MOC - 2012-12-06 16:08:40

Mieści się u szczytu jednego z  niższych wieżowców, z dala od monad, z dala od dzielnicy senackiej. Po prostu spokojne miejsce, ale i doskonała baza wypadowa do wszelkich akcji. Mieści w sobie zarówno biura jak i magazyny, czy pomieszczenia dla pracowników. Kompleks instytucji dbającej o bezpieczeństwo obywateli, oraz porządek w tym mieście. główny posterunek policyjno – wojskowy. Baza danych o wszelakich indywiduach. A przy tym całkiem miła atmosfera awanturujących się o wszystko petentów. Wejście główne prowadzi do funkcjonariuszy za biurkami, którym można zgłosić problem.

Jenathaza - 2013-04-08 20:35:38

- Bardzo mi przykro, ale ta decyzja nie zależy ode mnie. Obawiam się, ze prokuratura będzie wolała obejrzeć pamięć droida niż wzywać go na świadka. Ale myślę też ze przed włamaniem spróbują po dobroci zdobyć kody dostępu – Jena wzruszył ramionami. Tak to wyglądało.
- Z tego co wiem, ma pan dwóch ochroniarzy – odparł mu teraz ten gliniarz który siedział obok. Młody chłopak, może w wieku Thorula. Ten za kierownica mógł mieć najwyżej 30 lat. A Mavhonic? Na pewno ponad 40
Lecieli może piętnaście minut, raczej niewiele rozmawiając, chyba ze Thorul podtrzymywał rozmowę. Wtedy odpowiadali. Najmniej chętny na rozmowę był ten za kierownicą. Mavhonic międzyczasie miał prywatny telefon od żony i najwyraźniej miał bardzo ustabilizowane życie rodzinne bo rozmowa była bardzo serdeczna.
Az wreszcie maszyna osiadła na parkingu CSB, pod komisariatem

Throul - 2013-04-08 20:51:10

- On nie posłucha nikogo poza mną. Nie radzę próbować niczego. To dość buntownicza natura.
Powiedział o swoim droidzie, ae już tylko w myślach dodał: Jak i jego właściciel.
- Tak, Bliźniaków. To moja jedyna ochrona. Nie potrzebuję innej. Są najlepsi z najlepszych. Jak każdy mają oni swoją słabość. Dziś mogą tej słabości dogodzić do woli. Dostali ekstra premię i dzień wolny, to pewnie szaleją po pasażach handlowych albo po sklepach z antykami. I zapewne bym im nie zawracał dupy nie wzięli komunikatorów.
Throul starał się podtrzymywać rozmowę, jednak oni nie byli zbyt rozmowni. Kapitan miał telefon od żony. Throul trochę mu zazdrościł. Spokojna żonka a nie wulkan. No ale widziały gały co brały. Po kilkunastu minutach dolecieli na miejsce. Throul spojrzał na budynek komisariatu i westchnął ciężko. Chyba pomału zaczęło do niego trafiać w jaką kabałę popadł.
- No to koniec wycieczki.
Stwierdził. Poczekał, aż jego nowa obstawą wysiądzie i on wysiadł. Potulnie jak baranek. Pójście na współpracę mogło nieco złagodzić wyrok. Gdyby obstawa i reszta ruszyli do komisariatu poszedł razem z nimi.

Jenathaza - 2013-04-08 20:59:16

No cóż – będzie zatem jak zwykle. Chociaż to już od prokuratora zależy, jena nie będzie przesłuchiwał droida. Nie przydzielono mu tego. Nie miał się co martwic, jakby miał swoich kłopotów mało, to jeszcze cudze droidy.
Poszli do komisariatu, który też za bardzo nie zachwycał wystrojem, ot – zwykły. Czego się spodziewać. Po drodze kłaniali się Mavhonickowi, to znaczy – głównie jemu. Rozdzielili się po chwili. Dwóch młodych zaprowadziło Thorula do salki przesłuchań – też nie zachwycającej, ot biurko, lampka, jakiś komputerek do pisania. Herbaty mu zaproponowali

Throul - 2013-04-08 21:10:08

Weszli do komisariatu. Prawdę powiedziawszy Throul był po raz pierwszy w takim miejscu. Owszem kiedyś z sierocińca była wycieczka do komisariatu, może nawet do tego, ale on wymigał się próbą. Tak więc wszystko tutaj było dla niego nowe, choć przecież nazwy tych przedmiotów znał. Wystrój wnętrza nie porażał estetycznych zmysłów. Prostota i funkcjonalność, czyli policyjna codzienność. Widząc ukłony w stronę gada, nieco się zdziwił. Gdy mieli się rozdzielić, Throul podał rękę kapitanowi i uścisnął ją. Dwójka młodych zaprowadziła go do pokoju przesłuchań. Tu też widać było prostotę. Na propozycję herbaty grzecznie odmówił i poprosił o szklankę wody. Usiadł na wskazanym mu krześle przy biurku i czekał na przesłuchanie. Trochę się śmiał w myślach, bo z tamtego wieczoru prawie nic nie pamiętał, a już bynajmniej jak gwałcił kelnerkę. Pech chciał, że Bliźniacy mieli dzień wolny i mogli być wszędzie. Nie było z nimi kontaktu, a to oni byli świadkami całego zajścia.

Jenathaza - 2013-04-08 21:19:38

Przy pożegnaniu rzekomym Jena uprzedził, ze jeszcze się spotkają, nie żegnali się na długo. Po prostu musiał się na trochę „urwać”.
Thorul dostał wody oczywiście, został uprzedzony by chwile poczekać. I po chwili znów pojawił się Mavhonic. W ogóle się nie zmienił. Jeszcze w drzwiach rozmawiał z kimś a póxniej wkroczył dostojnie. Miał ze sobą plik danych, prawdopodobnie zeznania tamtej pani

Throul - 2013-04-09 18:51:43

A on grzecznie czekał sobie w pokoju przesłuchań zastanawiając się co z tego wszystkiego wyniknie. Zamkną go na dobre czy jednak nie? Przeklinał w myślach swoje skąpstwo. Nie zatrudnił jak dotąd prawnika. Sam zajmował się różnymi sprawami. Tym razem sam nie da sobie rady. Wiedział to i był tego świadom./ Kapitan wrócił z dokumentacją. Dosyć dużo tego było. Czyżby kelnereczna złożyła aż tak obfite zeznania? I nagle w jego świadomość niczym szpila wbiła się myśl: A jeśli ona będzie w ciąży? No to by było przesrane. Co prawda Throul nosił przy sobie kondomy ale czy użył? Chuj jeden wie.

Jenathaza - 2013-04-09 20:43:28

Jena zasiadł za biurkiem i teraz dopiero, kiedy znaleźli się tak blisko siebie,a  przed Thorulem zawisła jego ogromna klata, okazało się jaki naprawdę jest wielki. A przede wszystkim – bardzo dobrze zbudowany. Na pewno siłownia, w końcu to policjant, ale i – przede wszystkim genetyka. Rasa. I dobrze, ze gliną została  nie gangsterem.
- Poproszę dokument tożsamości. Bakar, siadaj i spisuj... – dosiadł się inny gliniarz,a  Jena oparł łokcie o blat i spojrzał na muzyka przez stół. Skołowany był gość – widać. Pewnie niewiele pamięta...

Throul - 2013-04-09 20:47:48

Poczekał chwilę aż ten, który miał notować usiądzie i przygotuje się do pracy.
= Proszę bardzo
Podał olbrzymowi dswoje dokumenty. Po chwili przyszło olśnienie.
- Ach zapomniałbym. Dałem kluczyki a nie dałem dokumentów wozu.
Do swoich dokumentów dołączył dokumenty wozu zarekwirowanego na placu uniwersyteckim

Jenathaza - 2013-04-09 21:00:09

Na dokumentach, zwłaszcza za teraz, widać było jak wielkie Mavhonic ma łapska. Wziął dokumenty, podziękował skinieniem głowy i odłożył na bok. To w sumie konieczne nie było, ale jak jest, to jest. Dokument poszedł do protokolanta, tego obok. Ten pospisywał, przyjrzał się zdjęciu i Thorulowi zaraz, jak każdy kto porównuje zdjęcie z oryginałem. Trax akurat młody był więc wielkiej różnicy pewnie nie było. Większa była chociażby u Mavhonicka, który miał dokument tożsamości jeszcze za czasów „osiemnastki” wyrabiany. Żona zmieniała nazwisko przy ślubie to zmieniała dowód, a on nie.
- Pisz. Zeznania z dnia 20 maja... – i coś tam dalej podyktował, same protokoły. Po chwili spojrzał na Thorula. Miał głęboko osadzone zielone oczy. Źrenice nie były jednak pionowe,a  normalne, owalne.
- Złożono doniesienie o popełnieniu przestępstwa wymuszenia obcowania płciowego na osobie Cesestinne Kalli przez Thorula Traxa, zamieszkałego... – to nadal było do protokolanta. Jeszcze chwilę...
- Panie Thax, bardzo proszę o szczegółowe opisanie pańskiej wizyty w nocy z 16 na 17 czerwca w klubie „Trzynasta w nocy”.

*daty umowne

Throul - 2013-04-09 21:13:31

Throul, cóż zrobić, oskarżony o gwałt bardzo rozsądnie zaczął historię od wizyty u Ruth i Starma. Opowiedział dokładnie przebieg tej wizyty, zajścia i konsekwencje. Dopiero później przeszedł do właściwej części czyli do pobytu w lokalu. I tu, niespodzianka. Opowiedział wszystko co działo dię do godziny 21*. Dalej bowiem nic, a nic nie pamiętał. Po prostu za bardzo się urżnął. Dziwne, ze w takim stanie był jeszcze na tyle chętny zwarty i gotowy do ruchanka., no ale nie nowością jest, że im bardziej Throul schlany, tym bardziej cnota niewieścia jest zagrożona i nie podaruje nawet starej bezzębnej. Zaproponował, by policja odnalazła i przesłuchała jego ochroniarzy. Oni, jako że byli trzeźwi na pewno pamiętali co i jak zaszło. Mały przynajmniej taką miał nadzieję, bo jeśli pospali to i nic wiedzieć nie będą. Mógł ich obudzić huk jaki zrobił barman wpadając na pólki z alkoholami po tym jak Throul dał mu w pysk. Ale nie koniecznie…

Jenathaza - 2013-04-09 21:23:27

Faktyczny (choć może na razie – na bazie dowodów) przebieg zajścia był znany, był monitoring, świadkowie i tak dalej, jednak Thorul był głównym podejrzanym więc to na jego zeznania liczono najbardziej. Tu okazało się ze nie pamięta. Mavhonic zadawał pytania pomocnicze, dochodził, próbował, ale nie było zeznań po godzinie 21.
- Będę musiał zatrzymać pana w areszcie do czasu przybycia prokuratora. Zostanie pan przez niego ponownie przesłuchany, on też podejmie decyzje o ewentualnym pana zwolnieniu. Pana ochroniarze zostaną wezwani na przesłuchanie – chociaż i tak mało prawdopodobne by coś pomogli Thorulowi.
- Radziłbym panu skontaktować się z żoną czy kimkolwiek kto może panu pomóc, i poszukać adwokata

Throul - 2013-04-10 19:47:34

- W takim razie proszę o telefon do adwokata i do żony. Może się zlituje, w co wątpię nad skazańcem.
Wisielczy humor nie opuszczał Throula.

MOC - 2013-04-10 20:13:23

Nim kapitan Mavhonic zdążył odpowiedzieć to do drzwi pokoju ktoś głośno zapukał a potem do środka wszedł jeden z szeregowych funkcjonariuszy CSB, nie zwracając większej uwagi na siedzącego oskarżonego. Podszedł do potężnie zbudowanego komendanta i nachylił się ku niemu, szepcząc mu kilka słów do ucha.
- Przybył prokurator, chce z panem zamienić kilka słów na osobności nim zajmie się podejrzanym.
To powiedziawszy wyprostował się i wyszedł z pokoju.

Na korytarzu zaś czekał postawny duros o stalowym spojrzeniu i zaciekłym wyrazie twarzy, którego komendant Mavhonic z pewnością znał, bo wiele razy ze sobą współpracowali. Prokurator Jenssari Ak'Domi miał reputację osoby twardej, bezkompromisowej i dosyć trudnej w obyciu, ale znał się dobrze na swojej pracy i był bardzo rzetelny, a nade wszystko uczciwy. Nie przyjmował łapówek, jak to zdarzało się jego kolegom po fachu, nie traktował też ulgowo nikogo, bez wzgledu na funkcję czy status społeczny. Z tego powodu często pomijano go przy awansach.

Jenathaza - 2013-04-10 20:22:24

Niewielkie, ale mięsiste i ruchliwe uszy Jeny podniosły się, kiedy słuchał tej wiadomości. Patrzył jednak przed siebie, na Thorula. Skinął zaraz głową.
- Wygląda na to, ze formalności zakwaterowania odłożymy na później. Proszę zaczekać – oczywiście to do Thorula było.
Nie zostawiał go samego, byli tutaj jego dwaj podkomendni. Mavhonic dźwignął się z obrotowego krzesła na którym wcześniej spoczął, a to zdało się westchnąć z ulga. Ile mógł ważyć? Powiadano po komisariacie ze koło 200 kilo, choć to oczywiście przesada – pewnie o całego Thorula przesada.
Ale teraz co innego będzie ważone. Jena wyszedł z pomieszczenia i znalazł siew  korytarzu, gdzie od razu jego wzrok napotkał znajomą twarz. Wiedziałem – pomyślał. Ak’Domi był w tej sprawie jak wisienka na torcie.
- Witam panie prokuratorze. Dziękuje za szybkie przybycie

Throul - 2013-04-10 20:30:07

Throul usłyszał pukanie. Do Sali przesłuchań wszedł jakiś nowy policjant. Muzyk nie znał się na stopniach więc nie wiedział, że to zwykły szeregowiec. Zaintrygowało go jednak owe konspiracyjne szeptanie. Gdy szeregowiec wyszedł na zewnątrz Mały dostrzegł jakiegoś Durosa. Postawny taki. Ciekwy był czy to przez niego cała ta konspiracja? Kapitan patrzył wciąż na niego więc starał się nie zdradzać ze swoimi podejrzeniami.
- No trudno, skoro trzeba…
Wzruszył ramionami, bo cóż innego mu zostało? Gad dźwignął się z krzesła i wyszedł. Throul został w obstawie podkomendnych kapitana. Zachowywał się jednak spokojnie, choć mił cholerną ochotę sięgnąć do kieszeni po fajki i zapalić nie zrobił tego.

MOC - 2013-04-10 20:40:06

Prokurator cierpliwie czekał na pojawienie się komendanta. A gdy ten w końcu się ujawnił to powitał go swoim nieco bardziej prywatnym uśmiechem, co dla postronnych i tak wyglądało jak jakiś dziwny grymas.
- Witam panie komendancie. Moje biuro poinformowało mnie, że aresztował pan Throula Traxa. I jak się ma sprawa?
Powiedział sucho na powitanie i wyciągnął dłoń. Jena jednak pewnie się domyśli, że ten ton tylko maskuje jego prawdziwe uczucia, bowiem cieszył się jak diabli. Nie lubił tego typu gwiazdorów co "Mały" - ma kasę i robi co chce a potem płaci innym by siedzieli cicho. Takich ludzi z chęcią zamykał do więzienia, lub posyłał ich do jakichś zakładów zamkniętych, gdzie mieli się leczyć czy coś w tym stylu, zależnie od sprawy.

Jenathaza - 2013-04-10 20:51:08

Szczerze mówiąc  dla Jeny też to wyglądało jak dziwny grymas, ale on wiedział co ten grymas oznacza i w tym była różnica. Uścisnął dłoń i odpowiedział uśmiechem – czyli nienajgorzej, czasem jak był trudny „klient”, to Jena wychodził z  lekko obnażonymi zębami – taki znak ze będzie nieprzyjemnie. Tu jednak – pozytywne zaskoczenie bo chyba każdy spodziewał się szumu. Tu jednak – cicho. Choć pewnie pod komisariatem juz gazety czekają.
- Zaskakująco spokojnie. Facet niby współpracuje, ale ostatecznie nic nie mówi, twierdząc że nie pamięta. W sumie to – robi dobre wrażenie… – musiał to powiedzieć, bo to było dla niego dziwne.
- Powołujemy kolejnych świadków, mamy też droida pana Traxa, który ma nam eksplodować w rękach w razie próby otwarcia[/i\] – wzruszył ramionami – [i]zawsze nowe doświadczenie

Throul - 2013-04-10 20:53:22

[Opuszczam kolejkę]

MOC - 2013-04-10 21:14:25

Po raz kolejny uśmiechnąłsię krzywo gdy usłyszał określenie "dobre wrażenie".
- No tak, na tyle dobre że pod wpływem alkoholu wszczyna burdy i gwałci kelnerkę.
Prychnął pogardliwie. Jenssari zapoznał się już z podstawowym materiałem dowodowym, a więc z z nagraniami z monitoringu i z zeznaniami tej biednej zgwałconej kobiety i kilku jej współpracowników. Dowody były bardzo solidne i dobitnie świadczyły przeciwko Throulowi.
- Cóż, wstrzymajcie się z próbą otwarcia droida, jeżeli pan Trax nie pójdzie na współpracę to załatwię nakaz sądowy. Lepiej nie narażać twoich chłopaków z powodu nadgorliwości. A ci nowi świadkowie to kto?
Durosianin domyślał się, że chodzi o ochronę podejrzanego. W sumie to chyba jedyne osoby mogące w jakiś sposób bronić  Throula, bo pozostałe osoby zeznawały przeciwko niemu i nawet jego łapówki już nie działały. Po prostu posunął się za daleko.

Jenathaza - 2013-04-10 21:26:48

Jena powiedział mu o tym, co widział na własne oczy. Bo po zapoznaniu się z zeznaniami tej pani spodziewał się określonego typu osoby. Dlatego tez to „dobre wrażenie”.  Tu na komisariacie.
- Jego ochroniarze. Ich wiarygodność może być wątpliwa, ale to naoczni świadkowie...
-Przepraszam, sir…
– delikatnie zwrócił na siebie uwagę jeden z funkcjonariuszy.
- Zgłosiła się dziewczyna w sprawie Traxa, twierdzi że wie coś w tej sprawie. Tylko ze wie pan, nie wydaje mi się, by to był świadek wiarygodny, to fanka…
-Tak się dzieje kiedy przesłuchujemy celebrytę
– westchnął Jena.
- Odbierz zeznania – funkcjonariusz skinął głową i poszedł. Co to będą za zeznania to Jena wiedział. Nie musiał się nawet domyślać. Zapewnienia, plakaty, artykuły, fanowska miłość przeciw majestatowi prawa.
- To nieważne. Zostaną tez przesłuchani państwo Adlaksowie, to rodzina po wizycie u której przestępstwo miało miejsce. Ruth Adlaks jest szanowanym chirurgiem cybernetykiem, podobno się przyjaźnią.

Throul - 2013-04-10 21:31:42

W końcu pojawiło się tych dwóch urwipołciów. Widać przechodzili koło sklepu, gdzie były akurat wyświetlane wiadomości. Pojawili się jak zwykle cicho nie wiadomo skąd, jak to oni. Zawsze razem, ponurzy byli okrutnie. Nie spodziewali się, że ręka sprawiedliwości zareaguje. Tu policja głównie olewała zwykłych obywateli. Łpówek Throul, ani tym bardziej ochroniarze nie płacili żadnych, ot zaplłacili za szkody z nawiązką, jak zawsze.  Jak zwykle Pierwszy zapytał o swojgo szefa. Dowiedzieli się, że jast akurat przesłuchiwany. Cóż było począć. Usiedli na krzesłach i wyciągnąwszy książki oddali się lekturze.
Throul tym czasem siedział w pokoju przesłuchań i coraz bardziej chciało mu się palić.
- Przepraszam, czy można tu palić?
Spytał pilnujących go policjantów i z kieszeni na stół położył paczkę fajek i zapalniczkę, na znak, ze tylko to go intresuje a nie próba ucieczki. Czekał na odpowiedź. Miał nadzieję, że tak, bo jeśli nie to będzie kicha. Ostatniego szluga palił ponad godzinę temu* a był cholernym nałogowcem. Lekarze co prawda biadolili, że nie wolno i tak dalej ale on olewał ich pieprzenie. Skoro zaprzestał picia, co sobie przysiągł po wizycie u Jamesa i miał skierowanie na odwyk to chociaż fajki pozostały jego przyjemnością. Ot, wonny dymek.

MOC - 2013-04-10 21:55:10

Ponownie milczał gdy wypowiadał się Mavhonic. Duros nie miał w zwyczaju wpadać w słowo swojemu rozmówcy, byleby tylko dorzucić swoje trzy grosze. Zawsze wolał mieć wyklarowaną sytuację, jakąś jasną deklaracje, dopiero potem przystępował do swojego ataku.
- Ochroniarze faktycznie są raczej wątpliwymi świadkami, ale to już problem obrońcy Traxa... a właśnie, przybył już ktoś?
Ciekaw był kto też będzie bronił tego "gwiazdora" od siedmiu boleści. W swej karierze prawnej Jenssari spotkał wielu obrońców, z kilkoma się przyjaxnił, wielu szanował, a jeszcze większą grupkę szczerze nienawidził. Ciekaw był do której kategorii zaliczać się będzie prawnik Traxa.
- Hmm... Adlaksowie, tak? No cóż, porozmawiajcie z nimi. Nie sądzę by mieli cokolwiek do powiedzenia w sprawie zajścia w klubie, ale pewnie "rzucą nowe światło na osobowość gwiazdy muzyki"
Mruknął ironicznie. Nie był zbytnio zainteresowany zeznaniami tej rodziny ale obrońcy pewnie tak. Jego rola jako prokuratora była jasna - miał zebrać jak najwięcej dowodów obciążających Throula a potem posłać go za kratki, najlepiej z długim wyrokiem.
- Dobra, czas uciąć sobie krótką pogawędkę z panem Traxem. Przygotujcie już celę dla niego, spędzi tu trochę czasu

Jenathaza - 2013-04-10 22:12:15

Za drzwiami policjant spojrzał na Thorula ze współczuciem które znają tylko miłośnicy dymka. On tez był palący.
- Właśnie przybył prokurator, niebawem pana przesłucha, musi pan wytrzymać. Później znajdzie się pan tam gdzie można palić.
„Mały” musiał teraz dorosnąć, zacisnąć zwieracze i wytrzymać. A po starciu z panem prokuratorem to będzie trzeba zajarać, oj będzie…

- Powiedzą w jakim stanie wychodził z ich domu. Musiało się od czegoś zacząć – Jena spojrzał wzdłuż korytarza, jakby spodziewał się jakiejś awantury z ta fanka.
- Nie, miał właśnie dzwonić do żony kiedy pan się zjawił. – zasalutował durosjaninowi. Nie dodał „przyjemnej pracy”, choć podejrzewał, ze pewnie sobie pan urzędnik państwowy ulży.

Zaś jeśli panowie ochroniarze przyszli i łazili po komisariacie to na pewno ktoś się nimi zainteresował i zajął.

Throul - 2013-04-10 22:20:51

Ochroniarze siedzieli grzecznie w poczekalni i czekali, czytając. W końcu się nimi zajęto i wzięto na przesłuchanie.

Throul westchnął ciężko. Sięgnął po papierosa i włożył go sobie do ust. Nieco ulżyło. Jednak trzeba było czymś ręce zająć. Sięgnął więc po zapalniczkę i zaczął ją obracać w dłoni. Walczył z nałogiem. „Co to do kurwy ma być, dzień odzwyczajania mnie od wszystkich nałogów?” – pomyślał, lecz musiał wytrzymać. A ten prokurator tam chyba pije kawusię z panem kapitanem. Zapalniczka przemykała pomiędzy jego palcami a palcami lewej ręki zaczął wybijać rytm. Nie był to rytm żadnej z jego piosenek, ot po prosty taki rytm mu chodził po głowie. Pewnie, w wolnej od trosk chwili wykorzysta to do jakiegoś utworu. Nie był jednak w stanie za bardzo się skupić. Przeklinał siebie i swój nałóg.

MOC - 2013-04-10 22:30:38

Prokurator uśmiechnął się krzywo. O tak, jego urodziny nadeszły znacznie szybciej w tym roku.
- Cóż, pora bym się zajął naszym "gościem". To nie potrwa długo
Odpowiedział Mavhonicowi po czym podszedł do drzwi a te posłusznie otworzyły się przed nim.

Do pokoju przesłuchań wszedł dumnie wyprostowany durisjanin, który co prawda nie mógł konkurować z panem komendantem o miano drapieżnika roku, to jednak w jego spojrzeniu i jego postawie czaiła się groźba. Był on wytrawanym i bezwzględnym graczem, zjadającym takie płotki jak Throul na śniadanie. Uśmiechnął się krzywo na widok papierosa w ustach muzyka.
- Tu nie wolno palić
Stwierdził sucho, po czym usiadł na krześle, sięgnął po swoją teczkę i wyciągnął z niej plik dokumentów. Chwilę się w nie wpatrywał po czym zapytał.
- Pan Throul Trax urodzony....
Dalej już duros pytał o te wszystkie formalności zwiazane z jego osobą. Imiona rodziców, miejsce i data urodzenia itp. Po zakończeniu odczytu czekał tylko na potwierdzenie.

Throul - 2013-04-10 22:44:21

- Nie palę. Każdy to widzi.
Odpowiedział opryskliwie. Skoro pan prokurator był taki niemiły, to i Throul mógł taki być. Jednak tylko w sprawie palenia. Potwierdzał swoje dane. Imion rodziców nie znał, więc nie mógł ich podać. Dane gdzieś się zawieruszyły. Wiadomym było, że wychował się w sierocińcu. I nie miał tam lekko.
- Moiże skończmy te wstępy. Są one nudne dla obu stron. Pan wie kim ja jestem i ja też. Może by się pan z łaski swojej przedstawił? Z resztą nie trzeba. Jest pan prokuratorem mającym za zadanie wpakować mnie do pierdla i po pańskiej minie widzę, że zrobi to pan z przyjemnością.
Wzdechnął ciężko.
- Na swoją obronę mam tylko tyle: byłem pijany, jestem w trakcie, albo po psychoterapii, nie wiem jak to ma dalej wyglądać, bo się nie znam i mam skierowanie na odwyk. Pan kapitan zgarnął mnie akurat, gdy wychodziłem od doktora Jamesa. Nie zdążyłem stawić się na odwyku.
Wstał z krzesła i z tylniej kieszeni wyciągnął skierowanie. Położył je na blacie i przesunąwszy w stronę prokuratora usiadł.
- Nie pamiętam, bym dokonał tego gwałtu, ale są ku temu niezbite dowody. Nie będę się więc wypierać. Widziałem wiadomości. Tak, to byłem ja. I….
Zrobił efektowną pauzę dla lepszego efektu.
- Jestem gotów odpokutować za swój czyn. Jak mówił doktor James jestem autorytetem dla wielu młodych więc niech wiedzą, że za zbrodnię jest kara i trzeba ją przyjąć z godnością, nie można się migać.

MOC - 2013-04-11 19:32:43

Duros w odpowiedzi na opryskliwy ton Throula nieco przymrużył oczy i uśmiechnął się złośliwie. W głowie zaś odnotował to w jaki sposób się zachowuje. Wkurzanie prokuratora nie było zbyt rozsądne.
Po przejściu przez wstępne formalności odstawił dokumenty do teczki i po raz kolejny uśmiechnął się złośliwie słysząc ton oskarżonego... oj w sądzie z chęcią go zniszczy.
- Panie Trax, proszę się uspokoić. Nazywam się Jenssari Ak'Domi i faktycznie jestem prokuratorem.
Uciął na chwilę i wysłuchał całego przemówienia gwiazdora z co raz większym uśmiechem na twarzy. Ten dureń sam pchał się w jego łapy. Jak cudownie.
- Cieszę się, że ma pan tak... rozsądne podejście do całej sprawy. To bardzo ułatwi mi pracę. Zdaje pan sobie też sprawę, że wszystko co pan powiedział zostało zarejestrowane i może to zostać użyte przeciwko panu w sądzie?
Cały czas zwracał się do Throula w sposób uprzejmy i spokojny, jednak jego uśmiech i wyraz twarzy zdradzały, że strasznie się cieszy z tych kolejnych potknięć gwiazdora. Żaden rozsądny oskarżony tak się nie zachowywał, zawsze wzywano adwokata, ten zaś protestował gdy pytanie o popełnione przestępstwo zbyt jasno sugerowało, że to protegowany obrońcy jest winny. A tu proszę, wszystko czarno na białym, kawa na ławę.

Throul - 2013-04-11 21:47:39

W końcu zreflektował się.
-Przepraszam, mam dziś dziwny dzień. Wizyta u psychoterapeuty, skierowanie na odwyk alkoholowy policja a teraz pan. Trzeba rzucić palenie, bo źle na tym wyjdę.
Mruknąwszy do siebie wyciągnął papierosa z ust i niedbałym gestem rzucił na stół.
- A pan zdaje sobie sprawę, że przesłuchanie bez adwokata oskarżonego jest co najmniej naruszeniem prawa? Mogę się mylić, ale jest to nawet wykroczenie. W takim wypadku, zapewne wszystko co tu powiedziałem traci na znaczeniu, ale mniejsza z tym. Przyznaję się do winy. Nie mam nic na swoją obronę. Nie mam świadków obrony. Chyba tylko wojna byłaby mnie w stanie ocalić od odsiadki. Nie będę panu utrudniał zadania, nawet nie zatrudnię adwokata. Moja wina jest pewna jak to, ze obaj tu jesteśmy. Może już pan zacierać ręce i cieszyć się z wygranej. Widzę, że sprawia panu przyjemność pastwienie się nad tymi co się nie bronią. Znałem takich. Liczę, że nie skończy pan tak, jak oni.
Odwrócił głowę w stronę pilnującego go policjanta.
- Możemy iść. Pan prokurator ma wszystko jak na tacy. Nie ma sensu tu dłużej kwitnąć.
Wstał z krzesła i poczekał, aż strażnicy też wstaną.

MOC - 2013-04-11 22:04:38

- Owszem, przysługuje panu prawo do adwokata... jednak pan z tego jak widać nie skorzystał. Mógł pan odmówić składania zeznań bez swego obrońcy, jednak pan z tego nie skorzystał
Sprowadził go dosyć szybko na ziemię, z nieodłącznym złośliwym uśmieszkiem. Jenssari niemal znał na pamięć kodeks prawny i mógł po chwili zastanowienia zacytować odpowiedni ustęp, ale darował to sobie.
Jednakże kolejne słowa gwiazdora tylko go rozjuszyły. Prokurator zerknął na oficera CSB i znacząco pokręcił głową. A potem skupił się po raz kolejny na Throulu.
- To ja zdecyduję kiedy zakończy się to przesłuchanie, nie pan. Panie Trax, czy dla pana to przesłuchanie to zabawa? Zgwałcił pan niewinną kobietę, nie wstyd panu? Nie okazuje pan żadnej skruchy, w ogóle zachowuje się pan jakbyśmy mówili o kradzieży batonika ze sklepu. I nie myli się pan, z satysfakcją poślę pana za kratki, bo uważam że to odpowiednie miejsce dla wszystkich zdegenerowanych "gwiazd" holonetu.
Cały czas mówił spokojnie i ostrożnie, bo zdawał sobie sprawę z tego że to wszystko jest nagrywane. Nie chciał by przez takiego gnoja ktoś go potem oskarżył o znęcanie się nad aresztowanym.

Throul - 2013-04-11 22:21:44

- Gdyby dano mi zadzwonić, pewnie skorzystałbym. Ale teraz to już nie ma znaczenia.
Tym złośliwym uśmieszkiem niezbyt się przejmował. Znał takich typków. Z przeszłości.
- Ma pan wszystko jak na tacy. Po cóż więc przedłużać ten cyrk?
Na dalsze słowa prokuratora wybuchł śmiechem.
- Wie pan co? Powinien się pan wybrać na psychoterapię. Doktor James przyjmuje na uniwersytecie. Polecam się wybrać, bo pańskie paranoje pana zniszczą. Brak skruchy? A niby czemu przyznałem się do winy? Dla krotochwili? Biorę bez szemrania odpowiedzialność za swoje czyny. To jest skrucha.  Kradzież batona? Panu naprawdę potrzebna jest pomoc lekarska.
Nieco opanowawszy się mówił dalej.
- A więc jestem zdeprawowaną gwiazdą holonetu, tak? Gdyby zadał pan sobie trud poczytać dokładnie i ze zrozumieniem wszystko o mojej przeszłości wiedziałby pan, ze nie jestem zdeprawowaną gwiazdą, bo gdybym nią był nurzałbym się w odchłaniach rozpusty zamiast mieć dom, syna, żonę i pilnować całego tego interesu. Tak, to ja załatwiam wszystkie koncerty, dopinam terminy, pilnuję by wszystko było a czas. Ja wiem, co przez pana przemawia. Czysta zawiść, zazdrość, że można mieć talent i umieć go wykorzystać,ale talent to nie wszystko. Gdyby nie szkoła muzyczna nie byłbym tym, kim jestem. O muzyce wiem wszystko, tak jak pan, przyznaję z ukłonem zna się na prawie. Jednak różni nas to, że pan jest zgorzkniały i pewnie pomijano pana przy awansach, a brak awansu, to brak wyższych zarobków. Toteż mści się pan za to na tych, co opływają w luksusy. Ale proszę nie liczyć na łapówkę. Nigdy takowych nie dawałem i nigdy dawać nie będę. Zbyt dobrze mnie wychowano.

MOC - 2013-04-11 22:35:03

- Mógł się pan domagać, a jakoś nikt mnie o czymś takim nie poinformował
Odparł spokojnie. A potem po raz kolejny uśmiechnął się złośliwie do Traxa. Popełniał duży błąd prowokując kogoś takiego jak on. W końcu to on wytoczy najcięższe działa w czasie procesu, chcąc zatopić statek zwany Trhoulem Traxem.
- Przyznanie się do winy to nie skrucha. Jakoś w czasie tej rozmowy nie dostrzegłem choćby cienia żalu, ani troski o życie tej biednej kobiety. Ani razu pan nie zapytał o jej zdrowie, ani razu pan nie przeprosił. W ogóle zachowuje się pan bardzo spokojnie jak na kogoś, kogo czeka długa odsiadka w więzieniu.
"Robi dobre wrażenie" - Mavhonic chyba upadł na głowę gdy to mówił. Albo oberwał porządnie w czasie akcji. Bo to co widział Jensseri było czystą kpiną i gwiazdorzeniem pierwszej wody. Ja osiągnąłem sukces, ja mam kasę to jestem ponad wami. A komu się nie podoba to zazdrości mi!
- Pnie Trax... a jak pan nazwie to co się działo w klubie "13 w nocy"? Zwykłym wypadem na piwo z przyjaciółmi? Bo ja bym użył dosadniejszego określenia... może otchłań rozpusty? I również się pan myli co do oceny mojej osoby. Owszem, pomijano mnie przy awansach. A wie pan dlaczego?
Duros oparł łokcie o blat stołu i "konspiracyjnie" nachylił się w kierunku oskarżonego.
- Bo jestem bezkompromisowy i posyłam za kratki każdego, kto na to zasługuje, nie ważne czy to gwiazda muzyki czy bandyta. A w moim osobistym przekonaniu powinien pan tam trafić. I spędzić tam wiele lat. I proszę też ważyć słowa, bo do aktu oskarżenia możemy dorzucić kolejne, jak choćby obrazę urzędnika państwowego. Nie jestem pańskim kolegą, na którego pan może wyskakiwać ze swoimi mądrościami życiowymi. A co do pańskiej rodziny... chyba niedawno wyczytałem w jakimś brukowcu, że żona chce pana opuścić? Doprawdy, wzór cnót wszelakich i obrońca domowego ogniska z pana.
Po raz kolejny złośliwie się uśmiechnął do Throula.

Throul - 2013-04-11 23:00:35

- Nikt pana nie poinformowal? To już nie należy do mnie. Zgłosiłem chyba komu trzeba chęć zadzwonienia do adwokata. Potem pojawił się pan i…. Z resztą nieważne. Stało się, co miało się stać. Odpowiedzialność to też część skruchy. A co do tej kobiety to i ja czytałem co się z nią dzieje, więc pytać nie musiałem.
Westchnął ciężko.
- Wolałby pan, bym rzucił się na pana z pięściami?
Spytał z niedowierzaniem w głosie.
- Było by to głupie w mojej sytuacji, bo do oskarżenia o gwałt, dodano by pobicie prokuratora. A może chce pan, bym zatańczył na stole z radości, że mnie wsadzą na długie lata?
Sarkazm w jego głosie był wręcz wyczuwalny.
- Wie pan co, nie nazwałbym tego wypadkiem przy pracy, ale nazwanie owego zdarzenia nurzaniem się w odchłoaniach rozpusty, to chyba lekkie przegięcie, zważywszy na fakt, że to pierwszy tego typu czyn.
Spojrzał w oczy prokuratora bez cienia strachu, wręcz z rezygnacją.
Może i tak. Może i jest pan bezkompromisowy, ale znęcanie się psychiczne nad oskarżonym jest karalne, panie prokuratorze i mamy na to dowody. Caluteńkie nagranie, słowo, po słowie. Jak to pan z chęcią zgnoi gwiadkę holonetu. Tu akurat się ie mylę. I niech pan sobie daruje, bo i ja nie jestem pańskim kolega, więc….
Oj z zoną to prokurator przeholował. Teraz Throul z kolei uśmiechnął się złośliwie.
- Ja przynajmniej mam żonę i syna, a pan? Nic. Marna praca, marna płaca i brak perspektyw na dalszy rozwój.
I w tej hwili drzwi od pokoju przesłuchań się otworzyły bez pukania. Do środka wszedł młody mężczyzna w elegancko skrojonym drogim garniturze z teczką w ręce. Ignorując zupełnie prokuratora położył teczkę na stole i otworzył. Wyciągnął z niej wizytówkę.
-Cornelius Flint, Pański adwokat Panie Trax. Pańska zona mnie zatrudniła i prosiła przekazać, że wspiera Pana.
Throul z wrażenia oniemiał. Belcia zrobiła mu taki numer? Któż pojmie kobiety? Adwokat zaś zwrócił się do prokuratora patrząc na niego jak na gówno przylepione do podeszwy buta.
- Proszę opuścić pokój. Chcę porozmawiać ze swoim klientem w cztery oczy. Nie powinien Pan przesłuchiwać go bez adwokata, a najpierw powiadomić o przysługujących oskarżonemu prawach. Jak widzę po minie Pana Traxa nie zrobił pan tego. To jawne uchybienie.

MOC - 2013-04-11 23:22:10

- Przypomnę panu, że miał i nadal ma pan prawo odmówić składania zeznań bez obecności adwokata. Jednak ja nie zdążyłem zadać nawet jednego pytania, gdy pan się do wszystkiego przyznał. Proszę więc sobie darować oskarżenia o to, że wyciągnąłem je z pana bezpodstawnie lub bezprawnie
Uciął dyskusję rzeczowym tonem. Wszystko miał nagrane i jako materiał dowodowy to się z pewnością nada. A jeśli nawet nie, to i tak Jenssari miał sporo zeznań świadków i nagrania z kamer ochrony. Zebrany materiał był na prawdę solidny.
- Ależ proszę bardzo, skoro tak pan potrafi rozwiązywać swoje problemy
Kolejny złośliwy, prowokacyjny uśmiech. Jako prokurator nie musiał być miły i uprzejmy, od tego była rola obrońcy.
- Czy ja się nad panem znęcam psychicznie? Wątpię, to się nazywa rozmowa. Nie ubliżam panu, nie wyzywam pana... mam panu dać kwiaty za to, że zgwałcił pan kobietę? Brzydzę się gwałcicielami i z radością posyłam ich za kratki. I znane nazwisko panu nie pomoże.
Niechęć durosa do Traxa rosła z każdą chwilą. Zachowywał sie jakby to co zrobił było wielkim niczym, tylko drobną przeszkodą, że zapłaci jak zwykle i sobie pójdzie wolny. W tym przypadku jednak to nie zadziała.
- A skąd pan wie, że ja nie mam? I skąd pan wie, że marna płaca? Ah tak, w porównaniu do pańskich zarobków to rzeczywiście grosze.
Kolejny uśmiech. Jenssari zarabiał bardzo dobrze. Posada w prokuraturze była bardzo dobrze płatna, z wieloma przywilejami i korzyściami. Nie narzekał na brak kredytów, stać go było na porządne mieszkanie ulokowane w górnych poziomach Coruscant, miał swój prywatny aerowóz oraz służbowy. Perspektywa na rozwój? Prokuratura Generalna, ale tam mu się nie śpieszyło.
Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i do środka wszedł jakiś młodzik. No tak, w końcu przybył adwokat. Jensseri wstał bez pośpiechu i zebrał swoje rzeczy.
- Oczywiście. Proszę za to zapoznać się z nagraniem z tego przesłuchania. Z pewnoscią zainteresuje pana fragment... zaraz, chyba go nawet nagrałem
Duros wyjął z kieszeni mały dyktafon i nacisnął kilka przycisków. Z głośnika wydobył się najpierw głos Jenssariego, który był w połowie tradycyjnych formalności kiedy to przerwał mu głos należący do Throula:
- "...Moiże skończmy te wstępy. Są one nudne dla obu stron. Pan wie kim ja jestem i ja też. Może by się pan z łaski swojej przedstawił? Z resztą nie trzeba. Jest pan prokuratorem mającym za zadanie wpakować mnie do pierdla i po pańskiej minie widzę, że zrobi to pan z przyjemnością. Na swoją obronę mam tylko tyle: byłem pijany, jestem w trakcie, albo po psychoterapii, nie wiem jak to ma dalej wyglądać, bo się nie znam i mam skierowanie na odwyk. Pan kapitan zgarnął mnie akurat, gdy wychodziłem od doktora Jamesa. Nie zdążyłem stawić się na odwyku. Nie pamiętam, bym dokonał tego gwałtu, ale są ku temu niezbite dowody. Nie będę się więc wypierać. Widziałem wiadomości. Tak, to byłem ja. I….Jestem gotów odpokutować za swój czyn. Jak mówił doktor James jestem autorytetem dla wielu młodych więc niech wiedzą, że za zbrodnię jest kara i trzeba ją przyjąć z godnością, nie można się migać."
Nagranie się skończyło a prokurator bez cienia strachu czy niepewności.
- Jak pan pewnie zauważył, formalności nie zostały dopełnione, gdy obecny tutaj pan Trax wpadł mi w słowo i jasno przyznał się do winy, rozpoznając siebie na nagraniu kamery. Nikt go nie zmuszał do tego wyznania, nikt nie wywierał presji. W każdym razie życzę panom owocnej rozmowy, a monitoring i podsłuchy zostaną oczywiście wyłączone. Po skończonej rozmowie pojawi się oficer CSB, który zabierze pana Traxa do celi. Miło się rozmawiało, do widzenia
Prokurator pożegnał się i wyszedł.

Jenathaza - 2013-04-11 23:39:04

Po wyjściu z pomieszczenia w którym został Trax ze swoim adwokatem świat się trochę zmienił. Pierwsze widokiem dla Jenesseriego był Mavhonic. Ale: raz ze drobniejszy się zdał – niewiele, ale jednak, i chyba o kilka cm niższy, włosy bardzo krótkie, jedynie wierzchem dłuższe, zakończone krótkim warkoczykiem. W mundurze, ale straży ulicznej. Kiedy się odwrócił, popatrzył na durosa jak na obcą osobę. Po prostu jakiś facet. Jego twarz o 20 lat młodsza. Co najmniej.
Następna chwila – wychodzi z drzwi naprzeciwko stary Mavhonic. Ojciec i syn, lub dwa klony, młodszy i starszy.
- Jedź do domu, na prawdę nie ma czego oglądać. – Jenathaza odezwał się do syna tonem dość ostrym. Kiedy dyskutuje wtedy dyskutuje, ale kiedy ma być bez dyskusji, to ma być. Młodszy Mavhonic niespecjalnie był chętny, ale widząc, ze ojciec podchodzi do durosjanina, wycofał się.

MOC - 2013-04-11 23:45:04

Wychodzący duros wygladał jakby niedawno ziściły się wszystkie jego marzenia. Rozluźniony, uśmiechnięty, dawno się tak nie bawił w utarczki słowne. Co prawda jego przeciwnik był marny, ale i tak zabawny i kompletnie przewidywalny. Niestety.
Jenssari spojrzał na dwóch Mavhoniców. Zmarszczył nieco czoło, ale podszedł do starszej wersji, ciekaw czy ten oglądał przesłuchanie na monitorze. Ale najpierw odczekał na odejście młodszej wersji.
- Sprawia dobre wrażenie, co? Stawiam dziesięć kredytów że ma ostry bajzel w głowie. Wypadałoby zapytać o zdanie doktora Jamesa... o ile znajdzie czas
Mruknął już trochę mniej wesoło. Z Jamesem bywało różnie, bo był i doktorem i członkiem Rady Jedi. A więc dotarcie do niego było utrudnione.

Jenathaza - 2013-04-11 23:57:53

Jak jena zobaczył prokuratora to Az zamrugał, co dało znany dobrze efekt „coś mi wpadło do oka i to chyba był krążownik”. Az chciał zapytać czy wszystko w porządku, ale zaraz się zreflektował – przecież to Jenesseri, ostatnia osoba która by coś wzięła podczas przesłuchania.
Co do oglądania to obie edycje Mavhonica oglądały, i dlatego tez teraz starszy młodszego przeganiał. Tamten bez wątpienia pojawił się tu z ciekawości. Kiedyś za młodu słuchał Mocowładnych, na szczęście nie tak intensywnie by przeszkadzało to Jenathazie.
- Za dziesięć kredytów to ja się mogę jeszcze zakładać, tylko na służbie jestem… – odpowiedział, niby żartem, ale jednak z pewnym niepokojem, bo – właśnie – obejrzał przesłuchanie i teraz tak trochę głupio czuł się z tym dobrym wrażeniem. No ale był miły dla Traxa, wiec tamten był miły dla niego. Logiczna zależność.
- Z tego co wiem doktor Treson – tudzież mistrz James, sam nie wiedział która wersję woli – to zorganizowana osoba i na pewno ze spotkaniem nie będzie problemów. Na pewno nie teraz zaraz, ale raczej bez problemu. Szczególnie jeśli chodzi o urzędnika państwowego

MOC - 2013-04-12 15:11:51

Jansseri był świetnym prokuratorem nie tylko z powodu wiedzy, którą nabył. Był inteligentny, sprytny a nade wszystko spostrzegawczy. Dostrzegał rzeczy dla innych nieistotne, które dla niego często były skarbnicą wiedzy.
- Mały przyjacielski zakład nie łamie żadnego regulaminu.
Wyłapał, że Mavhonicowi jest głupio z powodu swojej wcześniejszej opinii. Ale wiele osób współpracuje, gdy ktoś się zwraca do nich uprzejmie. Duros zaś nigdy takiego nie zgrywał, bywał szorstki, czasem wyniosły. Ale to prowokowało tych, których przesłuchiwał do okazywania swojej prawdziwej twarzy.
- niewiele osób reaguje radością na mój widok. Trax nie jest inny
Złowieszczo błysnął zębami, ale to nie było wyzwanie rzucane Jenie. Raczej prywatna opinia prokuratora na temat przesłuchiwanego.
- Zobaczymy, miałem czasem do czynienia z Jedi. Różnie reagują. Ale pismo mu poslę

Jenathaza - 2013-04-12 15:41:49

Jena zastanowił się chwile. Nie dotyczyło owe zastanawianie się czy się założyć czy nie w kwestii wygrania/przegrania. Pomyślał raczej, ze z racji tego „zakładu” Jansseri poinformuje go czego się dowiedział. A Mavhonic był po prostu ciekawy, zwłaszcza ze wydał opinie o dobrym wrażeniu.
- No dobrze. To dziesięć kredytów ze Treson nie wyda oświadczenia, ze Trax ma cos z głową – z punktu widzenia prawnego Treson nie wyda oświadczenia = biegły psycholog/psychiatra też nie = Trax odpowiada przed sądem jako osoba w pełni poczytalna. A jena wygrywa zakład!

MOC - 2013-04-12 15:51:37

Duros przymrużył oczy. "Spryciaż" - pomyślał. - "Załatwił mnie już na wstępie". Tredon raczej oświadczenia nie wyda, ale jemu chodziło o taką prywatną opinię.
- Niech będzie.
Podał mu rękę, by przypieczętować zakład a potem ją uścisnął.
- Nie muszę pewnie pytać, czy oglądał pan to... "przesłuchanie". I jak wrażenia?
Zapytał ciekaw poprawionej opinii na temat gwiazdora. Bo Jansseri był mocno zawiedziony, spodziewał się kogoś inteligentniejszego. Chociaż nie, po zastanowieniu stwierdził, że idealnie pasuje do tego, co zobaczył na nagraniu z tej feralnej nocy

Jenathaza - 2013-04-12 15:59:47

Jena uśmiechnął się bez pokazywania zębów, ściskając dłoń prawnika. Jeśli okazałoby się ze Trax jest mocno zaburzony to doktor będzie niejako zobligowany taki papierek napisać, zwłaszcza ze napisał mu skierowanie na leczenie odwykowe tak od ręki.
- Wie pan co… wydaje mi się, ze mam dwie opcje wypowiedzi. Pierwsza, jestem zaskoczony jego reakcją na pana po jego reakcji na mnie. Dwa – jestem zaskoczony tym jak reagował na mnie widząc jak reagował na pana. Reasumując – nie wiem co myśleć. Wydaje mi się ze mój dziewięcioletni syn na przesłuchaniu zachowywałby się podobnie… Ale pan Trax ma… – zmrużył jedno oko, szukając danych w pamięci.
-25? W każdym razie starszy od mojego najstarszego syna – najstarszy syn kręcił się tu przed chwilą, wyglądał dojrzale ale miał 22 lata

MOC - 2013-04-12 16:16:50

Tylko taki papierek utrudniłby pracę prokuraturze i pewnie od paki by się wywinął. A to by strasznie wkurzyło Jenssariego. Wolałby zdrowego psychicznie Traxa zamkniętego w wiezieniu niż niestabilnego u czubków.
Jak zwykle duros wysłuchał całej wypowiedzi, która nabierała większego sensu i przesłania. Po raz kolejny się uśmiechnął, wskazując ręką na korytarz. Chciał się przejść.
- Throul Trax przyzwyczajony jest do pieniędzy. Nie ważne co powie, i tak każdy zrobi co on chce, czy to dzięki jego sile perswazji czy jego kredytów. A gdy szło coś nie po jego myśli to szastał kasą i nie było problemu. Tu trafiła kosa na kamień i okazał się niedojrzałym psychicznie i emocjonalnie człowiekiem. Nie zawiodłem się zbytnio
Osąd prokuratora był surowy, ale zgodny z jego myślami. W takiej zwykłej rozmowie zwykł mówić to co myślał.

Jenathaza - 2013-04-12 16:22:29

Mistrz James był powszechnie szanowanym ekspertem wiec na pewno opinia będzie zgodna ze stanem faktycznym.
Ruszyli korytarzem. Mimo iż obaj byli wysocy a na korytarzu ruch, to nie był to niewygodny spacer, tu korytarze były szerokie. Czasem walki się nawet na nich odbywały.
- Każdy musi mieć jakąś siłę. Jeden ma wygląd, inny charakter. On nie za specjalnie wygląda ani nie wzbudza respektu, wie ć musi sobie radzić inaczej. A wszystko sprowadza się do tego ze w naszych czasach najlepiej sprzedaje się głupota… Stąd te wszystkie tyłki na scenie, piosenki o narządach płciowych obrażanie autorytetów… Jakie czasy tacy celebryci

MOC - 2013-04-12 16:42:11

Duros przytaknął nieznacznym skinieniem głowy. Ale nie skomentował, że te czasy są złe i w ogóle, bo pamiętał swój okres dojrzewania, swój bunt. Wtedy to jego rodzice marudzili na celebrytów, gwiazdorów itp.
- Czasy się zmieniają, my dorastamy i krytycznym okiem patrzymy na wszystko. Za naszych czasów było podobnie. Co nie zmienia faktów, że wielu z tych "gwiazdorów" pokroju Traxa to banda kretynów, którzy pewnie nawet porządnie śpiewać nie potrafią, tylko odgrywają to na scenie. A nawet jeśli dobrze śpiewa, to co z tego, jak kręgosłupa moralnego to on nie ma?
Jansseri wzruszył ramionami. To była jego prywatna opinia, wypowiedziana do kapitana na stopie prywatnej. Nie mieszał w to spraw prokuratury i Mavhonic na pewno to wiedział.

Jenathaza - 2013-04-12 16:54:12

- Patrzenie krytycznym okiem to jedno, a szacunek to drugie – odparł jena choć musiał przyznać towarzyszowi racje – każde pokolenie ma własny głos. I doskonale Jena rozumiał, co Jansseri miał na myśli, w końcu też był ojcem i nie pracował w zawodzie od wczoraj, tak jak i Jena, obaj nauczyli się dzielić swoje poglądy i pracę.
- Teraz to nie chodzi o śpiewanie a o szoł. Mogę się nawet o 20 kredytów założyć, ze na 10 fanów Mocowladnych 9 nie będzie wiedziało o czym śpiewa Trax

MOC - 2013-04-12 17:01:16

- Dokładnie. Ja zbyt wiele szacunku nie mam do dzisiejszego show biznesu, ale muszę przyznać, że czasem trafi się jakaś perełka
Nie wszystko było wielką kupą banciego łajna. Czasem trafiało się coś wartościowego, wartego słuchania i przeżywania tego. Muzyką za bardzo się nie interesował, wolał słuchać starszych kawałków z lat młodości, ale miał dzieci a one swoje gusta muzyczne. Czasem wiec chcąc nie chcąc słyszał.
- Dokładnie. Ale trzeba być szczerym, czy my pamiętaliśmy wszystko o czym śpiewały nasze ulubione zespoły z tamtych lat? Bo ja mało co pamiętam. Ale zostały wartościowe, showmani przeminęli a artyści pozostali

Jenathaza - 2013-04-12 17:10:50

- Perełki, tak, ale ciężko jest je podziwiać w popielisku –byli artyści których Jena szanował, słuchał, kupował płyty. No trzeba przecież słuchać czegoś – jak się do pracy leci, czy na dłuższy patrol. Ale w radiu nie usłyszy się takiego wykonawcy. Mało kogo obchodzi piosenkarka która nie pokazuje tyłka na scenie.
- No to ja powiem panu, ze wszystko pamiętam.- Teraz Jena wyszczerzył zęby – A mam 45 lat. Zaś Trax tworzy teraz, i młodzież słucha go teraz, i teraz go uważa za idola. Ale zaraz możemy zrobić eksperyment… Sedit, pozwól na chwile – Jena machnął reką w stronę odnogi korytarza w kierunku czarnego munduru na równie czarnym ciele młodego Mavhonicka, który zdumiony obejrzał się i spojrzał ku nim. No i podszedł.
- Sedit, o tym Mocowładni śpiewają? – młody Mavhonic popatrzył na ojca i na jego towarzysza i było to spojrzenie kogoś kto wie, ze jest wkręcany.
- No jak o czym śpiewają, o życiu… życie to wysoka wieża, takie życie w mordę jeża, prawda?
- No musze przyznać, jest pewna analogia… – Jenathaza uśmiechnął się do Janesseriego

MOC - 2013-04-12 17:33:04

Duros ponownie tylko słuchał i szedł przed siebie. Taka krótka, niezobowiązująca rozmowa z kapitanem Mavhoniciem niby nic nie znaczyła, ale była przyjemnym odprężeniem od pracy, do której wkrótce będzie musiał wrócić. I chociaż temat wypłynął w związku ze sprawą nad którą teraz pracował, to teraz dosyć odbiegł od spraw śledztwa.
Młody Mavhonic podszedł do nich, wygłosił swoją opinię, a Jansseri uśmiechnął się do ojca Setha.
- O życiu. Wszyscy zawsze śpiewają o życiu, tylko o jakim?
Zapytał ironicznie Jenę a potem kontynuował swój marsz, kierując się do wyjścia. Oczywiście dalej rozmawiali.
- Porzućmy ten temat... jak tam dzieci?

Jenathaza - 2013-04-12 17:39:37

- No właśnie, o jakom? – Jena zapytał swojego młodszego klona. Naprawdę byli bardzo podobni, różnili się właściwie tylko wiekiem i drobnymi szczegółami, a  tak wszystko podobne, nawet praca.
- Nie róbcie mnie w jajo – odpowiedział – grzecznie, owszem, ale też z pewnym zirytowaniem. Znał sprawę i chyba mu było nie w smak być tym, co ‘słucha Mocowładnych”. Choć słucha to za dużo powiedziane.
- Dzieci rosną, ale co ja panu powiem, wnuka drugiego mam! – tu swojego synka objał i potrzasnął. Ten się uśmiechnął. Już wiedział ze duros jest jakimś ojca znajomym więc nie uciekał, niech się stary pochwali

MOC - 2013-04-12 18:08:46

Duros uśmiechnął się nieco krzywo słysząc odpowiedź młodszego Mavhonica. Był nieco tym rozbawiony, a jego wyraz twarzy już taki był. Nie zaliczał się do ludzi miłych, którzy uczynność mieli wypisaną na twarzy. Więc jego uśmiechy dla innych mogły wydawać się wymuszone, ale na prawdę były szczere, gdy się pojawiały.
A potem usłyszał wieść o kolejnym wnuku, więc znowu isę uśmiechnął. Szerzej tym razem.
- Gratuluję panie kapitanie. Chłopak czy dziewczynka?
Dopytywał się, ale po chwili usłyszał pikanie komunikatora. Rozmowy nie odebrał, ale to był znak że trzeba powoli kończyć wizytę. Jansseri wescthnął cicho, ale jeszcze się nie żegnał.

Jenathaza - 2013-04-12 18:19:08

Młody Mavhonic na pewno zastanowi się nad tym uśmiechem, bo stary już wiedział, ze ten typ tak ma i to akceptował. Ale dużo więcej w życiu widział.
-Chłopak – odpowiedzieli obaj. Ojciec i syn, a  w tym wypadku ojciec i dziadek. Edit sięgnął do portfela, zapewne by pokazać zdjęcie. Odezwał się sygnał komunikatora. Ganiają pana Janesseriego, no ale takie czasy – prokurator ma co robić. Ale zdjęcie jeszcze zdąży zobaczyć.
Młodszy Mavhonic w końcu je wydobył i podał prawnikowi. Na zdjęciu oczywiście też Mavhonic. Małe, czarne „zwierzątko” w pozycji embrionalnej na rekach samicy chistori, najpewniej żony Sedita. A obok niej jeszcze jedno dziecko, już chodzące, po ubiorze można było się domyślać ze dziewczynka.

MOC - 2013-04-12 18:35:20

- Gratuluję. Jak ma na imię?
Dopytywał się duros i cierpliwie czekał aż młody Mavhonic wyjmie zdjęcie. Nie przejmował się komunikatorem, oddzwoni wkrótce po wyjściu.
W końcu zobaczył fotografię i po raz kolejny uśmiechnął się w ten swój krzywy sposób.
- Wspaniała rodzina. Sam nie mogę się doczekać, gdy "dorobię" się wnuków. Ale nie należy młodzieży popędzać...
Westchnął cicho i wymownie. Jansseri może ni wyglądał, ale miał już ponad pięćdziesiąt lat i z chęcią by się doczekał kolejnego pokolenia. No ale przecież tego nie wymusi.
- Gratuluję wam obu, teraz jednak czas na mnie. Mam wiele spraw do załatwienia, ale pewnie zobaczymy się wkrótce. Do widzenia
Pożegnał się z Mavhonicami a potem odszedł w kierunku wyjścia.

Jenathaza - 2013-04-12 18:39:55

-Jerewa – odpowiedział młody tatuś. Łatwo się domyślić ze imie też częściowo po dziadku.
- Tu jest córka, Ila, ma dwa lata
- jeszcze będą. I zawsze niespodziewanie, więc najlepsza niespodzianka – odezwał się starszy Mavhonic.
Potem już się pożegnali i rozeszli, to znaczy duros w swoją, a Mavhoniki w swoja strone

MOC - 2014-05-15 17:59:38

Następnego dnia po przesłuchaniu, świadka Incogniotu przewieziono do kwatery głównej CSB, gdzie umieszczono go w pilnie strzeżonej celi dla więźniów wyjątkowo niebezpiecznych., Nie dlatego, ze był niebezpieczny. A może właśnie był, ale nie fizycznie. Był niebezpiecznym materiałem. Jak kiedyś Queni. Ale nie potrzebował opieki medycznej. Został zamknięty w kolejnej izolatce. Czuł się już dużo bezpieczniej, kiedy opowiedziano mu, jak wygląda to meisjce.
No i Kwatera Głowna to nie jakiś tam posteruneczek na średnich poziomach.
Oczywiście palił, bardzo duzo, wyjarał wszystkie swoje „cygara” z przemytu więc przyniesiono mu papierosy z otwartego obiegu, legalne. I nie smakowały. Palił więc mniej.
Ale palił. I siedział. Co mógł więcej robić w celi. Ale wcale nie chciał więcej. Czuł się bezpiecznie.
Tego dnia miał przyjechać ktoś z zakonu, by z nim porozmawiać. Sprawdzić od strony „technicznej” na ile jest wiarygodny.

Leri - 2014-05-15 18:22:00

Informacja o tym, że psychopatyczny morderca, który od kilku tygodni siał postrach na Coruscant jest sithem wzbudziła niemałą konsternację w Zakonie. To już kolejna afera z sithami w tle w ciągu ostatnich kilku miesięcy i Rada długo naradzała się nad tym problemem. Główny śledczy Jedi - mistrz Havesh przebywał aktualnie daleko poza granicami Republiki, wykonując jakąś tajną misję, dlatego wiec trzeba było wybrać kogoś innego do tego zadania. Decyzji jeszcze nie podjęto, jednak ktoś musiał też zająć się więźniem, który dostarczył te zdumiewające informacje. Według śledczych był on w pewnym stopniu wrażliwy na Moc, jednak to musiał zweryfikować ktoś z Zakonu.
Ostatecznie to zadanie przypadło Lerienne. Zabraczka miała więc zagadkę - jak podejść do tej istoty i jak z nią porozmawiać? W końcu po niedługiej medytacji zdecydowała, że wbrew sugestiom mistrzów nie ubierze szaty Jedi a na posterunek uda się w swoich zwykłych, cywilnych ciuchach. Miała nadzieję, że taki swobodniejszy strój wzbudzi zaufanie u więźnia i dzięki temu całe przesłuchanie łatwiej pójdzie.
Do Kwatery Głównej dotarła około południa, aerowozem rządowym, jako że była Jedi na misji. O ile to można było nazwać misją... Tego dnia Leri miała na sobie swoje ulubione ubranie - skórzaną kamizelkę, którą sama sobie uszyła oraz tą dziwną spódnicę, która bardziej przypominała Pozszywane byle jak skórzane paski, trzymające się kupy tylko dzięki paskowi na biodrach. Do tego włosy zaplotła w długie warkoczyki, w które wplotła drobne ozdoby - koraliki, muszelki i tym podobne drobnostki. Na jej szyi oczywiście jak zwykle wisiał kryształ z jej miecza świetlnego. Swoją urodę zaś delikatnie podkreśliła nieco "dzikim" makijażem.
Tak ubrana udała się do recepcji, gdzie podeszła do najbliższego wolnego okienka, nie zwracając uwagi na wiele zdumionych spojrzeń.
- Dzień dobry, nazywam się Lerienne Dantieri i jestem wysłanniczką Zakonu Jedi.

MOC - 2014-05-15 18:37:43

Gliniarz w okienku popatrzył na nią jakoś tak dziwnie.
- Bardzo przepraszam, jakiego zakonu? – zmrużył jedno oko jakby nie dosłyszał. Nie było wiele zakonów na górnym mieście, ale Leri wygadała raczej jak wysłanniczka jakiejś ekscentrycznej gazery czy programu o modzie, który się trochę nie orientował na rynku. No wyglądała bardzo dziwnie jak na górne poziomy.
Ale kiedy przyszło potwierdzenie od niej (MG pozwoli sobie lekko zanimizować by nie przedłużać), policjant sprawdził i rzeczywiście – miał ktoś z zakonu się pojawić, było zaznaczone. Ale czy jedi czy niejedi – nie było napisane. Widać nie-jedi, przynajmniej on tak pomyślał.
- W porządku. Jedi chyba wiedza, co robią. Idzie pani w dól tego korytarza, zaraz wyjdzie do pani strażnik. – sięgnął po komunikator by wezwać kogoś z sektora więziennego, kto zaprowadzi Leri do ich gościa.

Leri - 2014-05-15 20:02:24

Nie zdziwiła się reakcją funkcjonariusza CSB, zdawała sobie bardzo dobrze sprawę z tego jak wygląda - dziwnie, ekstrawagancko. Po prostu jak nie jak jedi, co akurat mogło okazać się bardzo pomocne.
- Zakonu Jedi
Sprostowała uprzejmie. W razie czego mogła nawet wyjąć kartę identyfikacyjną z małej kieszonki w kamizelce, gdyby konieczna była dalsza weryfikacja jej tożsamości. Ale wyraźnie Moc się do niej uśmiechnęła, bo ten policjant nie sprawiał żadnych problemów.
- Dziękuję bardzo za pomoc, życzę miłego dnia
Pokłoniła się lekko a potem skierowała się do wyznaczonego korytarza. Kwaterę CSB odwiedziła tylko dwa razy w życiu, więc ciekawa była jak to miejsce się zmieniło. Jednak szybka orientacja przyniosła odpowiedź - w ogóle. Wszystko było po staremu, nie licząc drobnych zmian kosmetycznych.

MOC - 2014-05-15 20:08:37

Nie zmieniło się, takie miejsca się nie zmieniają, muszą być praktyczne, wygodne. Kartę sprawdził dopiero ten pan na końcu korytarza, widac tez mial wątpliwości. Jednak szata jedi legitymuje się sama za sie4bie,a  Leri dziś owej nie miała. Ale miała identyfiokator, to wystarczy, bo była w bazie danych jako jedi i wszystko OK. Zabrali więc ją dowindy i zwieźli na dól gdzie mieścił się areszt. Tam było już troche więcej procedur bezpieczeństwa, ale wszystkie Leri przechodziła. W końcu dotarli do celi, w istocie pilnowanej przez policję. Stale pod monitoringiem i Leri przechodząc mogła już zobaczyć owego swiadka.wyglądał troche jak zwierze.
Otworzono jej celę i mogla wejść. Śmierdziało dymem tytoniowym, ale nie tak jak wtedy kiedy wszedł prokurator, bo to jednak cela w kwaterze głownej – lepiej wyposażoną.

Leri - 2014-05-15 20:28:42

Bez protestów poddawała się tym wszystkim rutynowym kontrolom. Zdawała sobie sprawę jak ważny jest ten więzień dla CSB i nie dziwiły ją te zaostrzone przepisy bezpieczeństwa. Jako jedi znosiła to cierpliwie i ze stoickim spokojem.
W końcu po wielu, wielu minutach dotarła do celi zajmowanej przez owego świadka. Na razie starała się nie skanować go w Mocy, by tego nie wyczuł. Chciała zacząć grzecznie i spokojnie, zdobyć nieco jego zaufanie a potem go przepytać.
I tak gdy drzwi się otwarły to weszła do środka. Uśmiechnęła się na powitanie do obcego.
- Witaj... mam nadzieję, że w niczym nie przeszkadzam. Nazywam się Lerienne Dantieri, ale wszyscy mówią mi po prostu Leri. Jestem wysłanniczką Zakonu Jedi. Czy moglibyśmy chwilę porozmawiać?

MOC - 2014-05-15 20:35:30

Istota zajmująca celę była bardzo dziwna. Na pewno przedstawiciel jakiejś gadziej rasy, ale bardzo rzadkiej. Nie sposób było oszacować jego wieku, nawet dla takiego obieżyświata jak Leri, ale ona na bazie doświadczenia mogła sobie zdac z tego sprawę szybciej. Czy jaszczur był młody, czy był już u schyłku życia- nie sposób poznać. Po innych rasach zazwyczaj jakoś intuicyjnie można było wnioskować. Tu – nic, zero.
Istota leżała na pryczy zwinięta w kłębek – jak zewrze, jak wąż, zwoje ciała przeplatały się przez siebie, gdzieś w tym wszystkim oko, dopiero jak się rozwinął – a rozwinął zaraz jak weszła Leri, można było przyjrzeć się jego fizjonomii. Była to niewielka wężowo-jaszczurza postać, po wyglądzie – rasa prymitywna.
Istota nie zeszła z pryczy, a na widok Leri zmrużyła wyłupiaste oczy.
- Wysłanniczką?

Leri - 2014-05-15 20:46:54

Nigdy na oczy nie widziała takiej rasy ani nawet o niej nie słyszała. Jednak nie dziwiło jej to, była na tyle obeznana ze światem, że wiedziała iż istnieje wiele ras o których mało kto słyszał. Wiele też czekało na odkrycie. Ten gadzi obcy mógł wiec pochodzić z jakieś prymitywnej planety, na którą przybywali pewnie przemytnicy i piraci by się ukryć. I tak jakoś trafił do Galaktyki. Lub pochodził z niedawno skolonizowanej planety na Rubieżach. Możliwości było wiele.
- Tak. Mam ocenić twój zakres znajomości ścieżek Mocy i ustalić, czy twój dar widzenia Punktów Przełomu jest... cóż, prawdziwy. To bardzo rzadka umiejętność, nawet wśród jedi, a jeszcze mniejsze grono opanowało sztukę prawidłowego odczytywania tych "pęknięć" w strukturze Mocy.
Wyznała mu cel swojej wizyty. Nie miała zamiaru kłamać i go zwodzić. I tak pewnie by się wkrótce domyślił.
- Jednak to później. Najpierw chciałabym cię poznać. Jak się nazywasz?

MOC - 2014-05-15 20:56:57

Choć dał się już poznać funkcjonariuszom prawa jako istota związana z Mocą to – jednak nie miał z  jedi wiele do czynienia i łatwo się domyślić ze spodziewał się po zakonnikach tego właśnie garnituru – szaty jedi. Przyszłą Leri i miał problem odnośnie zaklasyfikowania jej. Pewnie z tego tez powodu zaraz pojawiło się nieznaczne zakłócenie Mocy,a le nie dotyczące jej samej,a  raczej jakby przyjrzenia się temu co jest naokoło niej. Byc może właśnie to było techniką której go uczono do interpretacji punktów przełomu. Bez wątpienia jednak całym interesem tego jasnowidza było to,z e był po prostu bardzo spostrzegawczy, tak w mocy jak i w świecie materialnym. Nie musiał mieć podstawy takiej, jaką mieli jedi, mógł mieć takie stężenie milichlorianów jak Sisco, bo nauczony był tylko kilku technik.
Ale to dopiero przyjdzie oceniać. Teraz wiadomym było – ze coś robił w  Mocy.
Jesli chodzi o zachowanie jego, to było o wiele bardziej luźne niż przy prokuratorze. Ale to nie oznacza ze bardziej swobodne. W
mocy wyraźnie szło dostrzec wzmożoną czujność.
- Rok Mrah. – odparł zapytany, nadal nie opuszczając łózka którego trzymał się wszystkimi... ośmioma kończynami. Ogon tez zdawał się chwytny. 
Najwyraźniej uznał ze to będzie jego niwe imię i nazwisko, bo wcześniej w zeznaniach twierdził ze nie ma tożsamości.

Leri - 2014-05-15 21:19:17

Wyczuła to od razu. Ona sama była szkolona praktycznie od dziecka w sztuce wyczuwania prądów Mocy i wyłapywania wszelkich zakłóceń. Z reguły jedi ograniczali swoje zmysły percepcji, tak by nie zostać zalanym przez ogrom informacji. Bo pełne otwarcie się na Moc oznaczało wychwytywanie dosłownie wszystkiego, każdego niuansu, każdego najmniejszego szmeru. Można to porównać do siedzenia w wielkiej sali pełnej odbiorników holo. I na każdym tym odbiorniku wyświetlany był inny kanał. I to wszystko zlewało się w jedną wielką kakofonię przeciążająca umysł. Dlatego jedi ograniczali się tylko do kilku najważniejszych elementów i na co dzień nie wyczuwali takich drobnych zmian w polu Mocy. Jednak Leri tym razem pozwoliła sobie na taką właśnie pełnie odczuwania. Ograniczyła się oczywiście tylko do celi, która byłą niemal pusta, ale i tak z ledwością udawało jej się to wszystko odfiltrować i zrozumieć.
- Miło mi cię poznać. Czy mogę gdzieś usiąść?
Zapytała. Mogła być nawet ziemia, jej to nie przeszkadzało... chociaż sadowienie niemal gołego tyłka na zimnej posadzce do szczytów komfortu nie należało.

MOC - 2014-05-15 21:22:43

Rok najwyraźniej nie był przyzwyczajony do roli gospodarza i to wywołało w nim pewne... zakłopotanie, zażenowanie, czy pochodne tego, i Leri, będąc w tym momencie otwarta na niuanse takowe, mogła wyczuć. Sam rozejrzał się.
- Tam jest krzesło.
Było. Taboret, ale widac dla niego było to krzesło.

Leri - 2014-05-15 21:36:08

Pokłoniła się grzecznie.
- Dziękuję
Podeszła do tego taboretu i przysunęła go sobie bliżej łóżka, na którym leżał Rok. Nie chciała za blisko niego siadać, by nie naruszać jego przestrzeni osobistej, zaś za daleko też nie wypadało, bo by wyrósł między nimi zbyt duży dystans. Nie dosłowny, ale i tak w pewnym sensie namacalny.
- Cóż... od czego by tu zacząć? Nie jestem w tym zbyt dobra
Odpowiedziała z szerokim, pogodnym uśmiechem. Łatwiej nawiązywało się kontakty z dzikimi ludami. Pierwsze minuty czy godziny polegały z reguły na cichej obserwacji i drobnej próbie komunikacji. Tutaj to by nie zdało egzaminu.
- O wiem! Czy dobrze cię tu traktują? Niby więzienie CSB, ale różnie bywa

MOC - 2014-05-15 21:40:23

Rok zdawał się mieć dobre chęci, jednak – najwyraźniej miał jakąś blokadę w kontaktach. Nie był niemiły, nie próbował budować dystansu. Po prostu – tak mu wychodziło, lub raczej nie wychodziło. Nie ruszał się – naturalny mechanizm obronny niewielkich gadów – bezruch. Jena Mavhonic tez był gadem, ale wielki. Rok mógł ważyć ze 20 kilo maks. Na długość to był długi, ze dwa metry, ale to jak wąż, plus cienkie kończyny.
- Nie miałem okazji bywać w drogich hotelach, nie mam porównania. Nie narzekam.  -zdawał się jeszcze chcieć dodać ze najważniejsze ze mu papierosy przynoszą.

Leri - 2014-05-15 22:01:01

- To dobrze, cieszy mnie to
Odpowiedziała całkiem szczerze bo Rok nie był więźniem a świadkiem w ważnej sprawie. I gdyby traktowali go jak zwykłego więźnia to mógłby się zrazić do Republiki i wstrzymałby się ze swoją pomocą.
- W ogóle jak się czujesz Rok? Mam na myśli samopoczucie. Musi być ci ciężko, prawda? Ryzykujesz swoim życiem by nam pomóc. Dlaczego zdecydowałeś się tak zaryzykować? Nie zrozum mnie źle, za to cię podziwiam
Nie musiał wcale tutaj przychodzić i zeznawać. Chyba, że groziło mu jakieś niebezpieczeństwo o którym nie wiedzieli. A wiedza o jakimś innym zagrożeniu mogłaby być bardzo pomocna przy zapewnianiu mu ochrony,

MOC - 2014-05-15 22:10:18

Milczał chwile, patrząc na Leri, by w  końcu podjąć inna decyzję. Przestał na nią patrzeć i na swojej pryczy, na łóżku na którym się sadowił, przekręcił się na stronę grzbietową gadko jakby był jakimś kawałkiem gumy a nie żywą istotą. Stronę brzuszną miał jaśniejszą. I tak sobie leżał na plecach z kończynami swobodnie opadającymi po obu stronach ciała. Tylko para tych najbardziej od góry została złożona palcami w piramidkę. Jedna łapa lekko drżała.
- Podobno Trax siedział w tym areszcie.
Głupi powrót do przeszłości, ale widać – mówiło się o tym w różnych środowiskach. Ciekawe, skąd wiedział Rok akurat to...
- Nie wiem, nie zastanawiam, się nad tym.  -odpowiedział odnośnie samopoczucia. Musiał być istotą która miała bardzo wyćwiczoną samokontrole. Wręcz do patologii. Do wyprucia się z  osobowości. Bo trudno nie zauważyć ze dość nijaki był w rozmowie.
- Nie zdecydowałem się ryzykować. Musiałem ratować życie. Gdzie miałem pójść, do nieba? Miałem coś na zamianę dla CSB. Docenili to, i ciesze się.

Leri - 2014-05-15 22:30:35

- Nawet nie wiedziałam
Odpowiedziała cicho. Trax... kiedy to było? Chyba dwa lata temu, wielka afera i skandal, przynajmniej dla kogoś, kto się interesował takimi sprawami. Leri niewiele obchodził showbiznes, nie interesowała się tym.
- Cóż, nie ma się nad czym zastanawiać. Wystarczy na chwilę nie myśleć i po prostu poczuć
Poradziła cicho. Podejrzewała, że obsesyjnie kontroluje swoje emocje i uczucia, co nie było zbyt zdrowe. Tłumienie wszystkiego w sobie na dłuższą metę było bardzo szkodliwe. A niektórzy jedi właśnie tak postępowali, tak rozumieli Kodeks - że należy tłumić emocje. A wystarczyło je akceptować i kontrolować.
- Ale dlaczego? Co ci groziło? to ci groził?

MOC - 2014-05-15 22:35:13

Zawsze było to jakieś zaczepienie o rzeczywistość tej istoty z innego świata. Ze świata dolnego miasta. Prawdopodobnie pierwszy raz był na górnych poziomach. Z tym, ze ich nie zwiedzał, więc to tak jakby nie był. Ale siedział w tym samym areszcie co Trax. Zawsze jakaś turystyka.
- Pewnego dnia miałem wizje. Zdałem sobie sprawę, ze jeśli zostanę w Sel Makor, moje dni są policzone. Nie chciałem umierać, to chyba oczywiste...

Leri - 2014-05-15 22:59:25

- Jakiego rodzaju wizję? Pytam trochę z zawodowej ciekawości
Dopytywała się uprzejmie Leri, nieznacznie nachylając się w kierunku swojego rozmówcy. Wizja... kolejna komplikacja w tym przypadku. Wizje Mocy były strasznie niejednoznaczne. Nie pokazywały ci jasno przyszłości, tej która na stop procent się spełni. To byłą loteria... przyszłość nie byłą jasno określona, zmieniała się pod wpływem naszych decyzji. I ktoś doświadczajacy takiej wizji przyszłości mógł widzieć jeden z kilku, kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu wariantów, nie gwarantujących, że ten akurat się spełni. Istniały też wizje teraźniejszości, przeszłości, niespełnionej przeszłości, alternatywnych wydarzeń, lub też wizje symboliczne. Innymi słowy - to było skomplikowane.
- Oczywiście, nikt nie chce umierać. Mógłbyś jednak opisac mi tą wizję, jeśli to ci nie przeszkadza. Pozwoli mi jednak ocenić lepiej twoją sytuację.

MOC - 2014-05-15 23:05:19

- Przeczucie. – gad zmrużył oczywistym- Chwilowe mgnienie, ale wiedziałem, ze to prawda, już się sprawdzało. Zobaczyłem siebie martwego w jednym określonym miejscu. To mi wystarczyło.
W tym przypadku, jakze konkretnym, zważywszy na okoliczności które mogły być rozne,. Przyszłość była raczej przewidywalna. Nie dotyczyła owa wizja przyszłości republiki, a niedalekiej być może przyszłości jedyne osoby w bardzo określonej sytuacji. I jak widać – wizja się nie sprawdziła bo Rok żył. Ale mogło to oznaczać coś innego: ta istota miała dar jeśli chodzi o ogólne pojęcie przyszłości. I była szkolona,. Nie przez jedi – przez kogoś innego.

Leri - 2014-05-15 23:30:54

- Rozumiem... przeczucia jednak mogą mylić, chociaż jeśli mam być szczera, nie narzekam, że takowe miałeś
Jakby nie miał, to by go tutaj nie było. Jej też nie... a CSB dalej by błądziło po omacku szukając psychopaty, nie mając pojęcia jakie jest jego powiązanie z tym prokuratorem.
Po chwili Leri zadała jedno z nurtujących ją pytań.
- A co możesz mi powiedzieć o Punktach Przełomu? W raporcie CSB było jasno stwierdzone, że je widzisz

MOC - 2014-05-18 12:36:34

Rok podniósł na nią wąskie szpary gadzich powiek - zupełnie innych niz u Mavhonica, wyglądał jakby jego rasa dopiero co przekroczyła próg stawiany nacjom cywilizowanym. Jeśli chodzi o wygląd, bo intelektualnie całkiem dawał rade. Wypowiadał się inteligentnie i miał dobrą dykcje.
- Jakoś nie chciałem tego weryfikować.  -zobaczył siebie martwego, nad taką wizją rzadko kto medytuje, częściej robi wszystko, by jej uniknąć. Zwłaszcza jak nie jest jedi. Choć jedną niesprawdzająca się wizje na temat własnej śmierci Leri już obserwowała dawno temu w parku.
- tak, widzę je. Są jak pęknięcia na szybie. Ale nie zawsze są, czasem szyba pęka zupełnie przypadkowo. Czasami jedno wydarzenie, czyjaś decyzja może ją posypać na kawałki.

Leri - 2014-05-18 12:51:56

- W pełni cię rozumiem. I chociaż nigdy takiej wizji nie doświadczyłam, to pewnie nie miałabym też ochoty, by się nad nią wielokrotnie zastanawiać. Chociaż mistrzowie jedi zachęcają innych, by takimi wizjami się dzielili, bo wtedy można lepiej je zrozumieć
Leri miała jak najlepsze intencje by pomóc Rokowi. Rozumiała, czemu nie chce on mówić o swojej wizji, jednak w historii Zakonu już wielokrotnie zdarzały się takie przypadki - jakiś rycerz czy mistrz miał wizję własnej śmierci, nie mówił nikomu o tym i zaczynał intensywnie działać, by zapobiec jej spełnieniu się. I generalnie w większości przypadków przyczyniał się on do spełnienia tej wizji... czasem miało to też katastrofalne skutki dla innych. Dlatego mistrzowie tak nalegali, by o swych wizjach mówić z kimś mądrzejszym i bardziej doświadczonym - by po prostu uniknąć parszywego losu.
- Ja nigdy nawet nie osiągnęłam poziomu, by widzieć choćby rysy w strukturze rzeczywistości. To zbyt skomplikowane dla mnie... jednak dostrzeganie pęknięć to jedno, gorzej z interpretacją. Jak sobie z tym radzisz?
Wbrew pozorom to właśnie interpretacja pęknięć była najważniejsza i najtrudniejsza, bo dzięki temu można było wykorzystywać punkty przełomu na swoją korzyść. Zaś błędne interpretacje często mściły się w sposób przeróżny, ale na pewno bolesny.

MOC - 2014-05-18 13:02:39

- No tak, jedi mają do tego warunki.  -przyznał i wcale nie złośliwie, bo było to oczywiste. Ale kiedy się nie ma koło siebie ani jednej zaufanej osoby. Z resztą jak Leri zauważyła – była całkiem spora sila na Coruscant która była zadowolona z tego,z e Rok taka  nie inaczej zinterpretował swoje „przywidzenie” i szczęśliwie dał nogę.
- Przeszedłem szkolenie. W sekcie Fatruun, nie wiem, czy słyszałaś...
W galaktyce panoszyły się różne wariacje na temat mocy,a  istoty odkryte, np. przez jedi, ale nie zabrane do szkolenia, lub odkryte w jakikolwiek inny sposób – często były szkolone przez szamanów i innych temu podobnych. Nie rzadko sami się w jakiś sposób „szkolili”. Rok na pierwszy „rzut oka w mocy” nie wyglądał na kogoś kto wywołuje tak silne skupienie w Mocy by zostać Jedi. Coś jak Sisco na początku. Prawdopodobnie nie podołałby szkoleniu na jedi. Ale – miał dar. Dary się zdarzały. W konkretnym kierunku, nie tylko w  Mocy. A w tym przypadku znalazła się grupa, która zajęła się jego edukacją”. Niekoniecznie musieli to być wariaci.
- Tak naprawdę nie interpretuje. Odczuwam to. Wiążę niektóre fakty. Wiem, albo nie wiem. – wzruszył ramionami.

Leri - 2014-05-18 13:23:10

- Słuszna uwaga
Lekko wyciągnęła ku niemu dłoń wierzchem ku górze i lekko skłoniła przed nim głowę. Chciała podkreślić, że jego argument był przez nią nie do podważenia. Nie miała na to odpowiedzi.
- Pierwszy raz słyszę o tej sekcie. Czy mógłbyś mi o niej coś powiedzieć?
Zagadnęła wykazując zaintrygowanie. W Galaktyce istniało wiele różnych sekt, religii, zakonów i tym podobnych organizacji zrzeszających użytkowników Mocy. Jedi nadzorowali większość z nich, a przynajmniej czynili to przed Wielką Wojną Galaktyczną. Obecnie utracili tą kontrolę i ciężko się było teraz zorientować, co te grupy robią, kogo popierają i jak działają.
- Jesteś więc na wczesnym etapie rozwoju swojego daru
Podsumowała krótko. Wyszkolony jedi był w stanie samoczynnie wywoływać wizje Punktów Przełomu. Przydawało się to w walce, czy też w planowaniu jakichś strategicznych posunięć. Dlatego też uznawano tą umiejetność za jedną z najpotężniejszych, mimo że technicznie rzecz biorąc nie była ona ofensywna.

MOC - 2014-05-18 13:30:45

Nie wiedział, jak reagować na ten gest, więc taktownie nie zareagował, zachowując spokój, nadal leząc na plecach na swoim posłaniu. Po prostu nie wiedział co i jak w tym społeczeństwie.
- Obecnie ma siedzibę na Serenno. Prowadzi ją mistrz Emildon, milarukanin. Podobno medytuje całymi dniami i sam przepowiada narodziny swoich przyszłych uczniów. Ma ograniczony zasięg, więc lata po galaktyce, czasem robi przystanki, i dalej medytuje. Nigdy nie poznałem go osobiście, ale podejrzewam, ze tak może być...

Leri - 2014-05-18 13:48:30

Brak reakcji też był jakąś reakcją, więc sobie to uważnie zapamiętała, bo wiele mówiło to o jego zdolnościach do komunikacji z społeczeństwem. Co prawda mogła za to odpowiadać jego rasa a co za tym idzie zmieniona psychika zachowania. Ale psychologiem nie była.
- Ciekawe... czy ta sekta popiera kogoś w swym działaniu? Sithów? Jedi? Czy są po prostu neutralni?
Było to dosyć ważne pytanie i w Mocy Leri nastawiła się tak by jak najczulej wykryć wszelkie mijanie się z prawdą czy próbę kłamstwa. A przed jedi nie łatwo jest skłamać. W zasadzie tylko ktoś od niej potężniejszy i lepiej wyszkolony mógłby to z powodzeniem robić. A póki co nie wygladało, by Rok był właśnie tak świetnie wyszkolony. Ale to mogłą być gra.

MOC - 2014-05-18 14:02:11

- Nikogo nie popierają. A zarazem każdego. Ja, z tego co wiem, zostałem sprzedany. Bo pojawił się kupiec. Sel Makor. Jakby pojawił się kupiec sith – tez by nie mieli obiekcji.
Czyli taka niewinna sekta jasnowidzów, a naprawdę całkiem niezły biznes. A że pertraktują z  tak silnymi klientami, to muszą nieć niezły towar.
Rok przede wszystkim był tym, który odważył się uciec i szukać opieki u „wrogów”, więc jeśli zagra to tak by zdobyć sobie ich przychylność, nie by bronić tamtych. Ale nie wyglądało na to. On był konkretnym trybem w maszynie, miał jeden, wyznaczony cel życia, wszystko inne go nie dotyczyło. Ale widać umiał używać mózgu.

Leri - 2014-05-18 14:15:31

- Czyli ten cały mistrz jest niczym więcej jak tylko handlarzem niewolników
Mruknęła z nutą pogardy w głosie. Bez wątpienia doniesie o tych rewelacjach Radzie Jedi a oni już podejmą decyzję co zrobić z tym problemem. Niewolnictwo było oficjalnie zakazane w Republice i ścigane przez prawo. A jeśli w grę wchodziły jeszcze istoty z takim darem, to z pewnością zaangażuje jakieś środki ze strony Zakonu.
- Długo przebywałeś w niewoli u Sel Makor?
Ta mafijna organizacja czasem wypływała na wierzch przy okazji jej różnych zadań dla Zakonu. Czasem zastanawiała się, czemu jedi nie zrobią z tym porządku, ale po zastanowieniu się dochodziła do wniosku, że efekt końcowy może przynieść więcej złego niż dobrego.

MOC - 2014-05-18 14:25:27

Nie powiedział nic na temat mistrza, ale i nie zanegował. Jak w większości sekt, twórce uważano niemal za boga, to wdrukowywano od maleńkości. I nawet jeśli teraz Rok zrozumiał, to – jednak nie był w stanie przebić się przez pewną „symbolikę”.
- Cztery lata. Czasem przynosili mi gazery, stąd wiedziałem. Bo nie miałem kontaktu ze światem innym niż ich świat. Nie było z nimi żadnej rozmowy. – może to wynikało z pecha, ale bardziej prawdopodobne ze to była instrukcja mistrza – jak postępować z wyszkolonym przez jego organizacje niewolnikiem. Nie pokazywać mu za wiele, bo jak zobaczy, ze istnieje jakiś inny świat, to wykorzysta to.
I wykorzystał.

Leri - 2014-05-18 14:37:37

To jedna z cech przeróżnych sekt - warunkowanie psychiczne. Może być źle, mogą cię traktować jak najgorsze gówno i towar, ale i tak złego słowa o swoim mistrzu nie powiesz, bo pewnie tak ma być. Smutne, na prawdę. Leri bardzo szanowała swojego mistrz i była z nim silnie związana, ale nie wahała się go krytykować, gdy robił coś co jej się nie podobało. Lojalność lojalnością, ale wszystko ma swoje granice.
- Cztery lata samotności? To musiał być koszmar. Powiedz mi, do czego cię zmuszali? Jak wyglądały twoje usługi dla nich
Zapytała Leri głosem pełnym współczucia. Nie mogłą sobie wyobrazić takiego parszywego losu. Rok miał na prawdę pecha, bo jeśliby Zakon go znalazł i wychował to pewnie stałby się całkiem dobrym i utalentowanym jedi. Nie koniecznie wojownikiem z linii frontu ale takim mędrcem wskazującym drogę.

MOC - 2014-05-18 14:51:47

Tak też było tutaj, mistrz ze statusem boga. Prawdopodobnie z sekty nigdy by się nie wyrwał. Z „drugich rąk” już łatwiej, bo nie są one takie święte i nawet jeśli mocniej trzymają to już można je jakoś ugryźć.
To, czego dotyczyła rozmowa było dla niego trudne. Ale tez wiedział, kim są jedi. I nie chodziło o to, ze trudno ich okłamać: bo gdyby nic nie mówił to by nie okłamał, po prostu by nie mówił.
Czy bał się jedi? Tak, tak jak wszystkiego. W końcu był dość cenny. Nie podejrzewał, ze jedi zechcą go wykorzystać, ale może ktoś inny. Moze nawet policja.
- Nie traktowali mnie źle, w końcu wydali na mnie  sporo kasy, a jak się ma takie narzędzie to raczej się o nie dba. Przedstawiano mi akta osób, miałem jakiś czas na zapoznanie się, a dalej miałem określić, na ile są warci zaufania i mniej więcej kiedy może podwinąć im się noga. W jakich okolicznościach. Czyli jak najoptymalniej ich wydymać. Sel Makor nie polegal tylko na mnie, ale zazwyczaj miewałem racje.

Leri - 2014-05-18 15:12:15

- Sprytnie rozwiązane
Mruknęła Leri jednak bez podziwu dla nich. Współczuła Rokowi i cieszyła się, że udało im się umknąć z ich łap, ale to też znaczyło, że łatwo oni nie odpuszczą. Będą go szukać i na pewno spróbują siłą go odbić, może nawet zabić by nie wpadł w "niepowołane ręce". A to znaczyło, że trzeba go będzie dobrze pilnować.
- A powiedz mi, widziałeś się kiedykolwiek z Morrigan?
To pytanie nie było aż tak ważne, ale Leri była ciekawa przywódczyni Sel Makoru. Słyszała o niej tylko z plotek. Jaka jest, jak się zachowuje. Bo jej publiczny image był każdemu doskonale znany ale jakoś w niego zabraczka nie wierzyła.

MOC - 2014-05-18 15:17:01

Na pewno wartość użytkowa Roka się skończyła po tym występku. Mogli za niego dużo zapłacić ale na pewno nie tyle by był to dla nich jakiś wielki finansowy ból.
Poza tym – jaszczur miał juz ślady na ciele, miał charakterystyczną bliznę na „twarzy” i owe drganie kończyny.
- Nie. Nigdy nie miałem osobistej styczności z Morrigan. – tak jak i z supermistrzem. Moze to taka zasada? Żeby nie obniżać boskości?

Leri - 2014-05-18 15:31:23

To oczywiście nie uszło jej uwadze, ale póki co nie pytała. Może wkrótce do tego nawiąże, lub też uszanuje jego prywatność, bo to pewnie nie był temat, na który chętnie by mówił.
Z resztą i tak się dziwiła, że póki co był z nią szczery. To jasne, że wszystkiego nie mówił, ale nie kłamał. A to już coś.
- Rozumiem... czyli załatwiała wszystko przez swoich sługusów. Tak jak zawsze
Ona nigdy nie angażowała się osobiście w nic. A przynajmniej nigdy nie słyszała o takim przypadku, chociaż akurat to się zdarzało. Dla świata byłą tylko głową Sel Makor, groźną ze względu na swoje wpływy. Nikt nie wiedział, że byłą też sprawną wojowniczką i użytkownikiem Mocy.
- Chciałabym jeszcze coś sprawdzić. Interesuje mnie jaki jest twój zasób wiedzy o Mocy oraz jakimi dysponujesz zdolnościami

MOC - 2014-05-18 15:40:21

Możliwe, ze nie był nauczony kłamstwa. Spędził młodość w sekcie, gdzie mu nie można było mieć nawet indywidualności, więc gdzie miejsce na kłamstwo. Oczywiście był istotą dość cwaną – wystarczająco by sobie do tej pory radzić, ale mógł nie mieć kłamstwa we krwi.
Albo rzeczywiście dobre intencje. Choć jedno drugiego nie wyklucza.
- Po co miałaby zajmować się czymś takim. – dla niego było oczywiste ze są istoty do rządzenia, do roboty i do wykorzystywania. Ci do rządzenia nie zajmują się przyziemnymi sprawami bo są zbyt cenni. Ich czas jest cenny.
Na propozycję sprawdzenia go w aurze naokoło gada pojawiło się lekkie zawirowanie. Jakby się wystraszył. Bo to może wiązać się z bólem, top sprawdzanie. Nie wiedział, jak się  odbywa.
- W porządku, sprawdzaj. – odparł jednak jak gdyby nigdy nic.

Leri - 2014-05-18 16:08:12

- Spokojnie, nie zrobię Ci krzywdy. To też nie będzie boleć. Dla wygody usiądźmy na ziemi
Wskazała na podłogę przed sobą. Sama od razu przesunęła taboret pod ścianę, by mieć więcej miejsca. Usiadła w dogodnej dla niej pozycji medytacyjnej i rozluźniła się. To jeden z koniecznych warunków. Napięte mięśnie za bardzo rozpraszają uwagę, trzeba się "wyluzować" - jak to mawia młodzież.
Odczekała aż Rok uczyni to samo. Nie wiedziała, czy uczono go medytacji - zaraz się o tym pewnie przekona.
- To będzie nieco podobne do medytacji. Chcę byś się otworzył i zniówł swoje wewnętrzne bariery. Ja uczynię to samo. Nie musisz wszystkich opuszczać, możesz zatrzymać te chroniące twoją osobowość i wspomnienia - mnie interesuje tylko ten obszar odpowiedzialny za umiejętności. W Mocy znajdę to co będę chciała. To dosyć nietypowa technika, rzadko stosowana. Ale niestety nie mamy warunków do tradycyjnego testu umiejętności
Wskazała ze smutkiem na ściany celi.

MOC - 2014-05-18 16:16:29

Nie zareagował od razu, najpierw obserwował Leri i ruszył się dopiero kiedy zobaczył, ze ona dąży do tego samego -  żeby usiąść na podłodze, sam zareagował, znowu jakby był jakąś gumową zabawką a nie żywym stworzeniem posiadającym szkielet. Spełzł jak wąż i na podłodze zwinął ciało w ślimaka, tak ze tylko podpierał się najwyższą para kończyn i łeb w górze trzymał.
- Rozumiem. – mruknął. W innym przypadku można by go wziąć na policyjna salę treningowa, ale to nie był inny przypadek.

Leri - 2014-05-18 16:31:08

Odczekała chwilę a następnie odchrząknęła.
- Dobrze, a teraz podaj mi dłonie. Wprowadzę się w trans w czasie którego postaram się zbadać Twoją aurę w Mocy. Nasza osobowość, wspomnienia oraz nasze umiejętności pozostawiają w niej swój ślad. Dlatego aury są unikalne, nie ma drugiej takiej samej na świecie. Każdy wyszkolony użytkownik Mocy może czytać je pobieżnie - ustalić mniej więcej z kim ma do czynienia... czy ze spokojną osobą, czy przestraszoną, czy zagniewaną. Emocje na nią oddziałują. Da się też stwierdzić, czy ma się przed nosem jedi czy sitha. Dogłębne badanie aury wymaga kontaktu fizycznego i pełnej współpracy obu stron. Będę bardzo delikatna, nie obawiaj się. Jeżeli zabłądzę za bardzo to wtedy mnie wyrzuć, dobrze?
Starała się wyjaśnić mu wszystko, by nie miał zbyt wielu wątpliwości. Potrzebowała jego współpracy przy tym działaniu, więc najlepiej dla niego było by wiedział o wszystkim co zamierza robić.
- Gotowy?

MOC - 2014-05-18 16:40:27

Na pewno wywołało to w nim lęk, bo jednak wymagało czegoś więcej niż odpowiadania na pytania prokuratora, który ciebie tak naprawdę miał w dupie, chodziło mu o fakty. Tu zaś chodziło o niego i był tego świadom. Leri nie będzie szukać w jego umyśle kluczy, Tylko sprawdzać z kim ma do czynienia.
Musiał jej zaufać. A istota nie nauczona zaufania ma z tym problem, nawet nie z powodu złych intencji, na zasadzie „ona chce mnie skrzywdzić”. Nie zakładał. To był lęk.
Ale i tak po pewnej chwili wahania pozwolił wziąć się za górną parę rak, a kolejna para przejęła funkcje podparcia. Rąk miał do wyboru do koloru, ale akurat trafiła się ta lekko drżąca. W ogóle łapy miał bardzo cienkie i delikatne, jakby albo zanikały w procesie ewolucji lub – co bardziej prawdopodobne względu na ilość – pojawiały się na drodze ewolucji.
- Jestem gotowy.

Leri - 2014-05-18 16:57:45

Ujęła ostrożnie jego dłonie i lekko ścisnęła. Jej skóra była dosyć delikatna i gładka, co zdradzało że nie ma ona na co dzień zbyt wiele do czynienia z pracą fizyczną. Nie używała nawet miecz, więc skóra jej dłoni nie miała powodu by być twardą i szorstką. W dodatku jej dłonie były przyjemnie ciepłe.
- Rozluźnij się... skup się na oddechu, medytuj
Poinstruowała go i sama zamknęłą oczy, wprowadzając się w stan medytacji. Skupiała się przy tym na nawiązywaniu połączenia między nimi. Dostrajała się powoli do jego aury, zgrywała się z nią, by móc łatwiej wypuścić swoje sondy świadomości w głąb niego.
Czas w takich chwilach płynął inaczej, więc ciężko jej było stwierdzić, jak długo trwała w takiej pozycji, ale w końcu myślowa sonda ostrożnie zapuściła się w aurę Roka.
- Wyobraź sobie swój umysł i swoją aurę jako rozległy pokój z drzwiami, lub korytarz. Za każdymi drzwiami ukryj jakiś konkretny fragment Ciebie i pozamykaj to czego mi pokazać nie chcesz. Drzwi z umiejętnościami i wiedzą o Mocy zostaw otwarte.

MOC - 2014-05-18 17:52:52

Ciężko było skupić się Rokowi, widać było ze nie jest przyzwyczajony do bliskości, do dotyku, i do zaufania, więc pierwszą dla niego bariera był on sam. Więc trochę to wszystko trwało. Aura była, jak to mistrz James by zapewne pokreślił – nieprawidłowa. Ale by stwierdzić rodzaj nieprawidłowości trzeba by być psychologiem.
W końcu pojawił się obraz. Była to okrągła, kolorowa sala na środku którego poruszała się holoprojekcja galaktyki w bardzo dużym pomniejszeniu, tak ze zamykała się w metrze średnicy. Musiało to być bardzo silne wspomnienie skoro taka wizualizacja się pojawiła.
Drzwi były poobsadzane w równych odstępach od siebie. Było ich niewiele – sześć. Trzy zostały zamknięte.

Leri - 2014-05-18 18:08:52

Leri była bardzo cierpliwym jedi i czekała tak długo aż Rok w końcu przełamie swój strach. Nie czuła w nim zła ani skażenia Ciemną Stroną. On był raczej ofiarą, więc nie bała się, gdy tak się otwarła na niego.
W końcu się przełamał i wpuścił ją do środka. Starała się być jak najbardziej ostrożna i trzymała się tylko tych najbardziej pewnych ścieżek, gdy docierała do jego pokoju, czy też jak niektórzy to nazywają - Pałacu Myśli.
Zdziwiło ją, że miał tak mało drzwi. W jej przypadku było ich dziesiątki - umysł miała posortowany na takie małe sektory, części. W każdym sektorze trzymała coś innego, ale mimo to wszystko jakoś się ze sobą łączyło. Tutaj było bardzo ubogo, co ją zasmuciło. Mógł więc to wyczuć. Jej smutek oraz współczucie.
Leri pominęła zamknięte drzwi i sprawdziłą co się kryje za pierwszymi otwartymi.

MOC - 2014-05-18 18:23:09

Tak, ciemnej sporny nie było ani krzty, nie było ciągot ku ciemnej stronie, ani jej znajomości.
Pokój, który Leri odwiedziła był pusty,m bez ozdób, chyba nawet bez scian i podłogi, jakby Rok w ogóle nie miał ani wspomnień, ani osobowości.
Stał tam tylko droid ze szklaną kulą wrózki zamiast głowy.
- Wybierz temat rozmowy – odezwał się dziwnie mdłym głosem

Leri - 2014-05-18 18:42:14

Prawdę powiedziawszy tego to się w ogóle nie spodziewała. Bywałą już w umysłach kilku osób i były one przeróżne - czasem dziwne i obce, czasem bardzo ludzie. Ale zawsze były bogate w doświadczenia i wspomnienia, a często targały też nimi silne emocje i myśli. Ale tutaj było tak sterylnie czysto że aż odpychająco.
Leri widząc tego "robota" cofnęła się pośpiesznie. Nie tego szukała, więc podążyła do kolejnych drzwi i tam zajrzała do środka, pełna jednak obawy co do tego, co tam zobaczy.

MOC - 2014-05-18 18:45:59

Co było jeszcze bardziej zaskakujące i przerażające – w drugich drzwiach znalazła dokładnie to samo. Droida ze szklaną kula zamiast głowy który czekał aż jedi odpowie na jego pytanie.

Leri - 2014-05-18 19:01:19

No to już było przerażające dosyć, ale ponownie się wycofała. Jakoś nie miała ochoty na rozmowę z tym dziwnym droidem... jednak nim podeszła do trzecich drzwi rozejrzała się po komnacie w której się znajdowała. Był to interesujący wybór - jej własny pokój był raczej prosty i bardziej przypominał w wystroju jakąś starą chatkę.
W końcu się otrząsnęła i spróbowała z trzecim otwartym pokojem.

MOC - 2014-05-18 19:03:57

To, ze start rozpoczął się w tym miejscu nie oznaczało,ze to pokój Roka. To było coś, co zwizualizował, być może jego ulubione pomieszczenie.
Kiedy Leri weszła do trzeciego pomieszczenia, tam tez był droid. Leżał na podłodze,a  jego szklana głowa była rozbita.

Leri - 2014-05-18 19:14:01

No tego już było trochę za wiele. Tutaj przydałby się jakiś profesjonalny psycholog. Leri liczyła na jakieś wspomnienia zwiazane z użytkowaniem Mocy, pamięć ciała, utarte schematy myślowe powiązane z używaniem konkretnej umiejętności. A tutaj dziwna pusta. Wróciłą więc do pierwszego pokoju i tam zadała pytanie.
- Umiejętności posługiwania się Mocą
Może zadziała...

MOC - 2014-05-18 19:33:33

Zadziałało. „Magiczna kula” głowy droida zamigotała i zaczęła pokazywać obrazy  -w zmniejszeniu i niezbyt wyraźne, były to raczej teksty mówione, fragmenty wykładów, więc Rok był słuchowcem. Podstawy mocy – czym ona jest i – dlaczego Rok nigdy jej nie pojmie i dlaczego ma czuć do niej najwyższy respekt. Dlaczego? Bo tylko Najwyższy Mistrz mógł pojąc Moc i nauczyć się nią władać. Jego studenci,w  tym Rok, byli pod istotami i akceptowali to.
Rok nauczył się o Mocy wszystkiego, co mu dostarczono. Nie opanował jednak ani telekinezy (wiedza zabroniona), ani żadnego innego praktycznego posługiwania się mocą – to tez zabronione. Jedyne czego go uczono, to medytacja i posługiwaniu się Moca w interpretacji własnego daru – analizie tego, co widział i doświadczał.
Przy tym wszystkim indywidualność uczniów była zabijana. Nie mieli imion, własnych rzeczy, nic co by należało do nich, co jakiś czas zmieniano im pomieszczenia w których spali, by nie przyzwyczajali się do miejsca.

Leri - 2014-05-19 19:59:19

To co zobaczyła wstrząsnęło nią do głębi. Miała ochotę od razu się wycofać, jednak musiała pozostać i zobaczyć wszystkie jego wspomnienia bardzo uważnie. Przede wszystkim szukała jakichś śladów manipulacji oraz pewnych białych plam sugerujących, że Rok coś przed nią ukrywa. Jako jedi musiała przełamać wewnętrzne opory i rzetelnie wykonać swoje zadanie. Nie mogła tak od razu skupić się na współczuciu wobec Roka - mogła to być ukryta manipulacja, która miała za zadanie wpędzić ich w pułapkę. Jedi nigdy nie powinien polegać w takich sytuacjach na emocjonalnej ocenie sytuacji bo to mogło mylić.
W końcu po dłuższej wnikliwej obserwacji wiedziała już wszystko co chciała i wycofała się z aury i umysłu Roka. Po kilku chwilach otworzyła oczy i znowu siedziała na podłodze w pozycji medytacyjnej. Zazadniczo też nie ruszała się stamtąd.

MOC - 2014-05-22 19:50:58

To co Rok chciał ukryć było w tych trzech pokojach za zamkniętymi drzwiami, tu zaś wszystko było jawne ale takie... rozmyte , bezemocjonalne. zupełnie nieistotne, jak zwykłe suche fakty.
Nagle zmienił się obraz, ale nie gwałtownie. Jak w śnie, dzieje się cos innego i to jest normalne. Dwoje istot w jakimś chaotycznym miejscu, gdzie nic nie jest pokreślone. Dało się wyczuć zło. Ładunek ciemnej strony. Jedna z istot chwyta zło do ręki i odchodzą. Znowu są w innym miejscu, to dolne miasto. Przedmiot pulsuje Ciemną Stroną. Nakłada się na nich szyba i pęka w ręku jednej istoty, trzymającej przedmiot, pęknięcie idzie dalej i wszystko staje się czarne.
Zapala się lampka nocna, to czyjaś sypialnia. W łóżku bezpiecznie śpi durosjanskie małżeństwo. On się budzi i wstaje, jest na pewno po 50tce. Obraz się rozmywa, pękniecie idzie w dól, obie szyby nakładają się na siebie, pęknięcia biegną dalej, dalej, skrzyżują się, coś się stanie, tajemnicze zło, durosjańsaki prokurator...
I nagle Leri mogła poczuć ból i zorientować się, ze leży na podłodze w celi. Niedaleko Rok w podpartym siadzie obnażał zęby.

Leri - 2014-05-22 20:06:33

Nie spodziewała się zobaczyć czegoś takiego... to była jakaś wizja. Przyszłości? Teraźniejszości? Ciężko powiedzieć, bo nie była ona skierowana do niej tylko do Roka. Mimo to obserwowała ją, ledwo rozpoznając tego durosjanina. I gdy już zaczynała rozumieć co widzi i kogo nagle została wypchnięta dosyć brutalnie z umysł i aury Roka.
Leżała na podłodze całkiem bezbronna, ale wystarczyła tylko sekunda na zebranie myśli, by wokół jej umysłu ponownie wzniosły się bariery. A sekundę później kolejna bariera otoczyła jej ciało, jak gdyby gotowała się do walki.
Z miejsca poderwała się szybko i z gracją - w końcu codziennie trenowała gimnastykę pomieszaną z różnymi sztukami walki. Potrafiła poruszać się zwinnie niczym katarny z Kashyyyku.
- Co to było?
Zapytała cicho i spokojnie, jednak w jej głosie przebrzmiewała ostrzegawcza nutka.

MOC - 2014-05-22 20:16:55

Podczas kiedy ona wstała, niemal przyjmując postawę drapieznicza, Rok został na podłodze, na chwile podniósł na nią spojrzenie, by zaraz zmrużyć oczy. Zauważył ze Leri w pewnym sensie poczula się zaatakowana. A nie było co do tego cienia wątpliwości, kto w tej celi był bezbronny.
- Właśnie to.- odparł, i podniósł się na łapy, by wrócić na prycze.

Leri - 2014-05-22 20:30:08

Mimo, że Leri była pacyfistką i brzydziła się przemocy, to jednak jako Jedi potrafiła się bronić i walczyć, a stawianie osłon w odpowiedzi na jakąkolwiek formę ataku było wręcz instynktowne. Została brutalnie wyrzucona z umysłu Roka - nie poproszona o wyjście, tylko po prostu wykopana i to dosyć mocno. Zadziałał instynkt. Ale teraz widząc, że Rok nie planuje żadnych sztuczek, rozluźniła się. Bariera wokół ciała powoli opadła, ale umysłowe pozostały.
- Preferowałabym bardziej szczegółowa i rozbudowaną odpowiedź. A wiec zapytam jeszcze raz, co to było?
Wizja? Czy Punty Przełomu? Musiała wiedzieć.

MOC - 2014-05-22 20:35:40

- Tak to wszystko widzę. W taki sposób. Wybacz, to mnie trochę meczy – ułożył się na swojej pryczy, dając wyraźne sygnały, ze bezie odpoczywał i... żeby sobie poszła, łatwo było zinterpretować.

Leri - 2014-05-22 20:49:16

- Rozumiem. Życzę więc spokojnego odpoczynku
Odpowiedziała uprzejmie, chociaż nieco oschłym tonem. Pokłoniła mu się lekko a potem podeszła do drzwi i zastukała, oczekując na wypuszczenie. A gdy już wyszła na korytarz to zwróciła się do najbliższego strażnika, lub do tego, który ją tutaj przyprowadził.
- Zaprowadź mnie do któregoś z funkcjonariuszy CSB, który zajmuje się tą sprawą. Musze z nim porozmawiać
To nie była prośba. Jedi bardzo ciężko było sklasyfikować w oficjalnych strukturach dowodzenia, oni sami zaś unikali sformalizowania i byli dosyć elastyczni. Z reguły się podporządkowywali funkcjonariuszom służb bezpieczeństwa. Ale czasem zdarzały się przypadki, że musieli wydawać rozkazy oczekując ich natychmiastowego wypełnienia. Tak było i tym razem. Leri swoją mową ciała dawała znać innym, że nie będzie tolerowała sprzeciwu w przypadku utrudnienia działań członka Zakonu.

MOC - 2014-05-22 21:00:36

Wypuszczono ją i zamknięto za nią celę.
Strażnicy popatrzyli po sobie jakoś tak dziwnie.
- za formę grzecznościową nikt tez by się nie obraził... -ten bardziej odważny ośmielił się jednak trochę „postawić” w pewnym sensie, bo jednak dziewczyna w spódnicy ze sznurków nie wygląda jakoś szczególnie autorytarnie.
- Zamknij się Kix – drugi szybko zaoferował się ze Leri zaprowadzi, pewnie by nie ściągać gniewu niezadowolonego z  obsługi Jedi na swojego honorowego kolegę.
- Ta sprawa zajmuje się kapitan Mavhonic, stacjonuje w komisariacie na przechodniej ale z tego co wiem, powinien być teraz tutaj...

Leri - 2014-05-22 21:19:47

Spojrzała na tego strażnika, który zwrócił się do niej pierwszy. W jej oczach pojawił się błysk chłodnego opanowania.
- Och proszę mi wybaczyć, zapomniałam o moich manierach i dobrym wychowaniu. Nazywam się Lerienne Dantieri i jestem rycerzem jedi w służbie Zakonu. Wypełniam ważne zadanie i natychmiast muszę porozmawiać z kimś prowadzącym śledztwo w sprawie owego osobnika, z którym rozmawiałam. Proszę
Zdobyła się na pełen powagi autorytarny ton, którego rzadko kiedy używała. Teraz jednak była trochę zbyt wzburzona, by by zachowywać się tak jak zawsze - czyli miło, uprzejmie i z pozycji proszącej.
Jeżeli dobrze interpretowała tą wizję, to na prokuratora szykowany był zamach. Nie było więc czasu do stracenia a ona właśnie traciła go na bezsensownej rozmowie ze strażnikami. W tej chwili jej ubiór nieco jej przeszkadzał, więc zaczęła nadrabiać postawą typową dla Jedi na ważnej misji. Chociaż nie... każdy członek jakieś formacji mundurowej gdy był na misji zachowywał się w ten sposób.

MOC - 2014-05-22 21:25:26

Kiedy się oddalali, strażnik Kix mruknął jeszcze coś do siebie typu „Oj bo przejdzie na ciemną stronę”, jednak – nie miało to nijak wpływu na to czy Leri będzie doprowadzona do Mavhonica, czy nie, bo właśnie tam szli. Na górę, na poziom recepcji i jeszcze dwa pietra wyżej do pomieszczeń biurowych, gdzie robiono papierologię. Strażnik  się nie odzywał. Doprowadził ją do jednego z gabinetów, zapukał, zajrzał.
- Tu jest. Zostawiam tu panią, muszę wracać na dół.
Zanim na dobre odszedł, sam Mvhonic wysunął łeb zza drzwi które uchylono i od razu rozpoznał Leri.
- O, dzień dobry. – nie musiał pytać w jakiej sprawie, toż głupi nie był

Leri - 2014-05-22 21:37:45

- Słyszałam!
Odpowiedziała jeszcze głośno. Domyślała się, że coś tam marudzić będzie pod nosem, wiec wzmocniła Mocą swój słuch, by to wychwycić. Czasami niestety trzeba było porzucić te grzecznościowe formułki i po prostu przejść do rzeczy. Leri zastanawiała się, czy podobnie reagowałby np na swojego dowódcę...
- Dzień dobry. Przesłuchałam pańskiego więźnia. Mogę wejść?
Wpraszała się do środka, ale zachowała uprzejmy ton zaś z jej spojrzenia można było wyczytać, że to poważna i niecierpiąca zwłoki sprawa. Więc lepiej daremnie nie utrudniać tego wszystkiego.

MOC - 2014-05-22 21:43:50

- Prosze – zaprosil Jena i zamknąl drzwi. Porozmawiali. Mavhonic obiecal wezwać prokuratora ktoego wizja miałaby dotyczyć, zas Leri poprosił o sciagniecie, jeśli to mozliwe, jakiegoś mistrza, w obecnej chwili, Jamesa lub Khara. Potem się rozeszli, tzn Leri poszła a Jena zajął się sprawa tutaj.

James - 2014-05-22 21:58:49

Leri szybko się wywiązała, Khara wykluczono od razu, choc kiedy zabraczka przyszła, obaj mistrzowie siedzieli w jednym gabinecie nad jedną sprawą. Wiadomym było,ze James pójdzie a Khar dostanie Asyra na wykorzystanie do ciężkiej pracy. Choć wiadomo już nie tak efektywnej.
James zaś, po zapoznaniu się ze sprawą, odwołał kolejne swoje spotkania i z Leri przylecieli tutaj. Wysoki, dobrze zbudowany gadzi humanoid w typowych szatach mistrza jedi. Raz ze nie chciało mu się przebierać a dwa – po co, wszak jest jedi.
Co się będzie działo – Moc pokaże, ale jak to James – był dobrej myśli.

Leri - 2014-05-22 22:05:12

Zabraczka w pierwszej kolejności złożyła oficjalny raport Mavhonicowi a potem ostrzegła go o wizji Roka, w której widziała durosjańskiego prokuratora. Lepiej by pilnował się on w najbliższym czasie i w ogóle niech ktoś z CSB pilnuje jego domu. To była tylko delikatna sugestia, nie rozkaz. Jena sam rozmówi się z prokuratorem i wspólnie ustalą co dalej.
Następnie w trybie przyśpieszonym Leri udała się do Enklawy, gdzie od razu złożyła Jamesowi i Kharowi szczegółowy raport, z uwzględnieniem wizji, któej doświadczyła, sugerując przy tym jasno, że jakiś jedi powinien strzec spokoju pana prokuratora.
Następnie zgodziła się wrócić do Kwatery CSB by towarzyszyć Jamesowi w jego przesłuchaniu. Miała nadzieję stać się początkowym pośrednikiem miedzy nimi, chociaż pewnie mistrz sztbko zdobędzie zaufanie Roka.

MOC - 2014-05-22 22:12:56

Wśród funkcjonariuszy szybko zapanowało poruszenie. Jedi dzialają, coś jest nie tak, wszyscy szybko powiązali sprawę z „tym świadkiem”. Ostrzeżono Ak'Domiego, straż popjechała pod jego dom a on sam przyjechał tu by uczestniczyć w tym Dżedajskim przesłuchaniu.
Wszystko to było, lub będzie dopiero, bardzo stresujące dla Roka, top oczywiste.
Spotkali się pod celą. Mavhonic i Ak'domi z jedi.
Jena skłonił się lekko.
- Witaj, mistrzu. Zależy nam by w tym uczestniczyć, w końcu to sprawa kryminalna, czy jest to możliwe?
James (i Leri choć w mniejszym stopniu) mogli wyczuć, ze Rok chyba coś wyczuwa przez scianę. Ich zdenerwowanie. Całe to podniecenie. Oni tez mogli spokojnie czuć jego stres.

James - 2014-05-22 22:23:18

Operator Jamesa zapomniał dodać ze była tez z nimi Mini. Mistrz planował zrobić „to” w swój zwyczajowy sposób, coś takiego co dziś jeszcze, ale wcześniej planowała zrobić Leri. A że to sprawa ważna, potrzebowali protokolanta. Zazwyczaj robił to Mac, był w tym świetny. Ale nie było go, a Mini to jego była uczennica, nie było to dla niej obce, choć pewnie narobi błędów i nie będzie taka szybka i precyzyjna w opisywaniu. Poradzi sobie.
James także skłonił się przedstawicielom prawa Coruscant.
- Oczywiście. Proszę przynieść sobie krzesła, pouczestniczą panowie z korytarza. Bez urazy ale – kimkolwiek jest ta istota, czuje ze jest zdenerwowana, zbytnie zamieszanie może ją zamknąć. Nic panowie nie stracą,dla Mocy nie ma barier.
Zaś jeśli okaże się, ze nie dojdzie do sesji w Mocy, to i tak tam jest kamera z dźwiękiem.

Leri - 2014-05-22 22:38:39

To całe zgromadzenie pod celą Roka denerwowało ją trochę. Było ich tu zdecydowanie za dużo. Wcześniej w miarę otworzył się on przed nią, gdyż była sama i postępowała ostrożnie - a przynajmniej tak uważała. Teraz zaś miał tam być jeszcze James i Mini, co też jej się nie podobało, ale milczała. I udawała, że wszystko w porządku, tak by nikt się nie zorientował, że coś nie gra. Wobec obcych, a raczej osób spoza Zakonu, Jedi powinni być w miarę możliwości jednomyślni a ona jako rycerz nie może podważać autorytetu mistrza. Ale potem pewnie na osobności o tym porozmawia z Jamesem.
Póki co stała z boku i ograniczała się do wysłuchiwania rozmów i obserwacji. Trzymała się też blisko Mini, by dodać jej pewności siebie. Nie powinna wiedzieć, że ona jako jej mistrzyni nie bardzo chce, by w tym uczestniczyła. Ale James zdecydował.

MOC - 2014-05-22 22:44:41

- Dla nas to nawet na rękę. Dobrze, zaczynajmy.
Otworzono im celę i Jedi mogli wejść do srodka. Sami, nie wszedł z  nimi ani policjant, ani prokurator. Zamknięto za nimi drzwi.
Przywitał ich smród zapalonego taniego papierosa, pochłaniany przez klimatyzacje, ale proces palenia właśnie trwał, więc zapach był siłą rzeczy.
Wężojaszczur leżał na pryczy, trzymając fajkę w łapie najgórniejszej pary, tej lekko drżącej, ale widać to nie przeszkadzało w  paleniu.
Spojrzał na nich jakby się spodziewał. Bo, jak juz wspomniano, wcześniej czuł ze coś się dzieje. Z resztą nie trzeba być jasnowidzem by się domyśleć, ze zaraz znów ktoś przyjdzie. Tym razem wsparcie jedi.
Szczególnie długo przyglądał się Jamesowi. I nic nie powiedział.

James - 2014-05-22 22:53:31

Nie było najmniejszych przeciwwskazań by Mini nie miała uczestniczyć, a nawet się przydać. Trochę o niej rozwój zapomniał, ale 11 lat miała ona przed „pogonieniem czasu”, czyli jego trochę szybszym upływem, teraz miała 13, a to już wiek całkiem poważny, tym bardziej ze Mini była niezwykle dojrzała i zdolna. I wcale się zagubiona nie czuła. Spojrzała na Roka wzrokiem dość krytycznym, nie w sensie oceniającym, a  pozbawionym spojrzenia stereotypowego.
- Witaj, przyjacielu. – przemówił James, lekko skinąwszy głową.
- jestem James Treson, mistrz Jedi. Leri już znasz. Ta młoda dama to jej uczennica. Domyślasz się, co nas sprowadza? To niestety nieuniknione. – lekko się uśmiechnąwszy obserwował dyskretnie zachowanie jaszczura, próbował tez delikatnie obadać w mocy jego aurę i to, jak działa. Oczywiście korzystał tez  z opisu Leri, tego, co zauważyła i mu opowiedziała.
Ale pewne grzeczności są konieczne.
Jena i pan prokurator na razie nic nie odczują.

Leri - 2014-05-22 23:06:23

Na razie pozostawała z boku, ograniczając się jedynie do stania obok swojej uczennicy. Która owszem, miała już trzynaście lat... lub tylko trzynaście. W jej wieku dziewczynki z normalnych rodzin uczyły się w podstawówce, bawiły się z innymi dziećmi i tak dalej. A Mini miała teraz uczestniczyć w tym małym przesłuchaniu. Zabraczka starała się ostatnio trochę nadopiekuńcza i nie do końca podzielała opinię, że może ona uczestniczyć w takich spotkaniach. Ale pewnie kiedyś to sobie wyjaśnią.
W końcu weszli do celi i Leri posłała Rokowi uprzejmy uśmiech.
- Witaj ponownie, mam nadzieję, że nie przeszkadzamy
Przywitała się grzecznie i stanęła sobie nieco z boku. To nie ona miała prowadzić ten mały wywiad.

MOC - 2014-05-22 23:13:20

Za ścianą Jena i Jenssari zakładali się o dychę o coś tam, żeby zbyć napięcie, zaś za ścianą Rok, fioletowy jaszczur, zupełnie inny niż Mavhonic, który był gadem i niż James, który tez nim był, sięgnął po popielniczkę by zgasić papierosa. Oszczędnymi, powolnymi ruchami, wciąż obserwując Jedi, choć starał się wyglądać jakby w  ogóle nie obserwował.
- Mistrz? – zapytał nieco trwożnie, kiedy usłyszał tytuł Jamesa. Leri pewnie już wiedziała a James jak się zastanowi to tez załapie – w jego „zakonie” mistrz to była absolutna władza. Więc teraz czuł się jakby bóg przyszedł z nim porozmawiać.
Niestety, nie sprawiło to mu radości. Był nauczony bać się owego boga.

James - 2014-05-22 23:25:09

Na podstawie tego co wiedział od Leri miał już swoją małą taktykę na to spotkanie, choć oczywiście Moc może zaskoczyć i będzie trzeba improwizować.
- Pozwól, ze się rozgościmy. Mini, siądź przy stoliku. – jako protokolantka być może jeśli dojdzie do sesji – będzie pisała, niech siedzi wygodnie rpzy stoliku.
Sam James usiadł na podłodze, więc pewnie Leri zrobi to samo.
- kameralne warunki. Spokojnie. Mistrzowi jedi to nie wadzi. U nas mistrz to taki, powiedzmy, profesor wśród jedi. Nie czuj się pod presją ze względu na mój tytuł. Możesz mnie spokojnie nazywać po imieniu. Nie gaś papierosa. Nałogi są zgubne i dla jedi niedostępne, ale skupmy się na razie na chwili obecnej. Niech będzie ona jak najbardziej komfortowa.
uśmiechnął się. Teraz on musiał zdobyć zaufanie,a  już teraz widział, ze ma do czynienia z istotą nieufną. W sumie to nie nowość, ale są różne rodzaje nieufności.
Wracając jednak do rzeczywistości: James siedział na podłodze, na jego gadziej twarzy błąkała się beztroska, a ton jakim przemawiał kojarzył się z tonem pogaduszek przy herbacie.
- Podobno Trax siedział w tym areszcie... Może nawet w tej celi. – nigdy by mu do głowy nie przyszło ze Trax siedział tutaj, bo go to niewiele obchodziło, ale Leri mu powiedziała ze sam Rok jej powiedział.

Leri - 2014-05-22 23:36:00

Leri przesunęła się pod ścianę stojąc blisko Mini. Tak dla zapewnienia jej wsparcia i otuchy. Na razie pierwsze skrzypce grał James, więc nie miała niczego do dodania. Obserwowała profesjonalistę w akcji by sobie coś ewentualnie podpatrzeć i czegoś się nauczyć tak na przyszłość.
Zaś wzmiankę o Traxie zbyła krótkim westchnieniem... co chwilę ktoś wspomina tego pseudo gwizdora, który przed śmiercią zasłynął z tego, że zgwałcił w jakieś knajpie biedną kelnerkę.

MOC - 2014-05-22 23:42:10

Zatrzymał w ostatniej chwili fajkę nad popielniczką. Szybko ją odstawił i znów się zaciągnął, ale szybko skończy tego papierosa i tak go zgasi, będzie po wszystkim.
James zyskał sobie szybko jego otwarte zainteresowanie. Chociaż fakt bycia mistrzem trochę przeszkadzał, bo Rok bał się „Mistrza” przez bardzo wielkie M, więc nie ma co liczyć ze będzie zwracał się do Jamesa per „ty”.
Wężowe smukłe ciało poruszyło się, zwijając w „rogala” na pryczy. Dolną parą kończyn manualnych chwycił krawędzi łóżka.
- Tak, też słyszałem. – podjął, lekko się ożywiając.

James - 2014-05-22 23:52:31

Mini niespecjalnie potrzebowała wsparcia, na na pewno najmniej z tych wszystkich tutaj. Najwięcej potrzebował pewnie prokurator, ale się nie przyzna. Leri mogła go charytatywnie otoczyć aura spokoju.
- tak. Mała ta galaktyka, nie sądzisz?  -jedi uśmiechnął się szeroko. Mimi skrzywiła nieco wargi z tej strony od Leri. Tez nie lubiła Traxa, ale nie zdawała sobie jeszcze sprawy z  wagi tego tematu.
Bo nie ważna była w tej chwili osoba Traxa i moralna ocena jego postępowania. Był ważny jako temat który interesuje ich  rozmówce, którego ogólnie chyba mało co interesuje. Więc należy to wykorzystać, po prostu – stać się bliższym, a  o Traxie każdy jak się to coś powie. W tym przypadku trzeba się postarać by nie powiedzieć nic złego, ale James da rade.
- Wiesz, poznałem go osobiście. Miało to związek z  tym siedzeniem. Ale nie znam go od strony muzycznej, słucham Hasupidony. Jego też znam osobiście.

MOC - 2014-05-22 23:57:45

- Tam gdzie przetrzymywali mnie, w Sel Makor, strażnik słuchał często głośno Traxa i Mocowładnych. – Rok lekko zmrużył oczy, przypominając go sobie.
- To była pierwsza muzyka spoza mojego świata którą słyszałem... – to wypowiedział bardzo cicho, jakby się bał, jakby wiedział, ze przy Mistrzu nie wypada. Ale przecież sam zaczął.
- Hasupidony nie znam, ale mam wrażenie, nie widziałem tego, ale wydaje mi się, ze odegra on jakąś role w republice...

James - 2014-05-23 00:07:58

Zadowolony z nawiązanego kontaktu James skinął głową, przytakując wszystkiemu co słyszał.
- Też tak sądzę. Następnym razem pożyczę ci płytę. Mam oryginał z autografem. – nie miał autografu, bo Sisco ich nie dawał, ale w tym drobiazgu wbrew dżedajskosci mógł skłamać tak doskonale ze nikt by nie zanegował, chyba nawet wariograf. A jakiś tam gryzmoł od Sisca przecież może zdobyć lub nawet zrobić fałszowanie podpisu, wziąć mazak w zęby i samemu maznąć wiarygodnie, czego to się nie robi dla powodzenia misji...
- Sel Makor... chciałbym z tobą kiedyś o tym porozmawiać, ale może nie dziś. Powiedz mi, Rok... czy ty wiesz, za co Trax siedział w wiezieniu?
Toi tylko pozornie głupie pytanie.

MOC - 2014-05-23 00:12:29

Jak jeszcze tego dnia, ale wcześniej kiedy z  Leri rozmawiał – nie zareagował-ne reagował na niektóre rzeczy, tak samo teraz na zaproponowanie mu płyty do słuchania- bo nie wiedział jak.  Poczuł się zaskoczony i trochę zmieszany, ale – zadowolony, bo będzie miał coś. Tak zupełnie bezrefleksyjnie i trochę głupio – będę coś miał, cos się zadzieje, cos się zmieni w moim życiu, będę mógł słuchać innych piosenek. Pierwszy raz się jakieś „ja” w nim pokazało.
Ale – na zewnątrz nic nie było widać. Siedział na pryczy jak autystyczne dziecko. Zgasił już papierosa i zaplótł kończyny na „piersi”, ale zaraz je rozplótł, pochylił łeb do przodu i oparł się nimi o krawędź, jak poprzednimi. Trochę trudno było się połapać w tych jego kończynach, wszystkie mogły być kroczne, wszystkie mogły być chwytne, ogon tez był chwytny, natura go obdarzyła.
- Wiem. Za gwałt – odpowiedział  od razu, bez zająknięcia i bez emocji.

James - 2014-05-23 00:25:46

James zauważył, ze bez emocji. I miał też wrażenie ze bez refleksji. Wcześniej zauważył, ze z tą istotą jest coś mocno nie tak, teraz powoli zagłębiał się w prosty krótki wywiad który miał mu dać obraz tego, z kim tak naprawdę teraz pracuje.
- Zgadza się. Nie rozmawiałem z nim o tym, ale rozmawiał pan prokurator Ak'Domi, znasz go. Wniósł akt oskarżenia. Ale powiedz mi ty: co to jest gwałt. Pytam poważnie, chciałbym usłyszeć twoją definicje.
Mini poruszyła się na taborecie. Nie patrzyła na Roka, ale w duchu poczuła rozbawienie, bo przecież to naiwne o co mistrz pyta, nawet małe dzieci wiedza co to gwałt.

MOC - 2014-05-23 00:30:53

Wykonał gwałtowny ruch, niespodziewanie, podrywając się na wszystkie kończyny,a zaś łeb obniżając i spojrzał na drzwi. Bo tam był Ak'Domi. W mocy zaigrało coś dziwnego, jakby sam siebie zapytał czy powinien mieć zal do prokuratura ze wniósł akt oskarżenia., Chyba nie, bo inaczej Trax by nie siedział w tym samym areszcie. Z resztą tak prowadziły pewnie ówczesne „pęknięcia szyby Mocy” więc miało się tak stać.
– to przestępstwo – odparł obojętnie, bo szczerze miał gdzieś co to gwałt, póki go to nie dotyczyło. A nawet nie tyle go, co jego ciała które czuje ból.
Czy był nieczuły? Nie, on po prostu nie znał bardzo wielu rzeczy, nigdy nie był uczulany na te sprawy, nie miał się rozpraszać.
- Nie znam definicji. To jest przestępstwo seksualne. W Sel Makor też to robiono. I jakoś nikt nie poszedł do wiezienia.

James - 2014-05-23 00:42:01

- Tak, przestępstwo. O tym tez porozmawiamy, kiedy spotkamy się znowu. – zauważył to James wszystko. Okazało się ze nie każde dziecko rozumie co to gwałt. Podejrzewał, ze Rok nie rozumie bardzo wielu rzeczy, wielu nie potrafi, nie ma zdefiniowanego „ja”, nie potrafi podziękować, pokazać emocji czy nawet się normalnie, otwarcie ucieszyć.
Ale teraz coś pokazał, w Mocy pojawił się dziwny koktajl, co wprawiło Jamesa w chwilową konsternację.
- Widzę, ze się trochę zdenerwowałeś... Spróbuj się odprężyć, tylko rozmawiamy. – tu nie było sensu wchodzenie w „powiedz mi co czujesz” bo by pewnie padła odpowiedź nie wiem, albo nic. przypadek trudny. Ale nie beznadziejny, zdecydowanie. Rok był inteligentną jaszczurą.
- Jeśli ktoś krzywdzi innego, popełnia zło. Sel Makor to zgrupowanie gdzie tego zła jest bardzo dużo. Twoja ucieczka z tego zamkniętego świata była wielkim heroizmem. Teraz tutaj działają instytucje, by dochodziły sprawiedliwości w sprawach tego, kto czyni zło. Na przykład Motyla. To on chce ukarał prokuratora Ak'Domiego, tak? Wszyscy wiemy ze jest w niebezpieczeństwie, zależy nam, by go uratować. Jest cenny.
Świadomie użył słowa „cenny”, bo miał świadomość ze Rok raczej nie jest nauczony wartości życia, a już na pewno po pobycie w Sel Makor tam w moralności na ten temat za wesoło nie jest. Pan Ak'Domi na potrzebę tej rozmowy stał się kapitałem.
- Teraz przejdziemy do wizji, którą przekazałeś Leri. Miałeś już kiedyś tę wizję, czy przyszła ona dziś? Chciałeś ją pokazać Leri?

Leri - 2014-05-24 14:46:08

Leri w tym czasie stała sobie z boku i tylko ograniczała się do wysłuchiwania całej tej rozmowy. Jeśli będzie potrzebna to zacznie się udzielać, ale póki co milczała.
//puszczam kolejki aż do chwili gdy Leri potrzebna będzie//

www.heaven-island.pun.pl www.masbleach.pun.pl www.cbmpolska.pun.pl www.animacjaspoleczna.pun.pl www.crashfans.pun.pl