ponownie opadła na kolano. Nie ma co gdybać nad tym, co by było. Teraz mieli problem i musieli go rozwiązać. Havesh przez dłuższą chwilę milczał i nie odpowiedział na argumenty Jamesa. Ale w końcu przemówił i miał już jako tako przygotowaną strategię działania.
- Skoro nie można go deportować, to trzeba wyrobić mu obywatelstwo i tak dalej. Udokumentować że to żywa istota, nie droid. Po drugie, wszystkie badania psychiatryczne muszą wskazywać na to, że nie stanowi zagrożenia. Po trzecie te działa. Trzeba je zdemontować. Coś tak wielkiego i to z działami nie może się poruszać po Coruscant. Po czwarte trzeba się zająć Senatem i to szybko, nim prasa rozdmucha to do niewyobrażalnej afery. Jeżeli poradzimy sobie z nimi to z resztą będzie spokój.
Havesh obrócił się w kierunku barabela i położył mu rękę na ramieniu. Miał nieco strapiony wyraz twarzy, ale uśmiechał się pocieszająco.
- Rozumiem dlaczego to zrobiłeś i ufam twemu osądowi. Mnie to wystarczy, ale innym nie. Musimy szybko działać by zminimalizować straty. Bo tu nie chodzi tylko o ciebie czy o mnie... ta sprawa może zaszkodzić całemu Zakonowi a i tak nasze relacje z Senatem są w najlepszym przypadku chłodne. Radziłbym też znaleźć jakieś tymczasowe lokum dla tego biedaka. Na uniwersytecie nie może pozostać

James - 2013-01-08 13:21:20

- No widzisz, a ja zajmuje się czymś innym
Oczywiście patrząc tak na maksa obiektywnie pod względem celów i założeń, to baza wojskowa zrobiłaby to samo – tak samo by zbadała. Ale biorąc pod uwagę obiekt badawczy, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie – Sisco mógłby wyjść stamtąd w gorszym stanie niż wszedł. James już podjął kroki do ujednolicenia go ze społeczeństwem. Choć jak wiadomo – wszystko się może zdarzyć, i na koniec Sisco może skończyć w głębokim dolnym miejsce, bo na górze powiedzieli „bo nie”.
- Ja przepraszam ze ci nie powiedziałem od razu, Havesh, ale w ogóle nie wpadłeś mi do głowy
James znał Havesha, ale nigdy się specjalnie nie przyjaźnili. Nie oznaczało to niechęci, po prostu żyli w zupełnie innych światach. Jeden dla drugiego nie był tym pierwszym o którym się myśli w razie trudnej sytuacji: „ten gość na pewno mi pomoże”.
- Tak, już to robimy. Na razie jest rozbrojony, testy są robione, przechodzi je pozytywnie. Trochę „podreperowałem” go w mocy, miał wielokrotnie czyszczoną pamięć. Wszystko idzie ku dobremu. Niestety – senat, to na razie wisi, ale tu może pomoże coś Rada.
Strzelił palcami. Czuł, ze zaczyna boleć go głowa. Niedobrze, starzeje się.
A jeszcze tyle roboty, tyl;e latania, tyle przed nimi. Sprawy urzędowe zakonu to jest NIC w przeciwieństwie do tego ile papierów nazbiera teczka Sisco.
- Proponujesz jakieś lokum? On się nie zmieści do żadnego mieszkania. No i – ma zamiar chodzić do szkoły

MOC - 2013-01-08 13:31:54

- Zdarza się. Sam mam wiele spraw na głowie, Sithowei nie dają mi o sobie zapomnieć
Westchnął po raz kolejny i cofnął rękę. Teraz już przybrał bardziej odprężającą pozycję, bo pochylił się i oparł łokciami o swoje kolana. Dłonie złączył ze sobą i o nie oparł swoją głowę. Teoretycznie problem Sisca nie był poważny, ale z niego mogła się zrobić potężna afera niestety. Polityka to bagno...
- James nie możesz stwierdzić że Senat ci "wisi" i pozostawić to wszystko Radzie. Jeżeli nie załagodzimy tej sprawy od razu, to oni rozwiążą wszystkie problemy za nas. Przyleci CSB, zabiorą twojego podopiecznego i deportują go poza granice Republiki, bo jest tu nielegalnie i tyle. Nie ważne, że nie wiadomo skąd pochodzi. Senatorowie nie myślą tak jak my, nie mają styczności z tym co my.
Havesh starał się uzmysłowić Jamesowi powagę sytuacji. Nie krytykował go za to jakie podjął decyzje, szanował go za to oraz za fakt, że miał cywilny tytuł doktora, że współpracuje z cywilami na innych poziomach niż on. Był za to na prawdę szanowany. Ale w zakresie polityki to on trochę nie nadążał.
- Na lokum nic nie poradzę... a z tą szkołą zaczekaj aż wszystko się wyjaśni. I... mam pomysł. Szalony, ale może się udać. Kanclerz. Jeżeli jego przekonamy do naszej racji to może uda się uniknąć problemów. A nawet zyskasz wsparcie

James - 2013-01-08 13:42:42

- Ale ja wcale nie mówię ze senat mi wisi, chciałem przez tamto powiedzieć, ze lepiej wygląda wniosek od rady niż od jednego mistrza
Sam rozłożył ręce na boki i spotkał ze sobą palcami. Gra gestów kwitła, choć żaden nie był nerwowy. Takie pomaganie sobie poprzez machanie rekami. Mowa ciała.
Nagle spojrzał na towarzysza, można by żec uważnie, gdyby nie te sztuczne oczy.
- Kanclerz? A wiesz,ze to bardzo dobry pomysł...
Od czegoś trzeba zacząć, Senatorów jest wielu, bardzo wielu, nie zwołają posiedzenia senatu, bo „James chce coś ogłosić”, a z kanclerzem żyli na dość dobrej stopie. No i sprawę można odpowiednio przedstawić na korzyść kanclerza, w końcu chodzi o republikańska tolerancję, równouprawnienie i tak dalej i tak dalej. „Dla każdego znajdzie się miejsce jeśli kocha Republike”. Sisca można szybko nakręcić na kochanie republiki. Najlepiej,z eby miał jakiś talent, by zrobiło się o nim głosno w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Właśnie – talent. I tu się Jamesowi przypomniało.
- On jest mocowładny – wypalił prosto z mostu – Mi się wydaje, ze ty powinieneś go po prostu zobaczyć

MOC - 2013-01-08 13:49:06

James myślał bardzo podobnie jak Havesh. Przedstawienie w korzystnym świetle Sisca i jego historii, podpięcie go pod jakiś rządowy program wspierający uchodźców, a patronat biura kanclerza uspokoiłby Senat. No i już sama sprawa przetrzymywania droida na uniwersytecie nabrałaby innego znaczenia niż przemycanie broni przez Jedi.
Jednakże informacja o tym, że Sisco jest wrażliwy na Moc zbiła z tropu mistrza.
- W jakim sensie "mocowładny"? Nie lubię tego cywilnego określenia, bo jest nieprecyzyjne. Jest tylko wrażliwy na Moc, przeszedł jakieś wstępne szkolenie, jest wyznawcą jakieś innej ideologii?
Termin "mocowładny" propagują zazwyczaj media i wrzucają do jednego worka wszystkich użytkowników Mocy.

James - 2013-01-08 13:55:22

- No tak, przepraszam, udziela mi się mowa potoczna – Przyznał James, jednak nawet jeśli kiedyś sam nie lubił tego określenia tak teraz mu spowszedniało i używał go odruchowo, jak cywil. Zbyt długo przebywał z dala od świątyni. Bo – nie było świątyni. Była na Tythonie. A tutaj kilku jedi na krzyż.
- Ma naturalny potencjał w Mocy, jednak póki co nie wygląda na to by zdawał sobie z niego sprawę, prawdopodobnie z powodu kasacji pamięci. I to jest najgorszy problem.
Więcej dopowiadać nie trzeba. Sithowie. Ucieszyliby się z takiego smacznego kąska. A wzbudzenie w Siscu gniewu, nienawiści i innych bardzo potrzebnych w filozofii sith emocji to kaszka z mleczkiem przy jego przeszłości.

MOC - 2013-01-08 14:03:25

Havesh nie wpadał od razu w panikę "bo Sithowie". Zajmował się ich problemem od prawie trzech dekad, co nieco wiedział jak myślą, jak działają i przede wszystkim jakie okropieństwa trzymają w zanadrzu. Jeżeli nawet by przejęli oni Sisca i zrobili z niego broń, to zajmowałby dosyć niską pozycję w ich hierarchii diabolicznych broni.
- Kasacja pamięci to potworna sprawa. Nie da się czegoś zrobić by pomóc mu odzyskać pamieć? No i co w związku z tą wrażliwością na Moc? Nie myślisz chyba o szkoleniu go?
Zapytał spokojnie Jamesa a potem wziął swój cyfronotes i rzucił okiem na zdjęcie Sisca. Havesh nie wyobrażał go sobie w roli Jedi. Fakt, w przeszłości wiele dziwnych istot szkolono. Najdziwniejszym był chyba mistrz Ooroo który generalnie miał postać samego mózgu. Ale cyborg? Cóż, to już był problem Rady, nie jego.

James - 2013-01-08 14:15:02

– Badałem już go, odzyskiwanie pamięci nie miałoby większego sensu dla niego. Można oczywiście go męczyć dla celów politycznych, jednak ja myślę przede wszystkim jako psycholog – o dobrostanie pacjenta. Lepiej, bardziej etycznie będzie pozwolić mu się rozwijać od nowa. A szkolenie... nie wiem, jest bardzo dużo „przeciw” i bynajmniej nie mowie tu o fizycznosci – dodał jakby czytał w myslach, bo akurat łatwo się domysli ktos kto przy takim temacie ogląda zdjęcie. Według statystyk tacy właśnie „nietypowi” jedi byli calkiem niezłymi jedi, wiernymi ideologii, dużo bardziej bezpiecznymi, bo jednak droga wojownika, której nie mogli podjac, wiąże ze sobą dużo więcej pokus. Cyborg taki jak Sisco miał duze szanse by zostać dobrym jedi, ale...
- Ma silne zmiany w mózgu. Przy odpowiedniej opiece i rehabilitacji, także Mocą nie będzie mu to przeszkadzało w codziennym życiu, jednak w wypadku szkolenia – nie wiem, bo nie było wcześniej takiego przypadku. Myśle ze będziemy musieli poddać go szkoleniu wstępnemu by – w razie odkrycia w sobie potencjału, wiedział, jak się zachowywać, nie dał się wykorzystać i sam nie wykorzystywał swojej przewagi. Lub, póki jest jeszcze nieświadomy, odciąć go humanitarnie. A może znajdzie się jakiś mistrz, bo rycerzowi bym go raczej nie dawał, który podejmie się wyzwania. Plusem Sisco jest to, ze w przeciwieństwie do małego dziecka, mamy tu całkiem ukształtowaną istotę która mimo iz jej „ja” dopiero się kształtuje – ma już konkretne cechy osobowości o których wiemy
James był jednym z głośniejszych zwolenników przyjmowania na szkolenie starszych, lub nawet dorosłych, o ile rzecz jasna spełniali wymogi – odpowiednie cechy, temperament i stan umysłu, an których badanie opracował kilka kwestionariuszy

MOC - 2013-01-08 14:23:22

- Rozumiem. Oczywiście dobro twojego podopiecznego jest najważniejsze i nie mam co do tego wątpliwości. A tak przy okazji, ma on jakieś imię?
W raporcie Mavhonica jakoś mu to umknęło, nie zagłębiał się też tak bardzo w ten temat jak James, który ma z nim do czynienia na co dzień. Havesh miał też inne wątpliwości co do szkolenia Jedi i nie chodziło tu bynajmniej tylko o wygląd. Sama cyborgizacja stanowiła znaczny problem. Jedna kończyna czy ostatecznie dwie nie stanowiły aż tak dużego problemu. Ale całe ciało?
- Zmiany w mózgu to jedno, ale pełna cyborgizacja ciała może w znaczącym stopniu utrudnić mu korzystanie z Mocy. Jeśli w ogóle to uniemożliwić. Cyborgów nigdy nie szkolono, bo im więcej mechanicznych zamienników tym słabsza więź z Mocą. Ale to już nie mój obszar kompetencji, Rada musiałaby o tym zadecydować. Osobiście mam wątpliwości. Szkolenie jest trudne, wyczerpuje psychicznie i fizycznie, wiesz o tym Jamesie, wyszkoliłeś dwóch padawanów. A nie wiem czy on by podołał takiemu wyzwaniu
Havesh był sceptyczny, ale on nie miał prawa decydować w tej sprawie. James był członkiem Rady, mógł sprawę Sisca przedłożyć podczas spotkania i niech oni uradzają nad tym ,czy warto podejmować się tego trudu czy nie.

James - 2013-01-08 14:34:41

- No oczywiście – uśmiechnął się barabel - Sisco Hasupidona. Mavhonic nie zawarł tego w raporcie? Jest tu z siostrą, ale ona dość mocno zatruła się oparami. Sisco też był chory, właściwie to nadal go leczymy. On ma bardzo dużo ciała. 90% funkcji życiowych, nawet może się rozmnażać. Jak chcesz, to z uczelni wyślę ci to, co szykuje dla rady. Duzo, ale lektura jest ciekawa.
Oczywiście decyzji nikt pochopnie nie przyjmie, zanim Sisco by ewentualnie poszedł na szkolenie, czekałyby go kolejne testy. Zaś samo szkolenie jest trudne, ale nie niemożliwe, nie takie „ofiary” je przechodziły, choć oczywiście nie był to argument za tym by produkować kiepskich jedi. James wyhodował dwóch uczniów, bardzo wielu adeptów miał w rękach na początkowym stadium szkolenia grupowego i widział po ich umysłach i lepszych, i słabszych. Ale przy odpowiednim doborze mistrzów jazdy z  nich mógł zostać świetnym jedi.
Poza tym wcale nie musi oznaczać ze Sisco musi być słabszy.
Jak i to, ze w ogóle zechce być jedi, jak on teraz na dobrą sprawę nie wie, co to jest. Jednak sam fakt szkolenia Jedi, lub u jedi stawia go w zupełnie innym świetle.
- Jak będziesz wracał, to skocz na uczelnie, idź do mojego gabinetu, powiedzą ci gdzie, wejdź, on tam będzie, nic ci nie zrobi, najwyżej obfuka, ale nie można na to zwracać uwagi a nawet też fuknąć, bo teraz tego oduczamy. Obejrzysz go sobie. Warto.
Havesh był mistrzem jedi więc mu wystarczy tylko kilka „spojrzeń” na Sisco, by samemu zobaczyć co to za towar

MOC - 2013-01-08 14:43:57

- Prawdopodobnie mi to gdzieś umknęło.
Przyznał się od razu do swojego drobnego potknięcia. Każdemu się zdarza, nawet mistrzowi. Zaś resztę informacji o Siscu skwitował skinięciem głowy ale nadal nie był przekonany. Zakon co roku przyjmował pod swoje skrzydła setki dzieci wrażliwych na Moc. W miarę szkolenia odpadały te o słabszych predyspozycjach, fizycznych, psychicznych czy duchowych. Nawet szkolenie w stopniu padawana nie gwarantowało sukcesu. Co roku kilka procent z nich nie dostępywało zaszczytu awansu na rycerza. Z drugiej strony prawdopodobieństwo porażki nigdy nie stanowiło silnego argumentu przeciw. Dlatego tą decyzję musi podjąć Rada a nie ktoś kto ma inne kompetencje.
- Może to zrobię w wolnej chwili, a takowych mam niestety niewiele. W ciągu ostatnich dwóch tygodni SIS straciło trzech agentów a my jednego Cienia. Sami zaś pochwyciliśmy dwóch Imperialnych Agentów i tropimy trzech Skrytobójców Sith. Mam pełne ręce roboty
Havesh ze świstem wypuścił powietrze. Nie miał niestety tyle czasu co James by zajmować się innymi sprawami. Nie miał nawet czasu na przyjęcie nowego padawana.

James - 2013-01-08 14:49:17

Nikt tu nie siedział bezczynnie, dobrze o tym James wiedział, obowiązki ciążyły w torbie i wołały „zajmij się mną wreszcie”. Jednak, co zauważył, jeśli nie robi z siebie urzędnika na etacie krzyczącego 'to muszę, to muszę i to muszę”,a  po prostu zaufał mocy i robił, także to, co nie musiał a co czuł ze powinien, to – łatwiej było. I lepiej się robiło. Międzyczasie nawet pozwalał sobie wypić kawę czy zadzwonić do kogoś.
- No to wyślę ci – przypomniał, choć Havesh wcale nie potwierdził wcześniej, ze chce. Chociaż i tak James byłby najbardziej usatysfakcjonowany, by Havesh zobaczył „problem” na żywo. Bo na papierze to każdy jest artykułem a mowa o żywym stworzeniu, nie o jakimś cennym zakazanym towarze z przemytu

MOC - 2013-01-08 14:57:41

- Cóż, przejrzę w wolnej chwili ale niczego nie obiecuję. No i będę się zbierać, mam jeszcze pracę a ty musisz pozałatwiać swoje sprawy. A tą wizytę u Kanclerza złóż możliwie jak najszybciej. Ciebie przyjmie raczej bez problemu.
Havesh wstał ze swojego miejsca i poprawił swoją szatę. Nie miał z tym zbyt dużego problemu. Następnie na głowę narzucił kaptur i skłonił się Jamesowi na pożegnanie.
- Niech Moc będzie z tobą mistrzu. Życzę powodzenia w załatwieniu wizyty u kanclerza. Aleise powinna z tym szybko się uwinąć. To złota dziewczyna.
No i Havesh się oddalił, zostawiając Jamesa samego z jego problemami, no bo on sam miał swoje na głowie.

James - 2013-01-08 15:07:50

- No dobrze, to tak zrobimy. Jakby co to pisz, bo nie wiadomo gdzie będę, oddzwonię jak będę mógł
Pożegnali się, James się zaklepał w recepcji na wizytę u Kanclerza tak szybko jak się da, po czym udał się do siebie do roboty, choć pewnie pod jego celą już się ogonem ustawił „bo ja mam do mistrza pytanie”. A jak biuro kanclerza się odezwie, to Aleise wyślę wiadomość Jamesowi. A on do tego czasu pewnie coś zrobi.

Asyr - 2013-03-18 22:01:05

Wielkie zmiany.
Przyjechał tu dwa tygodnie temu, od tygodnia łaził już na własnych nogach ale na razie tylko po enklawie, w inne miejsca zapuszczać się nie mógł, jeszcze był za słaby.
Jego mistrz był teraz strasznie rozbity i zalatany, choć za każdym razem gdy spotykał Asyra – cieszył się jak dziecko, co Asyr czuł. Jednak wolałby mistrza tylko dla siebie, jak dawniej,w  końcu tyle na niego czekał. Jednocześnie wiedział, ze teraz – co on może zaoferować mistrzowi jako uczeń, taka pokraka, a James mierzył wysoko. Wiec i on był rozbity. Mały, chudy wyleniały ślepy bothanski wypłosz. Siedział na kanapie – na tej, na której nikt nie siedzi i ściskając rączkę białej laski, takiej cywilnej, dla niewidomych, słuchał ciszy i próbował medytować od czasu do czasu, jednak ból głowy szybko go do tego zniechęcał. Wiec rozważał głęboko głównie swoją beznadziejność...

Leri - 2013-03-18 22:20:43

O tej porze w Głównej Sali przesiadywała tylko "recepcjonistka" Aleise, która zajmowała się swoimi sprawami. Początkowo gdy przybył Asyr to była strasznie przejęta, starała się mu jakoś pomóc, mówiła mu o sytuacji na Coruscant, opowiadała plotki, żarty. Rozmawiała z nim jak równy z równym, bo byli mniej więcej podobnego wieku no i słyszała że biedak nie ukończył szkolenia i że pewnie będzie musiał przez to przejść od nowa.
W tej chwili Aleise zajmowała się porządkowaniem dokumentów dla mistrza Jamesa, więc była zajęta. Jednak gdy usłyszała że drzwi się rozsuwają to podniosła głowę znad papierów i uśmiechnęła się do wchodzącej osoby.
- Cześć Leri!

W ciągu ostatnich kilku tygodni zabraczka była dosyć częstym gościem w Enklawie, a właściwie od czasu wylądowania Maca w szpitalu, kiedy to tymczasowo przejęła jego obowiązki mistrza i nauczyciela względem Mini. Przychodziła tutaj by z nią wspólnie trenować i czegoś ją nauczyć. Jednak prawdziwe szkolenie odbywało się poza murami Senatu. Preferowała - podobnie jak jej dawny mistrz - nauczanie w terenie.
Dzisiaj zaś przychodziła sama, bo Mini chciała zostać dłużej w szpitalu razem ze swoim prawowitym mistrzem, więc Leri postanowiła zawitać do Enklawy, by trochę poplotkować z Aleise, z którą się zaprzyjaźniła. No i chciała w końcu bliżej przyjrzeć się Asyrowi, o którym sporo już słyszała.
Dzisiaj ubrana była jak zwykle po cywilnemu, przy czym ukrywała też część swojej aury w Mocy, tak by Asyr od razu jej nie rozpoznał jako Jedi. W sumie cały czas tak się maskowała, od czasu starcia Maca z dugiem.
- Cześć! Co słychać w świecie wielkiej polityki? Masz może kawę, bo brakuje mi kofeiny
Zawołała wesoło Leri do recepcjonistki i do niej też podeszła, by się właściwie przywitać.

Asyr - 2013-03-18 22:29:57

Asyr w tych rozmowach okazywał się całkiem sympatyczny, ale bardzo zagubiony, nie radzący sobie z nawałem informacji, a niektórych to chyba nawet nie chciał słuchać. Nie chciał słuchać o wojnie, o tym ze nie ma świątyni – o wszystkich trudnych tematach. Może po prostu jeszcze był w zbyt złym stanie.
Teraz siedział w oddaleniu, ale i tak słyszał,z e ktoś przyszedł ir rozmawia z recepcjonistką. Trochę go to niepokoiło, mimo swojej całkiem przyjacielskiej natury, nabrał teraz (James twierdził ze to naturalne) pewnego lęku,ze ktoś do niego podejdzie i zapyta w czym może pomóc czy takie tam. Po owym strasznym podejściu i nawiązaniu rozmowy było już łatwiej, jednak ten moment kiedy obca osoba podchodzi, był dla niego bardzo stresujący.
Jednak postanowił sobie – jak to często w przeszłości, ze będzie „łamał” opory i tak będzie siedział, choćby i sam kanclerz przyszedł zapytać w czym może pomóc.
Siedział, i skubał naklejkę na lasce. Laska oczywiście była biała, „pojamesowa”, miała naokoło naklejoną naklejkę z metalopodobnego odbłysku. Asyr nie wdział, co to jest i ze jest potrzebne, teraz próbował to zerwać, jednak palce miał nadal zbyt słabe, nie mógł nawet uchwycić rożka. Ale go to „relaksowało”

Leri - 2013-03-18 22:48:52

Tymczasem Leri wesoło plotkowała sobie z recepcjonistką. W sumie gadały o niczym - a o jakimś senatorze, a o jakichś wieściach z Tythona czy aktualnej sytuacji na Coruscant. No i trochę o modzie i facetach. Typowe rozmowy. Jednakże przez ten czas zabraczka cały czas obserwowała ukradkiem Asyra, ale pilnowała się by jej nie przyłapał na tym. Nie wzrokiem - to oczywiste - ale przez Moc.
W końcu zaś kawa była gotowa, pojawiły się też jakieś ciasteczka. Leri postanowiła zaprosić Asyra do nich. Podeszła więc do niego spokojnie, ale na tyle głośno by ją usłyszał i by się przygotował.
- Cześć. Masz ochotę na kawę, herbatę? Mamy też ciasteczka jako przekąskę. Nie musisz sam siedzieć w kacie
Nie podchodziła za blisko niego, by dać mu trochę wolnej przestrzeni. Dla niego wszystko musiało być całkiem nowe i dziwne, w końcu stracił kilka lat życia.

Asyr - 2013-03-18 22:58:01

Asyr był teraz bardzo słaby „przez moc”, więc nawet nie próbował, zaraz by się to skończyło bólem głowy albo raczej powiększeniem tego bólu, bo towarzyszył mu nieustannie, przy każdym ruchu. James mówił (uparcie) ze „to normalne” i kazał mu łykać tabletki przeciwbólowe. Ale Aryr chciał być twardzielem, chciał być „jedi”, a jedi tego nie potrzebują, więc nie łykał, w efekcie miał co miał i nie używał mocy by tego nie pogłębiać.
Tak czasem, ale już coraz częściej, zastanawiał się czy to aby czasem nie było głupie...
Połatane uszy odchyliły się do tyłu, jak u konia. Usłyszał kroki. Wcześniej tez usłyszał imię – Leri. Powinien je zapamiętać, bo mistrz je wymawiał, ale on podawał ostatnio mu tyle obcych imion, ze nie nadążał. Nie mógł nawet zapamiętać imienia Mac – bardzo długo. I nie czuł do maca ciepłych uczuć, był dla niego jak rywal, zwłaszcza teraz, kiedy obaj potrzebowali Jamesa.
Mimo iz słyszał kroki Leri, drgnął lekko, jakby jej głos dotknął go fizycznie. Ale nie poruszył się, jedynie ucho „chodziło” i żyło własnym życiem.
- Eeee, cześć... – strasznie nie lubił swojego głosu. Raz ze chrypiał, od dawna nieużywany, a dwa – to nie był jego głos. Pamiętał swój głos jeszcze podczas mutacji – niezakończonej. A teraz był to głos dorosłego mężczyzny
- Nie chcę wam przeszkadzać... – rzekł wymijająco, łącząc nieświadomie dwie sprzeczności w wypowiedzi: może i bym chciał, ale boje się, was, mojej słabości, porażki i w ogóle. Wstyd młodzieńczy który powinien już się skończyć, ale się nie skończył.

Leri - 2013-03-18 23:13:45

Leri za to niemal "chciwie" wyłapywała wszystkie informacje o Asyrze, gdy rozmawiała z Jamesem lub Maciem. Nie chodziło tutaj tylko o czystą, ludzką ciekawość. Chciała osobiście poznać dawnego ucznia barabela, porozmawiać z nim, spróbować mu jakoś pomóc. Miała dobre chęci. I chociaż nieco inaczej sobie wyobrażała ich pierwsze spotkanie, to jednak przecież nie odwróci się na piecie i nie wyjdzie, bo miało być inaczej.
- Nie przeszkadzasz, na prawdę. Chodź, nie krępuj się, Aleise nie gryzie... za mocno...
- Tylko ciebie gryzę rogaczko! Dla innych jestem milutka niczym przytulanka

Odpowiedziała głośniej "recepcjonistka", kończąc przygotowania do ich małego lunchu. Oczywiście wszystko słyszała, sala nie była duża a oni nie rozmawiali szeptem.
- Posłuchasz przy okazji najnowszych plotek z życia towarzyskiego śmietanki Republiki. Gwarantuję, że można się czasem nieźle pośmiać. A i ciastka są niczego sobie.. słodkie, pachnące... hmm? Co ty na to?
Leri "nawijała" niczym zwyczajna młoda kobieta, która wpadła tylko na plotki i zauważyła biedaka siedzącego samotnie w kącie.

Asyr - 2013-03-18 23:25:06

Asyr – trochę za plecami Asyra – stał się legenda. Zapewne Leri by nie uwierzyła, gdyby nie widziała – jak wielkie może mieć oczy Mac – i jakie miał – jak to usłyszał. Na całą głowę. Asyr przyjechał, był leczony i rehabilitowany przez jedi tu w świątyni, ale nadal jego stan pozwalał innym działać trochę o nim poza jego plecami. Mózg Asyra jeszcze się nie rozpędził. Na początku był z nim duży problem, bo bał się kłaść spać, ale na szczęście już to jako tako opanowano. Choć nadal się bał, ale już nie robił z tego afery. Ale przez to chodził niedospany.
Wracając jednak do zdarzenia. Asyr zastanowił się o co tu chodzi, bo na pewno go nie podrywa, miał świadomość, ze wygląda jak zdechły przed tygodniem szczur, w dodatku był w szacie jedi dwa razy za dużej, choć to rozmiar S no i ogólnie „bleee”. I się wstydził. Bardzo. Ale jednocześnie chciuał isc, choć – przy tym „chcę” znowu był strach ze tam im zemdleje jak dłużnej postoi,a  jak zemdleje to może zapaść w śpiączkę. I wtedy pojawił się głos Jamesa mówiący o pokonywaniu własnych barier, tylko czemu zawsze jak on to mówi to jest takie proste, a kiedy trzeba to zrobić to nagle nie jest.
Asyr podniósł głowę. Miał pysk typowo bothanski, ale nie za długi, nos koloru cienkiego cappucino, nozdrza szerokie. Zaczynała go już porastać biała sierść, wyglądająca trochę jak młodzieńczy wąsik. Oczy miał zawiązane opaską – jasny brąz, pod kolor szaty, by się nie rzucało w oczy bardziej niż musiało. Szczyt głowy zaczynały porastać już włosy, innej struktury niż sierść. Teraz był to centymetrowy jeżyk, też biały. Oczy miał zapewne kiedyś czerwony.
- A jak zemdleję? - głos zabrzmiał poważnie, ale Asyr starał się oddać to w formie żartu. Bo przeciez widać, ze z nim nie wszystko w  porządku.

Leri - 2013-03-18 23:43:48

- Na sztuczne oddychanie nie licz, chyba że ci serducho stanie
Odpowiedziała żartobliwie Leri, chociaż domyślała się prawdziwej natury tego pytania. Asyr bał się bardzo powrotu do swojego poprzedniego stanu, co było bardzo zrozumiałe. Minie wiele czasu nim przezwycięży lęki, których nabył w czasie swojej śpiączki.
Leri odwróciła głowę i posłała Aleise znaczące spojrzenie. Ta łatwo je odczytała i od razu poszła po drugie krzesło, by się bothanin nie musiał męczyć długim staniem.
- A mówiąc poważnie to mamy krzesła, usiądziemy sobie przy biurku, zjemy po kawałku ciasta. O i może muzyki posłuchamy... w radiu ostatnio puszczają fajne kawałki.
Zachęcała go do zdecydowania się. No ale musiał sam się przełamać i podejść do nich. Dlatego też ukrywała fakt, że jest Jedi, bo jej jako Rycerzowi pewnie by nie odmówił ale czuł by się bardzo nieswojo z tego powodu.

Asyr - 2013-03-18 23:50:00

No na pewno by się rycerzowi chciał przypodobać, więc Leri uczyniła bardzo mądrze, miała szanse poznać takiego Asyra, jakim poznałaby go zwykła osoba.
Bothanin uśmiechnął się lekko.
- Szkoda – to było odnośnie sztucznego oddychania najwyraźniej - Serducho mam akurat w porządku – powiedział. Wykonał jeden ruch tułowia do przodu. Przeczesał ręką kiełkujące włosy, ustawił laskę na sztorc i wstał powoli. Jak na bothanina przystało – był niski. Nie do końca się z reszta wyprostował, i był tak chudy, ze można było zapragnąć wyłączenia klimatyzacji, by go nie zdmuchnęło. Widać było wyraźnie kręgi szyjne teraz kiedy wstał. Model do nauki anatomii.
Przygotował laskę do użycia i najwyraźniej był gotowy. Chociaż nic bezpośrednio nie powiedział. A nie powiedział, bo „różnica ciśnień” po wstaniu, dość gwałtownym sprawiła ze znowu zobaczył gwiazdy mimo ślepoty.

Leri - 2013-03-19 00:10:45

Leri stała może z metr od Asyra, gdy ten zaczął sie podnosić. Prawdę powiedziawszy trochę się bała, że się przewróci, bo nie wyglądał najlepiej. Ale chyba lepiej będzie jeśli sam o własnych siłach podejdzie do przyszykowanego właśnie krzesła. To dobrze zadziała na jego samopoczucie. No i ego.
- Zawsze można to zmienić
Odrzekła przewrotnie, ale takim tonem który nie pozostawiał wątpliwości że to żart.
No i oboje podeszli do recepcji, gdzie już stały przygotowane krzesła. Tutaj akurat Leri i Aleise nieco pomogły Asyrowi, by siadł na odpowiednim krześle. Podały mu też kubek z herbatą lub kawą, zależnie na co będzie miał ochotę. No i ciasteczka.
- Mam nadzieję, że zasmakują. Sama robiłam
Pochwaliła się mirialanka dla której gotowanie i wypieki były pasją. Leri niestety takiego talentu nie miała, bo nie miała nigdy czasu by się tym zająć.
- Nauczysz mnie kiedyś...
- Nie groź, bo i tak wiem że nigdy tak się nie stanie...
- Pf... zobaczymy. I jak, smakuje? A tak w ogóle to jestem Leri. A ty?

Asyr - 2013-03-19 00:23:05

Po tym pierwszym zachwianiu już całkiem nieźle trzymał pion i do przodu tez szedł bez problemu, był obeznany z pracą laską a i przy krześle problemów z nim nie było – jedynie co, to w momencie zmiany wysokości głowy wyglądał jakby odczuwał jakiś dyskomfort. No i wybrał kawę, dawno nie pił, a powiedzieli mu że już może tylko żeby nie przesadzał. To miała być jego pierwsza kawa od... siedmiu lat?
Po ciastka siegał z lekką obawa – że nie trafi, nie złapie, a macanie ciastek na talerzu to trochę niesmaczne. Jednak – jakoś. To słowo będzie jeszcze długo Asyrowi towarzyszyło.
- Wybacz, ale... ja jeszcze nie do końca smak czuję. Ale i tak bardzo dobre! – przez chwilę zabrzmiał jak dawny Asyr, to znaczy zabrzmiałby, jakby go pamiętały z tamtych czasów.
- Asyr Kai – przedstawił się. Jeszcze był „nietutejszy” trochę i nie miał pojęcia jak tu roznoszą się wiadomości, i ze Leri już go od dawna zna. Niby był świadom, ze Jedi to tutaj tyle co nic, ale nadal gdzieś w podświadomości miał czasy które pamiętał – ze jedi, to byli JEDI, a nie takie malutkie jedi.

Leri - 2013-03-19 00:37:33

W końcu cała trójka wygodnie siedziała na krzesłach a raczej na fotelach biurowych, za recepcją. W razie gdyby ktoś przyszedł to spokojnie gość mógł zostać obsłużony, więc o pozostawieniu Enklawy bez opieki nie było mowy.
Ciasteczka były małe i kruche, ale pokryte czekoladą, lukrem czy marmoladą. Proste i smaczne, żadnej wymyślnej egzotyki. A kawa taka trochę przeciętna. Nie najlepsza ani też nie najgorsza, średnia. Ale przyjemnie się ją piło.
- Jeszcze ci smak wróci... a nawet jeśli trafisz na jakieś paskudztwo to i tak nie zauważysz...
- Ej! Ja tu siedzę!
- Oj żartuję małpo

Zabraczka szturchnęła lekko nową przyjaciółkę w bok. Przy niej zachowywała się bardzo swobodnie, bez tej całej otoczki Zakonnej. A przy Asyrze też nie przywdziewała maski Rycerza Jedi.
- No ja jestem Leri, jak już słyszałeś. W sumie rodzice pokarali mnie imieniem Lerienne ale jakoś dużo osób to kaleczy, wiec jest Leri
Wyjaśniła radośnie i póki co nie rozpoczynała tematu związanego z jego chorobą. Nie chciała psuć atmosfery.

Asyr - 2013-03-19 00:45:20

Asyr zaś zam z siebie czuł się dość skrepowany, z oczywistych powodów oraz do tego z powodów, ze „był tu jedynym dżedajem”, a przynajmniej tak uważał. To on – przynajmniej w swoim rozumieniu – powinien tu być tym bawiącym towarzystwo bo jedi to – no tacy „przywódcy”. Miał jeszcze dość niedojrzałe pojęcie bycia Jedi. Nie zdążył dorosnąć do swojego wieku. Ale nic nie mówił, toteż nie było widać. Uśmiechnął się tylko lekko, już w ten sposób jak to czynią niewidomi. Już go ciemność pochłaniała. Ale to był szczery uśmiech.
- Bardzo ładne imię Lerienne – podjął, starając się brzmieć tak po prostu, nie okazywać jakiejś nieśmiałości no i nie skaleczyć imienia. A obok tego wszystkiego zastanawiał się, czemu mu to imię się dźwięczy w głowie, jakby je już słyszał... ostatnio tak miał bez przerwy. Ktos mu musiał mówić coś o „Leri”, ale jego zmiękczony mózg teraz nie był w stanie tak po prostu tego wszystkiego spamiętać.

Leri - 2013-03-19 00:57:32

- Też tak uważam, ale ona się upiera przy krótszej wersji. Jak dla nastolatki...
- Al! Pamiętaj, że jestem starsza

Przestrzegła "srogo" mirialankę ale po chwili obie się zaśmiały. Zabraczce nie przeszkadzało to w jaki sposób jest traktowana przez "recepcjonistkę". Lubiła to, nie czuła się tylko jako Jedi, wobec której wszyscy zachowują powagę i dystans. A Aleise też to jakoś pasowało. Wiedziała kim jest Leri, ale taktownie siedziała cicho. W końcu jej przyjaciółka sama zadecyduje o tym by wyznać prawdę.
- No Asyr też ładnie... w ogóle widziałem cię tu parę razy. Przyjechałeś na wakacje?
Podpytała go żartobliwie Leri, chociaż dobrze wiedziała czemu się tutaj znalazł.

Asyr - 2013-03-19 01:02:49

Pomyślał, ze fajnie by było zapamiętać poprawnie te dłuższą wersję i jej używać. Tylko czy to nie przerośnie jego możliwości teraz? Sprawdzi, jak za pięć minut dalej będzie pamiętał, to jest nadzieja.
- Raczej zwyczajnie – wzruszył ramionami. Rozmowa o imionach była spoko. To, co później, to już nie. Nie podejrzewał nawet przez chwile, ze obie nie Leri(Lerienne!) nie wie, jaka jest odpowiedź na to pytanie, bo on na wczasowicza nie wyglądał, to było raczej delikatne nawiązanie do tego o co każdy chciał zapytać: co ci się stało? Ale musiał się z tym pogodzić. Zmusił się do kolejnego uśmiechu
- Um... chyba tak

Leri - 2013-03-19 19:19:16

- Jak dla mnie kiepskie miejsce. Lepsza byłaby jakaś tropikalna planeta... - Rozmarzyła się Leri. Na takiej nigdy nie była, ale i tak nie mogła narzekać jeśli chodzi o odwiedzane światy bo najczęściej trafiały jej się takie sprzed epoki industrialnej. - Ale Coruscant też nie jest najgorsze.
- Prawda, są kina, teatry i... eee... koncerty, opery...
- Wtrąciła się Aleise ale gdy zrozumiała gafę związaną z proponowaniem kina to aż cicho wymamrotała przekleństwo pod nosem. Trochę się zagalopowała.
- O i uzdrowiska, baseny. Do wyboru do koloru. Zwiedzałeś już coś?
Z pomocą przyjaciółce przyszłą Leri. Właściwie to nie były takie porady zupełnie poważne, raczej żartobliwe, podawane dla rozluźnienia atmosfery.
- Ja bym proponowała gimnastykę!
- O albo jazda na deskolocie! Chciałabym zobaczyć Jedi uprawiającego ten sport...
- No co ty, a może parkour?

I obie się zaśmiały, chociaż zabraczka ostatnio zaczęła trenować właśnie tą ostatnią dyscyplinę.

Asyr - 2013-03-19 19:32:33

Doskonale wyłapał tę gafę, ale to go akurat rozśmieszyło, nie poczuł się dotknięty czy urażony. Jego głównym problemem nie była ślepota, z tym by sobie poradził, gdyby tylko miał sprawne ciało, sprzed śpiączki, a nie taki flak. Przejdzie kilka kroków i już jest zmęczony. Kilka następnych – spocony, wejdzie na schody i musi usiąść. Przez to nie miał w ogóle szans skupiać się na poznawaniu otoczenia, choćby w sposób bez wzroku – ograniczony.
- Ja się jeszcze nie nadaje na koncerty. Właściwie to można powiedzieć ze ja tu przyjechałem do sanatorium... – tak spoważniał nagle, jakby się zastanawiał, czy dobrego użył słowa. Ale zaraz znowu się uśmiechnął. Kawy się napił – nic nie czuł, ale chyba działała. A ciastka czuł lepiej. I sięgnął sobie chętnie po drugie. Ale ostrożnie, kontrolując swoje ruchy. I trafił od razu, w końcu to padawan jedi, nie ostatnia oferma.
- Jeszcze nic nie zwiedzałem. No, chyba ze enklawe. I szpital. Ooo, ten to dobrze zwiedziłem...

Leri - 2013-03-19 20:03:00

Co prawda obie nie zdawały sobie sprawy z powagi jego stanu zdrowia, ale niestety widać było na pierwszy rzut oka, że do zawodów lekkoatletycznych to on nie przystąpi. Wyglądał jak cień bothanina.
- Sanatorium Jedi i spółka?
Zapytała, Leri chociaż dobrze znała odpowiedź na to pytanie. Była nieco zorientowana w tym temacie, podobnie jak i mirialanka, która przesiadywała tutaj całymi dniami. Nic nie umknęło jej uwadze.
- Cóż, szpital nie należy akurat do najciekawszych miejsc na Coruscant... ale nie martw się, nafaszerujemy cię ciastkami, kawą, odzyskasz trochę ciałka to pozwiedzasz. Karnet na siłownie wykupimy i ani się obejrzysz a kaloryfer będzie na brzuchu jak u kulturysty...
- Eee... Aleise? U bothan to ten kaloryfer taki ocieplany by był...
- Oj czepiasz się

I znowu obie się zaśmiały, niczym nastolatki w liceum, albo rozrywkowe studentki z Uniwersytetu, którym tylko imprezy w głowie. Ale obie też uważnie przyglądały się Asyrowi. Chciały by się trochę odprężył, zrelaksował, pożartował z nimi.

Asyr - 2013-03-19 20:08:46

Teraz i on się zaśmiał – trochę dziwnie, i zaraz przestał, bo przeszkadzał mu dźwięk własnego śmiechu, jednak – to były szczere, dobre emocje. Rozmowa jak za czasów które pamiętał. Jak sam miał naście lat. I nadal czuł się jakby tyle miał, więc – dobrze.
- Teraz to ja i tak jestem prawie łysy – zauważył. Zdawał sobie sprawę az za bardzo, bo czuł ubranie na ciele – i to mu przeszkadzało. Na futrze to zupełnie inna rzecz.
- Jak wrócę do szkolenia to na pewno będzie inaczej,a wtedy i siłownia i inne takie staną się realne – Uszy w końcu drgnęły mu do przodu – jakby dopiero teraz zdołał zmusić mięśnie do tego. To chyba ciastka sił mu dodały. Jednak to cukier, a cukier krzepi.

Leri - 2013-03-19 20:18:39

Więc osiągnęły zamierzony efekt, Asyr nieco poweselał, nawet się zaśmiał. Niestety musiał się jeszcze przyzwyczaić do własnego ciała, które zmieniło się właściwie bez jego wiedzy. Umysł spał a ciało dalej się rozwijało.
- E tam, parę kłaków masz to tu to tam... ogolimy cię i wmówimy innym, że taka nowa moda na bathwui panuje. Nikt się nie połapie
Zaproponowała żartobliwie Aleise a Leri ją poparła. Póki co nie odważyła się badać aury Asyra w Mocy w obawie, że ten szybko się połapie i ta rozmowa nagle przybierze bardziej formalny ton. A to popsułoby ich wysiłki. ale gołym okiem było widać, że jest lepiej.
- A póki co to laba, co?
Zagadnęła go zabraczka, używając młodzieżowego slangu, który podłapała podczas wizyt na Uniwersytecie. Trochę to dziwnie brzmiał ow jej ustach, o ile wiedziało się ile ma lat.

Asyr - 2013-03-19 20:23:54

- Albo ze nowy gatunek – skierował głowę w stronę z której nadchodził głos o goleniu. Dziewczyny były tylko dwie, a on już miał kłopoty z ich odróżnieniem, choć brzmiały zupełnie inaczej. Przed „drzemką” spokojnie rozpoznawał osoby, ba, nawet wiek i rasę zdarzało mu się poznać tylko po głosie.
Starał się nie porównywać się do „Asyra z kiedyś”.
- Laba, ale ja nienawidzę mieć laby – teraz głos jego przybrał ton jakby skargi – chciałbym wiele, chciałbym już być zdrów i żeby było jak dawniej...
I znowu musiał się skarcić za to samo. I przypomniał mu się James. A właściciele tylko jego głos: „Asyr, zauważyłem w tobie jedną bardzo złą cechę – popełniasz dwa razy ten sam błąd”.

Leri - 2013-03-19 20:33:30

- O i to jest myśl, będziesz unikatem
W żartach to i sporą wadę można było przerobić na zaletę, wystarczyło nieco dystansu do sienie i optymistycznego spojrzenia na świat. Może właśnie dzięki takiemu humorystycznemu podejściu do własnego stanu Asyr nabierze nieco dystansu. Leri na to liczyła. Łatwiej mu wtedy przyjdzie zaakceptowanie siebie takim jakim się jest.
- Daj spokój, każdy potrzebuje trochę odpoczynku od czasu do czasu... no ty akurat masz taki trochę wymuszony. Ale to nie zmienia faktu, że takie laby są potrzebne.
- I kto to mówi? Jakoś nie widziałam byś miała labę ostatnio!

Prychnęła Aleise w stronę Leri, która wzruszyła ramionami i wysiorbała nieco kawy ze swojego kubka. No bo z kubków pili, to nie była restauracja czy kawiarnia.
- A teraz co mam? Labę. Bo chyba nie pracuję

Asyr - 2013-03-19 20:54:34

Być może. Na razie sam nie wiedział. Szedziec i żartować to jedno, akceptować, to co innego. Na szczęście teraz za bardzo nie myślał o tym, skupiony na chwili bieżącej. Było to jego pierwsze spotkanie towarzyskie od wielu lat.
Stwierdził, ze czas przypomnieć sobie imię Lerienne. We własnej głowie zdawało mu się, ze pamięta dobrze.
No właśnie, Lerienne, czym ty się zajmujesz? – zapytał. Cicho, bo nie lubił swojego głosu, ale to był jedyny powód. Czuł się tu dobrze. Aleise już znał, więc jej pytać nie musiał, ale Leri – nie. I niestety źle wycelował, bo pytając zabraczke, „patrzył”, czyli kierował głowę bardziej na recepcjonistkę.

Leri - 2013-03-19 21:03:15

Gdy padło imię Lerienne to mirialanka spojrzała wymownie na swoją towarzyszkę i uśmiechnęła się triumfalnie.
- A widzisz, idzie zapamiętać.
- A cichaj tam... czym się zajmuję?

Powtórzyła pytanie, udając że się zastanawia. Właściwie w głowie miała już gotową odpowiedź, była przygotowana na to. Bo z ich trójki to na była tą "tajemniczą" a więc poza imieniem nic nie było o niej wiadomo. Przynajmniej dla Asyra. Z Aleise się oswoił, on miał szatę Jedi i siedział w Enklawie więc wiadomo kim jest.
- Ah tym i tamtym... wolontariat. Lubię pomagać potrzebującym. Ale chętnie podjęłabym karierę Jedi, nie macie czasem wolnych etatów?
Zapytała żartobliwie a przy okazji też stuknęła palcem w ramię Asyra, by go właściwie nakierować na nią samą. Przy okazji dało jej to też do myślenia. Gdyby był połączony z Mocą w normalny sposób to by się nie mógł pomylić. A więc świadomie się od niej odcinał czy też to był efekt uboczny długiej śpiączki? Z Jamesem o tym nie rozmawiała, więc nie wiedziała jak dokładnie to wygląda.

Asyr - 2013-03-19 21:13:38

Bothanin znowu się zaśmiał. Skierował uszy do przodu, ale głowa pozostała  w nieruchomej pozycji. Za to zaczął pokazywać zęby – którym przydałoby się ze dwa zabiegi wybielania, ale najgorsze w sumie nie były. Poza tym Asyr miał humor, a to szczerość świadczy o wymowie uśmiechu. Dopiero stukniecie palcem dało mu do myslenia, choć w pierwszym odruchu widać było ze nie zorientował się o co chodzi i szukał kolejnej osoby. Jednak – zorientował się i skorygował.
- Oj mamy etaty, mamy, tylko że to mało dochodowa kariera – wolontariuszka – myślał. Ahaaaa, więc pewnie stąd jej imię kojarzy, bo mu James opowiadał. Tak, to musiało być to. Pewnie miało związek z  tym scyborgizowanym dzieciakiem, jak on miał na imię.... Mac. A nie, Mac to uczeń Jamesa – jego rywal.
- znasz może mistrza Jamesa Tresona? – nie zaszkodzi zapytać,a  przy okazji temat do rozmowy

Leri - 2013-03-19 21:26:54

Leri właściwie nie kłamała Asyrowi - zajmowała się wolontariatem. Tyle że jako Jedi. Powiedziała mu więc prawdę, tyle że z pewnego punktu widzenia, jak zwykł mawiać pewien Jedi który urodzi się kilka tysięcy lat. Właściwie wszystkie swoje odpowiedzi i wypowiedzi starała się tak balansować. Mówić prawdę, ale nie całą.
- Oj tam, nie jest chyba tak źle. No i zawsze idzie coś wpuścić w koszt
Tego oczywiście nie robiła, pod tym względem była uczciwa a własne ubrania kupiła za zarobione pieniądze. Mieszkanko jednak miała Zakonne, małe i zwyczajne. No prawie zwyczajne, bo trochę je przerobiła. W Enklawie nie mieszkała.
- Cóż, o mistrzu Jamesie każdy chyba słyszał, ważna persona. No i czasem go widuję, czasem zamienię z nim słowo lub dwa. Bywam tu często, bo wpadam na ploty
To też była prawda, wpadała na "ploty" ale raczej z mistrzem Jamesem, rzadziej z Aleise. Ale z nią też często rozmawiała.

Asyr - 2013-03-19 21:32:29

- Wydaje mi się, ze słyszałem twoje imię, i chyba od niego. Coś mówił o Leri. O wielu osobach mówił, ale mi się to wszystko miesza... – pomylił głowę i objął ją rekami, jakby go bolała. Akurat nie bolała bardziej niż zazwyczaj. Tak sobie usiłował pomóc w skupieniu. Gubił imiona postaci z opowieści i niektóre fakty. Bo Mistrz mówił o jakiejś dziewczynie co z  nim współpracuje, ale to była jedi, bo wzięła uczennicę Maca (chyba Maca, albo Wilhelma) którego zaatakował sith.
- Czy ty może w ramach wolontariatu opiekujesz się dzieckiem – cyborgiem? – zapytał, usiłując łączyć fakty. Oczywiście podniósł głowę i tym razem skierował ją na Leri już poprawnie. Brwi miał uniesione. Oczy i tak i tak pozostawały pod opaską.

Leri - 2013-03-19 21:49:45

- O?
No tak o tym nie pomyślała. Przecież James mógł opowiadać Asyrowi o tym co się działo na Coruscant a w pewnym momencie Leri brała aktywny udział w niektórych wydarzeniach. I jej imię musiało wypłynąć. Ale najwyraźniej Asyr jeszcze nie do końca je kojarzył. Na szczęście. Ale pewnie Jamesa zapyta o to i się wyda.
- Chodzi o Sisca? Tak, można tak powiedzieć. Odwiedzam go czasem, ostatnio zabrałam go na wycieczkę do muzeum
I to jej przypomniało o feralnym finale tamtego dnia - ledwo żywy Mac w szpitalu.
Aleise tymczasem cicho popijała swoją kawę i nie wtrącała się zbytnio do ich rozmowy.

Asyr - 2013-03-19 21:55:06

- Sisco, no tak – zareagował jakby się ucieszył, ze to imię mu wskoczyło. Chociaż było tylko imieniem, jak wszystkich postaci w tych opowieściach. Na pewno Asyr je pozapamiętuje jak już pozna te osoby. Na razie były tylko opowieściami i dopasowanymi do nich imionami.
Jednak nie chodziło teraz o Sisca,a  o Leri. Tamtą osobę James opisał jako jedi, która z owym Sisciem miała sporo do czynienia, a nie odwiedzanie od czasu do czasu i wycieczka do muzeum. To chyba nie ta. Ba – na pewno nie ta, tamta to jedi. A ta niejedi. Fakt, nie widział jej, ale pytała o karierę jako jedi, więc raczej wydała mu się taką oto studentką Jamesa. Więc pora na kolejne pytanie.
- Robisz magistra u mistrza Jamesa?

Leri - 2013-03-19 22:06:24

Leri faktycznie miała z Sisciem dużo do czynienia. Ale kiedyś, czas przeszły. Teraz on miał rodzinę, ona obowiązki zastępowania mistrza dla Mini. Nie miała już tyle czasu na odwiedziny i zwyczajne rozmowy. Podziwiała pod tym względem Jamesa, który mimo tak ogromnego natłoku różnych spraw potrafił znaleźć czas na wizytę u Sisca.
Zabraczka też nie martwiła się tym, że Asyr zaczyna powolutku drążyć ku prawdzie. Właściwie nawet ją to cieszyło, że wyłapywał jakieś nieścisłości czy fakty z opowieści Jamesa. To go zmuszało do wysiłku intelektualnego.
- Nie, marna ze mnie psycholog. W duszy mi to nie gra niestety, ale jakoś sobie radzę i bez tego

Asyr - 2013-03-19 22:12:26

Poskrobał się po języku na głowie, bo tyle ile się przybliżył, tyle oddalił. Ale cały czas starał się przypomnieć, co tez mistrz mówił o Leri. Leri, Leri... No i za cholerę, używając słów bardzo potocznych, co trochę Asyra wkurzyło, więc postanowił przerwać to zastanawianie się, przynajmniej na razie. Miał za to wielką nadzieje, ze dziś mistrz się zjawi i coś z nim zrobi. Nie w sensie, ze gdzieś go umieści, ale – no, zrobi coś z nim. Czegoś go nauczy. A Asyr tego nie zapomni...
- Aha – skwitował krótko. Wyglądał przy tym trochę jak pies który zgubił trop. Chyba pora na jeszcze jedno ciastko.

Leri - 2013-03-19 22:19:38

Zrobiło jej się go żal, bo wyraźnie usiłował odgadnąć kim tak na prawdę jest a ona mu tego nie ułatwiała i cały czas go zwodziła. To pewne, że z opowieści Jamesa wynikało, że była jedi. A teraz nijak nie pasowała do tego obrazu, co wprowadzało zamęt w umyśle bothanina. Postanowiła troszkę mu w tym pomóc, ale odrobinę.
- Wyraźnie coś cię trapi. Powiedz, może pomożemy
Zachecała go Leri a Aleise nieco się ożywiła i też wzięła ciasteczko.

Asyr - 2013-03-19 22:23:21

- Eeetam... – mruknał z lekkim zniechęceniem, ale nie poparł gestem tonu głosu. Juz mu zanikały gesty. Musiało więc wystarczyć zwykłe „eeetam”.
- Mam problemy z pamięcią cały czas i to mnie irytuje, to wszystko. Z pamięcią i kojarzeniem,a  to nie idzie w parze z byciem padawanem jedi – dodał potem, nadal na podobnym tonie, czyli – niezadowolenie z siebie i pewna pretensja do Mocy. Ale trzymał się dzielnie. Uważał, ze nie ma prawa narzekać, bo to, ze się obudził z tej śpiączki to cud, więc i tak dobrze. Świetnie.

Leri - 2013-03-19 22:27:10

- Lubię zabawę w skojarzenia. Śmiało powiedz, może akurat ja i Aleise coś poradzimy? Trochę tu na Coruscant już przesiedziałyśmy
Zachęcała go Leri, nie używała jednak żadnej perswazji Mocą. To musiała być decyzja Asyra - czy się przełamać i powiedzieć, czy może jednak zamknąć się w sobie i po prostu nikomu nic nie powiedzieć. Obecnie niestety jego największym wrogiem był on sam. Musiał wyjść z tej skorupki by inni mogli mu odpowiednio pomóc. Ale wiadomo, łatwiej powiedzieć a trudniej zrobić.

Asyr - 2013-03-19 22:31:08

- Przecież powiedziałem – chyba nie załapał, bo miał problemy z kojarzeniem, to akurat go usprawiedliwiało, bo nie wiedział o co im teraz chodzi. Poza tym już się zaczynał robić zmęczony, jednak po siedmiu latach mózg nie pracował, jak powinien. Asyr oparł się na krześle, jakby go plecy bolały i najwyraźniej się zamyślił. I tylko palcami przebierał, to miętolił kawałek szaty. Znowu się pogubił.

Leri - 2013-03-19 22:42:46

Leri mruknęła że dobra i tyle. Asyr się trochę wycofał a Aleise kończyła się powoli przerwa i musiała wrócić do pracy. A papierów do przejrzenia miała sporo. W tym jej pomóc nie mogła, ale za to przy sprzątaniu już owszem. Bothanina nie ruszały, zostawiły go w spokoju, ale wspólnymi siłami pochowały ciasteczka, umyły talerzyki i kubki po kawie a potem powoli wszystko wracało do normalności. Mirialanka zajęła się swoimi sprawami a Leri? No cóż, tu był problem. Co począć?

Asyr - 2013-03-19 22:49:40

Bardzo szybko się syr zorientował, ze to już koniec imprezy, najpierw tylko nasłuchiwał,a  później zaczał się zbierać do wstawania.
- Dziękuje za mile spędzony czas, to może ja już pójdę do siebie... – niezręcznie się zaczynało robić, więc chciał się wycofać. Nagle jednak drgnął i wyraźnie się ożywił, jakby coś wyczuł. A Leri szybko zorientuje się co – bo miała oczy i mogła widzieć jak przez główne wejście wchodzi James po służbowemu, czyli w szacie jedi, ale z teczką w dłoni i tak, co zabawnie wyglądało – jedi z teczką (taką w typie walizki biznesowej). Dostrzegł ich od razu i z uśmiechem do nich podszedł.
- No i niech mi ktoś jeszcze powie że galaktyką rzadza przypadki, tak żeście się zeszli – Asyr nie miał za bardzo szans uciec. Leri też nie. Zaraz James był między nimi. Asyra poklepał po ramieniu – delikatnie, ale i tak mu ramie niemal zatrzeszczało. Bothanin wyglądał na szczęśliwego i przerażonego zarazem.
- Dobrze że cię to złapałem, Leri, Mac prosił bym ci dał notatki. Co zrobić kiedy dziecko nie chce medytować i takie tam – i nie zauważając nawet powoli opadającej kopary Asyra zaczął otwierać teczkę

Leri - 2013-03-19 22:57:59

Leri nie wyczuła nadejścia Jamesa, taki był skutek ukrywania swej obecności w Mocy. Robiła się ślepa na inne bodźce. Ale Aleise wcześniej dostrzegła Jamesa, więc zwróciła jej uwagę po prostu zwracając się do niej po imieniu. Niby od niechcenia. I odwróciła się akurat w momencie kiedy barabel przechodził przez drzwi. Posłała mu więc uśmiech na powitanie.
- O witaj mistrzu
Przywitała się z nim i zerknęła na jego powitanie z bothaninem. No to zaraz się wyda wszystko... oj.
- Świetnie... chociaż myślę że w tej kwestii jakoś dojdę do porozumienia z Mini. Ale jakieś pomoce naukowe się przydadzą. A jak tam Mac? W sumie wpadałam do niego na chwilkę rano, bo jego padawanka się za nim stęskniła, a nie chciałam tak przy niej go dopytywać o szczegóły

Asyr - 2013-03-19 23:06:59

James wyciągnął rękopisy – zeszyty zapisane ręka Maca, jego notatki o Mini, wszystko, co rodianin uznał ze Leri się przyda jako mistrzyni. On był z tego typu ludzi, którzy zapisują, notują, wszystko zgromadza, składają, maja nieskazitelny, niczym nie zachwiany administracyjny porządek. I tym się podzielił.
James, trzymając już te zeszytu w jednej dłoni spojrzał w bok, na Asyra. Naparł mu palcem na brodę i zamknął mu otwarty ze zdziwienia pysk. Ten się tylko wzdrygnął.
- Zdziwienie rzeczą ludzką i dżedajską, ale z godnością, padawanie,z  godnością
Asyr pomasował się po brodzie jakby sprawdzał czy ona tam nadal jest
- Tak, mistrzu
No i proszę, mistrz i uczeń, jak to się okazało. Ale Leri przecież wiedziała. Wszyscy wiedzieli. Wydarzenie na cały zakon. Cud! Przebudzenie Asyra. Tymczasem jamesowe sprawy toczyły się swoim rytmem.
Podał Leri zeszyty.
- Mini tam tyle siedzi ze ona wie wie chyba więcej niż my wszyscy razem, łącznie z Maciem, ale racja, lepiej nie przy niej. Zaczął brać te zabiegi rekonstrukcyjne i to go strasznie męczy, nadchodzące dwa tygodnie będą dla niego bardzo nieprzyjemne, ale Derik uzdrowiciel lata tam do niego i go trzyma za uszy – James miał dobry humor, usmiech nie schodził mu z twarzy, to oznaczało ze dobrze.
Zaraz tez zainteresował się Asyrem i objął go ramieniem. Przy wysokim i postawnym barabelu, bothanin wyglądał jak dziecko.
- Mojego ucznia już poznałaś?

Leri - 2013-03-19 23:14:01

Zerknęła na Asyra i aż się uśmiechnęła przepraszająco do niego, ale to w sumie było niepotrzebne, bo biedak i tak tego nie widział. Na pewno bardzo się zdziwił, gdy wszystkie elementy tej układanki zaczęły nagle do siebie pasować i z dwóch Leri zrobiła się nagle jedna.
- Podziękuję mu przy najbliższej okazji... mam nadzieję ,że wszystko się uda i szybko wróci do zdrowia. Póki co zaopiekuję się Mini, mam nadzieję że dobrze
Nie bardzo miała gdzie schować te wszystkie rzeczy, więc położyła je na blacie recepcji i tylko wymownym spojrzeniem zapytała Aleise, czy jej to spakuje. Ta kiwnęła głową i zaraz zaczęła szukać odpowiedniej teczki na dokumenty. Zaś co do ucznia... Leri troszkę się zmieszała, co było widać od razu.
- Noo... poznałam go, ale należą mu się wyjaśnienia. Bo widzisz mistrzu wpadłam tutaj by porozmawiać z Aleise ale zauważyłam Asyra, więc go wspólnie zaprosiłyśmy na kawę i ciastka. I by się nie czuł przytłoczony to tak jakby pominęłam taki drobny szczegół że jestem Jedi... i biedak chyba troszkę się zdziwił.

Asyr - 2013-03-19 23:21:39

James zamarł na chwile, wpatrzony w Leri, a kiedy ta skończyła, zaśmiał się szczerze.
- Zaskoczenie czi się na każdym kroku. No bez wątpienia się zdziwił, prawda, Asyr?
Asyr przełknął ślinę z wysiłkiem.
- Ja.... eeee.... – cały czas znajdował się „pod ramieniem” swojego mistrza.
- Spokojnie Asyr, spokojnie Leri, na pewno się jeszcze dotrzecie, bo łączy was taki jeden zgred który ciągle coś od was chce. Zwłaszcza od ciebie – tu spojrzał na Leri.
- A na ciebie przyjdzie kolej jak trochę ciała nabierzesz bo chudy jesteś jak kaminoańska modelka – znowu poklepał Asyra. On chyba na razie nie miał śmiałości się odzywać. James tez zmienił się od czasów, z których go pamiętał. Tamten mistrz nie był taki wesoły

Leri - 2013-03-19 23:37:23

No i cóż mogła odpowiedzieć zabraczka? Wzruszyła ramionami i się uśmiechnęła. Asyrowi pewnie do śmiechu tak nie było, bo w końcu to on był tutaj tym oszukanym.
- Przepraszam Asyr za te hmm... zwody. Ale gdybyś wiedział, że jestem Jedi to pewnie byś do nas nie podszedł, a jak już to byś siedział cicho i zajadał ciastka. A tak porozmawialiśmy, pośmialiśmy się
Wyjaśniła mu jej punkt widzenia, by nie czuł się za bardzo oszukany.
- Dobrze mistrzu, to może ja już pójdę, jeśli nie masz nic przeciwko. Muszę wytropić do połowy moją padawankę, by nie zaczęła psocić z powodu braku uwagi. Dziękuję za rozmowę Asyrze, mistrzu... Aleise skarbeńku masz moją teczkę?
- Kup sobie...
- Odpowiedziała przewrotnie mirialanka ale zaraz spusciła wzrok (to przez Jamesa) i podała Leri teczkę.
- Jak zwykle miła. Dzięki za kawę i ciastka, odwdzięczę się następnym razem.
- Tylko nie gotuj, chce żyć...
- Pa! A i  niech Moc będzie z Tobą mistrzu. I tobą Asyr [/i]
No i po chwili Leri wyszła razem z teczką, a Aleise nieco była zmieszana tą bardzo swobodną konwersacją z zabraczką i to pod okiem jej przełożonego. Dlatego też od razu zabrała się do roboty.

Asyr - 2013-03-19 23:41:50

James nikogo strofować nie zamierzał – jeśli winy nie było,a  swobodna konwersacja to nie zbrodnia. Asyr próbował się uśmiechać, nie wiadomo w  jakim kierunku, A James się pożegnał i swojego padawana zabrał. Jeszcze się spotkają nie raz, to pewne.

Leri - 2013-04-05 18:28:04

Jak co rano Leri obudziła się bardzo wcześnie, bo już przed godziną 6, kiedy to część mieszkańców Coruscant budziła się, by przygotować się do pracy, lub też wracali do domów z nocnej zmiany. Zabraczka wykonała poranną gimnastykę, zjadła lekkie śniadanie i przebrała się w zwykły, sportowy strój. Jej szaty Jedi wisiały w szafie, prawie nieużywane. W pośpiechu opuściła swoje małe mieszkanko w monadzie przeznaczonej na noclegi dla tych członków Zakonu, którzy nie mieli miejsca w Enklawie.
Korzystając ze środków ulicznego transportu dotarła do budynku Senatu, który o tej godzinie był jeszcze zamknięty - wszelkie biura otwierano dopiero o 8. Leri wykorzystując przejscia dla personelu skierowała się ku Enklawie, gdzie dotarła nieco po 7. W środku krzątała się jedynie Aleise, która przywitała się z zabraczką, ale nie odrywała się od swoich zajęć. Leri zaś stanęła sobie z boku i cierpliwie czekała na swoją uczennicę. Na samym początku ich wspólnej drogi ustaliły sobie, że wszelkie treningi będą zaczynać wcześnie rano, by w godzinach popołudniowych móc jeszcze odwiedzić Maca, robiąc sobie małą przerwę od nauki.

James - 2013-04-05 18:58:53

Więc o schwytaniu tego groźnego ciemnostronnego duga szybko się rozniosła i poprawiła Mini humor, co od razu odbiło się w stosunku jej do otoczenia a także w treningach. Mini najwyraźniej uznała ze sprawiedliwości stało się zadość i mogła odetchnąć głębiej, zwłaszcza że Mac wracał do zdrowia.
Młoda twi'lektanka nie spieszyła się ale i tak dotarła do głownej sali niewiele po Leri – ubrana, wypoczęta, najedzona i uśmiechnięta, wyraźnie pełna Mocy.
- Dzień dobry mistrzyni! – przywitała się już z daleka a po pustym pomieszczeniu zadźwięczał jej młody głosik.
- Witaj Aleise! – brakowało tylko dodać „mamy dziś piękny dzień!”

Leri - 2013-04-05 19:22:29

Długo nie musiała czekać na pojawienie się młodej padawanki. Powitała ją szczerym uśmiechem i lekko jej się pokłoniła, jak to nakazywała tradycja. Przy Mini starała się trzymać formalności by dawać jej dobry przykład. W końcu odpowiadała teraz za jej wychowanie i edukację.
- Witaj moja wesoła padawanko. Gotowa na poranną medytację?
Zagadnęła do niej. Każdego ranka przed rozpoczęciem właściwej nauki chwilę medytowały wspólnie, by oczyścić umysł i by głębiej wsłuchać się w wolę Mocy.
Aleise jak zwykle pomachała twi'lekance na powitanie, ale była zbyt zajęta by do nich podejść i zagadać. Poza tym nie chciała im za bardzo przeszkadzać.
- Chodźmy więc
Gestem ręki  zachęciła dziewczynkę by pierwsza ruszyła w stronę pobliskiej komnaty medytacyjnej, która nie była zbyt duża i była bardzo skromnie urządzona. W środku znajdowało się tylko kilka prostych mat leżących na podłodze. I to było w sumie tyle.

James - 2013-04-05 19:27:29

Mini tez się lekko skłoniła. Nie był to specjalnie niepokorny typ. Owszem, samodzielny, a to w nieodpowiednich rękach mogło prowadzić do wykształcenia jakże modnego ostatnio buntu i „nadindywidualnosci” wśród tysięcy identycznych sobie „indywidualistów”. Ale Mini od początku była w dobrych rekach. - Jasne – energicznie wyraziła swoją gotowość i poszła za Leri układnie. W salce tylko rozejrzała się, czy ktoś już tu jest, ale nie było, więc dobrze. Ale nawet jakby był to by jej to nie przeszkadzało, szczególnie dzisiaj.

Leri - 2013-04-05 19:44:08

Leri weszła zaraz za nią do pokoju po czym zamknęła drzwi by nikt im nie przeszkadzał. Jej co prawda czyjaś ingerencja nie przeszkadzała, ale Mini mogła się rozproszyć. Młodzi padawani często ignorowali kwestie medytacyjne, chcą szkolić się jak najszybciej, by móc szybciej przystąpić do prób Jedi. A niestety nie tędy droga.
Zabraczka usiadła na pierwszej lepszej macie po czym spojrzała badawczo na swą padawankę. Domyślała się, skąd u niej ten dobry humor, dlatego też chciała o tym z nią porozmawiać jeszcze przed medytacją.
- Domyślam się, że już usłyszałaś o pomyślnie zakończonym śledztwie w sprawie tego duga. I jak się z tym czujesz?
Leri gdy usłyszała o zakończeniu tego całego polowania na duga odetchnęła z ulgą. Jednak nie czuła radości z tego powodu, tylko smutek. Bo pomimo tego co ten dzieciak zrobił Makowi, to współczuła mu.

James - 2013-04-05 19:50:54

Mini akurat nie. Ona pochodziła z takiej „rodziny (James, Mac) ze znaczenie medytacji już było przerobione i rozumiała jej celowość i to jak jest ważna. W tym tez Leri pomogli bo już miała za sobą codzienne w kółko powtarzanie tego samego. Moze i jedi, ale w pewnych kwestiach każde dziecko mysli tak samo. Uważa że jest najmądrzejsze.
Mini usiadła na podłodze, wyprostowała nogi i położyła się na nich, chwytając dłońmi stopy, w prostej figurze rozciągania. Twarz podniesiona cała jej promieniała.
- Słyszałam, i bardzo się cieszę. Sprawiedliwości stało się zadość. Kupiłam za swoje pieniądze czekoladę z nadzieniem advokatowym i zaniosłam mistrzowi Vigonowi pod drzwi – Mini była padawanką i myślała jeszcze jak padawan. Jak dziecko w jej wieku.

Leri - 2013-04-05 20:02:11

Leri bardzo cieszyła się z tej postawy padawanki. Oczywiście to była zasługa jej pierwszego mistrza, który odpowiednio nakierował ją a także przekazał zabraczce zeszyt z notatkami i dobrymi poradami, z których ochoczo skorzystała. Nie miała w końcu doświadczenia w nauczaniu tak młodych umysłów, była za to bardzo otwarta na innych.
- Nie dziwię się, że ucieszyła cię ta wieść. Ja odetchnęłam z ulgą, gdy się dowiedziałam. Wszyscy możemy spać spokojniej odkąd to zagrożenie zniknęło. Jednak byłam też troszkę smutna z tego powodu. Domyślasz się może dlaczego?
Nie ganiła Mini z powodu jej reakcji, była ona całkiem naturalna i zrozumiała. Była w końcu młoda, niedoświadczona, jeszcze spoglądała na świat w bardzo prosty sposób.
- Myślę, że mistrz Vigon się ucieszył z tego prezentu

James - 2013-04-05 20:08:32

Mini nadal się przeciągając myślała o Macu. Temu zawsze tak fajnie strzykało w kręgosłupie. Zdawała sobie sprawę, ze być może już nigdy nie wykona tego prostego ćwiczenia, które wykonywała teraz.
Przepozycjonowała się, połączyła przedramiona na macie i przeważyła się, by nogami zawisnąć nad głową.
- Pewnie szkoda ci tego chłopaka, ze zginął? – zapytała o dziwo normalnym głosem, patrząc na Leri,a z tej pozycji musiała patrzeć bardzo „wysoko”

Leri - 2013-04-05 20:18:43

Na tą gimnastykę też spoglądała przychylnym okiem, bo sama też codziennie ćwiczyła gimnastykę. Wbrew pozorom była ona bardzo pomocna w czasie różnych misji. Czasem trzeba było kogoś gonić lub przed kimś uciekać. Wytrenowane ciało znacznie łatwiej znosiło taki wysiłek, jak również pozwalało na dokonywanie pozornie nieosiągalnych rzeczy.
Gdy tylko usłyszała prawidłową odpowiedź to uśmiechnęła się promiennie do padawanki. Nie kryła radości z tego powodu. Mini wykazywała się większą dojrzałością od wielu swoich kolegów w jej wieku. A to napawało ją dumą, mimo że była tylko tymczasową mistrzynią.
- Owszem. A wiesz może dlaczego?
Ponownie zachęciła ją do zastanowienia się nad tym zagadnieniem. Wielokrotnie ją też zapewniała, że nie zgani jej za podanie błędnej lub głupiej odpowiedzi. Była młoda i była padawanką, miała prawo do niewiedzy i błądzenia.

James - 2013-04-05 20:24:07

Dla Mini w tej chwili powód tego wyginania był bardziej prozaiczny – pomagało w  skupieniu. Młody organizm jest ruchliwy, dużo lepiej się koncentruje właśnie w ruchu. Sadzanie dzieci na całe godziny w ławkach niekoniecznie jest dobrym pomysłem. Mini była widać prowadzona według „najnowszych indywidualnych trendów”.
- Hmmm... – zastanowiła się głośno. Fakt, ze tego osobnika już i tak i tak nie ma bardzo ja zachęcał do mówienia o tym. Była w wieku, w którym „pewna forma nienawiści” jest jeszcze w umyśle. O tym pisał w notatkach Mac. Uznał to za rozwojowe, ale z wykrzyknikiem, ze trzeba na to zwracać uwagę.
- Bo był żywą częścią mocy i myślącym stworzeniem które nie ze swojej winy było złe

Leri - 2013-04-05 20:41:08

Leri tymczasem cierpliwie czekała na odpowiedź. Siedziała w prostej pozycji medytacyjnej, krzyżując nogi i prostując kręgosłup. Miała ochotę by się przygarbić i oprzeć się łokciami o swoje kolana. Ale przezwyciężenie tej chęci wygody uznawała za pouczające. Powoli przyzwyczajała się do tych luksusów cywilizowanego świata a więc bieżącej wody, miękkiego materaca, klimatyzacji i ogrzewania.
- Bardzo dobra odpowiedź, moja droga.
Ponownie nagrodziła ją szczerym uśmiechem.
- Ten biedak nie był zły z natury, nie urodził się taki. Miał tylko pecha, że zamiast Jedi odkrył go jakiś wyznawca Ciemnej Strony i wyszkolił na swój sposób. Mimo to na Coruscant siedział cicho, w ukryciu, po prostu żył. Na skutek woli Mocy wszedł w drogę mistrzowi Jamesowi i mistrzowi Macowi. Pewnie wychowany był w nienawiści do nas, bronił się i postąpił tak jak został wyszkolony. Czy był zły do szpiku kości? Nie wiem, może. Ale wykazał się okrucieństwem, nie neguję tego ale pewnie tak jak został wyszkolony. Korzystał z narzędzi, w które go ktoś wyposażył. Mimo to żal mi go, współczuję mu. Bo mógł żyć inaczej... każdy zasługuje na szansę na odkupienie. Chciałabym byś właśnie o tym pomyślała w czasie naszej medytacji, o tym jak nasze otoczenie i inni ludzie wpływają na to kim jesteśmy. Wiem, to trudny temat jednak pomyśl o tym. Porozmawiamy po medytacji

James - 2013-04-05 20:51:06

Mini mimo wyginania się które wciąż trwało, słuchała uważnie, to było widać, oczami iw  mocy jeszcze bardziej, jednak gdy przyszła sugestia do rozpoczęcia medytacji, skończyła swój mały trening i sama przyjęła pozycję medytacyjna, identyczną jak Leri,z  tym ze lekku przewiesiła sobie do przodu a jego koniec wpadł w koszyczek utworzony z  dłoni.
- Dobrze

Leri - 2013-04-05 21:05:54

- Tak więc porozmawiamy za pół godzinki
Te słowa wypowiedziała bardziej stanowczym tonem, ale tylko odrobinę. To był nakaz mistrzyni, by teraz poświęcić się medytacji.
Leri sama też zamknęła oczy, uspokoiła się, zaczęła oddychać głębiej i bardziej świadomie. Powoli oczyszczała umysł z tych wszystkich tych trywialnych myśli sprawach błahych, a skupiła się na wsłuchiwanie się w głos żywej Mocy. Nie myślenie o niczym było niemożliwe, zawsze jakaś myśl się przybłąkała. W medytacji chodziło między innymi o to, by skupić się na głównej myśli i nie rozpraszać się przez wpływ świata zewnętrznego.
Trzydzieści minut minęło bardzo szybko, w czasie medytacji to było jak kilka minut. Leri powoli otworzyła oczy ispojrzała na Mini, uśmiechaja csię lekko. Czekała aż ona skończy swoje rozmyślania. Gdyby zajeło jej to wiecej czasu to nie będzie jej specjalnie przeszkadzać.

James - 2013-04-05 21:11:42

Mimi, jak na jej wiek przystało, nie potrafiła jeszcze szacować tak dokładnie wyjścia z medytacji, więc zajęło jej to około 45 minut. Mogło to oznaczać ze tyle medytowała zazwyczaj z Maciem i jej zegar biologiczny nauczył się odmierzać ten czas. Wychodziła bardzo subtelnie. Jedno oko się otworzyło, zostało potarte palcem. Potem drugie – też potarte. I ziewniecie – zasłonięte ręką. Wymedytowała się. Wyglądała na zadowoloną.

Leri - 2013-04-05 21:21:14

Leri cierpliwie czekała aż Mini w końcu się wybudzi. Więc gdy w końcu do tego doszło to zamiast surowego spojrzenia zagniewanej mistrzyni zobaczyła tylko jej pogodne, uśmiechnięte oblicze z czerwonym tatuażem zakrywającym ponad połowę jej twarzy.
- Ładnie się rozmedytowałaś... I nie powtarzaj tego słowa za mną bo to chyba błąd językowy
Mrugnęła do niej a potem sama się nieco przeciągnęła kilka razy. Zachęciła też padawankę, by się trochę pogimnastykowała nim przejdą do omówienia tematu, nad którym miała się zastanowić Mini.
- A więc, zastanowiłaś się nad tym o czym ci mówiłam?
Zachęciła dziewczynę do rozmowy.

James - 2013-04-05 21:28:14

Mini zmrużyła oczy, jakby sama nie do końca rozumiała owe słowotwórstwo. Jednak po chwili zastanowienia stało się ono jasne. Młoda pokazała zęby  - miała jeszcze charakterystyczna szczerbę między górnymi jedynkami, ale na pewno zniknie jak wyjdzie jej reszta stałych zębów.
Podrapała się po karku. Na razie się nie rozciągała. Być może zacznie, jak przyjdzie taka potrzeba, na razie medytacja ją wyciszyła, więc padawanka w tym stanie pozostawała. Tak jak mac w notatkach pisał o ciągach zależnosciowo -nastrojowych. Kiedy wyciszamy, staramy się utrzymywać ten stan, nie skakać z aktywności w aktywność.
- Tak, cały czas o tym medytowałam...

Leri - 2013-04-05 21:52:35

Leri po chwili przestała, bo sobie przypomniała o notatkach Maca. No tak, ona też popełniała błędy, też się uczyła. Mimo, że nauczała Mini od jakiegoś czasu to wciąż zdarzały jej isę jakieś gafy czy niepedagogiczne zachowania. Ale pracowała nad sobą a w przypadku jakichś pytań to od razu zwracała się do Maca lub Jamesa.
- Cieszy mnie to. I jakie wyciągnęłaś wnioski? I prosze mów szczerze co myślisz, nie będę cię karać za twoją własną opinię
Zachęciła dziewczynkę do mówienia. Starała się wyrobić w niej odruch mówienia tego o czym myślała a nie tego czego od niej oczekiwano. Bo czasem zdarzało się, że mistrz oczekiwał konkretniej odpowiedzi i tylko niej wymagał.

James - 2013-04-05 21:57:02

Każdy nauczał inaczej. Mac pisał tam swoje spostrzeżenia. Wyciągnięte zapewne od Jamesa. I miała, jak większość padawanów, zdolność rozpracowania swojego mistrza i mówienia tego, czego ten oczekuje. Ale czy Mini? Ona była od początku „robiona” psychologicznie. Teraz zastanawiała się chwile, przebierając palcami razem z  końcówka ogona lekku.
- W dumie to tak, rozumiem zdecydowana większość osób, które zeszły na złą drogę, czasem mistrz James opowiadał o trudnych przypadkach. Jednak – nie potrafi wybaczyć temu dugowi. Nie jemu

Leri - 2013-04-05 22:20:23

Leri zdawała sobie sprawę z tego, że może zostać wkrótce rozpracowana i że zacznie otrzymywać odpowiedzi właśnie takie jakich mimo wszystko oczekiwała. Ale z drugiej strony potrafiła też wyczuć takie wymuszone odpowiedzi.
- Łatwo powiedzieć "wybacz" prawda? Ale o wiele trudniej jest właśnie wybaczyć. Nie oczekuję, że to zrobisz. Sama nie wiem, czy potrafiłabym łatwo i szybko wybaczyć. Ale rozumiem czemu stało ię tak a nie inaczej, a zrozumienie to pierwszy krok, który może ułatwić przebaczenie
Uśmiechnęła się życzliwie do Mini. To była taka mini nagroda, uśmiech, aprobata. Nie otrzymywała stopni tak jak w szkole, nie miała jak się pochwalić. Ale czasem taka aprobata nauczyciela więcej znaczyła niż najlepsza ocena.
- Masz jeszcze jakieś przemyślenia?

James - 2013-04-05 22:27:15

- Tak. O to chodzi – a w głębi serca wcale nie chciała mu wybaczać. Bardzo się cieszyła, że  mistrz Vigon załatwił tego duga. Zemścił się niejako w jej imieniu. To  być może kiedyś pomoże wybaczyć.
Twilek'tanka długo myślała, nieruchoma, wpatrzona w jeden punkt.
- Ja rozumiem, ze akcja wywołuje reakcja co mistrz James nazwał najprostszym prawem społecznym galaktyki. I to, ze sithowie są tworzeni po to by nienawidzić jedi. Ale on był jeszcze gorszy, mu nie wystarczyło by zabić jedi. On odcisnął się w ciele mistrza na zawsze. Jakby cchiał przedłużyć życie swojemu złu i rozszerzać wpływy

Leri - 2013-04-05 22:49:17

Leri martwiła się tą radością ze śmierci duga, ale póki co będzie obserwować Mini, czy to nie przerodzi się w coś innego. W przypadku problemów zawsze mogła się zwrócić do mistrza Jamesa z prośbą o poradę. To była na prawdę pokrzepiająca myśl.
- Nienawiść do Jedi to tylko jeden z elementów ich filozofii. Dążenie do potęgi i włądzy za wszelką cenę, zdrady, knowania, brutalność... poniżenie przeciwnika. To kolejne elementy układanki
Dorzuciła swoje trzy kredyty do jej wypowiedzi, ale twi'lekanka miała też rację w sprawie z tym okaleczaniem.
- Masz rację. To co zrobił twojemu mistrzowi było niepotrzebnym okrucieństwem.

James - 2013-04-05 22:54:24

- Chciał go pokonać a nie zabić, chciał, żeby to co zrobił wszyscy oglądali przez lata. I dlatego ciesze się  ze zginał. Nigdy nikomu już nie zrobi czegoś takiego – pomasowała swoja zaciśniętą pięść. Brwi jej się zeszły nad jeszcze dziecięcymi oczami.
- To jest gorsze. Mistrz James zdradził mi ze w późniejszym okresie przejdę szkolenie na godzenie się ze śmiercią bliskich mi osób. Jeśli śmierć to zjednoczenie się az Mocą, to ten dug robił coś gorszego

Leri - 2013-04-06 17:01:12

Leri sięgnęła ręką ku zaciśniętej pięści Mini i lekko ją uścisnęła, patrząc jej w oczy.
- Spokojnie, on już nie żyje. I chociaż gniew na niego wydaje się słuszny, to jednak powinnaś spróbować nad tym zapanować. Takie małe ćwiczenie
Co prawda twi'lekanka nie wpadała w jakiś bardzo gniewny nastrój, ale właśnie ta zaciśnięta pięść i złączone brwi sugerowały, że jest ona wzburzona wspomnieniem tego tragicznego wydarzenia.
- Na wszystko przyjdzie czas Mini. A póki co możemy poświęcić się naszemu szkoleniu. I właściwie mam propozycję, która może ci się spodoba. Co myślisz o parkourze?
Zapytała z lekkim uśmiechem. Sama od kilku tygodnie regularnie ćwiczyła - było to całkiem niezłe zastępstwo dla ćwiczeń w lasach.

Asyr - 2013-04-06 17:06:25

Na pewno jeśli chodzi o opanowywanie gniewu, to Mini reprezentowała bardzo wysoki poziom względem swojego wieku, to jestem był ten gniew naturalny. Coś, co pięknie przedstawiano w  komiksach. Taki romantyczny gniew. Ale jednocześnie rycerzom (najczęściej oni byli bohaterami komiksów) już absolutnie nieprzystający.
-Może być – nawet się lekko uśmiechnęła. Ale w tym samym czasie ktoś zapukał im do drzwi.

Leri - 2013-04-06 17:24:48

- To dobrze. Na początek poćwiczymy coś prostego, z czasem dodamy elementy wykorzystujące Moc. Wspomagane skoki czy instynktowne wyszukiwanie najlepszej drogi
Na trening parkouru składało się kilka elementów: ćwiczenie szybkości, zwinności, błyskawicznego myślenia. No i ufaniu intuicji. Przy czym można nieźle się przy tym bawić i pozwiedzać kawałek Coruscant, nie koniecznie od strony turystycznej, a więc czystej, zadbanej i estetycznej.
Leri zbierała się już do wstawania, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Trochę ją to zaskoczyło, bo w końcu komnata medytacyjna była miejscem ogólnodostępnym i można było wchodzić i wychodzić do woli.
- Proszę!

Asyr - 2013-04-06 17:34:48

Mini lubiła takie treningi. Także rwała się do miecza, miała zadatki na wszechstronną jedi, głównie dlatego, ze trafiła w ręce Maca, który umiał nakierować ją także na drogę mocy. W przeciwnym razie byłaby kolejna jedi „typowa”.
Jednak nagle – zapukaniu, i po zaproszeniu – ktoś otworzył drzwi. Ukazała się osoba już tu wszystkim dobrze znana. Niewysoki jedi z charakterystyczną białą laską. Tak, był to Asyr, bothanin albinos w ciemnych okularach i z uszami ustawionymi do przodu.
- Jest tu ktoś kogo znam? – głupie pytanie, choć w jego przypadku nie do końca, ale dobre na pierwsze odezwanie się.
- Jak nie masz nic ciekawego do powiedzenia, to nie – odparła Mini na co Asyr wyszczerzył zęby.
- Nie wiem, czy uznacie to za ciekawe, ale...

Leri - 2013-04-06 17:49:54

Niestety w kwestii treningów walki mieczem świetlnym to Leri nie miała nic do powiedzenia - była bardzo kiepskim szermierzem, więc odpadała jako nauczycielka. Ale starała się zorganizować lekcje dla Mini z jakimś dobrym szermierzem. Nie mogła w końcu zaniedbywać tej ścieżki edukacyjnej swojej padawanki, nawet mimo że była nią tylko tymczasowo.
Gdy drzwi się otworzyły to Leri spojrzała na gościa i uśmiechnęła się na widok młodego bothanina. A wymiana zdań która się wywiązała pomiędzy nim a Mini rozbawiła ją.
- Oho, zapowiada się jakaś ciekawa wieść.
Odpowiedziała mu entuzjastycznie. Ciekawa była co też przywiodło tutaj Asyra.

Asyr - 2013-04-06 17:57:12

Asyr wszedł z uśmiechem, ostukując laską najbliższa okolice. Zaraz uśmiech mu z pyska zszedł, ale nie zastąpiła go jakaś zwiastującą grozę mina. Po prostu normalny wyraz twarzy, czyli nie przynosił wieści które zwalą z nóg. W wolnej ręce ściskał zwinięta w rulon gazetę.
- Wiecie kto to jest Thorul Trax? – zapytał zaraz po tym jak zamknęły się za nim automatycznie drzwi. Laskę wziął odruchowo pod pachę i bawił się teraz gazeta. Głowę trzymał sztywno, do przodu, nie kierując jej ani nawet nie próbując kierować na żadną z rozmówczyń.
-No tak mniej więcej,a  co? – odparła Mini, nie wstając z miejsca. Spoglądała na gazetę wiedząc, ze tam jest odpowiedź. Asyr jej nie przeczytał, ktoś musiał mu opowiedzieć.
- Był u naszego mistrza Jamesa w gabinecie, chciał mieć sesje z psychologiem ale mistrz go wyprosił...
I tak oto zaczynały się dżedajskie ploty

Leri - 2013-04-06 18:01:22

Leri zerknęła na zwiniętą gazetę, która ją najbardziej zaintrygowała. Asyr był niewidomy, więc po co mu ona? Chyba tylko po to by komuś coś pokazać. A więc wieść musiała być powszechna.
A gdy padło pytanie to zabraczka zmarszczyła brwi.
- A powinnam wiedzieć?
To imię i nazwisko nic jej nie mówiło, nawet nic jej nie świtało. Nie interesowała się popkulturą a już na pewno nie plotki o gwiazdach i gwiazdeczkach galaktycznej sceny muzycznej. No i przez wiele lat mieszkała na planetach kompletnie odciętych od cywilizacji.
- Mhm... a czym sobie na to zasłużył?

Asyr - 2013-04-06 18:06:31

- A ja wiem czy powinnaś – Asyr znowu błysnął zębami – Dawno dawno temu kiedy byłem jeszcze debilem, nawet mi się ich muzyka podobała.
-Wtedy jeszcze nie używałeś uszu tak jak teraz.
– wtrąciła rzeczowo Mini, na co Asyr roześmiał się krótko.
- Mózgu chyba też nie. Tak czy siak to jest lider zespołu o wdzięczniej nazwie „mocowładni”. -wyciągnął gazetę przed siebie, czyli – dla nich.
- Tu jest rozszerzona notatka, ale to za chwile. Był u mistrza a mistrz go wyprosił za to ze przyszedł na kacu. Byłem tam dziś – nadal śmierdzi. A to wam powie dlaczego był na kacu – poruszył gazetą.

Leri - 2013-04-06 18:22:48

- A więc to muzyk?
Zgadywała Leri, bo porządnej odpowiedzi nie usłyszała. No i określenie samego sienie jako debila też ją raziło. Zmarszczyła więc nieco brwi i przygryzła lekko wargę, ale nie skomentowała. Za to Mini dobrze się bawiła drocząc się z Asyrem.
Na szczęście po chwili w końcu dowiedziała się kim jest ten cały Throul.
- Ale wybrali nazwę... i jaki rodzaj muzyki grają?
Podejrzewała, że w żaden sposób nie wiązało się to z ich nazwą. Te dzisiejsze czasy... ale tak pewnie narzekali wszyscy w ciągu istnienia Republiki.
- Kac, tak? Ciekawe... pokaż tą gazetę, zobaczymy co tam jest
Nie była zbyt entuzjastycznie do tego nastawiona, ale cóż. Nieco ciekawa była tego nowego pacjenta mistrza Jamesa, więc wzięła gazetę i zaczęła szukać odpowiedniego artykułu.

Asyr - 2013-04-06 18:37:11

- Muzyk to trochę na wyrost powiedziane - skwitowała mała Mini, choć jeśli komuś z tej trójki mogłaby się podobać twórczość Traxa to właśnie jej.
-Ciężkie izotopy – odpowiedział Asyr, splatając ręce na piersi. -Podobno ma słuch absolutny...
- Niemożliwe, ktoś kto ma słuch absolutny nie mógłby słuchać takiego łomotu.
- On to robi, wcale nie musi tego słuchać
– zakończył Asyr niezbyt ambitnie, trochę jakby chciał za wszelką cenę położyć swoją karet na samej górze. Nasłuchiwał szelestu kartek. Mino zaś wpatrywała się w Leri

Leri - 2013-04-06 18:58:08

Leri nie była w temacie, tylko słuchała rozmowy dwójki padawanów. Mini i Asyr coś niecoś wiedzieli o panu Traxie więc mogli sobie podyskutować. Zabraczka zaś pogrążyła się w lekturze, szybko czytając cały artykuł. Po przeczytaniu jej mina mówiła sama za siebie - była zdegustowana, wręcz oburzona.
- I to ma być gwiazda muzyki heavy izotopowej? Zaraz wam przeczytam parę fragmentów
Szybko wzrokiem odszukała w tekście odpowiednie fragmenty i przeczytała je na głos. Opuściła część mówiąca o tym kim jest Throul - padawani wiedzieli kim był. Przeczytała za to relację z jego alkoholowych ekscesów z klubu "13 w nocy" gdzie spił się, robił awantury by ostatecznie zmolestować kelnerkę a potem ją zgwałcić. Afera straszna. Następnie przeczytała fragmenty z wywiadów przeprowadzonych z prokuratorem oraz rzecznikiem Coruscańskich Służb Bezpieczeństwa. Obaj w dosyć ostrych słowach wypowiadali się o całej sytuacji i deklarowali, że poniesie on surowe konsekwencje swoich czynów. Prokurator wspomniał nawet o nakazie aresztowania znanego muzyka.
- Skandal...

Asyr - 2013-04-06 19:02:45

- I po tym wszystkim był u naszego mistrza. Bezpośrednio, nawet nie wywietrzał. Bebechy się przewalają, co?
- Mi się niedobrze zrobiło
– podsumowała Mini. Asyr wyraźnie starał się „usłyszeć” minę Leri. Jednak musiał jej wystarczyć jej głos.
- Z jednej strony to zazdroszczę gościowi – ciszę przerwała Mini[/i] – Bo to w naszym rejonie i pewnie bezie przesłuchiwał go ten przystojny policjant...
-Biedny policjant[/i] – westchnął Asyr

Leri - 2013-04-06 19:19:57

Niestety dla Asyra Leri lepiej panowała nad głosem niż nad mimiką twarzy. Chociaż gdy czytała poszczególne części artykułu to jej głos wyrażał oburzenie i obrzydzenie. Zdecydowanie nie chciała poznawać tego typka i miała nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość. Nie życzyła mu śmierci, to na pewno nie. Ale miała nadzieję na uczciwy i rzetelny proces.
- Jaki przystojny policjant?
Zapytała nieco rozbawiona, bo ten komentarz Mini bardzo ją zainteresował. A o całej sprawie pewnie porozmawia z mistrzem Jamesem, ale już na osobności.

Asyr - 2013-04-06 19:22:59

Asyr w tej rundzie nic nie powiedział, jedynie nasłuchiwał, czasem poruszając uchem. Tez był ciekaw. No i na pewno schlebiało mu to, ze mógł przynieść najnowszą plotkę.
Mini zaś uśmiechnęła się, spuszczając wzrok. Taka zawstydzona.
- No ten przystojny – opuściła głowę i zakręciła lekku wokół twarzy, i słychać było tylko takie ciche „kapitan Mavhonic”

Leri - 2013-04-07 21:10:30

Dzisiejszy dzień obfitował w ciekawie rozwijające się tematy rozmów, które zadziwiały Leri. I o ile rozmowa z Mini o śmierci duga przebiegła bardzo owocnie, to już pojawienie się Asyra wywołało lekkie zamieszanie.
Zabraczka teraz patrzyła na swoją młodziutką twi'lekankę lekko rozbawiona. Poznała kapitana Mavhonica gdy transportowali Sisca na uniwersytet. OD tego czasu go nie widziała. Ciekawe skąd Mini go znała? Może z holonetu?
- Ah ten przystojniak... no masz dobry gust do mężczyzn moja padawanko.
Puściła do niej oczko a potem zerknęła na Asra, który pewnie nie wiedział o kogo chodzi. Ale o tym kim jest ten tajemniczy przystojniak to powinna sama Mini informować.

James - 2013-04-07 21:16:31

Nastała cisza. Cisza, która przerwał Asyr
- No nie mów że się w krawężniku zakochałaś!
Mini prychnęła głośno
-Nie zakochałam się, on jest stary i ma żonę i dzieci.
Asyr zachichotał jak licealistka
- Dobra, to ja ide. Zostawiam was same... – bezbłędnie doszedł do drzwi, otworzył je, ale zanim wyszedł, odwrócił się jeszcze przez ramie
- … z panem Mavhonickiem – i sru, nie ma Asyra

Leri - 2013-04-07 21:31:50

- Droga młodzieży... spokojnie
Odezwała się wesoło Leri. Te przekomarzania się padawanów przypominały jej czasy młodości. To było zabawne i bardzo urocze. Zapowiadało też przyszłą rywalizację pomiędzy nimi, ale pewnie w przyjacielskiej atmosferze. A takie coś mogło oboje bardzo zmotywować i zawiązać nici przyjaźni.
- Urwis z niego, co?
Zagadnęła Leri, gdy Asyr już opuścił komnatę. One też powinny się już zbierać, by rozpocząć poranne ćwiczenia kondycyjne. Rozgrzewka, potem parkour.

James - 2013-04-07 21:36:51

- Tak. Biała małpa – fuknęła ale przyjaźnie w gruncie rzeczy. Asyr też był fajny. Niby taki dorosły,a w  gruncie rzeczy „swojak”.  Bliski młodemu umysłowi, bo sam jeszcze niedojrzały.
Mini wstała i otrzepała zagniecenia na szacie. Była gotowa by iść.

Leri - 2013-04-07 21:45:07

Uśmiechnęła się do padawanki po czym również wstała, ale zerknęła nieco krytycznie na szatę Mini.
- Leć na górę się przebrać w ubranie sportowe. Lepiej nie rzucać się w oczy, poza tym tak będzie wygodniej
Twi'lekanka powinna mieć takie ubranie u siebie, bo ostatnio Leri poczyniła przygotowania, by ją wyposażyć w mały zestaw ubrań cywilnych, tak na wszelki wypadek. Dzisiaj miały w końcu się przydać.

James - 2013-04-07 21:47:43

-Już się robi! – wyrwała i pobiegła do siebie. Ale z takim zapałem jakby miała tam zobaczyć.... oficera Mavhonicka.

Throul - 2013-05-02 18:01:30

Wpierw było przedzieranie się przez korytarz senatu a następnie rzeszkloną windą wjechał na odpowiednie piętro. Gdy drzwi otworzyły się niemal bezszelestnie oczom muzyka ukazał się kolejny korytarz. Budynek był duży i pewnie tych korytarzy było od cholery. Cóż zrobić. Ruszył korytarzem,  I w końcu znalazł to czego szukał. Drzwi z flagami Jedi. Drzwi otworzyły się i Mały zobaczył ostoję Mocy w Galaktyce czyli siedziba, Enklawa Jedi. Pierwszy raz tu był więc czuł się trochę nieswojo. Sama świadomość tylu Jedi w pobliżu onieśmielała. Zamknął oczy i zrobił ten jeden, pierwszy, najważniejszy krok. Drzwi windy zamknęły się za nim bez dźwięku. Teraz nie było już odwrotu. Jednak nie wszyscy mieli wolne. Recepcja pracował chyba pełną parą. Throul podszedł do lady recepcji i poczekal grzecznie na swoją kolej do obsłużenia. Miał nadzieję, że uda mu się załatwić swoją sprawę, choć miał coraz większe obawy co do tego.

MOC - 2013-05-02 18:23:56

Enklawa nie była żadną ostoją Mocy w Galaktyce. Nie była nawet ostoją Zakonu... po zniszczeniu Świątyni przez Sithów Jedi przenieśli się na planetę Tython, gdzie wybudowali nowe Sanktuarium i miejsce schronienia. Na Coruscant zaś zaadaptowano jedną ze starych ambasad na potrzeby garstki Jedi, którzy pozostali na planecie. Tą siedzibą kierował mistrz James, przynajmniej w teorii bo w praktyce wszystko spadało na barki młodej mirialańskiej "sekretarki", która obecnie zawzięcie dyskutowała z jakąś senacką delegacją, która usiłowała spotkać się z członkiem Rady Jedi - a więc z Jamesem. Mirialanka jednak wciąż odmawiała tłumacząc się napiętym terminem mistrza. W końcu delegaci się poddali i się wycofali.
Potem przyjęła jeszcze kilku interesantów, ale oni przynosili tylko dokumenty i czasem też coś odbierali.
W końcu przypadła kolej Throula.
Aleise, bo tak miała na imię ta sekretarka, rozpoznała od razu Traxa. I to nie ze względu na jego dokonania muzyczne. Przygryzła nieco wargę i ściągnęła brwi ale gdy się odezwała to ton jej głosu jak zwykle był spokojny i miły.
- Witam w Enklawie Jedi. W czym mogę panu służyć?

Throul - 2013-05-02 18:35:02

To, ze nawet w nedzielę był tu ruch nie było zaskoczeniem natomiast zaskoczeniem by było, gdyby dowiedział się, że ta placówka jest dowodzona w praktyce przez tę sekretarkę. Owe przygryzienie wargi i zmarszczenie brwi nie uszło jego uwadze. „Oj nie lubi  mnie kobiecina, nie lubi. Będę miał ciężki orzech do zgryzienia” – pomyślał sobie. Nie wiedział czy ona jest jedi czy tylko tu pracuje. Jeśli jest Jedi bez trudu mogłaby odczytać jego myśli, obawy a wtedy z góry skazany byłby na porażkę. Jednak gdy przemówiła jej głos był spokojny, opanowany i miły. Czyżby nawyk zawodowy? A może…. Z resztą nie było czasu na rozmyślania..
- Dzień dobry.
Przywitał się grzecznie i tak oficjalnie. No ale to była sprawa służbowa więc tak trzeba było. Nawet uśmiechnął się do niej.
- Proszę Pani chciałbym dowiedzieć się kto kieruje tą enklawą?
To był wstęp do właściwej sprawy z jaką tu przyszedł. W duchu się modlił aby nie był to Mistrz James, z którym próżno usiłowała się umówić delegacja przed nim.

MOC - 2013-05-02 18:39:38

Cóż, naczytała się trochę o Throulu w gazetach, pooglądała różne relacje w holonecie. To niby jak ma być dla niego przyjaźnie nastawiona, skoro był gwałcicielem? Gdyby to tylko od niej zależało to wywaliłaby go na zbity pysk, ale musiała się zachowywać profesjonalnie. A więc uśmiech, uprzejmość itp. Mimo że to było wymuszone.
- Zwierzchnikiem Jedi na planecie jest mistrz James i on kieruje wszystkimi sprawami Zakonu. Sprawami administracyjnymi zajmuję się osobiście
Niedbałym ruchem dłoni wskazała na stosik papierów, cyfronotesów oraz na jej komputer.
Za jej plecami przewijał się jakiś droid protokolarny, ale śpieszył się gdzieś i nawet się nie zatrzymał. Mirialanka też nie zwracała na niego uwagi.

Throul - 2013-05-02 18:47:57

No i stało się. Powiedziała to, czego się najbardziej obawiał. „No to przechlapane, mogiła” – Przemknęło mu przez myśl. „Skoro Mistrz James tu dowodzi to chyba nie ma szans na pozytywne załatwienie sprawy”. Jednak było pewne światełko w tunelu. Zrobił współczującą minę.
- Współczuję mieć tyle na głowie i zazdroszczę profesjonalizmu. Mnie zwsze się wymknie coś przy załatwianiu oficjalnych spraw. Taka pomoc przy prowadzeniu dokumentacji jak Pani to wielki skarb.  To zapewne wielka odpowiedzialność.
Skoro nie dało się załatwić wszystkiego bezpośrednio trzeba było zajść kobiecinę z flanki.
- Gdybym przedstawił list do Rady Jedi rozumiem, ze został by niezawodnie przesłany przez Pani profesjonalne rączki.
Nie spytał stwierdził, choć ona mogła sądzić, że jest to pytanie.

MOC - 2013-05-02 18:52:47

"Lizus" - stwierdziła złośliwie w myślach. Strasznie nie lubiła wazeliniarzy a niestety miała z nimi często do czynienia. Wszyscy myśleli, że jak jej się trochę po podlizują to zaraz od ręki wszystko załatwi. A tak to nie działało, miała swoje priorytety i według nich kierowała wszystkimi sprawami administracyjnymi. I jak dotąd nikt z Jedi nie narzekał.
- Owszem spora. To również wielki zaszczyt móc pracować dla Zakonu
Odparła tym samym miłym tonem co przedtem. niezależnie od tego co myślała o Throulu nie traciła swojego profesjonalizmu. Gdy tutaj zaczynała staż to miała z tym problemy. Ale teraz miała to bardzo dobrze opanowane.
- Czego dotyczyłaby ta wiadomość?
Zapytała spokojnie.

Throul - 2013-05-02 19:10:07

Nie do końca było to wazeliniarstwo. Praw było, że taka profesjonalna pomoc to skarb. Throul tak uważał. Z wolna zaczynał szukać kogoś na takowe stanowisko, bo czasem nie ogarniał wszystkiego. Nie zamierzał też wazeliniarstwem załatwić sprawy szybciej.
- Będę miał do Pani więc sprawę na wpół prywatną. Czy zna Pani kogoś o Pani profesjonalizmie, kto mógłby dla mnie ogarniać tak jak Pani dla Zakonu całą tę papierologię?
Był ciekaw czy kobieta będzie znała kogoś takiego. Jeśli tak Throul byłby chętnie taką osobę przyjął i to za dużą kasę. Organizowanie i pilnowanie wszystkiego związanego z Mocowładnymi sprawiało mu nie lada kłopot. Teraz oficjalnie nie był w zespole, ale wciąż załatwiał dla nich to co trzeba. Był taką sekretarką. Problem polegał na tym, ze teraz, gdy podkładał głos do animacji nie miał czasu na papierologię a taka sekretarka, lub lepiej sekretarz byłby mu bardzo pomocny. Droida nie chciał zatrudniać. Wolał żywą istotę.
- To z całą pewnością zaszczyt.
Stwierdził zgodnie z przekonaniem.
- Wiadomość owa byłaby…
Zarumienił się lekko jakby to co zamierzał za chwilę powiedzieć było niestosowne.
- Prośby o jedną wolną niedzielę dla Mistrza Jamesa od obowiązków związanych z Enklawą. Zamierzam nagrać pewien utwór i chciałbym, aby Mistrz James w miarę możliwości w nim wystąpił. Wiem, że ma odpowiedni do tego głos. Jednak takie nagranie to nie jest fraszka i nie robi się tego w godzinę. W jeden dzień powinniśmy się wyrobić. To byłby taki mały wkład Jedi w sztukę. Nakłonienie Mistrza Jamesa do współpracy zostaje w mojej gestii. Prosiłbym tylko Radę, aby na ten jeden dzień dała Mistrzowi Jamesowi wolne od obowiązków.

MOC - 2013-05-02 19:19:44

- Przykro mi, w tej sprawie nie mogę panu pomóc. Niech pan po prostu zamieści ogłoszenie w holonecie
Nie była to prawda. Miała wiele koleżanek szukających pracy. Ale nigdy w życiu nie poleci żadnej z nich Throulowi Traxowi. A powód był bardzo prosty - w końcu to gwałciciel. Kto wie co mu do łba strzeli gdy znowu sobie wypije. Albo gdy się naćpa? Niech sobie sam bawi się w te papiery.
Aleise wysłuchała prośby Traxa i na chwilkę jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Wolne dla mistrza Jedi? On sobie chyba żartował.
Mirialanka już otwierała usta gdy do sali weszła kolejna osoba.
- Cześć Aleise! Mama ochotę na coś słodkiego, masz coś?
- O cześć Leri. Chwilkę, tylko skończę z panem Traxem...
- Panem Traxem powiadasz?

Głos drugiej osoby zdecydowanie należał do kobiety, która własnie zbliżała się do recepcji. Była to zabraczka, dosyć wysoka. Razem z rogami miała 180 cm wzrostu. Szczupła, wysportowana, ubrana w normalne cywilne ubrania - dopasowane spodnie i lekką bluzeczkę. Długie blond włosy miała zaczesane do tyłu i uwiązane w warkocz.
- Tak, pan Trax przyszedł prosić o przekazanie Radzie prosby o udzielenie Jamesowi urlopu na czas nagrywania piosenki. Z nim.
Zabraczka podeszła do lady i oparła się o nią łoakciem, spoglądając bokiem na Throula.
- Ciekawa prośba... ja się tym zajmę Aleis. MAsz swoją pracę

Throul - 2013-05-02 19:33:52

Skoro sekretarka nie maiła takich znajomości to trudno. Nie był jednak przekonany o jej prawdomówności. Przemilczał jednak ten fakt. Nie zartował z tym wolnym. Mówił jaK NAJBARDZIEJ POWAŻNIE. Mistrz odpocząłby od swoich obowiązków, zrelaksował. Cóż to Jedi nie potrzebuje relaksu? Nie zdążył jednak dowiedzieć się opinii sekretarki na ten temat bo do Sali weszła nowa osoba i zażyczyła sobie czegoś słodkiego. Throul domyślił, się, ze to któraś z Jedi. Głos ył ewidentnie kobiecy, jednak chwilowo nie spuszczał wzroku z sekretarki. To ona była jego rozmówczyni. Gdy owa Jedi podeszła ukłonił się grzecznie i przywitał oraz przedstawił.
- Dzień dobry. Jestem Throul Trax.
Zabraczka była duża, ale nie tak olbrzymia jak pewien kapitan policji. Tamten to był prawdziwy kolos. Tak czy inaczej Throul musiał zadrzeć głowę by spojrzeć zabraczce w twarz. I ku swemu zdziwieniu Zabraczka przejęła inicjatywę. Nie zostawało nic innego jak zaproponować klapnięcie gdzieś i spokojną rozmowę. Byle tylko sobie nie pomyślała, że chcę ją poderwać czy zgwałcić.
- Może usiądziemy i porozmawiamy, Mistrzyni?
Spytał najspokojniej w świecie, jednak w duchu zastanawiał się czy nie palnął głupstwa nazywając Zabraczki Mistrzynią?

Leri - 2013-05-02 19:40:05

Mirialanka zerknęła na Traxa a potem na Leri nie bardzo wiedząc co teraz ma zrobić. Ale zabraczka uśmiechnęła się do niej uprzejmie.
- Zrób sobie przerwę i nalej mi też kawy, za chwilę przyjdę.
- Dobra

Sekretarka zgodziła się bez namysłu, wystawiła tylko tabliczkę z napisem "Przerwa", zablokowała komputery po czym poszła na zaplecze pozostawiając Leri z Traxem.
- Dobrze
Zgodziła się i nie sprostowała tego, że jest mistrzynią. Zazwyczaj prosiła by zwracać się do niej po imieniu, ale o Traxie słyszała i nie wyrobiła sobie o nim zbyt dobrej opinii. Postanowiła więc zrobić wyjątek i pozostać przy formalnościach.

Throul - 2013-05-02 19:56:16

Jedi nie przedstawiła się. No cóż widać i ona czytywała brukowce i oglądała relacje w holonecie. Odniósł wrażenie, że zabraczka za nim nie przepada. Nie winił jej. Kto lubiłby gwałciciela? Ale nie zamierzał znów się samobiczować. Sisco uświadomił mu w dziecięcej szczerości jakie to było głupie. Chwała mu za to.  Nie zamierzał owijać w bawełnę tego z czym tu przyszedł. Czuł, podświadomie czuł, że szczerość będzie najlepsza. U boku mistrzyni podszedł do jednej z kanap stojących na uboczu. Poczekał aż ona usiądzie pierwsza, po czym sam usiadł.
- A więc Mistrzyni. Sprawa wygląda następująco: Chciałem prosić Radę aby na jedną niedzielę dała wytchnienie Mistrzowi Jamesowi. Ma on pewien… talent, którego nie wykorzystuje, albo wykorzystuje w ukryciu. Krótko mówiąc ma rockowy głos. Z zespołem Mocowładni chcielibyśmy nagrać przy współpracy z Mistrzem Jamesem jedną balladę. Niestety takie nagranie trwa, bo wiadomo, że zdarzają się pomyłki, wpadki, czasem ktoś kichnie czy zaśmieje się z miny drugiej osoby. Sądzę, że jeden dzień na nagranie wystarczy. Mistrz James jeszcze o niczym nie wie. Przekonanie go zostawiam sobie jako następny punkt na mojej liście. Aby mistrzynię przekonać o zdolnościach Mistrza Jamesa chciałbym je coś puścić.
Z kieszeni wyciągnął dyktafon. Na displau wyszukał odpowiedni plik. Nacisnął palcem. Odtworzona została piosenka nagrana w gabinecie Jamesa podczas sesji psychoterapii. Jakość dźwięku nie pozostawiała nic do życzenia. Słychać było wszystko bardzo dokładnie i czysto, jakby było nagrywane w studio. Throul zainwestował w aparaturę nagrywającą w swoim droidzie.

Leri - 2013-05-02 20:26:01

Leri faktycznie zapomniała się przedstawić, ale nie ze złośliwości tylko ze zwykłego gapiostwa. Cóż, Jedi też człowiek. Ale szybko to sobie uświadomiła i jeszcze nim usiedli to nadrobiła te zaległości.
- Przepraszam, nie przedstawiłam się. Lerienne Dantieri, rycerz Jedi
Zasady kultury w końcu zobowiązywały i zabraczka nieco się pokłoniła przepraszająco, po czym usiadła obok Traxa i wysłuchała go uważnie, mimo że uważała ten pomysł za absurdalny i to z wielu powodów. Ale przede wszystkim musiała wyjaśnić Throulowi całą sytuację, by biedak nie błądził w strefie marzeń.
W głos Jamesa też się wsłuchała, mimo że miała dosyć często z nim do czynienia. Przez myśl też jej przemknęło pytanie - czy James wiedział o tym, że był nagrywany?
W końcu jednak cicho chrząknęła i z lekkim, uprzejmym uśmiechem na ustach zaczęła tłumaczyć.
- Przykro mi panie Trax, ale obawiam się, że ten pomysł nie wypali. Przede wszystkim członkowie Rady Jedi są bardzo zajęci wieloma sprawami wysokiej rangi. Mistrz James również należy do Rady i nie może ot tak zawiesić swoich obowiązków, których ma na prawdę sporo. Do tego dochodzą zobowiązania na rzecz uniwersytetu.
Na chwilkę przerwała, ale tylko na chwilkę.
- Inną sprawą jest fakt, że Rada pewnie nie zgodziłaby się na taki występ. Zakon Jedi istnieje od tysięcy lat, ma długą i bogatą historię, tradycję. Od zawsze też jego członkowie byli szanowani a występ w zespole heavy isotopowym takim jak Mocowładni nie pasuje do godności Jedi, nie mówiąc już o kogoś z pozycją mistrza. Może się to panu wydawać staroświeckie i sztywne, ale tradycja zobowiązuje. Zwłaszcza, że mistrz James swym wizerunkiem niejako reprezentuje Zakon tu na Coruscant.
To był kolejny punkt na nie dla tego pomysłu a Leri jeszcze nie skończyła. Chciała przejść jeszcze do trzeciego, ale równie ważnego argumentu.
- No i pozostaje kwestia pana osoby. Nie oszukujmy się, obecnie w mediach trwa nagonka na pana osobę. Nie mnie oceniać czy słuszna, jednak z punktu widzenia wizerunku Zakonu, mistrz James nie powinien angażować się w takie akcje. To mogłoby zaszkodzić Jedi
Leri zasadniczo wypowiadała się za Radę i samego Jamesa, ale też dobrze wiedziała jakie osoby stoją na czele Zakonu. Większość z nich można było opisać jako twardych konserwatystów, a ci bardziej postępowi to przeforsowali zgodę na studiowanie Jamesa na uniwersytecie Coruscańskim. Już sam fakt, że był on doktorem i wciąż wykładał był dużym ustępstwem o którym długo się w Zakonie mówiło. I znając charakter mistrzów, Leri była pewna że nie zgodzą się na udział Jamesa w nagrywaniu piosenki. Już sama kwestia urlopu byłaby nie do przyjęcia. Chociaż jakby James sam poprosił o wytchnienie to by problemu nie było, ale takie działania zakulisowe odpadały.

Throul - 2013-05-02 20:41:46

- Ależ nic ię nie stało, nie ma o czym mowić.
Uśmiechnął się dając do zozumienia, ze wie, że rozumie iż czasem każdy może się zagapić i nie przedstawić. Najważniejsze było, że on się przedstawił. Mężczyzna powinien jako pierwszy przedstawiać się kobiecie. Słuchając jej słow czuł się tak jakby ona z lubością wbijała mu kolejny nóż w serce. Wysłuchał jej słow z uwagą i do końca notując sobie w pamuięci to co powiedziała. Przygotowywał kontr argumenty, ednak nie było ich zbyt dużo i nie były zbyt silne.
- Czy członkom zakonu, a w szczególności członkom Rady nie przysługuje jeden dzień wolnego choćby na tydzień lub miesiąc?
Spytał szczerze zdumiony.
- Jeśli tak, to cieszę się, że nie należę do Jedi. Pracować ciągle bez wytchnienia niczym, za przeproszeniem, droid.  Brr, okrutne, nieludzkie wręcz.

Leri - 2013-05-02 20:51:31

- Bycie Jedi to nie praca na jeden etat i spokój. To powołanie, ścieżka życia. Wypełniamy wolę Mocy i służymy Republice, zarówno w dzień jak i w nocy, całą dobę
Wyjaśniła spokojnie. W istocie życie Jedi było trudne, wymagające poświęceń i rzadko ktoś miał chwilę wolnego. A jeśli już się taka trafiała, to najczęściej dany Jedi albo ćwiczył, albo medytował albo pogłębiał swoją wiedzę. Nie zdarzało się, by któryś poszedł do kina, do klubu potańczyć czy pójść do zoo. No to ostatnie czasem się zdarzało, ale w ramach medytacyjnych lub edukacyjnych.
- Dla pana to może straszne, dla mnie to całe życie, którego nie żałuję, bo dzięki Mocy widzę świat wyraźniej i głębiej. Cieszę się też z tego, że mogę pomagać ludziom. Zdarzają się też wolne chwile, ale wtedy po prostu ćwiczę lub medytuję

Throul - 2013-05-02 21:07:55

Po przemowie Leri poczuł się niewymownie głupio.
- Najmocniej przepraszam. Nie chciałem Pani urazić ani obrazić Zakonu. Ale wracając do sprawy. Owy występ miałby miejsce raz i tylko raz, a cały dochód z tego utworu przekazałbym na cele charytatywne. Poza tym nie jestem już członkiem Mocowładnych. Po prostu koledzy robią mi przysługę grając ten utwór. Znam ich możliwości więc wiem czego się mogę spodziewać. Tak więc Mistrz James nie wystąpiłby w zespole Heavy isotopowym tylko z muzykami z takowego zespołu. Bo nie gralibyśmy ciężkich brzmień tak nielubianych przez wielu. Ot, rockowa ballada. Może to panią zdziwi, ale heavy isotope stał się dla mnie… Za ciasny. Czuje, że wszystko już było. Dlatego skierowałem swe działania w kierunku lżejszej muzyki. Jeżeli zysk z tej piosenki przekazany byłby na cele charytatywne to chyba Zakon pochwaliłby takie działąnie?
No i został ostatni najcięższy argument Leri. Nie można było tego ominąć.
- Owszem, w mediach trwa nagonka na moją osobę. Tylko niech mi Pani powie kiedy media nie robiły na kogoś nagonki? Pani, jak widzę już oceniła, osadziła i wydała wyrok.
Stwierdził chłodno.
- Ale z wizerunkiem Zakonu ma Pani rację. Lepiej dobić nieboraka niż przebaczyć. Tak jest łatwiej.
Throul czuł, że niebezpiecznie balansuje na krawędzi przepaści. Wziął głęboki wdech dla uspokojenia się.
- Przepraszam. Ostatnio ciągle się wiesza psy na mnie, na zespole, na mojej rodzinie. Dlatego reaguję zbyt ostro.

Leri - 2013-05-02 21:23:08

- Nie obraziłam się
Przyznała uprzejmie. Trzeba było czegoś więcej by ją urazić. Leri brała udział w wielu misjach dyplomatycznych, gdzie język czasem był bardzo ciężki a obrazy bardzo dosadne. Wypowiedź Throula więc jej w ogóle nie ruszyła.
Jednakże jego dalsza wypowiedź wywołała u niej tylko westchnienie. Najwyraźniej nie zrozumiał zbyt wiele z jej wcześniejszej wypowiedzi.
- Proszę zrozumieć, że taki występ nie przystoi Jedi a już na pewno nie komuś takiemu jak mistrz James. Jedi to dyplomaci, negocjatorzy, mędrcy, filozofowie. Wiele ludów Galaktyki pokłada w nas ufność i szanuje nas za to co ze sobą reprezentujemy. A taki występ... cóż, nie wpasowuje się w... powiedzmy nasz wizerunek. Między innymi z tego powodu udział w takim przedsięwzięciu byłby niemożliwy.
Leri oczami wyobraźni wyobraziła sobie ten skandal jaki by wybuchł. Mistrz Jedi, członek Najwyższej Rady Jedi bierze wolne i nagrywa piosenkę z jakimś tam zespołem. Młodym by się to spodobało, ale senatorom? Ci byliby oburzeni. Nie mówiąc o innych dyplomatach i politykach. W końcu niejeden z nich długo czekał by móc się na chwilę z Jamesem spotkać. A tu takie coś.
- Nie osądziłam, nie znam tej sprawy, jak również nie w mojej gestii jest podejmowanie jakiejkolwiek decyzji. Jednak takie oskarżenia to bardzo poważna sprawa i między innymi dlatego Rada nie spoglądałaby przychylnym okiem na takie wspólne nagrywanie
Po raz kolejny spokojnie wszystko wyjaśniła, jednak tym razem badawczo spojrzała w oczy Throula, chcąc się w nich doszukać prawdy na temat tamtych wydarzeń.
- Panie Trax, na wybaczenie trzeba sobie zasłużyć a raz zszarganą opinię i reputację bardzo trudno jest odbudować. W pamięci ludzi przez jeszcze wiele lat będzie pan funkcjonował jako osoba oskarżona o gwałt. Jako celebrycie media nie przepuszczą
Throul sam sobie naważył piwa to teraz musiał je w całości wypić. Jeszcze przez długi czas będzie się spotykał z chłodnym, jeśli nie wrogim przyjęciem.
- Współczuję pańskiej rodzinie i pańskim przyjaciołom
Jemu nie za bardzo potrafiła współczuć, zwłaszcza że zdjęcia z jego "imprezy" dawno temu przeciekły do holonetu. Właściwie to nie były nawet zdjęcia a zrzutki z ekranu, ale i tak dużo one przedstawiały.

Throul - 2013-05-02 21:51:23

- To kamień z serca. Nie chciałbym…
Nie dokończył, nie musiał. Jasnym było, ze nie chciał nikogo urazić.
- Rozumiem, rozumiem, Mędrcy, dyplomaci i za przeproszeniem sztywniaki. Widać to nie moja bajka. Trudno, trzeba będzie poszukać kogoś o podobnym głosie. Ciężko będzie, ale damy radę.
Skandal by wybuchł a na sto procent najgłośniej krzyczeli by konserwatyści, dla których nic paza tradycją się nie liczy. Tak młodym by się to spodobało, z pewnością. Zwłaszcza, że owi młodzi zastąpią tych starych konserwatystów. Może taki wyłom był potrzebny? Z drugiej stron Zakon przetrwał dzięki tradycji a tradycja rzecz święta. Jednak tradycja też była kiedyś innowacją. Niuansów było dużo.
- Pani wybaczy ale Pani spojrzenie mówi co innego. Zostałem osądzony i skazany, ale godzę się na to.
No i doszliśmy do wywodu na temat zszarganej opinii. Throul teatralnie przewrócił oczyma. Wiedział o czym ona mówi, choć gdyby zabraczka tydzień czasu pobyła na jego miejscu pewnie opanowanie jakie uzyskała podczas treningu szlag by trafił. Spróbował wyobrazić sobie Leri gdy zachowywała by się jak Belcia. Cień uśmiechu przemknął przez jego twarz a w oczach. W oczach można było wyczytać:  „Ja nic kurwa nie pamiętam. Odpierdolcie się w końcu odemnie bo zamorduję”. Tak Opanowanie dużo go kosztowało, może trochę zbyt dużo i dlatego rzucił się w wir pracy by nie myśleć o nagonce i całej tej aferze? Po prostu robił to, co powinien: muzykę. I nie tylko bo pomimo nagonki dostał zaproszenie i podkładał głos do animacji. Szczęściem Media nie miały już pożywki, bo zasadniczo rzecz biorąc zniknął z życia publicznego i mało kiedy można go było złapać. Gdy miał wolne, a działo się to w niedzele zamykał się w studiu i pisał muzykę. Nie tylko rockową. Udało mu się nawet ułożyć krótki utworek dla orkiestry. Ale te było w szufladzie i za jego życia nie miało ujrzeć światła dziennego.
- No nic. My tu gadu gadu a czas płynie. Nie będę Pani dłużej przeszkadzał. Mamy niedzielę więc…
Urwał w połowie zdania ponieważ nagle przypomniał sobie o czymś.
- Mam taką nietypową prośbę. Czy mogła by mi Pani pokazać swój świetlny miecz? Chodzi mi o rękojeść. Myślałem nad latarkami o wyglądzie świetlnych mieczy, ale brak mi wzorca.

Leri - 2013-05-02 22:12:48

- Preferowałabym określenie " spokojni" a nie sztywniaki.
\ Cóż, Throul najpierw przepraszał by za chwilę znowu popełnić dyplomatyczną gafę. Ale na szczęście to nie były jakieś obraźliwe uwagi. Jedi może i faktycznie czasem trochę sztywni byli, ale bawić się też potrafili. Ona na przykład podczas misji dla korpusów ekspedycyjnych z radością uczestniczyła w różnych plemiennych uroczystościach. A na nie często składały się tańce, śpiewy, opowieści. To była jednak kształcąca rozrywka.
- Chyba niezbyt zna się pan na ludziach panie Trax
Spojrzenie Leri nie było pełne potępieńczego ognia ani wzgardy. Było po prostu przenikliwe. Ona sama może i Throula nie lubiła za to, o co go oskarżano ale powstrzymywała się od wyrokowania. Bo wiedziała, że jej "materiał dowodowy" jest nieco wątpliwy. Poza tym od wyroku był sąd.
Po chwili Trax już się żegnał. Aż nagle zmienił zdanie i zadał jej dosyć osobiste pytanie - miecze świetlne były dla każdego Jedi sprawą bardzo osobistą. Mimo to Leri odpowiedziała z uprzejmie, z lekkim uśmiechem na ustach.
- Przykro mi, ale nie mam miecza świetlnego. Zniszczyłam go gdy tylko zostałam pełnoprawnym Jedi. Jedynie noszę ze sobą mój kryształ
Zabraczka sięgnęła do koszulki i pociągnęła za cieniutki rzemyk oplatający jej szyję. Po chwili ukazał się mu mały zielono-srebrny kryształ.

Throul - 2013-05-05 20:38:27

- Jak Pani uważa.
Nie dyskutował. Dla niego Jedi byli sztywniakami nie wiedzącymi co to znaczy zabawa. To, ze czasem ale chyba nieczęsto miały miejsce jkieś zabawy to się nie liczyło. To zaledwie chwila wytchnienia. A gdzie prawdziwy relaks, dzień wolnego? T, że Throul popełniał dyplomatyczne gfy było przewidywalne. Nie był dyplomata, był muzykiem, więc takie chyba niewielkie wpadki nie powinny przesądzać o niczym. Niestety czasem przesądzały. Mały starał się trzymać język za zębami by nie przeklnąć głośno. Przeklinanie łatwo bowiem wchodzi w nawyk. Gorzej z tego nawyku wyjść.
- Może i się nie znam, ale Pani spojrzenie mówi mi wiele, może nazbyt wiele, albo źle odczytuję przesłanie. Lekkie wibracje, jakie słyszę w pani głosie mówią mi o wiele więcej. Nie lubi mni Pani, gardzi mną, a jednak zaszczyca rozmową. Miłą rozmowa muszę to przyznać z ukłonem.
I zgodnie z tym co powiedził ukłonił jej się z szacunkiem. I wtedy… Znów zadzwonił komunikator.
- Przepraszam na chwilę.
Wyciągnął urządzenie z kieszeni i rzucił okiem na wyświetlacz. Dzwoniła żona. Mały był ciekaw czego chciała. Odebrał więc . Holoprojekcja Belinei spojrzała na niego krytycznie.
- Gdzie ty się znowu szlajasz? Obiad na stole a ciebie….
Holoprojekcja  Belinei zobaczyła czającą się z tyłu Leri.
- A to co za lafirynda? Znowu szukasz kłopotów ty….
Throul zażenowany i oblany rumieńcem wstydu  nie dał jej dokończyć. Nie chciał by Leri usłyszała to, co Belinea o niej sądzi.
- Jestem w Enklawie Jedi i właśnie rozmawiam z Mistrzynią Leri w pewnej ważnej dla nas sprawie. Chodzi o Mistrza Jamesa.
Belinea nie wyglądała na do końca przekonaną. Throul obrócił wię komunikator w ręku i skierował go na najbliższą flagę. To widać rozwiało wszelkie wątpliwości. ]
- No dobra, załatw co masz załatwioć i wracaj. Wiesz, że musisz się odżywiać regularnie. Dzić będzie sałatka i sok z marchwi.
Throul skinął głową i rozłączył się. Dopiero teraz jęknął. Jak on nie lubil diety wegetariańskie. Jednak Belcia stosując się do zaleceń lekarza wmuszała wen tę przeklętą zieleninę.

Leri - 2013-05-05 21:00:38

Każdy miał inną definicję chwili wolnego. Dla Jedi często była to medytacja, czasem jakieś wyjście do teatru czy lub koncert - wszystko zależy od danej osoby. Jednak wypady do kantyny na drinka, do klubu potańczyć czy zwyczajnie się schlać - to odpadało. Rozrywki to jak już na poziomie, kulturalne. Zakon tak już kształcił swoich wychowanków. Jednakże takie przypadki były rzadkie - Jedi nieczęsto mieli wolne dni. Po prostu.
- Panie Trax... moje prywatne odczucia nie mają tutaj nic do rzeczy. Poza tym jakiej pan się spodziewał reakcji w odpowiedzi na zarzuty postawione panu przez prokuraturę?
Ton jej głosu nawet przez chwilę się nie zmienił. A gdy Throul się jej pokłonił to tylko lekko się uśmiechnęła.
A gdy komunikator zadzwonił to Leri tylko zerknęła na muzyka ale nic nie powiedziała, tylko kiwnęła głową na znak że to rozumie i nie ma nic przeciwko. Jednak gdy rozmowa się zaczęła to jej brwi nieco się uniosły. Lafirynda? Doprawdy?
- Pańska żona jak mniemam? Urocza osoba

Throul - 2013-05-05 21:08:22

- Mają, bo… A z resztą nie ma sensu brnąć w ten temat.
Po skończonej rozmowie z żoną czerwony na twarzy ze wstydu jak burak nie śmiał spojrzeć w oczy Mistrzyni. Takiego wstydu się nie spodziewał, ale na żonę można było liczyć. Nawet jeśli udało mu się zrobić jako takie wrażenie na Leri Belinea swym występem przekreśliła wszystko.
- Brak mi słów.
W głosie muzyka złychać było głębokie zażenowanie całą sytuacją. W myślach odnotował sobie by porządnie opieprzyć Belineę za ten występ i następnym razem nie odbierać rozmów od niej podczas załatwiania różnych spraw.

Leri - 2013-05-05 21:54:31

- Słusznie
Odparła jeszcze odnośnie tego nie brnięcia dalej w to bagno. Dla Leri to wielkiego znaczenia nie miało, bo mimo własnych odczuć dalej była jedi i potrafiła spojrzeć na sprawę z dystansu. Co prawda czasem miała z tym problem - ale to dotyczyło spraw bezpośrednio z nią związanych - choćby Sisco. Wtedy troszkę jej dyscyplina słabła.
- Panie Trax, dorosły mężczyzna a czerwieni się pan jak nastolatek.
Zauważyła żartobliwie zabraczka. Ewidentnie było widać kto w tym związku nosi spodnie i kto rządzi.

Throul - 2013-05-05 22:04:36

Nie poruszał dalej tego grzązkiego nizym bagno tematu odczuć, uczuć wobec gwałciciela.  I niestety stało się to, czego się trochę obawiał. Leri choć zartem stwierdziła kto w domu Traxów nosi spodnie, kto stoi twardo na ziemi i sprowadza błądzącego w obłokach pokurcza do parteru.
- Oj tam od razu jak nastolatek…
Mruknął niewyraźnie czerwieniąc się jeszcze bardziej o ile to w ogóle możliwe.
- Może i mam te ćwierć wieku na karku ale jestem młody duchem Niestety mój domowy Lord Sith uważa, że po tym wszystkim jeszcze nie doszedłem do siebie i trzeba mnie niańczyć.
Miał na myśli owe załamanie, kiedy to zachowywał się jak skrzywdzony, jak emo. Teraz już wrócił do dawnej formy, ale w towarzystwie wolał nie rugać zony. Niestety ona takiego postępowania widać nie uważała sprawiając tym mężowi przykrość i upokarzając go.

Leri - 2013-05-05 22:13:32

Zaśmiała się cicho widząc jak Trax czerwieni się jeszcze bardziej.
- Przydałby się panu kurs panowania nad emocjami
Leri niejednokrotnie dziękowała w duchu Zakonowi za ich rygorystyczne podejście do kwestii panowania nad emocjami. Wielokrotnie jej się to przydało - co nie zmienia faktu, że nie zawsze się do tych zasad w pełni stosowała. Pod tym względem była elastyczna i czasem balansowała przy granicy.
- Cóż, kobiety mają zawsze rację. A gdy ich nie mają to patrz punkt pierwszy
Rzuciła kolejną żartobliwą uwagę pod adresem muzyka, a że sama była kobieta to łatwo ją było zrozumieć.

Throul - 2013-05-05 22:20:55

- Oj przydał, przydał…
Pokiwał potakująco głowa.
- Chyba zapiszę się do Zakonu i tam się tego nauczę od najlepszych.
A w myślach dodał: „Może naucza mnie też jak zapanować nad moim Sithem.” Kolejna żartobliwa uwaga i kolejna myśl: „Kolejny sith? Dobrze, że Jedi nie mogą zakładać rodzin. Zwykły facet z taką, jak tu sekutnicą miałby nie lada kłopot. Nie byłoby żadnej wymówki. Wyczytała by w myślach wszystko i zrobiła mu z dupy jesień średniowiecza.” Jednak powieka mu nie drgnęła, nie drgnął żaden mięsień na twarzy. Nie zdradził się ze swoimi myślami.

Leri - 2013-05-05 22:31:19

- Obawiam się, że nasz styl życia by panu nie odpowiadał. I obawiam się, że na to jest już trochę za późno. O jakieś ćwierć wieku, jak sam pan to określił
Leri nie dodała, że w szczególnych wypadkach szkolono też starsze osoby - musiały one jednak wykazywać bardzo silną więź z Mocą, bowiem szkolenie osoby dorosłej było dużo trudniejsze niż szkolenie dziecka. Trzeba było w końcu kandydatowi gruntownie przebudować jego światopogląd.
Co prawda zabraczka wyczuwała w Traxie jakiś ponadprzeciętny związek z Mocą (a ponadprzeciętny oznacza, że wybjałsię ponad zwykłych ludzi) ale nie na tyle, by proponować mu szkolenie. Takich ludzi jak on było też sporo, najczęściej ich związek z Mocą objawiał się lepszą intuicją oraz "szczęściem".

Throul - 2013-05-05 22:48:50

- Co do stylu zycia… Wszystko można zmienić. Ot, przykład: stałem się pracoholikiem. Bez pracy zyć nie mogę., choć może to i lepiej…
Nie dokończył. Chyba nie musiał. Wiadomym było, ze jak człek zajęty to mu głupoty do głowy nie przychodzą. Cnoty kilku tysięcy kelnerek zostały ocalone. Oczywiście był to żart, bo Throul nie miał zamiaru nikogo więcej gwałcić. Tamtego gwałtu, którego nie pamiętał było mu aż nad to.
- Za stary.. Aż tak staro wyglądam?
Spytał modulując głos tak by brzmiał poważnie i śmiesznie zarazem. Jego moc stała się bardziej wyraźna, gdy zmieniał głos. Czyżby nauczył się jak przy pomocy Mocy modulować, zmieniać głos?  Odpowiedź była jasna: TAK! Jego związek z mocą objawiał się możliwościami wokalnymi, dowolną zmianą głosu. Mógł nawet udać głos Leri, gdyby chciał.

Leri - 2013-05-05 22:58:24

Tym razem zabraczka spojrzała na niego nieco chłodniej, bo porównanie Throula było raczej chybione. Pracoholizm był zaburzeniem a nie stylem życia. Chyba każdy w życiu miał taki epizod, że pod wpływem pewnych wydarzeń człowiek rzucał się w wir pracy. Z różnych powodów.
- Niezbyt trafne porównanie ale owszem, wszystko można zmienić. Ale to wymaga olbrzymiego wysiłku i poświęcenia, tego nie da się tak łatwo zmienić Odparła nieco poważniejszym tonem. Ale po chwili złagodniała, co widać było wyraźnie po jej twarzy. Bo w końcu Throul był cywilem, co on mógł wiedzieć o Jedi? Chyba jedynie tyle ile pokażą w holonecie. Niewiele osób decydowało się na pogłębienie własnej wiedzy na temat Zakonu.
- Ciekawa sztuczka
Podsumowała jego starania, ale nie była pod wrażeniem, bo by osiagnać coś takiego nie trzeba było mieć talentu Mocy, zwykli ludzie też to potrafili osiagnać, wymagało to od nich tylko większego wysiłku.

Throul - 2013-05-05 23:01:59

Throul skupił się. Tym razem zamierzał się popisać. Może mu się uda.
- Chybiony, to fakt. Nie każdy jest alfą i omegą.
Odpowiedział głosem…. Leri. Niech wie, ze on taki ostatni nie jest i coś tam potrafi.

Leri - 2013-05-05 23:08:06

Leri lekko zmrużyła oczy w odpowiedzi na Throulowe popisy.
- Panie Trax... proszę dorosnąć.
Stwierdziła nieco chłodniejszym tonem. Popisywać to się mogły dzieci lub młodzi chłopcy chcący zwrócić na siebie uwagę. Leri często tego doświadczała odwiedzając różne ludy w czasie wypraw korpusu ekspedycyjnego. Zawsze uważała to za urocze, gdy dzieci próbowały jej zaimponować swoimi sztuczkami lub umiejętnościami.
Trax teraz zaś wydał jej się takim właśnie dużym dzieckiem. "Umiem naśladować głosy innych - zasługuję na pochwałę!"

Throul - 2013-05-05 23:16:35

Spoważniał. Już nie udawał nikogo. Mówił swoim głosem
- Może lepiej nie? Nie chcemy wszak  by ucierpiały kolejne cnoty.
Lekki dwiący uśmieszek pojawił się na jego ustach. Leri jednak była sztywna jak deska. Cóż zrobić. Niektórzy nie wiedzą co to znaczy rozluźnić się.
- Wracają do miecza. Powiedziała Pani, że został zniszczony, gdy została Pani jedi. Ma pani kryształ. Podejrzewam, ze to jakaś część miecza. No trudno. MyAle jak powiedziałem, my tu gadu gadu  a czas ucieka. Ni będę pani zajmował więcej cennego czasu. Szkoda takiej pięknej niedzieli, choć przyznam, że rozmowa była bardzo przyjemna.
Wstał i obdarzył Leri jednym z swych plakatowych uśmiechów wiecznego chłopca, uśmiechem, który pokochały miliony istnień w Galaktyce.

Leri - 2013-05-05 23:24:48

Leri nie przepadała za pajacowaniem i robieniem z siebie głupka - a to najwyraźniej Throul uważał za dobrą zabawę. Więc w jego opinii była pewnie tą drętwą deską.
- "Kryształ jest sercem ostrza. Serce jest kryształem Jedi. Jedi to kryształ Mocy, a Moc jest ostrzem serca i wszystkie są splecione razem. Kryształ ostrzy Jedi. Jesteśmy jednym."
Odpowiedziała pewnym starym wierszem na pytanie odnośnie ważności kryształu. W istocie był on najważniejszym elementem miecza ponieważ był on czymś więcej niż tylko zwykłą częścią potrzebną do działania. Kryształy miały bardziej duchowy i osobisty charakter.
- Do widzenia panie Trax
Również lekko się uśmiechnęła, ale nie w odpowiedzi na ten plakatowy grymas. Zdecydowanie na nią on nie działał.

Throul - 2013-05-05 23:29:14

Ukłonił się głębiej niż powinien, nie z przekory czy złośliwości. Ukrył zdziwienie jakie malowało się na twarzy, gdy usłyszał owy wiersz. Miał nad czym myśleć. Może nawet ułoży o tym piosenkę? Kto wie?
- Jeszcze raz dziękuję za przemiła rozmowę. Do widzenia.
Cofnął się o dwa kroki i dopiero po tym obrócił i wyszedł z Enklawy.

Leri - 2013-05-05 23:31:39

Leri jeszcze kiwnęła mu głową na pożegnanie a gdy już wyszedł to porzuciła tą maskę sztywności. Rozluźniona poszła do kantorka Aleise, zapukała a potem wprosiła się na kawę i ciastka by poplotkować.

MOC - 2013-05-27 18:10:09

Na kilka godzin przed planowanymi przenosinami Queni i do Enklawy przybył mistrz Havesh wraz z dwoma technikami z SIS, których zadaniem było dokładne sprawdzenie wszystkich zabezpieczeń tego miejsca. Tak na wszelki wypadek.
O wszystkim oczywiście wcześniej poinformowano Jamesa, tak by w razie jakichś pytań czy wątpliwości mógł porozmawiać z Mistrzem Cieni - jak czasem określano Havesha.
Aleise oczywiście też została poinformowana, chociaż zadowolona z takiego obrotu sprawy nie była. Psuło jej to po prostu grafik, jednak musiała zacisnąć szczęki, uśmiechać się przymilnie i pomagać tym z SIS. W końcu to była ich sprawa. Mistrz Havesh zaś krążył to tu to tam i sam sprawdzał stan Enklawy. Niestety Świątynia Jedi to to nie była, więc woleli dmuchać na zimne pod tym względem. Queni była cennym źródłem informacji, nie chcieli więc jej stracić.

James - 2013-05-27 18:17:26

Był to późny wieczór, przenosiny miały być w nocy, dla bezpieczeństwa, więc Aleise musiała dłużnej zostać w pracy. James zaś tak jak dziś około 16 skonczył zajęcia na uczelni tak już był poza zasięgiem dla każdego, by tu się po prostu kręcić i być rpzy sprawdzaniu, przy dzwonieniu, załatwianiu i wszystkim tym co było potrzebne. Zagonił Lri i Mini do urządzenia pokoju, niestety Asyr był poza zasięgiem więc na nich się wyzywał. Mac tez tego zrobić nie mógł, ale w razie kłopotów „z Mocą” czy nawet papierkowych – był do dyspozycji. Przycumował swoim wózkiem po drugiej stronie blatu recepcji i cos tam robił z Aleise.
Inni jedi tez tu byli, jakoś żaden za bardzo nie chciał się oddalać z enklawy właśnie teraz i to Jamesowi odpowiadało – niech robią dobrą atmosferę, niech tu są, bo jakby tfu tfu tfu cos się stało...

MOC - 2013-05-27 18:52:34

Havesh przez cały ten czas pozostawał milczący. Jego ludzie wszystko sprawdzali i znaleźli kilka drobnych niedociągnięć w systemach ochrony, ale to nie było nic poważnego. Od razu zabrali się za poprawianie poziomu bezpieczeństwa w Enklawie. Zaś Mistrz Cieni w końcu znalazł chwilkę czasu na rozmowę z Jamesem.
- Jeszcze tylko kilka poprawek i zwracam Enklawę ponownie w twoje ręce
Zagaił do Jamesa z uśmiechem. Witali się już wcześniej, więc nie było potrzeby by to wszystko ponawiać. Jednocześnie dawał znać barabelowi że chciałby z nim porozmawiać nieco na osobności, z dala od innych jedi. Mimo wszystko była to sprawa nieco wyższej rangi.

James - 2013-05-27 19:02:44

James łaził od jednego do drugiego, uśmiechnięty i na głos wyrażał zadowolenie ze teraz enklawa będzie najbezpieczniejszym miejscem w Galaktyce. Owszem, trochę napięcia w nim było,w  końcu był tylko „człowiekiem”, mimo ze mistrzem Jedi.
- A mi się podoba takie remontowanie – barabel wyszczerzył zęby, zacierając ręce. Zrozumiał,  ze Havesh chce zamienić parę słów prywatnie. Po prostu zaczął się oddalac w kierunku wnęki korytarza, gdzie nikogo nie było, bo ten teren już zabezpieczono wcześniej.

MOC - 2013-05-27 19:07:11

- O tak, chętnie wyremontowałbym w ten sposób większość budynków na Coruscant. Jednak, kto za to zapłaci?
Pytająco rozłożył ręce. Wiadomo, pieniądze od zawsze stanowiły pewien problem. Dzisiaj za wszystko płaciło SIS, ponieważ mieli interes w ulepszeniu zabezpieczeń w Enklawie. W przeciwnym wypadku pewnie by palcem nie kiwnęli, taka niestety była nieco smutna prawda. Zabezpieczano tylko te najcenniejsze i najbardziej narażone obiekty, przy innych to pozostawało mieć nadzieję, że nic się nie stanie.
- A jak przebiegają pozostałe przygotowania? Poinstruowałeś pozostałych?
Zapytał przyciszonym głosem gdy już znaleźli się na osobności.

James - 2013-05-27 19:14:23

- Wszystko jest w  porządku, to co zaplanowałem już wykonano, resztę pokaże praktyka, pierwszy raz przezywam taką sytuację - przyznał w końcu, bo dziś od rana chodziło mu to po głowie, i wreszcie powiedział: pierwszy raz. Różne dziwne rzeczy już robił ale takiego „świadka koronnego” miał mieć pod opieką pierwszy raz. Oraz tak nietypowy przypadek. Na początku bowiem stwierdził, że to w pewien sposób stereotypowy przypadek. Później nad tym pomedytował i bardzo mu się rozszerzyło.
Ale nie przestraszyło. Po prostu będzie miał trochę mniej czasu dla innych.
- Wszyscy jedi wiedzą i są pełni optymizmu. Tylko jeden nie wie, wczoraj przyleciał, jeszcze z nim nie rozmawiałem i szczerze mówiąc – nawet nie przejrzałem jego akt – James obecnie zajmował się innym problemem,a  jedi jak jedi. Wiadomo, ze jedi,a  jak jedi to jedi. Wiec, idąc stereotypami, był spokojny. Bo po prostu zakonowi ufał.

MOC - 2013-05-27 19:21:57

- To dobrze. Będziemy mieli na oku Enklawę, tak na wszelki wypadek. Ta próba zamachu ze szpitala trochę nas zaskoczyła, co nie powinno się wydarzyć
Mruknął z zauważalną skruchą w głosie. Mówiąc kolokwialnie dali ciała i o mało co nie utracili cennego świadka. W siedzibie SIS rozpętała się mała afera, że dali się tak wystrychnąć na durni. Teraz więc dbano o każdy, nawet najmniejszy szczegół. Stąd też panoszący się technicy z wywiadu.
kolejne słowa Jamesa troszkę zaskoczyły Havesha. Musiał on poszperać w głowie by sobie przypomnieć o kogo chodzi. Ale w końcu sobie przypomniał. Monitorował on wszystkie wizyty członków Zakonu na Coruscant, wiedział wiec o kogo chodzi, czytał akta.
- Chodzi ci o pau'anina o imieniu T'kul?

James - 2013-05-27 19:29:28

-Walczymy z bardzo nieprzewidywalnym przeciwnikiem, ale gdyby Moc nie chciała, by ta próba była dla nas wygrana, to by nie była. Czy tylko tobie wydaje się, ze w Mocy istnieje jakaś wieź miedzy Queni a Mavhoniciem? – zapytał. Chciał poznać zdanie o tym kogoś kto w tym siedzi. W Mocy nic się nie dzieje przypadkiem, kapitan musiał się tam znaleźć by uratować dziewczynę.
- Tak... pamiętam że to była jakaś nietypowa rasa – pau'anów znał, słynęli z porządnych charakterów więc się nie bał. Błoga nieświadomość.

MOC - 2013-05-27 19:35:17

- Możliwe, w końcu nie ma przypadków tylko jest Wola Mocy.
W zamyśleniu się zgodził z Jamesem. Ale nad związkiem Queni i Mavhonica jakoś się nie zastanawiał. Teraz jednak miał ku temu okazję. Przypomniał sobie o tych wszystkich doniesieniach związanych z atakami hackerskimi. Niektórzy donosili o pojawieniu się tajemniczego napisu "pomóż mi" ale do tej pory wszyscy to ignorowali. Ale nie Mavhonic i jego ludzie. A potem odwiedził ją dwa razy i znowu ją uratował. Więc może faktycznie istnieje jakiś związek?
- Może... ich losy się połączyły i przez jakiś czas będą biec w podobnym kierunku. Kto wie co z tego wyniknie?
Jena miał poprowadzić przesłuchanie i śledztwo. Tyle wiedział z ustaleń agentów SIS. Warto było przyjrzeć się temu wszystkiemu bliżej.
- Cóż... miej na niego oko. Ma dobre serce, chce pomagać innym ale... powiedzmy że nie zawsze myśli o konsekwencjach swoich czynów. Taka romantyczna dusza
Sposób w jaki to powiedział nie przywoływał na myśl komplementu.

James - 2013-05-27 19:44:45

James już był w stanie powoli wnioskować ze coś z tego wynika. Obecność Jenathazy może zwiększyć jej bezpieczeństwo. Był trochę jak zwierze wobec swojego młodego – wiele instynktownie był w stanie wyczuć, mimo niewrażliwości na Moc. Takie rzeczy się zdarzały i wcale nie tak często, tylko nie było w pobliżu nikogo kto by to zauważył.
Dalsze słowa Havesha, niby takie zwyczajne, przykuły jednak specyficzną, czujną uwagę Jamesa. Gdyby nie szklane oczy, spojrzenie pytałoby „co masz na myśli”?
- A mógłbyś to przełożyć na bardziej dosłownie? – no, tego mu jeszcze brakowało, żeby mieć dwustuletniego Asyra – bo ten opis by się z nim zgadzał.

MOC - 2013-05-28 14:28:00

Havesh cicho westchnął. W normalnych okolicznościach darowałby sobie to ostrzeganie Jamesa. Jednakże obecnie sytuacja była wyjątkowa. Wkrótce barabel będzie miał pod opieką bardzo cennego i bardzo przestraszonego świadka. Musiał więc być ostrożny, bo nikt nie chciał by podczas pobytu w Enklawie Queni całkiem się w sobie zamknęła. A przecież oczekiwali skutku całkowicie odwrotnego - że się otworzy i zdradzi swoje tajemnice.
- Ujmę to tak. T'kul bardzo chce pomagać innym i robi to. Jednak nie zawsze pamięta, że konsekwencje naszych działań nie zawsze są tylko pozytywne. Zapomina o negatywnych i skupia się na tych dobrych.
Nie chciał mówić źle o innym jedi, ale niestety James musiał wiedzieć jaka jest sytuacja.
- W trakcie wojny zignorował nakazy Rady i udał się na rodzinną planetę, by pomóc jej mieszkańcom w walce z Imperium. Czyn szlachetny i godny podziwu. Zorganizował ruch oporu i nazwał ich Krwawymi Braćmi. Nazwa niezbyt przystoi do ideologii Zakonu, ale jak mówiłem. Romantyczna dusza. Jego ruch działał dobrze, odnosił sukcesy... jednak walczył z Sithami. W końcu na planetę przybył jakiś Darth, który konsekwentnie zabrał się do niszczenia Krwawych Braci. Zrównał z ziemią kilka miast, podejrzanych o sprzyjanie ruchowi oporu albo zabijał albo sprzedawał w niewolę. T'kul zaś został odwołany przez Radę by nie zaostrzać sytuacji na planecie.
Zakończył ze smutkiem w głosie. To było chwalebne, że T'kul chciał pomóc swoim rodakom, ale czasem walka nie jest najlepszym rozwiązaniem.

James - 2013-05-28 19:15:58

James słuchał jakby z lekkim przestrachem objawiającym się w silnie zaciśniętej linii gadzich warg. Wyglądał troche jakby chciał zapytać „jakim cudem taka osoba jest w  zakonie?”. Poniekąd był odpowiedzialny za całą ta masakrę. To jedi powinien wiedzieć. Każdy jedi.
- A jak u niego z dyscypliną? – bo niewykluczone ze sam nagle wpadnie na pomysł jak pomóc Queni i ignorując zakaz Jamesa zacznie to robić

MOC - 2013-05-28 19:23:30

- To oczywiście skrajny przypadek.
Dodał od razu Havesh, bo poczuł że trochę przesadza. Nie można było w końcu oceniać kogoś po jednym błędzie. Z resztą nie miał pełnego obrazu sytuacji, to co przedstawił Jamesowi było tylko suchym faktem. Jednakże też się obawiał, że sam wpadnie na pomysł pomagania Queni, co tylko wszystko pogorszy.
- Nie znam go osobiście, mogę jedynie wypowiadać się na podstawie raportów. Po prostu w wolnej chwili z nim porozmawiaj i sam oceń, dobrze?
James już teraz miał sporo rzeczy na głowie a teraz dochodziła kwestia T'kula. Niestety taka już była cena zasiadania w Radzie Jedi. Chyba dlatego Havesh skrzętnie unikał wszelkich nominacji na to stanowisko. Już samo bycie Mistrzem Cieni było wyczerpujące.

James - 2013-05-28 19:28:20

Nie trzeba było być mistrzem Jedi by się domyślić, ze Jamesowi niańczenie kolejnego dziecka – tym razem starszego od niego samego – nie jest na rękę. Miał nadzieje, ze przesadza z tymi pesymistycznymi myślami.
- Twoje chłopaki od pancernych drzwi tu są? Niech założą kod na zamek – w pierwotnym założeniu kodu być nie miało, bo James uwał wszystkim jedi w enklawie i twemu, ze nic nie zepsują. To były odpowiedzialne istoty, no i zawsze jakaś możliwość spontanicznego kontaktu Queni ze społecznością.
Ale w końcu – niech będzie kod. Głupio jest popełnić głupi błąd.

MOC - 2013-05-28 19:35:47

Zawsze istniała szansa, że ich reakcja jest po prostu przesadzona a kartoteka T'kula przedstawia go zbyt niekorzystnie niż jest to w rzeczywistości.
- Są. Zaraz wydam im rozkaz
Havesh odszedł na chwilę i przez komunikator poinformował swoich ludzi o tym, co mają zrobić. Nie trwało to zbyt długo i szybko powrócił on do swojego rozmówcy.
- Wkrótce to założą. Kody będziemy znać tylko my dwaj, tak na wszelki wypadek. Sam swobodnie rozdysponujesz swoją wiedzą, ja poinformuję kilku agentów SIS
James mógł więc sam dobierać grono osób dopuszczonych do kontaktów z Queni. Havesh jednak miał nadzieję, że nie będzie ona wiecznie przesiadywać w swoim pokoju i wkrótce otworzy się nieco na świat.

James - 2013-05-28 19:40:17

-Najlepiej niech będzie jeden główny kod i jeden roboczy. Ten roboczy będę zmieniał,a  główny będzie wasz – Dodał jeszcze przed przekazaniem rozkazu. Moga być wewnątrzakonne przecieki, Asyr za kiełbasę się wygada i będzie trzeba zmienić.
Póki co nie miał jeszcze za dużo planów odnośnie Queni. Zacznie je robić, jak już będzie wiedział, ze jest i się aklimatyzuje. Bo to pewnie będzie dla niej trudne.

MOC - 2013-05-28 19:49:08

Havesh zgodził się z tą sugestią. Jednak kod dopiero później zostanie wprowadzony, najpierw trzeba było zainstalować zamek i wszystko sprawdzić, a to wymagało trochę pracy.
- Wkrótce wszystko będzie gotowe i stąd znikniemy.
Mruknął do Jamesa, bo jednak ich działalność była kłopotliwa. Obcy ludzie kręcili się po miejscu, które od miesięcy było domem dla Jedi. Wtykali swoje nosy wszędzie tam gdzie się dało, a gdzie to nie było możliwe to i tak próbowali. Taka już parszywa rola wywiadu.

James - 2013-05-28 19:53:45

- Ależ nam to nie przeszkadza, jeszcze wam herbaty zaparzymy – odpowiedział, jak to on zawsze radośnie. Wiadomym było że i jemu nie w smak tacy goście, ale chciał rozładować atmosferę, niech pracują bezstresowo a nie się oglądają ze może przeszkadzają komuś. Inna sprawa ze pewnie byli trochę ciekawi enklawy jedi.
- jak będzie wyglądała jej dalsza przyszłość?  -zapytał Havesha. Bo Sisca to on sam zorganizował i umieścił w rodzinie zastępczej. Tylko ze Sisco nie był „niebezpieczny” - nie w sensie fizycznym a  takim, by ktoś chciał o niego walczyć.

MOC - 2013-05-28 20:01:47

- To miłe z twojej strony
Odpowiedział nieco weselej Havesh, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, ta odpowiedź wynikała po prostu z uprzejmości. Nikt nie lubi, gdy kto obcy grzebie mu w domu. Ale niestety na to nikt nie mógł nic poradzić. Zaś chłopaki ciekawi byli Enklawy, ale tylko troszeczkę. Bo w końcu Świątynia to to nie była a ona skrywała wiele sekretów, które teraz są przysypane gruzem.
Zaś pytanie o przyszłość Queni wyraźnie pogorszyło mu samopoczucie. Co prawda mógł przywdziać maskę obojętności i spokoju, ale nie chciał. Wolał szczerze z Jamesem porozmawiać.
- Nie wiem, część osób z Rady Wojennej chciałoby ją zrekrutować, co oczywiście spotkało się ze sprzeciwem z mojej strony i mistrzyni Shan. Jej los pozostaje kwestią otwartą, jednak na pewno będzie pod obserwacją, przynajmniej dopóki nie wyeliminujemy jej szefów. A co będzie później to Moc zadecyduje

James - 2013-05-28 20:09:26

James skinął głową, spoglądając teraz w podłogę. Moc ostatnio miała dużo do roboty, James wolałby usłyszeć coś konkretnego.
Jednak świadom był tego,z e konkrety to on sobie może na uczelni wyłożyć. Na pewno nie w takiej sprawie jak to.
Sam uważał, ze najlepiej by było dla Queni „podzielić los Sisca” czyli znaleźć się w jakiejś rodzinie. Jednak jeśli miała naprawdę 16 lat – może nie zdążyć. Po uzyskaniu pełnoletnosci sama za siebie decyduje. Chyba, ze SIS postanowi jednak decydować za nią dla dobra sprawy.

MOC - 2013-05-28 20:16:27

Kwestia przyszłości dziewczyny była bardzo trudna ze względu na jej zdolności. SIS obawiało się, że zejdzie na złą drogę i zacznie hackować ich zabezpieczenia, lub też ktoś ją porwie i wykorzysta dla własnego użytku. Najlepszą opcją by było wyłączenie/usunięcie/popsucie implantów, ale póki co według lekarzy to niemożliwe. Zabezpieczenia poza tym organizm już się do nich przystosował i kto wie w jakim stopniu one są potrzebne do dalszego funkcjonowania. Mogły być nawet niezbędne. No i co z nią zrobić? Ktoś nieśmiało sugerował by ją wepchnąć do Zakonu, by Jedi ją nakierowali moralnie i wyedukowali, a kwestia czy będzie Jedi czy nie to już od Rady zależy. No i potem znowu się zrodziła dyskusja o tym, ktoś zaproponował by ją do wywiadu wcielić, ktoś inny stwierdził że to ryzykowne. I tak się wszyscy spierali.
- Przede wszystkim musimy się skupić na tym, co jest teraz. Zapewnić jej bezpieczeństwo i dopaść drani, którzy jej to zrobili. O reszcie pomyślimy później

James - 2013-05-28 20:22:29

- Masz racje. Nie ma co za wczasu dokładać sobie pytań... wybacz, muszę już lecieć – poklepał Havesha po ramieniu i skłonił się lekko.
- Niech Moc będzie z tobą
I odszedł

T'kul - 2013-07-01 21:24:25

Z Sali konferencyjnej poszedł wprost do Sali głównej. Stanął w ogonku petentów do królowej tego pomieszczenia, czyli Aleise. Poczekał cierpliwie. Gdy przyszła jego kolej Skrzywiła się widząc, z kim ma do czynienia.. T’kul nie przejął się.
- Aleise w pokoju 66 zostały książki. Będziesz tak uprzejma i poślesz droida by je odstawił do biblioteki? Dzięki. Powodzenia.
Odszedł od jej biurka i wyszedł z Enklawy.

Asyr - 2013-12-29 00:13:13

Asyr od 5ciu minut wyczekiwał aż Leri będzie wychodzić z pomieszczenia Sitha. Wcześniej zatroszczył się o pozbycie się konkurencji (Mini) i teraz czaił się za kolumną sam, jak oryginalny bothański szpieg. Kiedy ujrzał ją wychodzącą zza roku, sam wyszedł na spotkanie pospiesznym krokiem, podbiegając co chwile.
Przez ostatnie półtora roku bardzo się poprawił fizycznie, przybrał na wadze, nabrał mięśni, sierść mu zgęstniała, no i przeszedł wszczep implantu oka.
- byłaś u sitha? – zapytał charakterystycznym półgłosem, nie zatrzymując się po dopadnięciu do Leri a automatycznie ruszając lekko tyłem, zachowując jej tępo.
- I co mówił?

Leri - 2013-12-29 00:25:32

- Musisz poćwiczyć wejścia bothański szpiegu... a gdzie moja niesforna uczennica?
Powitała odrobinę złośliwie Asyra, bo wiedziała że to on tak urządził tego sitha. Była ciekawa, czy to była zaplanowana akcja Jamesa (no tak, uszkodźmy sobie więźnia a potem go leczmy by był nam wdzięczny) czy też młody bothanin nie wytrzymał i postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość. Albo był to kolejny test w stylu tych Jamesowych - zarówno dla Asyra jak i Braiana.
- No byłam, musiałam po tobie sprzątać... z resztą ładny cios, ćwiczyłeś ostatnio
Zerknęła na niego prowokująco. Gdyby to był prawdziwy miecz to jej "usługi" raczej nie byłyby wymagane.
- Nic ciekawego nie mówił bo też o nic go nie pytałam. Przesłuchania pozostawiam mądrzejszym ode mnie

Asyr - 2013-12-29 00:33:30

- To było zaplanowane!- zapewnił z powaga, nie zmieniając tonu i postawi.
- Twoja uczennica pewnie zaraz tu przylezie, ciężko jej się pozbyć na dłużej, więc mów, mów! – wszyscy jedi byli niespokojni ze świadomością, ze maja sitha za ścianą. A Asyr od dawna był znany jako typ emocjonalny. A świadomość ze mógł go dziś zabić, gdyby tylko ten miecz był prawdziwy, bardzo go podnosiła.
- Ćwiczyłem, ale gdybym wiedział ze Moc splata nam takiego figla to bym ćwiczył bardziej.
W pewnym momencie przestał isc do tyłu a zrównał się z zabraczką i szli razem bok w bok.
- Ale nie czułaś ze próbuje cię... nie wiem... podejść jakoś? Bo mistrza Jamesa to może się trochę bał, bo to mistrz... ale rycerza mógł próbować

Leri - 2013-12-29 00:42:13

Kiwnęła głową. No to by generalnie pasowało. Ciekawa była tylko wyników tej akcji. I nie chodziło tu o te widoczne na pierwszy rzut oka - czyli rana Braiana, a o wnioski które wyciągnął James podczas obserwacji całego tego zajścia.
- Spokojnie, nie ekscytuj się tak... dostał tytuł rycerza i zaraz się wydziera. Jeśli tak bardzo nosi cię energie to zapraszam na sparring
Odpowiedziała troszkę poirytowana, bo pomimo równego statusu to jednak Leri była nieco starsza od Asyra. No i jego zachowanie trochę jej się nie spodobało. Nie lubiła gdy ktoś podnosił na nią głos bez powodu.
Poza tym domyślała się, że gdyby Asyr miał prawdziwy miecz to z chęcią zrobiłby wtedy z niego użytek.
- To zacznij ćwiczyć też głowę, bo masz ją zbyt gorącą i nie panujesz nad emocjami. To nasz więzień, który w dodatku oddał się dobrowolnie w nasze ręce. I powinniśmy pomóc mu zmienić swoje życie, jeśli tego bardzo chce
Upomniała go a potem skręciła w boczny korytarz, zmierzając do ambulatorium by oddać torbę z opatrunkami.
- Podejść? Raczej nie, o nic mnie nie wypytywał. Z resztą, pewnie nawet mnie na poważnie nie brał
Odpowiedziała z uśmiechem. Bo na jedi to zdecydowanie nie wyglądała.

Asyr - 2013-12-29 00:49:02

- Przecież ty nie używasz „latarki” – zauważył Asyr, po pierwsze dlatego ze był ciekawszy temat, po drugie – walka z Leri skupiałaby się bardziej na kontrolowaniu i odpowiednim używaniu Mocy,a  on lepiej czuł się w szermierce.
- Nie krzyczę, nie krzyczę, mów... - od razu się odpowiednio uładził. To był jednak Asyr. Choć oczywiście żaden to argument.
Za zakrętem już się trochę uspokoił.
- To jest dziwne. Musi mieć albo strasznie przesrane u Sithów, albo jutro wysadzi pół senatu bombą zrobiona z gumy i wykałaczki... Albo daje jakoś sygnały swoim... bo szczerze mówiąc we wszystko mi łatwiej uwierzyć, niż w „nawrócenie”.

Leri - 2013-12-29 00:56:58

- Co nie zmienia faktu, że mogłabym ci skopać tyłek
Odparła prowokująco.  kiedyś pewnie zaciągnie Asyra na salę treningową by się zmierzyć. Mógłby nawet używać miecz, tylko że ćwiczebnego. Wtedy szanse byłyby troszkę bardziej wyrównane. Przy okazji mogłoby to być ciekawe doświadczenie. Ale to pewnie kiedyś dopiero.
- Jasne, jasne.
Odparła sceptycznie, ale kłócić się z nim nie chciała o drobnostki. Z resztą już się trochę Asyr uspokoił i dawało się z nim normalnie porozmawiać bez podnoszenia głosu.
- Niestety to prawda, łatwiej uwierzyć w jakiś strasznie wymyślny plan ataku niż w nawrócenie... Jednak jeśli to prawda i faktycznie szuka odkupienia, to dla niego to ciężkie doświadczenie. Chce się zmienić a nikt mu nie wierzy

Asyr - 2013-12-29 01:01:05

- Nie wiem czy to aby nie nagięcie kodeksu, ale jakoś ciężko mi zdobyć się na zrozumienie. Pomedytuje nad tym. Po treningu – uderzył pięścią w otwarta dłoń, trochę się bicepsy pod futrem uwidoczniły.
Mamy sitha za ścianą – z mieczem Asyr będzie spał.
- dzieki Leri, niech Moc będzie z Tobą. - i gdzieś po drodze odbił i urwał się.

Leri - 2013-12-29 01:09:59

Zerknęła na Asyra, który wykonał taki trochę wojowniczy gest. Aż Leri parsknęła śmiechem.
- No już tak nie szpanuj tymi mięśniami.
Spojrzała wymownie na te śladowe bicepsy pod futrem. Ale to dobrze, że odzyskuje formę, bo dawniej wyglądał nie najlepiej a teraz już przynajmniej jak normalny, żywy okaz bothanina.
- Tak, tak, z Tobą również. I kopnij Mini jak ją zobaczysz... znaczy się zawołaj. Z wami to nigdy nie wiadomo, jeszcze na prawdę ją spróbujesz kopnąć
Sprostowała od razu i sobie poszła.

Sisco Hasupidona - 2014-01-21 11:32:27

Tego spokojnego dnia jakoś w południe do enklawy zawitał Sisco. Dziś wyjątkowo długo go trzymali w tych śluzach i skanowali – miał uzbrojone działa, to broń, nie chcieli wpuścić, choc obejrzeli wszystkie jego dokumenty, wreszcie nakleili po ograniczniku na każde działko i wpuścili. Sisco tymczasowo nie mogł strzelać, ale nie musiał, szedł do enklawy jedi.
   Wkroczył płynnie, okazując postawą serdeczne nastawienie do świata. Mało gdzie czuł się tak bezpiecznie jak tu. Mruknąwszy głośno na powitanie wszystkiemu co zyje, powoli skierował wielkie cielsko do recepcji.

Asyr - 2014-01-21 11:38:16

Asyr akurat przebywał w głównej sali. Był kontrpostawą wobec zalatanego wiecznie jedi. Jego co ii rusz można było zobaczyć z wolnymi rekami i wolnym umysłem – nic nie robił i jakby się z tym obnosił. Dziś nic nie robił czytając gazetę na sofie. Ale w głębi duszy miał nadzieje ze jak tu będzie „pilnował” to zobaczy Satele – Wielką Mistrzynię. Przybyła do kanclerza, więc musiałaby tez zahaczyć o enklawę – tyle lecieć i nie zahaczyć? Nie wierzył. Dlatego tak pilnował.
Ale upilnował coś innego. Ucho mu drgnęło na dźwięk znajomego mrukniecie. Podniósł nowo nabyte jeszcze świeże oko znad gazety a tam – lezie jego nerfisko. Ale do recepcji. Wiec co – nie do Asyra przyszedł?
Bothanin rzucił gazetę na sofę, wstał, poprawił pasek i ruszył do Sisca takim krokiem jakby bić siez  nim chciał.
- Ej ty, mały, co się tu plączesz ludziom pod nogami?

Sisco Hasupidona - 2014-01-21 11:47:07

Wprawdzie Sisco zachowywał się bardzo grzecznie i spokojnie to jednak ludzie w kolejce do recepcji różnie na niego reagowali – głównie strachem, tym bardziej się Sisco ucieszył dostrzegłszy Asyra. Bedzie mógł załatwić swoje bez kolejki, więc zaraz począł się zbliżać.
- Odwal się, z niemalowanymi nie rozmawiam – zripostował na jego zaczepkę

Asyr - 2014-01-21 12:10:33

Wykonał osobliwy taniec ramion i głosy, o przekazie „ohoho, jaki ty ważny”, zmniejszając dystans między nim a Sisciem, bo obaj do siebie podchodzili aż się spotkali tak romantycznie pod okręgiem jarzeniowym który ich oświetlał. Asyr sięgnął ręką i Sisca „potarmosił” paznokciami z boku pyska, po „policzku”. Uwielbiał to ze może go tak bezkarnie dotykać.
- Ale o to ze nie przyszedłeś do mnie to chyba mogę się obrazić, co?

Sisco Hasupidona - 2014-01-21 12:25:56

Tez się zatrzymał. Oświetlenie dawało mu bezpośrednio po górnych oczkach, nie dało się za bardzo przyciemnić bo on bardzo wysoki i miał za blisko do tej lampy, więc chwilowo wyłączył górne oczka, patrząc teraz tylko bocznymi trochę jak zwierze co ma oczy po bokach.
- Weź się Asyr. Ty też do mnie możesz przyjść, ta sama droga. Ja przyniosłem szyszki dla Cho'dy i chciałem zostawić w recepcji, ale mogę zostawić tobie.
Rzeczywiście na działku dyndała papierowa kolorowa torebka na prezenty a w środku kilak szyszek – te do herbaty, te do pachnienia, te do biżuterii i jedna do ozdoby – większa. I oczywiście ulotka o właściwościach i zastosowaniu tych szyszek.
- A najlepiej jakbym sie mógł spotkac osobiscie.

Asyr - 2014-01-21 12:39:26

Asyr zamrugał kilkakrotnie swoim nowym okiem i podrapał się po sierści na czubku głowy.
- Dla jakiej Chody? – wyglądał na kompletnie zaskoczonego i nie podobało mu się ze on, jedyny bothanin w enklawie, naczelny nieoficjalny dżedajski szpieg nie wie co za Choda.

Sisco Hasupidona - 2014-01-21 12:41:41

Tym razem to się Sisco zdziwił. No jak Asyr może nie wiedzieć.
-Cho'dy... no jedi. Taki wysoki... ma ze dwa metry, cztery ramiona, trąbkę na twarzy, nosi się w takiej wypaśnej zdobnej szacie na gołe ciało, gada z obcym akcentem ze go trudno zrozumieć, pochodzi z zadupia, ma trzy miecze w tym jeden z czarnym rdzeniem

Asyr - 2014-01-21 13:08:20

Nie rpzestawał drapać się po sierści na głowie, krzywiac usta i patrząc na Sisca jak na wariata. W enklawie było koło 20 osób, każdego znał osoboscie, bo trudno nie znac, i nikt z nich nie był wysokim obcym z czterema ramionami, choć parę osób pochodizło z zadupia, ale nikt nie nazywał się Cho'da. Czy Choda. Nikt nie pasował do tego egzotycznego opisu.
- A w jakim filmie ty to widziałes?

Sisco Hasupidona - 2014-01-21 13:23:00

- W filmie pod tytułem „krótka historia o tym jak mało nie upierdolili Hasupidony na dolnym mieście”. – odparł lekko oburzony bo miał wrażenie ze jest traktowany jak ktoś niepoważny.
- Cho'da, jedi Cho'da. Wygląda jak jedi, mówi jak jedi, walczy jak jedi, ma miecz jak jedi, jest jedi jak jedi, dżedai się jak jedi. I to jedi. I nazywa się Cho'da. Wspominałem już ze jest jedi? Nie? To jest JEDI!

Asyr - 2014-01-21 13:37:14

Teraz Asyr poczuł się traktowany jak ktoś niepoważny, ale zrozumiał ze to mógł być odwet, skrzywił się więc tylko nieznacznie. Zasłużył sobie, więc nie ma prawa mieć pretensji.
- Zapytam Aleise – oświadczył i odszedł. Oczywiście wyminął kolejkę, pogadał, zapytał, ona sprawdziła w dokumentach. I po kilku minutach wrócił do Sisca.
- Nie ma w enklawie zarejestrowanego nikogo o imieniu Cho'da ani jakiejś szczególnie egzotycznej rasie poza mistrzem Kharem. Nie ma. Moze przybył niedawno i jeszcze się nie zarejestrował?

Sisco Hasupidona - 2014-01-21 13:49:09

- Ale to by było dziwne, on tu jest od przynajmniej dwóch tygodni.  -Pamiętał kiedy zobaczył go pierwszy raz pod szkołą. Leri tam była. Nie zapytał, ale może ona coś wie. Chociaż „coś wie” dziwnie brzmi. Bo co, szpiega im Tython przysłał? A jeśli...
- Zapytaj mistrza Jamesa jak go spotkasz. Weź szyszki. Jak wy pierwsi go znajdziecie, to mu je dasz.

Asyr - 2014-01-21 14:08:26

Zdjął torebeczkę i od razu zajrzał do środka ciekawy jakie szyszki ten cały Cho'da dostaje. I dużo tego było. Jak na awanturę na dolnym mieście – o której Asyr nie wiedział ze szczegółami ale wiedział ze Sisco był napadnięty  - to akurat. Asyr by się ucieszył. Ciekaw jak ten nieznany mu tajemniczy obcy.
I o co chodzi u licha, czemu go nie ma w bazie?
Może Cho'da to tylko zdrobnienie, prawdziwe imię jest zupełnie inne.
Pewne było to ze Asyr te sprawę rozwikła.
- Spoko. Pogadam z  mistrzem.

Sisco Hasupidona - 2014-01-21 14:19:00

- Świetnie. A jakbym ja go wcześniej spotkał, to tez dam znać. Teraz muszę lecieć, bo mam spotkanie a jeszcze w tej śluzie mnie pomęczą.  -ograniczniki założyli to je muszą zdjąć. I odnotować ze taki a  taki był tyle a tyle minut.
Sisco pochylił łeb i klepnął Asyra „czołem” w klatkę.
- Trzym sie – i tak się pożegnawszy, opuścił enklawę.

www.fire.pun.pl www.nivisniepokonani.pun.pl www.wjazdnaforum.pun.pl www.sterta.pun.pl www.mistral-yaoi.pun.pl