MOC - 2012-12-06 16:10:30

Jest w duszy Couruscant ukryty zakątek... Miejsce w każdym calu ekscentryczne. Poczyniajac od nazwy a kończąc na obsłudze.
Na poziomach wyższych średnich lub niższych z tych najwyższych poziomów, gdzie z okiem widać zachód słońca, sznury areowozów i jasne drapacze chmur. Czyste chodniki i powiew wiatru, to, co otacza bar. Sam bar obnosi się szyldem „Trzynasta w Nocy”, urządzony jest w stylu „klastyczno ekstrawaganckim”. Wszelakie dzieła sztuki dają wrażenie, że siedzi się pośrodku własnego, ekscytującego koszmaru. Przyćmione światło pada z rogów pomieszczenia, by nikt nie mógł skryć się w cieniu. Stoliku ustawiono w stylu runów, jakby samo ich ustawienie miało generować przepływ energii, czy tam Mocy. Kolorystyka w granacie i srebrze. Naprzeciwko finezyjnie zakręconej lady okno na cała ścianę, tak czyste, ze ma się wrażenie wypadnięcia. Kilka wysokich wonnych roślin w donicach, w tym dwie u wejściem całego ze szkła. Obsługuje młoda Mon-Calamari. Ktoś spodziewał się twilektanki? Na nie tu się trochę krzywo patrzy... barmanka jest bystra, oczytana ale odrobinę pyskata. Za nią stoi jak oswojony rankor potężny bojowy droid z krawatem na szyi. To nie jedyny ochroniarz. W razie alarmu wszystko rozgrywa się w trymiga. Żadnych kłopotów, to porządny lokal. Knajpa Artystów.

Jenathaza - 2013-01-20 16:13:15

Budrzet na dochodzenie topniał powoli. Jena potrafił pisać sprawozdania tak, ze się nie czepiali, także włączenie wizyty w pijalni ekskluzywnych alkoholi nie stanowiło problemu. Tu bowiem umówił się z pewną osobą by porozmawiać o temacie. Oczywiście wcześniej zasięgnął jeżyka i powołując się na odznakę poprosił grzecznie o dokumentację. Najbardziej chciał widzieć się z mistrzem Jamesem, ale niestety ten w najblizszym czasie nie mógł, a Jene trochę nagliło. Nie mógł tez doprosić się audiencji u samego Sisco, bo jego zaczęli już adoptować do życia. Z resztą wcześniej było ustalone ze „droid to sprawa jedi” a wszystko inne – CSB. Jak zawsze babranie się w gównie i ubaw po pachy. Gówno może i nie robiło się coraz bardziej śmierdzące – przeciwnie, zastygało i trudno było już coś z niego ulepić.
Siedział już od piętnastu minut, przybył wcześniej, niż się umówił. Na stole butelka „Kwiatu Pustyni” i dwa kieliszki. Było to coś w rodzaju słabego słodkiego wina, bardzo aromatyczne i po kieliszku (A w przypadku Jeny to powiewnie i po całej butelce która miała objętosc 0,5) można lecieć areowozem za kierownicą.
Miał na sobie coś co można było określić jako elegancki ale nieoficjalny strój codzienny – kurtka, w której wcześniej spotkał się z Artrusem – materiał skóropodobny, spodnie z dzianiny jakiejś, czy co to tam było (kolor brązowy) oraz bawełniana koszula biała. Nie chciał wyglądać jak oficer CBS, ale i tak usłyszał już po drodze „o, to ten gliniarz”. Był charakterystyczny, przez to rozpoznawalny.
Ale czy gliniarz nie może się napić po służbie?

Leri - 2013-01-20 16:32:44

Wkrótce też przybył gość pana Mavhonica. Do sali weszła jasnowłosa zabraczka z umalowaną na czerwono twarzą, ubrana całkiem po cywilnemu, w lekką sukienkę do kolan koloru zielonego, do tego jasny żakiet. Za jedyną biżuterię zaś można było uznać mały kamyk przymocowany do cienkich, rzemieniowych paseczków oplatających jej szyję. W ogóle nie wyglądała jak Jedi, chociaż Jena miał już z nią do czynienia to pewnie od razu poznał.
Leri podeszłą spokojnie do stolika i wyciągnęła dłoń na powitanie.
- Dzień dobry panie komendancie
Uśmiechnęła się do niego a potem już po całym powitaniu usiadła na miejscu dla niej przeznaczonym. Wiedziała czego będzie dotyczyć dyskusja ale wypadało by Mavhonic nadał ton całej rozmowie.

Jenathaza - 2013-01-20 16:42:40

Oczywiście, ze poznał. Pamięć do twarzy dobry glina powinien mieć. Jena wyćwiczył w sobie ta umiejętność, bo nie każdy się z nią rodzi. Widząc nadchodząca kobietę, na która czekał, wstał, by ją z odpowiednią czcią przywitać. Uśmiechnął się, lekko skłonił, ujął jej dłoń, i pochyliwszy się zbliżył do ust, a prostując się nawet jej w oczy spojrzał z uśmiechem na masywnym pysku w rodzaju tych 'nie służbowych”. Moze i spotkali się w wiadomym celu, nie by porozmawiać o typowaniach wyników meczy, to jednak wolał na początku zacząć od w miarę rozluźnionej atmosfery. Tym bardziej,ze wiedział iż niebawem się zagęści.
-Ciesze się, ze zgodziła się pani spotkać. Proszę – wskazał odsunięte odpowiednio krzesło, zachęcając do siadania, po czym usiadł sam.
-Pozwoliłem Sobie zamówić napitek. Podejrzewam, ze bezie pani smakował, bo zawsze kobietom smakuje – Pozwolił sobie także nalać jej i sobie. Stolik mieli na uboczu, dość daleko od każdego zajętego miejsca. Rozmowa nie była ścisłego zarachowania, ale lepiej, by nie podsłuchiwano.

Leri - 2013-01-20 16:51:34

- Gentleman, to obecnie rzadkość
Jena swym zachowaniem zaskoczył ją, ale jak najbardziej pozytywnie, no bo nie spodziewała się takiego przyjęcia. Ale ewidentnie było jej miło z tego powodu. Jako Jedi często spotykała się z klasycznymi pokłonami i tyle, rzadko z takim okazaniem szacunku i ogłady.
Chętnie usiadła, jak to było wcześniej powiedziane. Była rozluźniona i w dobrym nastroju. Na wino zerknęła z ciekawością, bo chociaż gatunku nie rozpoznawała to jednak nie miała jakichś oporów przed wypiciem niewielkiej ilości alkoholu. Często spożywała go rytualnie pośród dzikich plemion, więc nie było jej to obce.
- Dziękuję, jest pan bardzo uprzejmy. Chętnie spróbuję
Takie drobne gesty mają duże znaczenie, chociaż wiele osób zaniedbuje to. Co prawda wszyscy mówią, że im to nie przeszkadza, ale jednak gdy się spotyka z takim przyjęciem to w myślach daje się takiej osobie plusik albo i dwa.

Jenathaza - 2013-01-20 17:06:57

- „Rzadkość” to dobre słowo na określenie mojej osoby – błysnął masywem zębów. Dało się teraz, w spokoju i odpowiednim oświetleniu zauważyć, ze ma wadę zgryzu – zęby dolnej szczeki są wysunięte przed zęby górnej. Ale nie wyglądało to jakoś wyjątkowo źle. Było mu nawet do twarzy. Do tematu jednak: przedstawiciel rzadkiej rasy, nietypowy, rzucający sie w oczy, i mający kilka rzadkich cech.
Wino miało pomarańczowy kolor, trochę jak mrożona herbata.
- To jest Kwiat Pustyni, podobno pochodzi z Tatooine i jawowie je wyrabiają. To oczywiście jest... – po nalaniu zbliżył butelkę do twarzy, mrużąc oczy, by przeczytać skąd pochodzi napitek.
- Alderaan. Na Alderaanie robią dobre wina. Wiadomo, ze z policyjnej pasji oryginału bym nie kupił, w każdym razie – jest chwalone – skinał lekko brodą zaopatrzoną w dwa kolce, jeszcze bardziej uwydatniające i tak szeroką szczękę.
- Umówiłem się tu z panią bo chciałbym porozmawiać o jednej konkretnej kwestii, więc zaczynając zaproponuję toast: za Sisco – i już wszystko wiadomo, ale jak elegancko. Mavhonic uniósł swój kieliszek.

Leri - 2013-01-20 17:29:20

- Nie mogę się z panem nie zgodzić
Przyznała uprzejmie no bo Jena był nieco zadziwiającą mieszanką. Rzadka rasa, która na pierwszy rzut oka kojarzyła się raczej z brutalnością i siłą a nie uprzejmością i manierami gentlemana. To zadziwiało.
Potem zaś zabraczka zainteresowała się winem, bo pierwszy raz słyszała o czymś takim z Tatooine i to w dodatku wyprodukowanym przez jawów. Zmarszczyła nieco czoło, patrząc na butelkę.
- Cóż... nie wiem czy kiedyś miał pan przyjemność spotkania jawów... to nie jest lud który słynie z win. Ale chętnie spróbuję czegoś nowego. A później poszukam jakichś ciekawych informacji na ten temat
Leri była otwarta na nowe rzeczy i nową wiedzę, z chęcią wieczorem przeszukiwała holonet by potwierdzić jakieś informacje czy też je zweryfikować. Często też rozszerzała swoją wiedzę o nowe informacje z tej dziedziny. Wieczorem więc pewnie posprawdza wszystko odnośnie tego wina, bo Jena nieco ją zaintrygował tą króciutką historyjką.
- Domyślam się, że ma pan wiele pytań. Z chęcią na nie odpowiem, o ile będę mogła. A więc za Sisca
Wzięła kieliszek i uniosła go a potem wypiła, mniej więcej w tym samym czasie co Jena. Nie cały oczywiście, tylko łyczek.
- Mmm intrygujący smak, chociaż nieco za słodki jak dla mnie. Ciekawe z jakich owoców jest produkowane... no ale nie spotkaliśmy się by o winach rozmawiać
Zakończyła z leciutkim uśmiechem, spoglądając zachęcająco na Mavhonica. Coś w stylu "śmiało proszę pytać".

Jenathaza - 2013-01-20 17:37:42

- Dlatego też użyłem słowa „Prawdopodobnie” – też raczej nie dowierzał pochodzeniu wina, ale trzeba było dorobić historyjkę do chwytliwej nazwy. Moze tam kiedyś ktoś coś zrobił, jakiś napój jawow i to ewoluowało. Smak wina był jednak jak najbardziej współczesny, podciągnięty pod to czego oczekuje konsument: słodkie, klarowne i delikatne.
Kiedy powiedziała, ze trochę za słodkie, on popatrzył na swój kieliszek jakby chciał by ten się wytłumaczył.
- Ludzie lubią słodkie, dlatego teraz takie się robi- odstawił swój kieliszek, westchnął, zrobił krótką pauzę i zaczął właściwy temat.
- SIS zainteresowało się sprawą. Nawet zbieżność nazw. Prowadzę śledztwo, musimy znaleźć przemytnika, który go tu przywiózł. Nie mam na to dowodów ale mam wrażenie, ze może być ich tu więcej...

Leri - 2013-01-20 17:55:19

- Zaintrygował mnie pan tą ciekawostką o pochodzeniu wina i mimo, że to niezbyt prawdopodobne to jednak sprawdzę. Lubię takie właśnie ciekawostki z pogranicza mitu czy jakieś legendy. Z reguły kryje się pod tym równie intrygująca historia, chociaż akurat w tym przypadku może to być zwykły i tani chwyt marketingowy
Rozbudowała nieco swoją opowieść by nie wprawiać pana komendanta w jakieś zakłopotanie z powodu zwykłego wina. A jednak biedak zaczął też tłumaczyć się z tego, że jest ono słodkie co wywołało taki weselszy nastrój u zabraczki (nie związany z alkoholem).
- Oczywiście, wszystko pozostaje kwestią gustów. Dziękuję za to wino, to na prawdę miły gest i niespodziewany, bo przyznam się szczerze, bardziej oczekiwałabym rozmowy na komisariacie czy może w enklawie a nie w tak eleganckim lokalu. Pierwszy raz tutaj jestem
Jena swoją osobą bardzo ją intrygował, bo zaskakiwał na każdym kroku. Wtedy gdy zabierali Sisca postrzegała go raczej jako zwykłego prostego oficera. Teraz zaś zaskakiwał a to manierami a to wyborem miejsca na rozmowę. A to nie zdarza się często.
A potem przeszli do właściwej rozmowy i Leri nieco spoważniała.
- Podejrzewałam że prędzej czy później się tą sprawą zainteresują. Przyznam szczerze, mnie również niepokoi to w jaki sposób oni tutaj trafili, bo nie powinno się to zdarzyć...
Mruknęła nieco ciszej i zdecydowanie bardziej poważniejszym tonem. Następnie upiła łyczek wina, by przemyśleć resztę opinii Jeny. To również niepokoiło.
- Ma pan rację... a raczej słusznie się pan obawia tego, że moż eich być więcej. Skoro raz się udało, to czemu by nie próbować znowu?

Jenathaza - 2013-01-20 18:02:49

Teraz z kolei on znowu się napił. Kielich wyglądał dla niego jak jakiś naparstek. Coś malutkiego, ale radził sobie bez problemu i chyba wcale mu nie przeszkadzało, ze wszystko naokoło jest dla niego za małe.
- Juz jestem po służbie – wyznał. Prywatnie jednak – jedi jakoś tak nie wypada wzywać na komisariat.
- tak... i jest problem... – zaplótł ręce jak do mycia, wkładając jedną w drugą. Głowę nieco pochylił, co sprawiło ze wyglądał jakby w  ogóle nie miał szyi. Gdzieś z boku widać było spadające z ramienia niesamowicie długie włosy.
- Chodzi o te jego siostrę. Zmarła w bardzo dziwnych okolicznościach dziś rano

Leri - 2013-01-20 19:02:24

- Ja niestety zawsze jestem "na służbie"
Odpowiedziała swobodnym tonem. Jedi praktycznie cały czas pełnili swoje obowiązki, nie mieli urlopów czy czasu po służbie jak ci z CSB, chociaż w ich przypadku często wzywali nawet gdy w domu byli. Takie realia. No ale też nie zawsze, każdy mógł zostać ranny czy mieć załamanie ,wtedy miałczas na powrót do zdrowia.
Kolejne słowa Jeny zaniepokoiły nieco Leri, bo widać było gołym okiem że coś się stało. Spodziewała się więc złych wieści. Ale to co usłyszała wprawiło ją w lekkie osłupienie.
- Nie żyje? Ale jak? Zaraz.... niech pomyślę
Leri była dotknięta tą wiadomością, ale nie wpłynęła ona na jej zdrowy rozsądek. Jako Jedi potrafiła sobie z tym poradzić. Chociaż nie znała HAze, to jednak pomyślała o tym jak się poczuje Sisco gdy się dowie. Ale ta myśl szybko została zepchnięta na boczny tor.
- To była egzekucja, prawda? Wiedziała za dużo, dostała się w ręce CSB i musieli ją uciszyć.

Jenathaza - 2013-01-20 19:08:18

Jenę trochę zabolała ta jej myśl, ale nie dał po sobie tego poznać. CSB dokonało egzekucji na niewinnej istocie – prędzej SIS. CSB byli, jak to się o nich mówiło, głównie tylko „psami”. Jena milczał kilka chwil, sam nie wiedział, czemu.
- Nie. To znaczy – prawdopodobnie to było zabójstwo, ale nie dokonało tego CSB. W jej ciele krążyła toksyna. Była zakażona czymś co w odpowiednim czasie miało ja zabić. To robota naszego przemytnika. Lub przypadku, ale lepiej to wykluczyć. Wyglądało jednak na to, ze ona nie wiedziała nic. Miała szczere, czyste intencje. Uratować braciszka. Możliwe, ze po jej śmierci Sisco miał zostać przejęty. Ale wyszło inaczej. Zaczęliście się tam kręcić. Chcieli przyspieszyć eksterminację Haze. Ale nie zdążyli

Leri - 2013-01-20 19:26:54

Leri początkowo nie załapała o co chodzi a potem jej oczy się rozszerzyły. Dotarło do niej że Jena musiał pomyśleć że ona uważa że za tym zabójstwem stoi CSB czy SIS. A ona miała na myśli tych przemytników.
- Wcale nie miałam na myśli CSB, przepraszam jeśli tak to zabrzmiało. Miałam na myśli tych przemytników
Wyjaśniła szybko a potem już słuchała fachowej opinii, nie przerywając Mavhonicowi. No i jego ocena tej sytuacji dawała do myślenia i prawdopodobnie tak mogło być, co nudziło w niej obrzydzenie. niestety przestępcy często bywali amoralni.
- Po jej śmierci by się nim "zaopiekowali", on by im sporo zawdzięczał i byłby ich droidem bojowym. Nie musieliby go kontrolować, sam by ich słuchał z wdzięczności
Była nieco przygnębiona tym wszystkim. Śmiercią Haze, ewentualnością trafienia Sisca do takiej niewoli. To potworne... a na Coruscant wciąż krążyli ci, którzy to wszystko spowodowali.
- Są jakieś tropy? Poszlaki?

Jenathaza - 2013-01-20 19:33:14

Skinął głową dajac do zrozumienia, ze rozumie i nie żywi urazy. Każdemu zdarzyło się czasem niefortunnie sformułować słowa. Dalej już tylko przytakiwał, bo tak właśnie było. To znaczy  -tak podejrzewał
- Pewnie tak było. W sytuacji w której jest Sisco bardzo łatwo go kontrolować. Popatrzcie z reszta na siebie – słucha was. Tak samo by słuchał ich. Odpowiednia tresura, na koncie pokazaliby mu nieszczęśnika i powiedzieli: to jeden z odpowiedzialnych za śmierć twojej siostry. Takim Sisciem łatwo manipulować. Mi cały czas nie daje spać podejrzenie, ze gdzieś mają... sto takich Sisców. I ze gdzieś tam tworzą i przywożą nowe. Niestety nie mamy żadnych poszlak. Ani śladu przemytnika

Leri - 2013-01-20 19:56:41

Każdy ma nieco inny tok myślenia, inny sposób wysławiania się. Czasem o porozumienie nie trudno z takich właśnie błahych powodów - źle sformułowanego zdania.
- Taka armia mogłaby narobić wielu zniszczeń. To niepokojące... a jeśli mogą przewieźć coś tak wielkiego jak Sisco, to z czymś mniejszym bez problemu sobie poradzą. Jakaś broń, bomby... szpiegów.
LEri może i na wojnie się nie znała, ale trochę podejrzewała jakie możliwości może mieć ktoś, kto potrafi przemycić cokolwiek na Coruscant. Nawet armia nie była potrzebna, wystarczy zdestabilizować sytuację na planecie, zniszczyć elektrownie, wodociągi, składy żywności. Chaos gotowy. Oczywiście w większości z takiej furtki korzystają przestępcy. Ale wystarczy grupka sithów i będzie problem.
- Mogę jakoś pomóc?

Jenathaza - 2013-01-20 20:03:50

Jena wolał założyć najczarniejsze scenariusze, choc oczywiście mogło się okazać, ze Sisco jest jedyny. Albo – pierwszy. W każdym razie przeszedł dość gładko. I pytanie, czy przemytnik, wiedząc, ze Sisco dostał się w niepowołane w ich mniemaniu ręce zaryzykuje przewożeniem następnych. W każdym razie informacja poszła dalej – że coś takiego się dzieje.
- przestudiowaliśmy informacje z waszego uniwersytetu. Jest ciekawie pomyślany, całość zbudowano według unikalnej technologii, by modyfikacje nie były możliwe. Za to amunicja pasuje niemal każda. Broń uniwersalna
Nie powiedział więcej, ale ostatnio nawet miał sen, ze taki robot wszedł mu do mieszkania. Wychodząc później z  niego stwierdził, ze mógłby. Spokojnie mógłby wejść do monady i mieszkanie po mieszkaniu – wytłuc wszystkich.
- Byłbym zobowiązany gdyby pani mogła, jako zaufana osoba, spróbować dowiedzieć się od niego jak to było, ze tu przybyli.

Leri - 2013-01-20 20:16:09

- Broń... to straszne myśleć o Siscu w kategorii broni. Ale ma pan rację, wykorzystanie go w takim charakterze miałoby potworne skutki. Kto miałby środki by czegoś takiego się podjąć? Bo przecież istnieją typowe wojenne droidy, z pewnością tańsze
To martwiło Leri, kto mógłby chcieć wykorzystać Sisca do takich celów. No prawdopodobnie Sithowie, ale kto jeszcze? Kto miałby możliwości by tym się zająć i tak zdeprawowany umysł. Bo z droidami wojennymi było dużo prościej, je tworzono masowo a takich Sisców chyba nie opłacało się produkować masowo no i istniało ryzyko że po prostu wyrwie się spod kontroli. Ale zaraz też Leri przypomniała sobie, że czyszczono mu pamieć. Więc to nie była jakaś przeszkoda.
- Mogę go dyskretnie podpytać. Ale musze o tym porozmawiać z mistrzem Jamesem, on będzie lepiej wiedział jak o to zapytać

Jenathaza - 2013-01-20 20:25:28

To jest cyborg, myśli zupełnie inaczej. Żaden program nie zastąpi mózgu. Może o to chodzi. A może wcale nie jest taki drogi. Nie wiemy, ile za niego zapłacono.
Nie wszystkie planety należały do Republiki, były takie, gdzie działy się straszne rzeczy.
- pamiętam, jak zatrzymaliśmy kiedyś przemytnika, który wiózł 150 spreparowanych ludzkich głów. Miał je sprzedać po 1000 kredytów za sztukę. Jako ozdoby, amulety, ciekawostki... Facet przewoził je w walizkach. Zwykły cywil. Dorobić chciał. Może i Sisco nie jest taki „drogi”. Jesli nie szanuje się życia, nie ma ono wartości.
Rozłożył ręce na boki w geście bezradności. Takie rzeczy się działy.
- bardzo bym prosił. Nie sądzę, by chciał rozmawiać ze mną. Sam mam... – urwał. Nie wiedział, jak ma to powiedzieć, coś w nim zaczęło się kotłować. Czuł narastająca gulę w gardle.
- ...sam mam dzieci – przełknął. Myślenie o Siscu jak o dziecku było... czymś po prostu strasznym. Kiedy się miało dzieci i pomyślało, ze ktoś...
- sam mam dzieci i wiem ze z obcymi by o takich rzeczach nie rozmawiały – w końcu całość przeszła mu przez gardło, ale wyglądał po tym dość niemrawo.
- I chyba lepiej na razie nie mówić mu o tej jego siostrze

Leri - 2013-01-20 20:44:58

- Słuszna uwaga
Mruknęła Leri. Tu na Coruscant cyborgizacja była droga, zwłaszcza jeżeli brać pod uwagę te lepsze protezy. Ale te najtańsze też sporo kosztowały i nie wszystkich było na nie stać. Ale tam skąd pochodził Sisco mogło być inaczej...
- Niestety wielu ludzi nie ma w ogóle kręgosłupa moralnego. To przeraża... sama spotkałam kilka takich osób i nie mile ich wspominam
Mruknęła a potem napiła się wina z kieliszka, biorąc tym razem większy łyk. Rozmowa była nieco przygnębiająca. Nieco, bo LEri nie pozwalała sobie na to, by emocje zaczęły nią rządzić. Kontrolowała się, panowała nad nimi. A gdy temat zszedł na temat dzieci to zrozumiała co czł Jena w tej chili. Sama nigdy tego nie przeżywała, ale potrafiła wczuć się w sytuację drugiej osoby.
- Rozumiem. Ciężko to sobie wszystko wyobrazić, prawda? Porozmawiamy z nim wspólnie, ja i James. A o Haze powiemy mu w sprzyjających okolicznościach. Rozumiem jak ważne jest zdobycie jakichkolwiek poszlak wskazujących na przemytników

Jenathaza - 2013-01-20 20:51:41

Pokręcił głową, prostując się, bo wcześniej jakoś sam z siebie się pochylił – był zbyt wielki,a  chciał mieć głowę na jej wysokości. Zamknął na chwile oczy, a kiedy je otworzył, znowu miał problem z zaczęciem zdania. Zeby to był dorosły, to pal go licho, pewnie jakiś wiezień, jakiś niewygodny osobnik, na pewno czymś w życiu komuś podpadł.
Ale dziecko?
- Trzeba to skończyć, nie zwane jak bardzo jest to zaawansowane.
Skończenie tego w pewnym stopniu to zacznie. Później przesłuchania, sprawa w sądzie, wzywanie światków. A Sisco? Dowód w sprawie?
No i śmierć Haze. Jak liścik z piekła: wiemy, ze nas szukasz, panie Mavhonic.
Wiemy, ze masz dzieci, świetnie będą się sprawdzały w naszych cyborgach.
Jena zacisnął nagle pieści tak mocno, ze napięte mięśnie przedramion sprawiły ze zajęczał materiał kurtki

Leri - 2013-01-20 21:13:55

No cyborgizację dorosłego łatwiej zrozumieć. Historia Sisco też nie była aż taka koszmarna dopóki nie zaczęli kasować mu pamięci. A potem dalsze przygody. o i na myśl, że mogłoby być więcej takich jak on była przygnębiająca.
- Ma pan rację. Trzeba to zakończyć. I chcę by pan wiedział, że może pan na mnie liczyć w tej sprawie. I nie chodzi mi tu tylko o rozmowy z Sisciem
Leri nie szkoliła się w tej konkretnej dziedzinie, nie orientowała się za bardzo jak wyglądają procedury policyjne, jak walczyć z przestępczością. Ale mimo wszystko nadal była Jedi i mogła pomóc w sposób jaki Mavhonic uzna za stosowny. Porozmawia z Jamesem a on na pewno się zgodzi na taką współpracę. Miecza świetlnego nie miała, ale znała dobrze ścieżki Mocy a to dawało jej sporą przewagę nad przeciętnymi bandytami.

Jenathaza - 2013-01-20 21:19:51

- Bardzo dziękuje. Każda nawet najmniejsza drobnostka w tej sprawie jest ważna. Najważniejsze na razie jest przesłuchanie Sisca. Wiele będzie zależało od tego, co powie
Nie wiedział czy może, póki co zastanawiał się ale – czy można było zgrać jego pamięć? Wiedział, ze James wie o takiej możliwości. O ile ona istnieje, ale musiał mieć w bazie dane o swoim świecie, zwykłe wspomnienia.

Leri - 2013-01-20 21:29:18

- Postaram się to zrobić jak najszybciej
Obiecała a potem ponownie upiła nieco wina ze swojego kieliszka. Praktycznie już prawie wypiła swoją porcję, bo w czasie rozmowy parokrotnie upijała z niej nieco. Sisciem zaś zajmie się w miarę możliwości jutro, już dzisiaj nie chciała go niepokoić a i z Jamesem musiała porozmawiać, by nie narobić więcej szkód niż pożytku. W końcu to on był psychologiem i o wiele lepiej znał się na psychice niż ona.

Jenathaza - 2013-01-20 21:35:24

Jena napił się ze dwa razy i już nic nie było. Ale sobie nie dolewał. Butelkę chętnie odda Leri. Niech Jamesowi da, on podobno słodkie lubi – syn jego opowiadał, jak na uczelni studiował, ze ten dżedaj to taki dziwny jeśli o to chodzi.
- Doskonale. Mam jeszcze cos... – przechylił się na swoim krześle i sięgnął do torby wiszącej na oparciu krzesła, pogrzebał, pogrzebał i wydobył; była to puszka po jakiejś konserwie, taka z półtora litra – pomalowana w fantazyjne wzroki farbami olejnymi, tak ze „wybrocznynki” nawet były – jak na obrazach.
- taka... mini beczka. Dla Sisco. Może pani przekazać?
Długo zastanawiał się jak przekonać do siebie to nietypowe stworzenie – w razie jakby kiedys miał jednak przesłuchać go sam, to lepiej niech będzie zmiękczony. I pomyślał o beczce – puszce. Bedzie ją sobie kopał i prędko jej nie zniszczy, bo zabawkę to zmiażdży i jeszcze się popłacze czy coś...

Leri - 2013-01-20 21:53:47

Leri też sobie nie dolewała. Lubiła degustować różne alkohole ale nigdy się nie upijała. Butelki sama też nigdy nie kupowała i nie piła w samoitnosci. Ale jeśli powie się, że to dla Jamesa to chętnie przekaże i może razem z nim się napije.
- Tak?
Zainteresowała się, wyrywać się z ponurych myśli o Siscach, przestępcach i zamachowcach. A gdy dostrzegła puszkę, to jej coś zaświtało. Uśmiechnęła się radośniej  na ten widok a gdy jeszcze Jena dodał, że to minibeczka dla Sisco to już w ogóle bardzo zyskał w jej oczach.
- Oczywiście że przekażę. Mam coś jeszcze mu powiedzieć? Jakieś pozdrowienia?
Zapytała, odbierając "mini-beczkę" od Mavhonica. Z ciekawością też jej się przyglądała. A wzorkom w szczególności.

Jenathaza - 2013-01-20 22:02:06

- A gdyby pani mogła, coś takiego, żeby mu miło było. Konkretnych słów nie przekaże, bo go nie znam, nie wiem jak trafić w gusta – stwierdził, no ale – widać było ze osobiście do tego podchodził. Zaczął podchodzić tak od kiedy dostał te wyniki badan z uniwersytetu.
Szkoda mu było go po prostu. Tym bardziej ze miał dzieci i widział, jak się bawią. Nie wiedział, czy Sisco umie się bawić, czy płacze, czy ogląda bajki. Nie chciał póki co tego wiedzieć, pytać, rozmawia o tym.
A wzorki były ręcznie malowane – z pewnością, i nie tylko, by pomalować. Ktoś specjalnie robił tu grubiej, tu cieniej, by całość jakoś wyglądała. Moze nie jak beczka, ale jak jakiś pojemnik, na przykład doniczka. W sumie jak się Siscowi znudzi i będzie jeszcze w dobrym stanie, to może być doniczka. A może go przekabaca na hodowanie kwiatka – miałby swojego „zwierzaka”, ale to już ich inicjatywa.

Leri - 2013-01-20 22:23:05

- Oczywiście, na pewno coś wymyślę
Przytaknęła, obracając w dłoni pudełeczko. Przyglądała mu się ze wszystkich stron, ważyła go w dłoni i tak dalej. Lubiła takie zabawki. Ciekawiło ją, skąd też Mavhonic je ma.
- Kupione czy może pańskie dzieło?
Jego troska o Sisca była bardzo miła i budująca. Dowodziło to tego że jeszcze na świecie są osoby którym nie obce są ideały oraz zwyczajna ludzka dobroć i solidarność. Mavhonic przywracał wiarę w takie osoby.
Co do przeznaczenia tej "beczułki" to z pewnością z Jamesem i Sisco coś odpowiedniego wymyślą. Może i Mac się przyłączy.

Jenathaza - 2013-01-20 22:29:43

Uśmiechnął się tak szeroko ze widać było gdzie mu się kończą szczeki. I chyba nawet trochę jakaś plombę na zębie było widać – tym dalszym. Tak czy owak szczeki miał jak vonskr. Całkiem przyjemny był ten uśmiech, bo i oczami i cała twarzą się uśmiechnął. Widać mu schlebiła tym zapytaniem.
- To cały rodzinny wkład. – trzy dni temu powstało. Skończył się gulasz z puszki. Jena stwierdził,ze puszka jest duża, szkoda jej wyrzucać bo można coś zrobić (jak się za mało zarabia to się tak kombinuje)
od razu pomyślał o Siscu. Zawołał dzieciaki, i żonę do pilnowania by dzieciaki sobie oczu nie pozaklejały farba olejna. I malowali. Potem schło – długo – na kaloryferze więc śmierdziało – ale na noc wynosili na klatkę.
- Prócz najstarszego syna bo już z nami nie mieszka, ale on też dobrze życzy Siscowi.

Leri - 2013-01-20 22:46:49

Leri zdziwiła się tą odpowiedzią. Ale oczywiście w pozytywny sposób. Trzymała właśnie w dłoni rękodzieło rodziny Mavhonic. Nie miało to może dużej wartości w przeliczeniu na kredyty, ale znacznie więcej było warte pod względem czysto emocjonalnym.
- Piękne. Sisco jeszcze bardziej się ucieszy gdy usłyszy że to był rodzinny wkład
No to była bardzo miła informacja. Ktoś jeszcze oprócz Jeny się nim zainteresował. Taki symbol pamięci.
- Przekażę mu to a potem w miarę możliwości zdam relację. Będzie mógł się pan pochwalić w domu. Ale na pewno mu się spodoba
Niestety Leri nie miała gdzie tego schować, torebek ze sobą nie nosiła więc w ręku to będzie musiała nieść. Albo kupi jakąś reklamóweczkę i w niej to przeniesie.

Jenathaza - 2013-01-20 22:56:07

Czasem zwykły napakowany gliniarz z brudnej kanonierki ma w sobie trochę wrażliwości.
- O tak, byłbym bardzo wdzięczny. Przydałyby się w tej sprawie jakieś pozytywne emocje. Skromne to, ale może da trochę radości, niech się dzieciak bawi
Szczerze mówiąc – przypomniał sobie – jak był mały to się właśnie takimi rzeczami bawili. Z takiej puszki byłby też świetny statek. Albo dom.
Jak się ma dzieci to tak trochę się tez nim jest.
- Wybaczy pani, jak się pożegnam? Jestem po słuzbie, a  w domu może i mi nie płacą, ale czas na wagę złota, ostatnio trochę podpadałem... – gadzi pysk przybrał „skruszoną minę”. Bardzo chętnie by z Leri posiedział, ale przez to śledztwo rzadziej bywał w  domu. Nie wszystko załatwiał w godzinach pracy. Z resztą – nawet nie powinien tego robić w godzinach pracy!

Leri - 2013-01-20 23:18:35

- Z pewnością o wszystkim mu opowiem
Obiecała Mavhonicowi, odstawiając puszeczkę na bok. Nie bardzo wiedziała o czym mogliby teraz rozmawiać, zasadniczo to się nie znali za dobrze a główny temat rozmowy się wyczerpał. Ale wkrótce i Jena zaczął się zbierać do wyjścia.
- Oczywiście że wybaczę. Sama musze jeszcze kilka spraw załatwić. Co prawda rodziny nie mam, ale obowiązki co chwilę wzywają. Dziękuję bardzo za rozmowę i informacje, porozmawiam z mistrzem Jamesem i jakoś wszystko wyjaśnimy. A prezent przekażę
Wzięła też do ręki puszeczkę by o niej nie zapomnieć.

Jenathaza - 2013-01-20 23:25:26

- No to tak jeszcze jeden, dla mistrza – sięgnął po zakorkowane wino i podał je Leri.
- Dla wszystkich prezenty tylko dla pani nic nie mam. Może następnym razem? – znowu błysnął zębami, tym razem tylko troszeczkę, więc widać było tylko te dolne.
Oczywiście, ze planował następny raz, przecież nie zmusi jej do pisania mu raportów. Muszą się spotkać, ona mu przekaże treść rozmowy,a  jena będzie pisał w domu przy lampce u córki za biurkiem. Bo w pracy to go rozpraszają. Z resztą w pracy robi co innego. I – starał się za bardzo nie chwalić, co przydzieliło mu SIS

Leri - 2013-01-20 23:41:53

- Oczywiście przekażę mu
Odebrała butelkę i troszkę zmarszczyła czoło. No to teraz musiała na pewno kupić jakaś siatkę czy coś, by to przenieść. Taksówki wynajmować nie chciała, korzystała zawsze z publicznego środka transportu. Ale jeśli jeszcze jeden prezent dostanie, to chyba będzie musiała zamówić sobie jedną podwózkę.
- Alez nic nie szkodzi, uznajmy że wizyta w tym miejscu była takim prezentem. Niech Moc będzie z panem
Pożegnała się z Mavhoniciem a potem sama zebrała się do drogi.

Jenathaza - 2013-01-20 23:45:01

A on jej na koniec zasalutował z pozycji „apelowego spocznij”. Nawet po cywilnemu widać było, kto to jest, już po ruchach. Wyszedł jakiś czas po niej – jeszcze zapłacił rachunek oczywiście – mógł, więc dał napiwek, bo mu wcześniej ładnie to wino przyniesiono. I pojechał do domu, gdzie najpierw się czymś zajmie,a  potem, jak już przyjdzie pora snu to znowu będą mu czarne myśli chodziły po głowie.

Throul - 2013-01-29 22:50:27

*Było już dobrze po dziesiątej w nocy, gdy drzwi lokalu, czy raczej knajpy otworzyły się z charakterystycznym dźwiękiem. Do środka wkroczył zataczając się nieco młody człowiek wyglądający raczej na pijanego chłopca. Niech nikogo nie zmyli nikczemna postura, długie, sięgające połowy pleców włosy, flaszka najlepszego whisky w jednej dłoni, w drugiej mały komputer i papieros w gębie. Był to nie kto inny jak lider zespołu „Mocowładni” we własnej osobie. A prywatnie Throul Trax. Tuz za nim do lokalu weszli jego dwaj ochroniarze, bliźniacy albinosi. Throul rozejrzał się po wnętrzu. Wystrój, według jego opinii wołał o pomstę do nieba i wywoływał u niego estetycznego pawia. Cóż. Wystrój lokalu był… snobistyczny, można by rzec. Mały, pomimo ewidentnego bogactwa nie lubił takich wystrojów wnętrz, choć jego statek „Pani Mgieł” był latającym pałacem i wewnątrz nieco przypominał ten lokal. * Cicho tu coś *mruknął do Pierwszego. Ten w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami. Dla niego i jego brata taki spokój był niemal gwarantem tego, że Małemu nic się nie stanie. No chyba, ze znów się urznie do nieprzytomności i nie zechce przelecieć wookie. Mały podszedł do pierwszego stolika z brzegu i klapnął sobie na siedzisku. Komputerek odłożył na blat. Spojrzał na Bliźniaków. Drugi podszedł do baru i złożył zamówienie. Wiedział już, co lubi jego pracodawca. Po krótkiej chwili wrócił z flaszka whisky i dwiema kawami. Mały stwierdziwszy, ze znów nie ma popielniczki odgasił peta na stole. Nie podoba się? To wypierdalać! Sięgnął po komputerek i otworzył go. Po naciśnięciu klawisza ekran rozjarzył się błękitnym światłem. Czy winą pomyłki było upojenie alkoholowe? Tego nigdy nie stwierdzono. Zamiast na swojego bloga przez przypadek wlazł na jakiś cholerny czat. Masa napalonych nastolatek, trochę chamów, kilku podrywaczy, zapewne kilkoro dzieci i co najmniej jeden pedofil. Jak to zwykle na czatach. Gdzie, kurwa bezpieczeństwo w sieci?! No nic. Skoro już wlazł nie pozostało nic innego jak się przywitać. Palce, trochę niezgrabnie zastukały [po klawiaturze. Kocowym akcentem był oczywiście klawisz enter. Poszedł wpis: Siemacie?*

Sisco Hasupidona - 2013-01-29 23:01:09

Sisco przybył z Maciem do „domu” koło 21, od razu widać było, ze jest nie w humorze, nie chciał gadać, ofukał się profilaktycznie, nie ruszać mnie, koniec. Zły dzień.
Po 22 już na uczelni było pusto. Jamesa już tego dnia nie spotkał i dobrze, bo zaraz by pytał o co chodzi,a  mu jakoś Sisco nie miał siły mentalnej odmówić. Chował się po kątach swojego „pokoju”, próbując jakoś rozładować nagromadzone w nim napięcie. Warczał na zabawki, jakby nie chciał by na niego patrzyły. A miał już troche zabawek, studenci mu przynieśli. I przechodził do kolejnego kąta.
Zdecydowanie trudne emocje go trawiły. I ten dug zza okna – nie chciał go opuścić.
W koncu, męczony myślami, nie mogąc się wyciszyć do odpoczynku, sięgnął po jedyną pewną rozrywkę – holonet.
Juz parę razy próbował. Nie, niespecjalnie mu się podobało, czuł się nieswojo i w ogóle, ale pomagało na nerwy. Udzielanie się na tak zwanych „czatach”. Tam nie ważne jest kim jesteś. Nikt nie sprawdzi, jak wyglądasz. Czyli – tam można być każdym.
Najpierw zalogował się jako „Sisco”, ale szybko zrezygnował, wyszedł, i wszedłz a chwile jako „Orbita Dupy”. Dlaczego tak? Odpowiedzi na to nie było. A raczej – mogła być to każda odpowiedx.
Targany niepokojem i niewypowiedzianym zalem, po prostu niepowidzeniem tego dnia, dał popis swojemu wiekowi:
- JESTESCIE DEBILAMI Z DUPY BANTHA! – grabił sobhie na bana na wstępie ale – strasznie był zły. Musiał, po prostu musiał.
- WASZA MAMA TO RODZYN Z DUPY A TATA SPI W ZLEWIE A BRAT JEST GEJEM A SIOSTRA TEŻ!
I jak tylko to napisał, to zaraz poczuł się głupio. A dwa – pomyślał sobie, ze może tu czatuje ten chłopak z przechodniej? Moze tez jego pani dyrektor? Wszyscy, James, Leri, Mavhonic. I oni nie wiedza ze to on napisał...

Throul - 2013-01-29 23:19:15

*No proszę, proszę. To on się tu grzecznie przywitał a jakiś kmiot, bo inaczej tego debila nazwać chyba nie można ubliża innym. Dziwne, ze administracja czatu jeszcze nie zareagowała. Pewnie mają głęboko w dupie to, co się tu pisze.* A to skurwiel *syknął rozeźlony. W odpowiedzi na to usłyszał charakterystyczny szczęk zapalniczki i poczuł wonny dymek tytoniowy. Pierwszy odpalił dla niego szluga. To się nazywa obsługa, co nie? Throul odeprał papierosa i zaciągnął się chciwie. Nerwy pomału opadały, jednak nie a tyle by wybaczyć delikwentowi wybryk. Trzymając papierosa w kąciku ust wklepał szybko na klawiaturze: A ciebie robiła wyliniała wookie i zezowaty ewok. Enter. Dopiero po krótkiej chwili uświadomił sobie, co wysłał. Roześmiał się cicho, bo wyobraził sobie wyliniałą wookie i zezowatego ewoka w miłosnym uniesieniu. Chichocząc niczym podfruwajka sięgnął po flaszkę i golnął sobie kilka solidnych łyków. Dobrze, ze Belinea już spala. Przynajmniej mógł się wymknąć ze statku i rozerwać nieco. Z reszta, ostatnio przechodzili mały kryzys. Jak zwykle: ona obwiniała go, słusznie z resztą o lekkomyślność a on jak zwykle nazwał ja stara jędzą, na co ona wściekła jak rój szerszeni wyszła zanosząc się płaczem. Standard.*

Sisco Hasupidona - 2013-01-29 23:26:42

Na czacie nie byli jedynie Thorul i dzieciak który już dawno o 22 powinien spać. Zaraz odezwały się głosy innych użytkowników, podnoszące na brak opieki administratora nad tym czatem. Gdzie admin, wynoś się gówniarzu, dzieciom i trolom wstęp wzbroniony i tak dalej.
Osobnik podpisany jako „Orbita dupy” zaczął w odwecie wstawiać emoty środkowego palca i stosunku analnego żółtych emotek, między mało skomplikowanym „hahahha”. Jednak – na liście zaraz obok głównego okienka umieścił przy swoim nicku smutna buźkę, co miało oddawać jego nastrój. Ale na czacie nie było wyrozumiałych jedi i opiekuńczych pan nauczycielek, które zrozumieją, tu Sisco był po prostu łobuzem zakłócającym porządek i nikogo nie obchodziło, dlaczego on to robi.
Gdzies daleko, całkiem fizycznie, olbrzymia maszyna zarzuciła łbem, wydajać z siebie długie, gniewne warkniecie, zaraz jednak po nim rozległ się cichy pisk.
I zaraz znowu pomyślał: co ja robie najlepszego, przecież zachowuje się jak debil.
I co teraz? A jeśli był tu ten chłopak z ulicy przechodniej,a  Sisco swoimi wygłupami sprawił, ze poczuł się nieswojo?
I kolejny raz: co teraz?
Nie wiedząc, cvo czynić dalej, rzucił na główny kolejną emotkę, tym razem płaczącej buźki. Jak to dzieciak: nakrzyczeli, to się rozpłakał.

Throul - 2013-01-29 23:37:50

*W gruncie rzeczy Throul nie był złym człowiekiem. Lubiel się zabawić, lubił panienki i alkohol. Ale Mały był tylko człowiekiem. Gdy posypały się gromy na niego za tollowanie i na Orbitę Nie myśląc dużo wziął gówniarza w obronę. Ironia losu. Wrogowie stali się sobie bliżsi. Palce latały po klawiaturze jak oszalałe odpisując na kolejne zarzuty. Widząc emoty słane przez Orbitę wysłał mu msg: Daj se na looz. No i jeszcze smutna minka przy nicku a po chwili rozpłakaną buźka. Throul nie wytrzymał i zaczął rechotać. Zastanowił się chwilę, sztachnął papierochem. I napisał: Nie płacz. Chłopaki nie płaczą.*

Sisco Hasupidona - 2013-01-29 23:43:41

Gromy posypały się tylko na Orbitę, do Thorula (jakkolwiek się zalogował) tylko jeden, coś w rodzaju: Masz coś do wookiech, cieniasie? Ale zawsze mógł pomyśleć inaczej,w  końcu trochę mu tam w  tym łbie procentów buzowało.
Gówniarz przestał się udzielać na ogólnym (trochę jeszcze pisał, czując wsparcie „starszego kolegi”, ale widać było, ze to jest nieobyty jeszcze z zasadami czatowania gówniarz który myśli, ze jak napisze trochę takich słów to będzie fajnie.)
Ale trzeba przyznać ze dawało efekty, bo wcześniej Sisco (w realu, w gabinecie Jamesa) był zły. Teraz czuł taką... pustkę.
I wtedy przyszło okienko prywatne od tego gościa.
I odpisał mu, oczywiście z capsem, bo mu się wydawało, ze to nic.
A SKĄD TY WIESZ ŻE JA JESTEM CHŁOPAKIEM?
i za chwile dalej, bo skoro ma rozmówce, i chyba takiego nawet mu przychylnemu, to czemu nie, więc dopisał
WKURZYLI MNIE W SZKOLE – i obowiązkowo smutna minka.

Throul - 2013-01-30 00:01:00

*I on wyłączył się z czata ogólnego. Przeszli na priv. Może to i lepiej. Mniej chamstwa, mniej gromów. Spokój. Prawie sielanka. Throul znad komputera spojrzał na stół i pomyślał, ze przydałaby się na nim jakaś naga ponętna cycata dziewczyna kręcąca zmysłowo tyłeczkiem w rytm muzyki. Ech nie ten lokal, ewidentnie nie ten lokal. Podejrzewał, ze w tym lokalu za takie naruszenie porządku publicznego dostałby zakaz wjazdu na co najmniej rok świetlny. Jemu to z resztą zwisało. Nie ten lokal? To inny. Mało ich na tej planecie? I wtedy przyszła wieść od orbity.*
Młody wyłącz capsa bo źle sie czyta jak wrzeszczysz.
*No tak, poucza innych jak czatować. Tego to jeszcze chyba nie grali*
Strzelałem. Miałem połowę szans na trafienie.
*Przyznał się bez bicia i zgodnie z prawdą*
To, że cię wkurzyli w budzie nie znaczy, ze musisz się wyładowywać w holo na czacie. Stary, ja tez miałem przesrane w budzie, ale nie odwalałem takich cyrków jak ty. Skoro masz problemy walcz o swoje, jeśli czujesz się na siłach. Jeśli nie zapoznaj się z największym kozakiem w budzie i nikt cię nie ruszy. Ja wybrałem ten drugi sposób. Kilka piw, paczka fajek i miałem totalny luzik. Nikt mnie nie tykał. Wiedzieli, że na mojego "opiekuna" nie ma mocnych.
*porady szkolne jak przetrwać w gąszczu budy. Prowadzący Throul Trax. O dziwo Throulowi młody wydawał się jakiś znajomy, bliski. Moze dlatego, ze oboje mieli te same problemy i choć różnił ich wiek mieli jakiś wspólny temat?*

Sisco Hasupidona - 2013-01-30 00:11:54

Gdzies tam daleko, daleko, durastalowe monstrum uniosło łeb z wymownym „hmrrrh?”. Tak, na głos, czyli całkiem namacalnie. Oczywiście on nie siedział przed klawiatura, jak jego rozmówca. Jego pisanie odbywało się przez wewnętrzny system. Po prostu pisał myślami. Mógł prowadzić jednocześnie niemal nieograniczoną ilość takich rozmów o niczym. Tyle, ze teraz nie była to rozmowa o niczym. Dla niego to dużo znaczyło.
Pomyślał chwile, i wyłączył opcje wielkich liter.
Skoro rozmówcy ciężko jest czytać to trzeba to uszanować.
Aha. Ja wole nie strzelać – napisał, nie wiedząc czemu nawiązując bardzo bezpośrednio do swojej prawdziwej sytuacji. Powinienem chyba udawać kogoś innego,a  nie ciągle pić do siebie – pomyślał.
Chyba naprawdę jestem gówniarzem i frajerem...
Pewnie jak ty byłeś w budzie to jeszcze nie było holonetu – odciął się „Młody”:, bo jak to w jego wieku, poczuł że jego życiowa tragedia nie jest odpowiednio dramatycznie uznana.
Mnie właśnie największy kozak najbardziej gnębi... – wyznał, mając na myśli oczywiście Olla co go tak „zbił” wczoraj. Pierwszy dzień w szkole i tyle problemów... Żeby ta paczka fajek rozwiązała problem. No, może by rozwiązała, ale nie kiedy jedną ze stron jest cyborg... No ale jego kolega z czata tego nie wiedział, a to najważniejsze

Throul - 2013-01-30 00:29:29

Wolisz nie strzelać?
*Zdziwienie Throula było niemal namacalne*
A masz giwerę, ze mówisz o strzelaniu?
*pytanie było dośc głupie, no ale kto go z niego rozliczy? Żona? Ona nie zna hasła do komputera. Bliźniaków holo nie pociągał. Z reszta ich poza adrenaliną mało co pociągało. Spojrzał na ochroniarzy leniwie sączących kawusię.*
Nie no aż taki stary to ja nie jestem, nie rób ze mnie dziadka :P
*Stwierdzenie adwersarza o wieku Throula sprawiło, ze niemal uśmiechnął się. Do wspomnień*
Skoro gnębi cie największy łobuz w szkole, a ty nie masz dość siły by go pokonać to jedyną radą jest zejść mu z drogi na przerwach. Nie wiem, do biblioteki szkolnej idź. Tam pod  okiem Starej bukwy *ech te szkolne powiedzonka sprzed lat* nie powinien cię męczyć. Wiem, ze tak postępują frajerzy no ale nie masz chyba wyjścia. Chyba ze masz giwerę i przystawisz mu ja do czubka nosa z pytaniem: I co skurwielu dalej chcesz się znęcać? Gdybyś tak zrobił gość na 100% by odpuścił. Ale ciebie mogli by wylać z budy i zamknąć w poprawczaku,  więc nie radzę.
*Światłe rady wujka Throula Tom 2. Mały czuł coraz dziwniejszą więź z nieznajomym z czatu. Może to dlatego, że przypomniały mu się te beztroskie lata młodości? Teraz nie mógł by sobie pozwolić na tamte szaleństwa. Nie no żartowałem. Teraz mógłby sobie pozwolić na duuużo więcej, ale miał żonę i syna.*

Sisco Hasupidona - 2013-01-30 00:37:27

A co? – odpowiedział pytaniem na pytanie by uniknąć bezpośredniej odpowiedzi odnośnie tego czy ma giwerę. Może i był w sieci, ale jakoś tak dziwnie mu było „ w żywe litery” skłamać i napisać ze nie.
Staram się schodzić mu z drogi, próbuje się nawet zaprzyjaźnić z jednym takim starszym – napisał, myśląc znowu o tajemniczym dugu zza okna. Wyglądał na jakieś 16 lat.
Tylko ze on już nie chodzi do naszej budy – sprecyzował. Bardzo mu było miło tak się niezobowiązująco zwierzać. I schlebiało mu to, ze gość o nicku „Bron”, choć wydawał się dużo starszy od niego, to czytał te jego żale.
Nie chciałbym iść do poprawczaka. – przyznał racje, więc rady wujka Thorula, oba tomy, były życiowe.
On się z  resztą mojej giwery nie boi, niczego i nikogo się nie boi, nawet nauczycielek – które z kolei bały się Sisca, całkiem niesłusznie, bo ten mnie miał w sobie ani grama potrzeby zdominowania w szkole kogokolwiek. 
A Thorul niech sie wprawia, za pare lat jego syn pójdzie do szkoły...

Throul - 2013-01-30 00:55:20

*Z wrażenia na ostatnia wypowiedź Orbity papieros wyleciał z ust Throula wprost na jego jaja. Mężczyzna zawył i zerwał się z miejsca by zrzucić niedopałek na podłogę i czym prędzej przydeptać go butem. Szczęściem komputer wylądował na stole. Zaalarmowani bliźniacy przerwali kawę i zerwali się z miejsc. Widząc co się dzieje rozrechotali się niczym stado żab na wiosnę.* A idźcie do kaduka *warknął rozeźlony na ich beztroskie zachowanie. W głowie miał chaos. Nastolatek z giwerą w szkole? Co to sie kurwa porobiło z tym Światem? Za jego czasów jak ktoś miał oz to już był kozak. Pamiętał jak ktoś nawet przyniósł świetlny miecz. A może to nie był świetlny miecz? Cholera wie.  Dziura w ścianie chłopięcej szatni idealnie nadawała się do podglądania dziewczyn. Tylko co poniektóre od czasu do czasu dźgały podglądaczy palcem w oko. Ech, znów te wspomnienia. Throul po kieliszku niekiedy stawał się sentymentalny. Po kilku minutach uspokoił sie na tyle by znów usiąść i wziąć do rąk komputer.*
Stary nie rób se jaj. Naprawde masz giwerę czy mnie nabierasz?
*temat broń w szkole i jej konsekwencje. Rozdział pierwszy 3 tomu mądrości Throula*
Skoro masz giwerę a on się nie boi to chyba jesteś zupełną ciotą. Sorka, ze tak mówię ale to prawda. Jedyna opcja dla ciebie to na przerwach uciekac do biblioteki.

Sisco Hasupidona - 2013-01-30 01:01:19

Zamilkniecie rozmówcy na dwie minuty trochę Sisca zaniepokoiły. Na tyle, ze zaczął się po swoim pokoiku rozglądać, łeb opuścił i przyciągnął do siebie jakaś zabawkę. Złość minęła, teraz to on wsparcia potrzebował, bo bał się,ze jego nowo zyskany holonetowy kolega nie zechce z nim pisać.
Ale ten znowu uparcie krążył koło tej giwery. Sisco mógłby napisać ze chodzi do szkoły specjalnej i wszystko by się rozwiało. Razem z  rozmową, bo kolega na pewno wyłączyłby okienko.
Ale co napisać?
- Mam, ale to taka nieprawdziwa, bez naboi... – w sumie nie giwera,a  działo(działa), i naprawdę bez naboi. No ale i tak zrobiło mu się przykro. Ale cóż
- No tak, chyba jestem...

Throul - 2013-01-30 01:32:04

Eeeee to ile ty masz lat, ze z zabawkowymi pistoletami do szkoły chodzisz?
*teraz wypadła jego kolej zaniepokoić się. Prawdopodobnie miał do czynienia z 7 może 8 latkiem. A on takie słowa sadził... No cóż, Orbita tez pokazał swoją mroczną stronę. Może dlatego Throul wziął go za starszego niż w rzeczywistości był/ No ale cóż... Takie są uroki holonetu. Czatujesz sobie, sądząc, ze to ponętna studentka a tu bach! I okazuje się, ze wcale nie bo stary łysy grubas o imieniu Zygfryd. *
Nie przejmuj się. To, kim jesteśmy w szkole nie przesądza o tym jacy będziemy w dorosłości.
*Czuł, ze jego rozmówca potrzebuje słów otuchy. Co prawda nadawał się do pocieszania szczeniaków równie dobrze jak grabarz robiący szpadlem trepanację czaszki.*
Ja na ten przykład nie byłem dobry w nauce a teraz uczę się świetnie, mam najlepsze wyniki na roku. No ale to dopiero pierwszy rok więc wszystko przede mną...
*łgał, odmładzając się, robiąc z siebie licealistę. No ale nikt nie jest święty. Skoro miał do czynienia z ośmiolatkiem to w gruncie rzeczy czuł, ze dobrze zrobił oszukując ile ma lat. Młody się nie rozczaruje a jego rodzice nie będą wściekli. No może mniej jak gdyby wyszło na jaw, ze ma 25 lat na karku, żonę, dziecko i jest sławnym muzykiem. Pozew o pedofilie murowany. Rozwód również. A tego akurat Throul pragnąłby uniknąć. Tylko jak by tu się rozłączyć i nie urazić gówniarza? Wykręt o późnej porze jest stary jak świat i równie wyświechtany.Ale skuteczny. Jednak coś go tknęło.*
A próbowałeś rozmawiać o swoim problemie z rodzicami?
*To pytanie powinno paść już dawno, na samym początku. Mały klnął na siebie, że wcześniej na to nie wpadł. Co prawda donoszenie było lame, jak to określa młode pokolenie, ale chyba nie było innego wyjścia dla smarkacza.*

Sisco Hasupidona - 2013-01-30 11:23:12

Z dziećmi było to tym bardziej niebezpieczne, ale jeśli wrócić pamięcią do głośnego wejścia Orbity Dupy na czat, to można było podać w wątpliwość czy ów rozumiał, co pisze.. Zachował się jak prawdziwe, typowe dziecko – musiał zwrócić na siebie uwagę, nie ważne dobrą, czy złą – ale uwaga musi być, galaktyka musi zakręcić się koło niego.
Jednak – kolejne pytanie samego Sisco wprowadziło w konsternacje. Na dobrą sprawę ile miał lat fizycznie – nie wiedział, ale badania określiły go właśnie jako 6-7 latka, taki miał poziom rozwoju emocjonalnego. Intelektualnie owszem – wyprzedzał to, ale nie oznaczało to bynajmniej ze nie myślał i czuł jak 7-mio latek.
I w kropce był. Jak z tego wybrnąć. Postanowił więc tym razem „nie zauważyć” pytania.
- Tak? A gdzie studiujesz? Na Uniwerku może? – na Coruscant było zatrzęsienie różnych mniejszych uczelni ale Uniwersytet Coruscant był największy. I tam właśnie był Sisco. Zaczął się bać, bo jeśli jego rozmówca jest studentem właśnie tutaj, to może go znać...
- Nie, nie rozmawiałem. Co oni by poradzili? „Musisz być silny, stanowczy, szanować innych” bla bla bla, za dobrze to znam – teraz opisał Jamesa. Owszem, fajnie się go słuchało, ale weź i zrób, no weź!

Throul - 2013-01-30 11:52:53

*Aha, smarkacz nie chce się przyznać ile ma lat. - Stwierdził widząc jak jego pytanie o wiek zostało zignorowane. Mógł się tego spodziewać. Trzeba było być bardziej stanowczym*
Nie odpowiedziałeś na moje pytanie, to ja nie odpowiem na twoje.
*Krótko, zwięźle tematycznie. Niech gówniarz wie, że nie można ignorować rozmówcy*

Sisco Hasupidona - 2013-01-30 12:09:30

I długo teraz nie odpowiadał. Zastanawiał się, jak z tego wybrnąć. Thorul mógł się zorientować, ze to jest trudny temat, więc Orbita Dupy może być nieszczera. I w końcu przyszła odpowiedź:
12 – w sumie mogło to być prawda, lub coś koło prawdy, bo zachowywał się jak podlotek,a  giwera mogła pochodzić sprzed np. 2 lat.
Ale nie poprzestał na tym. Zaraz przyszło kolejne pytanie:
- A Ty? – to prawdopodobnie skłamie Thorul i się odmłodzi, a Sisco w to uwierzy

Throul - 2013-01-30 12:20:55

19
*padła odpowiedź, oczywiście nie zgodna z prawdą. W wiek Orbity nie bardzo wierzył, no ale przynajmniej dostał odpowiedź, a to było ważne.*
Studiuję na Akademii muzycznej. Muzyka klasyczna.
*skrzywił się. Muzyka klasyczna nie była jego ulubionym działem muzyki. Wolał ostrzejsze klimaty*
Ale mam wielu znajomych studentów z innych uczelni. Czasem razem balagujemy.
*No i teraz przyszła kwestia najcięższa. Stać się ze studenta odpowiedzialnym rodzicem. "Kurwa, czemu mnie to spotkało?" - przemknęło mu przez myśl. W zasadzie mógłby po prostu wyłączyć okienko i byłoby po krzyku. Jednak pozostałby moralny kac. Zostawić dzieciaka na lodzie? Fuck! Live is brutal! Fuck Live! Niech se szczyl radzi. Niech sie przyzwyczaja, bo życie to nie jest bajka, nie głaszcze nas po jajkach. Z drugiej strony...*
Wiesz, rodzice...
*zaczął dość niepewnie.*
Oni mogą porozmawiać z tym chłopakiem, lub z jego rodzicami. To czasem pomaga...
*Taa pomaga a wszyscy cię maja za ciotę, frajera i karmę dla bahnta. Nic tylko sobie wytatuować cycki na plecach.*

Sisco Hasupidona - 2013-01-30 12:25:47

Sisco oczywiście uwierzył w podany wiek, ale on był naiwnym, łatwowiernym stworzonkiem, czyli jak na siedmiolatka przystało. W sumie rozminęli się z prawdą o podobną liczbę.
Aha – przyszła odpowiedź, już szybko, więc pewnie młody rozmówca poczuł ulgę.
Nie wiem, zobaczę – odpisał odnośnie rodziców – Ale dzięki – i uśmieszek.

Throul - 2013-01-30 12:29:08

Nie ma sprawy młody
*Throul uśmiechnął sie półgębkiem.*
A teraz zmykaj spać. Jutro do szkoły. Ja wracam do nauki. Niedługo sesje egzaminacyjne.

Sisco Hasupidona - 2013-01-30 12:36:47

- Dobra, dzięki – zgodził się i postawił kolejną emotkę.
Po drugiej stronie chata Sisco poczuł, ze zna tego całego „Brona” może nie od zawsze, ale od dawna. I zachował się wobec niego jak Sisco – grzecznie i posłusznie.
- No to lecę. Pa – i wylogował się.
I tak Thorul poskromił dzieciaka, co, zważywszy na obecny styl wychowania – nie było proste.
A Sisco osiągnął stan wyciszenia. Teraz się trochę pobawi i uśnie.

Throul - 2013-01-30 14:24:58

*młody się wylogował i rozłączył. Zapewne poszedł spać. Oby tylko nie zapomniał sów Throula. On zaś zapisał sobie te rozmowę. Jemu nie dane było jeszcze pójść spać. W głowie Małego upierdliwie przewijała się pewna melodia. Od jakiegoś czasu probował ułożyć do niej słowa. A tu dzisiaj, po tej rozmowie coś się w nim odblokowało. Właczył programik ndo nagrywania głosu. Nie chciało mu się pisać. Po włączeniu zanucił melodię i zaśpiewał pewne słowa*
Zwali ją "Czarną Mańką'' wśród ulicy,
Znali ją wszyscy wszerz i w krąg,
Nęcił czar, jaki spogląd  jej źrenicy,
Choć przechodziła ot tak z rąk do rąk,
Miłość obłędną i namiętną siała,
Była uliczną taką no i cóż?
Durzy się w Mańce światka pół bez mała,
Niejeden o nią zakrwawił się nóż.
*Zadowolony z efektu zapisal plik i wyłaczył komputer. dopil swoje whisky a kupioną butelkę wrzucił do plecaka. Wstał z miejsca, zaplacł i wszyscy troje wyszli z lokalu*

Throul - 2013-04-04 17:48:30

Prosto z mieszkania Sisco Throul wraz z obstawą i droidem pojechali do baru dla artystów „13 sta w nocy” Nie było dla nikogo w branży tajemnicą, że Throul polubił ten lokal i częsta tam pił, gdy miał kłopoty. Tak było i tym razem. Gdy weszli do lokalu a Mały miał grobową minę obsługa już wiedziała jaki alkohol szykować i że będzie potrzebna dodatkowa dostawa i… mały remont. Ten klient, jak szedł w cug robił różne dziwne rzeczy. Czasem coś zdemolował, czasem łapał za dupy cycate kelnerki a czasem dał w pysk barmanowi. Zdarzały się wypadki, gdy wszystkie te rzeczy robił podczas jednego pobytu. Dziwnym jednak trafem nie dostał tu zakazu wstępu. Zawsze płacił za szkody (właściwie płacili ochroniarze, bo on już nie był w stanie) w takich sumach, że właściciel nie tylko nie był stratny, ale miał z tego zysk. Tak więc po wejściu Throula z brygadą. Cycate kelnereczki, a właściwie jedna, którą sobie upatrzył już wiedziały, że będzie macanko, chlanie, dragi i ekscesy. Mały zaś usiadł przy swoim ulubionym stoliku i czekał. Bliźniacy zajęli stolik obok. Droid, jak zwykle czuwał przy swoim właścicielu w gotowości bojowej z zestawem do reanimacji, gdyby Throul przesadził z chlaniem. Chwilę później pojawiła się kelnereczka. Ta jego ulubiona. Thtoul był jeszcze zbyt trzeźwy by do czegokolwiek doszło. Na stole wylądowały cztery flaszki wagon fajek i popiołka. Artysta odkręcił knakrętkę butelki z trunkiem i uniósł ją pod światło przyglądając się trunkowi krytycznie. Ocena widać wypadła dość dobrze bo szyjka powędrowała w stronę ust a naczynie przechyliło się. Zagulgotało. Kilka solidnych łyków. Nie było tajemnicą, że Throul miał przełyk jak krowa. Można było weń lać i lać. Po odstawieniu butelki na stół siegnął po fajkę. Odpalił i zaciągnął się.Gdyby któryś z jego ekarzy go teraz zobaczył dostałby apopleksji. Bliźniacy jak zwykle razem.(oni chyba nawet chodzili razem do sraczyka) sączyli kawusię w pełnym dostojeństwa milczeniu. Zaś Droid… Ten mały urwis nic sobie nie robiąc z praw autorskich zaczął odtwarać najnowszą, jeszcze nie emitowaną nigdzie i zupełnie nie znaną balladę zespołu Mocowładni. Dont cry. Throulowi widać spodobał się wybór bo kiwnął głową w geście akceptacji.

I tak mijały godziny. Throul z każdą chwilą stawał się coraz bardziej nietrzeźwy i zaczął dobierać się do kelnereczki za nic sobie mając uwagi barmana. Ta z początku opierała się, i strzeliła go w pysk ale Małego to tylko bardziej podnieciło. Barman jak zwykle oponujący i próbujący opanować sytuację dostał w pysk aż wpadł za ba zrzucając z pułek alkohole. Brzęk tłuczonego szkła, zapach mieszaniny alkoholi. I Throul bez koszuli na stoliku lżący barmana najgorszymi słowy. Bliiźniacy zamiast próbować opanować szefa nie wtrącali się. Wiedzieli, że jak Throul dostanie wpierdol, co się mogło zdarzyć to oni wpierdolą temu komuś kto zbił ich szefa. Rano Mały będzie miał za to nauczkę by nie skakać do wszystkich.. Kelnereczka, próbowała załagodzić sytuację. Na co Mały obdarł ją z ubrania.. Stwierdził, że sam pić ie będzie i ma się do niego przyłączyć. Z początku udawała tylko, że pije. Jednak Mały jakimś cudem dostrzegł fortel i skończyło się udawanie. Po kilkunastu głębszych jak gdyby nigdy nic wziął ją na stole. Wszystko nagrywały wszechobecne kamery więc sytuacja nie będzie różowa. Jeden raz muzykowi nie wystarczył. Po następnych kilku głębszych rżnął kelnereczkę na podłodze posapując przy tym. Aż w końcu opadł z sił. Bliźniacy zostawili zapłatę powoli wracającemu do przytomności barmanowi i wziąwszy szefa pod pachy wynieśli z lokalu.

Jenathaza - 2013-04-18 20:49:22

Wieczorowa pora, koło umówionej dziewiętnastej, uprzedziwszy żonę, wstąpił do trzynastej w nocy i mimo swojego wzrostu i postury – po prostu zginał w tłumie. Tylko uszy mu dęba stanęły i oczy wielkie, że tu tyle ludzi. Gazety z buzią Traxa walały się gdzie popadnie. Jenie, mówiąc potocznie, kopara opadła. Jeszcze niedawno knajpa artystów, gdzie siedząc przy szybie szkice robił, gdzie nawet z dziećmi chodził i biegały tu nieskrepowane. A tera  -toż to pub w centrum. Zdarzenie z Traxem bardzo nakręciło ruch tutaj.
Dobrze,ze brzyłby trochę wcześniej, mógł upilnować stolika – jeden się zwolnił, to go zajął. Był to czteroosobowy, więc jak zwolnił się mniejszy, to tam się przeniósł, by jakby co większej liczbie gości nie ujmować miejsca. Miejsca,. Które stało się tu nagle towarem deficytowym.
Mavhonic był po cywilnemu, w koszuli i spodniach typu jeans, na wierzch narzucona marynarka, z tych lepszych. Strój więc pół wizytowy. Ale z tego co widział, to mógłby tu w dresie przyjść...
Miał nadzieje, ze Janesseri go tu zauważy. Stolik przy ścianie, nad wielkim obrazem, nieopodal którego zawsze stanął roślina, której teraz nie było, chyba z żalu ja zabrali. O miejscu przy oknie – można zapomnieć.

MOC - 2013-04-18 20:58:46

Pan prokurator przybył trochę spóźniony, bo niestety w pracy został dłużej. Widok tłumów w "Trzynastej..." go nie zdziwił, był tu parę razy z powodu śledztwa. Skrzywił się tylko ale nikt na to nie zwrócił uwagi. Mavhonica nie znalazł, musiał popytać przy barze, by mu wskazali stolik. Ale w końcu się zjawił, ubrany po cywilnemu - jasna marynarka, do tego ciemna koszula, rozpięta pod szyją - brak krawata - i do tego ciemne spodnie. Taki zwyczajny strój panów w średnim wieku, stonowany, bezpieczny. Jena jak widać też w czymś takim gustował.
- Katastrofa... To miejsce straciło cały swój urok. Oby ktoś zrobił tu porządek
Rozległo się gderanie w pobliżu kapitana i ten na pewno dojrzy Jansseriego idącego w jego kierunku. Minę miał niewesołą, ale na powitanie wyciągnął rękę i nawet krzywo się uśmiechnął, jak to on. Potem zajął wolne miejsce.
- Mam dzisiaj ochotę na coś mocniejszego, urwanie głowy w robocie
Po pracy duros wypowiadał się już bardziej swobodnie, nie tak sztywno i wściekle poprawnie bez przekleństw i kolokwializmów.

Jenathaza - 2013-04-18 21:09:33

Kiedy durosjanin podchodził, jena siedział lekko bokiem i obserwował – niby nic, cos tam, podłogę, kelnerkę, ale jednak konkretne osoby. Tak „po policyjnemu”. Zauważył jednak prawnika, i wstał, zeby tamtemu łatwiej było go znaleźć. Kiedy wstał, zaraz podeszła do niego para nastolatków chętna by zając stolik, więc musiał ich przeprosić.
- To minie – zapewnił jena po ceremoniale powitalnym. Miał w głosie nadzieje. Ale minie, wiadomo, jak jest obrót, to właściciel pożałuje tych kilku starych klientów i specyficzny klimat na rzecz takiej masy i zysków. Zwykłym piwem już śmierdziało. Kiedyś – nie do pomyślenia.
- tak, patrząc na to wszystko i ja nabieram ochoty na konkretniejszy trunek. A w pracy jakieś kłopoty? Mam nadzieje ze nie nowa afera, bo to by było już ciężkie do zniesienia...

MOC - 2013-04-18 21:25:35

- Oby, bo lokal zejdzie na psy
Zerknął krzywo na ten tłum i aż pokręcił głową z niesmakiem. Kiedyś lubił tu przychodzić, w spokoju porozmyślać, popracować nad trudną sprawą przy szklaneczce dobrej brandy. Zazwyczaj wtedy unikał domu, starał się nie mieszać tych dwóch rzeczy. Gdy już kończył całkiem to dopiero wtedy wracał i w całości poświęcał się rodzinie. Bo taka praca w domu to nikomu nie służyła.
- W pracy jak to w pracy, kilka spraw na głowie. Trax nie jest jedynym człowiekiem łamiącym prawo
Wzruszył niedbale ramionami. Prokuratura zawsze miała pełne ręce roboty na tak zatłoczonych planetach jak Coruscant. Mavhonic z resztą też pewnie nie wypoczywał.
- Ciekawe czy kelnerzy w ogóle tu jeszcze obsługują stoliki? W takim tłumie to ciężka sprawa
Mruknął Ak'Domi, rozglądając się po gosciach i innych stolikach. Takich tłumów nigdy tu nie było...

Jenathaza - 2013-04-18 21:31:51

- od kiedy tu siedzę nikt do mnie nie podszedł, więc chyba nie. Połoza zamówień lądowałaby na podłodze – zrezygnowali z elegancji, klasy, klimatu, na rzecz zadowalania tłumów. A imię Thorula padało przy stolikach co raz to. Jena już trochę u siebie w pracy i w domu zdążył zapomnieć, może trochę Sedit mu jeszcze przypominał, ale – nie mówiło się o tym w domu. Nie miał na szczęście jakichś wieszczych akcji.
- Wiec się chyba przejdę, bo zakwitniemy tutaj... Co zamówić? – Zapytał, podnosząc się. Cokolwiek pan Ak'Domi będzie preferował, Jena zamówi „po męsku” - buteleczkę.

MOC - 2013-04-18 21:44:59

Jnsseri prychnął cicho. Nigdzie nie dało się odpocząć od tego przeklętego Traxa - w radiu, gazecie, holonecie - wszędzie jego zakazana gęba. Wszyscy przypominali jego życie, tak jakby umierał a tylko groziło mu pudło. Oszaleć można. Duros nawet zaczął zastanawiać się, czy słusznie zrobił przychodząc tutaj.
- Alzaciańska brandy, ta lepsza. Powiedz, że to dla mnie, barman zawsze trzymał najlepszą butelkę pod ladą
Widać pan prokurator miał tutaj chody, skoro Mavhonic miał się na niego podawać. Ale to nie była żadna forma łapówki, po prostu znał się od lat z barmanem i ten specjalnie dla niego zamawiał ten niezbyt popularny trunek. Oby jeszcze był, bo inaczej się wkurzy.

Jenathaza - 2013-04-18 21:54:58

Ten lokal jena zaproponował, ale on naprawdę nie wiedział, jak wszedł, to opadła mu szczęka. Oczywiście szybko sobie wytłumaczył, jednak szok szokiem był. Więc dnia dzisiejszego – wina Mavhonicka.
Skinął głową i ruszył. Można było się spodziewać efektu tarana po jego posturze, ale nie – bokiem, wymijał mniejszych od siebie. Skrom,nie i po cichu, choć ci co trzeźwiejsi sami mu spod nóg umykali. Z dwie minuty go nie było, ale wrócił. Miał butelkę, miał kieliszki. Widać nikt tej brandy nie zamówił, bo teraz to raczej inne trunki pito. Brandy nie dość ze droga, to i nazwa nieznana, i niemodna wśród młodzieży. Była bezpieczna. Po prostu różnica poziomów.
Kiedy jena usiadł przy stoliku, słychać było, ze westchnął. Uffff, już, przeżyłem.
Całe szczęście ze ten ich stoliczek przy ścianie.
Nagle jednak spojrzał przez stół na durosjanina tak jakby o coś mu chodziło, ale sam nie wiedział o co – taki błędny wzrok. Odstawił butelkę na stół, i nadal tak patrząc sięgnął za siebie, coś chyba wziął, pociągnął. Osoba stojąca za nim odwróciła się i wydukała „przepraszam” a Jena podniósł przed siebie koniec warkocza, który ktoś mu nadepnął.
- No to się w pale nie mieści...

Throul - 2013-04-18 22:02:22

Przy wejściu do lokalu zakotłowało się. Ktoś krzyknął. Nie, nie mordowano nikogo. Ten krzyk zaraz powtórzyła reszta tłumu. Błyskały flesze, ktoś głośno domagał się autografu. Widać ktoś sławny zawitał w progi lokalu. Tak, zawitał do Trzynastej w nocy sławny, lub też niesławny Throul Trax, jak zwykle w asyście swoich ochroniarzy. Na widok tłumu skrzywił się nieznacznie. Liczył na spokojną atmosferę a tu klops. Tłumy jak w godzinach szczytu. Po wejściu do lokalu wciąż otoczony tłumem zaczął się przebijać w stronę baru.

MOC - 2013-04-18 22:08:43

Jansseri tymczasem siedział spokojnie przy stoliku i bawił się komunikatorem. Ustawił go w tryb spotkania, więc wszelkie połączenia zapiszą się na poczcie. Odsłucha wiadomości potem, teraz nie chciał sobie przeszkadzać. Czekał na Mavhonica, który już wracał i to całkiem zgrabnie. Nie posądzał go o taką zręczność.
Gdy zobaczył swoją butelkę to aż bardziej się uśmiechnął. Dawno jej już nie pił, nie miał czasu, a miała ona na prawdę niezwykły, bogaty smak. I wbrew pozorom była strasznie mocna. Czasem wystarczały mu dwie szklaneczki by się wstawić.
-Dzięki
Mruknął do Jeny i zgarnął kieliszki. Butelkę odkorkował, powąchał i aż przymknął oczy, na chwilę zapominając o tłumie. Który niestety o sobie przypomniał wrzaskami "Throul Trax!" i "Mogę autograf?!". To sprowadziło na ziemię prokuratora, który aż skrzywił się strasznie.
- To chyba jakiś żart...
Warknął, ale nie odwrócił się. Bał się że jego dobry humor zaraz pryśnie całkowicie.

Jenathaza - 2013-04-18 22:17:04

Janesseri nie musiał się obracać, jego mina była wymowna, za to Jena siedział przodem do tego zajścia, do tego był wysoki. Znowu zamarł, ściskając końcówkę nadepniętego warkocza i po raz kolejny przeżył szok. Nie było łatwo zauważyć takiego kurdupla jak Trax, ale tych jego ochroniarzy, charakterystycznych – od razu zauważył.
- szybko, nalewaj- tylko tyle powiedział, czyli – to, co się działo łatwiej będzie znieść po kielichu.
Jedno było jednak zdecydowana zaletą – nagle koło ich stolika zrobiło się przyjemnie luźno...

Throul - 2013-04-18 22:28:55

Prokurator z pewnością chciałby, żeby to był jakiś ponury żart. Niestety była to rzeczywistość. Kapitan od razu rozpoznał ochroniarzy Traxa. Nie dziwne. Charakterystyczni byli a on był policjantem więc zapamiętywanie twarzy, zdarzeń było, jak by tu ując zboczeniem zawodowym. Throul jednak nie uśmiechał się do zdjęć, nie szczerzył zębów, nie błyskał oczyma, nie sypał dowcipami. Szedł z opuszczoną nieco głową mażąc, by ten tłum zniknął czym prędzej, by w lokalu zapanował spokój. Niestety tłum nie zamierzał znikać jak sen jakiś złoty. Mały z największym trudem dopchał się do baru. I stanął oko w oko z drugą ze swych ofir – barmanem, któremu po pijaku dal w pysk. Zapadło milczące oczekiwanie. Barman mierzył Throula a Throul barmana. Wyglądało to jak wstęp do walki bokserskiej. Przeciwnicy mierzyli się wzrokiem. W końcu Throul przemówił.
- Biorac wszystkich zebranych na świadków z tego miejsca brdzo pragnę przeprosić pana barmana za moje pożałowania godne zachowanie w lokalu i za to jak go potraktowałem. Nie oczekuję wybaczenia. Wiem, ze nie zasłużyłem na nie. –
Spojrzał barmanowi prosto w oczy, bez buty czy nienawiści. Z pokorą i spokojem.
- I jeśli można prosić… Butelkę mineralnej.
Tłum wydał okrzyk zdziwienia
- Jestem na odwyku, więc trunki wyskokowe nie wchodzą w rachubę.

MOC - 2013-04-18 22:37:03

Ak'Domiemu nie trzeba było dwa razy mówić. Szybko rozlał trunku do szklaneczek by się znieczulić. Chociaż sece go bolało z powodu tak parszywego wykorzystania tak wspaniałej brandy - upić się by zagłuszyć Traxa. Po prostu nie do pomyślenia.
- A zapowiadał się spokojny wieczór
Westchnął a potem uniósł swoją szklanicę na znak toastu a potem upił nieco. Chciał poczuć na języku ten wspaniały winny posmak. Alzacianie mają rękę do alkoholi, chociaż ich wyroby są strasznie drogie i niezbyt popularne, bo nie mają takiej siły przebicia. Ale koneserzy je doceniają. Mavhonic z pewnością też doceni.
A potem Jansseri dosłyszał tą przemowę Throula i znowu się skrzywił.
- By mu zależało to by to w hgolonecie zrobił...
No cóż, durosa ciężko było zadowolić, ale tłum fanów jadłby Traxowi z ręki. Pan prokurator zaś porządnie upił ze szklanki i skulił się nieco w sobie marudząc pod nosem, że nawet chwili spokoju nie ma.

A tymczasem do lokalu wszedł kolejny "goryl" ubrany w elegancki, drogi garnitur i gdy stanął w wejściu to go zamurowało. Nie spodziewał się, że ten lokal będzie tak przepełniony.

Jenathaza - 2013-04-18 22:54:14

Jena, choć uchodził za kulturalnego gościa na poziomie, bardzo lubił poste alkohole, może dlatego, ze by zadziałały na takie cielsko, musiały mieć naprawdę porządnego kopa. Z reszta – czasem ktoś odważniejszy wspomniał jak wiózł pijanego komendanta, ale to już były legendy z przysłowiowego archiwum x, o tym się nie mówiło, a na pewno nie głośno. Dane ścisłego zarachowania.
Jena upił łyk, a jego łuk to jedna trzecia szklanki. Musiał przyznać, ze dobre było, i rzeczywiście, wolał by to pic w innej scenerii i sytuacji. Ale Moc płata figle. Póki co udawał głupiego,z e niby nic nie widzi co się dzieje. Za to ten nowy, zdziwiony go zaintrygował.
- A rozmawiałeś z Tresonem? – zapytał, wypełniając sobie to oczekiwanie na dalszy ruch „goryla” a przy okazji chciał odwrócić uwagę prawnika od jakże przykrego dlań tematu.

Throul - 2013-04-18 23:07:34

Barman z ponurą miną zmierzył Throula. W końcu wskazał mu wolne miejsce przy barze, a gdy były gwiazdor się na nie wskrobał podał mu rękę na zgodę. Throul uścisnął podaną mu prawicę. Oczywiście flesze błyskały uwieczniając ten moment dla potomności. Z resztą, już niedługo nić życia Throula Traxa miała się skończyć, ale o tym jeszcze nikt nie wiedział. Barman podał mu butelkę mineralnej i szklankę. Throul załacił tyle ile trzeba było. Nie szastał już forsą na lewo i prawo.
Wejście Goryla nie uszło uwadze czujnych jak żurawie bliźniaków. Jeden z nich łypał na nowoprzybyłego kątem oka a drugi pilnował szefa.
Mały wziął butelkę wody, szklankę i ruszył na poszukiwanie jkiegoś wolnego stolika. I pewni ku rozpaczy prokuratora z każdym krokiem zbliżał się do ich stolika. Zbliżał się, zbliżał aż… Aż ujrzał potężną, masywną sylwetkę znajomego mu kapitana. Leciuteńki uśmiech zagościł na jego ustach przez oka mgnienie. Wolnym krokiem, rozglądając się za wolnym miejscem podszedł do nich. I ku swemu zaskoczeniu zobaczył… Swojego oprawcę, prokuratora. Spojrzał na Durosa a następnie na kapitana.
- Witam pana, panie prokuratorze.
Przywitał go grzecznym skinieniem głowy jako pierwszego przez wzgląd na ważniejszą funkcję w społeczeństwie. Wpatrywał się w niego z taką intensywnością, jakby chciał odczytać prokuratorskie myśli.
- Witam pana, panie kapitanie
Policjanta przywitał równie grzecznym ukłonem. Po przywitaniu ruszył dalej nie chcąc im przeszkadzać.

MOC - 2013-04-18 23:24:38

Jansseri bębnił palcami o blat stolika, starając się odciąć od całego tego zamieszania z Traxem. Tak więc częściowa zmiana tematu została powitana dosyć entuzjastycznie. Jak na Ak'Domiego oczywiście.
- Cholera byłbym zapomniał
Pogrzebał chwilę po kieszeniach a potem wyjął mały dziesięcio kredytowy chip i podał go Mavhonicowi z dziwną miną, wyrażającą jednocześnie ulgę jak i lekką złość.
- W pełni poczytalny. Z jednej strony to dobrze, nie wymiga się od więzienia. A z drugiej... jakieś zaburzenie tłumaczyłoby no... Jego
Nie umiał tego inaczej określić. A właściwie umiał w prawniczym stylu, jednakże podczas prywatnych spotkań starał się jak najbardziej odciąć od swojej pracy. Niestety praca znalazła jego, bo oto Throul minął ich stolik i na moment ich spojrzenia się spotkały. Nastawienie Jansseriego ani na moment nie zmieniło się.
- Witam
Odpowiedział grzecznym, suchym tonem zarezerwowanym dla osób związanych z pracą. Mavhonic z pewnością wyłapie tą zmianę.

Tymczasem w progu lokalu pojawiło się jeszcze dwóch ochroniarzy, a po nich ich szef. A raczej szefowa, którą wiele osób będzie znać z holonetu lub gazet. Milionerka, właścicielka wielu przedsiębiorstw a przy tym aktywna działaczka charytatywna, mecenaska sztuki i amatorka takich właśnie lokali. A nieoficjalnie (o czym wie niewiele osób) królowa świata przestępczego Coruscant - Morrigan.
Jej pojawienie się jak zwykle wzbudzało poruszenie. Nie można jej było pomylić z nikim innym - czerwona skóra z niebieskimi, szarymi i białymi elementami, przypominającymi tatuaż, pozbawiona włosów głowa i te niebieskie, budzące niepokój oczy. Ubrana była w letnią, dosyć frywolną sukienkę, odsłaniającą sporo jej ponętnego ciała. Bez wątpienia ten kawałek materiału był wart więcej niż miesięczne pensje Mavhonica i Ak'Domiego razem wziętych. Do tego prosty srebrny naszyjnik i bransoletka na prawej ręce.
Morrigan obserwowała lokal ze stoickim spokoje, jednak zmarszczki wokół jej oczu wyraźnie sugerowały że nie jest zadowolona z tego co widzi. Skinęła głową na jednego z jej ochroniarzy a ten od razu ruszył w kierunku barmana, by się z nim rozmówić. Szefowa zaś pozostała przy wejściu.

Jenathaza - 2013-04-18 23:32:33

Chciał raczej zmienić kierunek rozmowy na inną osobę, Treson był mistrzem jedi, tez zacna, znana osobistość, można o nim pogadać, a tu – proszę, dychę wygrał. Jedna odebrał chip, chuchnął i schował do kieszeni.
No i oto – jest. Zdziwił się Jena, nie sądził, ze Trax się odważy do nich podejść. No, do niego może i tak, ale do Jansseriego?
W każdym razie skinął głową, kiedy go powitano,a  zmianę tonu w głosie prawnika wychlapał od razu – to była wyraźna zmiana. I dobra cecha, tak mocno rozgraniczać. Jena tak nie umiał.
Jenak gwiazdorek wybrał inny kierunek, nie został z  nimi.
I tak się zamyślił, kiedy nagle...
- Janesseri, odwróć się... ale powoli... – tak, jena doskonale znał Morrigan, jako ze był jednym z  tych (choć przy jego stoliku obaj byli „jednymi z tych”) którzy wiedzieli o tym ostatnim odnosnie Morrigan, ale mogli co najwyżej sobie po kolejnej szklance nalać. Czyli – nic nie mogli.

Throul - 2013-04-18 23:41:03

Throul z obstawą znalazł w końcu wolne miejsce w kąciku. Usiedli. Szczęściem tłum zauważył Morrigan, słynną Morrigan. Throul widział ją parę razy na jakimś przyjęciu. Wymienili grzeczności i tyle. Do rozmowy jakoś nie doszło. Ona nie przepadała chyba za tego typu muzyką. I muzykami. Mały nalał sobie wody do szklanki a bliźniacy czujnie przepatrywali przedpole w poszukiwaniu potencjalnego zagrożenia. Był to bezsens, bowiem przy Morrigan nikt nie ośmielał się wszczynać burd. Throul popijał wodę starając się obserwować kobietę.

MOC - 2013-04-18 23:54:48

JAnsseri spojrzał pytająco na Jenę, nie wiedząc o co mu chodzi. Ale zrobił tak jak prosił kapitan i powoli odwrócił głowę, zerkając w stronę wejścia. I zamarł na chwilę a jego oczy zrobiły się jeszcze szersze. A potem równie powoli powrócił do poprzedniej pozycji, wziął głęboki oddech i wypił całą zawartość swojej szklanicy.
- No to pięknie...
Aż chciałby przęklnąć. Ale wychowany był poszanowaniu dla języka, nie kalał go wulgaryzmami. Już samo używanie kolokwializmów było sprzeczne z tym, czego uczyli go rodzice w domu.
A Morrigan znał bardzo dobrze. Od lat stara się znaleźć haka na nią - bez skutecznie. Wiedział, że macza palce w praktycznie każdym brudnym interesie na Coruscant, ale dowodów nie miał. A legalne biznesy miała czyste jak łza, nawet jej fundacje nie defraudowały pieniędzy, podatki płaciła. Nawet przeklęte mandaty opłacała w terminie. Jansseri czasem wył przez nią z bezsilnej złości.

Tymczasem jeden z jej ochroniarzy rozmówił się z barmanem a potem dołączył do nich manager. Rozmowa nie trwała zbyt długo a najbardziej widocznym jej efektem była bladość obsługi "Trzynastej...".
Ochroniarz wrócił do swojej szefowej a manager z ciężkim sercem wystąpił do przodu. Chrząknął głośno by zwrócić na siebie uwagę, a potem przemówił donośnym, chociaż nieco drżącym głosem.
- Witam wszystkich gości. Cieszę się, że tak licznie nas dzisiaj odwiedziliście... jednakże... ekhm. Nasz lokal ma ograniczoną liczbę miejsc i niestety musiałbym prosić wszystkie osoby, które nie mają miejsca siedzącego o opuszczenie lokalu. Bardzo państwa przepraszam, takie są wymogi eee... bezpieczeństwa
Biedak co jakiś czas zerkał w kierunku niewzruszonej Morrigan, dając jasno do zrozumienia kto te wymogi wyegzekwował właśnie. Tłum był bardzo niechętny do opuszczenia sali, ale powoli goście zaczęli opuszczać lokal.

Jenathaza - 2013-04-19 00:03:38

Mavhonic splótł palce i udał, ze patrzy na towarzysza,z  w rzeczywistości cały czas zerkał na Morrigan. Aż wstyd – pomyślał – w sensie wstyd za Trzynastą w Nocy i ten pubowy charakter. Choć mimo tego trafili jak kulą w płot. Takie wydarzenia.
I za chwile uszy mu drgnęły, kiedy nastąpiło oczyszczenie atmosfery. No no, pomyślał. Co to znaczy siła perswazji.
Za chwile można było czesać wzrokiem sale. Ci, co siedzieli – siedzieli jak aniołki i tylko oczami strzelali.
Jena pomyślał sobie, ze zaraz on dołączy do „gwiazd”, bo z racji wielkości będzie rzucał się w oczy. A atmosfera sprzyjająca konspiracji.
- Widzisz... a my byśmy tu musieli z gazem wchodzić – pochylił się do Jansseriego, by to powiedzieć. Bo fakt, jakby CSB dostało zlecenie wyprowadzenia gości z  lokalu, to by się dosłownie krew lała...

Throul - 2013-04-19 06:42:59

Throul z ekipą na szczęście już siedzieli więc nie grociło om wyproszenie z lokalu. Mały z dziwną przyjemnością obserwował Morrigan. Czuł się jakoś…. Dziwnie w jej obecności. Słyszał plotki i pogłoski, ale wiary im nie dawał. Gdy atmosfera w lokalu nieco seę rozluźniła odetchnął z wyraźną ulgą. Za to z niesmakiem pomyślał o tłumie, jaki zapewne będzie go czekał na zewnątrz.

Bliźniacy widząc, że Goryle należą do Morrigan uspokoili się. Nie było sensu się spinać.Ta kobieta nie idzie na tak otwarte konfrontacje jak niegdyś ich szef. I całe szczęście. Jednak przy wejściu znów coś się zakotłowała, znów ktoś krzyknął Proszę o autograf. Błyskały flesze a tłum skandował Mocowładni! Mocowładni! Tak, do lokalu przybyła reszta Mocowładnych w komplecie z Bel;ineą, która gdy tylko dostrzegła męża, bitelkę i szklankę zmrużyła ocz. Ci, co ją znali wiedzieli, że Małemu zaraz dostanie się po uszach. Członkowie grupy wyminęli Morrigan i jej ochroniarzy i dołączyli do Throula. Pierwsza odezwała się Belinea.
- Znowu pijesz!
Wysyczała niczym żmija. Basista złapał j za ramię.
- Spokojnie to tylko woda.
- Tylko woda? Już ja znam tego szelmę…
Pierwszy mógł bronić szefa ale wiedział, ze nic to ie da. Nie uwerzy mu. Mały nalał wody o szklanki i posunął ją po blcie do Belinei. Ta ujęła ją i zbliżyla do dosa. Powąchała. Nie pachniało to jak alkohol. Spróbował. Była to rzeczywiście woda. Throul rozłożył ręce.
- Przecież mówiłem ci, skarbie, że jestem na odwyku. Zero alkoholu, nawet kropelki.

MOC - 2013-04-19 19:45:01

Jansseri miał cichą nadzieję, że Morrigan się zniechęci tym widokiem i sobie pójdzie. Jednakże ona zadziałała i zmusiła tłum do wyjścia, dosyć skutecznie. Taki obrót sprawy z jednej strony cieszył - może w końcu sytuacja się uspokoi i powoli wróci dawny klimat - zaś z drugiej martwił, bo byli bardziej odsłonięci. A zarówno on jak i Jena byli bardziej rozpoznawalni niż zwykły obywatel.
- Nie ma to jak wpływy i konto bankowe z wieloma zerami, co?
Mruknął nieco złośliwie i spojrzał w kierunku wejścia. I znowu westchnął, bo pojawił się cały zespół tego przeklętego Traxa oraz jego żona... ta sytuacja robiła się co raz gorsza. Ak'Domi nie miał więc wyboru i po raz kolejny polał brandy do szklanic.
- Obawiam się, że ten wieczór źle się skończy...

Tymczasem sala już względnie opustoszała - pozostały tylko osoby siedzące przy stolikach. Jednak pojawiał się problem, bo Morrigan czekała aż któryś się zwolni. Manager zaś jeszcze bardziej pobladł i udał się do najlepszego stolika, stojącego przy oknie, z którego rozpościerał się wspaniały widok na panoramę Coruscant. Szybko porozumiał się z zajmującymi go gośćmi.
Morrigan zaś cierpliwie stała w przejściu i czekała. Gdy pojawił się cały zespół Mocowładnych to spojrzała na niech badawczo a kąciki jej ust zadrgały, wyginając się w ironicznym uśmieszku. Jej ochroniarze zaś w ogóle nie reagowali na pojawienie się nowych osób. W ogóle stali jak posągi.
W końcu stolik się zwolnił (dzięki perswazji managera) i Morrigan usiadła na swoim miejscu - sama. Zamówiła sobie coś i zerknęła w kierunku pozostałych gości. Najgłośniejsi byli oczywiście goście Traxa, co ją trochę podirytowało. Ale potem dostrzegła Mavhonica i Ak'Domiego rozpoznając ich od razu. Tym razem uśmiechnęła się do nich i lekko skinęła im głową na powitanie na znak szacunku. Jej ochrona zaś zajęła strategiczne miejsca w lokalu i obserwowali całą salę.

Jenathaza - 2013-04-19 20:04:57

No nieprawdopodobne – myślał sobie Jena. W jednym pomieszczeniu bizneswoman i zespól heavy izotopowy. Do tego przy jednym stoliku zaczyna się kaminoanska opera mydlana. Gwiazdor na odwyku a dwa stoliki dalej siedzi gliniarz i prokurator przy kielichu. Jena aż się zaśmiał do siebie jak wyobraził sobie co jutro napiszą gazety. Bo nie ma bata – będą wspomniani.
- nie ma co, ale trzeba mieć jeszcze klasę – Trax tez miał sporo zer, a jak to działało wszyscy wiedzieli. I jeszcze ta żona. Nie wytrzymał – znowu się zaśmiał, tym razem jednak zasłaniając usta dłonią, ale po oczach było widać, o co chodzi.
- jeszcze by się jakiś Jedi przydał- zauważył, zdejmując palce z pyska
- I ze trzech mandalorian
Spoważniał jednak, kiedy znowu gęstniała atmosfera i szczerze mówiąc – troche się obawiał, ze ich przeproszą, ale na szczęście ich stolik miał słabą lokalizację i ogólnie kiepskiej jakości był.
Skinął głową Morrigan, choć nie był na początku pewien, czy to aby do nich i na pewno powitanie. Ale odpowiedział gestem i nawet się uśmiechnął.

Throul - 2013-04-20 14:41:54

Belinea ni z tego ni owego objęła swojego krasnala ramieniem i poczochrała po włosach uśmiechając się przy tym. Grupa wiedziała, że to była zgopda. Throul jednk na tkie zachowanie żony oburzył się.
- Ej, nie po włosach. Nie poto je układałem cały ranek.
Wszyscy zarechotali głośno za nic sobie mając Morrigan i jej irytację.
- No już, ie gniewaj się.
Throul celowo zrobił naburmuszoną minę. Udawał, stary jajcarz.
- Co mam cie na przeprosiny poboćkać?
Spytała a reszta zespołu zachichotała. Belinea nachyliła się i pocałowała Throula. Jej ręka niby to przypadkiem zabłądziła przy Throulowym kroczu. Działo się to pod stolikiem, więc mało kto mógł to dostrzec.
- No już, dobra, dobra. Nie gniewam się. Tylko zabierz tę rękę z moich jaj, bo i bez piezczot jestem tak wyposzczony, że przy byle wietrze mi staje.
Zespół znów zarechotał głośno. Belinea zabrała rękę, =ale dała za to mężowi lekkiego kuksańca łokciem. Perkusista dopiero teraz zobaczył Morrigan.
- E spójrzcie jaka lala. Założę się o tysiaka, ze jest samotna.
- Stoi.
Basista odpowiedział szybciej niż błyskawica. Pytaniem tylko pozostawało kto pójdzie zapytać. Wszyscy, jak na komendę spojrzeli na Throula.
- Nie, ja mam już swoją królewnę. Dość miałem już kłopotów.
Belcia zaśmiała się.
- Idźcie razem chłopcy. Wtdy nie będzie że ktoś kogoś okantował.
Na taką propozycję mogli przystać. Chwilę zbierali się w sobie po czym wstali i ruszyli w stronę stolika Morrigan. Belinea tymczasem przepraszała Throula ponownie w sposób niewerbalny. Całowali się namiętnie zlewając wszystko i wszystkich. Kochali się przecież, byli małżeństwem.

MOC - 2013-04-20 16:57:37

Duros uśmiechnął się, bo rozbawiła go wizja Jedi i trzech Mandalorian. Przy tak wybuchowym towarzystwie to z lokalu pozostałaby tylko sterta gruzu.
- Racja, pieniądze to nie wszystko
Mówiąc to spojrzał wymownie na Throula i jego bandę. W lokalu powoli powracała stara dobra atmosfera. W tle puszczono relaksującą muzykę, goście siedzący przy stolikach pogrążyli się w cichych rozmowach, by nikomu nie przeszkadzać. Tylko Mocowładni zachowywali się jak bydło wypuszczone z obory, co degustowało Jansseriego.
- Oho ideał męskości dzisiejszych czasów... układa fryzurę przez cały poranek.
Mruknął do Mavhonica przyciszonym głosem. Pan prokurator chętnie by się odprężył i zapomniał o pracy, jednakże na jego nieszczęście Trax siedział na tyle blisko, że ciężko go było ignorować.
I podczas rozglądania się po sali napotkał spojrzenie Morrigan i zamarł na chwilę. Ale gdy ona go powitała to również skinął jej głowę. Może i jej nienawidził, ale kulturę osobistą miał i na szacunek odpowiadał szacunkiem.
Po chwili zaś dosłyszał jak członkowie zespołu zakładają się o to, czy Morrigan jest wolna. Aż duros szerzej się uśmiechnął, bo to mogło być ciekawe widowisko.
- Zobacz, co za durnie... dycha, że ich spławi w minutę?
Najwyraźniej takie przyjacielskie zakłady weszły w krew durosowi, bo znowu chciał się założyć.

Tymczasem Morrigan otrzymała swoje zamówienia - drinka będącego popisowym numerem tutejszego barmana. Przez kilka chwil bawiła się szklanką, wodząc palcem po jej krawędzi. Zajęta była obserwowaniem lokalu i gości. Głośne zachowanie zespołu Throula co raz bardziej ją irytowało, ale w ogóle nie dawała tego po sobie poznać.
Dopiero gdy ponownie w lokalu rozbrzmiała muzyka to zrelaksowała się. Wygodniej rozsiadła się na swoim krześle, założyła nogę na nogę i wzięła do ręki szklankę, sącząc powoli drinka przez długą słomkę. Zdawało się, że świat zewnętrzny przestał dla niej istnieć, wpatrywała się tylko w panoramę Coruscant i rozmyślała. Jednak była świadoma tego, co się wokół niej działo. Poza tym cały czas obserwowali ją jej ochroniarze. Stali oni spokojnie z boku, niczym wyrzeźbione posągi. I nawet odważna akcja członków zespołu Mocowładni nie wyprowadziła ich z równowagi. Nie uznali ich za zagrożenie dla szefowej.

Jenathaza - 2013-04-20 17:11:05

I tak pozostaną strzępki gruzu – odpowiedziałby Jena gdyby umiał czytać w myślach, ale że nie umiał, pozostawmy to w kwestii niedopowiedzeń.
Dopił swoją szklankę. Traxy zaczęły się migdalić, ale oznaczało to ze zatkały sobie otwory gębowe.; Za to reszta grupy zaczęła urozmaicać wszystkim posiadówkę. Jena wyszczerzył zęby. Morrigan miała klasę, i to jej porządny atut, ale Mocowładni też byli tu całkiem silnymi graczami.
- Zgoda. Minuta – Skinął głową i ustawił stoper w komunikatorze, który włączy kiedy pierwszy z Mocowładnych otworzy usta do Morrigan.

Throul - 2013-04-20 17:40:22

Traxy pomigdalili się chwilę i zaczęli obserwować poczynania reszty grupy. Reszty grupy, która rzeczywiście nie była dla Morrigan żadnym zagrożeniem. Ot, muzycy, beztroscy muzycy. Perkusista spróbował flankowym manewrem wyminąć te posągi. Basista przeciwnie, szedł prosto do celu. Stnął tedy przy stokiku Morrigan i zaczekał na kolegę. Zakład musiał być uczciwy. W końcu oboje byli u celu
- Dzień dobry Pani. Nazywam się Orion Sykl a to jest mój kolega Howig Dynberg.
Chłopaki nie mówili kim są z zawodu. Nie musieli, to raz a Morrigan nie wyglądała raczej na fankę mocnego brzmienia.
- Widzi Pani… Założyłem się z kolegą….
Tymczasem Belinea wstała i podeszła do baru by cois zamówić. Throul zaś wstał i posdzedł do motających się w zeznaniach kolegów.
- Najmocniej przepraszam Pani Morrigan. Ci durnie założyli się czy jest Pani wolna. Jak te dwa osły się uprą….
Throul zwrócił się do kobiety po imieniu. W końcu bywał na kilku balach, na których bywał i Morrigan. Wiedział kto to jest. Sam jednak nie przedstawił się. Jgo twarz była teraz szędzie więc chyba nie musiał, choć powinien to zrobić. Rozłożył ręce na znak bezradności co miało oznaczać: To za cholerę nie można ich od tego odwieść.

MOC - 2013-04-20 17:54:06

Rozmowa przy ich stoliku siłą rzeczy przycichła, bo oto pan prokurator i pan kapitan CSB obserwowali w napięciu, jak dwóch durniów skrada się do Morrigan, chcąc ją zapytać o to czy jest wolna... Jansseri żałował, że nie ma kamery przy sobie. W pracy nikt mu nie uwierzy.

Muzycy spokojnie mogli wyminąć ochroniarzy - oni nie byli zbyt nerwowi, reagowali tylko w trudnych przypadkach. Ich szefowa sama potrafiła o siebie zadbać, o czym kilka osób się już przekonało.
Morrigan nie odrywała wzroku od panoramy miasta, nawet gdy dwaj muzycy stanęli przy jej stoliku i zagaili do niej. Dopiero pojawienie się Traxa wywołało jej reakcję. Odłożyła szklankę na blat i odwróciła głowę w stronę Throula uśmiechając się do niego.
- Owszem, jestem...
Po chwili zaś wychyliła się w ich kierunku, spoglądając kokieteryjnie na członków zespołu Mocowładni. Dłonią sięgnęła ku twarzy, gładząc się po policzku dwoma palcami w bardzo zalotnym geście.
- Nie umówiłabym się z wami nawet za milion lat chłopcy, za wysokie progi dla was. Żegnam
Niedbale machnęła im na pożegnanie i wróciła do obserwowania miasta. Dla niej ta rozmowa już się skończyła, nie miała dzisiaj ochoty na nieudolne próby podrywu.

Jenathaza - 2013-04-20 18:03:33

I cyk – stoper włączony. Pomknęły sekundy jak szalone, a Jena błogością przyozdobił swoja nietuzinkową facjatę. Był przepełniony przeświadczeniem, ze znowu zwycięży.
Jeden mocowładny się odezwał. Drugi – i trzeci nawet! Juz 15 sekund minęło.
Koledzy się założyli – syknął cicho. Powinni toi opatentować.
- A ci panowie dwa stoliki dalej założyli się ze spławi ich pani w ciągu minuty... – poruszył ustami, ale wypowiedział to niemal bezgłośnie. Tylko od umiejętności Janesseriego zależy, czy zdoła to odczytać.
Słowo „żegnam” padło w trzydziestej sekundzie.
- To nie koniec, Janesseri, nie koniec, dajmy im odpowiedzieć... – trochę się rozczarował, podejrzewał, że jakoś więcej bezie, jakaś kąśliwość. Jednak – na Mocowładnych zawsze można liczyć jeśli idzie o nietakty.

Throul - 2013-04-20 18:04:28

Throul z dezaprobatą pokiwał glową, gdy Morrigan im odpowiedziała.
- No, skoro dowiedzielicie się, to biegiem do stolika, chłopcy.
Jednak Morrigan miała poczucie humoru. To zalotne spojrzenie sprawiło, że basista i perkusiusta oblali się pąsem. I spławiła ich. Odeszli, jak niepyszni. Throul jednak został jeszcze przez chwilę.
- Przepraszam, za tych dwoje. Czasem jak im coś do łba strzeli…
Nachylił się ku niej i wyszeptał jej niemal na ucho.
- Dziękuję za adwokata.
Belinea wygadała, się, że nie zatrudniała adwokata dla Throula. On też jakoś nie skontaktował się z prawnikiem. Widać to była sprawka Morrigan. Nie chciał jednak by gliniarz i prokurator (Czemu mam skojarzenie z serialem?) usłyszeli, dowiedzieli się prawdy. Podziękowawszy odwrócił się i odszedł do swojego stolika. Belinea obserwowała go bacznie spod półprzymkniętych powiek. Mały wiedział, że szuka pretekstu by się czepić.
- Liczysz się tylko ty.
Powiedział szybko, by ją uspokoić. Po części udało się. Wulkan zwany Belinea Trax nie wybuchł.
- Ta, jasne
Powiedziała z przekąsem nie do końca mu wierząc.

MOC - 2013-04-20 18:21:19

Jansseri wyłapał to cicho wypowiedziane zdanie i omal nie parsknął śmiechem. Ale powstrzymał się, bo to by zwróciło na nich niepożądaną uwagę.
- Co za osły... i co oni chcieli, poderwać ją? To już mój syn gdy był nastolatkiem lepiej potrafił... eee... jak to się mówi? Zbajerować? No lepiej potrafił zbajerować kobietę niż ta nieszczęsna trójca
Ak'Domi pluł jadem obserwując wydarzenia rozgrywające się kilka stolików dalej. Dwóch już odpadło, został tylko Trax, który nachylał się konspiracyjnie ku Morrigan.
- Został jeden samobójca. W sumie wygrałem już
Cieszył się. Odzyska swoje dziesięć kredytów.

Morrigan ignorowała Traxa, gdy ten przepraszał za członków swojego zespołu. Nawet nie zaszczyciła go spojrzenie, pogrążając się w zadumie. Ale gdy się ku niej pochylił to szybko odwróciła głowę a przez jej twarz przewinął się grymas wściekłości. Błyskawicznie złapała go za gardło nim ten zdązył się wyprostować. Była bardzo szybka i silna - jej chwyt zacisnął się na gardle muzyka niczym imadło. Jej paznokcie zaczęły wbijać się w skórę Throula.
- Nie spoufalaj się ze mną. Nie jesteś moim przyjacielem czy partnerem biznesowym. Dla mnie jesteś nic nieznaczącym pyłkiem, który strzepuję z ramion. Nic nie wiem o żadnym adwokacie...
Urwała na chwilę i siłą przysunęła głowę Throula bliżej, by mu wyszeptać coś na ucho.
- Weź przykład z twoich przygłupich koleżków i podkul ogon i wracaj do swojej budy, nim na prawdę mnie zdenerwujesz
W jej głosie czaiła się groźba. Nie miała zielonego pojęcia o czym mówił ten kretyn. Nie obchodził jej los tego podrzędnego muzyka. Ale teraz zwrócił na siebie jej uwagę i to w sposób, którego pewnie nie chciał.
W końcu go puściła i po raz kolejny wykonała lekki gest dłonią każąc mu odejść.

Jenathaza - 2013-04-20 18:28:52

Mavhonikowi zazgrzytały zęby. 57 sekund kiedy purpurowe łebki odeszły. Cóż za porażka! Thorul udaremnił jego zwycięstwo, ile będzie go kosztowało dychę, dzisiaj zresztą wygraną. Eh, hazard. Thorula w zakładzie pod uwagę nie brał. Mina w każdym razie zrzedła mu, więc się nie śmiał, tyko obserwował
- Moze teraz gwiazdy ciężkich izotopów tak bajerują – wzruszył ramionami. W sumie jak tak bajerują, to nie dziwne ze później muszą gwałcić, bo po dobroci się nie da...
Kiedy jednak wkurzyła się i zareagowała nerwowo, jena odruchowo pochylił się, by wstawać. Odruch policjanta, ale zapanował nad nim, A kiedy już zapanował, to olśniło go.
- Stawiam dychę, ze będzie pyskował!

Throul - 2013-04-20 18:35:27

Tego to się ewidentnie nie spodziewał. Został złapany i sprowadzony do parteru. A takie miał o niej dobre zdanie. Mylił się.
Puszczony zatoczył się jak pijany. Belinea już rwała się do bitki podwijając rękawy. Nie trzeba było. Blady jak trup wrócił do stolika. Usiadł ciężko. Chłopaki pili piwo. Bez pytania sięgnął p pierwszą z brzegu butelkę i wypił niemal połowę za jednym zamachem nie przejmując się tym, co powie żona. Musiał odreagować.

MOC - 2013-04-20 18:59:17

Jansseri cieszył się z wygranej - byli w sumie na 0. On przegrał 10 kredytów i Mavhonic przegrał. I jż miał wyciągnąć rękę po swoją nagrodę, gdy przy stoliku Morrigan wybuchło zamieszanie. Vossianka najwyraźniej niezbyt dobrze przyjęła to co powiedział jej Throul, bo zaraz chwyciła go za gardło i coś mu tam wysyczała. Prokurator nie dosłyszał tego, ale mógłby się nawet założyć, że to były groźby. Cóż, nie na każdą kobietę działa "urok" gwiazdy heavy isotope.
- Stoi
Mruknął duros i czekał na reakcję Traxa... w sumie czuł, że jest na straconej pozycji, bo przecież nawet podczas przesłuchania gwiazdor mu pyskował. To teraz będzie inaczej?
- Ha wygrałem
Mruknął z uśmiechem do Mavhonica. Najwyraźniej Trax skapitulował i zwiał do stolika a pan prokurator był o dychę do przodu. Całym zajściem zaś nie zaprzątał sobie głowy - nie jego działka. Ale odruch wstawania u pana kapitana zauważył.

Morrigan nie była fanką Throula i jego zespołu, nie słuchała takiej muzyki. O jego wybrykach słyszała w wiadomościach. To z powodu jego zachowania w "Trzynastej..." podupadł klimat, zamieniając miłą i przyjemną knajpkę w klub dla... no właśnie, dla kogo? Tego vossianka nie potrafiła nawet nazwać. W dodatku kelnerka którą zgwałcił była miłą osobą, która zawsze chętnie obsługiwała Morri, gdy ta wpadała tutaj by odbyć jakieś spotkanie towarzyskie lub biznesowe. Reasumując - Trax jej się naraził, ale ignorowała go gdy tej ją ignorował. Jednak gdy przekroczył jej przestrzeń osobistą to na chwilę wściekłość wzięła nad nią górę. Teraz jednak na powrót się uspokoiła i wróciła do sączenia swojego drinka.
Lokal zaś powoli wracał do życia, bo ta konfrontacja całkowicie zmroziła całe otoczenie. wszyscy spodziewali się jakieś nowej rozróby, ale najwyraźniej obecność gliniarza i prokuratora wszystkich uspokajała.

Jenathaza - 2013-04-20 19:15:13

Nałogi są straszne – pomyślał jena, jakby żalił się nad sobą samym. Takie głupie zakładanie się. No a Moc bywa przewrotna, nawet w tak przewidywalnych sytuacjach.
Westchnął zbiedzony porajką i sięgnął po portfel. Dycha Janesseriego przyprowadziła do swojego pana koleżankę, tez dychę, razem – dwie dychy.
- Starzeje się. Cholera. Nalej jeszcze po szklaneczce

Throul - 2013-04-20 21:44:31

Po całym tym zamieszaniu zaprawionym piwkiem Throul wyluzował się nieco i tylko posyłał spojrzeniem gromy w stronę Morrigan wymyślając przeróżne sposoby jakby tu ukatrupić tę czarownicę. Oczywiście była to tylko gra wyobraźni. Chłopaki z zespołu za to rozbawili się na dobre. Throul wykręcając się złym samopoczuciem wstał i wyszedł z lokalu. Stał przed lokalem jak Morrigan podziwiając panoramę miasta. Po chwili dołączyła do niego zaniepokojona Belinea. Chłopaki zaś w tym czasie dokończyli trunki i zapłaciwszy również opuścili lokal. Belinea prowadziła wóz Throula a Basista ich brykę. I udali się do domu.

MOC - 2013-04-22 19:49:56

Jansseri uśmiechnął się wyniośle i z radością dołączył kolejną dychę do poprzedniej. Zasadniczo to nie zdobył majątku, ale i tak cieszył fakt, że wygrał drugi zakład z rzędu... hazard faktycznie uzależniał i to nawet w tak najprostszej postaci.
- A trzeba było się zakładać?
Mruknął złośliwie ale polał brandy po szklankach i zerknął na Mocowłądnych, którzy na szczęście się uspokoili a następnie opuścili lokal.

Morrigan tymczasem zamówiłą drugiego drinka i wyglądała na nieco zniecierpliwioną.
W przejściu Throul pewnie napotkał pewnego mirialańśkiego młodzieńca, ubranego dosyć ekstrawagancko, na modłę artysty bez grosza przy duszy. Wyraźnie był zdenerwowany i nieco zdyszany. Wpadł jak huragan do lokalu, ale gdy zobaczył Morrigan to się uspokoił, poprawił ubranie i podszedł do jej stolika.
Po wymianie uprzejmości (kobieta nawet nie wstała - wyraźnie była zła o te spóźnienie) usiadł na przeciwko niej i zagłębił się w rozmowę.

Jenathaza - 2013-04-22 20:12:42

- No nie mów że nie czułeś, ze przegrasz... – jena oznajmił tonem pretensji do świata, bo to było wręcz nieprawdopodobne i sprzeczne z naturą wszechrzeczy ze Trax się zachował, no – normalnie, jak zwykły człowiek. Tym bardziej było to dla chistoriegonie do pomyślenia.
Szybko jednak odprężył się i wrócił mu humor, kiedy Mocowładni wyszli,a z nimi duza część oblegającego (już na zewnątrz) lokal tłumu.
- No to teraz wypijmy za to co jutro napiszą gazety – Mavhonic wyszczerzył zęby. Katem oka obserwował stolik Morrigan, ale nie rzucał się tym w oczy i nie było to bardziej natarczywe niż zwykłe przelotne spojrzenie obcej osoby

MOC - 2013-04-22 20:35:13

- No bałem się porażki
Przyznał się w końcu, bo też sam się zdziwił reakcją Traxa i po prostu nie umiał uwierzyć w to, że ten odszedł bez słowa. Ale z drugiej strony przynajmniej pokazał że ma trochę rozsądku i nie wszczynał kłótni z Morrigan bo to by się dla niego źle skończyło. A jutro, najdalej pojutrze, wyczytaliby w gazetach że słynny gwiazdor wpadł pod aerobus czy pijany potknął się i spadł z kładki. Wiele osób tak kończyło.
- Zdrowie. Chętnie isę pośmieję
Mruknąłtrochę ponuro, bo wiedział że sam też w tym artykule się znajdzie i pewnie szefostwo mu się do tyłka dobierze. Tak dla zasady.
Na Morrigan też sam zerknął, ale ona pograzona była w rozmowie z młodym artystą, który z coraz większy uwielbieniem się w nią wpatrywał. Najwyraźniej ta chciała sfinansować jego działalność. Albo po prostu zagapił się w jej dekolt (chociaż dla durosa to piersi vossianki nie były szczytem marzeń, bo były po prostu małe).

Jenathaza - 2013-04-22 20:55:55

Żona Jenathazy też miała małe. Z bliska były fajne, za to z daleka ich nie widać, tym bardziej że Jena widział Morrigan bardziej z tyłu.
On się nie obawiał tego,ze gazety źle napiszą i ktoś się dobierze mu do tyłka, bo on był w swoim komisariacie na najwyższym stanowisku,a  jeszcze wyższa góra – ich to nie obchodzi,z a dużo mają takich komendantów. Gdyby to jena się napił i narozrabiał – to owszem, źle by było, bo ma świecić przykładem jako gliniarz. A ze się kulturalnie w takim towarzystwie zachował to nawet zasługa!Spełnił toast. Napił się i dopiero teraz na dobre pozuł smak tego alkoholu. Juz na spokojnie.

MOC - 2013-04-22 21:47:12

Jansseri napił się spokojnie ze swojej szklanicy a potem przymknął z błogością oczy, odprężył się i zasłuchał w muzykę. Cóż, powoli wszystko wracało do normy. Nareszcie mógł się zrelaksować, odpocząć.
- Tego mi było trzeba. Po pracy szklaneczka czegoś mocniejszego, porządna muzyka, spokój. Dlatego zawsze lubiłem ten lokal
Otworzył oczy i zerknął na Mavhonica. Morrigan zaś w ogóle się nie przejmował, bo też nic nie mógł z nią zrobić. Nie jego liga niestety. Poza tym jeśli wierzyć plotkom to ona przekupiła wielu urzędników wyższego szczebla - więc była nie do ruszenia.

Jenathaza - 2013-04-22 21:59:02

Akurat Morrigan była ostatnia osoba której tu można było (w tej chwili) coś zarzucić – pełna kultura, spokój i klasa. Zajmowała się sobą, nie zakłócała porządku, nie wzbudzała sensacji, choć mogła – a tłumu na zewnątrz nie było, no może parę osób.
Wszystko wróciło do normy, i przez to, ze przed chwilą było tu piekło Jena nawet nie zdawał sobie sprawy z niezwykłości tej chwili. Z obecności Morrigan. W domu powie o tym żonie, a ona zrobi wielkie oczy i krzyknie „to zdjęcia nie zrobiłeś?!”
Nie. Jena zdjęcia nie zrobi, nawet świadom, ze w domu będą mu mieli to za złe.
Uśmiechnął się do Janesseriego.
- Miałem ci powiedzieć, ale mi umknęło. Dzięki mojemu Seditowi, Trax napisał oficjalne przeprosiny.

MOC - 2013-04-22 22:12:49

No dla wielu osób Morrigan była świetą osobą, pomagała ubogim, odbudowała szpitale i sierocińce, pomagała artystom itp. I o wszystkim informowały gazety - nie szmatławce a poczytne i szanowane pisma. Oczywiście vossianka parę osób przekupiła, by dobrze pisali, ale o tym mało kto wiedział. A oficjalnie nikt jej o przestępczą działalność nie mógł oskarżyć - brak dowodów i poszlak. A kto próbował ten kończył w sądzie z procesem o zniesławienie. I co z tego, że na dolnych poziomach ludzie mówili, że to ona rządzi? Nigdy nie było świadków...
- Tak? A wiesz o tym, że moze będę musiał poprosić twojego syna na świadka by udowodnić nieszczerość Traxa?
Mruknął już wyraźnie w gorszym nastroju, bo na prawdę nie chciał ciągnąć po sądach młodego Mavhonica. Ale wiedział też, że obrońca zaraz takie oficjalne przeprosiny wykorzysta jako okoliczność łagodzącą. Jansseri będzie musiał udowodnić brak szczerości i Sedit znajdzie się na sali sądowej. Parszywa perspektywa.

Jenathaza - 2013-04-22 22:22:32

Powieka Jeny lekko się uniosła. Nie miał za złe powoływania na światka jego syna, on już wielokrotnie zeznawał w sądzie. Po prostu był zaskoczony.
- To nie jest dobry świadek, Sedit ma miękkie serce, jest jeszcze młody i bardzo naiwny, mógłby niechcący powiedzieć coś dobrego. Lepiej powołaj na świadka mistrza Jedi. W końcu dychę przez niego przegrałeś. – bo ja to obie przez Traxa. No ale trudniej ocenić zachowanie szajbusa, niż jedi.

MOC - 2013-04-22 22:37:56

Duros machnął niecierpliwie ręką.
- Powiedziałem "może". Musiałbym z nim porozmawiać by się dowiedzieć w jaki sposób nakłonił Traxa do przeprosin. Jeśli mocno by zaingerował w te pożal się Mocy przeprosiny, to wtedy mógłbym udowodnić mu nieszczerość. I jedna z linii obrony jego prawnika poszłaby w cholerę. A z mistrzem Jedi też muszę się rozmówić. I nie chodzi mi o opinię o niepoczytalności a opinię o jego osobowości. Czy ten gwałt może się powtórzyć i tak dalej...
Odpowiedział może nieco ostrzejszym tonem niż zamierzał, ale po chwili westchnął i znowu się napił. Alkohol leniwie rozpływał się po jego ciele a on sam czuł juz to przyjemne szumienie w głowie.
- Mimo wszystko Trax i tak pójdzie siedzieć. W najgorszym przypadku dostanie zawiasy. Tego nie da się już wybronić
Złośliwy uśmiech pojawił się na jego twarzy.

Jenathaza - 2013-04-22 22:48:47

- Ja tu dzisiaj zobaczyłem,ze jego zachowanie trudne jest do szacowania. Ale jak widzieliśmy – pił alkohol. A na odwyku był, więc pewnie tak. Chcesz numer do Sedita? – zagadnął, bo co ma utrudniać koledze prace. Niech ma od razu, bez dzwonienia z nakazem do urzędów.
Westchnął przez nos. Zaczynał się dopiero rozluźniając, w lokalu zrobiło się cicho. Chyba wszyscy chcieli podsłuchać Morrigan.
- Zawiasy cie usatysfakcjonują? – zatarł dłonie, ale nie z zawiści do Traxa. Tak po prostu.
- pamiętasz jak ci mówiłem o tej rodzinie którą chciałem przesłuchać? Dowiedziałem się, ze jak kobieta była u Traxa na widzeniu, ten nawet z nią nie rozmawiał. Był w strasznej „depresji” z tego wszystkiego, pani powiedziała mi, ze prawie jakby to on był ofiarą...

MOC - 2013-04-22 22:59:27

- Wielki mi odwyk
Prychnął pogardliwie ale numer do syna Mavhonica chętnie wziął. Nieco leniwie wyciągnął swój komunikator a potem odebrał wizytówkę z holoczęstotliwością Sdith.
- Czy mnie usatysfakcjonują? Nie
Prychnął duros i ponownie się napił a nozdrza mu trochę gniewnie zadrgały. Ale po chwili uśmiechnął się triumfująco.
- Czy ty sobie wyobrażasz go żyjącego przez kilka lat w spokoju bez żadnego zatargu z prawem?
Ton jego głosu dobitnie świadczył o tym, że prokurator tego sobie nie wyobrażał. A właściwie to już w myślach posyłał Traxa do pierdla za recydywę. Bo to był ten typ ludzi, którzy nie potrafią żyć spokojnie, bez zatargów z prawem, którego po prostu nie szanują.
- A to ciekawe... wielka ofiara systemu. Może powinniśmy go przeprosić?

Jenathaza - 2013-04-22 23:08:23

Zamyślił się na chwile, wydajać z siebie niskie, wymowne „hmmm”.
- Jak tak się skupie, to wyobrażam, ale to będzie dla niego bardzo, bardzo smutne życie. Po prostu będzie musiał dorosnąć, a dorosłość nie jest tak wesoła jak jego obecna egzystencja
Upił łyczek ze swojej szklanki, lekko przymykając oczy.
- Ale z drugiej strony – on się nie uczy na swoich błędach. A przeprosić? No ty na pewno bo byleś niemiły. Ja byłem w porządku więc nie muszę – uniósł dłonie w geście „ja dobry jestem”

MOC - 2013-04-22 23:25:12

- Przecież mówimy o gwieździe Heavy Isotope! Niedościgły Throul Trax... on nie ma nawet pojęcia co oznacza słowo "dorosnąć" a co dopiero o sprawach wiążących się z tym.
Odparł jadowicie Jansseri. wyraźnie nie przepadał za Traxem i nie odpuszczał mu w trakcie prywatnych rozmów. Bo w pracy musiał zachować profesjonalizm i darował sobie takie komentarze. Wiadomo, potem mogą być nieprzyjemności, że sprawa osobista, że jakieś prywaty urządza.
- Nawet mi nie mów. Wyglądał na wielce urażonego tym, że go przesłuchuję i śmiem oceniać go po tym, że zgwałcił tą biedną kobietę. W końcu to on poszkodowanym jest, bo w wiezieniu wylądował a nie pamieta tego zajścia
Duros ponownie napił się brandy a w głowie szumiało mu co raz mocniej. Ale jeszcze nie był czas na powrót do domu

Jenathaza - 2013-04-22 23:40:21

- Nie tak łatwo pojąć ze jakakolwiek kobieta ma uczucia, kiedy jest się pępkiem galaktyki. Swoją żonę podobnie traktuje, zresztą ona taka sama jak i on... – westchnął zrezygnowany, jakby nagle dostał mocnego kaca, lub przynajmniej dokuczliwej zgagi.
- I to się promuje, na to młodzi patrzą, a później łajdaczą się po kontach każdy z  każdym zupełnie bezrefleksyjnie, jak zwierzaki. – i w głosie Jeny pretensja zabrzmiała. Czy go brało? Troszeczkę. W końcu to był naprawdę kawał chłopa. Ale taki emocjonalny temat sprzyjał krążeniu.
- No i gwałcą, bo to takie nic. Nie mają pojęcia w jakim świecie żyją...

MOC - 2013-04-23 18:25:20

- W całości cię popieram
Westchnął Jansseri. Niestety tak to wyglądało - wszyscy ci gwiazdorzy i celebryci mieli niebywały wpływ na psychikę swoich młodych fanów. Wielu z nich pewnie nawet o tym nie wiedziało, jak choćby Throul Trax. A potem wyrastało pokolenie degeneratów... co prawda nie mówimy tu o setkach tysięcy, ale wystarczy że co setny fan takiej gwiazdy będzie chciał naśladować idola i nieszczęścia gotowe.
- A my stare pryki musimy się temu wszystkiemu przyglądać. I z naszym zdaniem nikt się nie liczy... ehh...
Mruknął i znowu się napił. Brandy w jego szkalnce szybko ubywało, ale nie miałzamiaru już sobie dolewać. Za dużo już wypił.

Jenathaza - 2013-04-23 18:39:08

Pokręcił głową odstawił szklankę.
- Dwa pietra pod nami mieszka samotna mama z synkiem, który słucha Mocowładnych i jeszcze paru innych takich. Włosy ma na sztorc, gacie za małem, cała dupa na wierzchu, łańcuchy, łazi, drze się. Ma już osiemnaście lat i jego ambicja życiowa to „siać tolerancje” na coś takiego jak on.
uśmiechnął się do towarzysza z pokazaniem zębów.
- Trax by powiedział, ze jesteśmy zazdrośni. Tobie już to wypomniał i to dość bezpośrednio\ - trudno mu było teraz się nie uśmiechać, jak sobie przypominał.

MOC - 2013-04-23 18:52:13

Ak'Domi to sobie wyobraził i aż się skrzywił. Taka wizja napawała go lekkim obrzydzeniem. Cieszył się bardzo, że jego dzieci były w miarę normalne (wiadomo miały swoje drobne dziwactwa, ale na tle innych to były spokojne aniołki).
- No mi wypomniał... jakbym miał czego zazdrościć. Niech się tylko moda zmieni i jego zespół odejdzie w niepamięć. Albo niech wyprodukują kilka gniotów. Kasa zniknie, życie poleci dalej. A my mamy stałą, dobrą pracę i do tego szanowaną.
Podsumował duros, chociaż język troszeczkę już mu się plątał, co było znakiem że za dużo już wypił. Ale nie zostawi brandy w szklance... dopił szybko i odstawił naczynie na blat stołu nieco głośniej niż zamierzał...
- Cholera... ja już więcej nie piję.

Jenathaza - 2013-04-23 19:13:34

- Nie ma o czym mówić – machnął ręką. Owszem, fajnie by było mieć kasę...a przynajmniej nie mieć kredytu. Ale za jaka cenę? Za robienie z siebie pośmiewiska?
Ale temat się kleił, gadali, Jena jeszcze na jedną szklaneczkę Jamesseriego namówił, więc jak wychodzili to świat był bardziej kolorowy. Musieli za to powiedzieć w parku i żuć gumę, by nie mieć w domach nieprzyjemności. I znowu się serca otworzyły: na niesprawiedliwość, na wolne odbudowywanie, na brak autorytetów i ogólna moralną demencję.
W koncu się rozeszli, na szczęście, bo jeszcze trochę i by ustrój w Republice zmienili

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 14:18:15

Lecieli długo. Sisco coś tam gadał po drodze, jak to on – kiedy ma dobry humor to nawija, a przynajmniej kiedy jeszcze na dolnym mieście byli i za okienkami same nudy.
Sisco jechał w bagażówce, Katia siedziała na miejscu pasażerskim, niestety tyłem do niego, ale za to miała lepszy widok przez okienka.
Nie padła informacja gdzie lecą, ale za szybami robiło się coraz jaśniej. Wyszli z dolnego miasta, w średnie poziomy i dalej się wzbijali. Tu już widać było prawdziwe słonce – było popołudnie, a nawet bardziej wieczór, więc było trochę pomarańczowe. Ciepłe, przytulne płomienie, błękitne niebo pocięte sznurami areowozow, strzeliste wierze,a  oni coraz wyżej i wyżej... już widać było senat, Ogrody Gwiezdnej Kopuły, Uniwersytet... cały obszar równikowy z daleka.
Taksówka zbliżała się do jednej z platform monady, która kilka km niżej mogła stanowić osiedle równie ponure jak to sławne „Pogodne”. Zaś tu, wysoko, na Górnym Mieście znajdowała się sławna „Knajpa Artystów” - Trzynasta w Nocy sławna z tego, że Morrigan lubi tu wpadać.
Taksówka osiadła na parkingu – prawdziwym, a nie jak na dolnych – gdzie popadnie. Pasażerowie zostali wypuszczeni na platformę. Z której widać było panoramę miasta.

Katia Ner`ya - 2013-09-09 14:25:53

Słuchała Sisca i patrzyła bez przekonania przez okienko. do czasu, az nie zobaczyła słońca... zawsze lubiła widok słońca... przysunęła się bliżej okienka i patrzyła na cały ten widok. a tutaj widok był piękny.
-o jejku... jak pięknie...
wyrwało jej się, a w głosie słychać było, że jest zauroczona tym widokiem. wysiadła z taksówki, gdy ta zaparkowała wyszła i odetchnęła tym powietrzem. popatrzyła na Sisco.
-jesteś pewien, że stać nas na herbatę tutaj? możemy iść na herbatę gdzieś indziej.
tak, bo przecież jak knajpa jest w takim miejscu to herbata napewno nie będzie kosztowała dwóch kredytów. w jej oczach wciąż było widać zachwyt tym miejscem.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 14:36:20

I teraz on – mimo ze miał słaby słuch – słyszał radość w jej głosie. Próbował nie mruczeć głośno by sobie tego nie zagłuszać, i teraz cieszyć się razem z nią, jak ona wcześniej się z nim cieszyła. Obserwowanie innych pomagało doceniać to, co się ma. On miał słońce. On mieszkał w  tych okolicach – na przechodniej. W innym świecie.
Wysiadł bardzo szybko – do tyłu. Płacił przelewem, przez jakie Pay-U, czyli momentalnie. Pożegnał się. No, chyba ze podejmą decyzje żeby razem wracać do pracy, wtedy zaproszą taksówkarza jeszcze raz.
Szybko namierzył Katię i podszedł do niej. Trochę się bał, ze spadnie w przepaść – tak, to głupie, ale pomyślał, ze ona może nieprzyzwyczajona...
Głupie to było myślenie, bo tu zabezpieczenia były,z  tym, że niewidoczne, by nie psuły nastroju.
- Spoko. Tu nie jest drogi, nie przejmuj się...
Tak, Herbata nie kosztowała tu 2 kredytów, kosztowała 12, ale to wciąż nie było tak drogi, by tu się nie napić.
- ładnie, prawda? – stanął obok – tym lepszym „uchem” w jej stronę.
- Czasem to przychodzę zdjęcia robić, głównie zachody słońca, bo tu super widać, zwłaszcza z mojej perspektywy

Katia Ner`ya - 2013-09-09 14:45:22

-tak, jest tu pięknie. a pokazałbyś mi te zdjęcia?
spytała i popatrzyła na niego. była ciekawa, jak on widzi świat. nie miała pojęcia, że on tu mieszka. ale sama pewnie będzie teraz tu czasem przychodzić, tak żeby sobie pomyśleć. i podziwiać widoki.
-idziemy?
zaproponowała i jeszcze popatrzyła na te piękne widoki, bo zapierały dech w piersiach. tak, zdecydowanie to był ten moment, w którym to ona jest zachwycona i rozradowana.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 15:13:18

Bardzo go cieszyło jej rozradowanie. Subtelnie – ale wręcz chłonął to zachowanie. Bo ona zawsze tak przygaszona mu się zdawała. Moze za mało słońca, na dolnych poziomach w ogóle go nie było. A nie każdy z  dolnych poziomów mógł sobie pozwolić na wycieczkę w górne. Za samą taksówkę Sisco pewnie sporo zapłacił, a na piechotę – to kilkadziesiąt kilometrów w linii mniej-więcej prostej.
- Moje zdjęcia są na forum, prześle ci linka – przy temacie zdjęć wiele osób się dziwiło „jak ty robisz zdjęcia”. W sensie jak trzyma aparat. Nie trzymał. W tym temacie był wyżej niż ci z aparatami, bo wszystko co widział mogło być zapisane w formie zdjęcia. W tym wypadku „jak on widzi świat”  było odzwierciedlone idealnie. Sisco pokazywał, co widział. I jak widział, a jego „prace” przemycały tu i ówdzie elementy charakteru.
- Dobrze, chodźmy. Tam też jest okno
Okno, coś czego w dolnych poziomach się nie spotyka. Większe zagrożenie niż pożytek.
Oczywiście Sisco wpuścił Katię przodem, i dobrze, bo tu już nie było łatwo, zaraz go złapali – w pole siłowe. Nie wyglądał na zdenerwowanego czy wystraszonego. Wręcz – znał to.
- Spoko, to nic takiego. Kontrola broni...
To górne poziomy, tu nie można wejść ze spluwa do knajpy. Działka Sisca w echosferze były jednym z elementów do poklepywania, można tez było coś zawiesić, ewentualnie się zawiesić na nich czy pojeździć sobie. Tu była to broń.
Bardzo szybko przyszedł elegancki pan, przywitał się, wylegitymował. Poprosił o dokumenty Sisca – musiał sobie je sam wyjąć z kieszeni na pasku, właśnie na działku – od wewnątrz. Obejrzał, przeskanował „armaty”, nakleił ogranicznik – który będzie zdjęty specjalnym sprzętem po wizycie, po czym opadło pole siłowe i Sisco mógł sobie wejść, już jako klient.

Katia Ner`ya - 2013-09-09 15:23:48

weszła do środka i zaraz też usłyszała włączenie się pola siłowego. popatrzyła na Sisco. no tak, wyższe poziomy. miejsce, gdzie oni mają wszystko a i tak chcą więcej. no, ale filozofia Katii jest jej osobistą sprawą. Poczekała, aż zwolnili pole siłowe.
-zawsze tu tak?
spytała i rozejrzała się po knajpce.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 15:29:26

Opis knajpki znajaduje się w pierwszym poście tematu. Nie było to miejsce specjalnie tłoczne. Było – podczas afery z Traxem, ale emocje już opadły i trzynasta w Nocy stała się znowu tym, czym była na początku.
- tak, zawsze. Nie chcą bym im wystrzelał klientów...  -om akurat to rozumiał i akceptował. Wchodził z  bronią. Mógł zrobić komuś krzywdę. Nie chodziło o upodlenie Sisca, a  chronienie innych. Poza tym wyglądał jak bojowy droid – wszędzie musiał się tłumaczyć z całego swojego życia... Na szczęście tutaj już go trochę znali.
Było miejsce przy oknie. Sisco chętnie tam poprowadził. Sprytnie odsunął sobie krzesło noga. Ale wiadomo, ze na nim nie osiądzie. Stanął przy stoliku i to będzie jego pozycja relaksacyjna.

Katia Ner`ya - 2013-09-09 15:36:55

Szła obok niego. Usiadła przy stoliku tak, aby widzieć zarówno knajpkę, jak i widok za oknem. ale teraz popatrzyła na Sisco.
-dzisiaj pokazujesz mi same piękne rzeczy... widok, ta knajpka... aż jestem ciekawa, co będzie dalej.
stwierdziła z delikatnym, ale uroczym uśmiechem. zupełnie, jak nie ona. zwykle była oszczędna w uśmiechach i ogólnie uczuciach, a tutaj az nimi kipiała.
-jaką herbatę tu polecasz?

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 15:50:29

Sisco stał bokiem do okna. Miał pole widzenia 270 stopni – o czym tez mało kto wiedział. Widział więc prawie wszystko. A za nim była wielka jak on sam roślina doniczkowa, więc niewiele tracił, bo on nie kochał się w roślinach. Chociaż miał dwie w domu, no ale to jego roślinki – na innych warunkach.
- Dalej sobie coś wypijemy a później -tutaj to jeszcze wiele rzeczy jest do obejrzenia... – mruknął melodyjnie. Tak, zauważył zmianę jej mimiki – nawet sobie uwiecznił, wprawdzie bez pytania, ale do celów własnych, nie będzie rozpowszechniał. Chyba ze samej Katii wyśle by mogła na portal wrzucić o ile ma konto.
Kelnerka mon Calamari podeszła by podać im menu. Jedno Katii, przy Siscu się zawahała, ale on ją szybko uprzedził.
- dziękuję, mam wersję elektroniczną
Dziewczyna ukłoniła się subtelnie i poszła. Dla Sisca menu w karcie byłoby zupełnie nieprzydatne. Zas Katia, kiedy swoją kartę napojów otworzy, na każdej pozycji będzie miała trójwymiarowy hologram drinka/innego napoju i wszystkie dane o nim – łącznie z ceną. Najtańsza była woda – 8Cr, najdroższe napoje – wina – sięgały kilku stówek. Bezalkoholowe i gorące napoje zamykały się w przedziale cenowym 10-50 cr. No i oczywiście były przekąski i desery. Dan gorących nie.
- Co ja mogę polecić, hmm – dźwięk „hmmm” nie był jego odruchowym – nauczył się, on nie robił „hmm” jak się zastanawiał – on robił różne kombinacje „mhrrrrh”
- Alderiaaska sosnowa jest dobra, ostatnio przechodziłem fascynację Alderaanem, ale już mi mija powoli. Albo na stronie szesnastej masz takie fajne wariacje. „Dzieci komornika” są fajne, to jest taka mrożona herbatka z musującymi galaretkami. Słodkie strasznie i bąblujace, no ale ty masz inny system picia więc powinno ci przypaść do gustu. Bo w bezalkoholowych gustujesz jak się domyślam? – i nieznacznie „łepek” na bok przekręcił.

Katia Ner`ya - 2013-09-09 15:55:25

podziękowala za kartę i otworzyła ją zaraz na jakiejkolwiek stronie. patrzyła na Sisco, gdy do niej mówił. aż była ciekawa, co tu jeszcze jest do oglądania i gdzi eją zabierze.
-tak, bezalkoholowych. tych procentowych jeszcze mi nie wolno.
odpowiedziała i znalazła tą sosnową, o której je mówił.
-[/i]więc ja spróbuję tą Twoją alderiasńską sosnową. a Ty? co bierzesz?[/i]
spytała zamykając kartę i odsuwając ją na bok.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 16:04:55

Był mile zaskoczony prostym pytaniem co on bierze,a  nie zdziwieniem i pytaniem o szczegóły typu „a jak ty w ogóle pijesz”. Fakt, trochę pomocy przy piciu będzie potrzebował, ale przy Katii czuł się naprawdę bezpiecznie, akceptowany, więc nie będzie miał oporów by poprosić o pomoc.
- Ja to mam zawsze dylematy bo na strasznie dużo rzeczy jestem uczulony, zazwyczaj biorę „Imacię”, to taki przemysłowy napój, ale wiem, ze bez konserwantów i białego cukru. Jest jeszcze jeden drink, który jeśli i gazowany i ma alkohol, ale nigdy po nim nie chorowałem, „Noc w Sithanskim Wiezieniu”, ale ja po jednym drinku pijany jestem... – trochę tu słychać było zażenowania własnymi ograniczeniami. Sisco tak naprawdę ważył 8 kilo – tyle wynosiła masa jego biologicznego ciała. A dla takiego osmiokilowego maleństwa to niewiele trzeba...

Katia Ner`ya - 2013-09-09 16:10:53

-aż się boję zapytać, co w tym drinku jest...
stwierdziła słysząc o jego ulubionych napojach. co do jego zaskoczenia, to gdyby nie rozmowa z Maiwesem to by pewnie zadała takie pytanie. a tak to poprostu mu pomoże jeśli ją o to poprosi. tylko będzie musiał jej powiedzieć co i jak.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 16:22:09

Nic nie było w tym trudnego. Zaraz przyszła kelnerka i Sisco zamówił i sobie i Katii to co chciała. Zaznaczył zeby dla niego było z twardą słomką. Rozmowę kontynuował dopiero po odejściu dziewczyny.
- Nic strasznego, to tylko tak odpychająco brzmi,a  tam jest kompot z czarnej porzeczki i korreliańska. Trochę szczypiące. Jak to w więzieniu... W ogóle kreatywne nazwy tu maja. To jest knajpka... pijalnia właściwie – dla artystów, to same oszołomy przychodzą, więc wiesz, nazwy muszą być adekwatne. – słychać było jednak po głosie, ze to wszystko mu się podoba. A lepsza pijalnia dla artystów – oszołomów niż bar pijacki.

Katia Ner`ya - 2013-09-09 16:29:50

-no proszę. to faktycznie nazwy muszą być ciekawe... zwłaszcza deserów. jak trafiłeś do tej knajpki?
ona nigdy nie próbowała takiego drinka, ale jego skład brzmiał bardzo smacznie. postanowiła, że gdy będzie już pełnoletnia to to będzie pierwszy drink, jakiego spróbuje. a i nazwa też nie była odpychająca, wręcz przeciwnie, zaciekawiała.
-a mają tutaj coś związanego z Naboo?
spytała z ciekawością w głosie. wzięła jedną serwetkę i zaczęła się nią bawić, czyli ją składać na różne sposoby. poprostu lubiła mieć zajęte ręce.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 16:36:36

- Szczerze mówiąc to ja zawsze ta knajpkę znałem, jak to się czasem mówi od urodzenia, chociaż w moim przypadku to inaczej trochę wyglądało. Od kiedy pamiętam jak mieszkam tutaj to ta knajpka była wspominana, najpierw mnie mama tutaj zabrała, później jak już byłem... jakby to określić – wyższy rozwojowo to sam chodziłem, jak miałem kogoś gdzieś zaprosić to tutaj, no bo tutaj jest fajnie, nietypowo tak... no i się obracam w gronie ludzi trochę nietuzinkowych... – się rozgadał. Lubił się rozgadywał. Ale obserwował, czy nie nudzi z bardzo. Nie chciał by za szybko pożegnać tej czarującej radości na jej twarzy. Patrzył tez jak się bawi serwetką. Wiele osób tak robiło, ale nie każdemu udawało się stworzyć coś z sensem.
- Z Naboo są algi, bardzo zdrowe i baaardzo alergenne. Ale ty możesz sobie zamówić. Masz coś wspólnego z Naboo?

Katia Ner`ya - 2013-09-09 16:39:21

nie nudził jej, słuchała go i z każdym słowem nabierała jeszcze większej ochoty go poznać lepiej. uśmiechnęła się.
-tak, tam się urodziłam.
odpowiedziała na jego pytanie. ona nawet nie patrzyła, co składa. poprostu składała. i nie wyglądało to na żadne arcydzieło. ot, pogięta serwetka.
-urodziłeś się tutaj?
spytała próbując go zachęcić do dalszego mówienia o sobie.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 17:00:43

To na pewno, jak ktoś mówi ze od małego zna takie miejsca na górnym mieście, to może oznaczać jedno: kasę. A ci z kasa są interesujący.
Kelnerka przyniosła im napoje. Dla Katii dzbanuszek wrzątku, obok miseczkę herbatki, żeby sobie sama nasypała tyle ile lubi, czy mocna, czy słabsza. Cukier brązowy i biały. Akcesoria oczywiście: łyżeczka i filiżanka.
Dla Sisca było mniej wystawnie. Wysoka szklanka z grubą słomka, jak chciał, obok zakręcona butelka jakiegoś soku,z  etykieta – można to by było kupić w supermarkecie. Trzy razy taniej.
Na razie nie zwrócił na to uwagi. Katia najpierw musi zająć się swoją herbatką.
- Na Naboo. Serio?  -wydawało mu się bardzo dziwne, ze ktoś się urodził poza Coruscant. Chociaż sam Sisco urodził się poza nią, a  nawet poza republika. Ale on nie pamiętał.
- Wiesz, moja planeta nie ma nazwy w basicku, po naszemu wymawia, się ją – i tu nastąpił krótki zbiór pomruków i świergotów podobnych do tego co wydaja niektóre owady. Człowiek nie mógłby nauczyć się tego języka.
- Ale ja nie pamiętam swojej planety. Jakieś tam niewyraźne mgliste migawki... moim domem jest Coruscant i chya to już się nie zmieni – w przeciwieństwie do całych gromad modnie narzekających na stolice obywateli, Sisco otwarcie mówił i pięknie i zjawiskowości tej planety, kochał Coruscant i nie wyobrażał sobie innego miejsca dla siebie.

Katia Ner`ya - 2013-09-09 17:06:08

-tak, serio. urodziłam się na planecie jezior.
odpowiedziała na jego pytania. nic nie zrozumiała z tego jego języka. a później usłyszała to, co myśli o Coruscant. i wiedziała, co m iał na myśli. ona zawsze za swój dom będzie uznawała Naboo i mówi o nim tak, jak Sisco o planecie-mieście.
co do Sisca to Katia wcale nie interesowała się nim z powodu pieniędzy. to Sisco wydawał jej się interesujący, a nie jego pieniądze.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 17:13:36

Gdyby to usłyszał, na pewno by się ucieszył, jednak – dostał już po łebku parę razy i na razie ostrożny był do ludzi, choć nie da się ukryć ze bardzo serdeczny.
- Super. Lubie wodę. Jeziora chyba tez...  -”chyba” charakterystycznie zabrzmiało. Nie mógł powiedzieć, czy je lubi jak ich w życiu nie widział,a  jeśli nawet, to wyrwano mu te wspomnienia. Widział na zdjęciach. Szczerze mówiąc to wydały mu się dziwnie przerażające, ale tego przecież nie powie komuś kto pochodzi z planety jezior.

Katia Ner`ya - 2013-09-09 17:18:15

nasypała sobie do wrzątu szczyptę herbaty i zamieszała łyżeczką. przykryła dzbanuszek żeby herbata sie zaparzyła. uśmiechnęła się na jego słowa.
-nigdzy nie widziałeś jezior co?
spytała chociaż domyślała się odpowiedzi.
-ale wiesz, to nawet nie chodzi o jeziora same w sobie... tylko o tę przestrzeń jaka jest dookoła. cisza, spokój, ładne zapachy. bez spalin i hałasu, bez ciasnoty i szarości... tylko Ty, jezioro, zieleń i niebo. i ta piękna cisza.
przedstawiła mu mniej więcej obraz jezior. a w jej głosie słychać było tęsknotę do tamtego miejsca.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 17:25:22

Odpowiedź była zgodna z domysłami.
- Nie. Jedynie na zdjęciach
trudno mu było sobie wyobrazić, ogarnąć zmysłami, jakoś utworzyć obraz tego o czym mówiła. Mogło to oznaczać, ze jezior nie widział nigdy. Gdyby widział,a  tylko nie pamiętał, mógłby sobie podświadomie pomóc w wyobrażeniu. Tu jednak wszystko stało, nie był zdolny tego poczuć.
- Myślę zę cisza i spokój może być fascynująca, ale wydaje mi się, ze na krótka metę. Przynajmniej dla mnie. Zupełnie nie wyobrażam sobie życia w innym miejscu niż stolica. Choć na pewno, jak już będę miał za co, to wybiorę się na jakaś planetkę w ramach wczasów. – chwila milczenia wypełniona jedynie spojrzeniem, choć nie było widać jego oczu, to jak chciał coś spojrzeniem „pokazać”, to się czuło. Tu było takie osobliwe skupienie uwagi rozmówczyni na jego osobie – fizycznie. I zaraz wszystko stało się jasne – tylko lekko łebkiem poruszył, „spojrzał” na swoje picie, i bardzo grzecznie:
- Mogłabyś? – wiele nie trzeba wyjaśniać, trzeba mu po prostu przelać ten soczek do szklanki i podać do pyska, on sobie sam nie weźmie.
Było to bardzo dla Sisca trudne, jakby go tu zamknąć, położyć jedzenie i klucz na stole, to by tu umarł z głodu a nie wylazł. Nie byłby w stanie tego użyć.

Katia Ner`ya - 2013-09-09 17:28:11

popatrzyła na niego nie wiedząc, o co mu chodzi, aż nie poprosił. poczuła się głupio, że sama mu tego nie zaproponowała.
-tak, przepraszam... już Ci pomagam...
odpowiedziała biorąc napój. otworzyła go i przelała po ściance do szklanki. włożyła słomkę.
-jak mam Ci to podać?
spytała nie wiedząc dokładnie, jak mu podać napój. a konkretnie gdzie wsadzić rurkę.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 17:36:51

– spoko – odparł beztrosko. Wcale nie miała obowiązku się domyślać, a i sam fakt, ze pomogła to była jej grzeczność. Chociaż Sisco z kimś kogo nie był pewny w tej kwestii – by na herbatkę nie poszedł. On niestety nie był i nie bezie fizycznie samodzielny, musi w pewnych sytuacjach liczyć na pomoc.
- Po prostu do góry – zapewne sama Katia, wstając, weźmie szklankę, więc i ją podniesie. On już resztę sam zrobi  - wychylił pysk w jej stronę, konkretnie to zagłębienie pod siatką. Z bliska okazało się ze wgłębi są dwie nachodzące na siebie płytki. Sam złapał rurkę. Zanim „pociągnął” tego napoju to trochę trwało, a jak już pociągnął to napił się bardzo malutko – bo miał malutką pojemność. Pewnie nie dokończy tego dzisiaj, to to było 220ml.
- Dziękuję – i mruknął, pokazując ze jest wdzięczny. Widać było ze się swobodnie czuje przy niej. Nie wstydził się słabości.

Katia Ner`ya - 2013-09-09 17:39:57

podniosła szklankę przytrzymują słomkę. poczekała, aż się napije i odstawiła szklankę.
-nie ma za co.
odpowiedziała i sama sobie nalała herbaty z dzbanka do filiżanki. najpierw powąchała, bo lubiła zapach herbat.
-mmm... ładnie pachnie...
stwierdziła i upiła łyczek herbaty. była gorąca, więc wypiła narazie mały łyczek, aby nie poparzyć sobie gardła i języka.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 17:43:42

Gorącego też nie można było Siscowi, więc mógł tylko patrzeć jak się Katia „meczy” z ukropem. Ale to szybko wystygnie.
- No, Alderiaańska sosna jest bardzo wonna, ma 10 razy więcej olejków eterycznych niż inne gatunki, jakbyś tego nie wypiła i zostawiła do całkowitego wystygnięcia, to skorupa się zrobi – wciął się ze swoją „wiedzą”, nie chciał by im konwersacja przystanęła, później ciężko ruszyć.
- Moja mama pochodzi z  Alderaana, niedawno tam była i przywiozła cały worek szyszek. Waniało w całym domu i jeszcze na klatce...

Katia Ner`ya - 2013-09-09 17:50:33

-[/i]nigdy tam nie byłam... opowiadała, jak tam jest?[/i]
wolała usłyszeć takie rzeczy z pierwszej ręki. bo wiedza szkolna jest skromna. z resztą jakby mieli omawiać każdą planetę, to prędzej by im siwe włosy się pojawiły niżby je sobie przybliżyli. na takim zadupiu, jak Naboo omawiało się jedynie najważniejsze planety, ale to tylko tak, żeby się orientować mniej więcej. pozostałą wiedzę zostawiano, aby uczniowei sami się dowiedzieli, o ile wogóle chcieli.
upiła łyczek herbaty, tym razem większy, bo herbata już przestygła.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 17:56:50

- Opowiadała, dlatego mailem chwilową fascynację Alderaanem. Ale zdałem sobie sprawę ze określenie „och jak tam pięknie” jest oklepane. Wszędzie jest pięknie. Ja i tak najlepiej wyszedłem na dystrybucji tych szyszek. – widać było i słychać że Sisco jest sceptyczny wobec zachwytów. Ale w pewnym sensie sam był kpiną z natury. Moze to rodzaj buntu wobec niej...
- A ty dlaczego opuściłaś swoje piękne, ciche jeziora? – tego był ciekaw, bo Katia nie pracowała na jakimś wysokim stanowisku – jak jego mama np. a w echosferze jako asystentka, a taką pracę to i by u siebie pewnie znalazła...

Katia Ner`ya - 2013-09-09 17:59:29

ocho, i oto się pojawiają trudne pytania, na które nie chciała odpowiadać. zwłaszcza, że nie do końca rozumiała to, co się wtedy wydarzyło...
-powiedzmy, że nie miałam tam żadnych perspektyw na przyszłość.
odpowiedziała częściowo zgodnie z prawdą. i dolała sobie herbaty z dzbanka do filiżanki.
-gdy będziesz chciał się jeszcze napić to powiedz. pomogę Ci...
dodała próbując jakoś delikatnie zmienić temat.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 18:03:30

Teraz czujnie obserwował, głównie dlatego, ze wyłapał pewną nielogiczność, bo tutaj tez jej się perspektywy nie poszerzyły. Jednak wydedukował, ze to coś niemiłego, nie do rozmowy, bo zaraz było szybkie zmienienie tematu.
Oczywiście ze go ciekawiło, Sisco był ciekawski ze ho ho, ale był też taktowny – zostawiamy.
- No to poproszę  -zmiana tematu, trochę aktywności, łyczek picia i trochę czasu by wymyślić następny temat.

Katia Ner`ya - 2013-09-09 18:11:03

uf, zmienił temat. była mu wdzięczna, ze nie chciał drążyć. podała mu znów szklankę trzymając za słomkę.
-proszę bardzo
dodała z delikatnym uśmiechem. tyle pytań jej się cisnęło na usta związanych z jego osobą. ale to ciekawość. a ona wolała, aby relacje międyz nimi się nie pogorszyły przez głupią ciekawość.
-jak to jest? Ty wogóle coś czujesz, gdy ktoś Cię dotknie?
zadała pytanie, które zdawało jej się najmniej inwazyjne i wścibskie...

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 18:19:14

Nawet mu słomkę przytrzymała – bardzo miła. Drobiazg, ale ważny, bo inaczej musiał słomkę łapać. Zawsze mu się to udawało, ale jak ktoś przytrzyma – to łatwiej. Oczywiście zamruczał i znowu  - ciągnął, ciągnął, trochę jak cielak przez smoczka, aż soczek podszedł. I napił się – znowu malutko. Jakby go tak zmusić to by całą szklankę wyduł, ale po co męczyć?
- Pewnie ze tak – odpowiedział wcale nie urażony.
- Najwięcej sensorów mam na siatce, z przodu i na stopach.  W innych miejscach czuje bardzo słabo, ale czuje

Katia Ner`ya - 2013-09-09 18:22:51

odstawiła szklankę, gdy już się napił.
-zimno i ciepło tez czujesz? czy tylko dotyk?
spytała nie mając na myśli ciągłego poddawania jego obudowy temperaturze. tylko, czy np. czuje delikatne zmiany temperatur tak, jak ona to odczuwała. wypiła trochę herbaty, ale wciąż na niego patrzyła.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 18:31:35

- jakbyś mnie oblała tą herbatą to bym poczuł. Ale jakbyś wywiozła mnie na Tatooine, to nie wydaje mi się bym czuł wielka różnicę – nie doświadczył wprawdzie tego jak się można czuć jakby mu słońca nagrzały do 70-80 stopni ten czarny metal, ale wiedział mniej więcej jak jest skonstruowany. Jego ciało w każdym razie pozostawało bezpiecznie hermetycznie zamknięte a aparatura zapewniała mu stałą temperaturę niezależnie od temperatury zewnętrznej.
- A co, na Naboo jest zimni? – nie miał pojęcia, jaka tam temperatura. A niedobrze, jak chciał na meteorologie zdawać – powinien na wyrywki wiedzieć. Nie wiedział – tak naprawdę to wcale nie chciał na ta meteorologię się dostać. Siebie samego próbował oszukać.
- A burze tam są? – i jedynie burze go interesowały. Jego ciche marzenie.

Katia Ner`ya - 2013-09-09 18:35:59

-na Naboo? jest ciepło. ale tak, są burze. w pobliżu jezior są częste burze.
odpowiedziała na jego pytania ciekawa, co mu chodziło po głowie. wylała resztkę herbaty z dzbanka do swojej filiżanki.
-a jakbym Cię teraz dotknęła, to poczułbyś, czy mam ciepłą dłoń, czy nie?
spytała chcąc sobie jakoś zobrazować jego życie w tej... puszce.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 18:49:08

A on miał taką swoja fiksację na temat burzy, już nawet nie pamiętał kiedy się zaczęło, ale od kiedy się zaczęło – nie chciało odpuścić i Sisco miał marzenie żeby przeżyć burze. Uczestniczyć, najlepiej jak najbliżej. Na Coruscant cały rok pogoda i temperatura jest taka sama. A on miał pociąg do burzy. Możliwe, ze jak już doświadczy to mu się odechce. Ale niektórzy lubią burze. Miał jednak świadomość ze przez kilka – kilkanaście lat to marzenie ściętej głowy, bo wyjazd takiego Sisca na tydzień na planetę 'z burzą” to koszt kilkunastu tysięcy – przy maksymalnym oszczędzaniu”. To nie jest „normalny człowiek” który sobie wykupuje bilet, kilka nocy w  hotelu i wyżywienie na miejscu. Do tego Sisco musi opłacić sobie asystenta, bo sam sobie nie poradzi.
- Możemy przeprowadzić eksperyment w imię nauki – jego życie w puszce było trochę złym określeniem. Raczej – jego życie jako cyborga. Ten metal był jego ciałem, czymś jak proteza. Pozostałe w jego małym ciałku mięśnie zostały pocięte i ułożone zgodnie z funkcjami droida. Mięśnie pleców zawiadywały nogami – musiał się tego wszystkiego nauczyć. Jakby go poganiać, to się zmęczy, będzie miał zakwasy. Czasem dostawał zadyszki, bo miał mała pojemność płuc.
Dotyk i bodźce fizyczne odczuwał na własnym układzie nerwowym, więc niejako jak na swoim ciele, dlatego w większości były to bodźce miłe. Jeżeli zaś by go uderzyć, to ból potrwa chwilę – w momencie uderzenia. Człowieka będzie bolało jeszcze długo. Jego nie.

Katia Ner`ya - 2013-09-09 18:53:57

uśmiechnęła się. zadziwiało ją, jak bardzo był otwarty. sama przyłożyła sobie dłoń do policzka, aby sprawdzić, czy jest chłodna tak, jak zawsze. gdy się przekonała, że faktycznie tak jedt wyciągnęła dłoń w jego stronę i delikatnie położyła na jego kadłubie. wyglądało to tak, jakby dotykała jego policzka.
-i jak?
spytała patrząc z ciekawością na nieco. starała sięspostrzec jego prawdziwe oczy, ale zawsze widziała tylko te jego kamerki. i teraz właśnie w nie patrzyła.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 19:01:17

Na „policzkach” akurat miał trochę mniej sensorów, najwięcej miał z przodu, nad pyskiem, na „nosie”, jak to czasem określano, ale ona dotknęła go jak człowieka. Znieruchomiał, wyraźnie skupiony. Milczał, nie poruszał się, atak się cisza koło nich zrobiła – bo inne stoliki to wiadomo, gadały. A Sisco się skupiał silnie. Na pewno nie było to dotknę – wiem. To było trudne dla niego. Kilak sekund kontakt trwał, i po chwili Sisco sprytnie myk – przesunął łeb pod ręką tak, by spoczęła ona na tym najczulszym miejscu. I znowu kilka sekund zastanowienia.
- Zimna... – nie była to odpowiedź której był na 100% pewien, to słychać było po głosie, ale prawdopodobieństwo było wystarczająco duże, by tak powiedzieć.
Kamerki widać było dziś nieźle bo z boku mieli okno z naturalnym światłem. Boczna para na nią patrzyła. Przednia miała za blisko, widziała więc niewyraźnie, była w pewnym sensie nieaktywna teraz.
Prawdziwych oczu, jeśli w ogóle działały jeszcze, nie można było dostrzec, były bardzo głęboko, doczepione gdzieś do mózgu.
Ale same kamerki były bardzo osobliwe, zwłaszcza jak się poruszały – niezależnie od siebie.

Katia Ner`ya - 2013-09-09 19:09:38

nie zabierała dłoni chcąc, aby najpierw odpowiedział. a gdy odpowiedział uśmiechnęła się delikatnie.
-takie właśnie są...
odpowiedziała wciąż się uśmiechając. i cofnęła dłoń. dopiła swoją herbatę. widziała, że długo się zastanawiał, a odpowiedź nie była pewna. ale takia różnice temperatur jak w dłoniach były małe więc miał prawo się pomylić, albo być niepewnym. zresztą ona pytała z czystej ciekawości, a nie żeby w jakiś sposób go oceniać.
-a jak widzisz?spytała odstawiając pustą filiżankę.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 19:16:21

- Wiesz co, ale to niedobrze jak zimne ręce, bo krążenie słabe... – od razu podzielił się swoimi wnioskami, ale trzeba mu wybaczyć, bo on tyle razy już męczony i straszony przez tych lekarzy, bez przerwy chory, bez przerwy coś nie tak, ze już mu w krew weszło i do innych z tym wychodził. Odruchowo zupełnie.
- Widzę bardzo dobrze i bardzo dużo, ale dopiero z odległości metra. Nie muszę się oglądać żeby widzieć co ten pan w stoliku równolegle robi...  -nie powiedział co on robi, bo o dłubaniu w nosie nie wypada w kulturalnym towarzystwie rozmawiać – żeby to widzieć. Chociaż zazwyczaj się rozglądam, ale to bardziej element komunikacyjny... bo jak widać mimiki za wielkiej to ja nie mam... – w ogóle nie miał mimiki, nadrabiał jej brak głosem.
- Niektórzy się dziwią, jak można widzieć spod tej siatki, ale to nie przeszkadza. A inni w ogóle myślą ze ja nie mam oczu... – całkowicie bez skrepowania o tym mówił. Nie był to trudny temat. No i czuł się akceptowany,a  to podstawa.

Katia Ner`ya - 2013-09-09 19:36:10

-akurat z krażeniem to mi nie straszne. zawsze mam zimne ręce. a co do Twojego widzenia... chodziło mi o to, czy widzisz wszystko w kolorach, czy może tylko odcieniach szarości itp.
ciągnęła temat widząc, że sięnie krępuje. ale gdy wspomniał o mężczyźnie z równoległego stolika ona niestety na niego popatrzyła i delikatnie się skrzywiła.
-oj... to nie było smaczne...
stwierdziła wracając wzrokiem do swojego towarzysza.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 19:47:05

- ja widzę dużo więcej kolorów niż ludzie – odpowiedział spokojnie i zgodnie z prawdą. Robione przez niego zdjęcia były bardzo „ciężkie” jeśli chodzi o bajty, bo paleta kolorów była dużo większa, ale ludzie i tak widzieli tylko tyle na ile im pozwały oczy. Sisco nie był człowiekiem, nie był nawet ssakiem. Był owadem, jego rasa posiadała oczy złożone.
- No... ale wiesz, to jest knajpa artystów. Artyści są różni. Daj łyczka – wyciągnął się w kierunku szklanki. Wcale się nie krepował.
- Bo jak chcesz jeszcze coś odwiedzić na górnym mieście to trzeba szybciej pić, to może na zachód słońca zdążymy

Katia Ner`ya - 2013-09-09 19:49:57

podała mu od razu szklaneczkę jak zawsze przytrzymując słomkę.
-zachód słońca? nie widziałam go już od kilku miesięcy... jestem ciekawa, jak tutaj wygląda.
przyznała mu rację na ten pomysł.
-więcej? to... jak Ty mnie widzisz?
spytała, bo trudno jej to było sobie wyobrazić.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 19:54:25

- Widzę więcej kontrastów, między włosami a jasną skórą, widzę bardzo wyraźnie takie drobne plamki w oczach co każdy ma i je widzi z bliska w lustrze. Widzę strefowe zmiany koloru na ustach – z brzegu kolor jest mniej wyrazisty niż w środku. I bardzo mi się podobają twoje rumieńce – przekrzywił łepek i mruknął. Jak mu dała się napić (bo wcześniej prosił) – to się napił, starając się jak najwięcej, ale i tak nie zdoła całego wypić zanim wyjdą.

Katia Ner`ya - 2013-09-09 20:00:54

słuchała go uważnie. i zdała sobie sprqawę, że ludzie na tak wiele detali wogóle nie zwracają uwagi. a gdy wspomniał o jej rumieńcach te jak na zawołanie się pojawiły. uśmiechnęła się lekko zakłopotana.
-no już.. znaczy... może opiszesz mi teraz coś innego?
poprosiła czując sie zakłopotana i zawstydzona tyleoma... komplementami, bo tak właśnie je odbierała. a zwykle nie słyszała żadnego, no góra jeden...

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 20:07:21

- Ale to znowu bezie niesmaczne... na przykład idziesz sobie rano chodnikiem i widzisz miejsce gdzie dwa tygodnie temu ktoś narzygał – bo jest zmiana barwy na chodniku, której ludzie już nie widzą,a  ty jeszcze przez miesiąc będziesz widzieć. Albo widzisz babkę w spódnicy, dla niej nic się nie prześwieca a ty możesz policzyć wszystkie serduszka na jej majtkach...Albo jak ktoś cie pyta odnośnie czegoś ile widzisz kolorów, oczekując ze powiesz trzy, a  ty widzisz sześc... fajne to.
Starał się dawać jakieś takie odpowiednie przykłady, teraz zaś obserwował jak Katia zmienia kolor. Wiedział, ze delikatnie trzeba.
- Albo jak się światło odbija od czegoś... na przykład zaraz pójdziemy na taras widokowy na zachód słońca i te cieple promienie będą odbijały się od twoich włosów. I znowu będę widział bardzo dużo różnych barw, od czerni po głęboki granat...

Katia Ner`ya - 2013-09-09 20:10:25

-oh jej...
westchnęła słysząc kolejny komplement. ale on tak to jakoś ubierał w słowa, że brzmiało to pięknie, a nie coś typu: ,,masz łądne oczy''.
-może zostaniesz poetą?
zaproponowała i deliaktnie się uśmiechnęła. była ciekawa, czy on się zorientuje, o co jej chodzi.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 20:16:07

- Już zostałem – odchrząknął zawstydzony – chociaż odchrząkanie nie było jego fabrycznym dźwiękiem, to uznał ze to dobry dźwięk na teraz – pochylił łepek i jedną nogą zaczął się „skubać” po przednim palcu drugiej. Tak się uroczo „zawstydził”.
- A w wolnych chwilach lubię powiedzieć komuś coś miłego, bo coś miłego jest takie miłe... Okej, dopijaj herbatkę, i spadamy na zachód słońca. Proszę pani, rachunek poproszę  -zwrócił się tez do krzątającej się kelnerki.

Katia Ner`ya - 2013-09-09 20:20:38

uśmiechnęła się delikatnie na jego słowa.
-tak, to jest zadziwiające, jak sprawianie komuś przyjemności sprawia, że i nam robi się przyjemnie.
przyznała mu rację i popatrzyła na kelnerkę, którą zawołał.
-ja już wypiłam. ale pozwól, proszę, że ja zapłacę. w końcu Ty płaciłeś za taksówkę.
zaproponowała. nie lubiła czuć, że komuś jest coś dłużna, stąd jej propozycja.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 20:26:30

- Prawda. Dlatego warto to stosować. Takie chytre jest... – wykonał ruch a'la skinienie głowy, ale widać było o co chodzi. Jak juz się do Sisca przyzwyczaiło, a i on był swobodny, to wiele potrafił pokazać.
- Niii, ja już otworzyłem kartę płatności, kod mi przepadnie. Zapłacisz wejściówki na taras widokowy, obiecuje...- odstawił nogę, „ukłonił się” robiąc lekki „przysiad”, taki czarujący był zeby uwagę odwrócić. Bo nie chciał jej na koszty narażać, zaprosił ją i ona ma płacić? Zapłaci dla honoru ale tam gdzie taniej. Sisco niedługo będzie sławny to se powetuje!

Katia Ner`ya - 2013-09-09 20:33:50

-cóż, no dobrze. ale wiedz, że ja trzymam za słowo zawsze. nawet sto Twoich wierszy może nie wystarczyć, abym Ci wybaczyła, jeśli słowo złamiesz... chociaż nie... Twoich wierszy to pewnie by jeden wystarczył, tak dobrze dobierasz słowa...
sptwierdziła z delikatnym, uroczym uśmiechem. no, ale pozwoliła mu zapłacić. na taras to sama szybko skoczy po bilety, żeby tylko on faktycznie słowa dotrzymał. zwłaszcza, że mu powiedziała, jak może ją ugłaskać.

Sisco Hasupidona - 2013-09-09 20:47:27

Mruknął na te słowa wielotonowo, czyli wydajać wiele dźwięków za jednym dźwiękiem. Dźwięki widać też umiał nietypowo wydawać, ale co się dziwić, jak miał „taki język” ze go słuchać trudno, a  co dopiero wypowiadać...
- I pamiętaj ze jestem słodki...
Zapłacone zostało z napiwkiem, bo Sisco chciał być dobrze kojarzony jakby co  -wiadomo, on jest 'trochę inny”. Przy wyjściu pan od straży zdjął ogranicznik, podziękował, życzył miłego wieczoru. Do tarasu widokowego nie było daleko, więc poszli piechota.

http://www.startales.pun.pl/viewtopic.p … 5438#p5438

Jenathaza - 2013-11-17 13:34:21

Życie nie rozpieszczało oficera Mavhonica. Z resztą nikogo w tych czasach. Obiecywali ze będzie coraz lepiej. W eterze wisiały wybory na przedstawicieli do senatu, więc stolica była podzielona jak mało kiedy. Po takim podziale zresztą, kiedy trzeba było rozdzielać fanatycznych wyborców dwóch przeciwnych sobie ruchów, rozjuszeni „wyborcy” załatwili Jenathaze kolejny już w tym roku urlop zdrowotny. I tak na spotkanie ze swoim przyjacielem do Trzynastej w nocy przyszedł z  ręką na temblaku. Stara kość ni wytrzymała i trzasła. Może to właśnie ten moment by w końcu zrozumieć (co mu Iliani już kilka lat tłumaczyła) ze czas zawiesić mundur na kołku?
Mimo przekroczenia pięćdziesiątki Mavhonioc nadal był postawnym, wzbudzającym respekt mężczyzna gadziej rasy historii. Opuchlizna z twarzy już mu zeszła i mógł dziś w chwale odebrać od  Janesseriego swoją dychę po tym jak się założyli, ze któryś z nich w mordę za politykę dostanie. Można by pomyśleć ze Jena się podłożył, no ale przecież Jena to nie Trax by na złość babci odmrozić sobie uszy.
Gliniarz usiadł przy jednym ze stolików w niezbyt obleganym lokalu. Kiedyś po incydencie z Traxem zrobiło się tu naprawdę gwarnie, ale dwa tygodnie i po sprawie...

MOC - 2013-11-17 13:45:43

Kilka minut później do lokalu wszedł elegancko ubrany durosjanin. Miał na sobie nowy garnitur, skrojony na miarę, co od razu  było widać bo świetnie na nim leżał. W dodatku uśmiechał się władczo i patrzył po pozostałych z lekkim uczuciem wyższości. Prokurator Ak'Domi... a raczej prokurator generalny kwadrantu Ak'Domi. Ostatnio awansował.
Rozejrzał się on po lokalu, ale nie musiał się jakoś specjalnie wysilać bo komendant Mavhonic był bardzo charakterystyczną osobą. Szybko go odnalazł i podszedł do jego stolika.
- Ha, widzę, że ktoś tu ma szczęście w nieszczęściu
Rzucił wesoło na powitanie i siadł na wolnym miejscu. Lekkim ruchem dłoni wskazał na "rany wojenne".
- Starcie z protestującymi?
Próbował zgadywać, a tymczasem przywołał gestem kelnerkę, by podeszła i przyjęła zamówienie.
- Dzisiaj pijemy na mój koszt

Jenathaza - 2013-11-17 14:01:35

Ledwo się Jena zdążył rozsiąść, a już nadszedł jego umówiony kompan. Zakłady między tymi dwoma panami o dychę na różne tematy stały się już tradycją. Ale każda sfera życia powinna mieć swoje tradycje.
Najważniejsze że Jena mógł już uśmiechnąć się z pokazaniem zębów i nie widać było tej odrażającej krwi na zębach, która upodabniała go do drapieżnika po posiłku – a tak wyglądał zaraz po pobiciu. Na szczęście to zdjęcie nie miało takiego wzięcia w prasie jak to kultowe z Queni, które przyniosło Jnathazie chwilową sławę.
Wracając jednak do szczęścia w nieszczęściu, miał złamaną lewa rękę, więc spokojnie mógł celebrować uścisk dłoni. Oraz odebrać dychę. Dycha ta była tym samym banknotem już od ponad roku, przechodziła z ręki do ręki tych samych osób. Stałą się bardziej symbolem niż banknotem.
- No naturalnie, trzeba przede wszystkim uczcić twój awans, gratuluje... czekaj, mam coś dla ciebie – ze złamaną ręką trochę trwało zanim wygrzebał z wewnętrznej kieszeni kurtki niewielką drewniana ramkę a w niej karykaturę nie kogo innego jak samego Ak'Domiego, narysowana ręką Jenathazy (który zresztą w wolnych chwilach umilał sobie egzystencje tworzeniem obrazów i grafik) – z dużą głową,z  groteskowo zaznaczoną duma na twarzy i lekko wrednym uśmiechem, siedzacy za biurkiem z plakietką: Jego Eminencja Prokurator Generalny Kwadratu Jasnie Oświecony Janesseri Ak'Domi. I ten oto obrazek podał przyjacielowi.
- Sprawiedliwość tryumfuje.
Teraz wyprostował się. Wyglądał potężnie za stolikiem który zajmowali, a Trzynasta w Nocy nie była b yle jakim lokalem i niezłe tu mieli stoły. Za biurkiem pewnie będzie wzbudzał nie gorszy strach niż na ulicy. Bo trzeba się przemóc i zacząć spoglądać prawdzie w oczy: Jena się starzeje.
- Nie protestacyjnymi tak dla odmiany. Z wyborcami Liberałów. Bolesne zderzenie z wolą narodu... Bardzo przykre, ze tak zaczyna wyglądać nasza demokracje.

MOC - 2013-11-17 14:13:55

Ta już tradycyjna dycha nie była jakąś wielką fortuną, więc mogła sobie tak krążyć z rąk do rąk. Co prawda czasem dochodziły do niej kolejne dychy, ale ta była taka główna - jedyna. I tym razem trafiała w ręce MAvhonica a więc bilans był tym razem po jego stronie. Ale wkrótce pan prokurator pewnie się odegra. Zawsze tak jest.
- Dzięki
Odpowiedział i spojrzał na to co mu oferował Jena. Wziął do ręki ramkę i przyjrzał się swojej karykaturze, któa bardzo mu się spodobała. Uśmiechnął się nawet tak jak na rysunku po czym położył go przed siebie i dumnie się rozsiadł.
- Postawię ją sobie na biurku gdy te Łajzy będą do mnie przychodzić z prośba o ugodę
Te Łajzy to oczywiście adwokaci przestępców próbujących wymigać się od kary. I tym razem to Janessari będzie dyktował warunki, nie odwrotnie. Na samą myśl o tym uśmiechnął się wrednie, co nadawało mu nieco złowieszczości.
- Taa... zobaczymy na jak długo.
Mruknął i na chwilę musiał przerwać bo przyszła kelnerka. Zamówił dla siebie to co zwykle a Jenie pewnie to samo. A gdy ta odeszła z zamówieniem to mógł wrócić do przerwanej rozmowy.
- Naród jest tępy, pójdzie za każdym obiecującym gruszki na wierzbie... na szczęście dwóch już przymknęliśmy za korupcję. Dwóch oszołomów mniej

Jenathaza - 2013-11-17 14:24:28

Mavhonic domyślał się, jaka satysfakcję osobistą daje Jamesseriemu jego praca. A teraz, po awansie na który tak długo czekał już w ogóle. W tych nieprzychylnych ludziom czasach dobrze było mieć świadomość istnienia kogoś takiego. Nie był ani sympatyczny pod publikę ani skłonny do bogacenia się przy okazji. Posyłał przestępców tam, gdzie ich miejsce  -na ławę oskarżonych.
Co do zamówienia, to Jena nie protestował na „to samo” oraz „to co zwykle”. Nie zabroniono mu pić alkoholu, choć wiadomo, ze to szkodzi na wszystko. Pieprzenie, które denerwuje, bo baby w to wierzą i meczą swoich chłopów.
- Dwóch z kilku tysięcy. No ale więcej dwóch niż zero i może reszta trochę się przestraszy. Przed wyborami. – wzruszył ramionami. Jednym ramieniem, drugie  powiązane ze złamaną ręką trochę go bolało.
- Cudowne warunki dla obiecujących gruszki na wierzbie. Ludzie się boją. Wczoraj w wieczornych wiadomościach mówili że ktoś znowu zabił jakiegoś jedi, i niewykluczone ze byli to sithowie. Dwa tygodnie temu rozbił się ten tankowiec na orbicie Kyneyn. Jeszcze wcześniej zamach w ambasadzie Korreliańskiej...

MOC - 2013-11-17 14:47:35

O tak, praca dawała mu sporą satysfakcję. Po to ukończył studia prawnicze, by posyłać drani za kratki. Kariera obrońcy nigdy go nie pociągała, bo czasem postrzegał ją jako pracę adwokata Ciemnej Strony. Wiesz, że twój klient jest winny jak cholera a mimo to musisz go bronić... chociaż to też zależało od konkretnego prawnika i byli też tacy, co bronili tylko niewinnych. Tylko tacy zdarzali się bardzo rzadko...
Tak więc Janesseri dobrze radził sobie w pracy, w domu o dziwo też było wszystko w porządku, żadnych większych problemów. Nareszcie życie zaczęło się układać.
- Po wyborach też można ich odłowić. Jeśli ktoś ma coś na sumieniu to prędzej czy później wpadnie. Nie politycy mnie martwią a nastroje społeczne. Jest co raz gorzej, głównie przez media
Mruknął ponuro. Sam musiał oglądać wiadomości w holonecie z przyczyn zawodowych. Musiał być na bieżąco. A tam wszystko w ponurych barwach rysowano.
- Media wszystko wyolbrzymiają... wiesz jaką zaletę ma Imperium w porównaniu do Republiki? Media milczą o takich sprawach... wiem, wiem, cenzura i tak dalej. Ale przynajmniej społeczeństwo nie wpada w popłoch bo jakiś pilot zasnął ze zmęczenia albo zawiodły systemy bezpieczeństwa. A nie każdy zamach to sprawka sithów. Każdy rząd ma więcej wrogów wewnętrznych niż zewnętrznych

Jenathaza - 2013-11-17 14:53:52

Jena skinął głową. Kiedy podano trunek, zaraz ujął niewielką jak na jego gabaryty szklankę czy tam kielich między dra grube palce zakończone topornymi paznokciami, które w przeciągu kilku tygodni można by przerobić w miarę odrastania na śmiercionośne pazury. Mavhonic bardzo dbał na co dzień, mu wyglądały jak paznokcie.
- Media to hieny, jednak wciąż mam wrażenie że coś wielkiego jest ukrywane przed opinia publiczną. Między innymi dlatego zmęczony pilot staje się bohaterem wszystkich nagłówków...

MOC - 2013-11-17 15:04:11

Durosianin przyjął swojego drinka i najpierw nieco poruszał szklanką, by się dobrze "wymieszał". W zasadzie był on dobrze przyrządzony, jednak Janesseri miał już taki nawyk - musiał zakołysać każdym trunkiem który wpadł mu w ręce - drinkiem, kawą, herbatą, nie ważne. Pokołysać trzeba, taki nawyk.
- Na pewno coś rząd ukrywa, ale tego nigdy się z mediów nie dowiesz. Z resztą, nie ma co zagłębiać się w teorie spiskowe, życie wystarczająco wiele razy sprzedaje nam kopniaki w dupe, by się przejmować sprawami o wadze Galaktycznej
Ak'Domi miał praktyczne podejście do życia. Czasem innym to przeszkadzało, jemu zaś ułatwiało wiele spraw. Po co zawracać sobie głowę sprawami Jedi, Sithów, Republiki czy Imperium, skoro i tak się nie ma na to wpływu poza jedną decyzją - wyborem kolejnych darmozjadów do Senatu. On i Mavhonic za to mieli wpływ na coś innego ale nie mniej ważnego - walkę z przestępczością

Jenathaza - 2013-11-17 15:14:01

- Chciałbym mieć twój spokój...
Przez wiele lat w służbie w CSB Jena zrobił się bardzo nerwowy, podejrzliwy i niepewny. Obcował z takimi przekrętami które mu by wcześniej nie przyszły do głowy,a  pomysłowość świata przestępczego nie miała granic. Ale największy lęk i tak dotyczył niezmiennie tego samego. Coruscant. Stolica republiki. To zawsze bezie zapalnik. Mimo iż otwarte walki dzieją siew  innych miejscach, na odległych planetach, to wszystkie systemy podchodów rozgrywają się tutaj. Tu, pod oknami władzy.
Napił się znowu, porządnie – czyli pół szklanki za jednym razem, co mogło oznaczać, ze chce powiedzieć coś ważnego. I to oznaczało.
- Iliani chce bym odszedł z policji – przez chwilę podziwiał jakaś sztuczną palmę w rogu, by za chwile przenieść spojrzenie na twarz Janesseriego.
- Boi się o mnie. Ja się boje o dzieci. – ale boję się też o republikę – pomyślał. Widział nie tylko ewolucje świata przestępczego, ale i powolne zatracanie się moralności wystawianych codziennie na pokusę świata policyjnego. Niedawno przyłapali jednego funkcjonariusza na przyjmowaniu korzyści majątkowej. Obiecali mu ze nikt podobny do pana Ak'Domiego się o tym nie dowie (czyli że nie zgłoszą), pojechali mu po dodatku motywacyjnym, patrzą na ręce. I sami się demotywują.

MOC - 2013-11-17 15:32:31

- To wynik wielu różnych przykrych sytuacji. No i trochę tż kursu medytacyjnego jakiegoś tam ruchu filozoficznego
Odpowiedział trochę niechętnie. Nie lubił o tym mówić... Parę lat temu żył w okropnym stresie i przełożeni wysłali go na ten kurs. Nie był on taki zły, nauczył się tego i tamtego... ale nie lubił mówić o tym, że musiał brać w czymś takim udział. Trochę mu to jakąś sektą pachniało, ale sprawdził i byli czyści.
- Rozumiem... ona chce byś odszedł, ty nie chcesz. Idź na kompromis, praca za biurkiem nie jest taka zła a wciąż będziesz miał wpływ na to i na tamto
Poradził przyjacielowi. Fakt, starzał się co było widać. Dlatego lepiej odejść z czynnej służby póki nie okaleczył się za bardzo. A praca w komendzie głównej może i była trochę nudnawa, ale mógł za to nadzorować różne śledztwa i być na bieżąco ze wszystkimi sprawami. No i częściej by się kontaktowali na stopie służbowej.

Jenathaza - 2013-11-17 15:42:52

Jena wcale nie zamierzał go o to pytać i nie tylko dlatego, ze mówił o tym niechętnie. Nie chciał usłyszeć „i ty idź na taki kurs”, bowiem jena był podobnie negatywnie do takich rzeczy nastawiony, uważał, ze wszystkie te depresje i im pochodne to fanaberie ludzi którzy nie maja prawdziwych problemów. Owszem, zdarzają się jednostki bardziej nerwowe, te można wysyłać dla dobra współpracowników, bo mogą rozwalać zespół. I dlatego Jaensseriego wysłali. On się sam nie wysłał.
- Praca za biurkiem – Jena zaśmiał się bezgłośnie, przez zęby, opuszczając spojrzenie na swoją szklankę.
- Półpiętro do emerytury.  -znowu spojrzał na towarzysza. Janesseri nie znał go za młodu, ale widział jego syna. Mógł sobie wyobrazić. A tymczasem koło oczu Jeny widać było już wyraźnie oznaki wieku. Widać było tez siwe pasma w ściągniętych do tyłu w gruby warkocz włosach. Kiedy komendant się uśmiechnął, widać było wyraźnie kaniony zmarszczek, tym wyraźniejsze, ze pod naporem praw natury łyski mu się poprzesuwały by nie przeszkadzać tworzącym się zmarszczkom.
- gadam jak ci co by chcieli być wiecznie młodzi, co? Wiesz – chciałbym być wiecznie młody. Strasznie ciężko mi się pogodzić z tym, że po prostu przychodzi ten czas...
Praca w terenie to było cos, co kochał. Ale jeszcze dziesięć lat temu ostatnia akcja skończyła by się paroma siniakami, może jakaś raną wymagająca szycia. Dnia urlopu by nie wziął. A dziś siedział tuz  ręką w gipsie i zakazem przychodzenia do pracy przez co najmniej dwa tygodnie. A jak już dwa tygodnie miną, to z daleka od radiowozu.

MOC - 2013-11-17 15:57:51

Czasem jednak nawet zwykłego człowieka czy durosa nadmiar problemów może przytłoczyć i wtedy taki kurs się przydaje. Jednak jakby Janessari miałby wybór to mimo wszystko sam by się na taki kurs nie wysłał. Ale wyboru nie miał, poszedł, pomogło. Ale nie mówił o tym głośno by nie wyjść na osobę o słabych nerwach czy coś. Ta męska duma...
- Ha... półpiętro do emerytury. Lepsze takie półpiętro niż wieczna piwnica. Spójrz na siebie, starzejesz się. Na Moc, ja też. Ale ja pracuję za biurkiem i spokojnie do osiemdziesiątki mogę dociągnąć, a potem przenieść się do sądu do spraw rodzinnych czy gospodarczych i z głowy. Nikt nie jest niezniszczalny
Janessari może i delikatny nie był, ale wolał by jego przyjaciel mimo wszystko żył i cieszył się dobrym zdrowiem. Nie chciałby dostać zaproszenia na jego pogrzeb, bo dureń uparł się że nadal musi pracować w terenie mimo że ciało już mu powoli posłuszeństwa odmawiało.
- Ha... każdy by chciał być wiecznie młody i niezniszczalny. Ale trzeba innym młodym zrobić miejsce, niech oni się wykazują.

Jenathaza - 2013-11-17 16:18:35

Taka akurat niedelikatność na rękę mu była, lepsza niż tłumaczenie ze coraz młodszy nie będziesz. Wielu policjantów tak miało. Żyli na wysokich obrotach, w kontakcie z niebezpieczeństwem, trochę jak pierwotni wojownicy broniący swojego domu i plemienia. Ginące kultury. Ciężko jest nagle przestać być samcem alfa patrolującym tereny.
- Masz racje, ja to wszystko rozumiem. Jak wstaje, zanim wyjdę z domu mówię sobie: dziś pogadam z nimi o mojej przyszłości. O tym, ze przestane wychodzić na patrole. Przychodzę do komisariatu, przeglądam raporty... ubieram kamizelkę, mundur, biorę chłopaków. Jeszcze ten jeden dzień. I tak codziennie.  -uśmiechnął się do szklanki bez pokazywania zębów.
- Pewnie jak przyjdę po tym urlopie, przełożeni już będą na mnie czekali. I pogadają ze mną na ten temat. Beda bardzo mili. Nie powiedzą mi wprost: Mavhonic, jesteś już stary. Dziwnie się czuje.  -spojrzał na szklankę, Tylko trochę na dnie było. Chyba miał dziś ochotę wypić trochę więcej...

MOC - 2013-11-17 16:39:00

JAnessari tego uczucia nie znał. Był wojownikiem, ale innego rodzaju - intelektualnym. Swoje najcięższe batalie staczał w salach rozpraw, gdzie o sukcesie decydowała przebiegłość oraz umiejętność manipulowania ławą przysięgłych. Ak'Domi nie był idealistą wierzącym w to, ze dobro zawsze zwycięży czy że prawda prędzej czy później wyjdzie na jaw. Owszem, dążył do tego by tak było, ale nie zawsze czystymi sposobami, czasem pozwalał sobie na drobne manipulacje, na graniu na emocjach i tak dalej. Byle osiągnąć swój cel. Brał świat takim jakim był.
- Prędzej czy później tą decyzję będziesz musiał podjąć, weź się więc w garść i posta nów sobie twardo i jasno. Tego a tego dnia nie wyjdę już na patrol, wcześniej poinformuj swoich chłopaków o tej decyzji, niech się przygotują, pożegnają się. Zrób to jak prawdziwy facet a nie uciekaj od tego problemu
Polecił mu równie "delikatnie" jak poprzednio, dopijając swój drink. Dla niego taka dawka była całkiem odpowiednia, ale zerknął na MAvhonica i gestem zamówił jeszcze raz to samo.
- Lepiej odejsć samemu niż zostać do tego zmuszonym, trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść

Jenathaza - 2013-11-17 16:51:38

Jena znowu się zaśmiał. Moze nie nerwowo ale nie do końca naturalnie.
- czy to czasem nie cytat jednej z  piosenek Traxa? No ale mimo wszystko mówi prawdę. -  Trax zszedł ze sceny w stylu dość żałosnym. Powoli zastępował go dobrze im znany nietypowy przypadek – Sisco Hasupidona.
Dalej nic nie powiedział. Westchnął przez nos, podziękował za kolejnego drinka. Awans przyjaciela i jego... zmiana stanowiska. Stałe godziny pracy. Kawa, pączek i holonet.

MOC - 2013-11-17 17:10:41

- Nie wspominaj mi o tym durniu
Warknął Ak'Domi. Na Traxa miał wyjątkowe uczulenie i nie lubił o nim wspominać. Wciąż żałował że zmarł... nie dlatego, że go lubił czy coś, tylko dlatego że nie posłał go za kratki gdzie było jego miejsce. Taka niedokończona sprawa.
Po chwili przyniesiono nowe drinki, którymi można się było rozkoszować. Duros wziął do ręki swój i oczywiście nim pokołysał w zamyśleniu.
- Pomyśl o tym, bo niestety powoli zbliża się ta pora... dobra, zmieńmy temat. Co w domu?
Temat bardziej neutralny i można było do woli sobie ponarzekać przy drinku

Jenathaza - 2013-11-17 17:20:29

Na to warknięcie Jena zaśmiał się krótko, ale intensywnie i z prawdziwym rozbawieniem. Nie tyle z Traxa co właśnie z reakcji durosjanina na samo to nazwisko. Prokuratorzy z reguły maja do czynienia z dorosłymi, mniej lub bardziej zapalczywymi przestępcami. Mavhonic mógł sobie tylko wyobrażać zażenowanie Janessariego, kiedy przyszło mu zebrać zeznania od człowieka który ma 25 lat i nie rozumie wagi swojego przestępstwa.
- W domu odpukać dobrze. Dzieci zdrowe, wnuk rośnie. Żona grzeczna. Szykuje się remont łazienki, bo Kalet spłuczkę urwał i cała ściana się posypała, kafelki odpadły i nie najlepiej to wygląda. Ale przynajmniej jest pretekst by coś zmienić.

MOC - 2013-11-17 17:36:06

Od tego czasu Janessari cierpi na pewien uraz względem tych wszystkich "artystów" niewartych złamanego grosza. Więc gdy znowu wybuchła afera z piosenkarzem gwałcicielem to obstawiał, że tym razem sprawca trafi za kratki. Co z tego, że ten gwałciciel to cyborg, który zaczął śpiewać. Durosianin posłałby go za kraty, ale niestety nie dostał tego śledztwa, wiec się wkurzył jak sprawę umorzono. Ale będą inne, bo na pewno będą.
Słysząc o rozwalonej łazience Ak'Domi zaśmiał się.
- Ah te dzieciaki, co? Iliani pewnie się z tego cieszy, bo ma powód do remontu totalnego... tylko uważaj, by przy okazji połowy mieszkania nie pozmieniała. Kobiety tak mają, jak wpadną w wir zakupów i remontów to można tylko stać, płakać i płacić

Jenathaza - 2013-11-17 17:47:33

- O tak, uważam bardzo. Przynosi do domu katalogi, to je chowam. Powymieniałaby. W sumie się jej nie dziwie, trochę już nieświeże to wszystko, ale przy dzisiejszych cenach i naszym kredycie – nie ryzykowałbym. Chyba ze dadzą mi odprawę jak przejdę za biurko. Wtedy będzie trochę grosza by te płytki przykleić i może wymienić szafkę. Jeśli się Iliani opanuje.
Z uśmiechem to powiedział więc nie było tak źle u nich. Wiadomo – wszyscy teraz oszczędzali. Ci co nie mieli kredytu to mieli dorosłe dzieci, które miały kredyt, albo się uczyły, albo wnuki, albo sto innych wydatków i nie było ludzi bogatych na Coruscant. Poza politykami, mafiami i tymi właśnie artystami – swoją droga jak się Jena dowiedział, ze Sisco odpowie za gwałt to mu się miękko w nogach zrobiło, bo on to „maleństwo” z bliska oglądał, dlatego tez ucieszył się jak sprawa się zakończyła uniewinnieniem, czy tam umorzeniem.
Ale Traxowi to się należało. Jego tez Jena widział z bliska...

MOC - 2013-11-17 18:11:19

- Czasem trzeba zaisnąć zęby i coś wymienić. U mnie w mieszkaniu żona ostatnio wyremontowała sypialnię, kuchnie i jadalnię. Dobrze, że wziąłem nadgodziny, w tym bałaganie nie musiałem siedzieć... ale Aris jest zachwycona efektem, wiec warto się poświęcić
Odparł z uśmiechem, dając tym samym Jenie znak, że mimo wszystko warto w ten remont się bawić. Wiadomo, był to jakiś wydatek, ale mieszkania z czasem nie młodnieją i przychodzi taki moment, że trzeba będzie coś wymienić, coś odmalować itp. Lepiej mieć więc jedna rzecz z listy za soba, bo jak się to wszystko nazbiera to wtedy będzie problem.

Jenathaza - 2013-11-17 18:15:45

Tylko ze teraz jena nie weźmie nadgodzin, był na urlopie,a  jak już wróci, to za biurko. Tam nadgodzin nie ma jak wziąć za bardzo. To właśnie w terenie zdarzało się, ze nie można było wrócić wcześniej.
- na szczęście moja Iliani nie posuwa się do samodzielnych decyzji. – Mavhonic miał trochę mniej samodzielną żonę.
- No właśnie, u ciebie co tam? Szykują się wnuki?

MOC - 2013-11-17 18:34:46

- Się ciesz, moja jak coś sobie postanowi to muszę toczyć batalie, przy których sala rozpraw to plac zabaw
Durosianin zaśmiał się głośno. Oczywiście przesadzał, ale to nie zmieniało faktu, że jego żona miała dosyć trudny charakter, jednak Janessari ją kochał za to i nie przeszkadzało mu to.
- Wnuki? Jeszcze jakoś żadna moja pociecha nie wpadła na pomysł by mnie tak obdarować. Wiesz, najpierw kariera potem rodzina... niestety to odziedziczyli po mnie

Jenathaza - 2013-11-17 18:45:26

- Późne ojcostwo, późne...  -zawiesił na chwile głos – ...dziadostwo? basic czasem płatał figle, ale całkiem sympatyczna gra słów wyszła. W każdym razie wiadomo o co chodzi. U Jeny zaś poszło wszystko szybko. Wcześnie urodził się Sedit. Kalet i Senemedara już dużo później. U Sedita tez się szybko urodziło. I wszyscy strasznie do Jeny podobni.

MOC - 2013-11-23 13:20:16

- Ja ci dam dziadostwo! Dziadem się jeszcze nie czuję
Prychnął, świetnie udając napad gniewu i urażoną dumę. W czasie procesu czasem musiał uciekać się do różnych sztuczek, grając na emocjach przysięgłych. Musiał więc całkiem nieźle opanować grę aktorską, co też teraz udowadniał.
Po chwili znowu się uśmiechnął i sięgnął po swojego drinka, by się napić.
- Chciałbym mieć wnuka, ale nie będę przecież dzieciaków poganiać, niech się przygotują do roli rodziców.
Nie żeby on sam był gotowy. Kiedy mu żona powiedziała, że jest w ciąży to zemdlał... miał tyle różnych planów w które dzieci się jakoś nie wliczały. Ale mimo to nie żałował.

Jenathaza - 2013-11-23 13:38:25

Szczerze mówiąc Jena jako prosty gliniarz często się na to sam nabierał. Widział jak Janesseri idzie przez korytarz, wygląda na bardzo złego, wszystkie policjanty się ustawiają pod ścianami na baczność i tylko gałami świecą. On wchodził, przesłuchiwał, i wychodził uśmiechnięty.
Ale wiedział, ze jakby się Ak'Domi naprawdę pogniewał, to by to jakoś inaczej wyraził. Co innego własne emocje a co innego demonstracyjne.
Wracając do dzieci, to jena Sedita miał dość wcześnie. Bliźniaki już później, dużo później.
- Jeszcze cie zdążą zaskoczyć. Kolega z pracy opowiadał, ze jego nastoletnia córka wpadła w wieku 16 chyba lat. I powiedziała mu to przez drzwi łazienki jak na kiblu siedział. No i zesrał się -wzruszył ramionami.

MOC - 2013-11-23 13:53:11

Jena niewiele się mylił, bo emocje grane przez Janesseriego znacznie różniły się od tych, które faktycznie odczuwał. Gdy musiał coś odczuć na pokaz to robił to tak, by to było w miarę łatwo zauważone, jednak zawsze musiał uważać by nie popaść w pewną teatralność. Gdy zaś gniewał się na prawdę to czasem postronni obserwatorzy tego nie dostrzegali, bo to była odmienna mimika od tej pokazywanej na co dzień.
- Dobrze, że na kiblu siedział. Gorzej, jakby siedział na krześle w jadalni
Uśmiechnął się lekko. Na szczęście jego dzieci były starsze, studiowały sobie, więc ryzyko że przyjdą do domu z takimi wieściami w takim wieku było zerowe. No chyba, że on sam wpadnie...

Jenathaza - 2013-11-23 13:58:37

Ani Jenassari, ani jego dzieci już nie beda miały 16tu lat, więc taka wieśc nie bezie już „taka”, tylko po prostu.
- Mysle, ze to było zaplanowane  -odpowiedział typowym głosem gliniarza. Córka chciała być bezpieczna, wiedziała, ze ojciec siedzi na kiblu, więc póki nie wykona odpowiednich czynności -nic jej nie zrobi. A ryzyko ze cos się stanie – było poniekąd oswojone.

MOC - 2013-11-23 14:31:43

- Co ciąża czy ojciec na sraczu?
Uśmiechnął się złośliwie duros. Bo w końcu mogło się okazać, że ta szesnastoletnia dziewczyna chciała zajść w ciążę jak najszybciej, a od 16 to już ochrona prawna nie obowiązywała. I Ak'Domi nie mógłby się takiemu chłopakowi do tyłka dobrać.
- Nie ma co, pięknie wychował swoją latorośl. W takich chwilach cieszę się, że moje dzieci wolą najpierw zdobyć wykształcenie i pracę a dopiero potem zaczną zakładać rodzinę, gdy już mają ustabilizowaną sytuację
Oczywiście dla każdego coś innego było ważne w życiu.

Jenathaza - 2013-11-23 14:38:02

- Ojciec na sraczu. – objaśnił, bo ta ciąża była typową wpadką. Nie do końca wina wychowania, choć oczywiście spora, bo czemu jedne dzieci nie zachodzą,a  drugie tak. Na pewno dużą rolę gra rasa: ludzie to dominujący gatunek, łatwiej im trafić na płodnego samca swojej rasy i zrobić wpadkę.
A dwa że „takie czasy”.
- Wpadła po prostu. W dzisiejszych czasach nikt dzieci nie planuje... – Jena nie planował swoich. Iliani nie planowała swoich. Janesseri tez chyba nie, skoro zemdlał.

MOC - 2013-11-23 15:03:01

- Tak myślałem
Mruknął i napił się, delektując się smakiem. Ostatnio mało miał czasu na takie drobne przyjemności - minus awansu. Im wyżej stoisz w hierarchii pracowniczej tym mniej masz czasu na życie osobiste.
- Fakt... w sumie, czy kiedykolwiek je planowano?
W dawnych czasach gdy ie było antykoncepcji to dzieci rodziły się bardzo często, obecnie już mniej. Ale chyba nigdy nie było tak, że ktoś siadł i powiedział - postarajmy się o dziecko. No może tylko ci z problemem z płodnością.

Jenathaza - 2013-11-23 15:07:54

- Nie wiem – odparł i uświadomił sobie nagle – z pewnym bólem, ze właśnie on tak przyszedł na świat. Był dzieckiem z  sierocińca, więc nie dość ze nie planowany to jeszcze niechciany. Był to bardzo trudny dla niego temat. Nie rozmawiał o tym. A Janesseri? Pewnie tak samo, nagle się okazało ze będziemy mieli dziecko. No to niech już będzie, efekt uboczny małżeństwa. I pół biedy, kiedy małżeństwa.
- Ale pewnie tal. I dlatego mądra ewolucja dała nam przyjemność z seksu. Bo by rasy rozumne powymierały.

MOC - 2013-11-23 15:44:23

Durosianin się zaśmiał.
- Posłuchaj nas, rozmawiamy jak dwaj staruszkowie w przededniu emerytury czy coś. Jeszcze brakuje "za naszych czasów było lepiej
Spotkali się by pogadać spokojnie a nie narzekać... ale temat sam jakoś tak zszedł na te tory.
No i wtedy, w najmniej odpowiednim momencie rozległ się dźwięk komunikatora
- No nie...
Mruknął z rezygnacją.
- Przepraszam na chwilę
Janesseri wstał i odszedł od stolika by szybko z kimś porozmawiać. Wrócił po minucie z niezadowoloną miną.
- Muszę wracać do prokuratury, jakiś bałagan w papierach. Teraz co chwile z takimi pierdołami do mnie wydzwaniają... muszę sobie sprawić asystenta. Albo asystentkę, jak na starego piernika przystało

Jenathaza - 2013-11-23 15:50:04

- No ja jestem w   przededniu emerytury,a  raczej przejęcia w stan spoczynku za biurkiem. Miałem kiedyś piękną muskulaturę, teraz będę żarł paczki i obrastał tłuszczem- Mavhonic nadal był w  formie, miał – może nie takie jak za młodu – ale żelazne mięśnie, wyglądał jak kulturysta. Trochę cecha rasy, ale głównie pracy aktywnego policjanta.
Kidy rozległ się dzwonek, pierwsze dwie sekundy i jena już wiedział kto dzwoni. Nie żona, ani nikt prywatnie – mina kwaśna,z  roboty dzwonią. To już jena wiedział, ze se pogadali... No ale trochę pogadali – Jena dwie szklanki wypił.
- No cóż, takie dorosłe odpowiedzialne życie. – uśmiechnął się pocieszająco bez pokazywania zębów.

MOC - 2013-11-23 16:12:47

- Taa... szlag by to. I na co mi był ten awans?
Mruknął i dopił swojego drinka. Aerowozu nie poprowadzi, ale taksówkę wezwie a pojazd innym razem odbierze. Na strzeżonym parkingu był bezpieczny. Albo wyśle po niego jakiegoś asystenta. Zawsze to jakieś wyjście.
- Dzięki za spotkanie. Do zobaczenia
Pożegnał się i na odchodnym oddał te dziesięć kredytów któe przegrał. Poklepał jeszcze swojego przyjaciela po ramieniu i wyszedł z lokalu, kierując się do najbliższej turbowindy.

Jenathaza - 2013-11-23 16:17:00

Jena też się pożegnał, pożyczył szczęścia i tak się rozstali. Mavhonic jeszcze został, za pól godziny miał umówione spotkanie więc nie opłacało mu się nigdzie wychodzić

MOC - 2013-11-23 16:21:25

Janesseri dotarł zaś do windy, cierpliwie odczekał aż ta się zjawi, wypuścił wychodzących po czym sam wszedł do środka i nacisnął przycisk z oznaczeniem parkingu. W kabinie stało jeszcze parę innych osób, ale nie zwracał na nich uwagi, ani oni na niego. Pełna anonimowość, jeden z plusów jak i minusów Coruscant. Nikt się nikim innym nie interesuje.
W końcu znalazł się na swoim poziomie, więc wyszedł. Parking był rozległy, wszędzie stały aerowozy a on musiał szukać holograficznych oznakowań swojego sektora. Tak wiec ruszył na poszukiwania.

Secorsha - 2013-11-23 16:31:27

Janesseri chwile szukał swojego sektora, ale szybko go znalazł. Swój wóz i przy okazji cos, co się mu nie spodoba. Koło pojazdu stało dwóch łebków. Jeden wysoki, żylasty, z  długimi ramionami – podrzucający korek od tankowania. Twarz miał gadzią, ale nie tak jak Jena. Ten mordę miał bardziej humanoidalną i bardziej prymitywną. Łysy do tego był i miał sterczące uszy. Wydatne nozdrza i złote oczy, to wszystko razem zdradzało rasę: kaleesh. Rasa dość rzadka, ale gdzie się pojawiała tam przeważnie dawała się we znaki jako łobuz.
Drugi z nich był to niewysoki, grubawy gran.
- No szczyj Hen, szczyj... – ponaglał uśmiechnięty od ucha do ucha kaleesh. Jak się zaraz okazało – oparty lednym ramieniem o wóz Ak'Domiego! A było to ramie mechaniczne i miało chyba ze sto lat, co oznaczało brak wyczucia, toporność i możliwość uszkodzenia lakieru.
- Nigdy nie szczałem do baku... – odezwał się gran.
- Kuhhhrwa, co za ciota z ciebie! – kaleesh pchnął grana, stanął na jego miejscu, wycinał i zaczął lać. Na początku w dziurkę, wiadomo, ale za chwile po całym aucie.

MOC - 2013-11-23 16:50:30

Jansseri widząc tą scenę aż staną zamurowany. A miał tylko wziąc kilka papierów z aerowozu, tak by w ogóle tutaj nie zjechał i nie zobaczył tej sceny. Momentalnie też wezbrała w nim wściekłość, ale ukrył ją pod maską zimnej determinacji. Nie miał zamiaru bawić się w jakieś ceregiele z nimi. Nienawidził takich obwiesi. Wydobył komunikator i od razu wybrał częstotliwość CSB.
- Tu prokurator Ak'Domi. Dwójka bandytów włąśnie demoluje mój aerowóz. Proszę przysłać najbliższy patrol. Szybko.
Powiedział gdy tylko usłyszał uprzejme "Tu posterunek Coruscańskich Służb Bezpieczeństwa, w czym mogę służyć?".
Jedną z największych zalet awansu było to, że twoje zgłoszenia traktowano poważniej niż gdyby to orbił zwykły szary obywatel. Niby istniała równość... niby.
- Wy dwaj, wara od mojego wozu. CSB zaraz tutaj będzie
Warknął w ich kierunku. Może się przestraszą

Secorsha - 2013-11-23 16:59:50

Dwaj dżentelmeni noszący na sobie wyraźne znamiona emanującej na nich kultury dolnych poziomów obrócili głowy ki sobie i obaj ze zdziwieniem patrzyli. Ten większy szczał jeszcze, a strumień pod wpływem ruchu poznaczył dalej wóz i trochę buty kolegi. Mniejszy wyglądał na odrobinę wystraszonego; facet w gajerze. Może i górne miasto, a,le – jeśli mafia?
Większy, ten od szczania, chowając instrument, obnażył żółtawe kły w drapieżnym uśmiechu tuż pod lśniącymi jakby szaleństwem, lub upojeniem czymś złotymi oczami o pionowych, trochę zbyt rozszerzonych źrenicach.
- kto zamawiał, ten niech rhhucha, nie, Hen? I chuj tobie w dupę i taczkę ghrruzu żeby nie było luzu pedale pod khrrawatem kuhrrwa twoja między uszy jebana na słupie wysokiego napięcia.
Powoli odwrócił się przodem do Ak'Domiego.
- Żebyś cwelu z górnego miasta w gajerze kuhrrwa chamie bez kultuhrrry wiedział, ze najlepsze wozy to są Saxxety Kahrreta, to byśmy ci tego rzęcha nie oszczali, bo byśmy kuhrrwa szacunek mieli!
I tu uniósł w górę wymownie metalowy palec protezy by wagę swoich słów mocniejszym akcentem zaznaczyć.

MOC - 2013-11-23 17:21:14

Durosianin przymrużył oczy i stwierdził, że stoi na przeciwko dwum prostakom i degeneratom. No po prostu pięknie... I w dodatku jeszcze byli durni jak but.
- Bardzo zabawne.
Mruknął i dalej tak stał, grając na zwłokę. Na nich się nie rzuci, nie potrafił się bić (chociaż przez myśl mu przeszło, że należało wziąć udział w jakimś kursie samoobrony czy coś).
- A panowie to tak z jakiegoś konkretnego powodu dewastujecie mi samochód, czy też na chybił trafił wybieraliście?

Secorsha - 2013-11-23 17:30:16

- Bo niemytą dupą waniał – odpowiedział większy. Ten gad. On pewnie też nie był na kursie samoobrony. Ale tez nie wyglądał na takiego co musiałby się bronić. To był tym z rodzaju tych grających w ataku. I to z przypadkowymi graczami. Dziś scenariusz napisał pech. Jenassari miał pecha.
Kaleesh, szczerząc zęby jak zwierze, nie wiadomo czy w uśmiechu czy w złości podszedł do niego miękkim krokiem drapieżnika. Wyglądał na naćpanego, a pijanego conajmniej. Unosiła się tez od niego nieprzyjemna woń.
- Seco, zostaw go... Secorsha! – gran za nim najwyraźniej zbierał się do ucieczki. Dryblas obejrzał się przez ramie.
- Hen, ty tchórzliwa cipo! Jak można się bać takiego urzędasa jebanego w gajerze?! O patrz! – i pchnął durosjanina w klatkę piersiową, prosto na sąsiednie auto.

MOC - 2013-11-23 17:55:38

I co z takim chamstwem Janesseri miał zrobić? Wezwał CSB i tyle. On nie był jak Jena - przypakowanym stróżem prawa, który samym swoim wyglądem wzbudzał szacunek. Durosianin był takim szaraczkiem nie rzucającym się w oczy. Dopiero w sali sądowej stawał się drapieżnikiem. Ale teraz, tutaj, był sam przeciwko kaleeshaninowi.
- Jestem urzędasem, który może porządnie uprzykrzyć ci życie, wiec lepiej sobie odpuść
Odpowiedział spokojnie, chociaż cały się aż gotował z wściekłości. A gdy został pchnięty to poleciał na sąsiednie auto bo nie był na to przygotowany. Teczka wypadła mu z ręki a on się ciężko zbierał.
- I to był twój błąd kolego... za chwile będzie tutaj CSB

Secorsha - 2013-11-23 18:03:38

- A ty już możesz zębów nie mieć zanim przylecą psy kuhrrwa! – Oprawca imieniem Secorsha, bo tak go kolega nazwał, oparłszy dłonie o kolana stanął nad zbierającym się z ziemi nieszczęśnikiem.
- Ojeeeej, gahrrrnituhrrek se upiehrrrdolilem, co? – zakpił cienkim „pedalskim” głosikiem.
- Seco, uważaj....[/i ] -krzyknął za nim Hen.
[i]- Ssij!
  - warknął do niego bandzior.
- Ale Seco, jakiś wielki chuj tu...  -dalsze słowa zagłuszyło potężne charakterystyczne JEB, prawie jakz  filmów, kiedy ktoś dostaje z pieści w mordę. Kaleesh padł tuż obok durosjanina, zasłaniając rekami twarz i klnąc.
Kiedy Janesseri się obejrzy ujrzy nikogo innego jak właśnie Mavhonica. To on był „najbliższym patrolem” który odebrał wiadomość. Dupą by był nie policjantem gdyby nie zareagował na wezwanie od przyjaciela 300 metrów od swojego stolika!

MOC - 2013-11-23 18:13:14

Ak'Domi powoli się pozbierał z ziemi i ujrzał swojego przyjaciela, do którego szeroko się uśmiechnął.
- Wielkie dzięki...
Mruknął w podziękowaniu i zobaczył tą dwójkę napastników leżącą na ziemi. Miał ochotę kopnąć ich, ale duma mu nie pozwalała. Nie kopie się leżącego... ale zdecydowanie postawi ich w stan oskarżenia i zataszczy ich do sądu za napaść i zdewastowanie jego aerowozu.
- Banda prostaków. Mam nadzieję, że patrol szybko przyleci i ich zamkną.
Oparł się ciężko o stojący obok aerowóz i odetchnął głęboko.
- Będę musiał zainwestować w jakiś kurs samoobrony, co?

Secorsha - 2013-11-23 18:19:36

Nie dwójkę, jednego, tego gorszego. Gran zwany Henem stał dalej jak cielak i nie wiedział, co ma robić. Jena nawet nie dyszał, choć wyglądał na zdenerwowanego.
- CSB. Lepiej nie uciekaj, bo i tak cie znajdziemy....
Gran nawet nie drgnął. Widać było ze ofiara która się wałęsała z większym, silniejszym przyjacielem na zasadzie pasożyta.
Seco krwawiąc z pyska coś tam złorzeczył, próbując się podnieść, Jena zaś, prostując się powoli, spojrzał na durosa.
- Nic ci nie jest? Masz jakaś linkę w aucie? Nie mam kajdanek...
Gran za maską auta Ak'Domiego zaczał się trząść ze strachu. Bał się nawet uciekać.
- Nie zaszkodzi. Mamy ciężkie czasy, wojna wisi na włosku – będzie coraz więcej takich sytuacji. – Jenę znowu ręka rozbolała, ta złamana, wciąż na temblaku. I przypomniało mu to,a  raczej uświadomiło – ze to pewnie jego ostatnia akcja.

MOC - 2013-11-23 18:45:04

- Nie wiem, może coś się znajdzie
Mruknął do przyjaciela po czym całkiem już wstał i podszedł do leżącego kaleesha. Uklęknął przed nim w bezpiecznej odległości by mu się dokładniej przyjrzeć.
- Wiesz, nie przedstawiłem się dokładnie... nazywam się Janesseri Ak'Domi i jestem prokuratorem generalnym tego sektora. Więc kolego... zadarłeś z niewłaściwym urzędasem w garniaku
Mruknął mściwie. Oj trochę sobie posiedzi. Chyba, że grzecznie przeprosi, wtedy dostanie łagodniejszy wyrok kary a jak właściwie się skruszy to może nawet po 48 go wypuszczą... Na grana też spojrzał. Czyste ciele... ten to tylko na 48 trafi do pudła i nic więcej.
W końcu wstał i zdegustowany popatrzył na obsikane auto.
- Będziesz to mył
Zwrócił się do grana po czym otworzył pilotem pojazd i zajrzał do bagażnika. W końcu wydobył z jego czeluści linkę holowniczą i podał ją Jenie.
- Parszywe czasy. Wisze kolejkę

Secorsha - 2013-11-23 18:52:50

Kiedy Janesseri podszedł by „porozmawiać” z aresztowanym – bo tak już należało o Secorshy myśleć, Jena pochyli l się, złapał go za szmaty na karku i uniósł tak by ten mógł widzieć durosa. Ale chyba tylko jednym okiem, bo drugą połowę twarzy zajmowała już nabrzmiała opuchlizna po uderzeniu.
- A ja chciałbym dodać ze jesteście panowie aresztowani.  -przemówił Jena. Seco splunął krwią.
- Kto to kuhrrwa jest phrrokuhrratohrrr? – trudne słowo. Trzy razy „R”. Gran nie wiedział co powiedzieć.
- Ale ja nic nie zrobiłem... nawet nie szczałem!
Jena tymczasem opuścił kaleesha na ziemie.
- Dwie kolejki, bo ty wiążesz. – Mavhonic miał złamaną rękę. Dałby wprawdzie rade,a le złamanie było jeszcze świeże i trochę bolało.

MOC - 2013-11-23 19:12:03

- Ktoś, kto pośle cię do paki...
Odpowiedział mu a gdy już się oddalił to dodał pod nosem "półgłówki". Chyba tylko totalny imbecyl sika komuś do portu paliwowego na strzeżonym parkingu. Chociaż ciekaw był jakim cudem udało im się go otworzyć... będzie musiał wysłać skargę do firmy która wyprodukowała jego aerowóz. Takie zabezpieczenia są śmieszne.
- Niech będą dwie. Przytrzymaj ich
Mruknął i zajął się wiązaniem zarówno grana jak i kaleesha. Ten pierwszy pójdzie do ciupy za współudział.
- No to teraz czekamy na twoich kumpli

Secorsha - 2013-11-23 19:23:15

Gran protestował piskliwie, ze jego nie trzeba, on nie ucieknie. Prawdziwe piekło to go dopiero czeka po wszystkim – jak go Seco dorwie. A ten za to bardziej się stawiał, wyrywał się i wyzywał durosa, ale udało się go związać. Narzekał jeszcze że mu się w bani kręci i ze się na Jenie zemści za ten obity łeb. Oba łobuzy zostali usadzeni plecami do siebie. Kaleesh łypał nienawistnie jednym okiem. Chyba podtarło do niego, ze tym razem nie skończy się na pouczeniu. A CSB już notatki na jego temat nie raz robiło. I nie raz 48 godzin siedział.
Jena zaś otworzył sobie tylne drzwi areowozu Ak'domiego i usiadł na siedzeniu tak ze nogi miał na zewnątrz, siedząc przodem do dziejącej się sytuacji.
- jakieś frytki by się przydały  -uśmiechnął się Mavhonic. Gdyby mieli więcej czasu, ale CSB będzie pewnie za kilka minut. Chociaż z drugiej strony śmierdzi trochę uryną.

MOC - 2013-11-23 19:38:48

Janesseri miał dość tego marudzenia, więc gdy tylko ich związał to pozostawił ich sobie siedzących a on sam się oddalił by zatelefonować do biura. Musiał ich poinformować o napaści i o tym, że się spóźni. Ostatecznie ustalono, że może sobie zrobić wolne do końca dnia.
- Jeden plus, mam wolne. Zrobię niespodziance żonie, jakaś kolacyjka w domu... bo odechciało mi się wizyt na mieście
Zerknął gniewnie na związanych a potem mruknął do Jeny.
- Ty uważaj na te fas foody bo jak przejdziesz za biurko to nie spalisz tylu kalorii
Odparł trochę złośliwie.

CSB przyleciało kanonierką dosyć szybko. Od razu skonsultowali się z Jeną, przesłuchali Ak'Domiego a Seco i jego przyjaciela wpakowano do przedziału dla aresztantów. Po załatwieniu formalnosci odlecieli na posterunek a duros wezwał fachowców by wyczyścili mu auto i bak, a sam taksówką wrócił do domu, po uprzednim pozegnaniu się i podziękowaniu Mavhonicowi za ratunek.

www.blazers.pun.pl www.samurayz.pun.pl www.teamusp.pun.pl www.wizut.pun.pl www.fifakrotoszyn.pun.pl