Sisco Hasupidona - 2012-12-09 23:40:50

swego czasu wielki, prężny zakład na ponad dwadzieścia stanowisk, specjalizujący się we fryzurach dla pan (i tylko pań) humanoidalnych. Dokonywano tu cudów na rozne przyjęcia i dzięki "kosmykowi" każda pani ze średniego miasta mogła poczuć sie jak zona senatora.

teraz jednak zakład świeci pustkami, straszy powybijanymi szybami okiem siegajacych od samej ziemi do samego sufitu. z ulicy widać jedne wielkie rumowisko znajdujących sie w srodku poprzewracanych regałów, foteli i głów manekinów.

Sisco Hasupidona - 2012-12-09 23:48:27

Leri, Sisco i tajemnicza insektoidalna postać wyłonili się z zakrętu i ruszyli w kierunku wybitego okna. Tu przewodniczka zatrzymała się,a  droid przyspieszył, wyraźnie szczęśliwy. Szyba była już wybita do cna, tak ze przeszedł – wręcz przeskoczył i w okamgnieniu zniknął gdzieś za rumowiskiem, wiedział, dokąd ma podążać, Widać ten zakład to nie wszystko, kryjówka jest gdzieś głębiej.
Istota zatrzymała się u wejścia i spojrzała na zabraczke, najwyraźniej grzeczność nakazywała wpuścić ją pierwszą. Sisco zachował się niegrzecznie, ale trzeba mu wybaczyć bo on „jest mały”

Leri - 2012-12-09 23:57:11

Leri grzecznie szła za swoimi przewodnikami, zmieniając w końcu rękę trzymającą torbę z zakupami, bo ta lewa zaczęła już ją nieco boleć. Tak więc gimnastykowała sobie teraz wolną rękę i rozglądała się po okolicy. Nie była ona zbyt ciekawa, jak to na niższych poziomach bywało. Słońce tutaj nie dochodziło i jedynym źródłem światła były lampy i neony.
Porzucony zakład też nie wyglądał optymistycznie. Żal się jej zrobiło młodego i jego opiekunki. Musieli mieszkać w ciężkich warunkach. Niestety nie miała zbyt dużego wpływu na to, mimo że była Jedi. Tutaj na Coruscant rządzili politycy i tylko oni mieli realną władzę. Zakon mógł tylko apelować do Senatu a i tak nie zawsze był wysłuchany, co widać było po sprawie ze Świątynią.
Zabraczka z uśmiechem kiwnęła w podzięce opiekunce i weszła do środka, wciąż podążając za młodym, bo w końcu ktoś jej musiał pokazać gdzie ma iść.

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 00:09:08

Nawet jeśli senat zacząłby coś robić celem odbudowy średniego miasta, to uchodźcy tacy jak oni zostali by zepchnięci jeszcze niżej – nie mieli obywatelstwa, ich jedyną szansą była chyba tylko jakaś fundacja, a i te wolały pomagać innym istotom niż „małe droidy”.
Zakład fryzjerski w kto rym mieszkali był zagorzeniem dla nich z jeszcze jednego powodu - w każdej chwili mógł zjawić się właściciel i zniszczyć wszystko, co sobie tutaj zbudowali.
A Leri, podazajac za Sisco szybko przrekona się, ze głębiej nie jest tak źle. Było to pomieszczenie zaplecza, jak na taki zakład – dużego. Drzwi były poszerzone w wielką dziure – zapewne Sisco sam ją sobie zrobił. A w środku nietypowe widoki – przede wszystkim w wielu meijscach na scianie widac było coś jakby tworzywo z którego jaskółki budują gniazda. Tym tworzywem przyklejona była lampka zasilana połączonymi ze sobą kablami ze znalezionych tu suszarek – i świeciła. Kuchenka mikrofalowa na stoliku z blatu fryzjerskiego stojącego na cegłach (i mnóstwo równo poukładanych rzeczy na nim, między innymi coś co przypominało butelkę z dozownikiem na który naciągnięto gumę – jak bardzo długi smoczek. Dalej, pod ściana kolejny blat fryzjerski, ten jednak robił za łóżko – podczepione na linkach wysoko, tak ze wisiało. Mozna się domyślić, ze to po to, by opiekunka mogła „spać” ze swoim podopiecznym  -Sisco mógl spokojnie połozyc na tym glowe (tylko nie opierać!).
  Weszła i Opiekunka, stanęła z boku i czekała az ich gosc się rozejrzy, i może – odezwie się.

Leri - 2012-12-10 00:15:45

Tak by pewnie to wyglądało. Coruscant już i tak teraz zmagało się z problemem przeludnienia a uchodźców przybywało. Niestety świat już był tak skonstruowany.
Leri rozglądała się z zaciekawieniem po całym pomieszczeniu. Nie czuła żadnej odrazy patrząc na te prowizoryczne sprzęty. Mieszkała już w dużo gorszych miejscach i jej to nie przeszkadzało. Tu były przynajmniej ściany, osłaniające od wiatru i deszczu, no i było tu nieco cieplej i przytulniej. Co z tego, że standard był dużo gorszy od tych z górnego miasta? Jej to na prawdę nie przeszkadzało.
- Przytulnie, na prawdę. Sama urządziłaś to miejsce?
Zabraczka zwróciła się bezpośrednio do opiekunki, jednakże dalej podziwiała pomieszczenia mieszkalne, szukając jakichś bardziej osobistych przedmiotów, chcąc poznać jakiś urywek przeszłości tej dwójki.

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 00:27:52

Gdzieś w oddali kręcił się Sisco. W tym miejscu, ciemnym zamkniętym pomieszczeniu niknął jego ogrom, sprawiał wrażenie mniejszego i bardziej stabilnego. Nie szalał bo nie miał gdzie. Ale tez to chyba był „szacunek do domu” - element wychowania. Zachowywał się w każdym razie bardzo spokojnie, łaził i kontrolował kąty, czy nic nie zginęło.
Przedmiotów różnych, dziwnych było tu sporo, między innymi prosta drewniano - kościana biżuteria leząca na blacie i archaiczne papierowe banknoty z wizerunkami głów istot ich rasy. Ale nic co mogłoby powiedzieć więcej o ich przeszłości. Było jednak sporo rzeczy mówiących o teraźniejszości – owoce z przeceny lub nawet ze śmietnika. Koc z naszywką fundacji charytatywnej. Butelka z glukoza i najtańsze racje żywnościowe.
Istota zwana Opiekunką zadarła głowę, by lepiej widzieć Leri. Była od niej niższa o jakieś dwadzieścia centymetrów. Może jeszcze urośnie?
- Tak, ja zrobiła. To, i to... – wskazała jedną z rąk zarówno wiszące łózko jak i elementy „doklejane”. Była owadem. Musiała robić to jak osa.
Chwile patrzyła na Leri, po czym opuściła twarz,a  czułki najechały do przodu, niemal dotykając zabraczki. Istota przeszła nieco do tyłu, chwile stała, po czym zabraczka mogła poczuć, ze owa wzięła do ręki koniec jej warkocza (tudzież kosmyk włosów jeśli te były rozpuszczone) i zaczęła oglądać z prawdziwą fascynacją. Zaraz tez dało się słyszeć ciężkie kroki. „Młody” przyszedł, mruczał cicho, tez oglądał. Ciekawość najwyraźniej cechowała ich oboje. Całą rasę. Byli ta samą rasa? A może nawet rodziną...

Leri - 2012-12-10 12:09:55

Powoli wyłapywała te drobne przedmioty, które z pewnością nie pochodziły z Coruscant. Papierowe banknoty nic jej nie mówiły, chociaż spotkała się kiedyś z podobnymi na innej planecie. Zaś drewniani-kościana biżuteria bardzo jej się spodobała. Miała kilka tego typu naszyjników i bransoletek, dostała wszystkie w prezencie od różnych plemion, dlatego też były dla niej cenniejsze niż te złote świecidełka.
- Jestem pod wrażeniem. Mimo, że prawie nic nie macie to zbudowałaś dla siebie i dla niego dom.
W żadnym wypadku nie kpiła z niej, na prawdę była pod wrażeniem, zwłaszcza że domyślała się, że pochodzą z planety z poza Republiki. To musiał być dla nich olbrzymi szok kulturowy i technologiczny, gdy tu przybyli. Mieli jednak pecha i trafili na Coruscant, które opanowane było przez kryzys.
Gdy rozpoczęło się to małe badanie to Leri odłożyła na ziemię swoje torby a potem wyprostowała się i spokojnie czekała na dalszy rozwój wypadków. Nie protestowała, a nawet zachęcała do badań, sięgając prawą ręką po warkocz i przekładając go sobie przez ramię, tak że teraz spokojnie sobie wisiał z przodu. Był on w troszkę kiepskim stanie, wiele kosmyków się z niego wyrywało.

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 12:18:21

Istota ani droid nie podejrzewali zabraczki o kpinę. Mieli bardzo dobry słuch, barwa i tembr głosu mówiły szczerze, nie fałszowały, wiec wierzyli jej. I oczywiście cieszyli się, zwłaszcza ona, bo jej rękami było to wszystko robione,a  nie wyglądała na szczególnie silną osobę. Fakt, mogła wykorzystać siłę Sisco w kilku rzeczach, ale i tak musiała wymyślić i zaplanować, jak – on nie miał rak i kształtem był nieporęczny, musiała podczepiać linki, tłoczki, budować pochylnie.
Warkocz zaś dalej był badany – z góry do dołu palcami, bo to takie fajne w dotyku, przeplatające się. Istota zaczeka pomrukiwać cicho, tak jak już wcześniej zdarzało się jej „braciszkowi” i co Leri już słyszała. Zaraz tez, wyraźnie pojaśniała na twarzy – to chyba był uśmiech – kilka razy wykonała warkoczem ruch „malujący” po kopule droida. Ten zamarł, zbierając bodźce, ale cały czas wydawał ten sam dźwięk, oboje to samo, czyli oboje „się uśmiechali”. On szybko jednak stracił zainteresowanie włosami – w jednej chwili jak torby znalazły się na podłodze, on był juz przy nich. Zaczęły szeleścić, co – jak się okazało – wywołane było tym, ze olbrzymi przedni palec wielkości pufy już zaczął je rozgrzebywać...
„Siostrzyczka” nawet go nie skarciła, widac nie uznała tego za niegrzeczność. Leri była ciekawsza niż jej zakupy. Siegnęła więc drobnymi paluszkami do góry, by dotknac rogów

Leri - 2012-12-10 12:32:08

Zabraczka spokojnie obserwowała to zafascynowanie jej warkoczem. Przerabiała to już kilka razy, z reguły pośród ras pozbawionych owłosienia. Ich niezmiernie fascynowały włosy i ciekawi byli ich przeznaczenia. Chociaż one miały akurat znaczenie czysto ozdobne. Leri uśmiechnęła się, gdy nawet młody zainteresował się jej warkoczem, chociaż on zbyt długo się nimi nie bawił a potem odszedłby pogrzebać w torbach.
W nich zaś znajdowały się tanie ubrania z różnych przecen. Gdy torby zostały poruszane, to z niektórych powypadały małe zawiniątka: kilka bluzek i koszulek w różnych kolorach, para spodni i jakiś płaszcz. Żadnych drogich, luksusowych materiałów, wszystko proste i przede wszystkim tanie. Wyglądało więc na to, że Leri też do najbogatszych nie należała. Była to jednak taka połowiczna prawda bo jako członkini Zakonu żyła skromnie, jednak miała dostęp do na prawdę sporych funduszy, jeśli tego wymagało jej zadanie.
Leri nie oponowała, gdy młody badał jej zakupy. Nie protestowała również, gdy opiekunka zaczęła badać jej rogi na głowie. Pochyliła się więc nieco, tak by ułatwić jej sprawdzanie swojej głowy. Rogi zaś były bardzo twarde, ewidentnie kościane, ale gładkie w dotyku, co sugerowało że dbało się o ich stan. Nie były też jakoś szczególnie ostre, więc nie była to broń, chociaż gdyby wbiło je się komuś w ciało to mogłyby narobić niezłego bałaganu.

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 12:46:38

Młody chyba był rozczarowany zakupami – ubrania jak to ubrania, ni się tym pobawić ni co. On już by wolał słoiki, tymi się bawił całkiem długo. Albo torba makaronu czy inne fajne rzeczy ze spożywczego. Tu co najwyżej klamra od paska czy większy guzik trochę go zajęły, a potem odpuścił. Ubranka zostały na podłodze, ale nie rozwalone gdzie popadnie – w kupce. A on delikatnym krokiem zaszedł od przodu by popatrzeć co robi siostrzyczka. A ta kiedy go zobaczyła blisko, znowu chwyciła warkocz, i wzmagając mruczenie poczęła go nim „malować”. Bardziej ją to bawiło niż jego. On się nie ruszał, stał naprzeciwko Leri, bardzo blisko, mruczał cicho, teraz czuć było ciepło, jakie uwalnia się z ogromnego cielska. W zamkniętym pomieszczeniu, w półmroku obłe działo nie wyglądało tak groźnie. Widać było za to na nim kilka oznaczeń w tajemniczym piśmie. Ale nie było rys. Był dobrze traktowany.
Opiekunka po jakimś czasie obejrzała już najfajniejsze elementy zabraczki, a potem stanąwszy przed nia, ale lekko z boku, bo cały przód zajął sobą Sisco, dolną para dłoni pokazała na siebie,a  górne złożyła jak do modlitwy.
Haze Hasupidona – przedstawiła się i pokłoniła lekko. Sisco zaczął mruczeć i kręcić niespokojnie. Ona chyba tez za chwile pozrzucała niepokój. Jak przedstawić jego? Leri wzbudzała zaufanie, ale czy zrozumie, ze droid mógł mieć imię? I być jej bratem?

Leri - 2012-12-10 12:59:53

Zerkała co jakiś czas na swoje zakupy, troszkę obawiając się, że się po prostu poniszczą. Spędziła kilka godzin na ich kupowaniu i nie chciała, by jej trud poszedł na marne. Ale z drugiej strony nie chciała krzyczeć na młodego, bo by się jeszcze biedak speszył. Był szczególnym dzieckiem, więc ostatecznie pozwoliła mu się bawić bez przeszkód. Ostatecznie zawsze może te bardziej podniszczone ciuchy kupić jeszcze raz.
W końcu jednak młody znudził się jej zakupami i wrócił do nich. Warkocz zabraczki ponownie został wykorzystany w zabawie jako pędzel. Bawiło ją to, bo chyba każda rasa pozbawiona włosów właśnie w ten sposób identyfikuje jej warkocz - jako sprzęt do malowania. Ona sama by nigdy na to nie wpadła, a tu proszę.
Leri mogła przyglądać się relacji tej dwójki. Nawet bez Mocy czuła ich silną więź, nie mogła jednak dociec jej prawdziwej natury. Byli przyjaciółmi? A może rodziną? Pytań miała bardzo wiele, jednak nie chciała ich peszyć nimi. Zaczeka, może sami coś powiedzą.
Po kilku chwilach doszło do prezentacji, więc zabraczka uśmiechnęła się i wykonała nieco podobny gest.
- Lerienne Dantierri.
Wskazała dłońmi na siebie, następnie złożyła je podobnie jak Haze i leciutko się pokłoniła.
- Możecie mi mówić Leri,
Następnie spojrzała na "młodego" i nieco zmarszczyła brwi. Jak tu teraz wyjaśnić, że wiedziała o tym, że w środku znajdowała się żywa istota. Czy jej rasa kiedykolwiek spotkała Jedi? Czy wiedzieli czym jest Moc? W końcu zdecydowała się zapytać się młodego bezpośrednio.
A ty jak masz na imię?

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 13:06:10

Wyglądał na skonsternowanego i trochę niepewnego. Widać wpajane miał „nie przedstawiaj się”. Choć nie widać było spojrzenia, to padało ono dość natarczywie na Haze, szukając podpowiedzi, i zawieszenie w milczeniu trwało jakiś czas. Haze milczała. Leri nie zapytała jej jak ma na imię jej towarzysz, tylko jego samego, więc on powinien odpowiedzieć. A on się wahał. Siostra przedstawiła się ładnie, on tez chciał ładnie, ale – ale coś tam mu najwyraźniej przeszkadzało, ze się wahał. W końcu nawet zapiszczał cichutko. Wtedy Haze odwróciła od niego wzrok. Dała mu podjąć decyzję.
I od tego gestu za jakieś 10 sekund się odezwał.
– Sisco Hasupidona – i tez łeb w  dól – lekki ukłon, i wyprostowanie się.
I odpowiedź już bliżej. To samo nazwisko.

Leri - 2012-12-10 13:18:13

Nwaet bez Mocy czuła ten wewnętrzny konflikt: jak się przedstawić? Jako droid czy jako osoba. Rozumiała jego strach i obawę przed tym. Jeśli trafiłby na złą osobę, to ten ktoś mógłby go jakoś wykorzystać albo skrzywdzić. No i rodziło się też pytanie, jak komuś wytłumaczyć, że nie jest się droidem a istotą żywą zamkniętą w metalowym ciele? Leri to wiedziała. Ale sama też musiała wyjaśnić skąd ma tą wiedzę. Więc zbliżał się czas szczerości.
Młody zaś podjął decyzję i w końcu się przedstawił. Zabraczka uśmiechnęła się do niego promiennie w podzięce a potem lekko się pokłoniła.
- Miło cię poznać. Jesteście rodzeństwem?
Zapytała i wskazała najpierw na Sisco a potem na Haze. Teraz zaś przyszła jej kolej by coś wyznać.
- Wiem, że Sisco jest żywą osobą zamkniętą pod tą skorupą z metalu. Ja... słyszeliście kiedyś o Jedi? Cóż... jestem jedną z nich
Zakończyła nieco kulawo, ale przynajmniej była szczera. Teraz musiała zaczekać na ich reakcję. A spodziewała się nawet najgorszego, w końcu widziała jakie podejście ma wielu obywateli do Zakonu.

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 13:27:00

Była cisza, co mogło zwiastować nadejście burzy, one zazwyczaj zaczynają się cisza. Napięciem. Ale to Haze była napięta. Sisco najwyraźniej odczuł ulgę ze ma to za sobą, i ze ona wie – skąd – nie miał pojęcia, ale co on mógł wiedzieć, wszystko przed nim tylko zatajali i wpajali co ma mówić a co nie. Trochę się gubił, ale akceptował ze „inni wiedza lepiej”.
Zamruczał krótko, ale po spojrzeniu na powagę siostry zamilkł, jakbyu mu nie wolno było się cieszyć kiedy ona się nie cieszy. A ona patrzyła na Leri jakby chciała ją prześwietlić. Gdyby to działo się na ich planecie byłoby pewnie inaczej.A  tutaj, sami w tym wielkim mieście i zaufać, czy nie?
- Tak wiemy – odpowiedziała w końcu. Wiedzieli, kto to jedi. Nie wiedzieli za to, jak Couruscant ich traktuje. Wiedzieli tylko to, co zdarzyło się u nich na Cestusie. Byli jedi. I to od nich się zaczęło. Haze podeszła do Sisco, dotknęła go, po czym naciskiem ręki zmusiła do cofnięcia, dajac znak, ze teraz bea rozmowy na dorosłe tematy. I on posłusznie odszedł, choć prawdopodobnie i tak będzie wszystko słyszał, miał po swojej stronie taka technologię ze przyklei łeb do ściany i po drganiach dojdzie. A tutaj nie musiał, bo dalej niż za zakręt nie pójdzie.
- Wiemy co to jedi. On miał być jedi. Mój brat – odparła Haze, kiedy Sisco już został odgoniony

Leri - 2012-12-10 13:34:34

Leri cierpliwie zaczekała, aż sobie wszystko wyjaśnią. Atmosfera powagi i jej się udzieliła. Podejrzewała, że gdy tylko Sisco i Haze uzgodnią wszystko ze sobą to dowie się czegoś więcej o tej nietypowej parze.
W końcu "młody" odszedł kawałek, chociaż pewnie i tak wszystko będzie słyszał. Pomieszczenie było za małe by móc odejść na odpowiednią odległość. Ale miało to swój wydźwięk symboliczny - teraz porozmawiamy na poważne tematy. Tak więc Leri zaczekała aż Haze wszystko sobie poukłada. Ale nowina, którą usłyszała nieco ją zdziwiła. Odruchowo zabraczka sięgnęła ku Sisco by zbadać jego aurę, tak dla potwierdzenia. Trwało to kilka sekund, ale odnalazła pewne wskazówki mówiące o tym, że ma on w sobie potencjał, niestety już zmarnowany.
- Miał być Jedi... więc ktoś z Zakonu po niego przybył. Co się stało? O ile mogę zapytać?
Głos miała już bardziej poważny, zniknęła ta beztroska i wesoły ton.

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 13:40:22

Haze gestem wskazała jej worek – by usiadła, sama usiadła na kocu, który sobie zrolowała i położyła naprzeciwko. Worek zaś ugnie się pod ciężarem. Był wypełniony ścinkami z niszczarek biurowych ale robił za całkiem sympatyczny fotel. I tak jak już usiadły, Haze mówiła dalej.
Przyszli i zabrali. Ale ci drudzy zabili ich. Ci gorsi,z  czerwonym – Z czerwonym mieczem jak łatwo się domyślić, ale ona nie znała słowa. A kto jest zły, ma czerwony miecz i chętny jest zabić jedi? Widać nie tylko oni wyczuli potencjał. Tamci też.

Leri - 2012-12-10 13:45:55

Chętnie usiadła i zaraz też worek zapadł się pod jej ciężarem, co wywołało u Leri chwilową konsternację i walkę o równowagę. Ale po chwili wszystko się uspokoiło, więc powierciła się nieco na swoim nowym siedzisku, rozsiadła się wygodniej. No i czekała na dalszą część opowieści. Szybko zrozumiała dokąd to prowadzi.
- Napadli ich Sithowie. Ci źli... Jedi pewnie zginęli. Zaś Sisco... na Moc, wiem jacy są Sithowie i jak nienawidzą obcych...
Zabraczka ukryła twarz w dłoni, starając to sobie poukładać. Tak, to by wszystko tłumaczyło. Biedak nie miał szans w starciu z wyszkolonymi sługami Ciemnej Strony. A ci musieli być wobec niego okrutni. Bardzo okrutni.
W końcu Leri podniosła wzrok na Haze a potem spojrzała na stojącego w oddali Sisco.
- To oni mu to zrobili tak? Sprawili, że musi żyć w maszynie?
To się w pewien sposób łączyło. Czuła, że młody jest okaleczony na ciele i umyśle. Podejrzewała, że to wina Sithów, bo oni byli do czegoś takiego zdolni. Nie rozumiała jeszcze tylko skąd te ciało droida?

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 13:56:36

Skinęła głową w geście przytakującym, ze tak właśnie było. Scenariusz przewidywalny jednak właśnie tacy są sithowie. Rodzina Hasupidona wcześniej nie wiedziała. Narodziny Sisco zdawać się mogły wielkim szczęściem, ale to samo szczęście stało się nieszczęściem. Dla niego i całej rodziny. Po chwili wstała i odeszła na chwile, ale wróciła, po wygrzebaniu z wiszącej na gwoździu torby kilku zdjęć na śliskim papierze. Couruscant tą technologie już dawno porzuciło, zas ozdobne ramki na każdej fotografii świadczyły ze u nich taki sposób jest nadal bardzo modny.
Haze podała zdjęcia Lori. Było ich kilka, przedstawiały rodzinę istot tej samej rasy – ich rasy. Rodzice i dwa mioty dzieci. Troje starszych i trochę młodszych.
Jedno z młodszych od razu rzucało się w oczy, ale dopiero po przyjrzeniu, wyłuskaniu z plątaniny ciał o identycznym kolorze. Jeden z młodych nie miał kończyn. Ani górnych, ani dolnych, miał tez przycięte czułki. Zdjęcia pokazywały, ze rodzina dbała o niego i kochała. Jednak – jak łatwo się domyśleć – to było bardzo przykre życie.
- Rodzice to zrobili. Chcieli mu pomóc – objaśniła. Na kolejnych zdjęciach było potwierdzenie. Pojawił się robot „w objęciach” rodziców, zdjęcia jak się bawi piłką, jakimś pniakiem i zabawkami ze swoim rodzeństwem z miotu. Jednak na każdym zdjęciu najbliżej była Haze – trudno było ją rozpoznać, ale nieprzeczuci było wyraźniejsze, ze to ona.
- Drugą krzywdę zrobili mu nasi...

Leri - 2012-12-10 14:03:31

Przyjęła zdjęcia i po kolei przyglądała im się bardzo uważnie. Rozpoznała Sisco, bo nie miał odnóży ani czułków. Musiało to być dla niego bardzo ciężkie, zwłaszcza że kiedyś mógł biegać, skakać. Po prostu żyć. Leri była wzruszona tym, co widziała nawet mimo długoletniego treningu Jedi. Musiała wziąc głęboki oddech i uspokoić się. Nie mogła pozwolić sobie na poddawaniu się emocjom.
- Oni zamknęli go w ciele droida?
Dopytała się zabraczka, by mieć pewność że o to właśnie chodziło Haze. Na kolejnych zdjęciach wszyscy byli bardziej spokojni, bo Sisco mógł znowu biegać, bawić się. Jednakże jedno pytanie nasuwało się samo - za jaką cenę? Nic nie jest za darmo. A na zdjęciach nie wyglądali oni na bardzo zamożną rodzinę.
- Co mu zrobili?
Druga wypowiedź Haze była niepokojąca i Leri obawiała się, że usłyszy coś znacznie gorszego niż to co dotychczas było powiedziane i pokazane.

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 14:10:17

- Rodzice... chcieli dobrze. Kochali jego i kochają – ciągnęła istota i widać było, ze dla niej to bardzo trudny temat. Długo składała zdania, szukając odpowiednich słów we wspólnym. Często wzdychała, ale wiedziała, ze prędzej czy później ktoś bezie z nią o tym tu na Couruscant rozmawiał. Przygotowywała się do tego dnia niemal całe życie.
- Oni... tacy... nie znam słowa. Oni przyszli i powiedzieli – my robimy nowe droidy z mózgiem. I porozmawiali. Obiecali że dobrze, ze będą dobrzy i dadzą pieniacze a Sisco będzie lepiej zył. I tak było na początku. Potem on był... za mądry. Za dużo wiedział, i oni mu zrobili krzywdę. Wiele razy – Haze skuliła się an swoich klocach i chwyciła się za głowe, by pokazać jaka krzywdę robili jej bratu. Chodziło o krzywdę psychiczną, to, co Leri czuła wcześniej w  mocy.
- Tak zrobili żeby słuchał się ich – jeśli chodzi o słuchanie to miała naoczny przykład jaki Sisco jest posłuszny, więc działało

Leri - 2012-12-10 14:21:20

- Oczywiście, każdy chce jak najlepiej dla swojego dziecka. To zrozumiałe
Rozumiała tą decyzję ale patrząc na Sisca nie była pewna, czy sama by tak postąpiła. Owszem, mógł on teraz sam się poruszać, ale już na zawsze był zamknięty w tej metalowej puszce. Nie zobaczy świata swoimi oczami, nie poczuje deszczu czy słońca na skórze, nie wyczuje sam zapachów. Ale za to żyje sam, chociaż pomoc i tak była potrzebna. Musiał być karmiony.
Potem Haze kontynuowała opowieść i Leri starała się za nią nadążyć. Oni... pewnie jacyś naukowcy, technicy. Oni go zcyborgizowali. A potem co mu zrobili? Coś z głową. Zabraczka wstała, musiała się przejść by pomyśleć. By zrozumieć.
- Coś mu zrobili bo był za mądry... gdy droidy robią się zbyt rozwinięte to kasuje się im pamięć. Więc...
Zatrzymała się i spojrzała na Haze a potem na Sisco. Sięgnęła ku niemu Mocą by się upewnić, że dobrze rozumuje. Umysł dziecka, skrzywdzonego i zagubionego. Nie wyczuwała w nim tego bogactwa doświadczeń jak u Haze. Wtedy do niej dotarła ta świadomość.
- Skasowali mu pamięć... jak mogli... w Republice to niedopuszczalne... JAK MOGLI GO TAK SKRZYWDZIĆ?
Na chwilę utraciła panowanie nad sobą, podniosła głos a gniew w niej wzbierał, więc odwróciła się plecami do nich i zamknęła oczy. Oddychała tylko a w myślach powtarzała "Nie ma emocji, jest spokój". Ale ciężko jej się uspokoić, bo zbrodnia popełniona na Sisco była na prawdę potworna. Gorsza niż to co zrobili mu Sithowie.
- Czy z nim wszystko dobrze? Czuje się dobrze?

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 14:30:00

Wszystko miało swoje za i przeciw, także ta decyzja – nie była dobra, ale nie była tez zła, było to „chce jak najlepiej”, nie powodowane pieniędzmi a chęcią pomocy dziecku którego cierpienie widywało się co dnia. Cyborgizacja od zawsze była tematem dyskusyjnym, na wielu planetach była zabraniana. Tam, skąd oni pochodzili widach była na wysokim poziomie i wcale źle nie widziana, bo Haze nie robiła problemu z  tego, ze jej brat jest cyborgiem, ze fizycznie jest maszyną. Nie to było rozterką.
Kiedy Leri się uniosła, Haze wystraszyła się nieco, ale uspokoiła się, kiedy i ta się uspokoiła. Tak, to było bolesne dla niej, jako siostry, ale nie sadziła, ze obca osoba się tym przejmie.
Jednak to sprawiło ze poczuła się wspierana w przezywaniu sytuacji.
Sisco gdzieś za pierwszą warstwą rumowiska wyprężył się niemal stykając łbem z sufitem, bo usłyszał krzyk i chciał zobaczyć co się stało.
- Wiele razy to zrobili i ja widziałam, to go psuło, on nie mógł dobrze urosnąć, więc ukradłam go i siebie i my tutaj...
Poruszyła się na swoim siedzisku, kładąc czułki po sobie, tak ze teraz odstawały ku tyłowi jak rogi.
- teraz... ja boje ze on już nie urośnie... ale on chyba dobrze. Nie boli go. Ale on tu źle. Tu tylko ciemno i brud. Ja mu nie każe ale nie dziwne ze on wyszedł

Leri - 2012-12-10 14:43:06

Leri nie była wielką zwolenniczką cyborgizacji. Popierała zastąpienie utraconej kończyny, ale nie pełne połączenie istot żywej i maszyny. To ją nieco przerażało. Ale nie mogła z tego powodu karać Haze czy Sisco. Jej poglady w tej chwili były mało ważne.
W końcu ponownie odwróciła się do nich, nieco zawstydzona swoim wybuchem. Popatrzyła na stojącego nieco dalej młodego i uśmiechnęła się do niego współczująco.
- Przepraszam za mój wybuch. Ale to co mu zrobili jest... okrutne. I złe. Bardzo, bardzo złe.
Słyszała kiedyś o próbach podobnych eksperymentów z łączeniem ludzi i maszyn, za każdym razem gdy to wychodziło na światło dzienne to Senat i Zakon odpowiednio reagowali. W tym przypadku ich jurysdykcja nie sięgała tak daleko.
- Jego umysł nie może dorosnąć. Wiem. Czuję to gdy... w Mocy go dotykam myślami. Wiem jak bardzo jest skrzywdzony... przykro mi. Na prawdę
Usiadła ponownie na swoim miejscu i spuściła nieco wzrok. Musiała pomyśleć nad tym wszystkim. Ta opowieść była dla niej szokiem.
- Uciekliście na Coruscant, ale tutaj nie jest lepiej. Wiele osób tutaj przybywa... szuka pomocy. Ale po prostu ich jest zbyt wiele.
Leri znała statystyki podawane przez biuro Senatu. Jeśli tempo przybywania uchodźców się nie zmniejszy to planetę czeka zamknięcie portów i stopniowa deportacja istot mieszkających tu nielegalnie. Sisco i Haze z pewnością też czeka ten los.
- Chciałabym wam pomóc... nie mam władzy by was stąd zabrać. Ale porozmawiam z kimś. Jeśli chcecie.

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 14:57:13

Sisco stał w oddali spokojnie i po prostu patrzył. Nie było widać co myśli i czuje. Najprawdopodobniej nie przeżywał tego sam tak głęboko. Wielokrotne czyszczenia pamięci niszczą mózg. Istniała obawa, ze „nie urośnie”, nie odzyska psychicznej sprawności bez odpowiedniej terapii.
Haze zaś plotła ze sobą wszystkie cztery dłonie, nadal patrząc w podłogę.
- Tu źle, ale nie krzywdzą go. Ja chce tylko nie krzywdzić go, ja z reszta dam rade, ja pójdę do pracy i będę mieć pieniądze. Tylko żeby go nie krzywdzili... – potem tylko pokiwała głową, ze chce by Leri porozmawiała z tym kimś.
Kilka metrów dalej dało się słyszeć „Oummm” i cichy syk serwomotorów gdy Siscu spuszczał łeb, zupełnie jak żywe stworzenie, świadomy tego, ze to on jest powodem całego zamieszania. Nie tylko smutku Haze w tej chwili ale w ogóle.

Leri - 2012-12-10 15:07:14

- Tak... musisz mieć pracę. I obywatelstwo. Wtedy jest duża szansa na lepsze życie
Mruknęła Leri po czym znowu wstała i podeszła do Haze. Wyciągnęła przed siebie rękę, ale zawahała się, nie wiedząc jak ona może na ten gest zareagować. W końcu zabraczka kucnęła przed nią i chwyciła swoimi dłońmi jej, chcąc dodać jej otuchy i ją troszkę uspokoić. Gest ten był w miarę uniwersalny, ale kto wie jak to wyglądało na jej planecie.
- Postaram się wam pomóc. Znam parę osób, może oni coś poradzą
Cóż, nie planowała w najbliższym czasie odwiedzenia Enklawy Jedi, jednak teraz będzie musiała to zrobić. A potem wpaść z wizytą do Senatu i kilku innych urzędów. W ten sposób najlepiej jej pomoże.

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 15:11:31

Nie zareagowała nie tak gest źle. Była bardzo delikatna „w rękach”, Leri mogłaby ją połamać jak chruścik. Moze to dlatego ze ona też jeszcze była młoda, bo na zdjęciach jej rodzice wyglądali na silne istoty. Pokiwała głową. Gdzieś dalej Sisco by zredukować napięcie zaczął wydłubywać cegły z przewalonej ściany. Nastała cisza którą tylko to chrobotanie przerywało.

Leri - 2012-12-10 15:18:16

No i nastała cisza na kilka długich chwil. Każdy najwyraźniej musiał sobie z tym poradzić na swój sposób, przetrawić to i tak dalej. W końcu zaś Leri cofnęła dłonie i wstała z kucek. Rozejrzała się po ich tymczasowym mieszkanku.
- Mogę wam jakoś teraz pomóc?
Nie chciała tak nagle się stąd zabrać i odejść, chciała im jeszcze w czymś pomóc. nie miała przy sobie zbyt wielu kredytów, ale i tym mogła się podzielić. Będzie musiała wrócić do Górnego miasta, tam zaś bez większego problemu mogła zdobyć pieniądze. Nie za dużo, ale jej tam nie były potrzebne, w Enklawie było wszystko pod ręką. PRzyszedł jej też do głowy inny pomysł, ale musiała to skonsultować z jej przełożonymi.

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 15:23:20

Siscowi na wygnaniu wyraźnie już zaczęła doskwierać samotność bo coraz bardziej był ruchliwy, widział, ze cos się dzieje i zaglądał, jednak aż drzwi brał jak bardzo „posłuszną maszynę”z  niego zrobiono. On czekała aż zawołają czy podejdą. Haze zaś nadal była nieswoja, widać bardzo jej się to wszystko przypomniało i znowu zaczęła o tym myśleć. Będąc bezpośrednim świadkiem tego musiała przezywać bardzo głęboko.
- Nam nic nie potrzeba – wyszeptała tylko.
- My mamy – skierowała wzrok na stół – ladę gdzie leżało jedzenie i ta dziwna butelka ze „smoczkiem” na długim dozowniku

Leri - 2012-12-10 15:28:38

Zerknęła na Sisco. Cóż, zaczął się denerwować jak każdy. Poproszono go o to by się cofnął i nie przeszkadzał, ale był dzieckiem i trochę go nosiło, więc trzeba mu było poświęcić więcej uwagi. Leri poklepała jeszcze Haze po ramieniu, ale bardzo delikatnie, by jej nie zrobić krzywdy, następnie podeszła do młodego, by jego poklepać gdzieś po głowie.
Przy okazji rzuciła okiem na stół. Faktycznie mieli wszystko co potrzeba, przynajmniej na razie. Ale tutaj mieszkać nie mogli, bo te rejony nie były zbyt bezpieczne. CSB się tutaj nie zapuszczało, więc ryzyko że ich ktoś napadnie było spore. Sisco budził respekt swoim wyglądem, ale mimo wszystko był maszyną, a maszynę da się unieszkodliwić.
- Mogę wam jeszcze jakoś pomóc?
Zapytała zarówno Haze jak i Sisca, którego już klepała czule po boku, o ile dał jej podejść.

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 15:34:18

CSB mogło któregoś dnia przyjść by ich stad wyprosić, to był prywatny lokal, jeśli ktoś zechce tu wrócić na pewno zgłosi najpierw odpowiednim władzom o zamieszkujących dzikich lokatorach – by ich wypędzić. Hasupidonowie nie mieli prawa tu przebywać. A trudno było znaleźć inne miejsce do ukrycia Sisco.
Ów bardzo rad był ze w końcu ktoś do niego podszedł, dał się dotknąć, teraz już czuł się bezpiecznie, Haze zabraczce zaufała zatem tym bardziej on, więc można było go klepać, drapać, obejrzeć całego, także w mocy. To serdeczne stworzenie mimo całego bagażu przejść.
Haze wstała by schować zdjęcia.
- Ja nie wiem – szepnęła, ale na tyle głośno by ją tamci słyszeli.
- Ja chce żeby Sisco nie wyłaził jak mnie nie ma, ale on wyłazi bo mu długo nudno tu...

Leri - 2012-12-10 15:42:35

No to go Leri dotykała i klepała gdzie mogła, przy okazji faktycznie badając go w Mocy, chcąc wyczuć jak bardzo elektronika ingerowała w jego ciało i umysł. Chciała wiedzieć, czy można mu było w jakichś sposób pomóc. Istniały techniki pozwalające na wykasowanie komuś wspomnień, uczuć a nawet i całej osobowości. Można też było stworzyć całkowicie nową. Tak postąpiono z Revanem trzysta lat temu, usunięto jego dawną osobowość i dano mu nową. Ale sobie przypomniał dawne życie dzięki Mocy. Może więc i u Sisco da się to zrobić? Leri nie miała jednak pojęcia jak się za to zabrać, potrzebowała rady kogoś mądrzejszego niż ona.
- Potrzebuje kontaktów z innymi osobami, jest samotny. Dzieci potrzebują towarzystwa...
Odpowiedziała Haze, ale sama nie miała za bardzo pojęcia jak to można było zmienić. Potrzebował towarzystwa.

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 15:52:01

Juz sam fakt ze był ufny i spokojny rokowało dobrze. To była istota kochana przez całe życie a to jak wiadomo jedna z najlepszych barier przed niszczycielskim wpływem psychiki. Jednak tu kasowanie nie miało miejsca raz a kilka razy, mózg stał się bardzo „miękki”, delikatny, podatny na wpływy – jakby tak już odruchowo szykował się na kolejny atak, by ów atak nie wyrządził dużych szkód. Ale teraz już nie bezie ataków, można było zacząć uspokajanie i przygotowywanie do normalnego rozwoju.
Fizycznie zas jego ciało było w środku, element biologiczny był bardzo duży, nie wykluczony ze w całości, tylko odpowiednio zmieniony by układał się względem części maszyny. Ta maszyna była tak ogromna ze spokojnie mieściło się w niej wszystko co wymagało utrzymania przy życiu tak dużego preparatu biologicznego. Sisco odbierał bodźce z droida własnym ciałem, nie tylko mózgiem. Oddychał, biło mu serce i czuł chłód. Teraz był głodny i zmęczony po przygodzie. Leri nie wiedziała, ale on błąkał się po mieście dobę – bardzo się zestresował.
Ja jego do przedszkola nie dam – Haze odpowiedziała głosem kogoś kto uśmiecha się przez łzy. Przedszkole byłoby super dla takiego „małego Siscusia”. A lepiej – szkoła, bo on nie miał o świecie pojecia. Ale z oczywistych powodów – to nie możliwe. Nawet jeśli „wszyscy rozumieją sytuacje” to było to awykonalne.

Leri - 2012-12-10 15:58:47

Spróbować jednak zawsze było warto, zwłaszcza że taki mistrz Jedi z wieloletnim doświadczeniem nie mógł już większej szkody wyrządzić Sisco, a mógł pomóc mu zaleczyć rany. Jednak teraz Leri nie mogła powiedzieć, że do czegoś takiego dojdzie, musiała skonsultować się z mistrzami. Musiała więc powrócić do Enklawy.
- No przedszkole byłoby dobre... ale niewykonalne. Ale można go jakoś uczyć. Droid protokolarny lub dostęp do holonetu.
Podsunęła jakieś rozwiązanie. Droid byłby najlepszy, bo dotrzymywałby mu towarzystwa, uczyłby go no i podszkoliłby ich w rozmowie w basicu, a to bardzo ważne. Jednak na to musiałaby się zgodzić Haze, no i Sisco. A znalezienie droida troszkę potrwa. Pierwszy lepszy odpadał, bo protokolanci mieli przynajmniej częściowo wykształconą świadomość.

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 16:05:37

Sisco zrobił się nagle bardzo grzeczny, bo mówili o nim. On wszystko rozumiał. Jeszcze przed przylotem Haze wgrała mu bazę językową. Na początku on był jej tłumaczem, potem – uczyła się od niego. Mu opanowanie języka nie przysparzało problemów, był w końcu maszyną. Po części, ale  był na tyle inteligentny by spokojnie wykorzystywać wszystkie atuty podległego sobie droida.
– Nie chce droida. On nie jest droid, niech nie patrzy na nich i nie uczy się... – wychowywanie dziecka to dostarczanie wzorców. Droid dostarczy wzorca droidziego, a ten temat Sisco dotyczył. Najlepszą opcja byłoby nauczanie indywidualne. Moze w ramach obopólnej przysługi – jakaś studentka antrolologii miałaby ciekawy temat do pracy licencjackiej, a przy okazji nauczyłaby coś Sisco...

Leri - 2012-12-10 16:17:11

Leri kiwnęła głową, bo z tej strony na to nie spojrzała. Faktycznie Haze miała co do tego rację.
- O tym nie pomyślałam... ale poszukam jakiegoś nauczyciela dla niego. Lub nauczycielki. O ile nie masz nic przeciwko. Sisco potrzebuje towarzystwa
Zwłaszcza jeśli Haze znajdzie pracę i nie będzie mu mogła poświęcać całej uwagi. Wtedy potrzebny będzie ktoś, kto się nim zaopiekuje, nauczy go różnych podstaw egzystowania w takim społeczeństwie. Jego siostra świetnie o niego dbała, ale też pochodziła z innej planety, wątpliwe by szybko zrozumiała w jaki sposób skonstruowany jest świat tutaj, na Coruscant.
Leri bawiła się jeszcze kilka chwil z Sisco, po czym wróciła do jego siostry.
- Macie komunikator? Zapisałabym wam nr mojej holoczęstotliwości, tak na wszelki wypadek.

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 16:22:08

Teraz już i Sisco poszedł za nia, uznając ze już można bo już rozmowa dla dorosłych się skończyła. Tak, oczywiście ze podsłuchiwał, ale nie pamiętał żadnego z  tych wydarzeń.
- On ma – odparła Haze. Sisco mial już komunikator – wbudowany, i mógł dostroić go do obecnych fal – próbował już, ale były zupełnie inne, więc jak dostanie teraz jeden przykład, to szybciej mu pójdzie zresztą.

Leri - 2012-12-10 16:30:22

- Dobrze...
Leri sięgnęła do kieszeni swojego płaszcza i wyjęła z niego o nieco walcowatym kształcie. Nie było zbyt wysokie, miało może z centymetr wysokości a po środku dodatkowy okrąg, z którego wystawały jakieś niewielkie pręciki. Zabraczka nacisnęła kilka przycisków wtopionych w ściankę walca i urządzenie ożyło. Okazało się, że centralny okrąg to wyświetlacz holograficzny, który ożył i zaczął wyświetlać niebieskawą chmurę, która uformowała się w szereg różnych napisów.
- Twój komunikator pewnie nie jest przystosowany do odbierania fal holonetowych, musisz go więc nieco skonfigurować. Pomogę ci z tym. Będę ci mówiła co masz robić, dodatkowo wyświetlę instrukcję co i jak
No i zaczęła mu tłumaczyć w jaki sposób można szybko połączyć się z bezprzewodową siecią holonetową i jak ją skonfigurować, by działała zawsze i od razu a nie zdalnie. Potem krótki instruktarz jak się poruszać po holonecie, który był na prawdę ogromny. Łączył on wszystkie planety Republiki oraz Imperium Sithów. Ilość przesyłanych informacji była nie do ogarnięcia. Sisco musiał się też dodatkowo zabezpieczyć, tak na wszelki wypadek.

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 16:36:18

Okazało się szybko ze jest bardzo pilnym i chętnym uczniem, Mu się nie tłumaczyło, tylko mówiło, on to bardzo sprawnie przerabiał i sam przerłumaczał. Po prostu rozumiał,a  przy okazji jeszcze okazywał zainteresowanie samym komunikatorem. Zaraz tez pojawił się „w eterze”, był widoczny w komunikatorze Leri, wiec wszystko szło dobrze. Urządzenia jakimi dysponował były inne, ale umiał ich użyć na dostępnych falach. Zasoby holonetu były imponujące, ale nie rzucił się na nie. Traktował to sceptycznie i z lekkim lękiem. Wolał się skupić na żywej istocie przy nim.
Wiadomą rzeczą było ze rozmowy z  Sisco nie beda dawały projekcji jego osoby, jedynie tylko głos lub tekst, ale będzie.

Leri - 2012-12-10 17:21:30

Leri sprawnie wychodziło tłumaczenie wszystkich zawiłości technicznych, robiła to już wcześniej kilka razy, więc wiedziała co i jak. Proces ten trwał co najmniej kilkanaście minut, bo sprzętowo Sisco trochę odstawał od Galaktycznych standardów. Ale ostatecznie wszystko się udało i udało się nawiązać połączenie. Zabraczka zaraz też zapisała go w swoich kontaktach by móc go łatwo i szybko zidentyfikować.
- No już, wszystko powinno być w porządku. Połącz się może ze mną, sprawdzimy czy wszystko jest dobrze skonfigurowane
Leri wolała mieć pewność że wszystko jest w porządku, bo gdyby nagle musieli się z nią skontaktować i coś by nie zadziałało, to by był problem. Nie znajdą jej w końcu tak szybko w gąszczu innych istot.

Sisco Hasupidona - 2012-12-10 17:57:21

Słuchał, wykonywał polecenia i zajmował się swoimi sprawami, wszystko w jednym czasie. Miedzy tym wszystkim zaczał dziwnie się zachowywać, wydawać piski jakby był zadowolony i dreptać w miejscu, jednak nadal kontakt z Leri był i wszystko było w porządku. Haze chyba zrozumiała o co chodzi, bo na chwilę znikła.
Sisco po otrzymaniu polecenia – bo tak jeszcze cały czas traktował zdania które mówiły ze coś się od niego chce, nawiązał połączenie – trochę dłuzej to trwało niż normalnie, bo wiadomo – inna technologia, ale ostatecznie przyszło połączenie i po odebraniu emiter wyświetlał obraz widziany przez Sisco, czyli w tym przypadku nie tylko sama Leri, ale i dwie trzecie okręgu widnokręgu naokoło. Miał bardzo szerokie pole widzenia i mnogosc szczegółow tez zadziwiała

Leri - 2012-12-11 16:34:19

Leri cierpliwie czekała na połączenie. Musiało minąć kilka-kilkanaście sekund nim to wszystko się połączy, ale statecznie się udało. Pojawiła się informacja o nadchodzącym połączeniu, więc natychmiast je zaakceptowała.
- Świetnie, wszystko działa.
Skomentowała to z uśmiechem a potem szybko się rozłączyła. Swój komunikator zaraz też schowała do kieszeni, by nigdzie nieszczęśliwie nie upadł. To było jednak dosyć drogie urządzenie.
- To na razie pirackie połączenie, więc nie łącz się zbyt często. Normalnie trzeba zarejestrować swoją holoczęstotliwość w Galaktycznym Urządzie Łączności. Wtedy przychodzą rachunki i tak dalej.

Sisco Hasupidona - 2012-12-11 16:42:58

Sisco bardzo interesował się komunikatorem, jak i samym procesem chowania go do kieszeni. Gdyby miał czułki to by teraz sterczały do przodu.
- Nie chcemy rachunków  - Odparł pewnym, zdecydowanym, bardzo merytorycznym głosem, trochę jak zawodowy lektor, ale zarazem jak szczerze dziecko. My nie chcemy rachunków. Zazwyczaj z  takiej powagi u kilkulatka ludzie śmieją się do łez. Tutaj trudno było to wyłuskać kiedy kwestię wypowiadał ciężki bas dwutonowego droida bojowego który ci patrzy w oczy lufami.
Ale kuriozalności przyszedł ciag dalszy, albowiem pojawiła się Haze z butelką. Sisco zaraz zaczął mruczeć i pochylać się do niej,a  ona potrząchała, potrząchała i podała butelkę Leri. W środku przelewała się gęsta, przeźroczysta ciecz z licznymi bąbelkami

Leri - 2012-12-11 16:58:03

Leri uśmiechnęła się szczerze, bo podejrzewała że raczej rachunków nie będą chcieli. Ona pomogła im to wszystko skonfigurować nielegalnie, ale i tak lepiej to wszystko jakoś uregulować prawnie, tym też mogła się zająć. W końcu były różne programy pomocy najuboższym.
- Pogadam z kim trzeba by rachunków nie było... jednak pamiętaj, na razie wstrzymuj się z połączeniami. Wiadomości tekstowe są bardzo tanie, więc nikt tam nie zauważy, że ktoś się nieco nielegalnie podpiął.
Przestrzegła Sisco przed zbyt radosnym hasaniem po holonecie. Dostęp do jego zasobów był odpłatny - najdroższe były rozmowy na żywo z holoprzekazem, zaś zwykłe wiadomości tekstowe były strasznie tanie i bardzo powszechne. Nikt nie powinien zauważyć dodatkowego cichego użytkownika.
Po kilku chwilach wróciła Haze i wręczyła Leri jakąś butelkę. Ta zaś spojrzała na opiekunkę Sisca zdziwiona, ale po kilku chwilach do niej dotarło co to jest i dla kogo.
- Emm... to jedzenie dla Sisco?

Sisco Hasupidona - 2012-12-11 17:07:51

Na pewno pierwsze dni będą spokojne, nie będzie się rwał do holonetu, bo jak się jeszcze nie umie, to nie jest to takie ciekawe, więc nawet lepiej – ma, niech ma. Oby się za wcześnie nie zorientował, bo młody jest – przepadnie w sieci, co już się z dziećmi na Couruscant działo od dawna.
- Tak, ale on grzeczny, on lubi – zapewniła siostrzyczka. Sisco rzeczywiście wyglądał jakby lubił. Nie grymasił przy jedzeniu, czekał, w lekkiej nerwowości, jednak spokojnie. Widać przywilej jego nakarmienia był oznaką pewnego „zbliżenia się” rodziny do danej osoby. Leri pewnie zwiedziła wiele światów i w  wielu rytuałach brała udział, ale droida butelką jeszcze nie kramiła

Leri - 2012-12-11 18:28:59

Faktycznie, Leri w swoim życiu uczestniczyła w wielu dziwnych rytuałach. Po niektórych pozostawały ślady (np. tatuaż na twarzy... lub coś innego gdzieś)  po innych nie. Ale zawsze je pamiętała i wspominała. Teraz do swojego bagażu doświadczeń może dorzucić karmienie cyborga, co było dosyć osobliwe. Zabraczka jednak nie zrażała się do tego, zaraziła się od razu do tego pomysłu i chętna była do pomocy.
- Dobrze, co mam robić?
Zapytała Haze i uważnie jej słuchała, jak również obserwowała to co ona robiła. W końcu miała wieloletnie doświadczenie a Leri była nowicjuszką. Pozytywne nastawienie i chęc do nauki jednak robiły swoje i pewnie dosyć szybko załapie o co w tym wszystkim chodzi.

Sisco Hasupidona - 2012-12-11 19:00:51

To akurat zaraz miało okazać się łatwe, przede wszystkim dzięki temu że Sisco współpracował. Gdyby nie współpracował to trzeba by go było trzymać a wtedy rzeczywiście dwie osoby minimum.
- On lubi, kiedyś nie było wtedy było gorzej... – górna parą rak złapała się za głowę by pokazać jak to gorzej było. Zaraz tez w ręce Leri poprawiła butelkę, by trzymała ja smoczkiem od siebie i uniosła na odpowiednią odległość, a  Sisco sam się na nią „Nadział”. Okazało się, ze dozownik jest w bardzo przewidywalnym miejscu. W paszczy. Cała butelka wchodziła, było ciepło, co karmicielka mogła czuć na dłoni. Dozownik z zabezpieczająca gumową rurką wchodził cały.
Trzeba ściskać, ale powoli – objaśniła Haze – do góry, o tak... bo cofa się...

Leri - 2012-12-11 19:08:52

Leri chętnie słuchała poleceń Haze, więc problemów nie było. A Sisco faktycznie współpracował, więc wszystko szło nadspodziewanie sprawnie.
- Dużo je? I jak często?
Ciekawa była ile też może potrzebować organizm zamknięty w cybernetycznym ciele. Pewnie niewiele, bo większość mięśni nie była używana, przynajmniej tak myślała zabraczka. Nie znała się na tajnikach sztuki cyborgizacji.
- Dobra... rozumiem... powoli... o idzie.
Mamrotała pod nosem zabraczka, całkiem dobrze się bawiąc. To było dosyć niezwykłe doświadczenie i bardzo pouczające. I kto wie, może kiedyś jej się to przyda? Poza tym rozumiała jak wielkim zaufaniem ją obdarzyli, pozwalając jej na to karmienie.

Sisco Hasupidona - 2012-12-11 19:15:09

Leri na pewno było łatwiej bo była wyższa od Haze, Sisco nie musiał „przykucać” - przyginać nóg, by odpowiedni wpływ tej mazistej wody był. Haze pomrukiwała z boku, obserwując scenę, bo będąc światkiem z boku pierwszy raz od dłuższego czasu widziała „jakie to słodkie”.
-Niie, mało. Tyle co trzy dni – butelka mogła mieć objętość co najwyższej szklanki. Można było ją ściskać, była elastyczna, przypominała wydłużone jajo.  Zawartość była ciepła – podgrzana w kuchence, która mieli u siebie. Przygotowanie tego płynu musiało być bardzo proste, skoro w tych warunkach mogła. Nie jakieś specjalnie sterylne jak mogłoby się wydawać.

Leri - 2012-12-11 19:34:11

- No faktycznie mało
Cóż, patrząc po droidziej strukturze to wydawać się mogło, że potrzebował na prawdę sporo pokarmu, ale taka malutka buteleczka raz na trzy dni? To bardzo mało. Ciekawe jak wyglądała sprawa zasilania, ale tego Haze mogła nie wiedzieć. Mogła też nie zrozumieć o co jej chodziło.
W końcu po kilku chwilach skończyła karmić Sisco. No i i teraz trzeba było chyba to jakoś pozamykać czy coś.
- Dobra... co teraz?
Leri prosiła o pomoc bardziej doświadczoną Haze, bo ta wiedziała co trzeba robić w jakiej kolejności. Ale zabraczka przypuszczała co należy zrobić, ale wolała się upewnić pytając. Jak to mówią, kto pyta nie błądzi.

Sisco Hasupidona - 2012-12-11 19:44:34

Wyjąć – Odparła owa jak gdyby nigdy nic, wesoło, nawet wzruszając ramionami i podnosząc go góry przednie ramiona w geście tez nie wiadomo co oznaczającym, ale wyglądała na zadowoloną. Sisco trochę mniej, skapował się ze to już po wszystkim, trochę zaczął fukać i napierać na butelkę, jakby żądał od niej kolejnej porcji. Musiał zatem odczuwać karmienie, może nawet odczuwał smak lub zapach. Mógł mieć coś z życia.

Leri - 2012-12-11 19:56:05

No i karmienie zostało zakończone a Leri nieco się odsunęła, by dokładniej objąć wzrokiem całą sylwetkę Sisco. No cóż, mimo dłuższego przebywania w jego towarzystwie to wciąż robiła ona wrażenie. Zabraczka uśmiechała się cały czas ale po chwili sobie o czymś przypomniała i podwinęła rękaw lewej ręki. W okolicy nadgarstka miała prosty, wojskowy chronometr. Spojrzała na czas i zmarszczyła czoło.
- Oj niestety muszę się zbierać. To była przyjemność was poznać, Sisco i Haze.
Obdarzyła oboje promiennym uśmiechem po czym podeszła do swoich toreb z zakupami. Musiała jeszcze parę spraw załatwić... no i chciała jak najszybciej skontaktować się z innymi Jedi oraz kilkoma urzędami.
- Postaram się jakoś wam pomóc, porozmawiam z kilkoma osobami, może coś uda się wskórać. Sisco wie jak się ze mną kontaktować, więc w razie czego dajcie znać, dobrze?
Swoją prośbę kierowała głównie do Haze, bo ta była dojrzalsza i rozsądniejsza.

Sisco Hasupidona - 2012-12-11 20:04:21

Wyjecie butelki wymagało trochę refleksu i wyczucia, bo Sisco podążał za butelką, ale już po „wyrwaniu” jej, wydał z siebie kilka wysokich chrząknięć i cichych pisków – zakrztusił się, zakaszlał. Ale przeszło. Jak widać więcej miał żywych odruchów niż można było sądzić. Haze go zaraz poklepała,a  do Leri skłoniła się znowu, wyraźnie wdzięcznie i przyjaźnie.
- Dziękuje. Ty dobra
- Przyjdź jeszcze... – dodał Sisco, pochylając łeb, jakby prosił. U niego pochylanie łba miało wiele znaczeń.

Leri - 2012-12-11 20:09:54

Te kaszlnięcia i pomruki skłaniały do refleksji oczywiście. Leri ciekawa była jak wiele ma jeszcze takich żywych odruchów, ale to można sprawdzić tylko w jeden sposób - poprzez częstsze kontakty.
Zabraczka pozbierała swoje rzeczy i poupychała je do toreb, które potem złapała do lewej ręki. Mogła teraz znowu patrzeć na tą niezwykłą rodzinkę. Podziwiała ich hart ducha, bo pomimo wielu przeciwności byli razem, tu na Coruscant, i radzili sobie nie najgorzej.
- Przyjdę ale nie wiem kiedy. Muszę parę rzeczy pozałatwiać. Ale odezwę się, by sprawdzić co u was, dobrze?
Spokojnie podeszła do Sisco i poklepała go po wielkim, metalowym boku. Potem zwróciła się do Haze.
- Dziękuję za wszystko, to było na prawdę niezwykłe doświadczenie. Postaram się wam pomóc, na prawdę. A teraz żegnajcie i niech Moc będzie z Wami
Leri dawno nie używała tego pozdrowienia, ale może Haze będzie znała jego znaczenie. A jeśli nie to kiedyś jej wytłumaczy. Teraz zaś się nieco pokłoniła obojgu i ruszyła powoli w stronę wyjścia.

Sisco Hasupidona - 2012-12-11 20:14:53

Haze pokłoniła się. A Sisco lazł za zabraczką aż do wybitego okna. Tam już tylko łeb wysadził i jeszcze długo wyglądał, już jednak nie wydajać z siebie ani mruknięcia, jakby na zewnątrz było to nie pożądane. Wyglądał trochę jakby nie chciał jej puścić swoją aura, wyciągał się mentalnie. Ale w końcu musiało to się urwać. Schował się w ciemnym zakładzie i już go nie było widać. Nietypowe rodzeństwo zostało

James - 2012-12-13 16:39:45

By nie tworzyć całej masy tematów w stylu garaży gdzie opisuje się szukanie samochodu, robimy w skrócie.
Nie obejrzeli się nawet jak już lecieli niezbyt uczęszczanymi szlakami powietrznymi średnich poziomów. Areowóz Jamesa dla Lori był pewnie jakimś starym rzęchem w kolorze zielonym i nic poza tym. Raz po raz głos nawigatora przypominał pilotowi ze jeszcze tylko 18 dni ważności ubezpieczenia, na co James przekornie odpowiadał „aż 18 dni!”
I lecieli. Mistrz nie był może asem pilotażu toteż wymuszano na nim pierwszeństwo, ale leciał całkiem bezpiecznie i słuchał wskazówek Zabraczki.

Leri - 2012-12-13 16:54:31

Leri nie była jakoś rozczarowana pojazdem Jamesa, latała już gorszymi rzęchami. A co do lotu to nie mógł on liczyć na zbyt wiele wskazówek, bo jak się szybko okazało, nie miała ona licencji pilota i na lataniu aerowozami kompletnie się nie znała. Tyczyło się to też przeróżnej maści frachtowców czy myśliwców. Po prostu nie przejawiała w tym kierunku talentu.
Ale za to mogli porozmawiać o tym, co mogą zastać na miejscu.
- Nie wiem, kto mógł tam zostawić tą beczkę z chemikaliami. Okolica wyglądała na opuszczoną, gdy tam byłam. I to było zaledwie wczoraj. Chyba, że ktoś nas śledził... ale nic nie wyczuwałam no i poruszaliśmy się nieuczęszczanymi dróżkami.
Bardzo martwiła się o Sisco. Obawiała się, że jakoś nieświadomie mogła sprowadzić na nich zagrożenie.

James - 2012-12-13 17:00:58

James też nie miał talentu, ale musiał ów brak talentu jakoś pokonać, bo zbyt wiele czasu tracił na podróze środkami komunikacji. Kupił tego rzęcha, wcześniej zapisał się na kurs, zdał za 7 czy 8 razem. W zakonie nie pochwalił się, bo by się z niego kilka lat śmiali. Bardzo często umiejętność pilotażu jak to mawiali płynie w krwi z mocą. Jamesowi nie płynęła. Leri chyba tez, bo nie szkoliła go po drodze ani nie proponowała ze przejmie stery. I dobrze, nie denerwowali się.
Nie wiemy czy nie wychodził wcześniej. Jeśli zawędrował daleko, gdzie go znalazłaś, to mogło oznaczać ze długo łaził i komuś rzucił się w oczy. Moze wszedł komuś w szkodę...

Leri - 2012-12-13 17:06:47

No nie wszyscy byli utalentowanymi pilotami. Jak widać James i Leri należeli właśnie do tej grupy, ale chyba im to nie przeszkadzało. Byleby tylko dotarli na miejsce.
- Znalazłam go w pobliżu dystryktu handlowego Albuzziego... nie wiem jak długo błądził. Może faktycznie komuś rzucił się w oczy... och jeżeli jakiś gang wpadnie na pomysł, by zrobić z niego czołg lub coś podobnego. Będą kłopoty. Ekhm... mistrzu, można szybciej?
Cóż, lecieli w miarę przepisowo a czas nieubłaganie płynął i płynął. Od ich rozmowy z Sisciem troszkę czasu upłynęło, a nie wiedzieli w jakiej na prawdę sytuacji byli. Dedukowali tylko na podstawie przeczuć i jakieś dziwnej beczki z chemikaliami. Normalni obywatele stwierdziliby, że im odbiło. No ale byli Jedi, więc nie do końca podlegali prawom zwykłych obywateli.

James - 2012-12-13 17:12:15

- Czołg?  - zdziwił się troche. Domyślał się ze droid jest większy niż protokolant, ale czołg? Moze po prostu nie zrozumiał toku myślenia Leri, więc nie dopytywał się bardziej.
- DH Albuzziego jest kawałek od tego zakładu fryzjerskie\go, więc to możliwe, ze przez ten czas ktoś waz zauważył, poszedł za wami. Może nawet droid, skoro go nie wyczułaś. Albo czyjaś sonda szpiegująca... zaraz będziemy na miejscu
- zapewnił. Trochę bał się przyspieszacz, w jego ocenie i tak bardzo szybko leciała  nie chciał szybciej niż tak, ze miał pewność ze ich nie zabije.

Leri - 2012-12-13 17:20:58

- No bo on jest taki trochę... duży. Duże, masywne nogi, głowa jak kadłub myśliwca... brak rąk tylko coś co wygląda jak działa... niezbyt przyjazny widok przynajmniej na początku
Wolała wyjaśnić od razu jak wygląda Sisco nim James sam go zobaczy, bo pewnie jego wyobrażenie biedaka strasznie rozmija się z rzeczywistością. No ale zobaczy na własne oczy to zrozumie o co chodzi i czemu jakiś gang mógłby chcieć zrobić z niego użytek. Choćby tylko do zastraszenia przeciwnika. A to na pewno nie skończy się dobrze dla Sisco.
- Prawdę powiedziawszy przez część drogi nie byłam zbyt otwarta na Moc. Tutejsze nagromadzenie energii Mocy jest bardzo duże no i pełne negatywnych emocji. Wywołuje to u mnie spory ból głowy. Przywykłam do spokojnych planet pełnych roślin i zwierząt, a nie takiego ścisku jak tu. Ale to pewnie kwestia przyzwyczajenia
Wzruszyła nieco ramionami i spojrzała w boczną szybkę aerowozu. W oddali widziała istoty przeróżnych ras, zmierzających w różnych kierunkach. Pewnie jakby się zatrzymali i przyjrzeli, to może by zobaczyli jak ktoś kogoś napada, okrada i tak dalej. Dużo negatywnych energii. Dlatego Leri ograniczała własną percepcję tylko do kilku metrów. Była przez to nieco ślepa na świat, ale przynajmniej potrafiła się skupić.

James - 2012-12-13 17:31:24

Mistrz pilotował dalej, jednak w miarę opisu można było zaobserwować typowe oznaki stanu który można było opisać jako WTF? No nie ogarniał. Racja – nie znał się na droidach. Czasem pracował z  cyborgami, jednak zazwyczaj były to zewnętrzne egzoszkielety rozmiarów wookiego, ale humanoidalne, miały ręce, nogi i głowy. Czasem broń. A tu?
Z jednej strony dobrze ze nie ogarniał, bo jeszcze spowodowałby kolizje.
Oj, tak, wyobrażenia bardzo, ale to bardzo rozmijały się z rzeczywistością. Diametralnie, bo jeszcze chwile temu James chciał wieźć do swoim samochodem do zakładu dla uchodźców... Teraz chwilowo powstała pustka w Mocy między uszami. Obniżył lot. Nie bezie musiał szukać parkingu ale ostatnie metry wolał pokonać niższym pułapem by odgonić ewentualnych łobuzów.
- Niektórzy jedi po powrocie na Coruscant z misji biorą mastirin, to takie ziołowe tabletki na koncentracje, pomagają przy zderzeniu z tym skrajnie nienaturalnym środowiskiem...
Zacmokał, też mógłby je teraz łyknąć.

Leri - 2012-12-13 17:38:45

- Wolę sama się z tym mierzyć, bez wspomagaczy. Łatwo się uzależnić od nich i popaść w lenistwo. Trzeba ćwiczyć własną silną wolę
Odpowiadała spokojnie, ale ton nie pozostawiał złudzeń, że w życiu nie zgodzi się na coś takiego jak tabletki wspomagające. No i też nie pochwalała tych metod. Co prawda czasem jadła zioła lub je paliła by wprawić się w stan "wyższej świadomości" ale tylko wtedy, gdy wymagały tego jakieś tubylcze rytuały. Nigdy zaś nie brała ich gdy miała cisze i spokój. To było poniżej jej godności Jedi.
- Jesteśmy już blisko. Lepiej zaparkować nieco dalej od tego zakładu. Jeśli jest tam jakiś gang to pewnie mają cięższą broń, a oberwanie z czegoś w czasie lotu nie jest chyba zbyt przyjemne. Poza tym potrzebujemy trochę czasu na rekonesans
Leri skupiła się już na czekającym ich zadaniu. Kto wie co tam zastaną. Może ciszę i spokój a może regularną bitwę.

James - 2012-12-13 17:47:55

Coruscant tez miało swoje tubylcze rytuały, jak łykniecie tabletki od czasu do czasu czy piwo i chipsy przed transmisją holo jakiegoś meczu. Czy narzekanie na korki. James był jedi codziennym, zwyczajnym, miejskim, który czasem zaklnie, czasem ponarzeka, jednak w większości swojego życia pełni cichą posługę.
- Masz rację – zauważył, i powoli posadził starego T33 na chodniku przy ujęciu wody, z którego korzystało sporo istot. Moze i go ochapia, może ktoś kopnie, ale na widoku jest najbezpieczniejszy. Kidy wyszli, zamknął pojazd.
- Kiedy ruszałem widziałem oczami wyobraźni ze zabieramy ich stąd na tylnym siedzeniu. Troche rozwiałaś moje wyobrażenia...

Leri - 2012-12-13 17:55:40

- Musiałbyś mieć ciężarówkę
Odparła rozbawiona następnie wysiadła z pojazdu, ale nie zamknęła drzwi. Zamiast tego podciągnęła nieco swoją tunikę i pogrzebała przy spódnicy. Po chwili te skrawki materiały po prostu opadły, a zabraczka trzymała je za jeden koniec. Szybko zwinęła je w kłębek i rzuciła je na siedzenie a potem zwyczajnie zamknęła drzwi. Gołym tyłkiem nie świeciła, wyraźnie widać było że ma na sobie szorty.
- Jeśli dojdzie do walki to wolę nie dawać przeciwnikowi okazji do unieruchomienia mnie. Poza tym mogła by się zniszczyć.
Uśmiechnęła się wymownie a potem ruszyła przodem, bo była tutaj wcześniej. Rozszerzyła nieco zasięg swojej percepcji, starając się skupić na wyszukiwaniu jakichś oznak wrogości czy agresji.
- Mam nadzieję, że masz przy sobie miecz mistrzu?
Wolała się upewnić, że ma u swojego boku uzbrojonego Jedi.

James - 2012-12-13 18:08:21

Popatrzył trochę zdumiony, gdzieś jednak w głębi ducha zaświeciła myśl coruscanskiego męża stanu ze zobaczy majtki, co było zabawne i dla samego mistrza jak później przyglądał się swoim ułomnym reakcjom, ostatecznie jednak kodeks zwyciężył i tylko jedi skinął głowa, bo logiczne było co zrobiła. I już czy zimno nie zapytał.
- Mam – upewnił. Przypomniało mu się, jak kiedyś swojego pierwszego ucznia zagadnął, na ulicach miasta, sytuacja niezbyt niebezpieczna, ale jednak. Rzekł: mam nadzieje ze masz miecz, Asyrze. A Asyr: a sama nadzieja mistrzowi nie wystarczy?
Zatem, mając za sobą kilka doświadczeń z „nie mam miecza” postanowił jednak podjąć
- Za to ty nie masz swojego – zauważył. Mógł mieć wcześniej nadzieje (ah, wspomnienia) ze miała go między tymi sznurkami u spódnicy, teraz jednak ani spódnicy ani miecza... We włosach go raczej nie schowała (choć bogactwo wspomnień Jamesa przypomniało jedną jedi która miecz miałą wyjątkowo cienki i nosiła go we włosach)

Leri - 2012-12-13 18:13:37

Leri spokojnie szła przed siebie, choć w jej sposobie poruszania się można było wyczytać, że jest ostrożna. Nie miała energicznego, pewnego siebie kroku, czaiła się nieco. I chociaż nie rozglądała się we wszystkie strony, to jednak wypatrywała niebezpieczeństwa.
- Nie... zniszczyłam go gdy tylko zostałam rycerzem. Przy sobie mam tylko kryształ
Odparła prawie że beztrosko, co dla takiego męża stanu jakim był James mogło być szokiem. W końcu miecz świetlny to symbol Jedi, pradawna broń służąca do obrony niewinnych i takie tam. A tu zabraczka stwierdziła niemal wesoło, że po zbudowaniu go (co było jedną z prób) po prostu rozebrała go na części i pewnie wyrzuciła.
- Jesteśmy już blisko. Na razie spokój. Mam nadzieję, że utrzyma się to w dalszym ciągu...
Coż, nadzieję można mieć. Wzięła głęboki oddech i wyszła zza zaułka.

James - 2012-12-13 18:19:25

I dla takiego męża stanu było szokiem. Owszem, zdarzali się padawani, którzy stanowili jakieś 20%, którzy nie upatrywali w swoim mieczu jakichś nadprzyrodzonych mocy, jednak dla pozostałych 80% przyszłych jedi to było „miecz” - najlepiej o podwójnym ostrzu, przynajmniej jeden styl, najlepiej jak najbardziej widowiskowy perfekcyjnie, głośne chwalenie się wygranymi sparringami, bardzo „praktyczne” podejście i duma „że mecz, ze walka”.
A tu proszę – miała miecz, bo musiała mieć, każdy jedi musi umieć go skonstruować, i bach – odwrócenie procesu.
Dla Jamesa jako psychologa az ślinka pociekła. Musi kiedyś z Leri porozmawiać na spokojnie.
Póki co jedynie za nią podązał

Sisco Hasupidona - 2012-12-13 18:23:31

Po wyjściu z zaułka była już ostatnia prosta do zakładu. Leri i James od razu zauważa rozlaną oleista plamę przy wybitym oknie do martwego od dawna salonu fryzjerskiego ze zniszczonym szyldem „kosmyk”. I coś jeszcze. Maszyna wielka tak, ze gdyby nakryć ją płachta to powstałby kiosk. Składała się z dwóch głównych części, głowy i nóg. Głowa pochylona doi przodu, obła kopuła bez oczu, jednolicie czarna, jedynie wierzch miał inną strukturę. Działa po bokach kierowane tam, gdzie kieruje się łeb. Nieruchome lub o bardzo ograniczonej ruchliwości. Nogi przerażająco olbrzymie, masywne, zginane do tyłu o wielkich stopach zapewniających kolosowi stabilność. I to oto monstrum „popatrzyło” na nich, chwile stało i zaraz: człap, człap, człap, ociężale jak brodzący w bagnie łoś. I idzie w ich kierunku!

Leri - 2012-12-13 18:32:39

Dla niej było to proste, nie potrafiła zbyt dobrze walczyć mieczem, więc się go pozbyła. Przynajmniej takie wyjaśnienie złożyła zaszokowanej Radzie Jedi która takie tłumaczenie jakoś przełknęła, chociaż z wielkim trudem. Ale rozmowa z psychologiem mogła wyciągnąć na światło dzienne inne ciekawe fakty. Ale na to potrzeba i czasu i spokoju.
Po wyjściu zza zakrętu Leri dostrzegła tą samą postać co przedtem, więc odetchnęła z ulgą. Wszystko było w porządku. Ale zaraz sobie przypomniała, że towarzyszący jej mistrz nigdy przedtem nie widział Sisco, więc może poważnie się zdziwić, gdy ujrzy go pędzącego na nich.
- Mistrzu Jamesie, oto właśnie Sisco. Pewnie troszkę się różni od tego, co sobie wyobrażałeś, prawda?
Zabraczka spojrzała na niego wymownie z bardzo łobuzerskim uśmieszkiem, troszkę prowokującym. A potem ruszyła na spotkanie, chociaż wciąż była ostrożna i na wszelki wypadek jeszcze bardziej rozciągnęła zasięg swojej percepcji w Mocy.

James - 2012-12-13 18:39:34

Jamesa dosłownie wmurowało w ziemie. Owszem, szkolenie, jedno i drugie, ale są na tym świecie zdarzenia które zetną z nóg  nie takiego mistrza jak on. Wieć oczy wielkie zrobił, choć nadal pozostały one sztuczne i szklane.
O Mocy wszechmogąca... no... ja nie wiem – dwa rodzaje szoku. Pierwszy szok, co ja widzę. Drugi szok – inaczej się postrzega normalna, zdrowa cyborgizację, inaczej coś takiego. Przecież to nie cyborgizacja tylko zbrodnia. To machina bojowa, to... czołg.
- Mi się wydaje ze on się trochę nadmiernie ekscytuje... – nie znał Sisco, nie wiedział w jakim zakresie jest w stanie panować nad sobą bo cyborgi często mają zaburzona kontrole.

Sisco Hasupidona - 2012-12-13 18:48:54

Owszem, ekscytował się, co oboje mogli poczuć. Ekscytował się, cieszył, ale zarazem był bardzo niespokojny i nie chodziło o Jamesa, którego już poznał i na pewno był bardzo ciekawy jego osoby. Jednak teraz bez wątpienia „leciał” do Leri, osoby sprawdzonej by poczuć się po prostu bezpiecznie, czego potrzebował. I nie okazał póki co niezapanowania nad sobą, zwolnił, łeb pochylił i ostatnie metry pokonał ospałym, ślimaczym krokiem,aż pod  ręce, by się przytulić. Teraz James będzie mógł nieniepokojny z pewnego dystansu obejrzeć szczegóły czarnej durastalowej bestii przy zabraczkę która stanowiła skalę jego wielkości. Jak by podniosła reke i wyciągnęła się do góry, mogłaby go pogłaskac po szczycie głowy, jednak odstające od kolan do tyłu szyny sugerowały, ze szybko ów może się „podwyższyć”.

Leri - 2012-12-13 18:53:29

- Może... nie wiem, znam go jeden dzień
Wzruszyła ramionami a następnie przystanęła i poczekała aż Sisco podejdzie bliżej a potem zaspokoiła jego potrzebę bezpieczeństwa, bo poklepała go po boku a nawet przyłożyła swój policzek do jego metalowej skóry.
- Też się cieszę, że cię widzę. Wszystko w porządku? Gdzie twoja siostra?
Ta reakcja trochę ją niepokoiła, bo coś musiało go przestraszyć. Może to była ta beczka pełna chemikaliów a może coś innego. Wolała mieć pewność, że nic im nie grozi. Chciała też pogadać z Haze, dając czas Jamesowi na oswojenie się z myślą, że jego ewentualny pacjent wygląda jak czołg. No i musiał się zastanowić, jak go stąd zabrać, bo raczej jego aerowóz nie był w stanie zabrać ze sobą coś tak wielkiego.

James - 2012-12-13 19:00:58

To maleństwo ważyło dwa razy tyle co areowóz Jamesa, który teraz stał z boku i próbował na nowo ogarnąć sytuację. Ostatecznie jednak bardziej skupił się na Mocy, mniej na doczesnym, zawodnym postrzeganiu zmysłowym, toteż zbliżył się do witających się istot, czekaj ac, az Sisco na niego zareaguje. Naprawdę robił wrażenie. Ba – James się go po prostu przestraszył!

Sisco Hasupidona - 2012-12-13 19:30:54

Chwile jeszcze bardzo subtelnie okazywał radosc, nadstawiał się nawet w pewien sposób do pieszczoty, ale nie trwało to długo. Sam czuł powagę sytuacji i zaraz poznali powód jego niepokoju.
Haze spi. Mówiłem jej ze to ważne, ale ona nadal śpi...
Nastepnie pomruczał w strone zblizajacego się barabela, odwracajac ku niemu masyw łba.
Wylałem wodę – Oznajmił, jakby chciał nawiazac do tamtej „zabawy”, udowodnic, ze to on

Leri - 2012-12-13 19:51:32

Leri przez chwilę jeszcze poklepywała go po boku i tak dalej, ale gdy Sisco stał się poważniejszy to i ona powróciła do bardziej ostrożniejszej postawy. A informacja, że Haze śpi i się nie budzi ją zaniepokoiła. Może te chemikalia wytwarzały jakąś trującą chmurę? Trzeba było to sprawdzić.
- W takim razie pójdę ją obudzić. A ty poznaj się z Jamesem, dobrze? Pewnie masz mu dużo do opowiedzenia
Ton głosu miała raczej beztroski, sugerujący że nic szczególnego się nie dzieje, ale gdy odwróciła się w stronę barabela, to ten mógł dostrzec w jej spojrzeniu niepokój. Sam pewnie też będzie zaniepokojony słowami Sisco, ale ktoś musiał z nim tu zostać. W innych okolicznościach pewnie to by była Leri, bo troszkę lepiej znała Sisco, ale James nigdy nie był w ich domu i nie wie jak wygląda Haze. Poszukiwania mogłyby mu zająć zbyt dużo czasu.
- No mistrzu, za chwileczkę wracam. Nie narozrabiajcie, dobrze?
Zażartowała jeszcze poklepując Sisco po boku a potem ruszyła w stronę zakładu fryzjerskiego. Prewencyjnie okryła się "bańką" Mocy mającą ochronić ją przed zatrutym powietrzem. Jeżeli faktycznie takie tu było. Następnie w pełni otworzyła się na Moc szukając oznak życia Haze.

James - 2012-12-13 20:02:34

James myslał podobnie. On poradzi sobie z tym maleństwem, choc nadal tkwił w szoku, i zastanawiał się ile jego jest w tym olbrzymie. Ile żywego stworzenia. Jednak mimo tego zastanawiania się patrzył na Sisco bardzo całościowo. Jako na jedno istnienie które stało przed nim. Narazie nie skupiał się na żadnym sondowaniu go mocą, po prostu był z nim tutaj.
- Tak, biegnij.
On nie wyciągnął ręki by dotknąć droida, w sensie fizycznym droida. Jeśli ten bezie tego oczekiwał, to jedi zauważy. Na razie jednak pozostało nawiązanie kontaktu.
- Dobrze, ze wylałes. Swata nie należy się bać, wylanie wody czasem się zdarza. Dzięki temu będziemy mogli pomalować beczkę.
Teraz była technika odwócic uwagę od właściwych wydarzeń.

Sisco Hasupidona - 2012-12-13 20:11:54

- Ja nie rozrabiam  - zapewni, i kiedy Leri odeszła, grzecznie został z Jamesem. Nie okazywał strachu przed nim, był spokojny i zdecydowanie serdecznie nastawiony. Mruczał bardzo cichutko, wcześniej przy zabraczce trochę głośniej. Obserwował barabela. Nową istotę, poznaną przez holo. Pewnie sobie porównywał tamten obrazem z rzeczywistością.
– Juz się bałem ze usłyże że żartowałeś...  -zwrócił się do niego bardzo rzeczowo, jednak jednoznacznie dając do zrozumienia ze zależy mu na pomalowaniu beczki.

Tymczasem Leri weszła do zakładu fryzjerskiego. Miała racje – strasznie śmierdziało. Sisco musiał mieć filtry, poza tym miał wyżej łeb,a  smród słał się nisko. Pewnie dlatego ciecz była w beczce, by słała się na wysokości odpowiedniej do zatrucia. Sisco szybko stąd wyszedł, Haze musiała się zagazować.
Leżała na hamaku – łóżko, które już zabraczka znała. Żyła. Ale była nieprzytomna

Leri - 2012-12-13 20:19:57

Weszła do środka, utrzymując wokół siebie barierę Mocy. Nie tylko wokół głowy ale wokół całego ciała. Nie była pewna jak może działać ta trucizna a nie miała żadnego skafandra ochronnego. Jej zdolności musiały wystarczyć.
Gdy dotarła do rozlanej cieczy to użyła Mocy by zrobić sobie przejście. Poderwała leżące nieopodal graty i kawałki jakiegoś gruzu, tworząc przed sobą ścieżkę. Tak było najbezpieczniej. Gdy dostała się już do środka to w miarę szybko zlokalizowała Haze, a skoro ta była nieprzytomna to pewnie jeszcze żyła. Ledwo ledwo ale żyła. Przede wszystkim zabraczka otoczyła ją podobnym kokonem Mocy, by odizolować ją od źródła trucizny, chociaż i tak to nie pomoże skoro już się zatruła. Następnie ostrożnie wzięła ją na ręce. Jeśli będzie zbyt ciężka to wspomoże się Mocą, wzmacniając swój organizm.
- Nie umieraj mi tutaj... Sisco cię potrzebuje. Walcz dla niego
Mamrotała do nieprzytomnej a następnie ruszyła w drogę powrotną o ile nic ich nie zaatakuje.

James - 2012-12-13 20:31:09

Zauważył pewien kontrast między poziomem rozwojowym a intektualnym, ale to było normalne przy istotach po kasowaniu pamięci. Mimo tego drastycznego „zabiegu”Sisco trzymał się nieźle. To bardzo dobrze. James z  uśmiechem obserwował jego reakcje, choć serce nadal biło mu troche szybciej. Przebywanie tak blisko tak ogromnej istoty, w dodatku o mechanicznym ciele nie sprzyjało spokojowi. Ale bardzo szybko Jedi się opanuje. Teraz nawet się uśmiechnął.
- Jak tylko zechcesz pomalujemy. A dzisiaj pojedziesz z nami i twoją siostrą w bezpieczne miejsce
Nie śledził mocą Leri, ale juz wiedział ze oni tu zostac nie mogą skoro już zaczęly się akcje które miały ich stąd wykurzyć.
- Pozwolisz, ze wyślę wiadomość... – nie odchodził od Sisco, wyjął komunikator by wysłać wiadomość do CSB o treści, ze mistrz jedi bardzo prosi o ciężarowy areowóz tu i tu. Bycie mistrzem jedi miało to do siebie, ze na pewno nie otrzyma wiadomości zwrotnej „goń się frajerze”. Oni mieli go po prostu w bazie. Numer Jamesa, oczywiście.

Sisco Hasupidona - 2012-12-13 20:45:26

Haze nie była ciężka. Owady są lekkie. Była słaba, ale żyła. Po wyniesieniu na świeże powietrze wzięła nawet głębszy wdech, ale nie odzyskała świadomości. Lepiej będzie położyć ją gdzieś  gdzie Sisco nie będzie jej widział. Nikt ich nie atakował. Tym, którzy zorganizowali zamieszanie zależało, by pozbyć się niechcianych lokatorów więc teraz jak byli oni niezabierany, to nikt nie będzie przeszkadzał.

Sisco zas nadal trwał w dystansie, ale był bardzo zainteresowany Jamesem – teraz jego komunikatorem. Nieznacznie przekrzywiwszy łebek obserwował – jego komunikator i pisanie. Odczytał wiadomość, która ów wysłał, owszem, ale nie zapytał o co chodzi. Za to wieść o przenosinach trochę go zaniepokoiła.
- Haze się nie zgodzi, ona tu zbudowała nam mieszkanie i powiedziała ze będziemy tu mieszkać

Leri - 2012-12-13 20:51:42

Tak więc obie opuściły zatruty zakład fryzjerski, jednak zamiast skierować się w stronę Sisco, Leri odeszła w bok, jak najdalej od trujących oparów. No i brata Haze. Lepiej by nie oglądał jej w tym stanie, bo wpadnie w panikę i w ogóle. Zabraczka musiała jednak jakoś powiadomić mistrza o stanie poszkodowanej. W końcu zdecydowała się przesłać mu telepatyczną wiadomość. Nie znali się zbyt dobrze, więc było to trudne no i trochę niegrzeczne, ale teraz kluczowe było utrzymanie tajemnicy. Tak więc Leri skupiła się i wyłuskała z tego chaosu odczuć umysł Jamesa i przesłała mu jak najprostszą wiadomość: "Haze zatruta. Żyje. Potrzebna pomoc. Przy okazji zawarła w swej wiadomości pakiet obrazów i odczuć, zmartwienie, ponaglenie do pośpiechu oraz obawa przed reakcją Sisco. Teraz musieli czekać, choć zabraczka nie chciała siedzieć z założonymi rękoma. Nie znała się na uzdrawianiu, mimo to próbowała jakoś pomóc, wzmocnić organizm Haze. Bo za inne rzeczy się nie brała bojac się, że zamiast pomóc to zaszkodzi.

James - 2012-12-13 21:10:52

Wiadomość od Leri przyszła jak własna myśl, nagle pomyślał to wszystko co zostało mu przekazane. Gdyby nie był jedi pewnie trochę by się przestraszył, ale on był. Wszystko rozumiał, zanim jeszcze odpowiedział, zanim schował komunikator, wysłał wiadomość na lokalne pogotowie. Bez treści, po prostu pomoc potrzebna. Ci tez mieli zakodowane „służbowe numery” wielu jedi. Po prostu jak zdarzy się wielka afera, w której zazwyczaj jedi uczestniczą, to nikt nie traci czasu na „proszę podać imię i nazwisko” oraz opisywanie sytuacji. Wiadomo ze poważne, i pomoc się przysyła.
Następnie do świadomości Leri zapukała wiadomość zwrotna: pomoc w drodze, oraz myśl pokrzepiająca, ciepła otucha. A teraz trzeba zająć Sisco zanim ten zacznie dochodzić tego co dzieje się naprawdę.
- Zgodzi się – zapewnił ciepło – Jej przecież najbardziej zależy na twoim dobru. Znajdziemy wam takie miejsce, gdzie nie będziecie musieli się ukrywać, ale to niespodzianka. Teraz mam dla ciebie coś innego. Obiecałem ci wtedy przez holo inną zabawę. Tak wyszło, ze nie zdążyliśmy, pobawimy się teraz
Podejrzewał ze Sisco może być trochę „niewybawiony”. Przeciętne dziecko zbiera wszystko co ma pod ręką i bawi się tym, używając wyobraźni. Sisco nie miał rąk, mógł się bawić tylko przy spełnieniu odpowiednich warunków, i raczej nie sam, bo to mogło prowadzić do choroby psychicznej.

Sisco Hasupidona - 2012-12-13 21:19:09

Oj tak, niewybawiony był, dlatego propozycje mistrza skutecznie odwracały jego uwagę od siostry,  w koncu Leri tam poszła. Pewnie ja obudziła i rozmawiają. Pewnie Leri tłumaczy jej to co James jemu, ze się przeprowadzą. Zabraczce ufał. A i James był fajny. Na por pozycje zabawy zostało mu podziękowanie pięknym mruczeniem i naparciem obłego zakończenia łba na ramie w wyraźnie bardzo przyjaznych zamiarach. C ieszył się i czekał na podanie zasad.

Zaś Haze? Nie budziła się, ale zdawała się być stabilna. Nie obudzi się pewnie bez hospitalizacji.

Leri - 2012-12-13 21:22:12

//Puszczam kolejki aż do przybycia pomocy, chyba że coś się wydarzy. Leri pozostaje przy Haze i ją stabilizuje//

James - 2012-12-13 21:33:31

O to mu chodziło, Haze była bezpieczna z Leri a on „zabezpieczył” Sisco. Owo nagłe przytulenie się, kontakt fizyczny trochę go zaskoczył, jednak nie zdziwił szczególnie a nawet ucieszył. Objał metal dłońmi, trochę pogładził, nie wiedząc czy on to czuje, czy nie, czy może to dla niego tylko znaczenie symboliczne.
- zagramy w prostą grę. Skojarzenia. Powiem słowo, ty powiedz z czym ci się oko kojarzy. Potem ja skojarzę sobie z czymś twoje słowo. Dobrze, zaczynam.
Zanim powiedział słowo, zrobił krótka pauzę.
- Morze
Niby prosta zabawa, ale tez narzędzie diagnostyczne w rękach psychologa.

[ze względu na charakter zabawy, posty mogą być krótkie]

Sisco Hasupidona - 2012-12-13 21:47:22

Kiedy jedi zaczął mówić, odsunął się na tyle by widzieć jego twarz. Ogrom łba wisiał ponad twarzą barabela, jakby miał zaraz przycisnąć, skrzywdzić. Olbrzymie działa wisiały jakby w powietrzu, całość wyglądała jak tempa maszyna do zadawania śmierci.
W środku szalał cały świat, teraz jednak uwaga była skupiona na zabawie która od razu się mu spodobała, co objawiło się gwałtownym, nagłym zarzuceniem tego ogromnego ciężary, jak energiczny koń zarzuca łbem.
Muszelki

James - 2012-12-13 21:50:30

Niesamowitym było jak ten olbrzym się cieszy. Choć przeciez miał prawo, tak naprawdę był „mały”, jednak mimo to trochę scięgna Jamesa zareagowały, i jedynie moc oraz szkolenie jedi sprawiły ze się nie uchylił przy tym gwałtownym ruchu.
Ślimaki – odparł na skojarzenie Sisco

Sisco Hasupidona - 2012-12-13 21:51:55

- Obiad – wypalił na to niemal natychmiast, zatrzymujac się po kolejnym napadzie radosci bokiem do jedi,z  lekko skierowaną ku niemu głową.

James - 2012-12-13 21:53:47

- Rodzina – myk tej zabawy polegał tez na tym, ze można było oszukiwać i prowadzić do skojarzeń z rzeczami które chciało się poznać w osobie nadanej. James oczywiście był „bezduszny”

Sisco Hasupidona - 2012-12-13 21:55:01

- Siostra – Sisco odpowiadał bardzo szybko, jakby chciał jak najwięcej z tej chwili dla siebie wyciągnąć.

James - 2012-12-13 21:55:55

- Przyjaźń – odparł na to jedi, choć mu za wiele z siostra się nie kojarzyło, ale nie chodziło tu o niego.

Jenathaza - 2012-12-13 21:58:57

Niestety kierujący lądującym właśnie areowozem nie miał świadomości tego ze niszczy zabawę. Lepiej – widząc wielkiego droida funkcjonariusze CSB zaniepokoili się bardzo. Rozległ się dźwięk klaksonu, mający zgonić z obszaru lądowania Jamesa i przede wszystkim, Sisco, bo za radiowozem pędziła już karetka. To ona będzie miała pierwszeństwo w lądowaniu na opustoszałym placyku przy  dawnym salonie fryzjerskim. Jednym słowem – zrobiło się małe zamieszanie.

Sisco Hasupidona - 2012-12-13 22:01:12

- Spokój – tyle zdążył powiedzieć Sisco,  kiedy właśnie spokój został przerwany. Coś zawyło z góry, on tylko pisnął, rzucając się do ucieczki, jednak zaraz odzyskał wigor, widać nie chciał opuszczać terenu, gdzie są jego przyjaciele. Przede wszystkim Haze – miał świadomość ze jest „w mieszkaniu”. Tak więc zaraz zadarłszy łeb z trzaskiem rozsunął działa...

Leri - 2012-12-13 22:04:51

Dźwięk klaksonu wyrwał Leri z transu w którym się pogrążyła. Kilka sekund minęło, nim zdążyła się zorientować w sytuacji, ale najwyraźniej przybyły posiłki. I już miała zabierać ze sobą Haze, gdy zobaczyła zdenerwowanego Sisco... oj niedobrze. Bardzo niedobrze. Nie miała pojęcia, czy jego działa są pełne amunicji czy nie. Nawet jeśli miał je puste, to na widok takiej demonstracji siły to CSB zareaguje raczej wrogo, co może doprowadzić do małej katastrofy, nawet mimo udziału mistrza Jedi. Posłała więc szybko do Jamesa mentalną wiadomość: pomóc? Dasz radę?

James - 2012-12-13 22:16:29

Szczerze mówiąc James nie miał pojęcia czy da rade, niech mu Leri nie ma za złe, ale w tej chwili nie odpowie na mentalny komunikat, co rzucił się na ratunek, po prostu. Na Sisco, by złapać go za działo z boku, tak by ten nie mógł mu nic zrobić. Nie znał go, to było bardzo niebezpieczne, ale jedno wiedział – to nie jest agresywna istota.
I odruchowo szepcząc charakterystyczne „cichocichochichochicho malutki, dobry” drugą reką dawał znać pilotom, by odlecieli dalej. Miał na sobie szaty jedi, wieć wiadomo,z e nie był kimś kto przyszedł używać droida w celach niszczących.
Jednocześnie działał mocą uspokajająco na aurę Sisco. Trochę jak silne leki, nie dusił go,a  oddziaływał.
- Mój mój, nic się nie dzieje, spokoooojnie... – ja jestem szalony – pomyślał. Zaraz mi na noge nadepnie...

Jenathaza - 2012-12-13 22:25:06

Na szczęście kanonierka, bowiem radiowóz był w  typie kanonierki, ale wystarczająco „ciężarowej” by przewieźć duży ładunek nie reagowała tak szybko jak Sisco, a karetka gnała na sygnale zza jej rufy, więc głośny radiowóz osunął siew  bok. Wóz z ratownikami medycznymi przemknął za nimi i osiadł gdzies dalej, blisko Lori, bowiem zlokalizowano osobę lezącą na ziemi. Przez ten czas czterech uzbrojonych w miotacze jonowe funkcjonariuszy wyskoczyło na durabeton.
- Spokojnie, panowie! – krzyknął na nich silny męski nisku głos, i z kokpitu wyskoczył bardzo muskularny jegomość w mundurze, o gadziej twarzy
- To jedi. – nie żeby miał coś do jedi. Jamesa nawet kojarzył, wiedział jdnak, ze jedi, jak to mawiają „wie co robi”. Jednak mimo to za chwile, po znaku danym gestem przez oficera, policjanci pochowali się za „naturalnymi ochronami terenowymi” w razie jakby James jednak nie wiedział, co robi.

Sisco Hasupidona - 2012-12-13 22:31:25

Na nogę nadepnie? Niech James nie bajdoli, jak Sisco nagle zareagował , To James jak szmata pofrunął za nim, trzymając się tego działa, no chyba ze puści. Aura Sisco drżała ze strachu, on miał ochotę teraz wcisnąć się w mysią dziurę, a nie strzelać (choć sposób w jaki poruszał działami mógł wskazywać na to, ze były one pełne. Załadowane.
Statki poosiadały. Sisco zadzierał łeb prawie pionowo, James był zmuszony puścić albo wisieć na nim. W końcu rozległ się pisk bezradności...

Leri - 2012-12-13 22:39:06

Obserwująca to wszystko Leri była rozdarta na dwoje. Z jednej strony musiała powiadomić sanitariuszy o stanie Haze, z drugiej zaś strony widziała jak James ledwo ledwo radzi sobie ze spanikowanym Sisciem. A kanonierka CSB raczej nie pomagała w tym wszystkim. Chciała tam pobiec i pomóc, ale pojawił się kolejny problem. Bo wyglądała jak miejscowa ulicznica... tatuaż na połowę twarzy, kaptur na głowie, luźno wisząca tunika, obcisłe szorty, gołe nogi i podniszczone, skórzane buty sięgające połowy łydek. Dobrze, że nie nosiła wysokich obcasów...
W końcu podjęła decyzję, James musi sobie poradzić sam. Karetka wylądowała a Leri podbiegła do niej.
- Jestem Jedi! Pośpieszcie się, zatruła się jakimiś chemikaliami. Dajcie mi pudełeczko a zdobędę wam próbkę.
I tak już sporo czasu stracili, a kto wie jak długo Haze wystawiona była na działanie tej trucizny. Najlepiej było zdobyć właśnie próbkę, by w szpitalu mogli ją przeanalizować i zastosować najlepsze leczenie.

James - 2012-12-13 22:48:17

Serce się krajało, jak to widział ale nie mógł teraz wiele poradzić, z jednej strony lepiej, ze się tak „zabezpieczył” tym podnoszeniem łba niż tylko uciekał. Oczywiście James puścił działo, by nie wisieć i nie bardzo wiedział jak ustawić się by nadal być blisko Sisca, który miał prawo się bać, przecież jest w obcym miejscu, dzieje się coś niezrozumiałego,w  końcu – na moc, on jest „mały”.
- To się zaraz skończy, obiecuje  - sięgnął ręka by dotknąć pancerza zadartego do góry łba.
- Pomalujemy beczkę, Sisco, pamiętasz. Dzielny jesteś bardzo... – wyszedłszy krok przed Sisco stanął do niego tyłem – nadal nie bez lekkiego strachu – i pokazał funkcjonariuszom podniesione ręce na znak, ze jest bezpiecznie

Jenathaza - 2012-12-13 22:54:53

Zapewne gdyby oficer wiedział to, co wiedzieli ci jedi to nie posiadałby się z podziwu, jak spokojne i ufne jest to stworzenie, teraz jednak widział olbrzymią maszyne, wyglądająca mu nawet trochę na sithową, to chyba uraz z wojny, ale wszystko co wielkie, tępe i śmiercionośne to sithowe, im większe pole rażenia tym lepiej, po prostu niszczyć niszczyc niszczyć,a  tak właśnie wyglądał Sisco. Jak maszyna zniszczenia. Jedi pewnie złapali tego robota, obezwładnili, tam za murem lezy jego ofiara, a tego zabiorą do analizy.
Pan kapitan o posrurze boksera wagi superciężkiej dał kolejny zakodowany znak, i trzymając broń lufą do dołu (jednak cały czas potrzebował ułamka sekundy by ją podniesc) powoli ruszył w stronę mistrza.

Zaś po drugiej stronie „placu” sanitariusze z karetki robili mniej hałasu. Leri szybko ktoś wcisnął w ręce plastikowe sterylne pudełko na próbkę. Pacjentka nikt się nie zdziwił, nie było czasu na zaskoczenie, już byli ponaglani, zresztą sami widzieli wielkiego droida. Moze i byli ekipą do ratowania zycia, ale woleli nie czekac aż będzie więcej pacjentów, by ich „za jednym zamachem” zabrac...

Sisco Hasupidona - 2012-12-13 23:01:37

Póki co trwał w tej obronnej postawie – zadarty go góry łeb, przygięte nogi i bezruch który chyba w tej chwili utożsamiał go z  drżeniem. Dziwna reakcja na dotyk. Ale to była reakcja w Mocy, którą Jedi mógł czuć. Niby odruch uciekania ale jednocześnie czerpanie wsparcia. On chciał być teraz po prostu złapany, stulony, ściśnięty i schowany by go nie było, żeby go ukryć. Chciał się schować. Nie, nie był agresywny, ale coż to znaczy, kiedy i tak jest się tym złym droidem bojowym którego program przewiduje tylko i wyłącznie destrukcje, bo ma działa zamiast rak, i pancerz 10mm

Leri - 2012-12-13 23:08:09

Odebrawszy pudełko ponownie narzuciła na siebie osłonę i ruszyła w stronę zakładu, gdzie wciąż leżały wylane toksyny. Zdobycie próbki nie było zbyt trudne, wystarczyło wyizolować małą próbkę przy pomocy telekinezy, otoczyć ją barierą a następnie przenieść do pudełeczka i zamknąć. Proste w teorii ale wymagało to sporego skupienia, a im więcej różnych rodzajów mocy się używa, tym trudniej się skupić. Ale w końcu wszystko się udało i próbką została dostarczona do ambulansu. Przy okazji Leri szybko wypytała sanitariuszy o stan pacjentki oraz adres szpitala, do którego ją zabiorą. Następnie szybko skierowała się w stronę Sisco. Chciała biec, ale to mogło sprowokować funkcjonariuszy CSB do otwarcia ognia, a na Jedi nie wyglądała. Wolała więc zachować bezpieczną odległość, podniosła nawet ręce pokazując, że jest nieuzbrojona.

James - 2012-12-13 23:14:28

Widząc, ze Leri już zmierza ku niemu odczekał jeszcze chwile, po czym ruszył do przodu po drodze zdejmując obszerny płaszcz mistrzowski i podając go zabraczce kiedy się mijali.
Nakryj go tym, chce się ukryć
I dalej ruszył do dowódcy oddziału, który genetycznie chyba daleko od niego nie był. Obaj byli gadami. Hakon zawsze wydawał się sobie masywnym wielkim gościem, przy tamtym jednak poczuł się malutki jak uczniak który dostaje wciry na przerwach od starszych kolegów.
Ostatnio wszystko zrobiło się takie duże...
Bardzo dziękuje za szybkie przybycie panie oficerze. Ten droid nie jest groźny. Właściciele to cyborg, kuzyn tej dziewczyny – Oficer ani James nie widzieli Haze na własne oczy, ale mogli obserwować jak ja zabierają.

Jenathaza - 2012-12-13 23:20:15

Leri wcisnęli wizytówkę, bo na tłumaczenie było za mało czasu. Podziękowali za próbki (choć prościej by było po prostu zaczerpnąć z kałuży, to jednak jej działania na pewno ułatwią prace laborantom którzy nie będą musieli  tracić czasu na usuwanie zanieczyszczeń). Jednak jak rokuje Haze – nie mieli pojęcia. Pierwszy raz spotkali się z jej rasa, ale na pocieszenie powiedzieli jej pokrzepiająco „insektoidy są odporne”. Karetka wzbiła się w powietrze i  - niestety na sygnale – pomknęła skosem w górę, łamiąc przepisy ruchu powietrznego, ale jak wiemy pojazdom uprzywilejowanym wolno.

Oficer zaś mający na czarnej obciskającej napakowaną klatę koszulce funkcjonariusza naszywkę „Jenathaza Mavhonic” zasalutował Jamesowi i przedstawiwszy się słowami
- Jenathaza Mavhonic, kapitan jednostki CSB
pokręcił tylko głową, zdumiony
- Teraz cyborgizują w takie ciała? Szaleni... To robota Sithów?

Sisco Hasupidona - 2012-12-13 23:22:51

Kiedy karetka startowała najwyraźniej doszło już do przeciążenia nieodpornego układu nerwowego, Sisco zgiął nogę i z łoskotem opadł najpierw na kolano (z tyłu miał kolano) kładąc na ziemi całe podudzie i szynę, a potem osunął się na bok, na ziemię. Nogi mu zadrżały, jakby konwulsyjnie, palce się rozcapierzyły i całość znieruchomiała. Już tak nie wiedział co ze sobą zrobić ze zostało mu absolutnie ostateczne „położyć się i leżeć”

Leri - 2012-12-13 23:31:32

Leri szybko przejęła od Jamesa płaszcz następnie nakryła nim Sisco, który chyba padł wyczerpany na ziemię. O ile pamiętała, to porę karmienia miał za jakieś dwa dni, więc nie był chyba głodny.
- Cii spokojnie Sisco, nic ci nie grozi. Zajmę się tobą, dobrze? Ja i James. A Haze troszkę zachorowała i zabrała ja karetka, ale nic jej nie będzie, obiecuję.
Musiała w końcu poinformować go o stanie jego siostry, bo potem znowu zacząłby panikować i byłby problem.
Cały czas przebywała blisko niego, wysyłając ku niemu w Mocy uspokajające prądy energii, głaszcząc go po metalowym boku i tak dalej. Sprawę problemów z CSB zostawiła mistrzowi, niech on się martwi. W końcu na tym znał się lepiej niż ona.

James - 2012-12-13 23:40:32

Obejrzał się za siebie, bo pokładające się dwie tony durastali wydaje jednak rzucający się w ucho dźwięk. Aż szczeki mocniej zacisnął. Nie ma co tu randkować, trzeba go jak najszybciej zabierać
- To długa i bardzo smutna historia, panie Mavhonic... – odparł półszeptem, odwracając głowę, by ostatecznie spojrzeć pustym szklanym spojrzeniem w oczy oficera. Zanim odezwał się znowu milczał dwa oddechy.
Nie będzie pan tym zachwycony. Musimy przewieźć go na plac Uniwersytetu. Teraz jest wystraszony, ale zaraz go opanujemy i ręczę za niego – będzie spokojny

Jenathaza - 2012-12-13 23:43:28

Jena tez zdumiał się na to co czyni maszyna. Zmrużył oczy z niedowierzania, obnażając dolną szczękę, a umięśnione ramiona zgięły ręce w łokciach co jeszcze bardziej dodawało mu całemu pytającego wyrazu.
Mistrzu Jedi, ja pracuje w tym zawodzie kawał czasu, przez ten czas jedi miewali różne pomysły ale ten jest niewątpliwie jednym z  dziwniejszych. Wieźć bojowego biodroida na plac uniwersytecki? Śpieszy się na kolokwium? – niestety samoopanowanie nie było u Jeny tak silne jak u Jedi, i pod wpływem sytuacji – powiedział. Ale już nie dodał ze skoro droid spieszy się na kolokwium to powinien raczej powtarzać materiał a nie leżeć.
To głupie – pomyślał. Choć nie wiedział co w tym momencie było na miejscu.
Za to stwierdził ze jedi ma dziwne oczy...
Nie wezmę go na kanonierka jeśli nie będzie rozbrojony. To wymóg bezpieczeństwa, wszyscy możemy zginać, to by była równie smutna historia...[/i]
Spojrzał na jedi ze smutkiem. Tak, smutno spojrzał. Wcale mu nie było wesoło. Teraz wargi miał zaciśnięte, gadzi łeb kierował się przed siebie a głęboko osadzone zielone oczy spokojnie spoglądały na scenę przed nim, gdzie dziewczyna uspokajała maszynę.
- Moge podejść?

Sisco Hasupidona - 2012-12-13 23:48:39

W tej chwili Sisco tylko leżał i czekał aż się skończy. I czy to będzie jego koniec, czy koniec świata – i tak czekał zdany na los. Przykrycie go dało pewną ulgę, choć tez nie pokazał. Tak samo jak ulge dał znajomy głos. Ale i tak za jakiś czas zapyta co z Haze. Może wielu rzeczy z  tego zdarzenia nie pamiętać. Teraz po prostu leżał, że może go nie zauważą i jednak nie zjedzą.
Ale uspokajał się powoli. Był przykryty, Leri przy nim była, prądy Mocy etz podziałały...

Leri - 2012-12-13 23:52:15

Dziewczyna przy droidzie była zwrócona tyłem do Jeny, więc świeciła tyłkiem w obcisłych szortach ale tym to akurat się nie przejmowała. Przebywanie wśród prymitywnych plemion miało jeden plus, człowiek przestawał przejmować się swoim ciałem. Czy się ktoś gapi czy nie, to nie zaprzątało już głowy Leri. Ona tylko dbała o to, by Sisco w miarę możliwości poczuł się bezpiecznie, choć zważywszy na okoliczności było to trudne. Bardzo trudne. I pewnie tutaj posiedzą trochę czasu, nim CSB zorganizuje jakiś wygodniejszy transport.

James - 2012-12-14 12:00:55

Nawet trochę się zaśmiał słysząc o tym kolokwium. Rzeczywiście brzmieć to musiało kuriozalnie, nie chodziło jednak o kolokwium, ani nawet o Uniwersytet jako taki, ale o jego wydział, o laboratorium, o gabinet badawczy, gdzie można uniesienie Sisco pod różnymi pretekstami, gdzie mu będzie bezpiecznie i zacznie socjalizować się z  ludźmi. Tam wiele studentów ma umiejętności by mu pomóc, a nie ma komu pomagac. Tam bowiem była nie tylko psychologia, także medycyna, antropologia i cybernetyka. To ogromny uniwersytet. W koncu Coruscant, tu nie ma małych rzeczy.
Kiedy spojrzał w stronę Sisco, ujrzał tyłek Leri, i zaraz sobie pomyślał, czy to nie to właśnie zachęca tak pana policjanta do podejścia, czy faktyczny powód. Jena na zdrowego chłopa wyglądał, zupełnie inny kaliber co mistrz jedi, który mógłby właśnie przeżywać kryzys wieku średniego, ale akurat nie przezywał. To chyba bardziej domena ssaków.
Tylko spokojnie, bez gwałtownych ruchów ani słow

Jenathaza - 2012-12-14 12:15:48

No co tu dużo gadać – tyłek niezły, z jednej strony przydałoby sie trochę takich funkcjonariuszek w szeregach funkcjonariuszy CSB, co by chłopaków zaangażowało i od stresu trochę odciągnęło. Z drugiej strony – wszyscy by chcieli zostać policjantami.
Na szczęście Jena był żonaty i wierny, wiec taniego podrywu nie będziemy mogli tu obserwować.
Podszedł powoli, starając się nie isc od frontu nakrytego płaszczem droida
Moge zobaczy działo?
Zapytał cicho, pochylając się, kiedy był już blisko, najwyraźniej oczekując, ze Leri odkryje je i pokaże.

Sisco Hasupidona - 2012-12-14 12:19:10

Robiło się coraz spokojniej to i Sisco się uspokajał. Juz nic mu nad głową nie latało, główny stres odszedł, inni się uspokajali, to i on tez, ale jeszcze nie mruczał  choc znowu zaczął mieć świadomość so się z nim dzieje. Palce nóg zgięły się do środka, nie były już tak rozcapierzone, co sugerowało rozluźnienie. Nie metalowego ciała oczywiście, a  tego biologicznego na które reaguje maszyna

Leri - 2012-12-14 12:24:20

Leri zerknęła na zbliżającego się funkcjonariusza i cóż... robił wrażenie swoją posturą. W swoim życiu spotkała wiele różnych istot, ale ten gad przed nią zaliczał się do czołówki, gdzieś na równi z wookiem. Jednakże nie odpowiedziała mu od razu tylko spojrzała na Jamesa a potem na leżącego/siedzącego Sisco.
Zastanowiła się dlaczego pytał akurat o działo. Potem przyszło olśnienie, chciał mieć pewność, ze jest rozbrojonym na wypadek przenosin. Ale i tak musiała to odpowiedni skomentować, z nieco złośliwym uśmieszkiem.
- No taak, wy mężczyźni tylko o "działach" myślicie. Ale proszę bardzo
Odsłoniła jedną część i wróciła do uspokajania Sisco.

James - 2012-12-14 12:28:50

By nie stać samemu na uboczu poszedł za nim, i stanął cichutko w takiej odległości, że gdyby nagle  Sisco postanowił wstać, to go nie uszkodzi. Założył ręce na piersi, niestety nie w dżedajski sposób, z chowaniem rąk w rękawach które się stykają, to był taki fajny dżedajsko-mistrzowski sposób. Płaszcza na sobie nie miał, ale normalnie mógł zapleść i tak uczynił, by wygodniej mu było obserwować i używać mocy do badania otoczenia. Od razu wyczuł kilka zaciekawionych zamieszaniem form życia, ale nie groźnych

Jenathaza - 2012-12-14 12:33:43

Podszedł powoli i spokojnie, jak go ostrzegał jedi. Droid leżał pod tkaniną, wydawał się wyłączony, nieaktywny lub chociaż ogłuszony, więc podszedł dość blisko i płynnym ruchem zniżył ciało do pozycji kucznej, asystując sobie wyciągnięta ręką kierowaną na działo, w razie gdyby to zaczęło go odganiać.
- O „działach” to wy myślicie. My myślimy o działach – kiedy uśmiechnął się, pokryta droibnymi łuskami skóra zmarszczyła się znacznie. Zupełnie inny rodzaj łusek niż u barabela za nimi. Istota masywniejsza, silniejsza fizycznie, ale łuski miała delikatniejsze, więc mniej chroniące.
Szczęka szeroka, troche wysunięta do przodu, zakończona dwoma kolcami. Ale spojrzenie miał przyjazne. Trochę sprzeczności w  nim było, ale tylko fizycznych. Bo dusze miał jednoznacznie zabarwioną na kolor „chaotyczny dobry”.
Powoli dotknął działa by je obejrzeć. Oczywiście był z  boku, nigdy by się „na lufy nie nadział” świadomie

Sisco Hasupidona - 2012-12-14 12:41:14

Leżał sobie i myślał o swojej sytuacji, rozluźniając się coraz bardziej i nawet podejście obcej osoby nie było już takie stresujące – nie spiął się na nowo. Leżał jak leżał. Raczej leżał niż siedział, bo nogi leżały bokiem na podłożu i cały bok leżał więc jedno działo było niedostępne za to drugie bardzo dokładnie. W obwodzie było takie jak Jena w pasie, a może i więcej, wyglądało porządnie, gruba durastal, kilka luf. Cztery, na broń laserową i fizyczną. Od góry bardziej jednolite, zaopatrzone z przodu we wgłębienie, najpewniej wentylujące bo jak działo strzela to jednak się nagrzewa.
Zas po stronach bocznych ze wskazaniem na dolne znajdowały się zapadki bezpieczeństwa wielkości małej standardowej blachy do pieczenia każde. Teraz oba były na dole, ale po podniesieniu się na górę otwierały dostęp do amunicji i działa mogły strzelać. To pan kapitan na pewno szybko dojdzie, jak działa. By go unieszkodliwić tymczasowo, wystarczyło założyć coś na te elementy by nie mogły być podniesione.
Zaś zdarzyło się coś jeszcze, kiedy Jenathaza dotknął działa. Droid zgiął nagle kolana – ale troszeczkę, wydał jakiś nieartykułowany dźwięk, jakby warczenie mieszane z piskiem i za chwile inny dźwięk. Jak czknięcie, ale takie bardzo cichutkie

Leri - 2012-12-14 12:49:28

Pozornie nie zwracała uwagi na działania oficera, jednak katem oka obserwowała go uważnie. Teraz gdy nie było w pobliżu Haze, to właśnie Leri czuła się odpowiedzialna za Sisco i będzie go chronić tak jak jego siostra. Póki co dalej ograniczała się do doraźnego uspokajania chłopca w ciele droida i jak na razie przynosiło to całkiem niezły skutek. Byleby tylko ten oficer nie sprowokował go ponownie.
- Ostrożnie, proszę go nie wystraszyć, to żywa istota, nie wojskowy droid. Ma uczucia
James pewnie co nieco wyjaśnił panu oficerowi, ale zabraczka jakoś wątpiła, by ten łatwo przyjął to do wiadomości. W końcu oni byli Jedi i też z trudem akceptowali ten dysonans poznawczy: widzieli czołg a czuli chłopca. To dezorientowało. A ci ludzie z CSB widzieli tylko droida i musieli wierzyć na słowo dwójce Jedi.

James - 2012-12-14 12:53:12

Jedi na razie tylko obserwował, sam czuł się dziwnie, jakby zamknęli go w pralce i ustawili na wysokie obroty. Trudno się skupić i odnaleźć utracony trop. Ale stwordził, ze jeśli postoi i nawet chwile pomedytuje, patrząc na nich, to mu tylko wyjdzie na dobre. I tak CSB musiało swoje zrobić,a  Sisco leżał. No leżał.

Jenathaza - 2012-12-14 12:57:34

Jena podniósł głowę i spojrzał na njią tak... no tym typowym spojrzeniem „ja nie rozumiem tego, ale staram się szanować”. Oczy miał głęboko osadzone, raczej niewielkie. Zielone o migdałowych źrenicach. Zza masywnego karku jak wąż spływał długi czarny grubo pleciony warkocz, który zaraz odrzucił do tyłu by mu nie przeszkadzał (ale jak klapnął mu o krzyż to było słychać).
Mięśnie szczek poruszyły się kiedy przeżuwał coś nieistniejącego jak czynią to istoty w pewnym zakłopotaniu, po czym – znowu ponowił próbę dotknięcia działa.
- Spokojnie, nie denerwuj się, nie bezie bolało – zaczął przemawiać w kierunku działa, już się nie zagłębiając ile prawdy w tych dżedajskich zapewnieniach.
- Ale cię do kanonierki tak po prostu nie zabiorę, żebyś mi strzelać zaczął...

Sisco Hasupidona - 2012-12-14 13:00:00

Znowu pojawiło się ciche czkniecie, i zaraz następne, a po kolejnym dotknięciu reakcja – najwyraźniej nie był w stanie teraz wykonać działem jakiegoś większego ruchu, może nawet żadnego, więc bardziej zgiął nogi w kolanach jakby się kulił.
Nie będę strzelał – zapewnił cicho spod płachty jaka go nakryta. I chyba nie chciał teraz obcego dotyku bo bronił się.

Leri - 2012-12-14 13:08:19

Wyłapała te spojrzenie i rozumiała je, nie mogła jednak sprawić, by zaczął postrzegać świat tak jak ona. Mogła jedynie westchnąć i skupić się na biednym Siscu, który zaczął wzbraniać się przed obcym dotykiem, co było jak najbardziej zrozumiałe.
- Spokojnie... oni muszą cię rozbroić, takie jest prawo. Ja to zrobię, dobrze? Ufasz mi?
Wiedziała, że jej bardziej ufa, w końcu pozwolił się jej nakarmić wczoraj. Więc pewnie też bez większych problemów pozwoli jej się rozbroić. Przesunęła się więc w stronę oficera i stanowczym ruchem ręki odciągnęła go na bok, by nie przeszkadzał.
- Ja to zrobię, on mnie zna, a pan wygląda jak drapieżnik, co nie pomaga. Z całym szacunkiem oczywiście
Nie miała zamiaru go urazić, no ale taka była prawda. Był troszkę przerażajacy, a w obecnej sytuacji dla Sisco pewnie nawet bardzo.
- Powiesz mi jak to zrobić?
Tym razem zwróciła się do leżącego biedaka

James - 2012-12-14 13:14:17

Obserwator uśmiechnął się kątem jak zobaczył kiedy dziewczyna w stroju nie klasyfikującym jej na wyższe sfery, odciąga policjanta który wygląda jak agent specjalny. Nie podszedł jednak, by nie dodawać do kłębowiska istot nad biednym Sisckiem jeszcze jednego własnego wielce ważnego „ja”. Wyjął za to komunikator, odwrócił się tyłem, by wykonać kilka ważnych telefonów na Uniwersytet. Juz dość późno było, pewnie większości studentów nie ma, może nawet jego przyjaciół wykładowców,a  to z nimi chciał porozmawiać. Miał prywatne numery, zaczął co czynić było trzeba

Jenathaza - 2012-12-14 13:17:29

Nie protestował, choć Leri przekonała się, ze by zmusić go do ruchu trzeba było trochę siły bo nie był tak czuły jak ssak, bardziej gruboskórny, oczywiście fizycznie, bo w końcu dał się odciągnąć i chyba nawet przyznał racje choć nadal tematu nie ogarniał. Odszedł kilka kroków i powiedział do swoich ludzi. Niestety trochę głośniejszym głosem ale pamiętał by nie krzyczeć.
- Dajcie pasy. Dwa. Czterdziestkę...
NA wypadek jakby nie udało się rozbroić „z ziemi” i trzeba było mechanicznie.

Sisco Hasupidona - 2012-12-14 13:22:29

Na początku nie wiedział o co chodzi, używał wprawdzie broni, ale bardzo rzadko i tylko na rozkaz. Nie czuł jej jako swojej siły i nie miał odruchu strzelania. Ale oczyścicie działa stanowiły największe zagrożenie i nie dziwota ze ludzie się ich boją.
Leżał cichutko, cały czas czkając raz po raz – jak czkawki się dostanie to potem ona długo nie puszcza. Zaczął cicho piszczeć do Lori, bo na początku nawet nie wiedział o co chodzi z  tym całym rozbrojeniem, ale za chwile coś cichutko trzasnęło i wcześniej opisany obiekt wielkości i kształtu blaszki do pieczenie można było z  łatwością odgiąć, otworzyć i tam był po prostu guziczek – uzbrojony, rozbrojony (ale podpisy nie w basicku więc trzeba było na logikę). Nic nie trzeba było wyjmować, choć widać było z tego miejsca przewody do amunicji.

Leri - 2012-12-14 13:28:30

Tak czy inaczej jej działania poskutkowały i pan oficer sobie poszedł, zostawiając ją samą z Sisciem. Nie znała się na tym, ale miała nadzieję ,że on jej w tym pomoże. Brała wszystko na logikę, przyglądała się działu i tak dalej. Widziała jakieś guziczki no i pas amunicji.
- Hej Sisco, nie jest to dla ciebie zbyt ciężkie? Może to wyjmiemy, co? Wiesz ci panowie troszkę są nerwowi a my chyba nie chcemy by tak było, co?
Poklepała go po boku i ogólnie postępowała bardzo powoli i ostrożnie. Dawała mu czas na zrozumienie tego, co chce zrobić. No i Leri chętnie by usłyszała jakieś wskazówki, bo przedtem nigdy nie rozbrajała żadnego droida i nie chciała skrzywdzić Sisco. I tak już dzisiaj sporo wycierpiał, traumę pewnie będzie mieć i tak dalej. Przeklęte CSB. Fakt, robią co do nich należy, ale i tak teraz nie była w nastroju do pochwał dla nich.
W każdym razie zabraczka powoli rozbrajała jedno działo a potem zabierze się za drugie.

James - 2012-12-14 13:40:09

[puszczam kolejkę]

Jenathaza - 2012-12-14 13:44:26

Przynieśli pasy i stanęli w szyku bojowym za Jenathazą. Jednak żaden z  nich na baczność nie stał i wyglądali trochę jak parodia CSB – wszyscy z  wielkimi oczami i minami nie wykazującymi na specjalnie filozoficzne usposobienie. Do tego w czerni wszyscy, w koszulkach pod którymi zarysowywały się elementy kamizelek pochłaniających strzały blasterowe.
Jena wziął pasy, którymi w pierwotnym planie planował po prostu spiąć oba bezpieczniki ze sobą by nie były w stanie podnieść się o odblokować dopływu amunicji. Ale chyba ta dziewczyna zrobi to lepiej. Pasy mogły spaść, a jak wyjmie się amunicje, to nie strzeli

Sisco Hasupidona - 2012-12-14 13:50:02

Nie odpowiadał, ale milczenie było zezwoleniem. Był teraz nakryty na łeb, więc nic nie widział, ale słyszał doskonale i do tego miał całkiem dobry zmysł dotyku. Oczywiście wyciąganej amunicji nie czuł, ale dotyk po pancerzu czy jakieś grzebanie już tak. Choć na działach mniej, one były symbolicznie „unerwione”. Element nie należący do ciała.
Leri mogła spokojnie wyjmować amunicje. Najpierw należało wyjąć generatorek plazmowy, czyli to co umożliwiało strzelanie z blasterów. To akurat było niewielkie, ważyło może półtora kilo. Wyciąganie zaczęło się dopiero potem – naboje fizyczne, niewielkie, beczułkowate, na pewno dużo bardziej śmiercionośne niż standardowy blaster. Powiązane w „płotek” ze sobą na pasie nośnym. Wyjmowaniu zdawało się nie być końca, i na pewno po wyjęciu będzie Siscowi lżej – to co wyjęła z jednego działa pewnie oscylowało gdzies w granicach wagi jej ciała!
Zas zeby dostać się do drugiego działka niestety – trzeba postawić Sisco, bo on na nim leżał. To znaczy było jakby pod nim, niedostępne

Leri - 2012-12-15 13:18:12

Powoli wyjmowała wszystkie elementy i odkładała je na bok. Najwięcej problemu sprawiła jej staromodna amunicja, którą obecnie rzadko się stosowało. Wyjęcie wszystkich nabojów zabrało jej trochę czasu, było to też nieco męczące, choć na razie nie używała Mocy by sobie ulżyć. Dobrze było poczuć jak mięśnie pracują przy cięższym wysiłku, od dawna nie miała okazji by się trochę przepracować.
W końcu zaś Sisco został z jednej strony rozbrojony, a całą amunicję Leri złożyła na ziemi niedaleko niego. Z drugą stroną będzie mały problem, bo musiała go przewrócić na bok.
- Hej Sisco... muszę jeszcze wyjąć to wszystko z drugiej strony. Pomożesz mi z tym? Przy okazji pogimnastykujesz się trochę ze mną, co? A potem będziemy mogli w końcu odlecieć stąd do jakiegoś ładniejszego miejsca. Na pewno ci się spodoba
Cóż, jeżeli nie będzie och chętny lub zdolny do pomocy to trzeba będzie użyć Mocy by go podnieść. A wtedy prawie na pewno poczuje się bardzo nieswojo.

James - 2012-12-15 14:18:18

Podzwonił gdzie było trzeba, był tajemniczy i starał się nie wchodzić w szczegóły. To była sytuacja w której należało nadużyć trochę zaufania. Jeśli by powiedział „za chwile przywiozę droida bojowego z taaaakiiiimi działami” to raczej nikt by go nie wpuścił, ale jak już go przywiezie i zrobi z siebie dziecko co przyniosło jamniczka, głaszcząc i zapewniając, to przejdzie, nikt Jamesowi w oczy nie odmówi. A jak już znajdą się za drzwiami Uniwersytetu – Sisco będzie bezpieczny jako „materiał do badań”. Troche brzydkie sformowanie, ale lepszego nie było, oczywiście  Siscowi nie stanie się zadna krzywda, bardzo często żywe istoty, inteligentne, pomieszkiwały w gmachu uniwersyteckim by pomóc swoim przypadkiem komus napisac pracę naukową.
Może by tak zrobić profesurę? - myślał jedi, odkładając komunikatorek do czeluści kieszeni.
Z resztą zbadac to maleństwo trzeba. I medycznie, i psychologicznie.
Teraz podszedł spokojnie do pana oficera i obserwował.

Jenathaza - 2012-12-15 14:33:19

I tak znaleźli się z mistrzem ramie w ramie o obaj obserwowali, bo Jena tez, czuja się przy tym bardzo dziwnie. Niestety, dżedajskie postrzeganie swiata strasznie kłóciło się z jego poukładanym spojrzeniem na świat. Nie miał do czynienia z cyborgami, a jeśli miał to sporadycznie i krótko, zawsze te jednak wyglądały przynajmniej w przybliżeniu jak ludzie. Ten wyglądał jak rankor, chyba najprędzej.
- No... ładny jest... – odezwał się spokojnie, kierując pysk jak i spojrzenie na twarz jedi obok siebie.
- Pewnie i tak mi nie powiedziecie, ale to chyba nie jest nowa broń Zakonu?

Sisco Hasupidona - 2012-12-15 14:39:51

Coś tam zaczął poburkiwac, ze on nie, ze będzie leżał, że to ze tamto, stawiał się, bronił, ale jednoczesne juz się zaczął podnosić. O co chodziło? Najprawdopodobniej taka obrona zawczasu, zanim jeszcze wystraszą to ja już się bronie.
Oczywiście Leri będzie musiała odejść, ale zauważy, kiedy należy i odejdzie, dobrze będzie jak uratuje Jamesowa kurteczkę.
Sisco najpierw ustawił łeb jak najbardziej równolegle z podłożem a potem całkiem sprawnie poszło, nóżki „pozbierał” i podniósł się. Widać było na n nogach jak zdarł sobie farbę o chodnik. Miał takie jasne „blizny”. Ale nie bolało go to, to tylko farba.
Nagłe odciążenie jednego działa spowodowane rozbrojeniem sprawiło, ze łeb mu się przeważył na jedną stronę.

Leri - 2012-12-15 14:57:11

No cóż, jeśli płaszczowi Jamesa coś będzie groziło to go oczywiście zdejmie. Zrobi to też, jeśli Sisco będzie tracił orientację przez niego i poczuje się przez to zagubiony. Co do odejścia i tak dalej, to oczywiście uważała, by nie zostać potrąconą lub zadeptaną. Wiadomo, trzeba dbać o swoje bezpieczeństwo. Leri szybko też zauważyła, że jedna strona Sisco przeważała nad drugą, więc szybko wyciągnęła przed siebie rękę, i używając Mocy delikatnie pomagała mu złapać równowagę. Nie był to jakiś szczególnie silny nacisk w Mocy, jedynie niewielka pomoc, tak by mógł pewniej stanąć na własnych nogach a następnie przysiąść w podobnej pozycji co przedtem.
- Świetnie ci idzie Sisco, jeszcze troszeczkę i wszystko będzie w porządku.

James - 2012-12-15 15:16:11

Oszczędna natura jedi kazała mu  an płaszcz uważać, jednak ta sama natura jedi wzbraniała go przed przywiązaniem  do rzeczy materialnych, wiec trudno jak się podrze, budżet zakonu będzie musiał sfinansować uszycie drugiego. A nawet nie uszycie, pewnie na stanie jego rozmiar jest, nie był jakiś szczególnie niewymiarowy.
- Zakon nie gromadzi broni, panie oficerze – upomniał łagodnie głosem o takiej intonacji, by trudno było mieć wątpliwości o prawdziwość jego słów.
- To nie jest droid. Tam w srodku życie istota która nie powinna tam się znaleźć. Ale niech pan nie myśli o tym za bardzo...
I bardzo delikatna sugestia Mocy pomknęła w stronę Jenathazy. James nie posądzał go o słabość umysłu, próbując tej 'sztuczki”, chciał po prostu pomóc mu skierować myśli na inne tory, bo mimo wszystko im mniej krzyku wokół Sisco, tym lepiej.

Jenathaza - 2012-12-15 15:19:08

Podrapał się po głowie, rozdrapując nieco ugładzone na niej włosy które spływały ku dołowi, zaczynając tam splot warkocza. Nie poczuł, zeby się nic zadziało.
- No dobrze. Skoro będzie rozbrojony, i widzę, ze jest posłuszny, to myśle ze da rade przewieźć go kanonierka, najwyżej go przypniemy zeby nam nie wyskoczył. Pójdę to przygotować
- Skinął Dżedajowi i ruszył z  powrotem do swoich ludzi przy kanonierce.

Sisco Hasupidona - 2012-12-15 15:24:53

Zaraz już stał, lekko podtrzymywany, ale pionowo. Płaszczyk spadł a Sisco zobaczył świat na nowo, ale nic się nie stało. Wydał z siebie tylko ciche fuknięcie jakby się z czymś nie zgadzał, albo tak po prostu witał się z brzydką ulicą. Ale spokojne stworzonko. Nie kwapił się by kłaść się znowu, na drugi bok, ale na stojąco tez spokojnie można było przystępować do rozbrajania, nawet wygodniej, bo zgodnie z grawitacją sznur amunicji będzie ciągnął w  dól i będzie lżej. Oczywiście otwarcie nie stanowiło problemu

Leri - 2012-12-15 15:30:51

Cóż, skoro nie chciał usiąść to Leri będzie musiała załatwić to wszystko na stojąco. Kto wie, może tak będzie dla niej łatwiej? Wciąż pomagała Sisco utrzymywać pion, gdy podchodziła, ale gdy już była przy dziale to musiała niestety zmniejszyć swoją pomoc. Robiła to powolutku, bojąc się że zbyt gwałtowne zwolnienie nacisku w Mocy zachwieje jego droidzim ciałem i się przewróci. Ale w końcu miał mechaniczne "mięśnie", powinien dać sobie radę ze zbalansowaniem wszystkiego.
A gdy wszystko było w normie to Leri tym razem już sprawniej przystąpiła do procesu rozbrajania Sisco. Wiedziała gdzie co jest, w jakiej kolejności miała wykonywać poszczególne czynności. Szło jej wiec to dużo sprawniej. Aż ostatecznie rozbroiła ona "młodego", tak że był on gotowy do transportu. Byleby tylko oficerowie z CSB wymyślili coś odpowiedniego.

James - 2012-12-15 15:42:24

Odprowadziwszy wzrokiem oficera, ruszył powoli w kierunku Leri i Sisco. Ta pierwsza stała don tyłem, ale Sisco – James podejrzewał ze musi mieć szerokie pole wodzenia.
Spokojnie, wezmę płaszczyk... – schylił się by podnieść swoją szatę, ale już jej nie otrzepywał. Nawet jej nie ubrał, tylko przez ramie przewiesił. Szata uratowana.

Jenathaza - 2012-12-15 15:42:42

[puszczam do odwolania]

Sisco Hasupidona - 2012-12-15 15:46:38

Nie było aż tak źle z ta równowagę, mając tam masywne nogi i cienkie cielsko by raczej niewywrotny, a  jak już złapał pion to można było się na tym dziale w kilka osób uwiesić. Teraz już – sama przyjemność z roboty, choć ta robotę i tak trzeba wykonać, korzystając z okazji ze jest taki grzeczny, nie rusza się i tylko obserwuje,a  aktywność myślowa była tak duża, ze aż w mocy Leri mogła czuć coś jak mrowienie przepływu impulsów. Duzo się działo pod durastalowoą „czaszką”. Głownie spozierał za Jenathazą, ale w koncu i James doczekał się uwagi i Sisco w koncu się odezwał.
- James... idź po beczkę – zamieszanie zamieszaniem ale beczka musi być pomalowana.

Leri - 2012-12-15 15:53:00

Po uporaniu się z całą tą robotę Leri cofnęła się nieco i spojrzała na dwie kupki z amunicją. Przez jej plecy przebiegł dreszcz. Na prawdę mieli szczęście, że Sisco był taki spokojny i chętny do współpracy. Strach pomyśleć co by się stało, gdyby było inaczej. Albo gdyby któryś z gangów go przejął i zrobił mu pranie mózgu? Niezbyt pocieszająca perspektywa. Podobnie jak myśl, że bez problemu dotarł na Coruscant. Co z tą całą ochroną planetarną? Nie wyłapali go? A jeśli tutaj przewieziono więcej takiego sprzętu, ale nie takiego jak Sisco ale jak roboty wojenne Sithów? Strach myśleć o tym.
- A tak, malowanie beczki?
Zagadnęła Sisco Leri, by rozluźnić nieco atmosferę. Obecnie nie była potrzebna, oficerowie chyba sami sobie poradzą, a James... cóż, musiał odzyskac beczkę. Ale najpierw lepiej ją było umyć. No chyba, że CSB zarekwiruje ją jako dowód.

James - 2012-12-15 16:01:55

Także spojrzał na amunicje, wiedziony spojrzeniem zabraczki i myśli naszły podobne. Ale on to rozwinął bardziej: co by było gdyby dopadli go sithowie? Może i jako biologiczna istota był dla nich niegodny, ale w ciele droida to bardzo w ich stylu bron.
Tak czy owak wielkie szczęście i opatrzność Mocy,ze to Leri znalazła go pierwsza. Tym bardziej ze nie był, ani on, ani jego siostra jakoś wyjątkowo cwany, wręcz przeciwnie – ufny i spokojny.
- Dobrze, Sisco, wezmę beczkę, ale ciiicho... – podszedł bliżej. Jeszcze nie dane mu było zaprzyjaźnić się z nim głębiej i wejść z nim w bardziej fizyczny kontakt, ale podszedł bliżej i z uśmiechem ściszył głos – Wezmę beczkę do swojego auta jak już polecicie, żeby tamci nie zabrali, ja rozmawiałem z  tym panem on bardzo lubi malować
Nie miał pojęcia czy Mavhonic lubi malować, nie używał Mocy wychodząc z takim wnioskiem, po prostu tak powiedział, by Sisca wciągnąć w kolejną „grę”.
- teraz wsiądziemy do stateczku i polecicie, ja polecę za wami. Dobrze?

Sisco Hasupidona - 2012-12-15 16:12:59

- a Haze? – zainteresował się, co było oznaką ze zaczyna „się budzić”. Pamiętał co się działo, ale nie był pewien czy to było naprawdę. Że Haze jest chora i zabrali ją by ją wyleczyć. Akurat koncept służby zdrowia rozumiał, a im naprawdę zaufał. W pewnym sensie zaufanie to tez strategia obronna, jeśli by się bronił byłby sam a jak zaufał – na sprzymierzeńców.
Sam niewiele sobie robił z tego, ze nie ma amunicji. Chyba nie czuł się nagle bardziej bezbronny.
Co do beczki, to się godził. Pewnie nawet jeśli CSB zechce tamta jako dowód to James znajdzie gdzieś inna, bardzo podobną i Sisco się na to nabierze.

Leri - 2012-12-15 16:21:13

Leri na razie nie wtrącała się w rozmowę, cały czas rozmyślała nad innymi sprawami, takimi jak ewentualny przemyt różnych rzeczy i osób na Coruscant. To ją bardzo niepokoiło. Ale Sisco o to pytać nie będzie, bo pewnie nie odpowie. Ale z Haze porozmawia o tym, w jaki sposób przewiozła ona brata na Coruscant. Bo to powinno być nie możliwe... ale stało się. Dobrze dla nich. Ale to rodziło problemy.
- Haze jest w szpitalu, nic jej nie będzie. Trochę źle się poczuła. Odwiedzę ją wkrótce i razem do ciebie zadzwonimy, dobrze? Byś mógł z nią porozmawiać
Biedaka pewnie by nie wpuszczono do szpitala, zbyt duży i tak dalej. Restrykcji jest sporo jeśli chodzi o służby medyczne.
- Chodź, obejrzymy sobie naszą taksówkę, dobrze?
Podeszła do niego i poklepała go po boku, chcąc zachęcić do małej wycieczki. Kanonierka stała w miarę blisko, ale obejrzeć jej mogli. W końcu i tak muszą nią polecieć.

James - 2012-12-15 16:55:54

Odsunął się nieco, by znaleźć się poza wydarzeniami. Wysłał tylko Leri mentalny komunikat, ze zajmie się beczka i poleci przygotować grunt na przyjecie goscia, i zeby lecieli na plac Uniwersytecki. Potem się zmył

Sisco Hasupidona - 2012-12-15 17:00:12

- Dobrze – skwitował odnośnie siostry. Czy to oznacza ze się o nią nie bał, ze w ogóle nie protestował i nia żądał bycia z nią,a wręcz przeciwnie – oddał tak po prostu w obce ręce? Raz, ze ufał. Dwa – nie miał wykształconej własnej wili tak bardzo. Był trochę jak zwierzak który cokolwiek od niego nie wymagasz, to on zrobi.
Na następna propozycje zgodził się już tylko mruknięciem i chętnie za Leri pójdzie, łeb jednak trzymając nisko i trzymając się blisko jedi.

Leri - 2012-12-15 17:11:21

No to podeszli do powoli kanonierki, tak by Sisco mógł się przyjrzeć tej wielkiej maszynie. Nie był on wielkości statku kosmicznego, ale i tak maszyna robiła wrażenie. Uzbrojona, opancerzona, nadająca się do walk ulicznych i tym podobnych spraw.
- I co, jak ci się podoba Sisco?
Leri poszukiwała wzrokiem tego oficera, który przedtem przyszedł oglądać działa. To chyba on dowodził, więc to z nim trzeba było się porozumieć w sprawie transportu. Sama generalnie nic nie mogła zrobić... no mogła powołać się na swoje członkostwo w Zakonie i tak dalej, ale to by było nie w porządku wobec innych. W końcu ona tutaj nie dowodziła.
- Przepraszam... panie oficerze? My jesteśmy gotowi do lotu
Zawołała nieco głośno, chcąc z nim porozmawiać.

Sisco Hasupidona - 2012-12-15 18:04:23

Kanonierka nie zrobiła na Sisco wielkiego wrażenia, zdawał się w ogóle nie obejmować jej całości, ale za to bardzo interesował się szczegółami takimi jak klamka, jakieś zadrapanie, numer wymalowany na burcie. Przy tym był bardzo subtelny a zainteresowanie wyrażał głośnymi pomrukami, aż w końcu doszło do tego, ze zbliżył się do otwartych drzwi stateczku i wsadził łeb by zajrzeć do sroka

Jenathaza - 2012-12-15 18:08:24

Sisco wsadził łeb do środka a tam siedzą: dwóch przy sobie, trochę wystrachani, oczy wielkie, jakiś pas naciągali. Gęby im się pootwierały i wyraźnie nie wiedzieli, co maja zrobić. Mavhonic zabronił używania broni na te maszynę, ze rozbrojona jest, kolega poszedł już po amunicje która z niej wyrzucili, ale kurde! No zagląda! A jak jednak strzeli?
Pan oficer siedział w kokpicie, przed chwilą prowadził chyba rozmowę holo, bo Leri mogła jeszcze usłyszeć pstrykniecie wyłączania projektora.
Oparłszy się wielką łapą o krawędź „futryny” wychylił się by do niej wyjrzeć.
Słucham? Pomóc z załadunkiem? – to była głupia w sumie propozycja, bo widział, ze ten robot... no dobrze, to stworzenie słucha się tylko zabraczki

Leri - 2012-12-15 19:53:29

Leri wskoczyła do środka trocę wcześniej niż Sisco wpakował głowę do środka. Omiotła ona spojrzeniem wnętrze i uśmiechnęła się do zdezorientowanych funkcjonariuszy CSB, którzy wyglądali na troszeczkę przerażonych.
- Spokojnie panowie, my tylko szukamy podwózki. Możemy się z wami zabrać?
Kciukiem wskazała najpierw na siebie a potem na stojącego za nią Sisco, który z pewnością robił piorunujące wrażenie na tych biedakach. No ale on był niegroźny i zabraczka miała nadzieję, że oni to rozumieli.
Wtedy też odezwał się ich dowódca, którego do tej pory nie zauważyła. Zwróciła się więc bezpośrednio do niego.
- Przydałaby się chyba mała pomoc, prawda Sisco? Wątpię by biedak wcześniej wchodził na pokład kanonierki a przecież musimy się tutaj wszyscy pomieścić

Sisco Hasupidona - 2012-12-15 20:16:40

Sisco był niegroźny, to prawda, szczególnie wobec zabraczki,z  która tak ładnie „się prowadzał”, trochę jak duży oswojony zwierzak, taki ciekawski i sympatyczny, choc może troch straszny z wyglądu.
Tutaj jednak zdarzyło się coś niespodziewanego. Kiedy tylko wsadził łeb i ujrzał siedzących na końcu części przewozowej panów, nagle jakby pod wpływem nagłego impulsu z zewnątrz zrobił głośno: FU! I wyrwał do przodu, ale niestety nie udało mu się wejść a jedynie obić o burtę, więc trochę się w  miejscu pokręcił by ostatecznie opuścić łeb i usiłować pokłonić się tak nisko aż dotknie podłogi i pewnie mu się to uda bo poziom podłogi stateczku był trochę wyżej niż poziom jego stóp.

Jenathaza - 2012-12-15 20:21:02

Jeden z chłopaków tam siedzących nagle poderwał się, wystraszony tym fuknięciem. Akurat zbiegło to się z zejściem kapitana, więc ów zaraz złapał go za ramie. Pozostałych trzech zaśmiało się głośno.
Spokojnie, Gotrik, spokojnie... Gotrik jest nowy...
Wyjaśnił by nie było wątpliwości, choć pewnie i tak będą opowieści chodzić ze na policjanta wystarczy jedno porządne FU by było po nim.
Jena nie wystraszył się fukania, jedynie ręce nieznacznie podniósł i zbliżał się środkiem statku ku nim, stojącym jeszcze na powierzchni chodnika.
- Spróbujemy jakoś wejść, prawda, Sisco? Tak masz na imię? – Tak jakos na niego wołali. Imię nie brzmiało jakoś szczególnie egzotycznie, choc chyba nie znał wcześniej żadnego Sisca.

Leri - 2012-12-15 20:31:35

Gdy Sisco tak nagle fuknął i spróbował wyrwać do przodu to Leri od razu pojawiła się przed nim, odgradzając go od młodego funkcjonariusza, któy trochę spanikował. Nie potrzebowali tutaj dodatkowego zamieszania.
- Hej spokojnie... coś się stało? Ktoś cię wystraszył?
Zapytała go i zaczęła poklepywać po głowie, by troszkę się uspokoił, uważając przy okazji by nie oberwać przy okazji. Wiadomo, świadomie by jej nie skrzywdził, ale nigdy nic nie wiadomo, czegoś się przestraszy, coś zobaczy i nieszczęście gotowe.
- Cofniesz się na momencik? Z panem oficerem zobaczymy wszystko z zewnątrz i razem jakoś pomożemy ci wejść do środka, dobrze?
Cały czas go poklepywała, zerkajac co jakiś czas na pozostałych funkcjonariuszy. Trochę im nie ufała a oni pewnie jej co jest zrozumiałe.

Sisco Hasupidona - 2012-12-15 20:37:36

Nie przestraszył się, bo to by Leri pewnie szybko w mocy poczuła. Najwyraźniej – miał ochotę obfukac tego gościa. Coś tam nawet próbował odpowiadać ale zanim sklecił zdanie pojawił się drugi policjant. Ten największy, Sisco musiał nieznacznie łeb unieść, bo stał niżej względem niego, i za chwile znowu: FU! Tym razem na Jenathazę. Raz podziałało to może teraz znowu załatwi sobie trochę przestrzeni bez obcych.
- Ja bym wolał nie – wyznał swoje stanowisko, jednak posłusznie się cofnął, odszedł kilka metrów, dając im dokładniejszy wgląd na sytuacje.

Jenathaza - 2012-12-15 20:42:00

Trochę drgnął, ale to dlatego ze się nie spodziewał. Później już tylko uśmiech przez zmieszanie, bo tak no... fuka na niego. Dziwnie się poczuł. Z tyłu podsmiewywali się chłopaki z  „obfukanych” zwłaszcza z młodego gliniarza który się wystraszył. Jena jednak stary wyga i fukania się nie boi.
- Tak, ja wiem ze CSB się nie lubi...
Kiedy fukacz odszedł, jena zbliżył się aż do krawędzi, chwile postał, oceniając sytuację z góry, po czym zeskoczył, z mocnym ugięciem nóg, by zamortyzować, bo był jednak dość ciężki. Ponad 120 kilo na niewprawne oko, kawał gada.

Leri - 2012-12-15 20:50:10

Teatralnie przekręciła oczami, gdy tak Sisco fukał i trochę grymasił, ale ostatecznie posłuchał i się cofnął, co znacząco ułątwiło im całe zadanie. Leri poczekała aż Jena zeskoczył na ziemię, po czym podążyła za nim, jednak z większą gracją. W końcu była dwa razy lżejsza niż on, no i bardziej wygimnastykowana.
Zabraczka następnie cofnęła się, by spojrzeć bardziej trzeźwo na kanonierkę a następnie na Sisco. Ciężko będzie go tam zapakować, to na pewno. A nawet jeśli się uda, to na pewno będzie im ciasno.
- A nie lepiej wezwać jakiegoś większego pojazdu? Będzie nam wszystkim wygodniej
Wyraziła na głos swoje obawy, marszcząc przy okazji czoło. No a Jamesa gdzieś powiało, pewnie poleciał przygotować powitanie tam gdzie mieli przewieźć Sisco... ale przy okazji poleciała z nim jej spódnica. Katastrofa.

Sisco Hasupidona - 2012-12-15 20:58:23

Teraz już był grzeczny, nie fukał i nie odchodził, obserwował ich z daleka, choć na pewno fukanie będzie wracać – skoro raz ta metoda zadziałała to znaczy ze jest warta stosowania. Jednak – sza. Stoi jak zaklęty pięknie i dumnie się prężąc, wyglądał na zaintrygowanego i chyba mu było lżej bez amunicji. Odchodziło go o sto kilo, musiał to zauważać.
Ale co to będzie się działo znowu? Co dalej? Młody wydał z siebie pytające mruknięcie i nieznacznie przekręcił łeb.

Jenathaza - 2012-12-15 21:02:59

Zapatrzył się na droida. Widział go już i z bliska i z daleka, i jak już się tak z nim opatrzył, to maszyna trochę jakby malała. Fakt – to był po prostu duży droid, ale nie tak ogromny jak wydawał się na początku.
- Byłoby sporo czekania, a lepiej się stąd w miarę szybko zmyć. Teraz jest rozbrojony. Jesli nie ma tendencji do skakania z burty to może spokojnie lecieć. A jeśli ma – to zamkniemy kanonierkę. Nie wiem czy on jest w stanie tak wysoko wejść, ale możemy podstawić mu jakiś schodek.
Jena zaplótł ręce na szerokiej piersi,a  materiał koszulki napiął się. W przeciwieństwie do tamtego jedi który jednak odzyskał płaszcz, Jena należał do tych „niewymiarowych”.
- Wprowadźmy go i zobaczmy co zrobi

Leri - 2012-12-15 21:07:28

- Skoro pan tak twierdzi... jakoś pomogę mu wejść.
Mruknęła a następnie podeszła do Sisco, by dodać mu nieco otuchy. Cóż, teraz się musiał trochę nagimnastykować przy wchodzeniu. Pewnie będzie mu niewygodnie (o ile czuł coś takiego jak komfort) ale jakoś dolecą.
- Chodź Sisco, spróbujemy załadować cię do kanonierki. Pomogę ci w miarę możliwości ale ty musisz słuchać co mówimy, dobrze? Tak będzie najlepiej. Dolecimy na miejsce, tam będzie czekał mistrz James i twoja beczka
Musiała dać mu jakiś cel, jakąś motywację. Beczka może wystarczy, bo bardzo chciał ją pomalować. A o Haze wolała na razie nie wspominać, bo nie miała żadnej informacji o jej stanie.
Następnie Leri poprowadziła go do maszyny i jakoś spróbowała mu pomóc wejść, czy to używając Mocy czy wydając mu jakieś polecenia.

Sisco Hasupidona - 2012-12-15 21:53:12

Sens tych wszystkich zabiegów i motyw przewodni zrozumiał, miał znaleźć się w środku. Miał spora świadomość swojego ciała, dlatego nie zapałał nagłą radością na ten pomysł. Będzie musiał  się nie ruszać,a  to trochę straszne. Nie, żeby był ruchliwy nadmiernie, jak już wspominano, nie był, to stateczny „model”. Ale chyba miał trochę inny sposób myślenia. Bardziej „dziecięcy”. Jako takiego kom,fortu nie odczuwał, ale jeśli przez dłuższy czas będzie się go zmuszać do „nienaturalnej” pozycji to w końcu zacznie się wiercić.
W dalszej kolejności – popatrzył ja Leri i pomrukując cicho skupił się na tym co się do niego mówi. Stres odchodził, myślenie się włączało, można zacząć od niego wymagać czegoś.
- Dobrze – zgodził się i bez ociągania co już było pewną obietnicą tego, ze będzie współpracował. I nie dla beczki, a dla faktu ze zrozumiał!
Wystarczały instrukcje, Sisco okazał się całkiem sprawny. Co jak co ale on miał tylko to ciało, to była jego namiastka sprawności, opanował więc – po prostu bawiąc się, jak to dziecko, nie tylko chodzenie do przodu ale i wchodzenie na różne przedmioty. Może nie za pierwszym razem, ale za drugim już nóżka na pokładzie była. Potem ewentualnie trochę trzeba było użyć mocy by tył zapakować bo na taką wysokość jeszcze nie umiał się dźwignąć, lub w tej akurat chwili miał słabsza formę. A jak już był na górze, to bez problemu. I od razu zaczął fukać na podwładnych pana Mavhonica

Jenathaza - 2012-12-15 21:56:36

Jena okazał się nie potrzebny przy całym załadunku, ale to dobrze, bo jego największym koszmarem było wyobrażenie podnoszenia tej „nóżki” na odpowiednia wysokość, ale droid okazał się całkiem sprytny i Mavhonic zaczął nabierać nadziei, ze jednak skończy się wszystko szczęśliwie i bez uszkodzeń.
Ofukani funkcjonariusze nie dali się drugi raz wystraszyć, ale odstawili całkiem realistyczny pokaz z\strachu, bo sięgnęli bo złapali płachtę leżąca w kącie i się nią nakryli oznajmiając głośno ze się boją. Jak „dzieciak” poczuje się tu zwycięzcą to grzeczniejszy będzie

Leri - 2012-12-15 22:07:35

Leri nie miała pojęcia jaką konkretnie miał motywację Sisco, czy to była beczka, czy James czy Haze. Nie ważne. Ważne że bez problemów zgodził się wejść do środka. Oczywiście sama operacja trochę trwała i przysporzyła im nieco kłopotów, ale Leri pomagała jak tylko potrafiła, czy to koordynując wszystko, czy pomagając Mocą.
W końcu Sisco był na pokładzie a zabraczka odetchnęła z ulgą. Teraz mogli stąd w końcu odlecieć. Jenie chyba nie musiała tego mówić, spojrzała tylko na niego wymownie, a potem sprawdziła wszystko dwa razy, tak na wszelki wypadek. A potem weszła do środka i usadowiła się możliwie jak najbliżej Sisco, by dodać mu otuchy i by zapobiec ewentualnemu wybuchowi paniki.
- Wszystko w porządku? Możemy lecieć?

Sisco Hasupidona - 2012-12-16 15:47:09

Ani myślał panikować. Chyba mu się podobało, rad by był pofukac i poganiać kogoś. Pobawić się. Jednak jak go ustawili tak stał, jakby wmurowany, ani drgnął. Po prostu rozumiał, ze beda lecieć, można wypaść, może być niebezpiecznie. Trochę czasem był pobudliwy, ale podlegał prostym, prawom i po uspokojeniu się, kiedy poczuł się bezpiecznie, nie robił skrajnie nieprzewidywalnych rzeczy. Usiłował za to przez dłuższy czas „położyć” Leri łeb na ramieniu co mogło się nie udawać bo wiadomo – ta nie wie o co chodzi i może się kręcić. Ale jak połozy to trochę naciśnie i nie skrzywdzi. Będzie sobie tak grzecznie stał, w Mocy spokojny i oczekujący.
- Mozemy, chce juz lecieć - wyznał, ale cicho, jakby nie chciał by policjanci wiedzieli ze on umie mówić.

Jenathaza - 2012-12-17 14:35:04

Żeby przejść do kokpitu jena musiał przecisnąć się pod Sisciem. Schylił się by przejść pod działem, acz  z dusza na ramieniu, by nie zostać zgniecionym. Tu wprawdzie maszyna nie miała takiego pola manewru a ścianki statku były zbyt cienkie by zgnieść Jenathaze, ale zadać mu ból – jak najbardziej. A nawet połamać.
- Dobrze, zamkniemy boczne włazy. Pani go upilnuje, prawda? – zielonooki gad wyraźnie chciał być zapewniony że tak, ze wszystko jest pod kontrolą, a ich mały przyjemny przyjaciel będzie grzeczny jak gizka napruta proszkiem do pieczenia

Leri - 2012-12-17 15:20:36

Leri przepuściła pana oficera, który zmierzał do kokpitu.
- Tak upilnuję. I jestem Leri, nie żadna pani.
Przedstawiła się uprzejmie, bo ciągłe pan/pani było trochę zbyt oficjalne i drętwe. Miała nadzieję też poznać imię i przynajmniej stopień tego wielkiego gada, by móc się do niego jakoś w miarę łatwo zwracać, a nie cały czas "panie oficerze".
Zabraczka stała plecami do Sisco, więc mógł próbować oprzeć na nią swój łeb, chociaż początkowo kobieta kompletnie nie wiedziała o co chodzi, więc się wierciła i co jakiś czas odwracała do niego, posyłając mu pytające spojrzenia. Dopiero za którymś razem do niej dotrze co zamierza Sisco, więc pozwoli mu  w końcu oprzeć się o jej plecy. W każdym razie mogli już ruszać w drogę.

Sisco Hasupidona - 2012-12-17 15:26:33

Jak już oparł łeb to się uspokoił. Widac miało to dla niego znaczenie. Ale dobrze ze akurat teraz nabrało znaczenia, bo istniała szansa ze się na tym skupi i podróż przebiegnie sprawnie. Na „Pana oficera” nie zwracał uwagi i nie tyle ze udawał ze jej nie zwraca. Przekonał się ze ten osobnik mu nie zagraża ale nie jest tez jakoś szczególnie interesujący, ot – typowy dorosły i lepiej go zostawić.

Jenathaza - 2012-12-17 15:30:45

Jenathaza skonał głową.
- Milo mi, Jena Mavhonic – podniósł rekę do zasalutowania, ale takiego żartobliwego, czyli nisko, z łbem pochylonym i serdecznym uśmiechem. Miał świadomość ze imię ma trudne, więc od razu się zdrobnił, zas stopień i pełna wersję imienia nosił na naszywce na piersi więc kazdy mól go poznać, podchodząc odpowiednio blisko.
– no to ruszamy, chłopaki
włazy zostały zamknięte i zrobiło się ciemno, ale na chwile bo zaraz zapalono światła. Ale nie otworzono okienek – zeby „małego” nie prowokować, jeszcze by zapragnął zostać spadochroniarzem i by było gorzej.
Po chwili odezwał się silnik i wszyscy poczuli jak maszyna odrywa się od ziemi – i to dosyć szybko, nie był to bowiem areobus komunikacji miejskiej a jednostka CSB

Leri - 2012-12-17 15:36:46

- Miło mi
Odpowiedziała a potem złapała się czegoś, by w czasie lotu nie latać po pokładzie jak szmaciana laleczka. Drugą rękę zaś swobodnie opuściła wzdłuż ciała, rozluźniła się cała i czekała na start. Co jakiś czas też zerkała na Sisco, który był teraz bardzo spokojny i potulny jak baranek. Leri mogła więc na chwilę zamknąć oczy i oczyścić umysł ze zbędnych myśli. To była taka bardzo lekka, odświeżająca medytacja, w wersji przyśpieszonej oczywiście.
Oddech jej się wyrównał, serce uspokoiło, bo przez to całe zamieszanie trochę stresowała. A teraz wszystko zmierzało do dobrego zakończenia.
- I jak Sisco, wszystko w porządku?
Zapytała młodego, nie otwierając jednak oczu,

Sisco Hasupidona - 2012-12-17 15:45:14

Kiedy podłoże trochę zadrgało gdy się unosili, Sisco zaczął wydawać dziwne dźwięki, jakby pojękiwanie zaczynające się z tonów niskich i przechodząc w wysokie. Komunikował ze coś się dzieje, ale nie bał się. Leri by wyczuła strach a tu go nie było. Prędzej podekscytowanie, przezywanie chwili  która trwała. Zbierał bodźce i doświadczenia.
Wiadomo – w ruchu mogła mu się zabracze ramie wymknąć, ale już nie ganiał – przyginał lekko nogi i leciał razem ze statkiem, raz po raz wydając wyżej opisane dźwięki.
Próbował odpowiadać, ale tez mu wszystko przechodziło w  pomruki, ale przesłanie było jasne – wszystko w porządku

Jenathaza - 2012-12-17 15:50:31

Nie odszedł do kokpitu bo tam już był ktoś na stanowisku – jego chłopaki, zwłaszcza ten obfukany. Teraz jak teraz, ale później już w punkcie jak się beda śmiać z niego i dzielić ta historią, jak się biedak droida bał bo fuczy. Jena właśnie o tym myślał i uśmiechnął się lekko. Wtedy akurat inne dźwięki usłyszał, więc sam wyrwał się z zamyślenia.
- Ale śpiewa... on tak zawsze? – chciał jeszcze zapytać co to znaczy, ale może Leri sama powie.

Leri - 2012-12-17 15:57:45

Nie rozumiała pomruków, ale za to potrafiła zinterpretować jego nastrój dzięki Mocy, więc uśmiechnęła się tylko i przesunęła się tak, by móc poklepać Sisco po głowie. O tak, nieco udzielił jej się ten nastrój, chociaż sama pomrukiwać nie zaczęła. Po prostu relaksowała się. Nie miała problemów z lataniem, ale wolała to robić na grzbiecie zwierząt, to było dużo bardziej ekscytujące i niezwykłe. Maszyny były bezosobowe, bezduszne...
- Hmm... nie wiem, ja go znam dopiero jeden dzień. Ale wydaje mi się, że tak po prostu wyraża swoje zadowolenie. Bez obaw, wszystko w porządku
Zabraczka wciąż nie otwierała oczu, ale nie znaczyło to, że nie zważa na swoje otoczenie. Trochę odruchowo poklepywała Sisco po głowie, wciąż się relaksując.
- Będziecie prowadzić śledztwo w sprawie tej beczki?
Nie chciała uściślić, że chodzi o próbę zabójstwa, bo jeszcze Sisco zrozumie o co chodzi i się rozgniewa. Jednakże Leri była ciekawa, czy CSB podejmie jakieś odpowiednie kroki.

Sisco Hasupidona - 2012-12-17 16:11:25

Ucichł odrobinę, jakby wypowiadał na głos uwagę: o! Mówią o mnie. Ale zaraz znowu, jeszcze kila razy,a  potem już regularne mruczenie. I na szczęście grzecznie stał, zamiast skakać po ścianach. Póki co – bezproblemowy pasażer.

Jenathaza - 2012-12-17 16:17:27

Uśmiechając się pokazał zęby – wielkie, grube jak ludzkie palce. Nie były białe, raczej kremowe. Ciężko jest mając taką paszcze utrzymać biel,z  resztą gady mają po prostu nieco inny kolor kości. Ale i tak „do twarzy” było mu z tym uśmiechem.
- Chyba się koncentruje... – zauważył cicho, obserwując Sisco. No trzeba mu przyznać – miał wyraźnie „żywe” odruchy jak się go tak obserwowało, chociaż teraz to – stoi i śpiewa.
- Prawdopodobnie skończy się na raporcie, tutaj nie ma żadnego monitoringu. Ewentualnie przesłuchamy Małego – Skinął głową na Sisco -Tą siostrę i właściciela lokalu, o ile do niego dotrzemy. Pewnie na tym się skończy. – przedstawił smutną prawdę, bo niestety w obecnym czasie udowodnienie czegoś takiego jak próba morderstwa poprzez podpalenie/ otrucie kogoś na średnich poziomach była nie do udowodnienia.
– Chyba ze okaże się ze w beczce było coś zakazanego. Wtedy tak, tego prokuratura nie daruje

Leri - 2012-12-17 16:27:31

W końcu otworzyła oczy i spojrzała łagodnie na Sisco. No tak, jemu podobała się ta uwaga, którą mu poświęcano. Cały czas był sam a teraz proszę, sporo ludzi interesowało się losem jego i jego siostry.
- Raczej odpręża, co Sisco? Podoba ci się lot?
Wrażenia były nieco inne od lotów kosmicznych i podróży w nadprzestrzeni. W kanonierce odczuwało się wszystko dużo wyraźniej, tłumiki inercyjne były dużo słabsze.
- Tak myślałam... zwiedzałam średnie i dolne poziomy Coruscant, wiem jak to tam wygląda. Przez tą wojnę wieloma regionami rządzą gangi... oczywiście nie oskarżam CSB, robicie kawał dobrej roboty, ale by się tym zająć to pewnie trzeba by wojska, co?
Leri widziała tylko drobne wycinki większego obrazu, ale potrafiła sobie wyobrazić jak sytuacja musi wyglądać na całym Coruscant. Oblężenie mocno wszystkim zachwiało, służby planetarne pewnie miały spore straty, a ciężko jest odbić dzielnicę, gdzie już okopały się gangi.
- Wzięłam próbkę tej substancji, zobaczymy co laboratorium powie

Sisco Hasupidona - 2012-12-17 16:36:58

- Nie wiem... dziwnie... – odpowiedział Sisco, w końcu wydał z  siebie głos. Raczej cicho, ale pięknym basem. Co jakiś czas słychać było pracę ciężkich tłoków – bujało i on się amortyzował. Nie umiał latać jednak takimi pojazdami i dlatego taki zapobiegawczy był. Ale to też dla niego doświadczenie, ze trzeba się „mocno trzymać”. Ale tak, odprężał się mimo to
- W beczce była brudna woda. Brudna woda jest tu zakazana? – pewnie by przekręcił łeb ale trochę bał się utraty równowagi, wiec nie.

Jenathaza - 2012-12-17 16:42:58

- Jeszcze troszeczkę – odrzekł zapewniającym tonem. Niestety – syreny nie włączą – mogliby włączyć ale po co stresować Sisco – a jak nie włącza to podlegają takim samym zasadom jak inne pojazdy, więc niestety – korki. O ile przez średnie Coruscant lecieli całkiem płynnie to na górnym już konwoje. Jeden za drugim.
- Woda brudna? Sama woda brudna nie jest zakazana, tu w ogóle chyba nie ma czystej wody – zaśmiał się, ale to był śmiech przez łzy, bo przykre takie, odkręcasz kran i żur leci
- Zależy czym ta wodę zabrudzili.
Popatrzył w kadłub Sisco. No – droid, weź i się wydmij na drugą stronę a on nadal będzie wyglądał jak droid.
- Wojsko... myślę ze wystarczyłoby mądre zarządzanie. Zamiast montować pozłacane barierki na schodach w senacie można by było zająć się średnimi poziomami. Gangi same zeszłyby ze sceny gdyby ludziom nie opłacało się dla nich pracować

Leri - 2012-12-17 17:06:13

- No a potem będziesz mógł rozprostować nogi. Ciekawa jestem co wymyślił mistrz James, a ty?
Leri nie była obecna przy barabelu, gdy ten organizował miejsce przeniesienia Sisco, cały czas zajmowała się ona nieprzytomną Haze. Dla niej więc to była niespodzianka, nie wiedziała zaś tego czy Sisco miał pojęcie o celu ich podróży.
- Nie, nie brudna woda nie jest zakazana. Ale w tej tam było coś paskudnego co śmierdziało, ale jak wylałeś to już spokój z tym mamy
No cóż, niech dalej myśli, że to była brudna woda a nie specjalnie pozostawiona tam beczka z niebezpiecznymi chemikaliami. Pewnie i tak by nie zrozumiał czemu ktoś miałby to robić, w końcu wciąż był dzieckiem.
-Aż tak źle? Ja w mieszkaniu miałam czystą, podobnie jak wiele osób. Może na tych najniższych poziomach?
W głowie jej się nie mieściło, że taka metropolia jak Coruscant nie ma czystej wody. To był skandal.
- No to wszystko wymaga przemyślanych działań

Sisco Hasupidona - 2012-12-17 17:12:08

Mistrz James – pomyślał Sisco. Sympatyczny gość, zna fajne zabawy, ale jakos tak nie do końca był go Sisco pewny. Podejrzewał, ze typ mistrza Jamesa mógłby pomalować beczkę sam... A on chciał przy tym być.
- Ja wiem, co wymyslił. Kolokwium – odpowiedział. To kolokwium to akurat Mavhonic powiedział a Sisco zapamiętał i wydawał się być zadowolony. Jakoś tak mu się to wszystko razem pokojarzyło

Jenathaza - 2012-12-17 17:15:48

Zaśmiał się cicho z  kolokwium. No tak, to on się zdziwił, że „czego droida na uniwersytet wieźć”. Ale z drugiej strony – skoro ma się dojście to gdziekolwiek zabrać go lepiej niż do zakładu dla uchodźców. Tam by go zjedli żywcem
- Wykształcenie do podstawa, tak – Westchnął cicho. Kiedy to się studiowało. Oj, dawno, jeszcze woda czysta w kranach była.
- No kiedyś była – wspomniał na głos. – w sumie przez całą wojnę, dopiero pod koniec, jak już było wiele uszkodzeń, kiedy je ponaprawiali to leci żur, taki żółty. Wodę do picia kupujemy.; A ci, których nie stać już na kupienie wody, makaronu i zapłacenie za holonet, idą do gangu i tak wygląda obecnie stolica

Leri - 2012-12-17 17:25:26

Zmarszczyła czoło słysząc o kolokwium i spojrzała najpierw na Sisco a potem na Mavhonica, za nic nie rozumiejąc. Potem dopiero zaczęła składać do kupy fragmenty informacji, które miała o Jamesie. Był wykładowcą na jakimś uniwersytecie, a tam robi się kolokwia. Czyżby lecieli właśnie tam?
- Oczywiście, bez wykształcenia ani rusz... ale co ma kolokwium do celu naszej podróży? Czyżbyśmy lecieli na uniwersytet?
Przeczucie podpowiadało jej, że tak właśnie jest. Ale wolała się upewnić a Jena z pewnością będzie wiedział najlepiej gdzie lecą, w końcu on tutaj wydawał rozkazy.
- Straszne...dlatego nie lubię takich metropolii, wolę spokojne, zacofane planety, gdzie można wykąpać się w strumieniu, popływać w jeziorze, czy też w lesie zebrać wszystko co jest potrzebne do jedzenia. Tutaj dostaję dreszczy gdy widzę częściowo zrujnowane budynki czy ludzi żebrzących na ulicach o trochę kredytów
Leri wyraźnie sposępniała. Dobrze, że tutaj nie było iluminatorów, bo miała ochotę w nie spojrzeć, spodziewając się zobaczyć obraz nędzy i rozpaczy. Oto współczesna stolica Republiki.
- Masz rodzinę?
Zapytała nagle i spojrzała poważnie na Jenę swoimi niebieskimi oczyma. Jednocześnie oparła się plecami o głowę Sisca, o ile ten nie uniósł jej zbyt wysoko.

Sisco Hasupidona - 2012-12-17 17:32:13

Nie uniósł, nie miał tu za bardzo miejsca i nie było na co się rozglądać, więc spokojnie można było oprzeć się o niego, przez to znowu zacznie się odprężać kiedy mu się zasłoni główną parę oczek. On nie za bardzo wiedział, co to kolokwium, ale fajnie brzmiało.

Jenathaza - 2012-12-17 17:49:21

Jena skinął głową
- Na plac uniwersytecki Mistrz kazał lecieć. Coś pewnie kombinuje – Wzruszył ramionami. Coś tam sam o tym jedi słyszał i trochę od syna który skończył uniwersytet, ze jedi wykłada, ale akurat młody Mavhonic nie chodził na jego zajęcia bo miał inny kierunek.
- szczerze mówiąc jak tak sobie czasem usiądę i pomyśle, to chyba nie był bym w stanie żyć na cichej planecie gdzie jest otwarta przestrzeń, ziemia pod nogami. Kilka razy owszem, byłem, raz nawet w celach rekreacyjnych poza Coruscant. Jednak jak ktoś tu się wychował to jest w pewnym sensie naznaczony na zawsze – nie mówił tego ze smutkiem. Po prostu – przeszło pół życia przeszło mu tutaj, w stolicy.
- Mam rodzinę. Mieszkamy w monadzie na średnim mieście. Przed wojną to była świetna dzielnica. Teraz strach dzieci puścić na plac zabaw. Rozważamy przeprowadzkę...

Leri - 2012-12-17 17:58:49

- No ciekawe co wymyślił...
Sisco zszedł teraz trochę na dalszy plan. Nie przez celowe zaniedbanie czy ignorowanie go, Leri po prostu chciała porozmawiać z kimś, kto życie tutaj na Coruscant i ma jakieś spojrzenie na to miasto. 
- Też się tutaj wychowałam... chociaż to niezbyt fortunne porównanie bo prawie całe dzieciństwo spędziłam w Świątyni, a tam panował zawsze spokój, porządek, dyscyplina. Wszystko było czyste i uporządkowane. Potem wybrał mnie mój mistrz i polecieliśmy na planety słabo zbadane. Od razu pokochałam je. Teraz mi tego brakuje... wiatru na twarzy, kropli deszczu we włosach... trawy i ziemi pod gołymi stopami. Miasta mnie trochę przytłaczają
Leri uśmiechnęła się blado, po czym westchnęła i spojrzała na Sisco, ciekawa jak wyglądało jego dzieciństwo. Owszem, widziała zdjęcia i tym podobne, ale to nie wszystko. A wspomnień też niestety nie miał, więc nie opowie.
- Cóż, rodzina jest najważniejsza, prawda?

Sisco Hasupidona - 2012-12-17 18:58:17

Nie czuł się zaniedbywany, na pewno jakby zechciał uwagi to by się upomniał. On tez słuchał, bo to dla niego nowość, ze wody nie ma czystej tylko brudna – jak w beczce. Oni muszą bardzo chorować. W każdym razie – Sisco słuchał, był blisko, był dotykany, było dobrze.

Jenathaza - 2012-12-17 19:04:18

-Ah, świątynia jedi... – a więc ta zabraczka to tez jedi. No nie domyśliłby się. W takich kusych spodenkach? No ale rożne są typy, a ona na pewno zgwałcić się nie da.
- Teraz po wojnie chodzi taki żart o tych którzy wychowywali się w świątyni jedi. Że urodzili się w terrarium. I to bynajmniej nie z powodu hermetyczności świątyni a wiesz sama dlaczego  -dlaczego? Bo w miejscu świątyni postawili balon widokowy, po którym latały ptaki i chodziły jaszczurki.
To musiało być bardzo przykre dla jedi.
Gad głęboko skinął głową
- Rodzina to byt, gla którego zostawisz wszystko – planetę, marzenia o innych światach, niektórzy zostawiają nawet własną matkę dla żony – uśmiechnął się półgębkiem. On prawdopodobnie albo nie miał matki, albo nadal z nia mieszkał, tak należało wnioskować z wypowiedzi.
- Zmienia się prace, przyzwyczajenia, wszystko dla niej. Tak...
I teraz, patrząc na wielki masyw durastali przed sobą pomyślał, ze ta drobna istota która zabrało pogotowie poświeciła dla niego cała swoją przyszłość...

Leri - 2012-12-17 19:16:23

- Nie wyglądam na Jedi, co?
Odparła trochę żywszym głosem, z żartobliwym błyskiem w oku. A potem spojrzała w dół, na swoje ubranie i trochę jej zabrakło tej spódniczki. Przynajmniej nie świeciłaby gołymi nogami cały czas... zimno jej nie było, ale tak jakoś pomyślała, że troszkę nie pasuje to do jej godności Jedi.
A słysząc żart o Świątyni to ponownie spochmurniała. Zdecydowanie nie spodobało jej się to co zobaczyła po powrocie na Coruscant.
- Domyślam się, że to coś związanego z tym wielkim holograficznym obrazem
Mimo, że nie za bardzo przepadała za przebywaniem w  Świątyni to jednak to był jej dom no i miejsce śmierci wielu jej przyjaciół i nauczycieli.
- Cóż... to musi być na prawdę silne uczucie. Póki co tego nie doświadczyłam
Odpowiedź była spokojna, bez żadnego żalu czy smutku. Nie przeszkadzało jej za bardzo to, że nie ma rodziny. Nie pamiętała swojej, nie miała za czym tęsknić.

Sisco Hasupidona - 2012-12-17 19:19:31

[puszczam]

Jenathaza - 2012-12-17 19:23:26

Wzruszył ramionami, jakby bezradnie.
- No nie wyglądasz – przyznał, bo cóż tu kłamać, każdy wie jak wygląda typowy jedi,a  w niej wszystko było niedżedajskie. Jakby postawić obok niej cztery inne losowo wybrane osoby i zapytać ludzi kto jest jedi, pewnie miałaby bardzo niskie notowania.
Ale to jest właśnie jedi dobrze zakamuflowany!
– Jedi chyba nie powinni tego doświadczać – zauważył ostrożnie.
- Szefie, zaraz będziemy lądować – doszedł ich komunikat z kokpitu. Jena odparł tylko „dobra”

Leri - 2012-12-17 19:37:26

- Kamuflaż bardzo dobry
Odparła już bardziej żywszym tonem i z figlarnym uśmiechem, tak jakby czytała Jenie w myślach. Ale w sumie to tylko połowa prawdy, bo lubiła te jej nieco kontrowersyjne stroje. Wpisywanie się w typowy styl Jedi trochę ją mierziło.
- Nie powinni, bo na prawdę ciężko jest wtedy kontrolować emocje. Jednak czasem jeśli rada wyrazi zgodę, to dany Jedi może wejść w związek małżeński, wychować dzieci i tak dalej. Ale to tylko nieliczne przypadki
Wielu młodszych członków Zakonu pragnęło mieć ukochaną osobę z którą mogliby dzielić swoje troski. Jednak nie wszystkim to było dane, bo nie wszyscy byli obdarzeni taką mądrością, by wiedzieć co w danej chwili jest najważniejsze. Gdy w grę wchodzą silne uczucia, to mogą one zaburzyć osąd sytuacji. Leri doskonale o tym wiedziała i popierała tą zasadę. W większości.
- Słyszysz Sisco? Zaraz wylądujemy i znowu zobaczysz Jamesa. A ja swoją spódnicę mam nadzieję

Sisco Hasupidona - 2012-12-17 19:42:25

Sisco się bardzo ucieszył co objawiło się w żwawszym mruknięciu, ale bez ruchu, niestety, bo ciasno. Jednak już nudził się tutaj i chętny był wyjść.
- James brzydko by wyglądał w twojej spódnicy – wyznał szczerze, jak to dzieciak, one z tego słyną. Ze szczerości właśnie.

Jenathaza - 2012-12-17 19:46:21

- Tez bym nie chciał oglądać mistrza Jamesa w spódnicy... – zaśmiał się gromko, silnym głosem. Nie widział wprawdzie tej spódnicy, ale wyobrażenie sobie takiego faceta jak James w jakiejkolwiek spódnicy źle robiło na żołądek. No, chyba ze to spódnica do kostek, wtedy tak, niech nosi. Nie było to specjalnie modne ale na Coruscant spokojnie można było kupić długą męską spódnicę. Niektórzy lubowali się w takim stroju „po domu”.
Zaś odnośnie dzieci jedi nic nie powiedział. Nie miał zdania. Lub swojego nie przemyślał, ale generalnie nie jego rzecz.

Leri - 2012-12-17 20:00:53

- Wątpię by na niego pasowała. Gdy ją robiłam to nie przewidywałam dopasowania jej do innych rozmiarów
Wzruszyła nieco ramionami i nie próbowała sobie wyobrażać Jamesa w jej ciuchu, bo by zaraz pewnie parsknęła śmiechem. Nie, lepiej te rozmyślania odstawić na bok.
A co do "spódnic" to w zakonie ich używano często, ale jako część szaty Jedi i sięgały one właśnie do kostek. Ale to już była indywidualna sprawa każdego rycerza. Nie były one zbyt powszechne, ale jednak były.

Sisco Hasupidona - 2012-12-17 20:08:20

http://www.startales.pun.pl/viewtopic.php?pid=403#p403

Throul - 2013-04-13 22:13:19

Szukał, szukał, az natrafił na zrujnowany zakład fryzjerski. Wybrzydzać nie miał co. W końcu miał dach nad głową, a to było najważniejsze, gdyby zaczęło padać. Wszedł do środka przez wybite okno. Wnętrze wyglądało na opuszczone i dawno nie odwiedzane. Tym lepiej, będzie miał chwilę spokoju. Z porozwalanych mebli spróbował sklecić sobie jakiś barłóg do spania. Szło mu nieskoro, bo zacięcia, ani wiedzy nie miał do majsterkowania. Zdenerwowany stwierdził, że nie ma sensu kombinować. Poszukał czegoś w miarę miękkiego pod głowę, położył się, przykrył marynarką i zasnął. Czy się obudzi? Cholera wie.

Spał bardzo niespokojnie. Kilkanaście razy w ciągu nocy budził się. Nie była to tylko wina snów nasyconych poczuciem winy. Każdy szmer mógł zwiastować potencjalne niebezpieczeństwo. Nad ranem zasnął w miarę spokojnie.

Nie usłyszał odgłosu okutych stalą butów. Nie usłyszał znanego mu, charakterystycznego bzyczenia. Obudził go lekki kopniak w żebra i znajomy głos.
-- Zdechło to to czy tylko udaje?
Jkiś inny głos zarechotał. Ktoś miał chyba włączony komunikator, bo zanim Throul oprzytomniał znów usłyszał ten sam głos co poprzednio
- Przekaż Belinei, że może odetchnąć z ulgą. Znaleźliśmy tego jej krasnala. Niech się w końcu połozy.
Throul w końcu oprzytomniał i usiadł. Wolno, jeszcze nie dokońca rozumiejąc co się właściwie stało spojrzał w góre na twarze owych gości. I ku swemu zdumieniu spostrzegł, ze byli to członkowie zespołu Mocowładni, a dokładnie basista, który właśnie rozłączył rozmowę na komunikatorze i trzymający się niecoz tyłu z rekami w kioeszeniach perkusista. Przed zakładem parkował śmigacz jednego z nich.
- Cześć chłopaki. Co wy tu robicie?
- A jak myślisz? Szukaliśmy takiego jednego kudłatego, zarośniętego, niezbyt świeżego i ubranego w gajer krasnala, co to wyszedł wczoraj z pierdla i chyba był na gigancie. Ale teraz lepiej pakuj dupę do śmigacza. Belinea nie spała przez ciebie całą noc, ty popaprany skurwysynu.
Pomogli mu wstać. Nie oponował. Było mu wszystko jedno, a jednak… Tliła się w nim jeszcze iskierka nadziei. Jechał do domu.

www.wizut.pun.pl www.blazers.pun.pl www.biologia-up.pun.pl www.fifakrotoszyn.pun.pl www.teamusp.pun.pl